Mała i wielka polityka

Po ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich nie milknie dyskusja nad każdym krokiem nowego rządu. Jest to na ogół mniej lub bardziej uzasadniona krytyka wszelkich jego pomysłów i działań. Można by być zadowolonym z nieustającej debaty nad rozwiązywaniem kluczowych spraw dla państwa i narodu. Wszak każdemu rządowi trzeba patrzeć na ręce, a szczególnie temu, który ma pełnię władzy, bo wśród ludzi nie ma ideałów i to niezależnie od koloru ugrupowania politycznego. Krytyka obejmuje też międzynarodową aktywność naszych rządowych polityków. Dotyczy ona szczególnie stosunków europejskich, zaangażowania wojskowego w Iraku, a także wzajemnych relacji z sąsiadami ze wschodu i z zachodu. Tym żyją wszystkie główne media krajowe, o tym dyskutują ludzie w tramwaju, na ulicy, w biurze i na bazarze.

Wielka polityka
Wciąga ona wszystkich niezależnie od ich kompetencji, stanowiska, wykształcenia, doświadczenia i praktyki. Ta powszechność dyskusji politycznej jest odbiciem nadciągającego i od dawna zapowiadanego przez zwycięzców przełomu politycznego, na którym jak zwykle jedni stracą, drudzy wygrają. Zdecydowana większość dyskutantów ustawia się jednak w pozycji kibica, który na wielką politykę patrzy jak na mecz piłki nożnej. Zwykle cieszy się kiedy „jego” drużyna wygrywa i strzela przeciwnikom bramki. Poza satysfakcją z dokonanego wyboru drużyny, której kibicuje, na ogół nic z tego nie ma. Wie, że żadna wielka polityka nie załatwi mu lepszej pracy, awansu i mieszkania, o co wszystko musi sam się postarać, bez względu na wszystkie deklaracje polityków.

Światowy ewenement i pragmatyzm polityczny
Polska pod względem powszechnego charakteru prowadzonych dyskusji politycznych jest chyba światowym ewenementem. Kiedy spotykam Niemca, Hiszpana, czy Anglika i Francuza, a nawet Amerykanina, to wszyscy oni twierdzą, że rząd wie co robi i żaden z nich nie podnosi publicznie zarzutów przeciwko własnym przedstawicielom władzy. Kiedy się ich pyta, jakie jest ich zdanie na dany temat, to na ogół uchylają się oni od wyrażenia jasnej odpowiedzi. Od tego są partie polityczne, wielkonakładowa prasa reprezentująca politykę i gospodarkę, oni to czytają, zastanawiają się, ale własne zdanie bardzo szanują i po prostu z byle kim się z nim nie dzielą. Przyciśnięci pytaniami do muru twierdzą na ogół, że polityka ich nie interesuje, oni się na tym nie znają i dlatego nie będą się w tych sprawach wypowiadać. Jest to wszystko odbiciem pewnego szacunku do polityki, jako do działalności bardzo poważnej, która odpowiada za ich przyszłość. Wychodzą oni z założenia, że nie przygotowana paplanina na tak ważne tematy może zaszkodzić interesom ich państwa, szczególnie w rozmowach z obcokrajowcami i ludźmi im nieznanymi. Są oni bardzo powściągliwi w wyrażaniu prostych opinii o swoim rządzie i to niezależnie od tego, na kogo głosowali w wyborach. Jeżeli ktoś koniecznie chce na te tematy dyskutować to odsyłają go do siedziby partii politycznej. Tam zaś zgłaszającego się dyskutanta od razu pytają kim on jest, jeżeli odpowiada, że nikim, to pokazują mu, gdzie są drzwi wyjściowe. Krótko mówiąc pragmatyzm polityczny, doprowadzony jest tam do pewnego poziomu perfekcji.

Mała polityka i szambo
Przeciętny obcokrajowiec, szczególnie ten z Zachodu, jak sam twierdzi niczym się nie interesuje. Od dawna wiadomo, że każdy z szanujących się tam obywateli należy do jakiejś korporacji zawodowej, biznesowej, towarzyskiej, charytatywnej, czy jeszcze innej lokalnej organizacji poza rządowej. To tam, w zamkniętym gronie bliskich i nawzajem kontrolujących się ludzi wypracowywane są zadnia tych organizacji i poszukiwani są polityczni partnerzy do ich realizacji. Pod tym względem stopień zrzeszenia i przynależności do nich jest pod każdym względem o wiele większy niż w Polsce. Zostawiając na boku doświadczenia naszych zachodnich sąsiadów, trzeba powiedzieć, że system ten jest u nas zaledwie w powijakach. Choć pod względem formalnym nie jest może, aż tak źle. W wielu miastach liczba stowarzyszeń i różnych fundacji sięga kilkuset, lecz tylko kilka procent z nich prowadzi aktywną działalność statutową. Reszta istnieje tylko dla ambicji ich szefów, prezesów, zarządów itp. honorów tak bliskich szlacheckiej tytułomanii, pełniąc rolę para partii politycznych. Proszę zwrócić uwagę, na powstające w czasie kampanii komitety wyborcze. Roi się tam od różnych tego typu organizacji, którym w zamian za formalne poparcie obiecano stosowne miejsca na listach wyborczych. Ten handel politycznym towarem, żeby nie powiedzieć „żywym towarem”, daje na ogół skutki fatalne. Prezesi i inni liderzy martwych organizacji ożywiają się tylko na czas wyborów, a ich organizacje wegetują od kampanii parlamentarnej do samorządowej, nic poza tym nie robiąc. Ci, którzy znajdują się dzięki wytrwałym zbiegom na tzw. miejscach mandatowych, później reprezentują nas w wielkiej polityce. Ludzie, którzy poza zabieganiem o układy znajomości i mafijne na ogół zależności, niczego innego nie potrafią dokonać, później kompromitują polską politykę zarówno na szczeblu wewnątrz krajowym, jak i jeszcze bardziej za granicą, czego ostatnio mieliśmy przykłady zachowania się jednego z europosłów w Brukseli. Stan ten wyraźnie widoczny jest też na szczeblu władz lokalnych, gdzie zachowanie elementarnych zasad uczciwości, poziomu wypowiedzi, czy też przyzwoitości budzi zrozumiałe zaniepokojenie wyrażające się częstą uwagą, że polityka to jedno wielkie szambo.

Odbudowa małej polityki
Istnieje zatem pilna potrzeba odbudowy prestiżu i statusu małej polityki lokalnej, gdyż z niej wywodzą się późniejsi liderzy na skalę ogólnopolską i międzynarodową, biorący udział w wielkiej polityce. Nie wystarczą tutaj najlepsze ordynacje wyborcze, bo nie o to tu chodzi. Istnieje potrzeba skreślania z ewidencji stowarzyszeń i wszystkich organizacji tego typu biorących udział w wyborach, które z natury rzeczy są mniej lub bardziej przedsięwzięciem politycznym polegającym na wyborczej walce o władzę. Członkowie stowarzyszeń, jako obywatele, oczywiście, że mogą, a nawet powinni kandydować, mając uznanie, poparcie i doświadczenie w swoich macierzystych organizacjach, ale organizacja, która z natury rzeczy ma być partnerem polityków, w sprawach statutowych tych organizacji, nie może jednocześnie być po obu stronach barykady społecznej i rządowej. Tego typu postępowanie nie ma miejsca w żadnym z demokratycznych państw Zachodu. Tam każda tego rodzaju organizacja owszem pertraktuje z politykami swoje dla nich poparcie, w zamian stawia warunki realizacji ich programu w jakieś części. Poparcie, to na ogół nie udział we władzy i z poparcia można się w każdej chwili wycofać, a władza obejmuje przynajmniej określoną kadencję. Politycy uważani za stronę sprawującą władzę, nie powinni jednocześnie reprezentować organizacji społecznych, które bardziej powołane są do kontrolowania tej władzy. Ta całkowita autonomia władzy jest w wielu krajach posunięta tak daleko, że wystarczy aby związkowiec, przedstawiciel organizacji, korporacji, czy innego stowarzyszenia znalazł się tylko na liście wyborczej jakiejś partii politycznej, a już skreślają go z listy członkowskiej. Uzasadnienie jest takie, że przeszedł do obozu przeciwników, którzy rządzą krajem i dlatego nie może należeć do tych, co mają ich kontrolować.

Zdrowa polityka
Dzieląc się tymi być może nudnymi rozważaniami na temat funkcjonowania demokracji, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że takich polityków jakich wychowamy sobie na szczeblu lokalnej małej polityki, takich samych mieć będziemy w polityce o znaczeniu znacznie większym. Zdrowe relacje pomiędzy poszczególnymi elementami życia społecznego, są również warunkiem zdrowej polityki na każdym jej szczeblu.

Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Jak zwykle u nas

Wiemy co.
Nie wiemy, jak?


Kto?

Nie wiemy też kto? Czy ten co najzręczniej obiecuje? Czy ten kto sie najlepiej prezentuje? Czy ten kto jest najlepszym mówcą? Czy ten kto jest doskonałym aktorem? Czy ten kto jest zawsze uśmiechnięty? Czy ten kto jest ponury? Czy ten co jest uczciwy, a nic nie umie, czy ten co może popełnia błedy ale za to wiele potrafi? Czy wykształcony? Czy analfabeta? Wszyscy szukają odpowiedzi, a każda, która znajdują okazuje się błędna. Może źle stawiane są pytania, może nie tych szukamy, którzy sa nam potrzebni…..


Panie Adamie!

Zapraszam do poczytania moich wypocin w salonie24 lub poczekania, aż znajdę sposób na upublicznienie tego na tekstowisku. Zawarłem w nich sporo sposobów jak polepszyć sytuację z reprezentacją polityczną obywateli.

Pozdrawiam


Oby ten tekst

dla kogoś okazał się inspirujący

pozdrawiam

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Jerzy

Znalazłem Pana notatki w salonie 24. Napiszę o nich innym razem.
Pozdrawiam


Inspiracja

Panie Prezesie! Po to piszę aby ktoś to łaskawie zechciał zauważyć. Za wezwanie do inspiracji tych, którzy za coś odpowiadają, serdecznie dziękuję.
Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość