Rzecznik Praw Ucznia fajny gość


 

Miesiąc temu zaistniał medialnie Rzecznik Praw Ucznia i Rodzica. Niejaki pan Krzysztof Olędzki zgłosił sie do RPO z zapytaniem czy zadawanie przez nauczycieli zadań domowych nie jest sprzeczne z konstytucją. Rozpętała się burza.

Uczniowie szybko chwycili się informacji medialnej, że prace domowe są nielegalne. Jeszcze nie było żadnego orzeczenia, ale to nie ważne. Istotne, ze ktoś “ważny” postawił pytanie czy zadania domowe są legalne. W szkołach bunt. Nie będą odrabiać zadań domowych, bo to pogwałcenie wolności. Nauczyciele troszkę skołowani albo przystawali na postulaty uczniów albo próbowali bronić swoich pozycji, a to wiązało się z agresja wobec uczniów. Te reakcje znam śledząc fora uczniowskie i nauczycielskie. Ciekawostka jest, że zantagonizowane środowiska uczniów i nauczycieli nie zadało sobie trudu doczytania “oso chodzi”. Wystarczył sygnał. Medialna podpucha i zamęt gotowy.

Tymczasem istotą jest pytanie czy obowiązkowe zadania domowe są zgodne z prawem. Pytania by nie było gdyby nie było problemu przymusu szkolnego i przeładowania materiałem programów szkolnych. Gdyby uczeń mógł dokonywać wyboru co chce się uczyć, a nie zmuszany był do poznawania zbytecznego bagażu wiedzowego. Pytania by nie było gdyby sami nauczyciele rozsądniej rozkładali obowiązki narzucane uczniom.

Z drugiej strony Rzecznik zaistniał, ale wypłynął na pewnym niedopowiedzeniu. Istotą nie jest zakaz zadawania prac domowych, ale obowiązku ich wykonywania. Czyli zadania domowe tak, ale tylko dla chętnych. Jestem za, ale sposób kampanii jest zadziwiający.

Zastanawiałem się czy Rzecznik został zmanipulowany przez media czy to była jego świadoma taktyka? Tymczasem Olędzki rusza z nowa kampanią:
“Nauczycielu – uszanuj tajemnicę korespondencji – nie dotykaj komórki ucznia!”

Wraz z zaostrzeniami spod znaku Giertycha pojawiło się zjawisko, że uczniom odbiera sie w szkołach telefony komórkowe. Pojawiają się skargi, że uczeń korzysta z telefonu w czasie przerwy i jest on mu odbierany. Czy grono nauczycielskie dostając broń w postaci rozporządzenia ministerialnego nie nadużywa go? Czy takie zachowanie nie gwałci prawa prywatnej własności? Własności zagarnianej wg “widzimisię” nauczyciela?
Rozumiem, że należy tępić plagę “dzwonków” na lekcji. Rozumiem, że recydywistom należy odbierać telefony, które zakłócają porządek na lekcji, ale czy nauczyciele dostając “prawo” do tego nie nadużywają go? Tymczasem Rzecznik startuje z akcją, której celem jest poróżnienie środowiska uczniowskiego z nauczycielskim. mam pewność, że nie chodzi o prawa ucznia a o zamęt. Znowu ciekawostka, że na wiadomość o planowanej akcji RPUiR nauczyciele reagują alergicznie i zamiast wskazywać kontrargumenty posługują się osobistymi docinkami, że nieuk, wariat, że nie ma wyższego wykształcenia itede.

Uczniowie chwycili się kolejnego ładunku wymierzonego w belfrów, a przecież odebranie telefonu komórkowego nijak się ma do tajemnicy korespondencji. Zastosowano skrót myślowy. Owszem można domagać się aby nauczyciel nie miał wglądu do tego co jest zapisane na komórce i wtedy postulat wydaje mi się zasadny. Można też się domagać ograniczenia swobody “odbierania” telefonu komórkowego, ale oskarżanie nauczycieli o kradzież (bo tak Olędzki interpretuje to) to bzdura i niezrozumienie albo celowe wprowadzanie w błąd czym jest kradzież.

oso chodzi? Nie wiem. Krzysztof Olędzki to samozwaniec. Przypiął sobie etykietkę Rzecznika Praw Ucznia na takiej samej zasadzie jak ja mogę się ogłosić Obrońca praw Krasnoludków. Próbuje walczyć z nadużyciami szkolnymi, ale metody i sposób obrony uczniów pokazują, ze jest to raczej zamierzone jako awantura polityczna. Póki co skuteczna, bo anonim zaistniał w szerszej świadomości społecznej.

Widzę też pozytyw. O ile można zmanipulować młodzież, bo ona dopiero raczkuje w życiu społecznym, o tyle patrząc na reakcję nauczycieli jestem mocno zafrasowany jak łatwo dają sie wmanewrować, a kulturą dyskusji niewiele się różnią od nastolatków.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ja się zastanawiam z tymi zadaniami,

bo jeżeli obowiązkowe zadania domowe miałyby byc berzprawne, to dlaczego ,,prawne” miałoby byc pytanie na lekcjach czy zadawanie ćwiczeń w czasie lekcji do zrobienia?
Nie widzę jakoś specjalnie różnicy…
Poza tym mam wrażenie, że zadania domowe nigdy nie były jako takie obowiązkowe, można było ich nie robić, choć było to równoznaczne z negatywna oceną, ale też nie zawsze i nie u każdego nauczyciela…
P.S. No i czy ,,prawne” sa zadania domowe dla nauczycieli, npo. wczoraj siedziałem przez 4 godziny (akurat w szkole) i sprawdzałem prace… Zresztą pisane przez studentów akurat w domu…


Ma być głośno?

Jest.
I tyle w temacie.


Najgorsze jest dzielenie

społeczności. Szkolnej, osiedlowej, narodowej. Najgłupsze zaś przeciwstawianie uczniów nauczycielom.


grześ

ty wiesz, że masz pracować 40 godzin, a nie 18?? jakie zadanie domowe


Subskrybuj zawartość