Pana Y gawędy o niczym. Starość i młodość.

Wiek jest dla Pana Y pewnym problemem. Oczywiście nie takim jak dla N, który po prostu stary jest, sam w sobie i po obudzeniu najpierw sprawdza, co go akurat boli, a to dla zastosowania właściwej terapii.

W kwestii własnego wieku Pan Y trochę się gubi. Z jednej strony, jako byt wirtualny, ma, co najwyżej, pięć lat, choć jak przez mglę pamięta wydarzenia, z własnym udziałem, które działy się w poprzedniej dekadzie. Trochę to dziwne, bo wskazuje na to, że zamysł Pana Y jest dawniejszy, niż on sam sądzi.

Z drugiej strony, Pan Y jest stary, co najmniej tak jak N, choć nie ma jego wiedzy i doświadczenia. N skąpi ich bardzo, sugerując, że Pan Y zaraz by wszystko po Internecie rozgadał, a powodu nie ma. Zwłaszcza, że jak powiada: – Czasy są trudne i ciemne chmury się zbierają.

Ale czasem, mimo wszystko, N trochę wiedzy o dawnych czasach podrzuca, a Pan Y ją zbiera i ceni. Na tyle wysoko ceni, że sam się ma za starego i nawet nie próbuje udawać, że jest młody i przystojny. Warto tu może dodać, że kiedy N był młody, to komputerów nie było, a co do jego domniemanej przystojności, to Pan Y widział kiedyś zeskanowane zdjęcia czarno białe, długo się śmiał potem i zaręcza, że o żadnej przystojności mowy być nie może.

Pan Y w wieku zaawansowanym znajduje satysfakcję i radość. Zauważył, że obok naturalnych podziałów politycznych, religijnych i innych takich, podziały generacyjne też mają zasadniczy głęboki sens. Sens w znacznej mierze terapeutyczny. Widzi to w tym, że mimo głębokich różnic politycznych, religijnych i innych takich, wiele radości znajduje w rozmowie z Panami Starym, Klejną czy Lorenzo, których wymienia tu raczej, jako przykłady wieku dojrzałego, w najlepszym tych słów znaczeniu. Sama obserwacja ma bardziej ogólną naturę i do wspomnianych się nie ogranicza.

Pan Y obserwując internetowe wojny ideologiczne, zastanawia się nad tym fenomenem. Czy jest tak za sprawą doświadczenia, które pozwala dowodzić, że wszystko już było, bo przecież wiadomo, że o zdarzenia przeszłe najłatwiej się kłócić, jeśli się ich nie zna wcale z autopsji, albo, co najmniej nie pamięta? Czy to z powodu książek, przeczytanych w czasach przedinternetowych, które to książki i narracyjnie i treściowo, trochę się od współczesnych różniły? Czy dla bólów reumatycznych, do spokojności ogólnej skłaniających? A może, bo bardzo to do prawdy podobne, bierze się to z zaniechanego pośpiechu, a raczej pewności, że się i tak nie zdąży?
Trudno odpowiedzieć.

Rozmowa starego, ze starym często jest miła i erudycyjna, mimo, a nawet – tym bardziej, że żadnego sedna nie dotyczy, bo rozmówcy dawno już to sedno zapomnieli, a rozmowę podtrzymują w nadziej, że albo im się przypomni, o co chodzi, albo, co najmniej , z kim rozmawiają.

Jak już sobie przypomną, to oczywiście się nie zgadzają i przeciw sobie skłonni są nawet sięgnąć po laski.
Weźmy, dla przykładu, wczorajszy mecz (nie należy pytać Pan Y o dyscyplinę, bo nie potrafi odpowiedzieć).
Pan Y przypomniał sobie swoje prawicowe korzenie i rzucał zamrożonymi pomidorami w Pana Lorenza, a Ten znowu w niego odrzucał starożytne bajgle krakowskie, które – dla swej twardości i morderczej skuteczności – są zapewne zakazane, a to przez międzynarodowe konwencje o wojnie i pokoju. Koło Pana Loreznza postępowe aktywistki w uproszczonym, aż do bólu oczów, stroju się kręciły i rożnością potrząsały, zaś Pan Y siedział między dziwnymi jakimiś osobnikami, których widział ostatnio dawno, chyba w kościele, a i to z daleka.

Dobrze, że chociaż Pan Stary goło na stadion wleciał i uczynił takie zamieszanie, że starcze zmysły Pana Y przypisały mu niewłaściwy pogląd. Na szczęście już nie miał pomidorów.
A Pan Andrzej ponarzekał, że ani białego pieczywa, ani zawodów sportowych na wysokim poziomie się tu nie spodziewa i poszedł paszkwile pisać.

Ale to sytuacja była niezwyczajna, bo normalnie to starszy człowiek łatwiej się z innym starszym dogada, niż z młodym.
Z drugiej strony (Pan Y lubi silić się na obiektywizm), także niektóre osoby młode, dopiero w dojrzałość wkraczające, dają niejakie pole do satysfakcjonującej rozmowy. Trzeba w to jednak trochę wysiłku włożyć, a wysiłek dla starego człowieka to nie jest prosta sprawa.

Jeśli, weźmy dla dobrego przykładu, Panu Igle uda się skoncentrować, choćby na kilka minut, na jednej kwestii, a wiemy przypadkowo (od Pana Jareckiego), jaka to kwestia, to okazuje się ten Pan Igła całkiem umnym i z zasadami rozmówcą, który przy tym wielkim do gotowania talentem jest obdarzony. Ale jeszcze po pas w młodości siedzi i się jej trzyma, a młodość to ogień w głowie.

Podobnie wspomniany Pan Jarecki, który jeżeli akurat spać nie poszedł, ciekawe daje przykłady obycia i erudycji, oraz zmysłu gospodarczego. Przykłady można by mnożyć, więc niech Panowie Max, Jotesz, Griszeq, Sergiusz i inni, z którymi zdarzało się panu Y przyjemne wieść pogwarki, nie urażają się, że osobnych im nie poświęca tutaj akapitów.

Z prawdziwie młodymi, co to stanowczo muszą pokazać, że pisać umieją i swój pogląd mają, ten jest kłopot, że oni wiedzą. Zasadniczo wiedzą wszystko, o wszystkim i najlepiej. Doświadczenie pokoleń i nauka społeczna pouczają nas, że takich to wiedzących trudno argumentami przekonać. Często jest tak, że Pan Y zasadniczo z młodzieńcem podobnego jest zdania w pryncypiach, ale mu się szczegół jakiś nie podoba, bo stronniczy, niedostatecznie udokumentowany, no – rzecz wprost ujmując – jako starszy, uważa, że jest w swoim Prawie, by czepiać się i pouczać.
A młoda osoba, zamiast słuchać, zazwyczaj zaprze się, żadne argumenty się jej nie uczepią, w końcu Pana Y za wroga swojego ideologicznego ogłosi, tudzież głupka starego. I pójdzie. Dlatego, żeby sobie przykrości nie mnożyć, pan Y z młodymi mniej rozmawia.

Nie znaczy to, że w rozpalonych głowach rozsądku wcale nie ma. Jest, choć czasem dobrze schowany. Ot, dla kolejnego przykładu, wczoraj taki Pan Nicpoń, w pewnym momencie, w dyskusji kibiców, tak do rzeczy się zaczął wypowiadać i takie argumenty budować, ze Pan Y zupełnie innym okiem na niego będzie spoglądać od tej pory i może czasem zagada.

Nawet z Pana Grzesia ludzie wyrosną, choć nie wiadomo jeszcze ilu i jacy. On tak młody jeszcze jest, że nie dość, że szybciej mówi niż myśli, to i szybciej pisze. Nie z zamiaru nawet, jak wspominany Pan Nicpoń, ale z pośpiechu i dobrej wiary, że tacy jak on światu pokój niosą. Ale jeśli starszy człowiek jemu uwagę zwróci, to grzeczny młodzian, co najmniej kulturalnie odpowie, a czasami nawet uwagi przemyśli.

Pan Y nie chciałby, żeby gawęda dzisiejsza, była poczytana jedynie, jako pochwała wieku starczego, bo to już panowie Wasowski z Przyborą skutecznie zrobili, wprowadzając apologię gerontologii do dyskursu publicznego. Wie on dobrze, że młody z niefrasobliwego niemyślenia łatwo może wyrosnąć, zwłaszcza, jeśli mu parę razy dziennie, a ostro i niespodziewani, w oczy przykładem zaświecić, natomiast stary głupek to głupek do kwadratu.

Pan Y zawsze się boi, iż koniec końców takim się okaże, bo przecież na takich się napotyka i o ich nogi się potyka. Są tacy co młodych udają i za pannami chcą latać, są i tacy których zwapniałe mózgi nic już nie przyjmują i jak katarynka na każde pytanie odpowiadają to samo (zazwyczaj, że to cykliści). Są, w końcu, dziady nudne, które zawsze przypominają Panu Y historię, przez N opowiadaną, jak to jeden jego zwierzchnik, bardzo już wiekiem dotknięty, ale uśmiechu i mądrości aż do kresu dni swoich niepozbawiony, w strasznej był pewnego dnia desperacji. Spytany przez N, co jest takiego stanu przyczyną, odparł: – Wie Pan, Panie N, przyszedł do mnie taki stary nudny dziad i powiedział, że był moim studentem.

Pan Y bardzo to rozumie, ale mimo wszystko uważa, że stary nudny dziad, mniej jest męczący od pewnego swego i natarczywego w tej pewności, młodzieńca. Po pierwsze cichszy jest, po drugie szybciej się męczy i jeśli nie spać idzie, to przydrzemuje, po trzecie długo wątku ciągnąć nie może, a to dla prostaty. Zresztą, jeśli już faktycznie nadmiernie jest awanturny, to w końcu mu jakaś żyłka pęknie i go uspokoi.

A młody bzyczy i bzyczy. Jak mucha. Jak mucha bzyczy i jak muchę trudno go packą trafić. Jedno dobre, że nadzieja jest, iż starym kiedyś zostanie.

PS.
Jeżeli Uprzejmi Czytelnicy mają za złe autorowi, że młodości nie popiera i na dodatek seksistowską uprawia propagandę, o kobietach w ogóle nie wspominając, jakby ich nie było, to mają rację.

Na swoją obronę Pan Y ma niewiele. Po pierwsze mówi, że wszystkie kobiety są młode, z natury rzeczy. Po drugie, zaś ujawnia, że zaniedługo należy się spodziewać na TXT debiutu osoby młodej i na dodatek reprezentującą nadobną płeć. Pan Y, jako promotor debiutu tutejszego (bo nie będzie to dla autorki debiut w żadnym razie), pokłada w nim nadzieje i ma nadzieję, że tym winy swoje trochę odkupi.

A skoro już Pan Y ujawnił swój zamysł ukryty, to obiecuje, że przez jakiś czas głupot podobnych powyższym publikował nie będzie.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, młodemu

się podoba tekst, choć już dla takiego Lux Ferre tom nie młody i mi na ,,pan” tu gada…
No a w ogóle to tekst własciwie nie wymaga komentarza, zresztą i tak nie mam co napisać, ale kolejny dobry jest, więc ograniczam się do tej konstatacji i sobie idę.
Pozdrowienia.


Szanowny Panie Yayco

i po jakie cholere było tak długą epistołę płodzić paluchy,stare powygłe nadwyrężać,kiedy można było prosto z mostu i po zenkowemu napisać w 2 lub 3 zdaniach:
Ja WSP Yayco zdrów na ciele i umyśle zaprosiłem na TXT cud dziewczynę,co to prócz urody posiada ilość mnogą talentów różnorakich,koniec kropka i toczka.

Uff,alem się wyżył.
Staremu wszystko wolno,takeś Pan wyżej napisał.
Żadne teraz mnie opieprznie skutku należytego przynieść już nie może.

Pozdrawiam


Pan, Panie Grzesiu

dotyka tragedii mojego życia blogerskiego.
Nikt, kurde, nie chce tego, co piszę, komentować.
Niedoceniony klasyk będę i na starość do Paryża pojadę, żeby umrzeć w jakimś szpitalu.

A co do meritum, to wszystko zależy od perspektywy, z której różnica wieku między Panami nie bardzo jest dostrzegalna.
Dzięki za wizytę


Panie Zenku

ma Pan oczywistą rację, ale przy okazji zawsze warto kogoś kopnąć delikatnie, nieprawdaż.
I co do formy. Każdy ma swoją. Gdzieżbym ja śmiał pisać po zenkowemu...


Szanowny Panie Yayco

wypada na to,żeś Pan to cwańszy niż ustawa przewiduje.
Migłeś się Pan od istoty niczym bokser lekki od ciosu.

Pan miast prosto z mostu to owijasz smakołyk w kokon.

A niech Panu będzie po Pańskiemu,mnie to jak zenkowi wszystko jedno.
A ludzie starsi to i stateczni som,nie kłotnie im w głowach.


Szanowne Jajco!

Nie patynujże się na siłę – człowiek jest tak stary, na jakiego się czuje. Ja, mimo że Marino Mariniego słuchałem na żywo, dzieckiem będąc, to dalej młody jestem…

Dlatego bawiło mnie, gdy mi ktoś na blogu przygryzał, żem pokolenie MTV! Pokolenie Radia Luxemburg – owszem. Pokolenie Trzech Kwadransów Jazzu o godzinie 20 – owszem. Pokolenie gramofonu Bambino i magnetofonu Tonette – też. To i MTV może być!
:)


Panie Yayco

A jednak!!
:)

Igła


Panie Joteszu,

nikt panu młodym się czuć nie zabrania. Wprost przeciwnie. Ale ja zamierzam czuć się staro i z tego czerpać zadowolenie. Każdemu wedle gustu, Panie Joteszu…
I jeszcze, à propos muzycznego tym razem gustu: w Café Fogg Pan byłeś?


Panie Yayco

Podczas powstania?

Jotesz by poszedł gdyby tam Sex Pistolsi grali.
Igła


Panie Igło,

co jednak? Co jednak?

Wprawiasz mnie pan w palpitację, bo nie rozumiem?
Czy ja coś ukrywałem przed Panem?
Jak moje dziecko do dojrzałości (intelektualnej, Córeczko, intelektualnej) dojdzie, to też mu pozwolę a jak będę mógł to i promocji nie poskąpię. A jakby moja żona chciała, to nawet bym jej moje miejsce odstąpił.

Miałem kiedyś kolegę w akademiku, który na studia podyplomowe trafił, mając już za sobą niejakie doświadczenie.
Ponieważ zakwaterowano go razem z pierwszorocznymi, postawił sobie na półce dyplom, co go w pracy dostał. Na dyplomie było napisane, że się jemu należy tytuł: Zasłużonego nauczyciela i wychowawcy młodzieży.

Bo młodzież trzeba wychowywać, Panie Igło. A jak zdolna, to promować…


Oczywiście Panie Igło,

chodziło mi o tę późniejszą, powojenną.


Panie Yayco

A po czym ją poznamy?
Oprócz talentu, co jasne, tyle że u nas sami z talentem piszą.

I czy to aby nie feministka, bo trza by odczyniać i wodą święconą skrapiać a Nicpoń by się podpalił albo i kogo zastrzelił.
Igła


Panie Yayco

Igła ma wielką słabość do profesorów. Cały czas o tym Sadurskim na przykład opowiada, a przecież choćbyś Pan, panie Yayco samego Geremka na TXT przyprowadził, mniej się to liczy, niż nowa dziewczyna wsród piszących.
To piękna jest wiadomość i zaraz humor mi wrócił na miejsce.
Bo zobacz Pan, panie Yayco, że taki na przykład Korwin gdy uznał, że Lorenzo jest najmądrzejszym człowiekiem, zaraz poszedł go szukać na S24, a nie znalazłszy z powodu gapiostwa, co zrobił?

Zaraz palec wskazujący poślinił i policzył ile jest dziewczyn wśród czerwonych blogerów, i wyszło mu że trzy na 72 gęby. I zaraz ich wyśmiał.
I zobacz Pan, że nie liczył profesorów, prawicowców czy nawet starych, tylko zaraz do dziewczyn się zabrał niczym nasz tutejszy Zenek, który o 5 rano wstaje i do każdej naszej dziewczyny zaraz zagląda.

O!

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Panie Igło,

czy feministka? Nie wiem.
Jak ją kto wkurzy, to może być chyba i feministką. Kwalifikacje ma. Ale nie chciałbym być w skórze feministki, która ją wkurzy…
Ale nie chcę tu pisać za dużo, bo po pierwsze, jeszcze się zasroma i całkiem nie przyjdzie, a p drugie, każdy ma swoje gusta, więc nawet nie wiem, czy się Konfederacji, choć tolerancyjna, całkiem spodoba.
A po czym ją poznamy?
Jak zawsze Panie Igło: po owocach…


No patrz Pan, Panie Yayco

A to się nam kolejny zgred objawił czyli Pan Jotesz! A świecisz Pan już po nocach światłem własnym, Panie Joteszu? Bo to oszczędność energetyczna w domu wielka, co własną osobą zaświadczyć mogę.

A co do wynalazków róźnych typu Bambino, to pocztówki dźwiękowe Pan pamiętasz?

Co do meritum Pańskiego tekstu, Panie Yayco, wypowiadać mi się nie ma co, tyle że dodam, iż obowiązkiem zgredów jest młodych promować, gdy mądrości elementy zauwaźyć u nich można. Jak Pan to zrobisz, Pańska sprawa i co do metod wypowiadać się nie będę (płci promowanej młodości przedstawiciela tym bardziej), bo zaufanie do Pana mam.

Co do dyskusji, z którymi lepiej – z młodzieżą czy starociami, też trudno wyrokować, o czym Pan wspomniałeś. Aczkolwiek szanse, że Pan upartego zgreda przekonasz są mniejsze niż w dyskusji z młodzieżą, bo ona dopiero będzie kiedyś upartymi staruchami i szansa, że zmądrzeją jest spora. Sam Pan, jako przykład, podałeś Grzesia, który co prawda grzecznie (a może podstępnie, by go niedoceniać) się swoimi “kompleksami” zasłania. Czyli mądry jest, bo podstępy stosuje.

Zaś co do płci pięknej, to sie wypowiadać nie będę, bo wrzodów żołądka nabawić się mogę w inny, bardziej przyjemny sposób, niesłuszną a smaczną dietę na przykład stosując. Bo jak już kiedyś wspominałem, męskie możliwości porozumienia się z kobietami oceniam na jakieś 30, no góra 40%, ktore dotyczyć mogą np. ustalenia kwestii czy pogodę mamy dzisiaj dobrą czy złą (a i to od aktualnego nastawienia obojga osobników zależy).

Chyba się rozgadałem i na chwale Pańskiej, Panie Yayco Szanowny, jako Autora żeruję.
.

Pozdrawiam więc pasożytniczo


Znaczy

fotkę topless wklei?
To byłoby dobre preludium do naszego, txtowego, świeckiego zwyczaju.

Igła


Panie Jarecki,

ja słabości Igły widzę, bo one są poważnej wielkości. I jeszcze się ślini, na dodatek.To że ma mnie (niesłusznie) za profesora, to dla mnie lepiej, a jemu i tak się nie wytłumaczy. Niech sę cieszy w nieświadomości. Dziś tak mało wokoło radości.

A tak właśnie kombinowałem, ze kobieta tutaj pisząca (na dodatek niepisząca dla konkurencji) to zawsze dobrze.
O Korwinie się wypowiadał nie będę, bo jeszcze kogoś niewinnego urażę w miękkie.
Podobnie o tym miejscu, gdzie zaglądał.


Panie Lorenzo,

Pan to chociaż temat zauważył, nie tak jak ta reszta, która jeno względem kobiety się tu zleciała jak do miodu…
Pozdrawiam incydentalnie


Szanowni!

Lorenzo – do zgreda mi daleko! Zgredem może jest prezes zjawisko biologiczne, choć rocznik my ten sami… Ja się poczuwam do młodości dojrzałej. Są jeszcze dwie inne młodości: niedojrzała i przejrzała. Młodość zmurszała to już raczej starość.

Igła natomiast ponownie mnie odmłodził – dzięki! Jednakowoż Sex Pistols to nie moja bajka. Wolę takich, co umieli grać i śpiewać. Do dziś za najlepsze roczniki win rockowych uważam te tłoczone na przełomie 69/70 i w bliskich okolicach tego przełomu.

Jajco – jam wrocławianin, więc z warszawskich klubów czy knajp nic nie potrafię wymienić. Gwarantuję, że Fogga nie słuchałem na żywo, choć dzieckiem będąc lubiłem słuchać chóry Dana i Czejanda. Marino Marini to me najwcześniejsze wrażenia koncertowe, prawdziwie dziecięce. Rock to już byli raczej Hollies, Lulu, Artwoods i Lords…

Pozdrowionka młodym wszystkich wymienionych odmian! Młodym duchem można być do śmierci w wieku lat stu. Starym zgredem można być w wieku Giertycha. Każdego…
:)


Panie Joteszu

To ja jezdem od pana, tak na oko, ze 56 lat starszy.
Pamiętam orkiestrę mandolinistów Siukszy ( nie wiem jak to się pisało ) a na przedstawieniu w Dramatycznym pt. Zakazane Piosenki, to na maminym cycku wisiałem i z do tej pory nucę jak mleko piję.
Dzieci myślą , że zwariowałem.
Igła


...

...


...

...


Pocztówki dźwiękowe to i ja pamiętam

Choć znany ze mnie młodzik!

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


A dlaczego mam wyrzucać, Pani Magio

ja lubię takie spontaniczne manifestacje kobiecości.


Jarecki

Ty jeżeli cokolwiek pamiętasz, to i tak z błędami, nawet klasowo się wyróżniasz.
Igła


Panie Igło,

Ciukszy oczywiście, a nie Siukszy. Ze Siuxami, albo z siksami się Panu pomyliło.
A Cajmera Pan pamiętasz, co do przyslowia przeszedł?
Albo jak Maria Koterbska zakazany swing uprawiała w towarzystwie orkiestry radiowej ze Śląska?


pocztówki były gites

W S. była nagrywalnia takich pocztówek i można było dedykacje dla lobiety nagrać przed jakimś Presleyem, albo Jerrym Lee Lewisem.

I nikt się żadnym autoeskim prawem nie przejmowal wtedy…


Pani Magio!!!

Miałem taki sam chyba! Mono. Na wierzchu pleksa przezroczysta i chyba głośnik w tym byłzamontowany… a potem podobny miałem ale stereo ( o Jezu ) z takim czarnymi kolumienkami na kabelkach…

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


I tam...

gdzie takiemu gierkowskiemu misterhitowi do naturalnego Bambina.

I jak pocztówka byla zrypana, to wszyscy zamiast Dla kochasia, co odszedl w siną dal śpiewali Dla Kochasia, co poszedl świnią (sic!), dać, w ramach z sojuszu z wsią pracującą...


Panie Yayco

Oczywiście, z klawiatury mi to zdjąłeś.
Koterbską pamiętam, Jarecki ma zdjęcie w marynarskim mundurku jak jej na kolanach siedzi.
Cajmera nie za bardzo, czy to syn koszernego rzezaka z Góry Kalwarii był?
Orkiestrę Radiową ze Ślaska pamiętam, pod dyrekcją&batutą tow. I sek. kom woj. Grudnia&Rachonia.
Igła


...

...


Mister Hit to szit!

Jakaś tam nowoczesność z przezroczystościami…

Bambino było nasze, polskie i przaśne. Delikatna dykta, obita gustowną ceratką. Ramię solidne, o wadze kilku deko – z żadnych rowków najbardziej pofałdowanej płyty nie wypadało. Igła taka, że w ścianę można było wbić. Nasza myśl inżynierska i dizajnerska. Nasza chluba peerelowska, która muzykę niosła pod strzechy i do robotniczych kwater. Ech… Całą miesięczną pensję mojej Mamy kosztował!

Magio – Daniela do dziś mam. Uruchamia go średnio raz w roku moja młodsza, studentka historii sztuki. Widocznie jej przypomina renesans, secesję i inne piękne, dawne czasy. Płyty też stoją, bo serca nie mam by wyrzucić. Ciągle zresztą różni pasjonaci gotowi je kupować lub wymieniać...
:)


Czy rzezaka, to nie wiem,

ale w rodzinie mówili, że ze Lwowa niby, też radiową orkiestrą kierował.
Martę Mirską pan przypominasz sobie? No, to włąśnie on drygował wtedy.


Pan Yayco

Co tam Mirską.
Ja panie, Mirę Zimińską- Sygietyńska pamiętam jak do I komunii szła.
Igła


W pełni

pod inwektywami Pana Jotesza się podpisuję...
Adapter (bo tak się to nazywało potocznie) mój mieł ceratkę seledynową, a głośniczek powleczony tkaniną obiciową w niebieski rzucik


...

...


Panie Yayco

Martę Mirską to ja na longu dalej zaposiadywuję. :)


Jak szła, to chyba jeszcze nie była

Sygietynska, nie blamuj się Pan.
Zaraz Pan napiszesz, że za dyżurnego goja w ważnej uroczystości Lopka Krukowskiego, Pan asystowałeś.


No bo, Pani Magio

Pierwszy siwy włos… swoją wzruszającą siłe posiada…


A kto pamięta,

ile było klas w pociągach pasażerskich po wojnie (oczywiście tej drugiej, a nie stuletniej)? A kto pamięta (to do Panów) degolówki lub też strój nasza narodowy czyli ortalion (włoski oczywiście)? A “Jazz na Kalatówkach” albo Zaduszki jazzowe w Krakowie, o legendarnym jazzowym klubie “Helikonie” nie wspominając? A tramwaj na Rynku w Krakowie, który przejeżdżał pod Brama Floriańską”

Był wtedy w Polsce chory ustrój, ale my mieliśmy po 15, a potem po 20 lat! I też były wiosny. I dziewczyny. I The Shadows, i “Dom Wschodzącego Słońca” Animalsów.


I tu pana mam

Panie Yayco.
Wiem co piszę, bo ja “widzący” jezdem – z Bobowej.
Igła


Ale licytacja!

Przebijam Połomskim! Jak byłem dzieckiem i “na telewizor” do sąsiadów się wpraszałem czarno-biały, to pan Jerzy w enerdowskich programach rozrywkowych występował jako młody łysy – wyglądał staro…

Teraz on występuje jako stary kudłaty a wygląda młodo! To najlepsza konkluzja wątku o starości i młodości. Ha!
:)


Nie żadne pozytywki,

tylko były radiole, czyli duże radia z gramofonem na górze. Ciotka takie coś miała, przez co wszystkie rodzinne imieniny u niej się odbywały.


Ortalion włoski!

Taki miałem – jeszcze pachnący benzyną, co było świadectwem, gdzie go chował kierowca TIRa. Wtedy to oni wille budowali za te “benzynowe” ortaliony. A teraz – bidota koczuje na Bugu…


Kataryny, Pani Magio,

kataryny. Bo pozytywki to drobnomieszczański wynalazek z tej klasy, co to teraz ponoć do władzy dochodzi.


Panie Lorenzo,

nie wiem jak tam u was w galicji, ale u nas to trzy klasy były.
Degolówkę miałem brązową (choć nieco w sraczkowaty wpadającą), a do tego koszule z żabotem i buty bitelsowki, pierońsko niewygodne, bo od lokalnego mistrza kopyta w S . pochodzące.


...

...


A ortalion, to miałem w

Hali wrocławskiej kupowany. Składało się jego i w takiej saszetce nosiło.
Fantastyczna rzecz.
Tamże pierwsze jesnsy typu Rifle nabylem, drogą kupna.


Panie Jotesz Szanowny

Pan się za zgreda nie obrażaj, bo zawszeć to lepsze niż gdyby na Pana per “sarkofag” mówili:))

Pozdrawiam Pana serdecznie


Brawo, Panie Yayco,

bravissimo. Znaczy się nie jest źle.

Tylko Pani Magia mnie niepokoi z tym swoim pędem do nabywania wiedzy. Po muzeach łazi czy jak? Polecam jej “Krakowski dom mieszcański” w Muzeum Historycznym” obok Kościoła Mariackiego.

Chyba że normalną czarownicą jest i zdolność przemieszczania się w czasie posiada.

Pozdrawiam nostalgicznie


Szanowne i szanowni...

...zebrało się młodzieżowe kółko wielbicieli. Nie chcę pisać PRLu, bo tego wielbić nie ma co. Może wielbicieli, wspomnień tego, że mimo PRLu żylismy w najweselszym baraku obozu.

Degolówki nie nosiłem, bo ten rondelek był sztywny i niewygodny. Natomiast wkrótce potem nosiiłem kapelusz i wielu moich kolegów. I było to wielce popularne nakrycie głowy młodzieżowej. A teraz tylko Rokita w obu wydaniach…
:)


Cajmera znam z powiedzonka teściowej

Gramy w karciochy po rodzinnemu, a że niby zaraz 24, a teściowa wistuje i tak przemawia: Teraz zagram jak Cajmer o północy!
I bez sześciu wyszliśmy gdyż był to wist taki akurat średni przy BA.

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


To Szanowna Teściowa

widać podbawiała się przy radiu w Sylwestra…


To z całą pewnością

Magia ty chyba ja jestem bo też miałem tego Daniela. I niech nie mówi lepiej o magnetofonach bo się utwierdzę. ( ZK140T)

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Buty

to były rolingstonki.
A degolówki pamiętam.
Choć jako słuchający radia kryształkowego wiedziałem, że w nich szpiedzy francuscy z Legii C. chodzili?
To pan tyż?
Właściwie sie zgadza.
Igła


Magnetofon Dama Pik...

...bodajże się nazywał. Stereofoniczne cudo, stojące w pionie na eleganckich nóżkach-stojakch. Cały był czarny – stąd pewnie ta romantyczna nazwa. Po okresie zachwytu zaczęła się walka o idealne ustawienie głowicy, co było chyba niemożliwe i w efekcie kanały miały różne brzmienia. Mój egzemplarz wyladował lat temu kilka obok kubła, skąd zabrał go jakiś majsterkowicz pewnie, by wymontować silniczek. Pudła z taśmami, cierpliwie zgrywanymi z płyt, wylądowały w kuble…


...

...


Były, Panie Igło,

i bitlesowki i rolingstonki też. One różne w sobie były, ale nie pamiętam już, na czym różnica polegała. Bodaj czy bitlesówki nie miały węższych czubków? Cholera to była dla nogi.
A jeszcze względem tych klas kolejowych, to może warto przypomnieć, że zmiana nastapiła w sposób rewolucyjny, przez awans. Trzecia klasa została drugą, druga stałą się pierwszą. Dawną pierwszą zaś zlikwidowano, jako obcą klasowo.

Jak się zdaje, pomysł ten stosowano jeszcze wielokrotnie.

PS A na radio kryształkowe miał Pan zezwolenie od MO. A dlaczego Pan miał, kiedy inni sobie mogli kołchoźnika jedynie posłuchać i na zawsze im w mózgach pozostanie piosenka „Brzydula i rudzielec” uporczywie dedykowana jednemu komendantowi w S.?


Szanowny Panie Joteszu

Od ładnych paru lat coraz bardziej rozwija się moda na kolekcjonowanie starych odbiorników radiowych, i to nie tych sprzed II wojny, ale póżniejszych – takich z zielonym oczkiem, radiol różnych etc. I to nie tylko jako mebli. Są naprawiane. Faceci (bo chyba nie panie) kupują je za granicą. Tamci zresztą też to robią. Być może stare magnetofony też wchodzą w modę.

Pozdrawiam


ZK140

faktycznie byl czterościeszkowym, na licencji grundiga robionym.
Dwuścieszkowe, to były stodwudziestki.


Szanowny Yayco

Bitlesówki miały baaardzo długi nos (mam wrażenie, że część moich dzisiejszych odcisków to ich zasługa) i wysoki obcas. Natomiast nie bardzo wiem, co to były rolingstonki?

A co do kolei, to ja pamiętam wagony I klasy, z wyściełanymi siedzeniami. Była III klasa z drewnianymi ławeczkami. Co miała II klasa? Te wagony to były niektóre jak z Anglii, z drzwiami w każdym przedziale i stopniem przez cały wagon na zewnątrz.

Pozdrawiam


Lorenzo, Signore...

...mego już nie odzyskam i go nie żałuję. Kompakty wyparły je z mego świata. Mam wrażenie, ze przyzwoita MP3 lepiej daje dźwięki niż tamto czarne cudo!

Jajco Żartownisiu – magnetofony były ścieżkowe, bo miały ścieżki. Mono miał jedną lub dwie a strereo dwie lub cztery. w studiach używano później kilkunastościeżkowych…
:)


Magio

On ci to był. 4 ścieżki. Tak, tak…i więcej znajdował się w ZURCIE (punkt napraw ) niż u mnie w domu.
Za to pamiętam żywo moje pierwsze nagrania. W wakacje to było i z 3 nagrywałem.
Po przestudiowaniu instrukcji.
Trafiłem od razu, uwaga bo to prawda jest!
Najpierw nagrałem piosenkę z filmu “Nakarmić kruki” a zaraz za nią Whole Lotta Love Zeppelinów. Pierwszy raz wtedy słyszałem i od razu nagrałem! Taki byłem sprytny!

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Pierwsza miała plusz

druga ceratę, a trzecia dechy.
Niektóre wagony to naprawdę były angielskie pulmany, ale mocno już zużyte i długo nie wytrwały….

Panie Joteszu, Pan mnie nie zrozumiał. Szlo mi o to że model ZK(Zakłady Kasprzaka) 120 był dwu ścieszkowy, a ZK140 cztero ścieszkowy.
Litera T oznaczała, że jest to model nowocześniejszy, bo na tranzystorach. Te bez T były lampowe i pięknie grzały zimową porą...


Z tym awansem

poprzez zmianę klasyfikacji to masz pan rację.
Na tym niektórzy, do dziś w sieci aktywni, skorzystali.

A co do zezwolenia, a bo mój dziadek i małoletni ojciec, zsiadłe mleko i kartofle, do ’47 r do lasu nosili w ramach somsiedzkiej pomocy.
Ale potem się wyparli.
A ojciec nawet nagana, bez kurka i naboi oraz szaszkę i dwa tłuczki do kartofli zdał, jak go babka solidnie obiła.

Z tego, to teraz zgryzota i kwasy tylko są.
Bo jak mawia ojciec, na dzisiejsze czasy to przenosząc, dlaczego jak “one”, znaczy te leśne, koło płota naszego szły, to ja zanim głowę odwróciłem ( że niby nie widziałem ) to dostrzegłem, że one nowiuteńkie battle-dressy miały, a ja na bosaka stojąc, w kusych portkach, sieczkę rżnąłem. A to koledzy z maturalnej klasy byli. Ale kartofle nasze wpieprzali aż miło.
I tak, wedle zasług, się do teraz zostało. Bo zwojować niczego nie zwojowali ale zasługi mieli.

Igła


Prawdziwy tłuczek do kartofli zdał?

Taki z krzyżykowym dębowym klinikiem? Przedwojenny?
Ech…


Nagrywanie na taśmy...

...to była cała procedura, która nie zawsze udawała się w sposób dający później satysfakcję...

Najzabawniejsze nagrania robiłem w bardzo odległych czasach na Polesiu – wówczas pod władztwem radzieckim. Moich kuzynów uprosiłem, by znaleźli mi ludzi mających nagrania Wysockiego. Wtedy krążyły one po Sojuzie na taśmach. Wołodia śpiewał w najbarzdiej nieprawdopodobnych miejscach i zawsze ludziska jakoś to nagrywali na magnetofony produkowane ubocznie przez fabryki traktorów (!)

Przyniósł mi kilka szpul i dwa takie magnetofony. Nagrania były koszmarne technicznie – siódma woda po kisielu! Ledwie można było cokolwiek zrozumieć. Jakimś cudem na szczęście bywały i lepsze źródła, skoro dziś w Rosji dziesiątki cd z Wysockim można kupić a nawet koncerty na dvd. Może KGB miało lepszy sprzęt – taki ziobrowaty…
:)


Żartownisiu...

...chodziło mi tylko o ścieŻki a nie ścieSZki – nie ważna ilość – ważna jakość!
:)


Nie prosze Pana

Takie z metalowym, odkręcanym kapslem na końcu trzonka a pod spodem była porcelitowa kulka ze sznurkiem.
Igła


Panie Joteszu,

ja jestem patentowany dysortografik (co już mi Pan Lorenzo, chociaż dyskretniej, wytykał) , więc nawet nie widzę różnicy między tymi wyrazami. Ale niech będzie po Pańskiej myśli, jeśli Panu zależy.


Igło Drogi

A ta kulka z tym sznurkiem to do czego ona była?


No Szanowny Jajcarzu!

Jesteś w zupełności rozgrzeszony! Choć prywatnie to ja nie wierzę w różniste dys- i wydaje mi się, że to dzisiejsze małolaty wymyśliły, by dłużej siedzieć w inernecie. Tylko jak oni to wmówili lekarzom???
:)


Pierdziele takie na ramię broń

Co w Was wstąpiło,jakiego trunku Wam zadał Yayco mąciwoda,że u niego na blogu siedzita i stare prehistoryczne pierdoły opowiadata.Już w Waszych chałupach nikto Waszego dziamolenia słuchać nie chce to tu se wtórujecie,tak?

Weźta się w garść i żuczka biednego zenka w państwowotwórczej dyskusji wesprzysta .
Mata przeca co nie co mysli zapamietanych z młodości to u mnie napiszta ku młodym dla potomności,dla szacunku Rzeczpospolitej.

Dyrdymały zostawta na zaś.Sto lat nie małe,zdążyta.

Yayca nie słuchajta bo to,znany tu i ówdzie rozśmieszacz i poszywacz pod zacny godny wiek starszy.

Pozdrawiam i zapraszam do się.
A i szklaneczkę winka też się znajdzie,na łebka oczywiście.


Ja to mialem

jeszcze zanim wymyślono te slowa. Tylko wtedy to się nijak nie nazywalo i skutkowało dostawaniem, w szkole powszechnej, dwóch różnych stopni za to samo wypracowanie


...

...


Panie Lorenco

To słuyyło do pociągnięcia.
A po kilku sekundach robiło buum.

/ W ręcznych granatach trzonkowych zapalnik uruchamiano przez wyszarpnięcie sznurka zakończonego kulką, znajdującego się u dołu trzonka granatu – granaty te nie posiadały bezpiecznika. /

Igła


...

Prezes , Traktor, Redaktor

...i tak bez zdjęcia poszło?

:)

kłaniam w pas- urlopowo

p.s jutro jade także jak ręka załaskocze to macham


Widzę Panie Igło,

że granaty zdał, ale instrukcja w domu pozostała.

Dobra, Moi Drodzy, bawcie się dalej sami, ja idę ręce w młodej krwi unurzać.
Jakby się Gretchen (czy cóś w podobie) pojawiła, to powiedzcie jej dobre słowo.


I ja Panu

Panie Maxie, ukłony!


No,no!

W sumie, to pochwała starości z paniami topless w tle. Do tego parę dowcipów, niezłej zresztą próby.

Po wczorajszym rozgorączkowaniu i blokadach serwerów niezłe odprężenie. Godne rozsądnej starości. Z odpowiednim tłem oczywiście.


WSP Yayco!

Kiedy byłem młody i żadną konsumpcją nie gardziłem, byłem właścicielem “Bambino” i magnetofonu niewielkich rozmiarów, produkcji włoskiej “Geloso”. Regularnie byłem w okresie szkoły średniej zapraszany na prywatki. Początkowo sądziłem, że ze względu na moje walory psychofizyczne. Okazało się jednak, że ze względu na jedyny sprzęt w miasteczku.
Pozdrawiam…


Panie Andrzeju,

powody są kwestią drugorzędną. Ważne, że miał Pan z tego trochę zabawy.
Pozdrawiam zwrotnie


Subskrybuj zawartość