Tęsknoty różne, czyli kto dziś tęskni za PRL?

Przeglądając stare kroniki PKF człowiekowi zbiera się na śmiech, czasem się dziwi jak to, o co w tym chodzi?

Odpowiadając Grzesiowi na jego post( http://tekstowisko.com/marekpl/59357.html?#comment-621461 ) pozwolę sobie na własną, pewnie subiektywną, egzegezę.

Ukazywane „fakty i wydarzenia” w Polskich Kronikach Filmowych odsłaniają jak to wtedy było. A taka, w skrócie rzecz jasna, była nasza, tamtych pokoleń, rzeczywistość, do której nie wiadomo czemu wciąż jeszcze liczna rzesza niejako tęskni wspominając, że były to dobre czasy…

W sumie każde czasy są dobre i nie dobre, takie siakie i inne, kwestia punktu.
Punku widzenia zależy od punktu siedzenia.

Dobre dla szmuglerów przeróżnej maści, dobre dla ustawionych towarzyszy, dla władzy i jej popleczników. Wspomnienia Herberta polecam, ot choćby “Obywatel Poeta”

Od siebie dodam zaledwie, że nigdy nie było wiadomo, czy stojąc w kolejce (za czymkolwiek) wystarczy dla stojącego…
Nigdy też nie miałeś pewności czy cię MO nie zawinie prosto z ulicy, gdzieś wywiozą pobiją lub zatłuką...

Tamta propaganda była prosta, polegała na głoszeniu (tutaj i dziś jest baaaardzo podobnie) nieprawdy, a kto “buraczył”, to klasowy wróg.
Wystarczy przejrzeć listę zakatowanych, w tamtym okresie, ludzi. Na ‘klasowego’ wroga władza ludowa miała sposoby, stąd listy zaginionych i liczne groby.

Czasem, aby “się oczyścić” pokazać światu (informacja ze światem była jednokierunkowa: w tamą stroną szło, to co ONI – ludowa władza pieski Moskwy) jak skutecznie władza ludowa walczy z wrogiem kasowym urządzali głośne procesy. Jednym z takich była głośna afera mięsna ,która kryła inne świństwa towarzyszy, taki tomat zastępczy, który był mechanizmem zatajania przed obywatelami właściwych afery. Jedną z takich jest nie wyjaśniona do dziś “afera złoto”

Jacku, powiedz dzieciom w klasie kim jest twój dziadek – zwraca się pani do wnuka jednego z prominentnych dygnitarzy chcąc pokazać klasie jak ważny człowiek jest uczniem jej klasy – Jest zegarmistrzem – odpowiada mały Jasio -Jak to zegarmistrzem, przecież jest I sekretarzem? – nie pszem pani, jest zegarmistrzem – odpowiada stanowczo mały
A dlaczego? – zapytuje pani
Bo ciągle jeździ po wskazówki do Moskwy…

Informacja z TAMTEJ strony, zza “żelaznej kurtyny” przechodziła przez odpowiedni wydział cenzury na Misiej w Warszawie.

W tamtych czasach (to co w PKF może dziś tylko śmieszyć śmieszy, to czego tam nie ma, przeraża) istniał ustawowy obowiązek pracy. Milicja sprawdzała każdego kto się szwendał po ulicach. Wiadomo praca dla dobra ludowej ojczyzny wymagała, aby obywatel pracował i był pod pełną kontrolą – od 6-14 i od 14-22, umysłowi od 7-15.

Twój brygadzista za ciebie podejmował decyzję, kiedy dostaniesz urlop, a majster i kierownik, gdzie, jak i z kim go spędzisz. Oni też przyznawali permie lub nie. Nie poszedłeś na pochód – oni posłusznie zameldowali przełożonym: nie awansowałeś, nie dostałeś wyższej (na kolei niższej) grupy, nie dali ci bonu na reglamentowany towar, biletu do cyrku, kina lub teatru: nie byłeś swój.
A wiadomo człek jest stadnym stworzeniem i coś go ciągnie w górę i niekoniecznie są to Dobre Anioły.

Urlopy. Hm, ciekawy temat. To taka forma przerwy w pracy dla załogi. W pracy te same, pardą, gęby i na urlopach te same. Z tym jednak wyjątkiem, który jest zaprzeczeniem o walce z alkoholizmem, że na tych urlopowych spędach chlało się na umór.
Wiadomo człek pijany powie co myśli.
A władza chciała wiedzieć wszystko o obywatelu (dziś jest identycznie) więc dawała możliwość wygadania się...

Jak wyglądał szkielet konstrukcji tamtego państwa? Od dołu miej więcej tak.

Brygadzista. Miał pod sobą określoną, niewielką grupę ludzi – miał obowiązek wiedzieć o nich wszystko, pilnował ‘interesów’ tych ludzi, o wszystkim meldował (obowiązywała droga służbowa, pomijając ją narażałeś się na ogromne komplikacje; było traktowane to serio – niejako zamach na panujący ład, na ustrój) przewodniczącemu Podstawowej Organizacji Partyjnej (POP) i przełożonemu.
Majster. Miał pod sobą kilku brygadzistów. Majster/mistrz meldował o wszystkim przewodniczącemu Oddziałowej Organizacji Partyjnej i kierownikowi.
Kierownik wyżej do sekretarza Zakładowej (wydziałowej, międzywydziałowej, międzyzakładowej) Organizacji Partyjnej. Zebrany ‘materiał’ trafiał do teczek personalnego. Stamtąd temat szedł na partyjną egzekutywę.

W tak okrojonej formie już widać jak wielka była liczba ludzi uwikłanych w partyjne sidła.
Gdzie się podziała ta olbrzymia liczba różnych: przewodniczących czegoś tam; sekretarzy; brygadzistów; majstrów; kierowników; dyrektorów; prezesów; esbeków mniejszych i większych lepszych i gorszych, i inne kwiaty socjalistycznej ojczyzny?
To oni, odpowiednio przeszkoleni, przygotowani do kierowania zespołami ludzkimi, szybko się ustawili. Są tuż obok ciebie i mnie obok nas.

Nie poszedłeś na wybory przyjechali, i grzecznie podwieźli do lokalu. Nie to co dziś, że trzeba samemu pamiętać co gdzie, kiedy i po co, i jeszcze tak daleko lecieć...
Kto dziś tęskni za PRL?

Wrocław, 02 maja 2009

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Subskrybuj zawartość