Jacek Żakowski i trudne słowa

Pilot nigdy nie wie, na jaki cel mu przyjdzie rzucać bomby. Czasem jest dyrektywami dowództwa szczerze zaskoczony.

Napisałam w życiu sporo hiphopowych kawałków. A kiedyś, latem 2005 bodajże, przeczytałam wypowiedź jakiegoś, za przeproszeniem, krytyka, z której wynikało, że taka Osiecka to w ogóle teksty dla pensjonarek pisała, nie to, co Peja, prawdziwy poeta ulicy.

Zgryzłam w zębach słowo brzydkie, przekręciłam czapeczkę na głowie przodem na przód i usiadłam przed komputerem, żeby napisać, a jakże, kolejny hiphopowy kawałek:

(...) Tak, poświęcam dziś moje wcielenie rapera
Żeby zbluzgać hiphop, który mózg wyżera
I nie chodzi o to, że szpan i komera
Bo niewiele zawiera nawet sam Zipera
Przykro mi niezmiernie, ale to przesłanie
Szczere nawijanie o marihuanie
Jest jałowe jak tranu kapsułki wciskanie
I przesłania wyzwania inne niż jaranie (...)

I znowu przyjdzie mi napisać coś w tym sensie.

Lubię czytać Politykę, chociaż się nią naturalnie nie przejmuję. Ja w ogóle mam skłonność do marnowania czasu i zajęć mało ambitnych. Optymistycznie uważam, że bynajmniej nie ze wszystkiego, co robię, musi wynikać jakiś głęboki pożytek dla mnie, świata, albo i ludzkości. Że mam prawo zwyczajnie się zabawić, a czasem zabawić kogoś, i to styknie.

Usiadłam sobie tradycyjnie w Empiku w środę, ze świeżym numerem. Na okładce zajawka wyników plebiscytu na Autorytet Roku 2008. Okay, rzekłam sobie w głębi mej zblazowanej duszy, pośmiejemy się trochę z Jacka Żakowskiego. Obiekt mało ambitny, ale wyrazisty, do śmiechu nadaje się nieźle.

Zaczęłam czytać. Po kilku akapitach przestałam.

Odłożyłam ostrożnie tygodnik opinii i zamrugałam parę razy.

Miałam niejasne wrażenie, że wracając do tego tekstu, nurkuję pod wodę. I że nie powinnam przesadzać, bo jeszcze się uduszę.

Żakowski, miernota przecież, tak mnie zdołał tym razem poruszyć swoją opinią, że aż dla niego właśnie nabyłam ów numer pisma.

Każdemu może się trafić złote jajko, szczególnie nieświadomemu, co właściwie światu prezentuje. Żakowski zaprezentował zupełnie niechcący rzecz mocną. I wyjątkową, choćby dzięki natężeniu i wyrazistości.

Tak mi się wydaje przynajmniej. Może taki sam przekaz sączy się z innych miejsc, może wyrywam się bez sensu przed szereg (rzecz nietrudna w tak popularnej dyscyplinie, jak kopanie lewactwa ) – ale przyznaję, że wstrząsnęło mną, z jaką łatwością i dezynwolturą można bez przymusu, z dobrej woli, w wolnym kraju i nieocenzurowanej gazecie, napisać – Jestem niewolnikiem. Jest mi z tym świetnie. Wy też bądźcie, bo inaczej wszyscy źle skończymy.

Żeby on to jeszcze właśnie tak napisał – nie widziałabym w tym żadnego problemu absolutnie.

Ale domyślacie się zapewne, że użył zgoła innych słów, a to, co macie wyżej – to przekaz odkodowany, kosztem mojego duszenia się i mdłości.

Niewiele rzeczy jest tak wstrętnych, jak zawłaszczanie pojęć, chociaż ten proces trwa właściwie dwadzieścia cztery na siedem. Jeszcze tyle dobrego, że obecnie odbywa się on wielokierunkowo i w atmosferze ogólnego chaosu. Łatwiej dzięki temu wyrobić sobie zdanie prywatne o sensie całej krzątaniny i spokojnie gdzieś usiąść, na przykład na dupie.

Żakowski najwyraźniej też to widzi, ale wyciąga zgoła odmienne wnioski. Jemu się ten chaos nie podoba, on opowiedział się jasno po jednej ze stron i teraz porządkuje metodycznie pojęcia według własnej linii.

Jest fundamentalistą przebranym w swoje własne zaprzeczenie.

Wiecie, co się dzieje, gdy jakieś ciemne typy zaczynają kombinować przy języku. Czytaliście Orwella. Orientujecie się, że celowały w tym wszystkie dyktatury świata, a niedosiężnym wzorem pozostają ci, co w niebo ślą rakiety, bez wysiłku wielkich rzek zwracają bieg.

Uproszczeniem jest sprowadzanie tego do funkcji propagandowej. To są drobne michałki. Byle samorządowiec może napisać w lokalnej gazetce, że odśnieżył chodnik, potem ludzie się parę razy poślizgną, rzucą obrazowem słowem i już propaganda zostanie zneutralizowana.

Nie chodzi o to, by zawłaszczyć jakiś fragment rzeczywistości, ale o to, by zawłaszczyć wszystko. Stworzyć religię i metafizykę, w których zabraknie już słów, aby wyrazić sprzeciw.

A każdy sprzeciw opiera się na słowach. Zawsze. Czołgi i inne takie to zjawiska wtórne.

Na tym tle stoi biedniutka demokracja liberalna, wyszydzana przez wszystkich, od prawa do lewa, za brak zdecydowania, nikłą mięsność oraz krwistość, oraz, o zgrozo – idiotyczne twierdzenie, że każdy ma prawo do własnych poglądów. W pewnych granicach – dodaje prędko, za co dodatkowo wyśmiana jest za obłudę i niekonsekwencję.

Nikt jakoś nie zauważył, że ta absolutnie pozbawiona sex-appealu idejka proponuje jednak jakieś dziesięć do dwunastu narracji, różniących się między sobą znacząco – a także oferuje ludziom w pewnych granicach trochę miejsca, na którym mogą porozmawiać ze sobą, pokłócić się i obrazić wzajemnie.

Tylko tyle, aż tyle. Każda inna Idea, uzbrojona w słowa oraz czołgi, oferuje ludziom jedną, jedyną narrację.

A teraz wróćmy do naszego Żakowskiego…

„20 lat temu w panteonie polskich autorytetów było ciasno, że ani szpilki włożyć. Osoby takie jak ja, czyli wyznające liberalno-demokratyczne poglądy, mogły się czuć bezpiecznie i miło pod ciepłą kołderką.”

To nie jest ironia, choć chciałabym, żeby była.

To pisze dorosły facet, który we wzmiankowanym przez siebie okresie, gdy mnie rodziła matka – również był już dorosły.

To pisze człowiek, który bez żenady przyznaje, że rozdał swoją duszę na kawałeczki rozmaitym Autorytetom.

(Naprawdę nie chodzi o to, że wśród nich jest np. Michnik, a nie ma np. Wildsteina; dział personalny to nie tutaj.)

To pisze wyznawca jednej, określonej narracji, której jest gotów bronić swoim sprawnym i morderczo wykrzywionym słowem.

A ja się duszę, najbardziej na myśl, że on zapewne…

...Że on zapewne serio wierzy, że wyznaje (ta podwójna konstrukcja występuje często u przedstawicieli różnych opcji) liberalno-demokratyczne poglądy.

Wiecie, Żakowski, to żaden wstyd nie znać francuskiego, ale takie słowo, jak Liberte? Mówi wam to coś?

Dla ułatwienia dodam, że to nie znaczy kołderka.

„Po drugie, system autorytetów stanowi konieczną amortyzację ciężaru nieustannego podejmowania decyzji i konieczności zajmowania jakiegoś stanowiska wobec wciąż rosnącego bezliku nieogarnionych wyzwań, przed jakimi stajemy.”

Dziękuję, Żakowski, jesteście niewolni.

Idźcie do Bartoszewskiego na przykład i zapytajcie go, czy możecie siusiu.

Jedyna nadzieja dla świata w tym, że on was wyśmieje.

Być może.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Pino

zasadniczo to protestuje jak ktoś bije leżącego, ba kwiczącego w niemocy intelektualnej, ale jak chodzi o Żakowskiego to przypomina mi się stary dowcip o tesciowej (coś mi się dzisiaj tylko dowcipy kojarzą, ba seksistowskie trochę :))

Zatem:

idzie facet po ulicy i widzi jak jakiś koleś bije deską leżącą kobietę:

Panie co Pan robisz?? Dzwonię po policję!! Leżącą kobietę bić deską?

To nie kobieta to teściowa!

Aaaaaaa, to kantem ją, kantem!!!

pozdrawiam :)

prezes,traktor,redaktor


Max,

:)))

A jakże!

Jak teściowa człowieka udusić próbuje znienacka, to co innego można?

Zresztą, Czajnik słuchał TOKu (widać ta skłonność do bezsensownych zajęć jest rodzinna) i mi zeznał, że niejaki Janiszewski się szalenie zachwycał, jaki to mądry tekst napisał pan Jacek.

Niestety – dodał mój ojciec – jednocześnie cytował fragmenty, więc jakoś mu nie uwierzyłem.

pozdrawiam weselej nieco


Pino

no to czekam na relację Czajnika z pierwszego ucha :))

Pan Kubuś też niczego sobie,

znam wersję taką jeszcze:

Facet pod blokiem stoi i słyszy jak jakas kobiecina drze się w niebogłosy.

Unosi głowę i patrzy że ta wisi na parapecie i ledwo się trzyam a jakis koelś skacze jej po paluchach

Panie co Pan robisz???, kobieta spadnie i się zabije!!

To nie kobieta, to teściowa!

Aaa to się bestia kurde trzyma…

prezes,traktor,redaktor


Pino

Ale co, z tych dwóch zdań Żakowskiego aż duszności, spazmy i wapory oraz cała ta tyrada? A może on to autoironicznie, miernota jeden, napisał?


Nyom?

Jakiś nowy byt nieznajomy mi zupełnie?

Historii dzieci pan nie uczy, przypadkiem jakimś dziwnym?

Autoironia ważna rzecz, zgadzam się.

Właśnie dzięki niej brak mi oporów, by o dusznościach swych i spazmach pisać.

Ale żeby też merytorycznie było: tak, owszem, w pewnym sensie on świadomie przejaskrawił. Chciał być irytujący, co mu się udało w pełni, jak widać na załączonym obrazku.

Napisał to w kontrze do naszych pisowców kochanych i całej rewolucji moralnej. Tak się spróbował cofnąć do błogich czasów sprzed Rywina.

Od ściany do ściany walczyki, poleczki…

pozdrawiam pana starannie


Pino

Co ma do tego Rywin? 20 lat temu miał miejsce błogi moment jednolitofrontowego głosowania na listy “Solidarności”. I w tym FJN rzeczywiście garnitur “autorytetów” był niewąski. Z kompletem dzisiejszych (i wczorajszych) pisowców włącznie.


Panie nyom,

jeśli pan nie rozumie, co ma do tego Rywin, to ja naprawdę nic na to nie poradzę.

Kłaniam się, przepraszając


Pino

Aha, zostały wapory gołe ;). Mogłaby Pani chociaż napisać, że w czerwcu 1989 ze względu na (znany) grzech pierworodny już czaiły się zalążki rozkładu moralnego. Tylko że to i tak nie ma wiele wspólnego z tematem, czyli autorytetami.


hm

A najlepsze, że Żakowski nigdy nie usiądzie na twoim tekstem i ni powie żeś miernota, bo nikt nie będzie wiedział o kim mowa.
I to jest ta „obiektywna różnica” ty wolny czas tracisz na Żakowskiego, Żakowski o tobie nie ma zielonego pojęcia.


Panie nyom,

co pan z tymi waporami?

Obsesja jakaś?

Ja to nawet dobrze nie wiem, co to słowo znaczy.

A w 1989, to ja niespecjalnie wiem, co się czaiło.

Na mnie mogły się czaić głównie szczebelki od kojca dziecinnego.


Cześć majorze,

a cóż mnie to obchodzi, nad czym siada Żakowski?

Bo mi się wydaje, że nic.

Urażony się za niego poczułeś?

pozdrawiam


skoro cztasz Żakowskiego

to obchodzi cię co pisze, a pisac może o tym na czym siedzi. Ot co.

Światło i światło odbite


:)))

Coraz bardziej mi się to podoba.

Najbardziej to światło odbite, hi hi

Oczywiście, że mnie to obeszło, inaczej bym nie napisała.

Ciebie szalenie obchodzą różne mętne typki z Salonu 24, na ten przykład.

Jak się z tym czujesz, opowiedz mi o tym, proszę :)

Nie zrozumiałam tego: “a pisac może o tym na czym siedzi.” Na czym on siedzi, mianowicie?

Na kołderce?

pozdrawiam


Panie majorze

to, czy Żakowski usiądzie nad tekstem Pino jest bez znaczenia.
Istotne jest raczej to, że powstaje tekst Pino, że jest czytany i komentowany.

Żakowski po przeczytaniu tego tekstu się nie zmieni. Opinia targetu – może.

Dziękuję, Żakowski, jesteście niewolni.
Idźcie do Bartoszewskiego na przykład i zapytajcie go, czy możecie siusiu.
Jedyna nadzieja dla świata w tym, że on was wyśmieje

A Bartoszewskiemu trzeba posłać maila koniecznie.
Nadzieje się spełniają;-)


Pino

Zazwyczaj gdy ktoś pisze, że coraz bardziej mu się to podoba, to akurat mu się nie podoba,ale mniejsza o to. Słowem skoro patrząc na niezły styl Żakowskiego i na treść (czasami trafną) wynika, że ma być jest miernotą, to kurczę kim ty jesteś Pinio.

Czasami nie za wysokie to progi ten Żakowski dla Ciebie?

To co mnie najbardziej śmieszy u blogerów to poczucie, że oni piszą lepiej od zawodowców. Niestety, nie piszą. Nawet od Żakowskiego.


Majorze,

wiedziałam, że mi nie uwierzysz.

Cóż ja mam Ci pisać, że nie wszyscy na tym świecie przesiąkli jeszcze żółcią, i naprawdę potrafią bawić się piłeczką i fun z tego mieć?

Kim ja jestem?

Sobą, Majorze, sobą.

I nie krzywduję sobie.

pozdrawiam


Pani Pino

Jako, że mam inklinacje do propagowania czytelnictwa, to może trochę w ten deseń...

Na podstawie Pani wrażeń po lekturze tekstu Żakowskiego przyszło mi do głowy głupie pytanie. A może kilka pytań?
No, w każdym bądź razie tak się zastanawiam czy Żakowski popełnił kiedyś “Zniewolony umysł”, bo strasznie ketmani. Jeśli mogę się tak wyrazić.
Czy Jemu uciekające Autorytety (nie mylić z Uciekającymi Kurczakami) pozostawiły w spadku tylko Metodę?
Czy dla Nowej Wiary zrobi wszystko, żeby Jego własny system wartości zgadzał Mu się co do joty z rzeczywistością?

I parę innych pytań też by się znalazło.
Ale już nie będę się wygłupiał, bo źródła nie czytałem.

Pozdrawiam serdecznie.


Pino

Najpierw chciałam biec do kiosku, ale zaraz mi na myśl przyszło, że jest internet.

Przeczytałam tekst Jacka Żakowskiego. Teraz biegając jak… mniejsza o to, po drodze jeszcze zbieram myśli.

Wrócę.


Panie Kaziku

Ależ proszę:

http://www.polityka.pl/autorytety-2008/Lead30,933,274584,18/

Pozdrawiam :)


Niepięknie Majorze,

słyszę jak nucisz sobie pod nosem; to Pino jest i Mózg…to Pino jest i Mózg…?

Ja też wiem, że Mózg to jest Mózg, ale czy nie za bardzo angażujesz się po stronie telewizyjno-kreskówkowych autorytetów naszych milusińskich?:).

A naprawdę to nie podoba mi się , że Pino podjada najlepsze kąski z talerza Pana Igły.

Pozdrawki


Pani Gretchen

Znaczy mam się wygłupiać dalej?

(Westchnąłem.)

Dziękuję uprzejmie pozdrawiając.


Panie Kaziku,

ja bym postawiła odważną tezę, że on po prostu głupawy trochę jest. Oraz intelektualnie bezradny.

Ale znowu mi wtedy major napisze coś o progach :)

Proszę zobaczyć, teraz on się na mnie rzuca, a wcześniej rzucały się postaci bardziej prawicowe jakby.

Ludziom to się jednak nie dogodzi.

Może dlatego, że oni, te ludzie, podobną co Żakowski Metodą świat sobie porządkują oraz objaśniają?

Ale nie upieram się przy tym. Sprawa jest rozwojowa.

pozdrawiam Pana serdecznie

Gretchen – widzę, że ja też czytelnictwo zaczęłam propagować :) Zbieraj, zbieraj.

Bo to niewątpliwie myśli będą, a nie grzybki, na ten przykład.

Wieczorem mam inne rozrywki, ale jutro świat też będzie istniał (mam nadzieję), to sobie pogadamy.

Pozdrawiam Cię bardzo


Pino

Co ja z tymi “waporami”? Ot, zastanawiam się, co Pani tekst przekazał na temat tekstu Żakowskiego, ogólnej postawy takich jak Żakowski (tzn. jakich?) i powodu wpadnięcia w nieprzyjemne stany emocjonalne. Tylko te stany Pani opisała, całej reszty brak. A Pani o kojcu i szczebelkach ;p


Panie nyom,

niewolnictwo mnie brzydzi. Każde. Mentalne może nawet zwłaszcza.

I stąd te stany.

Proszę się zastanawiać. To całkiem niegłupie zajęcie.

pozdrawiam pana


Hm,

znaczy powiem tak,
zacząłem czytać dziś Żakowskiego w wydaniu papierowym w czytelni, znudził mnie po kilku akapitach, później pobieżnie przejrzałem twój tekst i komenty, znowu Żakowskiego (w necie i w całości) i twój tekst w całości.

I powiem tak, wkurzać może stylistyka i fragmenty niektóre z Żakowskiego, ale ja widzę w tym tekście kilka motywów z którymi się głęboko zgadzam, choćby jak w Polsce się olewa i traktuje z pogardą nawet nie autorytety ale każdego, co coś osiągnął.
I nie żadne polityczne poglądy, ale to je\st główna przyczyna nienawiści/niechęci do Michnika, Wajdy, Wałęsy czy Owsiaka.
Bo zazwyczaj krytycy w żaden sposób nie dorastają do nich i to ich boli.

Dalej, pewnie Żakowski ma rację, że na początku lat 90-tych była wiara i zaufanie do autorytetów i że było mnóstwo wybitnych ludzi, sam po kolejnej śmierci kogoś wybitnego )(muzyka, pisarza, aktora) odczuwam brak jakiś.
Tekst Żakowskiego raczej bym tak interpretował jako tęsknotę za światem, w których w życiu publicznym raczej są mądrzy ludzie najważniejsi a nie Giertych, Putra, pani Kruk czy z drugiej strony Napieralski, Olejniczak, a medialne tło dla nich stanowią Pospieszalski z Ziemkiewiczem.

Dalej, racją jest też, to co pisze, że np. nie kształtujemy swoich opinii przecież sami tylko korzystamy z czegoś co zrobili inni (nieważne jak ich nazwiemy ekspertami/autorytetami/specjalistami itd)

W szczególach więc sie z tobą nie zgadzam, w ogóle się zgodzę, bo z tekstu Żakowskiego wyziera i bezradność i kasandryczenie i opieranie się jednak na autorytetach nie na swoim rozsądku itd
Znaczy ja tam nie lubię biadać nad upadkiem autorytetów, bo to bezcelowe i bez sensu dla mnie jest.
Acz kiedyś napisałem tekst o marnowaniu osobowości w Polsce i dalej tak uważam, ze u nas nie wykorzystuje się mądrości/doświadczenia/wiedzy/talentu mądrych ludzi, bo lepiej ich niszczyć, by nie mieć konkurencji.
I z tego względu akapity Żakowskiego o tym, że starano się za wszelką cenę niektóre osoby obrzydzić i zniszczyć jest prawdziwy.

pzdr


No i jeszcze tak bym powiedział,

właściwie z Nyom (-em?) się zgodzę, twój tekst właściwie jest o dwu zdaniach z tekstu Żakowskiego, znaczy niewiele on o tekście opisywanym mówi.

A i tego Rywina tez wrzucasz bez sensu jak dla mnie.
Co ma Rywin do Wajdy, Bartoszewskiego czy nie wiem Miłosza?

W ogóle śmieszy mnie dzielenie historii najnowszej na czas afery Rywina i po tej aferze Rywina.
Wprawdzie nie jest to taki medialny fantom jak pokolenie JP 2 czy dopatrywanie się wszędzie poprawności politycznej, ale częsciowo jest to demonizowane na pewno.


Grzesiu,

dzięki za ciekawy komentarz. Mam nadzieję, że uda mi się odnieść do całości, nie gubiąc się po drodze.

Zgadzam się z Tobą jak najbardziej co do marnowania kapitału mądrych ludzi.

Nie zgadzam się na wypisywanie list tych mądrych ludzi, które to listy miałyby obowiązywać każdego.

Nieważne, czy będą to Michnik, Owsiak i Wałęsa, czy Wildstein, Isakowicz-Zaleski i Herbert.

Ja z każdym z nich mogę się w jednych sprawach zgadzać, w innych nie, uważać, że coś zrobili świetnie, a coś innego do dupy.

Taka jestem ułamkowa i niekonsekwentna.

Nikomu moich prywatnych wyborów i autorytetów nie narzucam.

A najbardziej podziwiam Esme Weatherwax. Kobietę pracującą.

A Żakowski, cóż... wolę zgubić z kimś innym, niż z Żakowskim znaleźć.

pozdrawiam Cię


I jeszcze jeden Grześ,

no tu się różnimy, bo jak dla mnie od afery Rywina zaczął się pewien przełom w polskim życiu publicznym.

Drugi front się otworzył i od tamtej pory epatuje nas usilnie.

Wiem, że kiedyś czytywałam Ziemkiewicza, Rybińskiego i różnych takich, uważając, że mają słuszną rację w wielu sprawach.

Potem jakby zmieniłam zdanie.

pozdrawiam


Pino, no, ale

autorytet dla nikogo rozsądnego nie jest absolutny, oczywiście, że można się z nim nie zgadzać i trzeba.
Ba, ja jestem w stanie sobie wyobrazić, że moim autorytetem jest ktoś, z kim się prawie w żadnej sprawie nie zgadzam:)

Więc to truizm, acz Żakowski też właściwie truizmy pisze.

A że dekretuje on?
A nie masz wrażenia, że nasze media i dziennikarze czy pracwicowe czy lewicowe w ogóle są dekretujące, zawłaszczające, wręcz totalne.
I ktoś o tym pisał (nie pamiętam kto chyba jakiś bloger), o sprzedawaniu poglądów w pakietach, jestes lewicowy, musisz koniecznie nienawidzieć Kościoła, jestes prawak, musisz byc też nacjonalistą antyunijnym, wierzyć w Boga i Telikowskiego tekstami wymachiwać jak orężem itd

Ogólnie i w sumie ściema i pitolenie (to nie o twoim tekście, ale o tryndzie, który mnie wkurza i się rozpisałem)

pzdr


Majorze

Żdźbło oświetlasz, belki nie widząc. Twoje teksty dość często dotyczyły mierności Kaczyńskich. A tymczasem Kaczyńscy mają Cie dokładnie w dupie, nie wiedząc o Twoim istnieniu, a juz na pewno sie nim nie przejmując. Jak to nazwałes: obiektywna różnica.
Co więcej – skoro taka miernota jak Kaczka została Prezydentem, to kim Ty jesteś Majorze?

Jak to jest, że potrafisz się merytorycznie z tekstem rozprawić, a chwytasz sie takich gównianych metod? Czy to może taki plan – sprowadzić tekst do poziomu walenia sie po łbie i udowadnianiu ze Ci a Ci blogerzy to miernoty?


Grzesiu,

a czy ja mogę się teraz pod Tobą po prostu podpisać?

Krwią serdeczną?

Bo żadnej rozbieżności wypatrzeć już nie potrafię.

pozdrawiam


Pani Pino

Bo najłatwiej dogodzić takim, co im się wydaję, że są wolni. Tak jak to robi Żakowski. (W trakcie lektury jestem.)

Ładne zdania, okrągłe słowa, z których się sączy metodycznie Nowa Wiara.
A z niej wyłazi bałwochwalstwo autorytetów i wpajanie potrzeby podążania za autorytetami. Bezkrytyczne podążanie.
Pan Żakowski sugeruje, że jak już ktoś został uznany za Autorytet (najlepiej przez inny Autorytet) to klamka zapadła, raz i na zawsze. A to się kłóci z liberalno-demokratycznym modelem, jaki podobno wyznaje.
(Normalnie judymowa sosna. :)

A tutaj, o zgrozo!, lud ośmiela się krytykować i biedne Autorytety zbija z pantałyku.
I nowych trzeba szukać na gwałtu rety, żeby znowu lud się na jakiś czas przynajmniej zamknął i podążał. “Bo też [autorytet] zwalnia nas z części poczucia odpowiedzialności, ale nie wtedy, kiedy go ukarzemy albo obwinimy za nasze pomyłki czy grzechy, lecz wtedy, gdy go uznamy.”
Jakież to wygodne! :)

Że o czujce przeciwpożarowej i hamulcu bezpieczeństwa nie wspomnę.

Przynajmniej ja Jego tekst tak odbieram.

Koniec wygłupów.

Serdeczności.


Panie Kaziku,

z Panem też się całkowicie zgadzam.

I na kanwie tego, co Pan napisał, spróbuję wyjaśnić niektórym postaciom, czym ja się właściwie tak przejęłam i dlaczego ten tekst ma cokolwiek rozedrganą formę.

Otóż, ja do tej całej demokracji liberalnej przywiązana jestem gorąco. Neofici tak mają. Większość życia prawakiem byłam, zasadniczo.

Mnie nie przeraża żaden komuch, nacjonalista, radiomaryjny, czy inny konserwatysta.
Oni przynajmniej uczciwie mówią, o co im chodzi, co jest OK.

A Żakowski sugeruje, że ja jak gdyby w jednym obozie z nim jestem. Bo przecież zadeklarować możemy to samo, tymi samymi słowami, czyż nie?

Jeśli traktor nie może orać,
jeśli siew nie osiągnie skutku,
jeśli łamie się w ręku norma,
a od majstra zalatuje wódką,
jeśli zamarł warsztatu ruch,
spalił serce motor –
to fakt,
że działa klasowy wróg.

Hi, hi…


Griszeq

No właśnie o to idzie ja sobie mogę walić teksty i walić, dla mnie Kaczor miernota, ale Kaczor jest prezydentem, a ja nie. Obiektywna różnica – ot co Kaczor to światło, smrodliwe, ale światło a ja światło odbite. Taki los blogea politycznego, więc pisanie o miernotach zawsze mam ten nawis bycia jeszcze większą miernotą. I na to zwracam uwagę, liczymy się tylko t w mikrokosmosie. Za tydzień nikt o nas nie będzie pamiętał.

Kryterium miernoty ujęte li tylko sbiektywnie sprowadza świat do taiego absurdu, że można na równi stanąć z Bogiem, anwet go przewyższyć.

galopujący major


Pani Pino,

nie wiem co mnie ubawiło bardziej: Pani tekst , czy komentarze?

Pani tekst mnie ubawił, w pozytywnym sensie. Mam w tej mierze podobną opinię do Pana Maxa. Co źle pewnie o mnie świadczy. Ale co ja zrobię, że niektórych nie lubię. Publicystów, znaczy. Szczególnie zaś znawców podatku spadkowego.

Ale dyskusja to już całkiem mnie rozłożyła. Znaczy komentarze. Nie wiedziałem, że Żakowski tak ważny dla niektórych jest. Ale jak widać jest. Tym wyraźniej widać celność pani tekstu.

Jak Pani śmiała, Pani Pino, zamachnąć się na poczytnego dziennikarza? No jak?

Śwętościów lewicowego panteonu szargać nie można. Zaraz ktoś to Pani wytłumaczy. I wytłumaczył.

I jeszcze bezczelnie, zamiast ,żeby Pani cały tekst analizowała, to sobie Pani wybrała jedną głupotę i na niej oparła swój własny tekst. Tak jakby Pani sama mogła decydować, o czym Pani pisze. Jakżeż tak pisać samemu, wedle woli swojej? Niedobrze tak jest. No.

Następnym razem, zanim Pani napisze, to niech Pani kogoś zapyta, czy wolno.

No, bo kto Pani jest, Pani Pino, żeby samodzielne rzeczy tworzyć, na pojedynczych zdaniach tytana myśli psy wieszając? No kto?

Oczywiście, można by powiedzieć, że jest Pani blogerką, która, podobnie jak inni blogerzy, opisuje świat, biorąc sobie, jako podstawę opisu to, co się Pani spodoba. I że ma Pani to, czy Żakowski Panią czyta w… No wiadomo, gdzie.

I słusznie to Pani wytknął poczytny (jak mówią, bo ja akurat nie czytam) bloger. Jak Paną do TOK radia zaproszą, na salony dopuszczą, to wtedy Pani zrozumie. O czym i o kim pisać wypada. I jak. A tak, to Pani nieporządnie pisze. W niewłaściwą stronę.

Ale to by było za proste. Wtedy trzeba by się było zastanawiać, czy ten Żakowski napisał głupoty, czy nie.

Więc lepiej napisać, że Pani nie ma.

Naprawdę urocze. I jakżeż pouczające.

Pozdrawiam Panią serdecznie, ciesząc się z tego, kogo Pani, kijem w mrowisku wiercąc, wygrzebała

PS Najzabawniejsze jest to, że jakby Pani to samo zrobiła jakiemuś prawicowemu dziennikarzowi, to by reakcja była taka sama. Tylko krytycy by się zmienili. Nie sposób myślenia.


Yassa

scroll

A naprawdę to nie podoba mi się , że Pino podjada najlepsze kąski z talerza Pana Igły

Yassa,

uważasz że to tylko Igłowe paliwo? ja tam też lubię :)

Bajdełej, a przypadkiem nutka zazdrości przemawia przez Twój komentarz, że nie

Twoje pióro chwyciło ręke i najlepszego atramentu na papier nie złozyło, wszak

temat wdzięczny i gładki?

:)

prezes,traktor,redaktor


he he

“I słusznie to Pani wytknął poczytny (jak mówią, bo ja akurat nie czytam) bloger. Jak Paną do TOK radia zaproszą, na salony dopuszczą, to wtedy Pani zrozumie. O czym i o kim pisać wypada. I jak. A tak, to Pani nieporządnie pisze. W niewłaściwą stronę.”

Jak w “M jak Miłość”, niby nie oglądam a znam losy wszystkich bohaterów, esch prawda skundlona


yayco

Na pojedynczym zdaniu można powiesić dowolne zwierzę i to w dowolnym dydaktycznym celu. Żeby chociaż to zdanie jakieś ważkie było, ale gdzie tam… Słowem, jak ktoś przeżywa dramat psychologiczny z powodu złudzeń miernoty, to pytanie o powód takiego rozstrzelania wróbla z armaty narzuca się samo.


Panowie drodzy,

a może któryś się ustosunkuje merytorycznie?
Tak dla ćwiczenia stylistycznego?

Żeby jakiś argument znaleść inny niż personalny?

Będzie zabawnie poczytać


>Pino EmCe

„20 lat temu w panteonie polskich autorytetów było ciasno, że ani szpilki włożyć. Osoby takie jak ja, czyli wyznające liberalno-demokratyczne poglądy, mogły się czuć bezpiecznie i miło pod ciepłą kołderką.”

Żakowski ma rację. 20 lat temu głosowało się na zdjęcie z Wałesą, a Bartoszewski był w jednym worku z Olszewskim. chociaż nie głosowałem to pamiętam, bo nie byłem już takim smykiem wtedy :).

potem to się rozwarstwiło jak mi dziś śmietana w ogórkowej i ten garnitur autorytetów się przerzedził, bo każdy odłam rozłamowców wyposażył się we własny komplet podręczny.

i taki Bartoszewski stał się “strasznym dziaduniem” dla jednych, a dla innych mecenas “S” został olszewikiem …

pozdrawiam… może byś zapodała kiedyś jakiś rym to pofristajlujemy :P


Panie yayco,

ok.

Pracuję nad sobą. Następnym razem zapytam kogoś, a jakże.

I kartę w fabryce odbiję.

Pozdrawiam Pana uniżenie, czym nikt być zaskoczony nie powinien


Docencie,

może i zapodam.

A, i ja nie neguję, że tak 20 lat temu właśnie było. Ja wyśmiewam Żakowskiego za jego tęsknoty i pretensje, że tak samo nie jest dzisiaj.

Joł, lecę do pracy wykuwać pensję w kapitalizmie


I bardzo dobrze Pani Pino,

że uniżenie.

Dobry dworski obyczaj należy petryfikować.

Pozdrawiam, dbając o zachowanie pozycji


Majorze

A kto Ci zabrania mierzyć się z Bogiem? Albo mnie?

To nie jest tak, że wartościować będziemy pisanie w skali kto kogo zna, a kto kogo nie. Lub ilu ludzi rozpoznaje nazwisko. Bo takiego Odysa na przykład niewielu zna (w skali Zakowskiego), a tymczasem w dziedzinie prowadzenia dyskusji z osoba o przeciwnych poglądach to Zakowski może za Odysem czapkę nosić.
Ciebie zna mało kto – ale jak masz ochotę, to piszesz z doskonałem ładunkiem ironii. Taki Semka to przedszkolak. A przecież – znany i podziwiany. Do radia zapraszany.

Zresztą – zestawienie w sondażu Kołakowski – Kwaśniewski. Toż to świadczyć by musiało, jaką to Kołakowski jest miernotą... Bez sensu Majorze, bez sensu.

Spadać muszę. Pozdrawiam.


Pino.

Pan Kazimierz napisał za mnie. Cholera by go wzięła, mógł poczekać. Ale ja tu jeszcze wróce ;-).


Maxie,

sorry, o :) zapomniałem.

Choć wyczułeś doskonale, bo w tyle głowy ta zazdrość mi się kołatała.
Trudno, cierpiąc przyznaję, napisane świetnie.
Choć może nie tyle o moją zazdrość w tym wypadku chodziło, co o podejrzenie jej u adresata komentarza :)

O Mózgu jak wiesz mam wyrobione zdanie od lat. I akurat ta produkcja, ani mnie nie zaskoczyła ani nie zezłościła. Nawet nie rozśmieszyła.
Ostatni raz miałem ochotę pomiziać Żaka po jego panegiryku wysławiającym Leppera, ale jakoś się nie złożyło.:)

Ale zmiatam, bo tu za mną nie przepadają. Trzeba znać swoje miejsce:) no i obiad czeka. Pa

Pozdrawiam


No właśnie,

tego nie wspomniałem, ale źle Majorze argumentujesz.
Kryterium “bycia znanym” czy “bycia nieznanym” nie ma tu nic do rzeczy.
Znaczy Griszeq napisał w koemcie o 17 dobrze, bo ty jesteś mało znany acz poczytny:) a zaryzykuję twierdzenie, że niektóre teksty twoje to w gatunku “felieton” lepsze sa od większości tekstów poczytnych felietonistów, co teraz piszą.

I mozna nby pewnie inne przykłady blogerów podać, co dziennikarzom nie ustępują a nawet piszą lepiej.
Acz nieznani są.
Albo znani mało.
Acz oczywiście większośc politycznej blogosfery to jednak słabizna jest i nuda.
Ale perełki są:)

pzdr


Panie Griszqu

Żeby Pan w złą godzinę nie wymówił, bo jak mnie weźnie ta cholera i traktor sobie popsuję (o którym tak subtelnie Pani Pino przypomniała) to skończę na poszukiwaniu wrogów klasowych.
:)

Pozdrawiam.


nie znam się na Żakowskim

kompletnie


Żakowski fundamentalistą?

Osz kurwa, to dobre jest:-DDDD

Czytałaś jego tekst o tym, jak pod wpływem dziecka całkowicie na nowo jął postrzegać świat, siebie samego?

To była swego rodzaju spowiedź, piękny tekst, który pokazał, jak facet zgorzkniały, facet, który sam siebie spisał na straty, potrafi na nowo odczytać siebie i świat.

www.malamoskwa.pl


po lekturze

Po lekturze tekstu Żakowskiego widzę, że można go rozjechać za kilka spraw ogólnych i kilkanaście szczegółowych. Ale nie za to, że ma duszę niewolnika, którą chce też wszczepić innym, bo inaczej wszyscy źle skończymy. Żakowski raczej wyznaje pogląd konserwatystów, że ludności trzeba przewodników (“autorytetów”), zwłaszcza w “młodych” demokracjach, mam jednak wrażenie, że sam niechętnie liczyłby siebie w poczet ludności. Już prędzej jako kandydata na autorytet ;). Pod spodem przemycany jest “postpolityczny” pogląd na demokrację liberalną, który (i tu się można zgodzić z Pino) rzeczywiście był sprzedawany jako jedyny możliwy w pierwszym piętnastoleciu III RP. I tu jest chyba pies pogrzebany (a nie powieszony). Z tego punktu widzenia dyskusja powyżej odbyła się obok ;)


griszeq, grześ

Idzie o słowo miernota, jeżeli oceniam kogoś jako miernotę tylko z naszego subiektywnego punktu widzenia, nie bacząc na cały bagaż miernoty osiągnięć, to w gruncie rzeczy sami stawiamy się na piedestale, a może raczej stawiamy nasze ego jako wyznacznik, probierz mierności. A przecież istniej jeszcze punkt obiektywny, czyli ten spoza naszych wrażeń.
Dlatego byłbym ostrożny w takim krótkim Żakowski –miernota, bo skoro to ma odbywać się tylko na zasadzie dla mnie Żakowski miernota, to dla mnie i Jezus miernota i Pinio miernota i cala reszta to miernota. Niby sąd nie do obalenia ale czy warty głoszenia.

galopujący major


GM,

a tu się zgodzę, zawsze byłem wrogiem łatwych etykietek:)

pzdr


Good morning.

Panie yayco, to lecąc dalej programem pozytywnym:

Włosy uczeszę, zęby wyleczę
Inaczej spojrzę na życie
Palenie rzucę i nigdy nie wrócę
W stanie wskazującym na spożycie

Griszeq’u – gdzieś chyba przyuważyłam, jak się deklarujesz liberałem z zacięciem na prawo. Obawiam się, że w tym akurat wątku to sobie możemy podyskutować o dupie albo wycieczkach do Azji ;)

yassa

Trudno, cierpiąc przyznaję, napisane świetnie.

Ja to sobie zanotuję.
Jako ten największy w życiu komplement to sobie zanotuję.
Sukinsynu ty :)

Stopczyk – to uważaj, bo Ci zacytuję Dziewiąte Błogosławieństwo :P

Dożek – nie czytałam, ale bardziej mnie interesuje, czy gdzieś się dało przeczytać twoje przeprosiny adresowane do Gretchen?

Panie nyom – nic panu na to nie poradzę, no przykro mi. Może następnym razem będzie lepiej.

Przepraszam też uroczyście Jacka Żakowskiego za moje subiektywne postrzeganie go jako miernoty.

pozdrawiam porannie


Dla ciebie pan Dożek

miernoto.

www.malamoskwa.pl


Hm,

czy ja tego przypadkiem jako nadużycia nie powinnam zgłosić?...


Pino

Nie ma sprawy. Podoba mi się jak Pani pisze, więc się upominam o co.


A zgłaszaj se

Egzaltowane dziecię:-D

Póki co dostałaś merytorycznie w dupę i próbujesz uciekać w inny rejon.

Nie martw się, zaraz przylecą tu państwo, którzy wspomogą cię, przy okazji wyrównując własne rachunki.

Bawcie się dobrze, poobserwuję.

www.malamoskwa.pl


Przepraszam, ale muszę swoje trzy grosze

Wszedłem, zacząłem czytać i utknałem na fragmencie:

“W najtrudniejszym okresie – kiedy uwolnienie przez rząd Rakowskiego polskiej gospodarki zżarło oszczędności kilku pokoleń Polaków, gdy jak królik z czarnego kapelusza wyskoczyło nagle masowe bezrobocie, gdy padały fabryki, gdy galopująca inflacja z dnia na dzień zżerała nasze pensje – siła autorytetów zapobiegła w Polsce wielkim społecznym wybuchom, a ich fascynująca anielska natura wymusiła na sceptycznym i egoistycznym Zachodzie pomoc i umorzenie naszych gigantycznych długów.”

To oczywiscie cytat z tekstu Jacka Żakowskiego pt. “Autorytety 2008”.

Nie dam rady. Czy dalej jest gorzej? Z całym niezmiernym szacunkiem, bo obawiam się, że się zatknę.

“Już w gruzach leżą Maurów posady,
naród ich dźwiga żelaza,
bronią się jeszcze twierdze Grenady,
ale w Grenadzie zaraza.

Broni się jeszcze z wież Alpuhary
Almanzor z garstką rycerzy
Hiszpan pod miastem zatknął się ciastem
do szturmu juz nie uderzy”

Może idzie o to, by tacy jak ja do końca nie przeczytali. Bo strach w człowieku narasta, że facet to napisał choćby odrobinę na poważnie.

Wielkie oszczedności poczynione w komuniźmie zostały zeżarte. Szkoda, bo tak przez kilka pokoleń Polacy oszczędzali, że się dorobili gigantycznych długów, które “dotyk anioła” autorytetowo-moralnego umorzył magicznie i tyle. I żyliśmy bez długów, aż do chwili w której na chwilę autorytety zniknęły i wtedy się długi odmożyły. Na szczęście na białych skrzdłach Owsiak, Wajda, Dziwisz, Bartoszewski i Wałęsa powrócili znowu, więc kto wie, może okropny zachód znów nam umoży…


Pino

Trochę jakby niezręcznie organizować plebiscyt, o ile nie ma kandytatur spełniających kryteria, ale to szczęśliwie nie jest mój problem.

Na mój rozum to Żakowskiemu idzie o to, że wtedy autorytety były na wyciągnięcie ręki, nikt autorytatywności autorytetu nie kwestionował i… no właśnie, i było bezpiecznie.

Załóżmy na chwilę, że Żakowskiemu o to chodziło.

O ile mamy rację, to teraz możemy pomyśleć na dwa sposoby.

Sposób I: skoro z autorytetami jest bezpieczniej, są tuż tuż, w sporej liczbie to istnieje niebezpieczeństwo, że zwolnimy się z myślenia. Z jednej gęby, przeskoczymy w drugą, ale ta druga już jest pod płaszczykiem (kołderką?). Niby wolni, a nadal jakby nie.

Sposób II: autorytety są potrzebne. Może zawsze, może szczególnie w trudnych momentach. Uporczywe korzystanie z ich pomocy, zdania jest rodzajem bezpiecznego pomostu. Jest chwilowe. W końcu puszczamy rękę autorytetu i idziemy dalej sami.

Pytanie teraz jak się pożegnamy, i jak pożegna się z nami autorytet.

Czy my jesteśmy na tyle dojrzali, żeby być wdzięcznymi za to, za co wdzięczność się należy, czy też raczej nie umiejąc się rozstać i dojrzeć samodzielnie musimy zaprzeczyć autorytetowi.

Bywa i tak, że się przejedziemy – nasz bohater i wzór okaże się kłamcą i manipulantem, może nawet zdrajcą. Bardzo to nieprzyjemna sytuacja.

Nie jestem pewna czy Żakowski lamentuje z powodu tego, że nie ma się komu pod opiekę oddać. W moim przekonaniu pokazuje raczej, o tym na ile wnikliwie czy rzetelnie można dyskutować, pewien schemat rozstawiania się z autorytetami.

W sumie to wykopywanie kogoś za drzwi, szukanie i węszenie – o ile istnieje jako utrwalone zjawisko – jest takim samym przywiązaniem do tych ludzi, jak traktowanie ich jako kołderki, czy krzaczka, za którym można się schować.

Związujesz się silnie z tym, przeciwko komu walczysz.

Dodam tylko, że nie mówię o tym, że walka nie ma sensu. Że prawda nie ma znaczenia. Dodam, żeby była jasność.


Gretchen,

“Związujesz się silnie z tym, przeciwko komu walczysz.”

Jeśli za długo walczysz ze smokiem, stajesz się taki jak on.
Podobno jest takie chińskie przysłowie.
No i oczywiście podobne rzeczy u deMello czytałem.
Nudny jestem:)

pzdr


Pani Pino,

odnoszę wrażenie, że Pani zbyt wiele oczekuje, sądząć że ktoś zrozumie, że demokracja liberalna jako samodefinicja kogoś, kto, między innymi, uważa, że spadki są niesprawiedliwe jako takie i powinny być (w pewnym uproszczeniu) niemal w całości przejmowane przez państwo, jest nonsensem.

A to są poglądy Jacka Żakowskiego.

Nie ma to ani nic wspólnego z demokracją, ani z liberalizmem.

Pozdrawiam


Grzesiu

:))

Sama tego nie wymyśliłam, cholerka a szkoda, a szkoda.


Pino

Dyskutować możemy zawsze i wszędzie, zasadniczo o wszystkim. Bez względu na to, czego pierwotny wątek dotyczył. Taki to juz urok TXT.

Przeczytałem sobie Żakowskiego, nawet dwa razy, by wyłączyć (choć częściowo) filtr niechęci do niego. Przyznaję bowiem – populistyczny dydaktyzm Zakowskiego mnie męczy i zniechęca, wobec czego podlegam mechanizmowi “negatywnego” nastawiania się do wszystkiego, co ma do powiedzenia niejako “na starcie”. Po dwugim czytaniu było już lepiej. Co nie znaczy – dobrze.

Celnie zauważyłaś, że całkiem spora grupa sprawnych językowo hunwejbinów, zakorzenionych w konkretnych opcjach, gmera przy języku i bawi się znaczeniem słów. Problemem jest to właśnie, że robią to całkiem sprawnie. Człowiek świadomy i oczytany nie ma z tym problemu, podchodzi do tego wszytkiego ostrożnie i pierwsze co robi, to rozgania mgłę. No ale nie każdy. Mam wrażenie – większość nie. Aby nie było – sam się w tej większości spokojnie mieszczę. Częstokroć ganiam po różnych miejscach i czytam, co też zdaniem tego a tamtamtego wypływa z tego, co powiedział ten i owen. Nie potrafię sam rozwiać mgły, dopiero komplilacja zdań zróżnicowanych pozwala mi jako tako otrzeć się o sedno. Z naciskiem na “jako tako”.
Ta uwaga czy może dygresja jest moim kamykiem w kwestii autorytetów. Potrzebujemy ich. Ja potrzebuję. Jak by powiedział Pan Kazimierz – pozwalają utrzymać paradygmat. I pilnują, by nie zmienił się w dogmat. Koniec dygresji.

Żakowski, mam wrażenie, napisał o pewnym nieistniejącym już świecie, w którym dość jasno i precyzyjnie mieliśmy wskazanych tych dobrych i tych złych. I jak to zauważyłaś Pino – pomimo miażdzących różnic, Ci “dobrzy” byli dobrzy w swojej masie i mówili zasadniczo tym samym głosem. No dobrze – podobnym. Mieliśmy wspomniane przez Ciebie kilkanaście równoważnych narracji. Rożnice dotyczyły jednak odcienia światła, bowiem nadal wszyscy byli po “jasnej stronie”. Ja tak odczytuję słowa Zakowskiego o “ciepłej kołdrze” autorytetów tamtych czasów. Znaczące różnice nie oznaczały walki cepami. A jeśli ona była, to jej świadomość miało niewielu (pewnie Ci, którzy byli “bliżej”). Potem nastapiło to, o czym Ty piszesz. “Liberte” każdy zawłaszczył dla siebie i rozpoczął sie plebiscyt tego, czyje “liberte” jest lepsze, smakowitsze, cudaczniej przedstawione. Latarnia zgasła. Pojawiło sie za to dużo mdłych lampek. Każda z patentem na “prawdę”. I katapultą gówna, którym strzela się w kierunku innych lampek.

Pino, nie wiem, czy Zakowski wierzy w to, że jest liberalnym demokratą. Wiiem, że tak o sobie mówi. Dopuszczam myśl, że doskonale zna znaczenie *prawdziwe” słów liberalny demokrata. Ale wie także, jaką siłę ma sprawne żonglowanie skrzywionym słowem. Potrafi to robić. I robi.

Co do Twojej uwagi – tak, deklaruję się zasadnioczo jako liberal z odchyłem w prawo. I to wszystko. To moje własne zdanie, głównie potrzebne mi do samookreślenia. Dla niektórych jestem pierdolonym prawakiem, a dla innych niektórych pierdolonym lewakiem. I jednych i drugich mam w tym samym miejscu. Pozostałych to co deklaruję nie interesuje. Albo raczej – nie przeszkadza im w niczym. Zwłaszcza w rozmowie. ;-)

Pozdrawiam.


Griszeq'u i wszyscy inni,

przepraszam Was. Czytam. Nie ignoruję.

Ale nie jestem w stanie sensownie odpisać, bo jestem chora.

pozdrowienia zagrypione


Pino

To zdrowiej Mała. Pierzyna pod nos i mleko z miodem i czosnkiem. Czy co tam lubisz.
Co sie odwlecze, to… się odwlecze.
Pozdrówka, zdrówka.


Szanowna Pani Pino

Po pierwsze to prosze szybko wyzdrowieć, bo to niepolityczne, by tak chorą leżeć w łóżku. Zdrowa – to co innego.

Po drugie – za długo żyję na świecie, za dużo widziałem i słyszałem, by wierzyć, że istnieje coś takiego jak “autorytet”. Przynajmniej przy założeniu, że człowiek jest istotą patrzącą i myślącą.

To, co wyprawia w swoim tekście Żakowski, jest po prostu poniżające. Zakłada on ni mniej ni więcej, że gatunek nazwany przez prof. Tischnera czyli “homo sovieticus” nadal istnieje i bez “autoryteta” ani rusz, bo się biedaczek zagubi w tej strasznej rzeczywistości.

I teraz są dwie możliwości (przynajmnie ja na razie stosuję takie dzielenie): są więc tacy, co w swym zagubieniu potrzebują pasterzy (i chyba poniekąd Żakowski do takiego miana sam chce pretendować, a co najmniej promuje grupę “autorytetów”), a są i tacy, którzy opierają się na swym zmysłach oraz potrafią wyciągać wnioski z tego, co się dzieje wokół. Ci drudzy zużywają trochę więcej energii na poznanie świata wokół, ci pierwsi mniej. Pomijam kwestię wiary.

Konsekwencje poszukiwania i odrzucania autorytetów (choć Żakowski nie pisze tego wprost) będą w sumie smutne. Ale one są zawsze smutne, jako że już dość dawno ktoś powiedział, z kogo składa się społeczeństwo.

Fragmenty tekstu Żakowskiego dotyczące strat oszczędności pominę milczeniem, bo to bezczelność, bo facet sugeruje.

Pozdrawiam i raz jeszcze życzę zdrowia


Subskrybuj zawartość