Naturalną rzeczą jest ułatwiać sobie życie. Dlaczego jest społeczne przyzwolenie do ściągania. Bo system edukacyjny jest tak skonstruowany, że uczniowi pakuje sie do głowy masę zbytecznego śmiecia gdy wiedzy użytkowej jest niewielki procent. Niestety te śmieci tez trzeba zaliczyć, zdać. Elementem obrony jest oszustwo. Ciężko jest się kopać z koniem, więc może by tak spróbować go obejść. Ja taką postawę rozumiem.
Już dzisiaj rodzice podpowiadają dzieciom, że ucz się przedmiotów maturalnych, a resztę byle na trójkę. i schodzi to niżej, bo coraz powszechniej także w gimnazjum spotykam się z takimi radami.
Jednocześnie podzielam zdanie, że żałosne są te występy uhahanych idiotów, którzy radosnie przyznają się do swej ignorancji, że on z matematyki był noga. Jednak może nie byłoby takich opowieści gdyby nauka matematyki kończyła się na pewnym etapie albo była inaczej nauczana. Ja byłem na mat-fizie. Zrezygnowałem, bo matematyczka podawała wzór i 20 zadań do wykonania. Zero wyjaśnienia. Pierwszą klasę dało się przeskoczyć, ale im dalej w las to… na korepetycje nie było mnie stać. Z matematyki zostałem nogą, ale wcale mi z tym nie do smiechu. Jednak to co mi zostało w głowie po podstawówce bardzo się przydało w dalszym życiu. Sporo wykorzystałem na studiach historycznych.
użyteczność
Naturalną rzeczą jest ułatwiać sobie życie. Dlaczego jest społeczne przyzwolenie do ściągania. Bo system edukacyjny jest tak skonstruowany, że uczniowi pakuje sie do głowy masę zbytecznego śmiecia gdy wiedzy użytkowej jest niewielki procent. Niestety te śmieci tez trzeba zaliczyć, zdać. Elementem obrony jest oszustwo. Ciężko jest się kopać z koniem, więc może by tak spróbować go obejść. Ja taką postawę rozumiem.
Już dzisiaj rodzice podpowiadają dzieciom, że ucz się przedmiotów maturalnych, a resztę byle na trójkę. i schodzi to niżej, bo coraz powszechniej także w gimnazjum spotykam się z takimi radami.
Jednocześnie podzielam zdanie, że żałosne są te występy uhahanych idiotów, którzy radosnie przyznają się do swej ignorancji, że on z matematyki był noga. Jednak może nie byłoby takich opowieści gdyby nauka matematyki kończyła się na pewnym etapie albo była inaczej nauczana. Ja byłem na mat-fizie. Zrezygnowałem, bo matematyczka podawała wzór i 20 zadań do wykonania. Zero wyjaśnienia. Pierwszą klasę dało się przeskoczyć, ale im dalej w las to… na korepetycje nie było mnie stać. Z matematyki zostałem nogą, ale wcale mi z tym nie do smiechu. Jednak to co mi zostało w głowie po podstawówce bardzo się przydało w dalszym życiu. Sporo wykorzystałem na studiach historycznych.
sajonara -- 15.10.2008 - 08:50