Jest sobie taki kraj, nazywa się Kenia. I tam sobie żyje naród wojowników. I oni się kształcą tak jak byś chciał – na wojowników. Rzucają sobie włuczniami, polują na lwy, łażą sobie w tych swoich kolorowych szatkach, kupują sobie żony i podskakują w rytualnych tańcach, żeby dowieść swojej sprawności. Nikogo i niczego się nie boją.
W Kenii równolegle jest też świat na modłę przerażonych europejczyków. Koncerny, fabryki, plantacje. Wiesz ile z nich jest w posiadaniu owych dumnych wojowników?
Na ulicach Nairobi można spotkać w dzień tłumy przerażonych emo. Chodzą w garniakach, robią pieniądze, kształcą swoje dzieci. Żaden z nich nie nosi przy sobie kałacha ani maczety. I odnoszę wrażenie, że jakoś wcale tego nie żałują.
Zetorze
Jest sobie taki kraj, nazywa się Kenia. I tam sobie żyje naród wojowników. I oni się kształcą tak jak byś chciał – na wojowników. Rzucają sobie włuczniami, polują na lwy, łażą sobie w tych swoich kolorowych szatkach, kupują sobie żony i podskakują w rytualnych tańcach, żeby dowieść swojej sprawności. Nikogo i niczego się nie boją.
W Kenii równolegle jest też świat na modłę przerażonych europejczyków. Koncerny, fabryki, plantacje. Wiesz ile z nich jest w posiadaniu owych dumnych wojowników?
Na ulicach Nairobi można spotkać w dzień tłumy przerażonych emo. Chodzą w garniakach, robią pieniądze, kształcą swoje dzieci. Żaden z nich nie nosi przy sobie kałacha ani maczety. I odnoszę wrażenie, że jakoś wcale tego nie żałują.
A dumnie masajowie żebrzą o kasę od turystów.
eumenes -- 02.02.2008 - 22:21