Pan Y zastanawia się nad sposobem zmiany Konstytucji

N ostatnio nie ma czasu na nic, zwłaszcza zaś na Internet i Pana Y. Pan Y się nudzi i przez to nudzenie słucha radia. W radiu Pan Y usłyszał wczoraj, że należy zmienić Konstytucję, bo się tak dalej nie da. Trochę się zainteresował i w efekcie zainteresowania spytał N o jego zdanie.

N nigdy tej ustawy zasadniczej nie lubił, a wieszanie na niej psów rozpoczął jeszcze przed jej uchwaleniem. Ma na to papiery. Gdy Pan Y zapytał go o zmianę Konstytucji, popatrzył na swój wirtualny wytwór jak na żabę i stwierdził, że to dobrze.

- Co: dobrze? Co: dobrze? – zdenerwował się Pan Y. Nieco znudzony N powoli i starannie wyjaśnił mu, że to dobrze, że dzisiaj już prawie wszyscy (poza tzw. lewicą, ale w kwestii tzw. lewicy N prezentuje postawę substancjalnie olewającą) uważają, że to jest kiepska konstytucja i należy ją zmienić. Ale nie zmienią.

Pan Y wykazał się naiwnością i zapytał, czemu nie zmienią, skoro uważają, że jest niedobra?

N zaczął coś mętnie i długo tłumaczyć, że tak naprawdę nie należy zmieniać konstytucji, tylko napisać nową. Adekwatną społecznie, spójną aksjologicznie i zwięzłą formalnie. Ogólnie i nienaukowo rzecz biorąc – przemyślaną. N nie dostrzegł, aby takie stanowisko przebiło się do polskich polityków.

Oni chcą zmieniać i poprawiać to, co jest. Prowizorka. Dykta w drzwiach zamiast szyby. Ale nawet tego nie zrobią, bo musieliby zaprzestać kłótni i sporów w kwestiach, które są albo oczywiste, albo kompletnie nieistotne. N szczęśliwie nie wyjaśnił, jakie to kwestie ma na myśli (Pan Y podejrzewa, że ogólnie ma za złe, że nigdy się nie dorobił stopnia oficerskiego i chciałby zostać powołanym na dwutygodniowy kurs, najchętniej w miejscowości o miłym klimacie). N nie widzi szansy, żeby dwie główne partie pogodziły się w czymkolwiek, a poza tym jest zajęty z powodu idzie klapać dziobem, więc może później. Zebrał papiery i poszedł. Na odchodnym bąknął, że zapyta znajomych prawników, więc jakby Pan Y ciągle pałał rządzą sanacji konstytucyjnej, to mogą o tym później porozmawiać.

Pan Y pozostawiony samemu sobie popadł w optymizm i zaczął knuć szczwany plan zmiany Konstytucji. Na lepszą.

Wieczorem, kiedy N wrócił, nosząc na twarzy wyraźne ślady tego, że trafił go szlag (co zazwyczaj ma miejsce, jak idzie do roboty na więcej niż godzinę), Pan Y prosił go usiąść i roztoczył wizję.

Zdaniem Pana Y, to trzeba zrobić tak, że Platforma ogłosi, że pragnie rządów prezydenckich (ustrojowo) i zgodzi się na przewodnią rolę Prezydenta w pracach nad zmianą Konstytucji.
Więcej nawet: pozwoli PiSowi na zmiany pro prezydenckie takie, jakie tamten sobie będzie chciał. A w tym czasie załatwi parę innych rzeczy (to znaczy znajdzie gości, którzy napiszą przyzwoitą Konstytucję) i jeśli będzie chciała (a zdaniem Pana Y – wcale nie musi) to opracuje alternatywny model, dajmy na to kanclerski. Na wszelki wypadek.

- I co? PiS niby, że to połknie? – dziwnie uśmiechał się N. – Pewnie, że połknie, – perorował, w ożywieniu, Pan Y – bo przecież nie przyzna, że zamierza przegrać wybory prezydenckie. Nie honor jemu by to było. Nie może też powiedzieć, że nie jest zorientowany. Ani za prezydenckim ustrojem, ani za kanclerskim. A jak już projekt będzie gotowy, to jak raz, kadencja prezydencka ku końcowi podbiegnie i zrobi się referendum razem z wyborami na prezydenta. I kto wygra, to będzie miał. Nową, Lepszą Konstytucję.

Pan Y bardzo z siebie był zadowolonym, widać było, że miał się za tego, który rozwiązał gordyjski węzeł ustrojowo-prawny.

N uśmiechał się nadal. Nawet jakby bardziej. Możliwe, że ten szlag już mu przeszedł troszeczkę.

-Panie Y – powiedział w końcu. – Dajmy na to.

- I co zresztą, wtedy, z tym? Przecież to nie chodzi, ani nawet, ani tylko, o ten tam prezydencki, czy kanclerski. O szczegóły chodzi i rozmaite instytucje. To nawet nie chodzi o to, że oni – znaczy Ci, co mieliby to pisać – nie wiedzą, co pisać. Oni wiedzą, tylko – cholera – każdy inaczej. Gorzej z tym, że ludzie, co niby pod tą pana Zasadniczą Ustawą żyć by mieli, to oni właśnie jeszcze bardziej nie wiedzą. Nie wiedzą co dobre, co skuteczne, co sprawdzone. Nie wiedzą, co by chcieli, bo ich nigdy nikt o to nie pytał i nikt im tego nijak nie wytłumaczył.
Popatrz sobie Pan, na to jego TXT. Ludzie tam umni i nieźle piszący. Rozmaitości poglądów i chcenie do wiedzy. A spierają się o niebylice.

- O co, że niby? – zapytał Pan Y.

- Niebylica. Coś, czego nie ma. Utopia. Raj. Utracony, albo, co najmniej, podatkowy. Homoseksualni filozofowie i prawicowy anarchizm. Lewicowa wolność i tęsknota za rozumem. Marzenia o ładzie moralnym i prawnym i żeby inflacji nie było, oraz kataru. Niebylica.

- To ja im będę zadawał pytania, -zaoferował się Pan Y – i oni będą o ustroju, a nie o tej tam niebylicy gadać. O jutrzejszym dniu, a nie o obrzynaniu kozikami…

- Może będą, może nie będą, zobaczymy, jakie Pan, Panie Y, im zagadki powymyślasz. Móże być, że oni wolą o niebylicy, bo o niebylicy łatwiej.

- Zresztą – kontynuował N – jest jeszcze jeden problem, który zdaje się umknął Pańskiej uwadze. Otóż moim zdaniem, PiS już nie chce ustroju kanclerskiego, a i prezydencki już go nie rajcuje. Oni chcą ustroju, w którym na czele państwa stoi…

- Wiem: gajowy – oklapł ździebko Pan Y, ale mimo wszystko zabrał się za pisanie pierwszego z pytań konstytucyjnych dla TXT.

Uparty jakiś.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

jestem za a nawet przeciw

ja bym (o ile można) poprosił o zmianę nazw na wałęsopodobny i fidelopodobny, u nas fidelo by pasował- tak sobie obmyśliłem tylko nie mam swojego A czy D do skonsultowania…
Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maxie,

na fidelopodobny, to my mamy za kiepski tytoń, oraz niedobór rumu.

O klimacie i mulatkach, przez grzeczność, nie wspomnę.

Ale jak rozumiem, uważa Pan, że nie ma o czym gadać, bo tak czy inaczej utrzyma się ustrój gównopodobny? Na dodatek, w przyjemnym odcieniu gaciowym?


Nie ma o czym?

jest jak najbardziej. ucierać idee w makutrze solidnym wałkiem.
przypominałem sobie że niektórzy są tak dumni z obecnego ustroju i kształtu tej ustawy że noszą za pazuchą i wymachują nią przy byle okazji. najczęściej dziennikarzom przed nosem (fe!)
Prezes , Traktor, Redaktor


Ale, jak Pan widzi

nie ma specjalnej gotowości, żeby -choćby tutaj, na TXT – porozmawiać o konkretach.


yayco

zaraz obudzi się Lorenzo,Igła się ocknie, wszak późnonocny to tekst- trzeba mu czasu a nie bieżącej nawalanki. Ciasto tez czasem lepiej jak postoi w lodówce niz na ciepło bywa pałaszowane- skutki róznorakie, z bólami wszelkiej maści włącznie, a tego Szanowny chcesz chyba uniknąć , wszak sprawa istotna.

pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor


Pański optymizm, Panie Maxie,

jest miły. Poczekamy. Ja pójdę trochę do pracy.

Głowa mnie może przestanie boleć. Jeszcze mi się weekend nie zaczął, a ja już go nie lubię...


Panie Yayco

Pan razem z tym drugim, N znaczy to widzę, ze stanowicie taką przebiegłą & chitrą parę polityczną, jak nie przymierzając przewodniczący JarKacz z posłanką Szypińską.
Igła


WSP Yayco, Igła

czyli max do godziny wracasz?
:)
o, Igła wstał...
czyli idzie ocieplenie
Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Igło

my jezdeśmy chitrzejsze, ale mniej robotne.


Panie Maxie,

no może nie aż tak, ale kiele drugiej powinienem być nazad.


Szanowny Panie Gospodarzu i Ty, Panie Maxie

Obudziłem się dzisiaj normalnie, to znaczy obudziły mnie zmasowanym atakiem: budzik, pies marki jamnik, poczucie obowiązku (skąd ono, do diaska, u mnie się wzięło?) i parę innych rzeczy, m. in. uzależnienie od kawy i nikotyny. Poczym nastąpił telefon od Wysoko Postawionego z uprzejmym pytaniem, czy nie obudził, czym doprowadził mnie do histerycznego śmiechu, jako że na spotkanie z nim musiałem przygotować sobie odpowiedzi na kilka pytań, na które w Polsce znają odpowiedź może ze 2-3 osoby, a i to częściowo.

Udałem się następnie do miejsca, w którym wypijam poranną herbatę oraz, gdzie stoi mój kolejny z komputerów (a więc jestem z tym miejscem związany niczym przyszły osesek z matką – pępowiną). Po godzinie udało mi sie po części sprecyzować czego nie wiem i udałem się na spotkanie z Wysoko Postawionym (co było o tyle przyjemne, że facet jest mądry, a nieprzyjemne, bo nie da się go zbyć byle czym).

Z Wysoko Postawionym udaliśmy się na spotkanie z innym Wysoko Postawionym i oczom mym ukazał się obraz. Nie będę się wyraźał, czego to był obraz, bo na usta cisną mi się wyrazy, a są one same nieparlamentarne.

Po powrocie z obu spotkań zasiadłem przed monitorem mego komputera (jednego z kilku) i przeczytałem I wpis Pana Yayco oraz pierwsze komentarze, w tym Pana Maxa, który wspominał coś o dojściu mym do przytomności. I zrobiło mi sie wesoło. Co prawda nie wiem dlaczego, ale czasami nachodzi mnie taka głupawka.

I w tym sensie pozdrawiam Panów serdecznie źycząc miłego oczekiwania na moje niewątpliwe komentarze. Pod warunkiem wszakźe, że będę wiedział, co z tym obrazem, co o nim wspominałem powyżej.


Lorenzo

Ty O Szanowny się “obudziłeś” a Igła miał się “ocknąć”, także dla porządku wspomnę:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Bardzo perfidne

Zmienimy razem konstytucję na prezydencką bo oba głęboko wierzymy, że będziemy w następnej kadencji prezydentami.

To głęboka wiara w to, że obaj gracze są siebie bezgranicznie pewni lub skłonni do ryzyka. Albo więc jeden się straszliwie myli albo drugi się na podwórku wychował. Albo jedno i drugie.

Dwa lata temu moje bliźniacze wnuki na złość babci powtarzały mój wierszyk: Chlusk, chlusk, chlusk, Wygra Tusk. We trójkę się pomyliliśmy wtedy. Czas aby na naszym stanęło.


Panie Stary

przyznam szczerze, że nie jestem wielkim fanem modelu prezydenckiego. Ale wolałbym spójną Konstytucję, opartą na tym modelu, niż takie nie wiadomo co, które mamy dzisiaj.

A z przyczyn, które Pan podkreślił, prezydencka będzie najłatwiejsza.


A ja

od początku jestem zwolennikiem ustroju prezydenckiego.
Przekonał mnie o tym taki dziwny facecik, kompletnie nie przystający do polskiej polityki – A.Hall.

Powiedział kilkanaście lat temu, zabrzmi to wrednie i obrazoburczo, społeczeństwo polskie, w jej obecnej fazie rozwoju, lepiej rozumie wybór pomiędzy ludźmi niż programami partyjnymi.
I jest, jak znalazł.
Tzw. demokracja wedle Geremka/Kwaśniewskiego jest tylko narzędziem prania mózgów nie bardzo orientującej się w zawiłościach polityki wyborcom.

I o to chodziło korowsko/sldowskiej kamaryli.
Pod płaszczykiem demokracji stosować miękki zamordyzm dla ubogich, mając za sobą wynajęte dziennikarskie pieski z TVP i GW.
Trywializuję?
Ale tylko trochę.

Igła


Panie Igło,

to ma sporo sensu.

Przecież i tu, i w wątku o prokuratorze, widać wyraźnie, że łatwiej nam wybierać między kandydatami na prezydentów, ministrami i w ogóle – mówić o ludziach z krwi i kości, a nie o rozwiązaniach na lata, dla różnych. Prezydentów i ministrów.

Dlatego ja, raczej admirując w prywatności model kanclerski, nie miałbym nic przeciwko spójnej konstytucji prezydenckiej, tym bardziej, że ludzie lubią wybory bezpośrednie, a tak konstytucja stworzyła wyjątkowo osobliwą figurę.

Mamy prezydenta wybieranego wyborach bezpośrednich, a więc mającego najsilniejszą z możliwych, w modelu demokratycznym, legitymację.

Jednocześni kompetencje prezydenta są praktycznie żadne.

To nonsens jest i frustracja. I nie tylko prezydenci się nam frustrują, od tego.


Wiem, że to ma sens

I dlatego Hall jako polityk nie ma miejsca wśród sprzedajnych łapciuchów ani w skretyniałych/przekupnych mediach.
Igła


Zawsze myślałem o Hallu

jako ostatnim polityku ery przedtelewizyjnej, który się spóźnił.

Ale teraz przyszło mi do głowy, że jeśli nadejdą czasy robienia polityki i oddziaływania na ludzi (w polityce) poprzez Internet, to może tacy ludzie znowu znajdą dla siebie miejsce, gdzie ktoś ich przeczyta i postara zrozumieć, zamiast głupio chichotać z tembru głosu.

Jak Pan widzi, też cenię Halla. Ale ilu nas takich jest?


Ale w dobie internetu

świetnie od lat odnajduje się Korwin, tylko jakoś tym ludziom go popierającym cięzko dupę ruszyć do lokalu wyborczego. To ma sens jak wejdzie głosowanie przez internet, wtedy się zacznie
Prezes , Traktor, Redaktor


Maks

Ty se u mnie zbierasz na kopa.
Nie mieszaj wariata i populistycznego oszusta z człowiekiem rozumnym.
Igła


Panie Igło,

dziękuję za wyręczenie mnie.

A Pan, Panie Maxie se uważaj! No…


Igła

ale czy ja nie napisałem prawdy?

z całym szacunkiem dla Olka, i tam paru innych rozumni są ale w jakims tam pojeciu, bo paczki marketingowej nie mają i tak sobie wegetują miast społeczeństwu dawać nadzieję, no kto czyta gazety w których czasem publikują?
Ilu ludzi bierze w łapke periodyk o nakładzie 20 000?

Kto ma przeprowadzić mentalną rewolucję? Kto ma byc młodym ludziom przewodnikiem? teraz robi to Korwin, a mógłby Olek i Jasio (pamiętasz jak obiecał M.Tyrpie że bloga se założy? leń powiedziałeś kiedyś, no widzisz?)
Prezes , Traktor, Redaktor


Magio, chcą mnie tu bić

Prezes , Traktor, Redaktor


I jeszcze się kobietą zaslania,

nieładnie… Czy wy tam na południu od ciepłego klimatu tacy miętcy jesteście, czy Pan, Panie Maxie, osobniczo taki, od owych mandarynek?

Do rzeczy, jednak… Moim zdaniem, w niedalekiej przyszłości da się różne rzeczy zrobić w sieci, a jeszcze inne zobaczyć.

I oczywiście nie idzie o karierę jakiegoś tam polityka X, czy Z. Raczej o sposób dyskusji politycznej i społecznej. Niektórzy politycy już to robią.

Można się zżymać na różne rzeczy tu u nas na TXT (ja się zżymam na niebylicę, dla przykładu, a inni na mnie), ale mamy tu inny poziom dyskursu niż gdzie indziej.

Jak na razie, to walka na cepy przyciąga więcej widzów, ale publiczność czytająca i rozmawiająca, też się, miejmy nadzieję w sieci odnajdzie.

Zresztą, mam wrażenie, że akurat ci netowi zwolennicy Korwina to chodzą na wybory i na niego i jego partię głosują. I bardzo dobrze, nota bene. Się nie wyklucza, że są to jedni z bardziej świadomych wyborców. A że ja ich osądów i wyborów nie podzielam, to ani ich, ani – szczęśliwie – mój też problem nie jest.
I nie twierdzę, że da się dziś partie w sieci budować, bo się nie da. Ale sie da dyskutować. Czasem na poważne tematy. A czasem po prostu przyjemnie i kulturalnie. A z telewizorem sobie Pan podyskutujesz, Panie Maxie? Z Gajowym Pan w rozmowę wejdziesz?


Czcigodny Panie Y,

Miałbym prośbę, by w chwili względnie dobrego humoru Pana N. zadał mu Pan następujące (dość rozbudowane, przyznam) pytanie:

Tworząc konstytucję dającą znaczne uprawnienia prezydentowi zakładamy, że ów Wybraniec Narodu będzie osobą odpowiedzialną i przewidywalną. Krótko mówiąc dajemy jednej osobie supernowoczesnego Laptopa-Który-Wszystko-Może bez wcześniejszego sprawdzenia kwalifikacji owej osoby do obsługi rzeczonego sprzętu. Czy nie byłoby korzystniej w dzisiejszej, mocno rozchwianej, rzeczywistości politycznej, wybrać wariant Laptopa-Który-Może-Nieco-Mniej i wręczać go premierowi, jednocześnie mocno kontrolując jego poczynania za pośrednictwem Parlamentu?

Uzasadniając moje pytanie, panie Y., pragnę tylko stwierdzić, że osobiście trochę boję się kolejnego półbliźniaka, odpowiedzialnego wyłącznie przed Bogiem (własnym) i Historią (naszą).


Panie Oszuście Najpierwszy,

ja Pana obawy rozumiem, a niektóre nawet podzielam. Jak wyżej zaznaczałem, opcja prezydencka pociąga mnie, jako bardziej prawdopodobna, nie zaś, jako moja ulubiona.

Lęki wzbudzane przez doświadczenia przeszłe, prowadzą nas jednak ku petryfikacji aktualnego stanu rzeczy i godzenia się, że żyjemy w źle skonstruowanym państwie. I że w przyszłości też tak będzie.
Wolę dobrze skonstruowane państwo, choćby trochę odbiegało od moich marzeń, od byle jakiego.

Mam też nieodparte wrażenie, że to już drugie podejście Polski do systemu parlamentarnego, które pokazało jego nieadekwatność. Dla Polski i dla Polaków. Tylko, że teraz nie ma, po co jeździć do Sulejówka.

I zapewniam Pana, że żaden system prezydencki, nie oddaje -guzika_ w ręce pojedynczego człowieka. Ale są lepsze i wydajniejsze metody niż kontrola parlamentarna. A chciałbym, żebyśmy tutaj rozmawiali o systemach porządnych, a nie przypadkowych układach kolorowych bierek, rzuconych na dywan przez pijanego gracza, który i tak je potem rozdepcze, wbrew regułom gry.

Myślę, że w początkach przyszłego tygodnia zadam kolejne pytanie konstytucyjne, przy którym te kwestie pojawią się ostrzej i wyraźniej. Ale istotnie, wymaga to konsultacji nie tylko z N, ale i z jakimś jego znajomym prawnikiem.


Panie Yayco

yayco

nieładnie… Czy wy tam na południu od ciepłego klimatu tacy miętcy jesteście, czy Pan, Panie Maxie, osobniczo taki, od owych mandarynek?

od mandarynek to pomarańczowy się zrobilem, a brodząc dalej w analogi owocowej to niektóre maja twarda skórkę:)

Do rzeczy, jednak… Moim zdaniem, w niedalekiej przyszłości da się różne rzeczy zrobić w sieci, a jeszcze inne zobaczyć.

I oczywiście nie idzie o karierę jakiegoś tam polityka X, czy Z. Raczej o sposób dyskusji politycznej i społecznej. Niektórzy politycy już to robią.

tak jest, ale Korwin to miszczu jest w tym temacie póki co i trzeba z niego czerpać co lepsze pomysły tzn. realizacje bo pomysły sa dyskusyjne

Można się zżymać na różne rzeczy tu u nas na TXT (ja się zżymam na niebylicę, dla przykładu, a inni na mnie), ale mamy tu inny poziom dyskursu niż gdzie indziej.

Jak na razie, to walka na cepy przyciąga więcej widzów, ale publiczność czytająca i rozmawiająca, też się, miejmy nadzieję w sieci odnajdzie.

i o to chodzi

Zresztą, mam wrażenie, że akurat ci netowi zwolennicy Korwina to chodzą na wybory i na niego i jego partię głosują. I bardzo dobrze, nota bene. Się nie wyklucza, że są to jedni z bardziej świadomych wyborców. A że ja ich osądów i wyborów nie podzielam, to ani ich, ani – szczęśliwie – mój też problem nie jest.
I nie twierdzę, że da się dziś partie w sieci budować, bo się nie da. Ale sie da dyskutować. Czasem na poważne tematy. A czasem po prostu przyjemnie i kulturalnie.

różnie jest, śmiem twierdzić że mniej chodzi niż formalnie głosuje na kartce (dodam do tego emigrantów lubiących taką retorykę (tez zdarza mnie się popierać coponiktóre sprawy- bez bicia przyznaję

A z telewizorem sobie Pan podyskutujesz, Panie Maxie? Z Gajowym Pan w rozmowę wejdziesz?

ano nie wejdę, ale na razie politycy to robia sobie wpisy i leja na resztę- po prostu- nie gadaja ani z TV ani z Netu, tzn. gadaja ale do szkiełka

Prezes , Traktor, Redaktor


...

...


Panie Maxie,

ma Pan rację. Nie gadają do nas, tylko do telewizora uogólnionego.

Dlatego trzeba dążyć, do tego, aby nie dawało się zbyć i zabić dyskusji netowej, paroma epitetami o bandzie oszołomów, którym skatologia stosowana zastępuje argumenty.

Nie lubię pisać o konkurencji, ale czy zauważył Pan, że właśnie wtedy, gdy konkurencja zaczęła być dostrzegana, natychmiast nalazło się tam oszołomstwa i ją zmarginalizowało na wieki wieków?

Ja to składam na przypadek, bo spisków nie szukam. Za szeroko otwarte drzwi powodują, że nalezie się do domu rozmaitej żywiny. Po prostu jestem za budowaniem miejsc, w których toczy się poważna rozmowa o poważnych rzeczach (co nie wyklucza niepoważnej o niepoważnych), prowadzona językiem, który nie pozwala na automatyczne marginalizowanie dyskutantów i miejsca, w którym dyskutują.

Dlatego pisuję na TXT.


Pani Magio,

Pani usiądzie, Pani się odpręży.

Za chwilę się Pani zacznie uśmiechać prawda?


Magio

wybacz, zapomniałem , dzieki za obronę , przed Igłą (już drugi raz groził:))
bo Pan Yayco to gołąbek i da się “urobić” nam młodym:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Jest

Jasne, że przez internet wyborów się nie wygra ani partii nie zmontuje.
Jak na razie.
Ale presję można wywierać.
I co ważne, podpisy można zbierać.
Ino pod czym?

Śledzę od lat wojnę jaką toczy stowarzyszenie JOW i jak to się zapętla w sektę.
Czyli, ze internet, tez może być ślepą uliczką o ile nie znajdzie się klucza?
Igła


Panie Maxie,

na moją gołąbkowatość to proszę pieniędzy nie stawiać. Kiepska inwestycja.


...

...


Panie Igło,

na razie to ten internet to raczkuje trochę.

Myślę, że prowadzenie w nim zorganizowanych akcji to gonienie w piętkę.
Raczej jest to płaszczyzna rozmowy i dyskusji.

Czas na działania jeszcze przyjdzie.

Zresztą, co ja gadam. Przecież właśnie uczestniczę w takim działaniu, w którym Pan (Z Jareckim i Sergiuszem) ręce maczali. I nawet nie pytałem, czy były myte


Super ale zdrugiej strony

medium musi byc tez czytane (bo szacunek to można sobie wyrobić, choćby i kulturą dyskusji) tylko jak bedzie czytane ma tez w miarę realny wpływ na myślenie wiecej niż tylko podstawowych członków stowarzyszenia i stałych ogladaczy- oczywiście jeżeli ma plan takowym medium się stać (stawać), ale rzecz jasna na to jest czas- tak myslę, ważna jest podbudowa- mocny kręgosłup

więcej troszkę później

pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor


Pani Magio,

to wcale nie jest mgliste.

To pierwsze to właśnie system prezydencki. On nie ma sensu bez kontrasygnaty.

To drugie, to system brytyjski.

Też mi się podoba, choć nie mam jednoznacznej opinii, co do JOW. Ale chyba powoli zaczynam je uważać za jedną z łatwiejszych metod wymiecenia starych śmieci.

I wiem, że nowe mogą być nawet gorsze. Tylko, że te nowe mogą być, ale nie muszą.

A stare są. I śmierdzą


Panie Maxie,

to prawda.

Ale jakbyśmy mieli czekać, to byśmy nie zaczynali, prawda?

No a może się uda? Żałuje Pan, że sobie tu czasem porozmawiamy?

Bo mnie dajmy na to, to całkiem jest od rozmów z Panem miło.

A kontem oka widzę, że jakiś ktoś z ameryki czyta, to co piszemy sobie.

Fajnie, nie sądzi Pan?


Ostatnio

robiłem wietrzenie w moich inwestycjach, także jestem ostrożny, stawiam w ciemno- niewiele ale rydzyk-fizyk (p.s widział go ktoś ostatnio?)
Prezes , Traktor, Redaktor


Aaa, pewnie

zero żalu, wszystko to pieknie wygląda – na oko i co ciekawsze nawet od wewnątrz:)))

nic tylko się zgodzić i tez miło sie rewanzować- pamiętając o meritum:)

mam pomysł taki, żeby zacząć tworzyć tzw. ebooki- darmowe publikacje , masa genialnych tekstów do których nie podskoczę bo nie mam na tyle “dosiężnego” a o których wiem że super robotę“na mieście” by zrobiły- za darmo, no tylko subsktybcję należałoby zrobic jakąś...

No ale to do Jacka i Sergiusza , bo Igła mnie chce bić, dybie na mnie, normalnie, (chociaż jak kotu nie dał rady to może i ja skromny mandarynkożerca dam mu odpór?)

Prezes , Traktor, Redaktor


yayco

na czym to skończyliśmy?
skoro już po rozgrzewce u Jacka, to może wrócimy do tematu z lekka?

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maxie,

chyba już nie ma do czego.

Jak mnie zły nastrój doroczny odpuści, to napiszę ciąg dalszy.

Chwilowo mam zły nastrój i wino mi się skończyło, więc do rozważań poważnych nienadający się jestem…

Wolę popatrzeć, jak Igła cudze mężatki podrywa.

Znajomy prawnik mi powiedział, że to się nazywa nieudolne usiłowanie i że za takie coś to jest mniejsza kara.


A to tak,

rzeczywiście kiepsko nagabuje:)
doroczny, rozumiec jako cyliczny czy stały?

Prezes , Traktor, Redaktor


Cykliczny niestety

ale i tak wolę toto niż stały


Subskrybuj zawartość