właśnie zauważyłem Twój koment na który nie odpowiedziałem wczoraj. Padnięty byłem, sorki.
Nie do końca zrobiłem błąd w krzaku, napisałem tak, bo nie chciałem by ktoś życzliwy przyczepił się, że znowu coś insynuuję. Jak to mam w zwyczaju, zresztą:).
Tym razem Panu Telemachowi, powiązania z szemranym geszeftem.
Chodziło mi o wyraźne zaakcentowanie kultowości (tfu!) miejsca. W sensie długości i szerokości geograficznej i jego tradycji literackiej.
Co nie znaczy, że błędu się ustrzegłem.:).
Zresztą niepotrzebnie się obawiałem, ci najżyczliwsi i tak nie bardzo kumają w cziom deła:).
Jeśli zaś chodzi o argument z wód; to jest on bardziej popierający moją tezę niż jej przeciwny.
Tak się składa, że moje niebywałe skłonności do udziału w zdarzeniach kończących się dla normalnych ludzi pogrzebem, dla mnie kończą się sanatorium. Temat więc nie jest mi obcy.
Moja blogerska kariera właśnie w takim miejscu się zaczęła.
Gdy nie pociągała mnie zbytnio pani Iwonka z Radomska, ani wesoła kompania z flaszeczką (a nawet dwiema}, ani nawet turniej warcabowy, to przed zejściem z nudów ratował mnie mój zgrabny laptopik i sieć bezprzewodowa…
Merlocie,
właśnie zauważyłem Twój koment na który nie odpowiedziałem wczoraj. Padnięty byłem, sorki.
Nie do końca zrobiłem błąd w krzaku, napisałem tak, bo nie chciałem by ktoś życzliwy przyczepił się, że znowu coś insynuuję. Jak to mam w zwyczaju, zresztą:).
Tym razem Panu Telemachowi, powiązania z szemranym geszeftem.
Chodziło mi o wyraźne zaakcentowanie kultowości (tfu!) miejsca. W sensie długości i szerokości geograficznej i jego tradycji literackiej.
Co nie znaczy, że błędu się ustrzegłem.:).
Zresztą niepotrzebnie się obawiałem, ci najżyczliwsi i tak nie bardzo kumają w cziom deła:).
Jeśli zaś chodzi o argument z wód; to jest on bardziej popierający moją tezę niż jej przeciwny.
Tak się składa, że moje niebywałe skłonności do udziału w zdarzeniach kończących się dla normalnych ludzi pogrzebem, dla mnie kończą się sanatorium. Temat więc nie jest mi obcy.
Moja blogerska kariera właśnie w takim miejscu się zaczęła.
Gdy nie pociągała mnie zbytnio pani Iwonka z Radomska, ani wesoła kompania z flaszeczką (a nawet dwiema}, ani nawet turniej warcabowy, to przed zejściem z nudów ratował mnie mój zgrabny laptopik i sieć bezprzewodowa…
Pozdrawiam
yassa (gość) -- 16.05.2009 - 14:39