Agenci akurat nie mieli określonego czasu pracy, a tym bardziej miejsca. Natomiast mieli od pewnego momenty „limity” ilości umów do zawarcia i wysokości zakontraktowanej składki. Jak ktoś nie wyrobił normy, to był „wyrzucany”. Tu tkwiła paranoja. Odwrotnie było z szef-konsultantkami Avonu. One były samozatrudnione, ale jak chciały pojechać na urlop, to musiały prosić o pozwolenie centralę. Potem część się procesowała i sąd uznał, że świadczyły pracę ze stosunku pracy, a nie były partnerami biznesowymi.
Panie Piotrze!
Agenci akurat nie mieli określonego czasu pracy, a tym bardziej miejsca. Natomiast mieli od pewnego momenty „limity” ilości umów do zawarcia i wysokości zakontraktowanej składki. Jak ktoś nie wyrobił normy, to był „wyrzucany”. Tu tkwiła paranoja. Odwrotnie było z szef-konsultantkami Avonu. One były samozatrudnione, ale jak chciały pojechać na urlop, to musiały prosić o pozwolenie centralę. Potem część się procesowała i sąd uznał, że świadczyły pracę ze stosunku pracy, a nie były partnerami biznesowymi.
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 22.08.2015 - 23:47