może być taka diabelska analogia, jak w przygodzie, która przeżył pewien mój przyjaciel-muzyk. Oto po wzięciu wypłaty udał się był w kierunku domu (co uprzednio solennie obiecał małżonce).
Omijał wszystkie knajpy, przechodząc na drugą stronę ulicy. Ale jednej – tej co się mieściła na parterze domu sąsiedniego – nie mógł ominąć.
Jak się tlumaczył później (za dni dwa), starał się jak mógł i opierał, ale ten drań-kelner włączył akurat wentylator. I go wessało.
Bo to, Panie Sergiuszu,
może być taka diabelska analogia, jak w przygodzie, która przeżył pewien mój przyjaciel-muzyk. Oto po wzięciu wypłaty udał się był w kierunku domu (co uprzednio solennie obiecał małżonce).
Omijał wszystkie knajpy, przechodząc na drugą stronę ulicy. Ale jednej – tej co się mieściła na parterze domu sąsiedniego – nie mógł ominąć.
Jak się tlumaczył później (za dni dwa), starał się jak mógł i opierał, ale ten drań-kelner włączył akurat wentylator. I go wessało.
Miłego, ciepłego popołudnia życzę.
Lorenzo -- 16.09.2008 - 15:42