Bródno III. Manipulacja

Tagi:

 

Trochę mi żal jednego nieopublikowanego cyklu. Dokładnie tak. Gdzieś w marcu wymyśliłem sobie, że zacznę pisać Słownik wyrazów nieobcych. W sumie powstały trzy teksty. Jeden nich został opublikowany w cyklu chciejstw. Dwa pozostałe nigdy nie zobaczyły światła dziennego. Do dziś.

Cykl miał rozpoczynać tekst o manipulacji. Jak skonstatowałem kilka dni temu, prawdopodobnie wynikało to z tego, że na TXT pojawiały się rozmaite uwagi pod moim adresem, które sugerowały, jakoby moja obecność tutaj wynikać miała ze skrytego zamiaru. W najlepszym razie – badawczego. W najgorszym – to sam już nie wiem. Było to irytujące.

Nie bardzo wiedziałem, co z tym zrobić i zacząłem pisać tekst o manipulacji. Tekstu nie skończyłem, a ściślej nie dopracowałem, bo najpierw zaangażowałem się w pewien spór, a potem wlazłem do beczki.

Oczywiście zastanawiałem się, czy tego tekstu nie wydobyć na światło dzienne. Przecież uporczywa pretensja do mnie, o to, że manipuluję jest jakby stałym motywem tych, którzy nie dają sobie rady z merytoryczną polemiką.

Ale jakoś nie było motywacji.

Ale zabawne jest to, że następny tekst, który trafił na Bródno prawie trzy miesiące później, był z tego samego cyklu.

Ale to już inna historia.

Słownik wyrazów nieobcych: manipulacja

Panu Y zarzucono manipulację. Ucieszył się. Zawsze się cieszy, jeśli coś mu zarzucą, czego nie rozumie. Oznacza to, ze rozwija mu się osobowość. Czy coś. Może osobliwość. Kto wie?

Nie mniej jednak, pohamowawszy radość, zapytał tego tam N, co to niby znaczy.

- Nic – odpowiedział N. Dopytany, zeznał jednak, że tego typu oskarżenie niewiele znaczy. Zazwyczaj tyle, że ktoś nie potrafi w żaden sposób inaczej usprawiedliwić swojego postępowania jak tym, że został do niego doprowadzony. Złym zamysłem, albo za pomocą spisku wszechświatowego.

- Dobra, ale co to jest manipulacja? zapytał go Pan Y, bo się rozciekawił.
- A cholera ją wie – usłyszał na to.

N usiadł sobie, otworzył puszkę odrdzewiacza (jest uzależniony od kwasu fosforowego) i zaczął coś mętnie tłumaczyć, że każda relacja międzyludzka taki ma między innymi skutek, że jeden na drugiego wpływa. To jest naturalne. Nie musi być uświadamiane. Po prostu, kiedy do siebie mówimy, to i słyszymy, co drugi mówi. Perfuma pachnie, a skarpetki śmierdzą. Odbieramy bodźce i oddajemy w zamian. Nie te same. W każdym razie – niekoniecznie.

Kawaler chce pannę do pościeli doprowadzić, to jej opowiada cuda mecyje. A ona reaguje jak umie. Albo jak nie umie. To nawet zabawniejsze jest.

A jak ona jego do ołtarza, to działa przeciwpołożnie. Normalne to jest, ale jak się ludzie wnerwią, to mówią, że ich zmanipulowano. To znaczy, ich zdaniem, że oni wcale tak by sami z siebie nie zrobili.

Jeśli to jest manipulacja, to wszystko jest manipulacją.

Inni znowu mówią, że manipulacja jest wtedy, jak ktoś świadomie chce wpłynąć na cudze zachowanie. Taki więcej, że on jest manipulant. Najbardziej podejrzany jest taki, co posiada tu pewną wiedzę, albo książkę przeczytał. O wpływie na innych, albo o handlu kosmetykami po domach.
Ale to nie jest manipulacja, zdaniem tego N, tylko socjotechnika. Mniej lub bardziej intelektualnie ogarnięta. Z jakiegoś powodu N uśmiechnął się do słowa socjotechnika.

- Mnie – mówił N – to manipulacją śmierdzi w dwóch razach. Pierwszy jest taki, że się drugiemu nie mówi, co się chce zrobić, jaki cel osiągnąć. Albo się jemu kłamie, mając co innego całkiem, a sprytnie ukrytego, na myśli.

Ale nawet tu pieniędzy za manipulację N, wedle tego, co mówił, by nie dał. Po pierwsze, może być tak, że dla cudzego dobra, choćby dla chorej osoby, kit się wciska, aby się leczeniu poddała. Na przykład. Jak to jest manipulacja, to N, wedle swojej opinii, jest Norweg. Albo Melanezyjczyk pacyficzny.

- A drugie jest takie, ze można sobie wyobrazić, że ktoś prawdę powie, aby adresata swojego działania osłabić. Aby się silny poczuł. I jego wtedy od zakrystii zajechać, aż się zdziwi.

-Więc co?

- Ano nic, Panie Y. Jakby mnie spytali, to bym powiedział, że manipulacja jest wtedy, gdy ktoś narusza normy etyczne i chce inną osobę, albo grono jakieś, do niekorzystnego rozporządzenia doprowadzić. Finansowego, cielesnego, mniejsza.

Ale tu jest trudność znowu, bo jak N zauważył, to zewnętrzny powinien oceniać arbiter. Dla jakiegoś dającego się podudowodnić obiektywizmu.

Więc może faktycznie jest tak, że manipulacja jest dopiero wtedy, kombinował N, wyraźnie popadając w psychologizm, kiedy ktoś się poczuje zmanipulowany. Trochę to subiektywne, ale nic na takich jak N nie poradzisz.

Wtedy tylko trzeba dodatkową gradację wprowadzić między zmanipulowanymi. Żeby głupków oddzielić

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ostatne zdanie mnie ustawiło

myśle że właściwie

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Panie Maxie,

zupełnie nie rozumiem, dlaczego ostatnie zdanie akurat na Pana tak wpłynęło.

Pozdrowienia


Panie Y

No a ja bym się zastanawiał nad tym przedostatnim stwierdzeniem Pana N. Bo fakt, że ktoś nie czuje sie zmanipulowany, nie oznacza dla mnie tego, że manipulacji nie było, tylko właśnie to, że ktoś zmanipulowany się nie poczuł. Z powodów ogólnie dwóch – albo się nie zorientował, albo się zorientował, ale manipulacją tego by nie nazwał.
Podobnie z kradzieżą – ktoś może się nie dowiedzieć, że go okradłem. Co nie oznacza, że kradzieży nie było.

Ale może to nie jest trafiona analogia…


Bo Panie Yayco

wydawało mi się że to za proste aby było prawdziwe, nawet tragicznie proste.

Tragicznie dlatego że najczęściej sobie człowiek nie zdaje sprawy że są tacy ludzie, znaczy głupi i przez omyłkę znaczeń każdemu daje prawo do pochylania się nad problemem poruszonym

no i pochylamy się

aż sami poczujemy że jesteśmy manipulowani przez głupców…

prezes,traktor,redaktor


Panie Griszqu,

to jest sieć.

I mając to na uwadze, proszę powiedzieć, co Pan wybiera. Czy woli Pan poczuć się zmanipulowanym, czy też nie.

A potem proszę sobie swoją odpowiedź rozważyć w odniesieniu do dwóch stanów faktycznych: że dobrze Pan oszacował rzeczywiste intencje drugiej strony, albo że, w związku z oczywiście niepełnymi danymi, się Pan pomylił.

Moim zdaniem w Sieci pewności nigdy mieć nie będziemy.

Pozdrowienia


Panie maxie,

to ja nie zrozumiałem Pana intencji.

Ale ma Pan rację oczywiście.

Ale tu jest znowu straszny wybór: albo będziemy gadać z każdym, narażając się na opisane przez Pana niebezpieczeństwo, albo będziemy sobie wybierać, narażając się na to, że przyjeliśmy złe kryteria, albo z innego powodu odrzuciliśmy sensownych rozmówców na rzecz głupków.

Mam przykre wrażenie, że ja zacząłem nadmiernie ograniczać i zabrnąłem w ślepy, choć towarzysko sympatyczny zaułek

Pozdrowienia


Wybór rzeczwywiście

ograniczony,

jednak lepiej coś wybrać bo miotanie się nie jest korzystne, męczy.

I znajdź tu człowieku złoty środek…

Tym bardziej że kryteria głupoty wcale nie są jednoznaczne dla wiekszości, tym bardziej jak schodzimy na politykę na przykład

prezes,traktor,redaktor


Ano, ano Panie Maxie,

ponadto zachodzi często słynny paradoks perspektywy. Ten o belce i źdźble. Czy to już głupota, czy dopiero chciejstwo?

Trudne to bywa.

Ale czasem, na szczęście jest łatwiej, bo dajemy osobnikowi podejrzanemu sznurek i patrzymy. Jak się obwiesi, to mamy jasność.

Pozdrowienia


Panie Y

Zgadzam się w pełni ze stwierdzeniem, ze w sieci (w sposób oczywisty) nie dysponujemy pełnymi danymi. Zaryzykowałbym twierdzenie, że nie dysponujemy nawet wystarczającymi danymi. Dlatego – mam wrażenie podobnie jak Pan – z pewną ostrożnością podchodze do tych, którzy zgłaszają “pewność”, choćby w temacie manipulacji.

Co do kwestii czucia się zmanipulowanym – mam wystarczająco pokory w sobie, by zdawać sobie sprawę z istanienia – także w sieci – ludzi mogących mną manipulować. W wyniku braku wiedzy, lenistwa, zapatrzenia w stereotypy, samoograniczania sie w dochodzeniu do różnorodnych źródeł czy też z uwagi na opisywane przez Pana niejednokrotnie “chciejstwo”, sam siebie pozycjonuję jako “materiał” do manipulacji. Fakt więc zaistnienia manipulacji (czy też jej możliwości) jest niejako sprowokowany przeze mnie samego. Nie można też zapomnieć o wskazywania manipulacji jako usprawiedliwienia (czy może – przykrycia) dla tych własnych zachowań, jakie wskazałem wyżej.

Mogę się przyznac, że wolę sam siebie przekonywać, że nie nie poddaję się manipulacjom – i bedzie to tak po prawdzie poprawianie sobie humoru jedynie. Podobnie przyznaję, że wygodne (dla przykrycia własnych błędów) jest zwalenie na innych, że oto mnie “zmanipulowali”. A że potem głupio trochę i ten w lustrze jakoś krzywo patrzy? hmmmm…

Wracam myślami do pokory Panie Y…


Panie Griszqu,

ja sporo wiem o socjotechnice. Znam też wiele przykładów manipulacji w sieci, które dotknęły ludzi którzy wiedzą na ten temat tak samo dużo, albo więcej.

Myślę, że i mnie się to parę razy zdarzyło.

W paru kwestiach podejrzewam, że tak się działo i dzieje. Ale nie przeszkadza mi to za bardzo.

Tak jak mój komputer ma firewalle (sprzętowy i programowy), tak ja mam awatary.

Trochę to pomaga, ale nie daje pewności. Nic nie daje.

Ten tekścik, tak jak go widzę dziś, miał być chyba o tym, że nawet jeżeli się czuję zmanipulowany, to wolę zrzucać odpowiedzialność na siebie, a nie na prawdziwych lub domniemanych manipulatorów.

To ode mnie zależy. A co najmniej powinno

Pozdrawiam


Panie Y

W Pana przypadku mam (i reszta też) przynajmniej do czynienia z ciagłym informowaniem: Pana Y nie ma. Pana N nie ma. To awatary!!!!
Dlatego dość zabawnie czyta mi się opowieści i skargi, jak to Y lub N manipuluje.

Trochę odmienna sytuacja dotyczy tych, którzy w sieci są (albo sprawiaja wrażenie, albo starają się sprawić wrażenie) realni (maksymalnie zgodni z rzeczywistym stukaczem w klawisze). Oczywiście kwestią indywidualną jest to, czy uzna się “realnego” za realnego rzeczywiście, czy też za kolejną internetową pozę. Jak to Pan zauważył – to jest sieć. Danych brak. Pozostaje kwestia zaufania, głupoty, naiwności czy czego tam jeszcze. I nie jest tak, że ja nie wierzę w to, że są w sieci ludzie “prawdziwi”. Tylko – podobnie myślę do Pana – jesli okaże się że jednak nie są, a ja mam rękę w nocniku, to mysle o tym, że ja ją tam wsadziłem, a nie że ktoś mi złosliwie podsunął nocnik.

Ale wracając do głównego tematu – zastanawiam się wciąż, czy warunek “poczucia się zmanipulowanym” jest warunkiem koniecznym do zaistnienia manipulacji… Ale to dość chaotyczne jest zastanawianie sie, więc nic mądrego ani zdatnego do dyskusji nie napiszę.

Pozdrawiam…


Panie Griszqu,

z tym psychologizmem, to taki żart. Powiedzmy, że akademicki trochę.

Oczywiście,że to nie jest kryterium decydujące. Tyle tylko, że obiektywnie trudno jest mierzyć manipulację.

Każde słowo, zdanie może co innego znaczyć dla mówiącego (piszącego), a co innego dla słuchającego (czytającego).

Dlatego ja mam wrażenie, że zarzut manipulacji jest mniej lub bardziej skrytym oświadczeniem, że nie ogarneliśmy czegoś intelektualnie. Że pomyliliśmy się.

Czy da się komuś przypisać przyczynowy początek takiego stanu rzeczy? Zapewne często tak. Choć nie zawsze.

Czy da się przypisać winę?

Już trudniej, bo tu zaczynamy wchodzić w sferę zamiaru, intencji i innych takich drobiazgów, które są trudne do dowiedzenia. Zwłaszcza w sieci.

Pozdrawiam

PS Proszę zauważyć, że poniekąd za Pana przyczyną, bardzo już zredukowałem swoją awatarowość. Poczułem się na tyle pewnie, że podtrzymuję ją skromniejszymi środkami.


Hm,

obrona przed manipulacją lub poczuciem bycia manipulowanym?

Dystans.
Do siebie, do innych, do tego, co piszemy, do tego, co czytamy, do tych z którymi rozmawiamy.
Dystans nie oznacza jednak braku zaangażowania, oznacza zaangażowanie zdrowe, że tak powiem.

Ja pewnie jestem naiwny, ale nie czułem się manipulowany w necie przez nikogo, zresztą w realu też się nie czuję.
Szczerze mówiąc pewnie więc łatwo mna manipulować ale i co z tego?
Nie obchodzi mnie to:)

A manipulacja jest przereklamowana.
Wprawdzie ja głoszę, że wszystko jest przereklamowane:), ale manipulacja szczególnie.

Idem niezmanipulowany czytać dalsze manipulatorskie teksty manipulantów manipulujących manipulowanymi.

Pozdrawiam.


Jak najchętniej

się z Panem, zgadzam, Panie Grzesiu: “manipulacja jest przereklamowana”. Jak słyszę larum o manipulacji, to się zawsze dlaczego podnoszący larum ma tak niskie mniemanie o sobie, sądząc, że tak łatwo nim kierować.

Z dystansem bywa trudniej, ale to już kwestia zaangażowania.

Pozdrawiam, manipulacyjnie manipulując


Subskrybuj zawartość