Powiem szczerze, zawsze uważałem część egzaminów “ze sluchu” za dość głupawą. Szczególnie w przypadku angielskiego, który przez swój “łaciński” character ma tyle odmian i brzmień, że “zrozumienie” go zawsze będzie obwarowane z jednej strony praktyką, a z drugiej znajomością realiów w których prowadzimy rozmowę (polecam rozmowę po angielsku z Chińczykiem albo Hindusem, pełen odlot kiedy my używamy naszych kalek składniowych, a oni swoich).
Jak rozumiem nie jest możliwe (ze względu na trudną mierzalność) testowanie umiejętności rozumienia mowy w postaci rozmowy z egzaminatorem na zadany temat?
...
Klasyczne.
Powiem szczerze, zawsze uważałem część egzaminów “ze sluchu” za dość głupawą. Szczególnie w przypadku angielskiego, który przez swój “łaciński” character ma tyle odmian i brzmień, że “zrozumienie” go zawsze będzie obwarowane z jednej strony praktyką, a z drugiej znajomością realiów w których prowadzimy rozmowę (polecam rozmowę po angielsku z Chińczykiem albo Hindusem, pełen odlot kiedy my używamy naszych kalek składniowych, a oni swoich).
Jak rozumiem nie jest możliwe (ze względu na trudną mierzalność) testowanie umiejętności rozumienia mowy w postaci rozmowy z egzaminatorem na zadany temat?
Barbapapa -- 15.10.2008 - 13:44