Napierdalanka

Tytuł nie jest (moim zdaniem, a z nim liczyć się lubię) ani kontrowersyjny ani wulgarny, jest taki zwykły i popularny jak ku*wa mać, lub prawie jak dzień dobry, czy dobry wieczór wypowiedziane z lekkim emocjonalnym akcentem – w obojętnie jakim języku.

Ten wpis jest przeznaczony tylko dla konfederatów i Czytelników TXT.
Impulsem do jego napisania stała się poranna lektura pod wpisem J.J. „Agencja w akcji”, a ujmując rzecz ściśle, to tą bożą iskrą stał się komentarz Gretchen (http://www.tekstowisko.com/comment/556935/Panie-Jarecki)

Przeczytałem uważnie i… postanowiłem odłożyć na bok inne równie ważne sprawy, jak napisanie artykuliku o kocie Milku, co to łaził po obcych podwórkach i nawet jemu to łazikowanie po śmietnikowych supersamach spodobało się do czasu, kiedy uświadomił sobie (ciekawe jakiego rodzaju świadomość mogą mieć koty, zwłaszcza te rasowe? Może jej wcale nie mają, a kierują się tylko swoją ścieżką kociego życia? – być może.), że mleko z jego własnej miski, ma smak znacznie lepszy , a kociaki równie tajemniczo mruczą na jego starym podwórku…
Na bok odłożyłem też dwa wiersze, które snują się po mojej głowie od wczesnego ranka – do ich napisania gotów byłem już za pięć szósta! – tuż po odłożeniu na półkę Noweli Amerykańskiej Impresji, Andrzeja Sosnowskiego. Odłożyłem również na później, pisanie noweli o pierwszej spokojnej nocy spędzonej w sypialni bez nikotynowego smrodu.

Za pięć szósta – mówi Wam to coś? Mnie ta poranna godzina zawsze będzie się kojarzyć z chłopakami Kamińskiego, których „mali bracia” wysyłali pod dom ofiary medialnej nagonki, aby społeczeństwu pokazać, że uczciwi nie mają się czego bać…

Łał, znowu się rozpędziłem, a Szanowna Pani Gretchen zapewne się wkurza na mnie, że wpierw się na jej komentarz powołuję, po czym łażę po dachach razem z kotami, i jak one mam te swoje ścieżki. Ale nie, przecież Dama nie może się wkurzać, jedynie może być lekko podirytowana. Tutaj mój uśmiech specjalny, powiedzmy numer 6 – dla Was mam inny…

Komentarz Gretchen ma kilka zasadniczych i ważkich, że się tak wyrażę – środków ciężkości.
O! – akurat zza chmur słońce się wychyliło, ale chyba tylko na chwilę, na ten moment jako oznaka na lepsze jutro… W nocy musiało padać – świadczą o tym kałuże na szkolnym boisku, chodnikach i jezdni ulicy. To, że wyjrzało tylko na chwilę to nie cud żaden, tylko ilość ciężarnych cumulusów, ciągnących z północnego zachodu.

Jednym z tych ważkich środków ciężkości jest urlopowanie blogierów TxT, ich odchodzenie z tej przestrzeni wirtualnej osadzonej w ramach dyskusji konfederatów w zupełnie inną, nie wiadomą jaką.

Przychodzenie, odchodzenie, rotacja, rezygnacja – życie.

Powodów jak w krainie baśni -1001. Jedni się obrażają na drugich, inni w geście solidarności przyłączają się do którejś ze stron – manifestują w ten sposób swoje niezadowolenie, sympatie lub antypatię.

To jest tylko Internet, a tu bywa jak w realu, z tym , że zdwojoną siłą rzecz się dzieje.
Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta. Nie musimy składać oficjalnego wypowiedzenia, nie musimy z nim udać się do sekretariatu, aby spotkać się oko w oko z szefem i powiedzieć co nas boli. Ot, w tej przestrzeni, gdzie ponoć anonimowość jest w cenie, sprawy mają się rozmaicie. Taki pchli targ, na którym wszystko kupisz, wszystkich przywitasz, a jak najdzie cię ochota to kogoś możesz opierniczyć. Potem opierniczą ciebie, a ty obrażasz się i znikasz. Kamfora.
Tacy jesteśmy?

Dlatego też nie wdaję się w żadne pyskówki, a jak ktoś nadepnie mi na odcisk, powiem – sorry nie chciałem cię urazić. Ale jak zaistnieje potrzeba, to też potrafię wyrazić swoje niezadowolenie.

Z komentarza Gretchen wynika, że każde środowisko wirtualnej społeczności, wcześniej czy później, staje się rodzajem gry rpg, w której najważniejsza jest porządna napierdalanka.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Tylko że pomalu zaczynaja się zacierać granice, Panie Marku.

Granice między realem a wirtualem. A może to my chcemy je zacierać, sądząc że w tym nowopowstalym świecie bedzie normalniej, lepiej? A może po prostu inaczej? Tak jak na urlopie w egzotycznym kraju, ktory potem wspominamy przez lata, obudowując te wspomnienia czyms jeszcze. A może to są marzenia?

Klopot w tym, że trudno stosować metody i zachowywac przyzwyczajenia z realu w świecie takiego melanżu. To tak jak z ta literaturą nieistniejącą: jest, a jakby jej nie bylo.

Pozdrawiam wstepnie


Tak, Panie Lorenzo

granice znikają, jedna po drugiej zacierają się te wyraźne różnice, które pozwalały na dostrzeżenie inności…
Pozdrawiam


Czasem urlop

nie zaszkodzi.
Żeby łeb przewietrzyć.
Pan Lorenzo ma racje, życie przenosi się do netu.


Igła

Właśnie, Panie Igło. Panu, nawet lekarz, zalecałby urlop dla podreperowania zdrowia psychicznego. Ale skoro TXT to Pana “napierdalanka”, jak napisał Marek, to walczcie dalej, tylko kulturalnie, bo niedługo zostanie Wam jedynie odbicie we własnym lustrze.
A tak na marginesie, kto nie został dostatecznie “napierdolony” w realu, obrywa w sieci. Wie to żona Pana Marka, jako widz [at] onet [dot] pl, która “napierdoliła” mu wierszem dostatecznie. A Wy niczego nieświadomi… Żałosne, małe “nadwiślańskie ludki” (to Pana określenie – tutaj jak najbradziej na miejscu).


To nie moje okreslenie

choć do wielu pasuje.
I na dodatek go nie używam.
A osobiste sprawy pana Marka, są jego.


MagdoF,

czy pani ma jakąś obsesję na punkcie pana Marka?

Skąd pani wie, kto i co mu napiedolił.
Trochę to niefajne, takie komentarze są, moim zdaniem.

Pozdrówka


Śmieję się mocno rozbawiony

śmieję się do łez
No cóż, nie możemy brać -całe szczęście – odpowiedzialności za czyjeś zdrowie lub jego brak.
Jak widać, niektóre trunki niektórym szkodzą :)) nawet bardzo

Kłaniam się z uśmiechem radosnym :)) Gdyby nie te uszy …


Gdyby nie te uszy, Panie Marku,

to musialby Pan sobie koniecznie zamek blyskawiczny zamontować:-))

Pozdrawiam zatroskany


Gdyby nie one, to musiałbym

tak uczynić jak Pan pisze, Szanowny Lorenzo
Ale jest jak jest, uszy są jakie są, więc śmiać mogę się w miarę bezpiecznie :))
Pozdrawiam serdecznie


"Z czego się śmiejecie?

Z siebie samych się śmiejecie”.
Ale śmiech nie jest skuteczny, by zagłuszyć sumienie”.


napierdalanka

Rozdaje przykrość za darmo-
jak słono ona kosztuje.


"Marcowanie"

Koty podwórkowe, rasowe czy nie, mają to do siebie, że marcują nie tylko w marcu, radosną twórczość wykonują nie bacząc na finał finałów.
Obserwuję idąc na spacer kotkę,, która przez lufcik do piwnicy zmierza z brzuchem coraz to większym.
Sama nie raz coś do jedzenia jej podrzucę, bo szkoda zwierzaka zdanego na własne siły.
Teraz kotka problem ma, kot już o niej zapomniał, na swoje podwórko wrócił, miskę z mlekiem z łaskawych rąk wylizuje.
Pan kot usprawiedliwiony będzie, instynktem wszak kierowany był, nie rozumem, o sercu nie wspominając.Miło bylo przez chwile i tyle.
Idę kotce podrzucić “małe co nieco”.Taka tam “babska” solidarność.


O kotach i kotkach

będzie w innym miejscu.
Ten wpis dotyczy TxT i tzw ‘debaty’ i ‘urlopów’, ‘odejść i nie-powrotów’ – o czym można wyczytać na samej górze
Marek


Panie Marku!

Wpis bardzo fajny, niemniej ilość „skrzydlatych” słów zupełnie niemożebna. Czy na prawdę chce Pan bym przestał Pana czytać? Już mi wystarcza, że muszę przedzierać się przez Grzesiowe błędy. Pańskiego mięcha chyba na dłuższą metę nie zdzierżę.

Pozdrawiam posmutniały


Szanowny Panie Jerzy

biorąc pod uwagę Pańską słuszną wrażliwość na brak estetyki w moim wpisie wstawię kilka gwiazdek – niech będzie po jeneralsku
:)


Panie Jerzy,

nic pan nie musi,nie trza(wiem, że trzeba) mnie czytać przecież, i przez mój styl, nie błędy.

Napisałem tu panu o tym:

http://www.tekstowisko.com/comment/556941/Panie-Jerzy

A co do komentarzy u innych, postaram się special dla pana ograniczyć moje neologizmy różne a najlepiej i komentowanie.

pzdr


Grzesiu

no coś Ty, własnie w tym klimacie płoszenia i obrażania jest mój wpis :)
U mnie pisz do woli co zechcesz. Kumam bazę, zresztą dobrze to wiesz, czujesz
Pozdrowionka


Ale ja się nie obrażam,

tylko dziwi mnie, że pan Jerzy, który się swą wolnością chwali wszem i wobec pisze, że coś musi np. czytać mnie.
Komentarze też w sumie może omijać, jak mu ,,trza” czy ,,cusie” przeszkadzają.

pzdr


Panie Grzesiu,

a czy ktoś, kogo przerasta poprawne napisanie czyjegoś nicka, ma jakikolwiek tytuł do zwracania uwagi innym, jak mają pisać?

No daj Pan spokój!

Pozdrawiam


Panie Grzesiu!

Jak panu napisał pan Jajco (pewnie powinno być małą literą), daj Pan spokój. Przecież ja lubię czytać, także Pana. Natomiast nie mam wrażenia, że używa pan neologizmów, tylko wyrażeń gwarowych (proszę zapytać pana Lorenza, bo to takie strasznie krakowskie, te Pańskie „neologizmy”). Czepiłem się ich w związku z Pańskimi zainteresowaniami edukacją, a nie samymi w sobie.

Pozdrawiam


Panie Jajco!

Jak Pan nie umie swojego pseudonimu napisać po polsku i nie umie użyć słowa „pseudonim” tylko stosuje angielski termin „nick”, to niech Pan się nie odzywa, bo tylko się Pan kompromituje.

Bez pozdrowień


Panie Jerzy,

ma pan rację, używam dziwnych form gwarowych, ale neologizmów też często, po prostu bawię się językiem, nudzi mnie pisanie całkiem zgodne z zasadami, choć błędów językowych nie lubię i nie trawię tak jak pan.
Ale sobie stworzyłem taki idiolekt swój, którym sie posluguję, czasem to może być pewnie wkurzające dla innych, ale mnie to bawi i wciaga i np. u siebie w blogowych tekstach będę pisał tak jak mi się podoba.

Nie widzę przy okazji dlaczego sposób w jaki piszę (mając świadomość, że to nie jest literacka polszczyzna i robiąc to świadomie i celowo) miałby zaprzeczać jakimkolwiek moim zainteresowaniom czy związkom z czymkolwiek?
Nie rozumiem.
Na zajęciach tyż jak czasem przejdę na polski zdarza mi się ,,cuś” rzucić np, miast poprawnie ,,coś”

Zresztą nieważne.

Pozdrawiam.


Panie Grzesiu!

Jeszcze raz. Ja nie widzę problemu w tym jak Pan pisze. Ale proszę mi wierzyć, że jak bym zaczął pisać o poprawności językowej, a wyłączył sobie kontrolę ortografii, to potraktowałby Pan moje pisanie jako jaja, a nie poważny tekst. Taki jest związek. Nie w Panu, ale u odbiorcy…

Pozdrawiam


Grześ & Jerzy Maciejowski

Głłównie adresuję swój komentarz do mojego ulubieńca-Grzesia, bo widzę że chyba odrobinę się zirytował. Calkiem niepotrzebnie.

Widzisz Grzesiu w sprawie błedów i literówek mam podobne odczucia jak Pan Jerzy. Odbieram je jako kompletny brak szacunku dla dyskutantów, jakiś rodzaj totalnej abnegacji i olewactwa.
Na błędach ortograficznych Cię nie przyłapałam, ale w literówkach jesteś mistrzem (wybacz Grzesiu), czasem naprawdę trzeba czytać bardzo uważnie i wytężać wyobraźnię aby załapać o co Ci chodzi.
Ciebie z sympatii rozgrzeszam odgórnie, ale innych, którzy piszą niechlujnie często miałabym ochotę potraktować dość ostro. Ot, taki mój prywatny relatywizm:)

Jesli chodzi o nicki lub jak woli Pan Jerzy pseudonimy to jednak najlepiej zachowywać je w pisowni oryginalnej, zwłaszcza jeśli są skomplikowane, pokrętne czy wręcz kretyńskie.
Jako posiadczka przysaprzającego wielu kłopotów nicka wiem o czym piszę:)
Różne mniej lub bardziej udane próby odmiany nicka “Delilah“często przyprawiały mnie o paroksyzmy śmiechu, zwłaszcza gdy ktoś odpisując mi tytułowal swój komentarz “do Delilacha”. Cud, miód i orzeszki:))))


Hm,

Delilah,
Literówkia mi się zdarzają oczywiste, błędów ortograficznych, stylistycznych czy gramatycznych prawie wiele nie robię(gorzej z interpunkcją, której, przyznaję się, nie znam za dobrze, ale jak się porównam z Igła np. czy Arutrm Nicponiem, który stawia oczywiście niepotrzebnie przecinek w swoim nowym mottcie, to i tak jest ze mną dobrze:)

Jednak Jerzy Maciejowski nie czepiał sie z tego, co zrozumiałem moich literówek tylko moich ,,cusiów”, ,,siem” , ,,trza” i podobnych językowych potworków, które lubie i których (nad)używam pewnie.
Jednak z literówkami nie ma to nic wspólnego, ma związek z tym, że sobie piszem w taki dziwaczny sposób (piszem to też nie literówka)

I np. jesli do tekstu i do koncepcji tekstu mi te dziwne językowe twory pasują, to nie interesuje mnie zbytnio czy one się komukolwiek podobają szczerze mówiąc.
szczególnie, że w komentarzach , tym bardziej jesli są na poważne tematy raczej sie w to nie bawię.

Co do nicków, masz rację, twój jest nieodmienny, ale zbyt czesto się własnie nicki pisze w mianowniku (Eumenes chyba bezskutecznie upominał się o wołacz) i to jest raczej błędem.

I dziwne internetowe pisanie @Delilah.
czy ,,Max”, zamiast właściwie poprawnie ,,Maksie”.
No, ale to szersza tendencja, że zwracamy się do ludzi w mianowniku, np. Radek, miast ,,Radku”.

pewnie nieodwracalne.

P.S. A widzisz, komentarz znalazłem, acz nie było łatwo:)


Grzesiu, jesteś wielki!

Nie przypuszczałam że odnajdziesz ten komentarz.

Jeśli zaś chodzi o “cusie” to stanowią nieodłączny element Twojego “grzesiowego” folkloru i nie wyobrażam sobie aby mogło być inaczej:)


Deliah & Grzesiu

Takoż uważam, że “grzesiowe” pisanie ma swoją wartość i niepowtarzalny styl, który tworzy swoisty klimat. Osobiście nie wyobrażam sobie aby Grzesiu nagle zamienił się w Pana Grzegorza i zaczął pisać bardzo inaczej, czyli podobnie do większości

Ukłony


Subskrybuj zawartość