zwariowanych momentach.
Maj, matura z polskiego, budzę sie około 6 rano, bo stwierdzam, że nic nie umiem i w ogóle, szybkie jakieś śniadanko itd, zaczynam się uczyć, znaczy przeglądam motywy z polskiego.
Około 8 totalny stres, panika plus ból głowy, a tu niedługo trza wychodzić.
Ale jakimś cudem się udało wyluzować i poszedłem.
Na maturze z polskiego zaś byłem tak spokojny i wyluzowany jakbym wypracowanko w domu pisał.
Ot, tak, od niechcenia se pisałem.
Nie było rewelacyjne, ale na 5 wystarczyło:)
Oczywiście żadnych ściąg ni nic podobnego.
Za to na wspomnianym niemieckim, gdzie szedłem na pewniaka, złapałem totalnego stresa i zawaliłem kika rzeczy, ale też się udało na to pińć zdać:)
P.S. A oblewanie po maturze fajna rzecz, siedzenie do 2 w knajpach, eh, piękne to było.
I ten klimat w sumie taki niby wesoły acz schyłkowy.
No fajna rzecz.
A i nie wiem, czy wiesz, ale panika czasem nadchodzi w totalnie
zwariowanych momentach.
Maj, matura z polskiego, budzę sie około 6 rano, bo stwierdzam, że nic nie umiem i w ogóle, szybkie jakieś śniadanko itd, zaczynam się uczyć, znaczy przeglądam motywy z polskiego.
Około 8 totalny stres, panika plus ból głowy, a tu niedługo trza wychodzić.
Ale jakimś cudem się udało wyluzować i poszedłem.
Na maturze z polskiego zaś byłem tak spokojny i wyluzowany jakbym wypracowanko w domu pisał.
Ot, tak, od niechcenia se pisałem.
Nie było rewelacyjne, ale na 5 wystarczyło:)
Oczywiście żadnych ściąg ni nic podobnego.
Za to na wspomnianym niemieckim, gdzie szedłem na pewniaka, złapałem totalnego stresa i zawaliłem kika rzeczy, ale też się udało na to pińć zdać:)
P.S. A oblewanie po maturze fajna rzecz, siedzenie do 2 w knajpach, eh, piękne to było.
grześ -- 13.04.2009 - 19:30I ten klimat w sumie taki niby wesoły acz schyłkowy.
No fajna rzecz.