Antony po raz drugi

W swojej sobotniej notce pt.: Moje muzyczne smaczki – Antony and the Johnsons chciałam się podzielić muzyką, którą lubię i akurat padło na Antony and the Johnsons, bo ostatnio mi tak w duszy gra. Też wspomniałam go w tekście pt.: Choinka, tym bardziej pomyślałam, że może zainteresować. No ale nie było komentarzy, więc postanowiłam tekst usunąć, bo po co ma wisieć? Aż tu nagle Grześ mi wyjeżdża, że jak to, a potem i Igła, żeby oddać tekst (w którym nota bene tekstu było mało). Merlot napsioczył, ale nie wiążąco, zatem piszę, że głos Antoniego niezmiennie mnie zachwyca niezwykłą barwą, a sam Antony smutkiem, jaki potrafi z siebie wydobyć

Ale smutek smutkiem. Pozostawiam szanownym tekstowiczom do kontemplacji.

Jeszcze nie dobranoc :)

P.S. Też można w kontekście gender studies pokontemplować. Do tego polecam utwór: For Today I am a Boy.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No teraz przeczytać zdązyłem i właśnie słucham,

smętne, na razie zastanawiam czy mi się podoba czy nie, ale muszę posłuchać więcej by to stwierdzić niż 1.41:)

A tak apropos wycinania/usuwania tekstów, to nie polecam, na TXT jest tak dziwnie, że czasem tekst nie skomentowany skomentuje czy odkryje ktoś przypadkiem po kilku tygodniach czy miesiącach od napisania, nawet czasem tak dyskusje odżywają, choć wydawać by się mogło, że tekst nikogo nie zainteresował.

Specjalistą od odgrzebywania staroci jest Max:)

pzdr


Grzesiu,

dobrze wiedzieć, zatem postaram się nie zniechęcać :)

Załączony jutjub nie jest najwyższej jakości, ale zależało mi akurat na tym kawałku. Fakt, że pan jest dosyć specyficzny i nie każdemu się spodoba. Jeśli ci za smutne, to jeszcze jest taki projekt, w którym Antony brał udział, o nazwie Hercules and Love Affair, ale to jest disco :)

Pozdrawiam zza korporacyjnego biurka,


E tam dla wielbiciele

Dead Can Dance nic nie jest za smutne:)

pzdr


@grześ

No to jest jakiś argument z tym DCD – choć dla mnie najtwardszy dół to jest “Closer” Joy Division, a zwłaszcza finał czyli “Decades”.


Rzeczywiście,

i Dead Can Dance i Joy Division wpisuje się w deprechę, do listy dodam Portishead.


grzesiu

na marginesie, znalazłem Twój stary tekst dawno już temu, i nawet

skomentowałem jako jedyny i nic, normalnie jakby był niewidzialny, ciekawym czy

znajdziesz:))

prezes,traktor,redaktor


Anu,

nie wycinaj, nawet edytowania za bardzo nie polecam…

pozdrawiam jednorodnie


O Joy Division,

to też moje klimaty, pierwszy raz dawno temu gdzieś w Trójce usłyszałem, a póxniej była po 19 audycja Połowka Perfekcyjnej Płyty i tam dużo ich muzyki też było.

A widziałaś “Control”?Jak nie to polecam, a i mój tekst polecam:)

http://tekstowisko.com/tecumseh/54358.html


Ja

widziałam Control, dobry. Ale fanką JD zagorzałą nie jestem. A Twój tekst wcale nie jest grafomański, za to szczery i nieredagowany pod czytelnika :)

Grzesiu, a w ogóle to wysłałam ci wczoraj maila przez txt ale jakieś dziwne rzeczy się działy i nie wiem, czy dotarł. Dotarł?

Pozdrawiam porannie,


Nic nie dotarło,

przynajmniej ja nie widzę.

Ale zawsze można spróbować jeszczo raz.
Może będzie łatwiej bezpośrednio na gregorGR [at] interia [dot] pl , bo widać rzez pośredników to jakoś gorzej idzie;)


re: Antony po raz drugi

okejos. dzięki za info :)


Subskrybuj zawartość