co do danych osobowych, to ma Pani szanowna świętą rację. Tylko, że ja, jako rzymski katolik, w bałwany nie wierzę, lista lokatorów mi nie przeszkadzała, mam filtr antyspamowy i znajomego w stosownym urzędzie. Innymi słowy jak mi przeszkadza, to się umiem wypisać. A jak dzwonią, to ćwiczę asertywność z dobrymi rezultatami.
Ta paranoja z danymi osobowymi to mnie nieco bawi. Znam to z bliska, choć nie osobiście i powiem, że tak durnych w swym rygoryzmie przepisów nie ma nigdzie.
Ale jak komuś zależy na prywatności, to OK. Niech do puszczy wyjedzie i w ziemiance mieszka. A rentę (bo w takich stanach renta się należy, prawda?) na konto mamusi niech mu przelewają.
Co do gubienia, to polecam moją kartę kinową. Do niej smycz jest dodana. Można sobie zawiesić. Poza tym ja piszę o moich przeżyciach, a ja nie mam torebki, więc się nie potrafię utożsamić z kobiecym oglądem świata. Nawet kiedyś próbowałem, ale nie umiem chodzić na obcasach i rajstopy mnie swędziały, więc zaniechałem po 15 sekundach. Ale rozumiem, ze to może być kłopot.
Proszę jednak pamiętać, że to co pisałem, w znacznej mierze odnosi się także do systemów lojalnościowych wirtualnych, do których karta nie jest potrzebna tylko login i hasło.
Oszuści? A pewnie, że tak. Widziałą Pani darmowe drugie śniadanie? Ja tylko piszę o tym, co robi, żeby mnie mniej oszukiwano. Nic więcej.
A na przecenach się znam mało. To znaczy nie unikam, ale i nie szukam. Czasem jacyś ludzie płacą za mój telefon, czasem ja zapłacę za czyjąś przecenioną sukienkę, kupując sobie koszulinę. Ekosystem.
Wzbudziła Pani we mnie piękne wspomnienie, jak to kiedyś, bardzo dawno temu w mieście Amsterdamie, na Kalverstraacie, niedaleko historycznego muzeum, kupiłem sobie jeansy dobrej bardzo firmy, które swoją karierę zaczęły na poziomie 300 guldenów, a ja je kupiłem za 20. Pani może nie pamiętać, bo Pani dzieckiem wtedy była (jeśli w ogóle), ale silnie znaczny byłem wtedy, bo to mało kto wtenczas w żółtych jeansach po szarym mieście chodził. To moja ulubiona przecena była, bo to jedyny czas w moim życiu kiedy się kobiety za mną oglądały. A mnie było obojętne, z jakiego powodu to robią.
Pani Gretchen,
co do danych osobowych, to ma Pani szanowna świętą rację. Tylko, że ja, jako rzymski katolik, w bałwany nie wierzę, lista lokatorów mi nie przeszkadzała, mam filtr antyspamowy i znajomego w stosownym urzędzie. Innymi słowy jak mi przeszkadza, to się umiem wypisać. A jak dzwonią, to ćwiczę asertywność z dobrymi rezultatami.
Ta paranoja z danymi osobowymi to mnie nieco bawi. Znam to z bliska, choć nie osobiście i powiem, że tak durnych w swym rygoryzmie przepisów nie ma nigdzie.
Ale jak komuś zależy na prywatności, to OK. Niech do puszczy wyjedzie i w ziemiance mieszka. A rentę (bo w takich stanach renta się należy, prawda?) na konto mamusi niech mu przelewają.
Co do gubienia, to polecam moją kartę kinową. Do niej smycz jest dodana. Można sobie zawiesić. Poza tym ja piszę o moich przeżyciach, a ja nie mam torebki, więc się nie potrafię utożsamić z kobiecym oglądem świata. Nawet kiedyś próbowałem, ale nie umiem chodzić na obcasach i rajstopy mnie swędziały, więc zaniechałem po 15 sekundach. Ale rozumiem, ze to może być kłopot.
Proszę jednak pamiętać, że to co pisałem, w znacznej mierze odnosi się także do systemów lojalnościowych wirtualnych, do których karta nie jest potrzebna tylko login i hasło.
Oszuści? A pewnie, że tak. Widziałą Pani darmowe drugie śniadanie? Ja tylko piszę o tym, co robi, żeby mnie mniej oszukiwano. Nic więcej.
A na przecenach się znam mało. To znaczy nie unikam, ale i nie szukam. Czasem jacyś ludzie płacą za mój telefon, czasem ja zapłacę za czyjąś przecenioną sukienkę, kupując sobie koszulinę. Ekosystem.
Wzbudziła Pani we mnie piękne wspomnienie, jak to kiedyś, bardzo dawno temu w mieście Amsterdamie, na Kalverstraacie, niedaleko historycznego muzeum, kupiłem sobie jeansy dobrej bardzo firmy, które swoją karierę zaczęły na poziomie 300 guldenów, a ja je kupiłem za 20. Pani może nie pamiętać, bo Pani dzieckiem wtedy była (jeśli w ogóle), ale silnie znaczny byłem wtedy, bo to mało kto wtenczas w żółtych jeansach po szarym mieście chodził. To moja ulubiona przecena była, bo to jedyny czas w moim życiu kiedy się kobiety za mną oglądały. A mnie było obojętne, z jakiego powodu to robią.
Fajna przecena to była…
Pozdrawiam
niejaki N -- 03.09.2008 - 20:45