Nic mi się nie chce

Niedziela niby zwyczajna, niby normalna jak to kolejna niedziela roku Anno Domini 2008., ale jednak jakaś taka inna niż te wszystkie dotychczas. Nie pytajcie dlaczego. Nie lubię zbytnio tłumaczeń, a może wcale nie lubię tłumaczeń, acz… tu się na chwilkę zahaczę – z wielką chęcią wytłumaczyłbym co nieco ale nie ma komu. Więc? Więc sobie milczę.

Postanowiłem poddać moje znużone ciało próbie wody. Pojechałem na miejską pływalnię. Początkowo wydało się iż będzie tam zupełnie pusto – ja i mój syn. Ale jak wybił kwadrans po południu do wody wskoczyło tylu ludu, że nie było jak rękoma machać udając że się umie pływać. Zatem nie podpadło wcale, że nie potrafię...
No ale woda jest dla relaksu dobra, dla ugaszenia pożaru też. Ciekawe co może ugasić pożar duszy lub serca?

Minął wyznaczony limitem 45 minut czas i trzeba było brykać pod prysznic. Wyszedłem jakieś pięć minut przed końcem, powód – ciasnota w szatni.

Po wysuszeniu włosów, co zajęło mi jakiś górą 10 sekund (patrz na foto na górze bloga po prawej stronie), udałem się do poczekalni. Po drodze oddałem kluczyk pani pilnującej porządku do „mojej” szafki: usiadłem na chwilę na miękkiej ławie, aby zamienić klapki na obuwie wyjściowe.
Ona, to znaczy ta pani od pilnowania porządku, zwraca się tymi słowy do drugiej pani w kasie – nic mi się nie chce

Przyjrzałem się, kobieta faktycznie jakaś taka znudzona, ociężale siedzi na ławie po drugiej stronie, jest pełna rezygnacji.

Gdyby była inaczej ubrana i gdyby byłoby to winnym miejscu, dajmy na to Jerozolimie, Belfaście, czy Londynie, to została by zdjęta natychmiast przez wyspecjalizowane spec-służby w podejrzeniu, że ma do wykonania misję samobójczą. Ale, że była ubrana w biały kitel i siedziała sobie w ful wypasie totalnej rezygnacji i to akurat na ławce obiektu pływalni miejskiej, to postanowiłem w ramach katalizatora pospieszyć z odsieczą.

- Wie pani to ta pogoda – zagaiłem jakoś tak głupio, bo kto przy zdrowych zmysłach zaczyna rozmowę od pogody? I zaraz dodałem

– Przesilenie – tu znowu ugryzłem się w język. Co kobieta w tym wieku może sobie pomyśleć? Spojrzała na mnie badawczo, ale jakoś tak wcale nie groźnie

- Ma pan rację to ta pogoda i to przesilenie. Nie powiedziała jednak co konkretnie miała na myśli powtarzając za mną „przesilenie” . Dodała zaraz

- Ale bardziej to ta pustka, samotność, brak ludzi. Wie pan, kiedyś było inaczej, a dziś – nie ma jak wtedy wszędzie znajomi i można było coś fajnego razem zrobić...

- Wyjechali? – strzeliłem na chybił trafił

- Jedni wyjechali, inni umarli, a jeszcze inni zostali zupełnie sami. Co w takim mieście można robić skoro tutaj tak pusto… Dodała nie oczekując odpowiedzi.

- Wie pani w tym niechceniu nie jest pani sama. Weźmy na to mnie, gdyby mnie się tak chciało jak mnie się nie chce… Uśmiechnęła się tylko z lekka i pokiwała w potwierdzeniu głową.

Wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i wtedy uświadomiłem sobie nagle, że ostatnie moje zdanie jest najprawdziwsze z prawdziwych pod słońcem.
Jadę pustymi ulicami i rozmyślam, że od jakiegoś czasu nic mi się nie chce. Nawet nie chce mi się pisać do swoich blogów na TXT i PP.

A miasto faktycznie puste i jakoś tak wiochą zaciąga bardziej. Jeszcze wczoraj ruch był taki, że miałem przez moment wrażenie i nadzieję, iż na powrót jestem w wielkim mieście…

Puste szare uliczki otoczone piętrowymi, lub co najwyżej trzy piętrowymi domami, po których snują się smętne niedobitki czwartej zmiany i nieco rzeźwiej taszczą butelczyny w reklamówkach ci z pierwszej zmiany, druga i trzecia zmiana wylegną jedna po drugiej około piętnastej i po 22. Na osiedla nie ma po co zaglądać- to samo. Tutaj faktycznie nic nie ma! Tutaj jest pusto…

Nic mi się nie chce. Owszem piszę jakieś wiersze i wierszyki. Uzupełniam materiały do książki – część zgromadzonych utraciłem nieprzytomnie naciskając klawisz DELETE.

...Wszystko na co miałbym ochotę jest albo niemoralne, albo jest zabronione…

No, skoro jest jak jest, to dla świętego spokoju dam sobie wolne od tego pisania tu i tam. Odłączę się od uzależnienia jakim niewątpliwie stało się internetowe łącze. Ponaprawiam co się da naprawić. Poustawiam co można postawiać i będę pisał w kajetach, i na twardym dysku laptopa, zaszyty gdzieś w ostępach swoich myśli i marzeń; będę tworzył te swoje trzy po trzy.
Mniejszy fragment większej całości dodam jako antrakt mojej obecności- nieobecności i zatytułuję sibie go na roboczo „Erotyk, czyli gra wstępna”.

Wciskam się w nastrojowe klimaty, w których lepiej nie przeszkadzać poszukującym wczorajszego dnia

Jak się odszukam, to się (być może) odnajdę. Amen.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Eche..

A żydzi, psze pana?
Gdzie oni są w tym wpisie?

Znowu knuja pod płaszczykiem, zerkając na trzypiętrowe domki?


A w innych (moich) wpisach

to gdzie te żydy ? Igiełko

Ja bym Żydom dał spokój. Mafii żydowskiej może i nie. Ale Żydom i żydom jak najbardziej.
Dle wielu był to dramat roku 68..
Wielu – większość z nich to normali porządni ludzie i nic mi do nich.

Ja Igiełko z komuchami walkę swoją toczyłem, a dziś zdaje się, że i ich mam już w poważaniu. Szkoda czasu i atłasu.

Rozglądam się za jakimś innym spokojnym miejscem, gdzie mógłbym bajki i wiersze dla dzieci pisać.
Skoro nie mogę mieć tego czego chcę, to… ee, tam
Zajrzę tu od czasu do czasu, ale nic więcej


Pan p.Marku

nie spokojnego miejsca szukasz, tylko kopa w jaja.
W przenośni
I nie bądź taki delikacik.

Tylko się za robotę bierz a nie za rozglądanie za leżanką.

Urlop?
Ok, masz ode mnie jednodniowy.
Do wtorku.


Hmm, dobre

alem się roześmiał Igiełko, a już miałem kilnąć ‘wyloguj’
Ja i delikatność, też dobre. Ponoć brutal jestem …


Dobra..

bo nie mam czasu kotlety smażąc.
Widzimy się we wtorek.
Z tym tekstem ,co to ty wiesz, że wiesz, a ja wiem, żeś sensat.

Odpocznij.


Witam.

Gdy budzę się rano, a ciemna chmura wita mnie szarą łapą wydaje mi się , że każda sekunda oddala mnie od siebie, ale kiedy przypomnę sobie zapach dymiącego ogniska wiem, że jest takie miejsce, gdzie odnajduję szczęście…a nim jest sad…
Pozdrowienia przesyłam na skrzydłach…
P.S.
A teraz posłucham…nagrania :)


Nie chce mi się

Przy tobie błyszczałam…
Teraz jestem tak nijaka,
jak rozmyta wodą farba,
porzucone piórko ptaka.

Przy tobie śpiewałam…
Teraz nie chcę nawet nucić.
Patrzę beznamiętnie,
mogłabym to wszystko rzucić.

Pójść na koniec świata,
za to morze, za tę plażę...
ale mi się nie chce.
Będę coraz bardziej szarzeć.


Hm,

tak bywa, gorzej, że u niektórych to chroniczne.
A mogę [podrzucić coś o wypaleniu, ale na szczęście nie o Zydach (skąd Igle się wzieli ci Żydzi, bo jakoś odniesienia ich do tekstu nie widzę zupełnie)


Grzesiu

thx


Skojarzyło mi się identycznie jak Grzesiowi

Nic mi się nie chce, sex mnie nie łechce…:)))


Dla Marka i Igły

A propos żydków.

Grupa nazywa się The Zydepunks. Smaszneho!

Human Bazooka


Subskrybuj zawartość