Hiszpania - Andaluzja - Costa del Sol - Granada

Na początek krótkie wyjaśnienie. Do popełnienia tej notki zostałem sprowokowany (zachęcony?) przez PT Komentatorów na blogu Artura Kmieciaka, którzy to zamiast zachwycić się wklejonymi tamże fotkami, nakrzyczeli na niżej podpisanego, że cudze blogi zaśmieca zamiast w pocie czoła własny blogonotatnik rzeźbić i statystyki tekstowiska podnosić. No więc, niech będzie ;) Rzecz dotyczyła kwestii, czy warto jechać na wakacje do Andaluzji. Każdy, rzecz jasna, czego innego po wakacjach oczekuje (choć praktyka dowodzi, że 90% turystów i tak chadza wydeptanymi ścieżkami), niemniej myślę, że kilkanaście fotek opatrzonych komentarzem może okazać się dla kogoś interesujące. Gwoli informacji – byłem tam z potomstwem, które, jak to potomstwo, jeszcze nie nastoletnie, preferowało turystykę basenowo – plażowo – barową. Więc było bez hardkoru – nocy pod gołym niebem, zdobywania szczytów Sierra Nevada, zarabiania na życie handlem ulicznym w Sevilli czy szampana na jachcie u Antonio Banderasa w Marbelli. Ale też było fajnie ;)

Morze i plaże

Niezależnie od tego gdzie się zatrzymamy, wybrzeże Costa del Sol wygląda podobnie. (zresztą wybrzeża innych Costas też – tylko im bliżej Atlantyku, tym wiatr bardziej wieje) Lepiej czy gorzej zagospodarowane plaże o zachęcających nazwach (np. Playa Los Alamos ) z dziesiątkami chiringuitos z których rozchodzą się zapachy grillowanych ryb i odgrzewanej w mikrofalówkach pizzy oraz setkami wielopiętrowych hoteli budowanych tak, by z każdego balkonu był odpowiednio wyceniony “widok na morze”.

Na fotce siedmiokilometrowa promenada w Torremolinos, “groteskowej parodii typowego nadmorskiego letniska” jak to ładnie napisano w przewodniku Pascala. Ale to niesprawiedliwa ocena.

W “lepszych” miejscowowościach parkingi dla jachtów i sklepy Louisa Vuittona

w gorszych sama Playa bez dodatków

Na plaży, przed świtem, gdy turyści jeszcze śpią,

prócz artefaktów cywilizacji

zobaczyć można orła (ops, mewy) cień...

Gdy jednak wyruszymy w głab kraju, sytuacja zmienia się.

Granada
Kto nie widział Grenady, ten niczego nie widział – przysłowie hiszpańskie.

Miasto niewątpliwie wymaga remontu ;)

Nie ma się jednak czemu dziwić. Siedziba Rady Miejskiej (zwanej tu Ayuntamiento ) ozdobiona jest pomnikiem przekrętu (skąd my to znamy ;). Rzeźba przedstawia konia stojącego na dwóch złotych kulach. Trzecią kulę trzyma w dłoni goły jeżdziec z zawiązanymi oczyma siedzący na końskim zadzie. Dzieło nosi tytuł “Dokładny moment” ( El instante preciso ) i zostało stworzone przez hiszpańskiego postmodernistę, niejakiego Guillermo Pérez Villalta . W różych wariantach i technikach zresztą. Jak widać, w kwestii portretu konnego niedaleko posunęliśmy się od czasów Portretu konnego Sir Johna Hawkwooda namalowanego w 1436r. we florenckiej Duomo przez Paola Uccello. Jak to z postmodernistycznymi dziełami bywa, nie do końca wiadomo, co autor miał na myśli (albo raczej, każdy może sobie sam coś wyobrazić, co będzie całkiem dobrze pasować) i jaki ta myśl miała związek z siedzibą Rady Miejskiej.

W Granadzie, jeśli mamy mało czasu koniecznie zobaczyć trzeba dwa miejsca, zaś na trzecie rzucić okiem. Po pierwsze, Alhambra. Po wtóre Catedral de Santa María de la Encarnación. Po trzecie – dzielnica Albaicin – można nań rzucić okiem z murów Alhambry. Kartuzja niestety poczeka na następną wizytę :)

Alhambra
Twierdza, pałac, labirynt ogrodów, siedziba dynastii Nasrydów. Jeśli nie wybieramy się tam ze zorganizowaną wycieczką, bilety najlepiej rezerwować w przeddzień telefonicznie (alternatywą jest ustawienie się w kolejce sporo przed siódmą rano z niewielkimi szansami na zdobycie biletów do pałacu na popołudnie).

Nad bramą do Alhambry widać do dziś wyrytą tam dłoń Fatimy

której palce symbolizują pięć reguł Koranu.

Pałac kłada się z osobnych budynków, połączonych wąskimi przejściami, składających się na trzy kompleksy – służący sprawowaniu władzy Mexuar, Seraj, w którym przyjmowano poselstwa oraz prywatny Harem. Na dziedzińcach znajdują się stawy (Dziedziniec Mirtowy)


lub fontanny (Dziedziniec Lwów)

.

Europejczyków dziwić mogą orientalne szczegóły. Na fotce poniżej wejście do Palacios Nazaires (Pałacu Nasrydów)

Główne wejście do pałacu stanowią drzwi po lewej stronie. Drzwi po prawej prowadzą zupełnie gdzie indziej. Korytarze rzadko prowadzą wprost do sal – zwykle na końcu trzeba skręcić w prawo lub w lewo, wąskie przejścia często, dla większego bezpieczeństwa, przedzielone są kolumną. Ale też tajemniczych historii te wnętrza skrywają wiele. W Sali Królów, wbrew zasadom Koranu, wymalowano na ścianach postaci ludzkie i zwierzęta. W Sali Tajemnic akustyka umożliwia podsłuchiwanie osób rozmawiających w jednym z rogów pomieszczenia. W Sali Abencerrajów wymordowano wszystkich 36 członków rodu. Krwawe ślady do dziś pokazywane są na posadzce, nad którą wznosi się szesnastoboczne sklepienie ze sztucznymi stalaktytami, podobno wykonane z inspiracji twierdzeniem Pitagorasa.

W Salonie Ambasadorów, Boabdil (Muhammad XII), ostatni sułtan Maurów podpisał akt kapitulacji. Ściany pokryte są mozaiką filigranów i napisów

W sąsiadujących z pałacem niesamowitych ogrodach Generalife,

łatwo znaleźć symbol Granady

oraz pień cyprysa, pod którym piękna sułtanka spotykać się miała ze swym kochankiem. Cyprys pozostał jako pamiątka, dla kochanków Sułtan przewidział inne atrakcje…

Granada została zdobyta w 1492r. przez Królów Katolickich (Ferdynanda Aragońskiego i Izabelę Kastylijską). Nowa władza zaprowadziła w mieście nowe porządki, których efektem jest dość absurdalnie w tym miejscu wyglądający renesansowy Palacio de Carlos V (Pałac Karola V) – “znak zwycięstwa” chrześcijaństwa, finansowany ze specjalnie utworzonego podatku, płaconego przez Arabów, wybudowany przez ucznia Michała Anioła.

oraz Parador San Francisco – najpopularniejszy z sieci paradorów (dość luksusowych hoteli w różnych historycznych miejscach) w dawnym klasztorze franciszkanów wybudowanym w XV w. w miejsce zburzonego meczetu. Dla zainteresowanych – cena za dwuosobowy pokój bez śniadania to niecałe 300 Euro.

Centrum Granady zdominowane jest przez katedrę.

której budowę rozpoczęto w 1523 r. w stylu gotyku izabelińskiego

Do katedry przylega Capilla Real – mauzoleum w stylu gotyku płomienistego, w którym znajdują się sarkofagi Ferdynanda i Izabeli oraz trumny Joanny Szalonej (ich córki) i jej męża Filipa Pięknego. Warto pamiętać, że w Hiszpanii pora siesty jest święta – między 13 a 16 Katedrę i Capilla Real można obejrzeć tylko z zewnątrz.

Opodal Katedry niektóre miejsca przypominają całkiem podobne zaułki na drugim końcu kontynentu

i nie ma w tym nic dziwnego, na andaluzyjskich starówkach orient przeplata się bowiem z kulturą Zachodu…


pozdrawiam,
Rafał

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Kurde

Niektórzy to mają ciągle wakacje.
;)
Czołem.


No przeczytałem,

wciągająca opowieść, a jako że jeszcze nic czyli Grenady nie widziałem, więc trza kiedyś mi nadrobić.
Choc pewnie się na to nie będzie w najbliższym czasie zanosić.

Pozdrówka.


Rafał K.

Ha!
Witaj Rafale ;-)

Widać też cię prowokują ale i z tychże prowokacji bardzo dobre rzeczy się dzieją.

Zawsze bardzo chciałem dotrzeć do Kraju Zachodniego i nawet nogę postawić na afrykańskim brzegu (no samochodem dojechać a nie lecieć areoplanem bo tak to każdy może) ale nie udało się do dzisiaj.
Jest to kraina prawdziwie, nie zawaham się użyć tego nadużywanego słowa – magiczna no bo gdzie stoją Kośioły przerobione z meczetów, może poza wyspą księcia Saliny ale ta też jest wyjątkowa i jakby zawieszona między Europą a Afryką.

Szkoda tylko, że właśnie sakwojaże muszę pakować i w świat wyruszać ale na krótko i w niedzielę już tu będę – jeśli pozwolisz w ramach rewanżu – Twojego bloga zaśmiecać

P.S. Panie Igło – Rafał to kolejny zapracowany prawnik więc wakacje to już dawno miał a teraz jedynie wspomina.


Panie Arturze

A bo ja nie wiem czym się zajmują prawnicy?

Toż wszystkie amerykańskie seriale oglądam na satelicie.

A tam panie, każden z nich to wygląda jak model jeździ porszakiem, wyrywa panny, a jak się zmęczy to idzie se poserfować.
Albo szampana pod kawior w jedwabnej pościeli popija.
W trójkącie.

Może nie?


Panie Igło

Panny, kawior, porszak, szampan?
Polski prawnik??
Czy Pan prasy nie czyta.???
Red. Ziemiekicza na przykład?
Polski prawnik nie ma na to wszytko czasu bo blokuje oraz nie dopuszcza młodych, zdolniejszych od siebie. W korporacji mianowicie. Knuje.
Przez swojego agenta w Ministerstwie złośliwie im trudne pytania układa, ot co! Wie Pan ile to czasu zajmuje
Żadne mu tak trójkąty w … głowie.

No co Pan!


Panie Arturze

Pańska odp. mnie nie zaskakuje.
Toż, to jest właśnie dalszy ciąg knucia i rycia.

I dalszych sukcesów, na drodze do Kaliforni życzę.
A co mi tam.
Grunt to zostać człowiekiem sukcesu.

A sukces się robi w tv i nowych mediach.
;)


pozwalam sobie na wklejkę :)

“Beautiful fucking tits man!”


To były wakacje dwa lata temu :)

taki to ze mnie człowiek sukcesu… Ale faktem jest, że są to miejsca do których chce się wrócić (chociaż np. do Toskanii bardziej ;) A, rzecz ciekawa, jak się ogląda takie fotki sprzed paru lat, to nowe skojarzenia się pojawiają.


Dzięki

widzę że perswazja pomogła:)

super notka

prezes,traktor,redaktor


Subskrybuj zawartość