17 mgnień jesieni

Siedemnaście jesieni minęło od tamtej śmierci..

Ona w tym czasie wyrosła na wspaniałą urodziwą dziewczynę. Ma swoje grono przyjaciół zainteresowania, rodzinę. Uczy się w nienajgorszym ogólniaku.
Choć nie pamięta nic z tamtego czasu, to jednak wie że miała brata bliźniaka, który 17 lat temu zmarł nagle (20 listopada 1991 r.).

Dziewczyna razem z rodziną odwiedza cmentarz regularnie.
Na małym pomniku zawsze pali się znicz, na płycie stoją kwiaty.

IMGP5507.jpg

Przyczyny zgonu nie ustalono. Dziecko miało zaledwie trzy miesiące – nie chorowało.

Dzień przed śmiercią dziecka, jego ojca odwiedzają dwaj panowie. Przyszli po dług.
Kiedy otwierał drzwi nie miał pojęcia, że do mieszkania wpuści obcych. Przed wizjerem stał sąsiad z mieszkania obok. Otworzył. Do mieszkania wtargnęli bandyci. Jeden zły, a drugi jeszcze gorszy.

W latach 90 był jednym z tych odważnych, co to ryzyka podjąć się nie bali. Początkowo szło dobrze, a nawet bardzo. Później zaczęło bywać różnie zwłaszcza, kiedy na pomysł łatwych pieniędzy wpadli negatywnie zlustrowani milicjanci i esbecy tworzący zaczątki polskiej mafii.
Z jednej strony coraz to nowe pomysły fiskusa z drugiej „wjazdy”* bandytów wymuszające haracze.
W wyniku jednego takiego wjazdu (19 listopad 1991 r.), kiedy zażądano od niego znacznej kwoty pieniędzy; w domu był z trojgiem malutkich dzieci. Żona była, w prowadzonym przez nich, pawilonie handlowym.
Starszą córkę, wepchnął pod stół w rogu pokoju, drugą trzymiesięczną trzymał na ręku, a trzecie – brat bliźniaczy tej na ręku- leżało w łóżeczku w drugim pokoju.

Dwóch zbirów, z których jeden bardzo agresywny, na samo dzień dobry zdemolowali telefon i domofon. Powywracali część mebli – zapewne dla podkreślenia swojej determinacji urządzili pokaz siły.
Z szybkiej rozmowy wynikało ze mają jego żonę i ma im zapłacić 10 milionów. Miał tylko osiem. Dał.
Kiedy mieli już zamiar wychodzić rozpłakał się syn w pokoju obok. Tamci na moment spanikowali. Krzyknął, ten bardziej agresywny:

– Mówiłeś że nikogo nie ma w domu.. – po czym z całej siły wbił pięść pod żebra gospodarza. Poszedł do sąsiedniego pokoju, aby sprowadzić czy tam nie kogoś jeszcze..

Syn bardzo głośno płakał, najwyraźniej przestraszył się hałasów i głośno prowadzonej rozmowy. Po chwili płacz chłopczyka się nasilił, a potem ucichł słychać było tylko ciche chlipanie i głębokie wzdychania umęczonego płaczem dziecka.
Kiedy ojciec zdecydowanie chciał pójść zobaczyć co jest u dziecka, ten drugi w milczeniu przyłożył lufę pistoletu do jego głowy i przecząco pokręcił głową…

Wszystko działo się szybko. Nie wie dokładnie ile: dziesięć, może dwanaście minut?

Kiedy wyszli zamknął drzwi na klucz i zobaczył co w pokoju obok. Syn wydawał mi się bardzo śpiący. Ale miał różowe zaczerwienia jakby otarcia jego delikatnej skóry na twarzy?!
Przewinął dziecko. Maluszek po chwili usnął.
Od sąsiadów zadzwonił po policję- zgłosił napad. Sprawił co z żoną. Na szczęście nic się jej stało, tamtych nie było w sklepie. Zatem musieli tylko prowadzić obserwację i domu i sklepu.
Policjanci przyjechali i tylko oświadczyli, że w rozliczenia firm to oni się nie wtrącają..

Dziecko zmarło na drugi dzień. Przyczyn zgonu nie ustalono. Chłopczyk na twarzy i ciele miał kilka zasinień. Został pobity.
Dziś miałby 17 lat lat. Tego samego dnia, zmienili adres zamieszkania. Wtedy pierwszy raz przeżył poważne załamanie.

Niespełna rok później miał kolejny wjazd innych bandytów. Tym razem było ich sześciu. Ci akurat byli nawet grzeczni. Przez okno pokazali mu samochód. W środku siedziała niespełna czteroletnia córka, którą zabrali z przydomowej piaskownicy na posesji. Samochód odjechał.
Dalej sprawy potoczyły się szybko. Nie miał tylu pieniędzy ilu tamci zarządali, więc zabrali towar znaczącej wartości. który znajdował się w pomieszczeniach gospodarczych domu (te służyły za magazyn) gdzie mieszkali.
Byli dobrze zorganizowani, gdyż po chwili podjechał samochód ciężarowy zapakowali go po brzegi i tyle ich widział. Dziecko wróciło całe i zdrowe…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Marku

opowiadałeś mi kiedyś tą historię, wtedy główne uczucia to smutek, współczucie, szok, teraz znów wbiła mnie w fotel, ale po pierwszej chwili smutku zaczął rosnąć we mnie gniew, zgrzytam zębami, gdzie sprawiedliwość, prawo, takich historii jest zapewne dużo więcej…
trzymaj się
Anna


panie Marku

nie rozumiem tego, jakoś nie mogę, nie chcę chyba nawet zrozumieć takich ludzi, którzy robią świadomie jakąkolwiek krzywdę małym dzieciom…

Żadnego usprawiedliwienia dla nich nie widzę, żadnych okoliczności łagodzących, nic.


Masakra...

Nic tu się nie da mądrego powiedzieć.

Pozdrawiam.


Co powiedzieć

Marku… Nic mądrego się nie da…
Pozdrawiam cicho…


Grupa Młyńskiego

“parszywa 12” z Trójmiasta, Poznaniak z Poznania – były esbek, i inni..
Spotkałem niektórych z nich

Jeszcze rok temu miałem zamiar napisać ksiażkę o polskiej mafii, nawet mam zgodę kogo trzeba… i tony materiałów

Ale dziś już nie wiem czy mi się aż tak bardzo chce.

Los tak chciał, że spotakłem innego bandytę, który porywał dla okupu dzieci, nazywał się Dariusz L. Skurwysyn jako “dowody życia” dostarczał rodzicom porwanych dzieci ich obcięte palce, uszy…


panie Marku

Mam nadzieje, ze Dariusz L. vel skurwysyn ogląda obecnie świat zza krat lub nie ogląda go w ogole? – ma pan na ten temat jakies info?

pozdrowienia

PS – moze jakas namiastke ksiazki zacznie pan pisac na blogu?


Marku

bardzo przygnębiający obraqz tamtej rzeczywistości…

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Panie Marku

Dzisiaj Pan Lorenzo skomentowal moj ostatni wpis slowami:
“Coś takiego w Polsce nie byłoby możliwe (i to bez żadnych “chyba”).”
Chodzilo o konsensus zawarty miedzy roznymi, przeciwstawnymi silami w Hiszpanii, w latach 70-tych.

Panski wpis jest najlepszym komentarzem dlaczego w Polsce mozliwe to nie bylo i obawiam sie, ze jeszcze dlugo nie bedzie.

I niech Pan nie rezygnuje. Kazdy “kamyczek” przyda sie w lawinie, ktora w koncu (bo musi), zmiecie skurwysynow.

Pozdrawiam serdecznie


re: 17 mgnień jesieni

Masakra , cóż nic dodać nic ująć...


...


Straszne

Nie wiem, co tu można napisać


Boże....

Marku….


Subskrybuj zawartość