Dziś „pod-grzybek” tylko jeden, ale za to dorodny, jako że mój agent specjalny 0-700, ksywa „Inwigilator”, przybiegł do mnie z informacjami o rzeczywistym przebiegu spotkania Kiszczakowej z Łukaszem Kamińskim w IPN-ie. A oto jego relacja z przeprowadzonego wywiadu operacyjnego.
*
Cóż-że tam się tłukło starej Kiszczakowej pod kołtunem, to pewnie i sam bies nie ogarnie. W każdym razie, baba dostała regularnej, z przeproszeniem, szajby i poszła z kwitami „Bolka” jak na bazar – do samego Ipeena.
Ale! Pana Łukasza Kamińskiego nie bez kozery posadzono na ipeenowskim kolczastym stolcu. Toteż przez bite dwa tygodnie utwierdzał się, czy jest aby bezpiecznie, bo takie papiery, wiadomo – śliska sprawa. No i kombinował, jak by tu babę oszwabić bez płacenia. Stara Kiszczakowa zaś swoją drogą jęła molestować młodego Cenckiewicza na okoliczność posiadania pieniądzów – czy aby nie zabuliłby jej okrągłych stu tysięcy, jako że wiedziała iż Cenckiewicz cięty na „Bolka” był okrutnie i pod chajrem przysięgał, że go dojedzie.
Najwyraźniej jednak młody Cenckiewicz okazał się w badawczych ślipiach chytrej Kiszczakowej gołodupcem. Toteż znów pobieżyła w tak zwane pędy do Kamińszczaka na tę jego ipeenowską melyne, w międzyczasie schodząc z ceny do marnych dziewięćdziesięciu tauzenów „na Ukrainkę”, bo pilnie potrzebująca była. Zbliżała się akurat Wielkanoc, a w chałupie szyby nie umyte, parkiety nie zdeflorowane, karoryferom schną żeberka – słowem, jak tu żyć? Postawiła siwuchę na biurko i powiada:
Jak jest?
G… jest, ty stara pudernico! – krzyknął Kamiński i jak raz zza kołdry, co w przejściu do sypialni wisiała, żeby zimnem nie ciągnęło, wychylił się asystent z prokuratury i policmajster.
Toś ty taki? – wysyczała Kiszczakowa.
Ano, taki – nie tracąc rezonu odparł Kamińszczak. – Każdego podkabluję, każdemu usłużę. Toś ty nie wiedziała, durna, że nową władzę teraz mamy? Ciesz się, szantrapo jedna, że cię zdrowiem darujemy i nie wyjmiemy paragrafów.
Za małe są na mnie te wasze paragrafy…
Taak? Jak ci sprawę zasolimy o paserstwo państwowymi papierami, to dopiero cienko zaśpiewasz!
Oż ty w życiu… – stara Kiszczakowa chwyciła siwuchę i bęc flaszką w okno! Szyba się posypała, Kiszczakowa jak ta fryga – wiuuu, przesadziła parapet i tyle ją widzieli.
Daleko nie ucieknie – powiada do swoich spokojnie Kamińszczak. – Ani chybi zamelinowała się na Mokotowie. Tam ją dorwiemy.
Pobiegli, drzwi do chałupy Kiszczakowej podważyli łomem i wpadli do środka.
Oddawaj babo, bo buźkę przefasonuję! – drze się policmajster wyszarpując ze szponów Kiszczakowej papiery.
Nie dam, mooje! Zapłać chociaż, padlinojadzie!
Już ja ci zapłacę... – wydyszał policmajster podając teczki Kamińszczakowi. Ten zasadził jeszcze starej kopniaka w sempiternę na do widzenia i powiada: – No, a teraz ferajna – wio na konferencję! Następna kadencja w Ipeenie moja, a ze mną i wy nie zginiecie!
Resztę Państwo znają.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Agent 0-700:
http://niepoprawni.pl/blog/346/posluchanie-u-ambasadora
http://niepoprawni.pl/blog/346/karnawal-u-prezydenta
„Pod-Grzybki” opublikowane w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 09 (02-08.03.2016)
komentarze
Panie Piotrze!
Jakoś mało mnie to bawi.
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 20.03.2016 - 05:56