Mistrzowie piaru?

Nic tak nie fałszuje rzeczywistości jak stereotypy i uogólnienia. Można dzięki nim w wygodny i przystępny sposób wyrazić swój pogląd, wpłynąć na odbiorcę, ale stosując je, ma się też pewność mówienia nie całej prawdy lub najzwyklejszej w świecie nieprawdy.

Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele. Po pierwsze, formułując twierdzenie dotyczące wielu ludzi, z założenia krzywdzimy tych, którzy mu nie podlegają. A przecież żadna zbiorowość nie jest jednolita w swych zachowaniach, przekonaniach, postawach, myślach. Po drugie, życie jest procesem. Nic nie jest w nim takie samo na zawsze. Co dziś jest bliskie prawdy, jutro staje się nieaktualne. Po trzecie wreszcie, źródłem niejednego stereotypu jest coś przeciwnego chęci opisania rzeczywistości – potrzeba, zamówienie, chęć osiągnięcia jakiegoś celu, zamierzenia.

Gdzie jak gdzie, ale w polityce podobne uogólnienia są codziennością, a nawet tzw. solą tej odmiany ludzkiej aktywności. Wiemy przecież, kim (w sensie środowiskowym, nie osobowym) są ich autorzy i jakie przyświecały im cele. A jeśli wizyjno-foniczne kontakty z politykami nie zdegradowały nam kilku istotnych funkcji mózgu, zdajemy sobie sprawę, że na ten przykład nie każdy zwolennik PiS to posłuszna płynącym z radia rozkazom starsza pani ze wsi, a nie każdy zwolennik PO to posiadacz kilku dyplomów, grubego portfela i mieszkania na modnym osiedlu wielkiego miasta. I na drugą nóżkę – nie każdy zwolennik PO to wynarodowiony, zmanipulowany łykacz popkulturowej papki, zaś nie każdy zwolennik PiS to odporny na wszelkie marketingowe sztuczki analityk – genetyczny patriota i w dodatku z AK.

Tym razem zainteresował mnie jednak inny przykład stereotypowego ściemniania. Niecałe dwa lata temu w dyskursie publicznym zaszła bowiem istotna zmiana polegająca na zastąpieniu jednego uogólnienia innym. Obydwa dotyczyły D. Tuska i jego ugrupowania. Przez dwa lata (2005-2007) obowiązywała teza o słabości charakterologicznej, intelektualnej i w ogóle wszelakiej owego partyjnego lidera. Tudzież o jego braku charyzmy, zdolności do wygrywania itd. itp. Z pewnością każdy pamięta lekceważący ton, z jakim mówił o nim ówczesny premier, jego współpracownicy i „niezależni” publicyści . D. Tusk miał być kimś, z kim nie warto rozmawiać, bo lepiej od razu z szefem (A. Kwaśniewski) niż z pomocnikiem. Jako że wybory uczyniły to twierdzenie mało atrakcyjnym w głoszeniu, natychmiast po elekcji pojawiło się nowe – D. Tusk i PO to fantastyczni fachowcy od kreowania wizerunku i tym właśnie umiejętnościom zawdzięczają jakiekolwiek swoje sukcesy. Wyborcze w szczególności.

Mija drugi rok rządów tej ekipy i wciąż możemy usłyszeć jedynie takie wyjaśnienie jej pozycji oraz poziomu poparcia. Mógłby ktoś pomyśleć, że to logiczne. Skoro sytuacja na scenie politycznej jest tak stabilna, że aż zabetonowana, skoro kolejne wybory zakończyły się sukcesem PO mimo wysiłków opozycji, to panowie rzeczywiście muszą być dobrzy w tzw. piarze.

Logiczne? Może. Tylko że to nieprawda. A nawet bzdura. PO była, jest i pewnie będzie ekipą beznadziejną w dbaniu o własny wizerunek, a dzieje tej partii po prostu roją się od większych lub mniejszych wpadek na tym polu.

Pierwszą z wielkich wtop była reakcja ludzi D. Tuska na kampanię lodówkową PiS we wrześniu 2005r. W jaki sposób platformiani spece odpowiedzieli na sytuację, w której każdy wyborca był kilka razy dziennie atakowany widokiem znikających za sprawą PO wiktuałów z lodówki oraz pluszaków z dziecięcego pokoju (skąd znikały lekarstwa, niestety nie pamiętam)? Postanowili zmiażdżyć konkurencję przy pomocy konferencji prasowej na siedząco, podczas której objawili narodowi jakieś paragony i drętwe tłumaczenia.

Nie minął miesiąc, a już mieliśmy kolejną okazję przekonać się o nadzwyczajnych piarowych talentach platformy. Na najpodlejszy (jak na razie) wyborczy atak w popeerelowskiej Polsce, w wykonaniu J. Kurskiego jej przedstawiciele zareagowali wręcz modelowo. Jak na siebie, rzecz jasna. Skupili się otóż na przekonywaniu społeczeństwa, że dziadek kandydata PO nie mógł być w Wermachcie, skoro hitlerowcy więzili go w obozie, nie zaś na podkreślaniu amoralności sugestii posła PiS o ochotniczym akcesie do niemieckiej armii. Prawdę mówiąc, nie wierzę, by znali wówczas prawdę i świadomie wybrali taką właśnie linię argumentacji. Do tego stopnia durnym w cywilizacji opartej na informacji być chyba nie można. Brak wiedzy (czyli profesjonalizmu) wydaje mi się bardziej prawdopodobny.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to są przykłady z przeszłości pełnej porażek, ze potem było już z tym piarem lepiej. Było? Kiedy? Z lat 2005-2007 nie pamiętam żadnej celnej, zapadającej pozytywnie w pamięć kampanii wymierzonej w rząd czy koalicję. Pamiętam za to beznadziejną, żenującą w siermiężnej formie serię filmików pod hasłem „Oszukali”. Bez pomysłu, bez polotu, bez poczucia humoru, bez sensu.

Pamiętam także fantastyczny strzał w stopę w postaci raportu o mediach publicznych. Zaiste, prawdziwe to było „miszczostfo” w dziedzinie kreowania wizerunku – zrazić do siebie pokaźne grono popularnych dziennikarzy, niczego przy tym nie osiągając.

Spoty? O jednym cyklu już wspomniałem, był kompletną porażką. Z pozostałych pamiętam jedynie ten z ostatniej kampanii parlamentarnej ze słynnym „już wkrótce” (swoją drogą, takie „wkrótce” to, okazuje się, zupełnie co innego dla różnych ludzi znaczy). Zaledwie poprawny, z pewnością nie porywający. Zwyczajnie typowy w składaniu tanich obietnic świetlanej przyszłości. Reszta musiała być bezbarwnie przezroczysta, bo żadnego nawet przypomnieć sobie nie potrafię.

W porównaniu z wymienionymi dokonaniami PO na polu PR spora część analogicznych zachowań PiS jawi się jako profesjonalna robota. Jeśli spot, to dobrze zrobiony i przyprawiony poczuciem humoru na poziomie elektoratu, jeśli atak, to wpasowany w przekonania i stereotypy „targetu”.

Największą jakościową różnicę w praktyce budowania pozytywnego wizerunku przez obie partie dostrzegam jednak w polityce informacyjnej formowanych przez nie rządów. Z jednej strony mamy zdyscyplinowany rząd J. Kaczyńskiego, z którego na zewnątrz nie wydostawał się żaden pomysł, zanim nie przybrał formy skonsultowanej, uzgodnionej i namaszczonej. Z drugiej burzę mózgów bez analizy, podsumowania i wnioskowania gabinetu D. Tuska. Miesiąc w miesiąc, czasem tydzień w tydzień genialne pomysły, śmiałe reformy, zgłaszane rzecz jasna na łapu-capu i na własną rękę, bez przygotowania, konsultacji i koalicyjnej akceptacji. A gdy przychodzi do konkretów pozostaje Z. Chlebowski w Radiu Zet zapowiadający, że do końca tygodnia, że do końca miesiąca projekt będzie, bo jest już prawie gotowy. Z czasem człowiek nabiera nadziei, że minister zapomniał albo coś mu się pomyliło i pomysł w życie nie wejdzie. Bo nikt normalnie myślący nie ma nadziei, by w takim chaosie mogło się narodzić coś wartościowego.

Tak naprawdę jedyna jakościowa przewaga PO nad PiS w omawianym aspekcie leży w strategii. Podczas gdy PO dba o swój skarb największy w osobie budzącego sympatię i zaufanie przywódcy, nie wikłając go we wszystkie codzienne wtopy, lider PiS z jakimś masochistycznym uporem pcha się przed kamery przy każdej okazji, a czasem nawet bez niej, by regularnie pokazywać Polakom najgorsze cechy swojej osobowości, najbardziej niemądre przemyślenia i najmniej atrakcyjne odruchy. Za co piarowi dyletanci z partii przeciwnej są mu z całą pewnością niesłychanie wdzięczni. 

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

:)

Zobacz Popisowcu.
Taki Tusk wyrasta już na /pod/prezydenta – rozjemcę.

Pomiędzy rządem a koalicją PO-PSL.

Premier, do którego przychodzą wicepremierzy, ministrowie, stratedzy, pijarowcy, sejmowi (ha,ha-marszałkowie)

A co on na to?
No, on się wzdraga, burzy, myśli – rozstrzyga.

Tu ująć, tam obalić – np ustawę medialną.

No cud, nad cudami.

Tylko kiedy takie bidulki jak Kolenda, Olejnikowa albo cuzamen do kupy GW z jankesowym psychiatrykiem salonowym, się zorientują, kto kogo w bolusia pijarowego robi?

No.., kurde, nie wiem, nie wiem?


Hm,

nuda, bo z większością się zgadzam:)
Acz piszesz np. takie cuś:

“Z jednej strony mamy zdyscyplinowany rząd J. Kaczyńskiego, z którego na zewnątrz nie wydostawał się żaden pomysł, zanim nie przybrał formy skonsultowanej, uzgodnionej i namaszczonej.”

Chyba nie do końca, a sypiący pomysłami jak z rękawa minister Giertych?

Co drugi dzień, nowy i lepszy pomysł, żaden nierealizowany później.

PO czyni zresztą podobnie, np. totalny chaos w gadadniu i informowaniu o reformach w edukacji, zarówno pani hall jak i Kudrycka piarowo są beznadziejne.

No i PO też zgłasza pomysły z kosmosu różne.

Tak się zastanawiam ostatnio, skąd ta ciągła ich popularność?

Mam wrażenie, że właściwie dwa czynniki tu decydują, wcale nie jakiś genialny PR, tylko ciągła obawa wyborców przed powrotem PiS do władzy (bo PO to w sumie dla wielu tylko anmy-PIS).

No i to co zauważyłeś też jest ważne, znaczy JK ma strasznie duży negatywny elektorat ,Tusk jednak nie (no chyba że za reprezentatywny uznamy pewien opiniotwórzczy portal:))

Pozdrówka i miło widzieć nowy tekst:)


Igło

No napisałem przecież, że Tusk jest ustawiony strategicznie ponad codziennym bagienkiem. To jedyna pozytywna (o ile PR można w ogóle za coś pozytywnego uznać) różnica w stosunku do PiS-u.

A dziennikarze to są nie mniej oderwani od rzeczywistości niż politycy. Kompletnie zakręceni i święcie przekonani o ogromnym znaczeniu tego, co robią. I łatwo nimi kręcić. Bielan z Kamińskim swego czasu robili z nimi, co chcieli.

Pozdr.


Popisowcu

No wiem, że wiesz…
Ja tu tylko se krążę, twej myśli przyklaskując.
Żeby wrednie prowokować, bo ty za umiarkowanego robisz.


Co do dziennikarzy i polityków,

to ja chyba żem już przesiąknięty Igielną optyką, ale wrażenie mam, że oni żyją w swoim świecie, w symbiozie doskonałej a te pseudokonflikty to igrzyska dla gawiedzi.
W dodatku żyją oni se w tym matriksie i nie za bardzo wiedzą co dookoła.
Oczywiście nie dotyczy to wszystkich,ale wielu tak.

Acz wrażenie mam, że i wielu blogerów, szczególnie tych polityką się zajmujących w tym matriksie uczestniczy:)

Nie tak dawno czytając rozmowy i dyskusje o polityce itd, szczególnie jak przeczytałem frazę, której tu nie przytoczę, bo dokładnie nie pamiętam, coś w stylu “dlaczego tu nie wycieto jeszcze tych antypolskich wypowiedzi”, więc poczułem przez chwilę takie totalne zdziwienie/wyobcowanie/oddalenie, o czym oni w ogóle ci ludzie rozmawiają i co to za dyskusje?Przecież to śmieszne jest, i te emocje:)

Ale nie na temat się rozpisuję, więc kończę.


Grzesiu

Pisząc o zdyscyplinowanym rządzie Kaczyńskiego zastanawiałem się nad Giertychem. Ale w porównaniu z obecną panią minister Giertych to minister uporządkowany i mało płodny. Jedyną prawdziwie poważną wtopę chyba z maturami zaliczył.

Co do PO to nic mnie tak nie wkurza jak te pomysły rzucane i nie realizowane. To tak trudno coś przeanalizować, zaplanować i wprowadzić? Żenada i tyle.

Poparcie się nie zmienia, bo J. K. wciąż przypomina o sobie kolejnymi erupcjami “złotych myśli”. Naród ma przed oczami dwie postacie – w miarę sympatyczną i wręcz przeciwnie, więc się trzyma tej pierwszej. Może się też nauczył, że w sprawach gospodarczych rządy niewiele mogą. Jedyna różnica w estetyce i tu jest chyba pies pogrzebany.

Pozdr.


Panie Grzesiu, szanowny

że , tak powiem.

Pan się dobrze rozglądnij dookoła
I zobacz pan, kto panem steruje?
Noo…


Igło

Ja nie robię, bo mi nie płacą za to. Ja jestem.

Pozdr.


Popisowcze,

eeeee, toś ty chyba Giertycha zapomniał:)

Miał trochę akcji, znaczy głownie werbalnie, bo nie realnie, niektóre nawet sensowne, jak np. pomysł wprowadzenia do szkół filozofii.

A te różne akcje “Zero tolerancji” i inne pod publiczkę poczynania?

Ale, fakt, PO w głupawych (ale i w mądrawych) pomysłach, których nie realizuje, też jest dobra, szczególnie chyba w dziedzinie edukacji (albo ja na te poczynania edukacyjne bardziej uwagę zwracam)


:)

Bądź.

Ja w st’iepi obecnie przebywam.
Wiec dedykuję ci poniższą jutubkę.

Wbrew pozorom, ta mieszanka Hoffmana z kiczem ma znaczenie.
Kto czytać potrafi, ten pojmie.


Panie Igło, no jak to kto steruje:)

Żydzi i masoni:)

A powazniej, to ja jestem totalnie niesterowalny, sam sobie nawet sterem ni okrętem nie jestem:)

Że jakimś cytatem ambitnym z otchłani mej wiedzy zabłysnę.


Grzesiu

To teraz się zgadzamy jeszcze bardziej. Twoja krótka analiza rynku medialnego w pełni się z moją pokrywa. :)

A powiem Ci jeszcze, ze czasowe oddalenie od polityki i blogosfery niezwykle pozytywnie robi na wzrok, że tak powiem. Kiedy się człek wyobcuje i realem pozajmuje, owe wielkie emocje jawiąmu się jako zwykłe dziwactwo po prostu. A wygibasy polityków i dziennikarzy (czyli też polityków) jako lichy teatrzyk. Przeważnie marionetek. W czym się też pewnie zgadzamy.

Pozdr.


Igło

Grzesiem steruje z całą pewnością jego niespokojny duch. :)

Pozdr.


Nu Popisowcze

dusza, tak bym skazał.
Nuuu..
;)


Grzesiu

Nie wszystkie akcje Giertycha były głupie. Jeśli on się upominał o postawienie spraw z głowy na nogi w kwestii koszy na głowach itp., to trzeba mu to raczej zapisać na plus. Co najwyżej rozliczyć za brak pomysłów na sposób. Ale już samo gardłowanie na temat miało jakąś wartość. PO póki co, jeszcze niczego sensownego w tej dziedzinie nie przedstawiła. Same wtopy. A największa z sześciolatkami. Lepiej było dać sobie na wstrzymanie i obligatoryjnie wprowadzić rzecz za dwa, trzy lata niż jakąś pełzającą, zabagnioną reformę ślimaczyć.

Pozdr.


Tak,

na poważnie, to weźmy się do roboty Popisowcze..
Co..?

Głupawka w meistrimie & onecie lub salonie,.
Ci co rozumniejsi chowają się po kątach, za chwilę okaże się, że Palikot będzie spierał się z Marylą?
I co pan na to?
Z dziećmi na huśtawkę pójdziesz i zamilkniesz?


Popiswocze,

nie ma się sensu teraz o Giertycha kłócić, acz po kilku pomysłach pani Hall czy PeŁO gdzieś zażartowałem,że i z aGiertychem zatęsknię.

Giertych moim zdaniem poza gadaniem nic nie robił, a z tego gadania poza kwasami i zrażaniem nauczycieli/uczniów itd nic nie wynikało

Pamiętasz tę reklamówkę, gdzie szkoła demonstracyjnie i ostentacyjnie zatrzaskiwała bramę przed “innymi”: długowłosymi, z kolczykami itd

Bo według prostackiego myślenia Giertycha to było zło, dziwnym trafem ogolonych na łyso skinów tam nie było, za to w ministerstwie MW się panoszyła.

I Giertych jak Giertych, ale ten faszysta jako wiceminister?

No way!

Orzechowskiego nie zpaomnę, bo to chyba najbardziej kuriozalny “polityk” jakiego w ogóle można sobie wyobrazić, a już jako wiceminister edukacji?

Nawet gdybym był gorącym zwolennikiem PiS to za przyczynienie się do nominacji tego pana straciliby mą sympatię na zawsze.

Sorry że nie na temat troszkę, ale w tym to ja ekspertem jestem.

pzdr


popisowcze

PO zapewnia bardzo ważną kwestię – święty spokój. Wbrez pozorom, większość ludzi ma po prostu ochotę na życie w spokoju, bez nerwów, ingerencji i szalonych pomysłów rządzących.
Premier, który każdego kto nie uważa jak on stawia po stronie zomowców i układowców, rezerwujący “patriotyzm” dla własnych poplecznikó, jest dla społeczeństwa zwyczajnie straszny. Minister sprawiedliwości, który kompletnie w dupie ma zasadę domniemania niewinności i macha niszczarkami jako dowodami na konferencjach prasowych, zdecydowanie przekracza to, co znacząca część społeczeństwa toleruje – bo to jest stawianie prawa na głowie. Wprowadzenie ewidentnie politycznej policji w postaci CBA także miało swój udział w zniechęceniu do ekipy JarKacza.
Pojawiające się hasło, że wiekszość wyborcó PO to ludzie którzy głosują na ekipe Tuska na zasadzie antypisu, jest równie prawdziwe jak to, że większość popleczników PiS w zasadzie wstydzi się JarKacza, ale zaciska zęby byle nie głosować na PO. To zwyczajne marketingowe zabiegi obydwu stron, mające w zasadzie dyskredytować przeciwników. Zupełnie bez sensu, bo wmawianie społeczeństwu że składa sie z idiotów potrafiących jedynie głosować na “NIE” jest askuteczne.
Jak dla mnie, to problem PiSu polega na tym, że jedyna w miarę sensowną osobą istniejąca w mediach jest Kowal, choć i on czasem jak walnie, to śmiech leci po ścianach.
Zdrojewski, Rostowski, Gowin czy sam Tusk sprytnie odstawiają postacie wyróżniające się kulturą – a po drugiej stronie same bulteriery: Kurski, Gosiewski, Kamiński, Brudziński czy Karski (którzy są prowokowanie niesiołowskim, Palikotem czy Nowakiem). Lub wskazany przez Ciebie JarKAcz – który co wypowiedź, to wtopa i przypomnienie, co mieliśmy w latach 2005-2007.

Platforma ma się więc nieźle, a opozycja jest katastrofalnie licha, co mnie wkurza, bowiem faktycznie kończy się tym, że PO nie musi robić w sumie nic. I nie robi, a w najbliższych wyborach i tak zgarnie astawke, bo na bezrybiu i rak ryba…

Co stwierdzam ze smutkiem…

Pozdrawiam.


Griszqu,

ale dlaczego sądzisz, że głosowanie na “nie” nie istnieje?
I że idiotycznie się je wmawia?

Moiim zdaniem wybór (naj)mniejszego zła w polityce to bardzo częsta rzecz i uważam ten trend za uzasadniony a nawet sensowny.

pzdr


Subskrybuj zawartość