Jak dorośniesz, to ktoś cię pokocha

- Czy ty mnie kochasz mamusiu?
Uważnie wpatrywała się w drgnienie jej warg; badała reakcję jej oczu i najdrobniejszy grymas twarzy.
Nasłuchiwała, czy doczeka się: tak kocham
Zamiast tego zawsze była ta sama beznamiętna odpowiedź – po co pytasz, przecież wiesz…
Po czym usta mamusi zatykał papieros, głowa ginęła w „Trybunie Ludu”.

A ona była taka malutka i taka śliczna, i krucha, i nie wiedziała, i się nigdy nikomu nie skarżyła. Jak zawsze cierpliwie czekała.

Podrosła co nieco, lecz wciąż cierpliwie czekała na magiczne słowa – kocham cię córeczko.
Nie padły. Cenzura zimnego wychowania

Dźwigała ciężkie siatki. Pięć kilo ziemniaków, dwa jabłek – pamiętaj, żeby tylko były twarde i koniecznie zielone – , cukier, mąkę, chleb i jajka: tylko uważaj żeby się nie stłukły, kładź zawsze na górę.
Mamusia nigdy nie zapytała, czy jest jej ciężko. A ona też nigdy się nie skarżyła, nawet wtedy, kiedy rączki stylonowej siatki wrzynały się w jej rączki. Miała takie delikatne dłonie.

Ślicznie wyglądała przed ołtarzem. W życiu też miało być ślicznie. Nie było pięknie – nawet nie było fajnie.
Już żona , za chwile matka, wciąż dźwigała te okropnie ciężkie sitaki z zakupami.
Świat zamknięty w przestrzeni zegarka, który tak dziwnie się spieszył.

Praca. Och, jak tę kochała.
Dom, gdyby nie dziecko nie byłoby po co wracać…

W antraktach pilnie nadrabiała lekcję ze słuchania o miłości.
W rubrykach ogłoszeń drobnych szukała tekstu: podaruję miłość tej jedynej

Ten z przed ołtarza odszedł w amoku chmielu i odorze tytoniu.
Drugi miał być o niebo lepszy. Nie był.
Na spacerach z dzieckiem, z zerwanej gałązki jaśminu odrywając listek po listku szeptała: lubi, kocha, szanuje..
Przechodząc po kładce rzuconą przez strumień zatrzymała się na chwilę, w lustrze wody zauważyła puste miejsce obok – wynajmę dla ciebie, jeśli jesteś gdziekolwiek

Lubi jego silne ramiona, kiedy mocno ją obejmuje podczas spaceru. Lubi jego zapach, lubi śmiech i spojrzenia i dotyk i szepty do ucha: delikatność jego pocałunków ciągle ją wzrusza. Podnieca jego uniwersalizm języka.

Powietrze roztańczyło się od magicznych słów – kocham cię Katarzyno.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, kojarzy mi się tekst

z pewnym wierszem niemieckiego poety, którego nazwiska nie pamiętam.
Znaczy może bez dwu ostatnich akapitów.

Ale nieważne, chciałem tylko zaznaczyć, że czytam, acz te klimatyczno-poetyckie teksty takie są, że właściwie fajnie się je czyta ale nie wie się, co napisać w komentarzu.

Przynajmniej ja nie wiem, więc z tą niewiedzą idę spać:)

Pozdrówka.


Panie Marku!

Dla mnie rewelacja.

:)

Pozdrawiam


Teza jest

dyskusyjna.
Ale ja na kochaniu znam się słabo.
Sam, nawet siebie, nie kocham.


Bolszoje spasiba

Panowie za komentarze i wizytę :))


Drogi Igło!

To, że ma Pan kłopoty z uczuciami, to da się zauważyć. Niemniej ważniejsze byłoby pytanie, czy Pan się lubi?

Pozdrowienia


Ja, p.Maciejowski

nie jestem od lubienia.
Nie mam też, kłopotów ze zrozumieniem przekazu prostego, porównania, przenośni a nawet zdania podrzędnie złożonego.

Nie mówiąc o ironii.
Nawet auto.


Subskrybuj zawartość