każde miasto ma swój koloryt lokalny, choć jedno mniej, a drugie więcej. Do krakowskiego kolorytu należą kwiaciarki na rynku sprzedające od niepamiętnych czasów przez cały rok kwiaty pod Adasiem.
Nie są to żadne przekupki czy wręcz “baby”, ale kwiaciarki, albo lepiej – kwieciarki. I należą do krakowskiej elity handlowej, znanej z niekonwencjonalnych form negocjacji. I zgodnie ze zeznaniami Leszka Mazana i Mieczysława Czumy można niekiedy usłyszeć dialog taki:
“Pani Marcinowa, pani nie jesteś godna mnie w dupę pocałować! – Co, ja nie jestem godna? Ja nie jestem godna! Jeszcze zobaczymy, czy nie jestem godna!”
Dla złagodzenia nastroju, Drogie Panie Pino i Gretchen:
każde miasto ma swój koloryt lokalny, choć jedno mniej, a drugie więcej. Do krakowskiego kolorytu należą kwiaciarki na rynku sprzedające od niepamiętnych czasów przez cały rok kwiaty pod Adasiem.
Nie są to żadne przekupki czy wręcz “baby”, ale kwiaciarki, albo lepiej – kwieciarki. I należą do krakowskiej elity handlowej, znanej z niekonwencjonalnych form negocjacji. I zgodnie ze zeznaniami Leszka Mazana i Mieczysława Czumy można niekiedy usłyszeć dialog taki:
“Pani Marcinowa, pani nie jesteś godna mnie w dupę pocałować! – Co, ja nie jestem godna? Ja nie jestem godna! Jeszcze zobaczymy, czy nie jestem godna!”
Pozdrawiam Panie serdecznie
Lorenzo -- 15.12.2008 - 16:36