Odysie,

Odysie,

to je pikne. Jak ja lubię, kiedy ludzie się swą erudycją dzielą w taki sposób :)

A robiąc na chwilę dygresję komercyjną, te tam tynki udaly mi się w tym roku nadzwyczajnie i bez żadnych kolacji przy świecach, tylko normalnie, w ciągu dnia wystawny obiad rodzinny, dosyć pururu, lącznie z tym, że moje posagowe sztućce na stól wyjechaly i czyścilam je pracowicie jakąś pastą, wieczorem w pracy byl recital udany nadzwyczajnie, a potem imprezka z winem i jakimś stosem cukierków, co by bylo slodko tudzież kiczowato. :P

Docent – oh yeah. 17 marca to jest dzień, na który zawsze czekam. A latem mieszkalam w Skerries, gdzie ten caly Patryk na wyspę zlądowal i źli pogańscy Irlandczycy zjedli jego kozę...


(...)ynki By: odys (6 komentarzy) 14 luty, 2009 - 22:38