Upowskimi(?) dzieją się też takie rzeczy, jak Olszański w “Polityce” opisuje, zacytuje fragment tekstu zalinkowanego, bo warto chyba:
“Tuż bok Kryjivki, przy Rynku nr 17, a więc w reprezentacyjnym miejscu Lwowa, znajdują się siedziby Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, społeczności czeskiej Beseda oraz Deutsche Heim. Nad bramą wiszą flagi polska, czeska i niemiecka, ale tylko nasze towarzystwo dysponuje dużym oknem wystawowym z barwami narodowymi oraz mnogością dyplomów i pucharów za wszechstronną współpracę na wielu polach – od kultury do sportu – z miejscowymi władzami. Warto również przywołać napisaną przez ukraińskiego pisarza Jurija Wynnyczuka i przetłumaczoną ostatnio na język polski (wydawnictwo Rea) pasjonującą monografię „Knajpy Lwowa”, liczącą 500 stron, ze starą mapą miasta i mnóstwem oryginalnych przedwojennych pocztówek. Ożywają na kartach tej księgi wszystkie słynne lwowskie cukiernie i restauracje od Mamy Teliczkowej i Ziemiańskiej poczynając, a na hotelu Georgea kończąc.
Jest coś niezwykłego w tym, że ukraiński pisarz lata pracy poświęcił odtworzeniu dziejów galicyjsko-polskich knajp, z mnóstwem anegdot i dokładnym wykazem, kto w nich bywał. Od profesora prawa i premiera rządu austriackiego Kazimierza Badeniego na przełomie XIX i XX w., przez geniusza matematyki Stefan Banacha, malarza Artura Grottgera, aktora Stefana Jaracza, pisarza Jana Parandowskiego, pianistę Artura Rubinsteina, po bohaterów słynnej radiowej „Lwowskie fali” – Tońcia i Szczepcia. Lwów był i przecież pozostanie niezwykłym miejscem rozkwitu polskiej kultury oraz nauki. Nic też tego nie zmieni, choć już nie jest polski, lecz ukraiński.
Nie musimy się historii bać. W zamienionym w 1962 r. w Ivano-Frankiwsk Stanisławowie otwarto właśnie elegancką restaurację Starij Stanisławiw. Z olbrzymim polskim napisem „Stanisławów zaprasza”, z polskim orłem przy wejściu i herbem założycieli miasta, Rewerów Potockich. I też tu sporo miejscowej młodzieży przychodzi. Ale to nie kryjówka, w której chowa się widma przeszłości.”
Ale chyba dobrze, że poza knajpami
Upowskimi(?) dzieją się też takie rzeczy, jak Olszański w “Polityce” opisuje, zacytuje fragment tekstu zalinkowanego, bo warto chyba:
“Tuż bok Kryjivki, przy Rynku nr 17, a więc w reprezentacyjnym miejscu Lwowa, znajdują się siedziby Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, społeczności czeskiej Beseda oraz Deutsche Heim. Nad bramą wiszą flagi polska, czeska i niemiecka, ale tylko nasze towarzystwo dysponuje dużym oknem wystawowym z barwami narodowymi oraz mnogością dyplomów i pucharów za wszechstronną współpracę na wielu polach – od kultury do sportu – z miejscowymi władzami. Warto również przywołać napisaną przez ukraińskiego pisarza Jurija Wynnyczuka i przetłumaczoną ostatnio na język polski (wydawnictwo Rea) pasjonującą monografię „Knajpy Lwowa”, liczącą 500 stron, ze starą mapą miasta i mnóstwem oryginalnych przedwojennych pocztówek. Ożywają na kartach tej księgi wszystkie słynne lwowskie cukiernie i restauracje od Mamy Teliczkowej i Ziemiańskiej poczynając, a na hotelu Georgea kończąc.
Jest coś niezwykłego w tym, że ukraiński pisarz lata pracy poświęcił odtworzeniu dziejów galicyjsko-polskich knajp, z mnóstwem anegdot i dokładnym wykazem, kto w nich bywał. Od profesora prawa i premiera rządu austriackiego Kazimierza Badeniego na przełomie XIX i XX w., przez geniusza matematyki Stefan Banacha, malarza Artura Grottgera, aktora Stefana Jaracza, pisarza Jana Parandowskiego, pianistę Artura Rubinsteina, po bohaterów słynnej radiowej „Lwowskie fali” – Tońcia i Szczepcia. Lwów był i przecież pozostanie niezwykłym miejscem rozkwitu polskiej kultury oraz nauki. Nic też tego nie zmieni, choć już nie jest polski, lecz ukraiński.
Nie musimy się historii bać. W zamienionym w 1962 r. w Ivano-Frankiwsk Stanisławowie otwarto właśnie elegancką restaurację Starij Stanisławiw. Z olbrzymim polskim napisem „Stanisławów zaprasza”, z polskim orłem przy wejściu i herbem założycieli miasta, Rewerów Potockich. I też tu sporo miejscowej młodzieży przychodzi. Ale to nie kryjówka, w której chowa się widma przeszłości.”
grzes (gość) -- 18.08.2009 - 20:45