Jest port wielki jak świat co się zwie Amsterdam

I jest bar na wysokiej skarpie, u brzegu zimnej rzeki.

Pośrodku przepięknej, augustowskiej puszczy. Kosmaty owczarek, a raczej owczarkowa – Czarna (gdy będzie miała szczenię, nazwie się je Hańcza) stoi wiernie u nogi swego Pana, na jego własnym Wzgórzu Błękitnego Snu.

W barze nie ma rur, ani innych niepokojących akcesoriów. Ot, drewniane stoły, krzesła i kominek…

Na barze Budda, pejsaty Żyd w chałacie, wybór pysznej herbaty Dilmah, lizaczki. Z tyłu walają się kapsle od Łomży, otwieracze do piwa, popielniczki gotowe, by przyjąć dowolną ilość niedopałków. A jak zrobi się jeżyk, wystarczy taką opróżnić i można jarać dalej, dobre gatunkowo, mocne papierosy…

Można wyjść przez taras z bali (który zbijało w pocie czoła dwóch Witoldów, mój dziadek i mój stryj) i popatrzeć na obejście gospodarnym okiem.

Na podwórzu płonie ognisko, wysokie, że dym sięga ponad szczyty sosen – bo mój stryj, jak się wkurzy, to bierze kanister z Patrola i leje benzyną na oporne drewno.

Wokół głównego budynku stoją małe, ale wygodne i przytulne domki turystyczne. Dwuosobowe takie.

W kuchni – szklany gąsior do celów spożywczych i stos kartek wydrukowanych w Gruszkach (najbliższe zagłębie internetu, można tam – za darmo! – pocinać w gry komputerowe, a w drugiej sali pograć se w ping ponga) z przepisami jakimiś, gdzie podejrzanie często przewija się motyw śliwek. Albo jabłek.

Z całej sadystycznej mej natury dodam, że na dole, na podmokłej łączce, gdzie w sezonie przybijają kajaki, jest stara, zrujnowana odrobinę sauna. Trwają prace nad uruchomieniem, a może już zostały zakończone, nie jestem na bieżąco.

Tak, Warszawa jest piękna – o ile można z niej czasami uciec do natury. Aż prawie nad Niemen, pod białoruską grań.

Przychodźcie tam, Samotni. Pijcie wino, ono będzie słodkie…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Pino

Noooooooooooo!

Aleeeeeeee…

I tak dalej w tym klimacie.

Mam nadzieję, że niewinna oferta specjalna to nie herbatka i lizaczki ?

Pururu :)


Nein, nein,

A teraz masz, Ty i wszyscy chętni, co to wstają później:

http://www.jalowyrog.pl

pozdrawiam złowrogo i mrocznie…


Pino

Krótki acz treściwy ogląd sprawił, że mogę jedynie powtórzyć:

Noooooooo!

Aleeeeeeee!

I dodać:

Yeeeeeeeeeaaaaaaaaaah!

:)


Podstawą dobrej reklamy

jest całkowita szczerość i nie wciskanie kitu.

pozdrawiam pragmatycznie


to jest TEN

bar?


Tak Stopczyku, ten.

Szalika St. Pauli tam nie znajdziesz, stryj jest legijnych przekonań, tak jak ja – ale chodzi na Krytą i jest tolerancyjny bardzo :)

pozdrawiam


>Pino

mój kolega Legionista z Pierwszej Alei dał mi tytuł “niedzielnego Legionisty”. mam nawet tiszirt z Legiunią, wlepiam vlepki itp :)

co ciekawe jednym z jego dobrych kumpli jest Polonista, a najlepszą koleżanką Wiślaczka z Krakowa :)

(L)

a FC St Pauli to taki fajny punkowy klub :)


Docent, ja wiem,

znam się w miarę dobrze na niemieckiej, włoskiej i hiszpańskiej scenie, słabiej na francuskiej.

A najlepsza na świecie i tak jest Premiership, liga drwali, oh yeah :) I mój ukochany zagraniczny klub, Chelsea London.

Kiedyś byłam na piwie z jedną Wiślaczką i jedną dziewczyną z Hutnika Kraków. Miał wystąpić jeszcze Ruch Chorzów i coś tam, nie pamiętam.

Dziwne przyjaźnie międzyklubowe to jest norma jakby :) Na tym to polega też, nie tylko na bezmyślnej naparzance. Choć agresji jest w tym oczywiście wściekle dużo, ale i tak się ucywilizowało w porównaniu z pięknymi (tfu!) latami dziewięćdziesiątymi.

pozdrowienia kibicowskie


ze mnie to słaby kibic

z Ligi Angielskiej to sympatią darzę West Ham Utd …I’m Forever Blowing Bubbles :P

a kiedyś najbardziej Manchester Utd … Cantona chyba jedyny (albo jeden z niewielu) Francuz, o którym angole nie wyrażają sie z pogardą :)


Pino

róg jest interesujący:)

koniec świata, prawie tak jak umnie tylko wektor w dół:)

no a The Reds rzondzom

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Okay -

no to dogadałbyś się, Docent, idealnie z moim bywszym M. Wszystkie sympatie klubowe wam się pokrywają.

Max – odpala się pkp.pl, się planuje trasę i się w końcu jest :) Podróże są fajne.

A Liverpoolu nie znoszę; “siedzę w Liverpoolu, pogrążona w bólu” – jeden z kilkuset wersów, jakie kiedyś stworzyłyśmy z Zuzanną, mknąc intercity z Bielska do Warszawy. Wzorem była naturalnie Osiecka i jej Mława. A ten finał z Milanem sprzed paru lat, to mi zadrą tkwi. Jak można było z 3:0 dać wyrównać tym czopom na 3:3? Jerzego Dupka też nie lubię, skromny chopok z Knurowa, myślałby kto.

pieprzenie kotka za pomocą młotka (West Ham)

pieprzenie indyka za pomocą patyka (Pool)

O Arsenalu nie zacytuję, bo to zbyt wulgarne.

No dobra, miało być romantycznie i w ogóle, a ci o futbolu gadają, ech, faceci :) Chyba trzeba zaczekać na Grzesia i resztę asportowej frakcji.

pozdrawiam, przecierając szklanki


>max

sezon 1992/93

i niesamowici Cantona, Pallister, Irwin, Ince i Ryan Giggs … pierwsze mistrzostwo od 1967 … piękne czasy

>Pino

:) ... też nie lubię Liverpoolu … ale mają najsłynniejszy chyba hymn na świecie :)


No fakt,

ja i sport to dwie rzeczy wykluczające się, ale widzieliście kiedyś romantyka,nadwrażliwca, cynika i nihilistę, który by spot lubił:)?
No nie.
Ale nie o tem miało być.

za to bar z chęcią bym obaczytł i w ogóle tam się przejechał kiedyś, to co wakacyjne spotkanie tekstowiczów?
Wpprawdzie znając gospodarność i perspektywy, to mnie nie będzie stać na bilet, ale co tam.

pzdr


>grzesiu

“ale widzieliście kiedyś romantyka,nadwrażliwca, cynika i nihilistę, który by spot lubił:)?”

modny pisarz Pilch chyba lubi :)


Grzesiu,

grześ

ja i sport to dwie rzeczy wykluczające się, ale widzieliście kiedyś romantyka,nadwrażliwca, cynika i nihilistę, który by spot lubił:)?

lustro, to ja mam w łazience, ale widuję czasami, owszem tak…

Spoko. Zafunduję Ci bilet z TBG i połączenia kolejowe miłosiernie wskażę.

A potem to już sam będziesz pilnował swojej flaszki i rachunki płacił :)

Mój stryj bibliotekę założył tam, z pieczątką typu exlibris, i pierwsza pozycja to jest jakiś May, albo Curwood, nie pamiętam; w Kanadzie się dzieje i jest o Indianach, Anglikach i Francuzach. Dla każdego coś miłego, hi hi.

lecę się wygłupiać na zajęciach, ciao


>Pino

weź zaznacz pozycje tego baru na mapie (najlepiej na setce) a my po harcersku dojdziemy tam z kumpasem :P


Jak w Kanadzie,

to nie May.
Może być Curwood, może być London, może być Grey Owl, może być Yacta Oya, może być ewentualnie Fiedler,jeszcze kilku czytałem, ale nie pamiętam.


>Pino

tak BTW tytułu to w liceum miałem okres fascynacji Ajaksem :) ale w tamtych czasach (początek lat 90.) to ten klub grał chyba najbardziej radosny futbol w Europie … z Leo Benhałerem, zresztą ;)...

a potem był magiczny rok 1995 (Mistrz Holandii, Superpuchar Holandii, Puchar Europy, Superpuchar Europy, Puchar Interkontynentalny) ...


Pino, Docent

cóż, Liverpool to miłość z lat młodzieńczych i bojów z Juvebtusem w którym grał Boniek

Doc, to co napisałes to chyba Menju?

:)

acha, co do PKP, no wiesz, jak juz jechać to z rodzinką i bagażami na 2 miechy, czyli jednak opcja samochodowa zdecydowanie:)

who knows? jak mawiają starzy Rosjanie

:)

prezes,traktor,redaktor


>max

sezon 94/95

Ajaks zdobywa tytuł mistrza Holandii, wygrywa Ligę Mistrzów (wygrana z AC Milan), PI (wygrana z brazylijskim Gremio) i SE (wygrana z Juve)


Doc,

sezon 1992/93 Irwin i inni to Menju:)

a Ajax to inna bajka, prawda

prezes,traktor,redaktor


>max

sezon 1992/93 Irwin i inni to Menju:)

oczywiście ManU


Od siebie dodam...

Że nie lubię ani Brela ani futbolu.

Za to nad Rospudą/Nettą bardzo przyjemnie… Oj bardzo! Kajakowało się, kajakowało…


Doc

No jeśli chodzi o żabojadów, to nie można zapominać ani o Arsenie Wengerze, ani o T. Henrym. O nich chyba też złego słowa nie da się usłyszeć na wyspach.

Z Ericem to byłą dziwna spraw – reprezentacji Kogutów nigdy nie zawojował, a u Angoli stał się niemalże bożyszczem…

The Reds trzeba lubić. Z wielkiej czwórki w sumie są najsłabsi i chyba nadal mają najmniejszą kasę do wydania. No i wojownik Gerrard…


Kwestia gustu.

Osobiście wolę The Blues, bogatych i wkurzających w tym bogactwie :)

We r fu, we r fu, we r fuckin’ loaded


Pino

To pewnie kwestia jakiegoś wypierania z siebie świadomości, ze liczy się tylko kasa. Do czasu przyjscia Abramowicza, niebiescy byli… tacy sobie. Baaaardzo tacy sobie. Niewyobrażalna kasa załatwiła im skok na tron. Były małe potknięcia po drodze, ale to jest wpisane w kanon.
Patrząc na tych 22 gości z piłką, chciałoby się jednak wierzyć, ze sport jako taki ma coś do powiedzenia. Cokolwiek. Że nie są to zawody na potęgę właścicieli i budżet. Dlatego cieszy każde potknięcie Milanu, Realu, Bayernu czy Chelsea. Poprawia humor. Pozwala na chwilę zapomnieć, że to tylko licytacja kasy. Nawet jeśli do tego zapomnienia musimy się zmuszać.


>Griszeq

u Cantony dochodzi jeszcze typowo wyspiarska łobuzerka. jak nakładł kibicowi Crystal Palace to równie mocno wkurzył kibiców MU jak zaskarbił sobie ich szacunek (trudno orzekać czy to przez jego zawieszenie MU stacili tytuł)


Griszeq'u,

prezentujesz bardzo typową kibicowską mentalność :) A ja zawsze lubiłam iść pod prąd, nie znoszę Barcelony za jej piękny i radosny futbol, nie lubię Manchesteru, choć szanuję, ale nie bawią mnie legendy – bawi mnie nagły skok z przeciętności do wielkości, z nędzy do pieniędzy. Na polskim gruncie podobnie (choć z innych powodów) wkurza wszystkich Legia i pięknie jest, pururu.

Jeśli dobrze kojarzę, Ty jesteś hanys – nic dziwnego, że się dogadać nie możemy na tym gruncie :) Ale bez tego protekcjonalnego tonu, kolego, ja na tym zagadnieniu zębów może nie zjadłam, ale swe sympatie mam głęboko przemyślane. Bez wypierania czegokolwiek.

pozdrawiam


>Pino

“bawi mnie nagły skok z przeciętności do wielkości, z nędzy do pieniędzy.”

wypisz wymaluj ManU :)

ja też lubię pod prąd… np miałem kiedyś koszulkę Partizana, a kurde wszyscy myśleli że to jakieś zj…ne Juve :P


Pino

Piszac o “wypieraniu” w kontekscie The Blues pisałem o sobie, a nie o Tobie. Nie ma więc w tym protekscjonalizmu, tylko pokazanie mechanizmów jakim JA podlegam. Może właśnie – jako typowy kibic. Bo i mi się podoba gra Chelsea, tylko gdzieś tłucze się w tyle głowy myśl – to nie żadna Chelsea, tylko paczki pieniędzy Abramowicza. A jako kibic, chciałbym wierzyć, że liczy się ciężka praca, zgranie, wola i determinacja zawodników, a nie zwykła dominacja finansowa. Wiem jak jest, ale ta wiedza sprawia że przestaję cokolwiek oglądać. Jaki jest sens ogladania wyścigu dużego fiata z testarossa?

Sprawa druga – nie jestem hanysem, tylko na Śląsku czas jakiś pomieszkuję. Miastem ulubionym jest Wrocław – oczywiście też to Śląsk, tyle że z górnym nie ma w praktyce nic wspólnego. No i nie mam nic przeciwko Legii. Wszelkie zadymy i klanowość kibicowską omijam z daleka. Podoba mi się natomiast to, co kibice robią wokoło Lecha. Nawet jak był w drugiej lidze, na mecze trafiało po 20 tyś widzów. Zabawa, piknik, mecz w tle. Lokalna wspólnota, rodziny i szaliki na szyjach ludzi od 5 do 95. Kibicowanie w zachodnim stylu. Generalnie.

Barca to marzenie każdego “zwyczajnego” kibica. Żadnego kunktatorstwa, liczenia punkcików, gry na remis. Ogień, żywioł, otwartość. Mecz to nie turniej szachowy. Wprowadzenie zasad włosko/brytyjskich do gry klubów ligii hiszpańskiej zawsze spotykało9 się z oporem kibiców – bowiem w Hiszpanii można pieknie przegrać, ale brzydkie wygrywanie jest niedozwolone.


Griszeq'u,

przepraszam Cię za nieporozumienie. Za dużo się po prostu nasłuchałam (od mego drogiego fana Młotków zwłaszcza), jaka ta Chelsea beznadziejna. Stare nawyki i to wszystko.

Spójrz na to w ten sposób – coś mieli w sobie najwyraźniej ci The Blues, ten klub eleganckich cockneyów w martensach i płaszczach typu donkey, harujących ciężko cały tydzień, by w sobotę iść na mecz, a potem do baru, zamówić pięć piw (he, he). Całe lata ligowej szarzyzny w cieniu tych wielkich, a potem, zaskoczenie – nagle możemy mieć każdego dowolnego Makelele, he he he. I wszystkich wpieniamy naszym bogactwem nagłym.

Każdemu takie delfinki, jakie mu pasują do osobowości. ;)

pozdrawiam sajkologicznie


Pino

no właśnie dobrze to ujęłaś ... niestety Chelsea była przechowalnią dla róznej maści stadionowego naziolstwa.

dlatego zwsze lubiłem ManU albo Ajaks bo tam nie było przyzwolenia na jakieś rasistowskie hucpy, albo był to margines…
zresztą kibice Ajaksu dobrowolnie przyjęli sobie etykietkę “Żydzi” (co wynika z błędnego ponoć przeświadczenia o tym że klub założyli starozakonni) ... to też jest element mojego “bycia pod prąd” bo wiadomo co sie śpiewa o Żydach na stadionach …


Oczywiście!

Z polskich klubów najbardziej nie cierpię Cracovii, nożownicy popierdoleni :]

Ale przynajmniej mieli na tyle jaj, żeby swoją bojówkę nazwać Jude Gang, i wypuścić szaliki z pięknym hasłem “nasze domy – nasze ulice – nasze (coś tam) i nasze dzielnice”.

A jak z nich Wisła polewała, kiedy chcieli być strasznie groźni i na derbach zademonstrowali płachtę z hasłem “Kraków miasto 1000 noży – nie wiesz, kto pierwszy ci go włoży”.

I smiszno i straszno. Nienawidzę Krakowa za tę dzicz. Równie pojebany klimat jest już chyba tylko w Białymstoku.

pozdrawiam z analityczną bezwzględnością


>Pino

a co jest w Białymstoku, bo ja go kojarzę tylko jak stolicę naszej polskiej muzycznej ekstremy :)

no i Jagiellonię, co to zawsze dostawała manto w Wawie jak jechała na jakiś mecz…

zajrzałem do Ciebie na blog … Nina to nie przypadkiem oryginalnie kawałek Dr Cycos?

edit: na bank Dr Cycos :) ... a Piguła odsiedział swoje za “biały proszek” he he he

w ogóle to Anale są super przykładem awansu od naziola do lewaka. oczywiście w oczach innych ..


A w Białymstoku, drogi Docencie,

jest jakby odwrotny problem, niż w Krakowie albo w Łodzi. Jagiellonia nie ma żadnych sensownych przeciwników w okolicy, no bo co, Wigry Suwałki, Sparta Augustów? Wolne żarty. Więc dyskutują sobie między sobą, z użyciem siekier, jak ich fantazja najdzie.

A co do Niny, nie miałam pojęcia, znam to jako kawałek Anali. Dzięki, poprawię :) A drogę życiową mają w takim razie odwrotną niż Screwdriver, hi hi hi.

pozdrawiam Cię Stopczyku


>Pino

co do Niny … to ta sama ekipa. oni sie w pewnym momencie tylko wokalem chyba różnili. tylko Cycos grali ska, a Anale wiadomo… sprawdziłem i Analogs grają ten wałek

Analogs chyba też mają w repertuarze inny kawałek Cycosa – “Swastyki w szkolnych toaletach”

a co do Białegostoku – ludzie wschodu i wszystko jasne :P … lubię to miasto i okolice bo to strony z których znaczna część mojej familii pochodzi :)

a powiedz mi jeszcze co myślisz o Hansa Rostock? ;-)


Docent,

nic nie myślę, bo nie kojarzę?...

A co do swastyki, może mi przypomnisz, co za zespół śpiewał, jeśli znasz:

Mam swastykę na koszulce, zakazany znak
Na rękawie dwie siódemki, symbol pięknych lat
Bo ja jestem taki siedemdziesiąt siedem
Opętany nienawiścią, owładnięty gniewem
Bo ja jestem taki siedemdziesiąt siedem
To ja rządzę całym światem, jeszcze o tym nie wiesz

No, ja nie byłam taka hardkorowa, ale mam ulubioną budneswerkę (ze Szczecina) i wpięty z nią badzik z motywem Dixie :) Co się w Warszawie nasłuchałam na temat flagi RFN na barku, to moje. Ale co tam…

pozdrawiam nieschematycznie


ja miałem europarkę z flagą Holandii :P

a ten kawałek to Zbeer? kompletnie nie moje klimaty…

pozdrawiam

a z tą Hansą Rostock to aluzja do Turbonegro

“Hansa Rostock? They are pussies! Heavy metal pussies!” :)

St Pauli!!!


@All

Tak sobie patrzę na powyższą konwersację o kibolach i dotarło do mnie, że jednak NSDAP wciąż walczy…


>ZPS

ke?

rozwiń proszę?


>Pino

mam nadzieję, że tych dwóch białych neandertali nie zniechęciło Cię do naszego tekstowiska… no ja myślę

słyszałaś nowego Eldokę? kurczę od dawna żaden hiphop mi tak nie wszedł

super kawałek o tym co kochamy, czyli o muzyce… mógłbym taki tekst napisać tylko zamienić HH na punka :)


Stopczyku,

laptop mi się wściekł. A w szarej sieci mam lukę, polegającą na deficycie młodych informatyków.

Co do neandertali, to nie żartuj :) Obaj przecież zawyli tak rozkosznie, kopnięci w to, co im tam na dole wystaje i najwyraźniej pobiera nadmiar krwi z całego organizmu.

Eldoka niezły jest, zaraz se puszczę, bo nikt normalny nie siedzi w Kafkach o tej porze. A dziś rano słuchałam Fisza, “na wylot”, jedna z pierwszych płyt, jakie sobie kupiłam ileś lat temu. Piękna muzyka, chociaż rap, o dziwo.

O krok wyżej, śmiało.
Stawiam kroki moim dużym czarnym butem.
Moim dużym czarnym butem
30 centymetrów ponad chodnikami.
Nadciąga F.I.S.Z. Z siłą jak dynamit

pozdrawiam z ciemności


zaprzyjaźnij się z informatykami

starymi. oldschool ma swoje zalety ;-)


Czy ja wiem,

do starych to ja mam dystans. No chyba, że młodo wyglądają.

A kawałek świetny, dopiero teraz mogłam odsłuchać – o dzięki ci, mój rodzinny domu na Bielanach, nareszcie dwa tygodnie out of Cracow. Już dostawałam świra w tym zmurszałym grodzie.

I precz z Operą (bez urazy dla użytkowników, ale mnie ta przeglądarka irytuje) – znowu mam poczciwego Liska. I jutubki mogę wklejać. Jest pururu :)

Teledysk mógłby nie być taki monochromatyczny, no ale, z dedykacją dla Ciebie, Docencie

pozdrawiam


poetyka tekstów FISZA ma w sobie coś

z tekstów z pierwszej płyty jego ojca. dla mnie jednej z najlepszych w polskim rocku.

dzięki za dedykację odwdzięczam sie moim ukochanym kawałkiem (bez podtekstów jednakże ;-))

z trasy “On Parole” :)


Subskrybuj zawartość