Nauczyłam się robić grzańca na różne sposoby, jak miałam 16 lat i brałam udział w rewolucji. Listopad był, trzeba się było jakoś ratować, wracając z demonstracji. Doszłam w eksperymentach do wersji z yaykiem i stwierdziłam blee.
Obecnie na samo słowo grzaniec robię się nerwowa, bo co z tego, że obiektywnie coś smakuje dobrze, skoro budzi niefajne skojarzenia?
Jakbym się chciała po góralsku leczyć, to bym sobie walnęła setę z pieprzem…
No,
to widzę, że prezent gwiazdkowy się przydaje :-)
Nauczyłam się robić grzańca na różne sposoby, jak miałam 16 lat i brałam udział w rewolucji. Listopad był, trzeba się było jakoś ratować, wracając z demonstracji. Doszłam w eksperymentach do wersji z yaykiem i stwierdziłam blee.
Obecnie na samo słowo grzaniec robię się nerwowa, bo co z tego, że obiektywnie coś smakuje dobrze, skoro budzi niefajne skojarzenia?
Jakbym się chciała po góralsku leczyć, to bym sobie walnęła setę z pieprzem…