Plaster miodu

Gorzki jak piołun, słodki jak miód. Czarne i białe. Radość i smutek. Kochanie i niekochanie. Dysgrafia, dysortografia. Mądry i mądry zupełnie inaczej. Zakonnica idzie tą sama ulica po której stąpa z wdziękiem eksportowa dziwka. Ksiądz bez koloratki zarywa dziewuchy z parkowej ławki. To dobrze. Ktoś musi płodzić by rodzic mógł ktoś. Inny z koloratką dobrodziej zarywa chłoptasia z tornistrem na plecach; ledwo piąta klasa podstawówki, a on twierdzi że nie ma w tym grzechu wcale. Czy to ładnie księże pedale? Że co, że jak, słucham? Że niby kogo obrażam uczucia? Kolorowe skarpetki coraz bardziej w modzie. Wkrótce będzie można postawić znak równości pomiędzy homisiem a aidsem.

Dama z papierosem w ustach wdzięcznie spluwająca pod nogi przechodniom tytoniową śliną, gościu w wełnianej czapce z przedwczorajszą krewetką na krawacie i dziecko z puszką piwa w szpitalnej bramie. Tym samym chodnikiem, kamienistej ulicy wielkiego miasta, podąża młoda dziewczyna i stara niewiasta. Panna i wdowa, rozwódka i kochanka. Idą nie bacząc jedno na drugie.

Zakochani całują się na ławce i w bramie, lub przed witryną wielkiej szyby szykownego sklepu na pięknej w Warszawie lub smutnej w Krakowie.

Idą smutasy i wesołe dusze; optymiści łapiący słońce we włosy i pesymiści rzucający gromy jasne spojrzeniem, mrucząc pod nosem że wszystko jest do bani i nic nie może się udać. Lekarz i hydraulik wsiadają do tego samego tramwaju. A obok ci co spełnienia w miłości szukają trzymają się za ręce maślanym spojrzeniem patrząc sobie w oczy.

Czyń dobro aby dobrem się odwdzięczyć mogło

Łapać złodzieja, ktoś krzyczy za uciekającym łotrzykiem z cudzą torebką: w niej renta – całe życie na jeden okrutnie długi miesiąc. Jednak nie znikną niezapłacone rachunki za media: prąd, gaz, wodę i telefon. Ten wkrótce zamilknie, a co jeśli się nagle może przydać?

A w tamtym oknie na siódmym piętrze parterowej kamienicy ktoś czyta książkę, której nikt jeszcze nie napisał. Może kiedyś i ja zdążę w niej złożyć swój autograf..

Wesoła dziewczyna podąża alejką w parku z lekka podskakuje, zapewne w rytm muzyki, która rozbrzmiewa w słuchawkach na jej uszach, w ręku młoda gałązka brzozy: kocha lubi szanuje, kocha lubi … Wiesza się na szyi szczęśliwca, który nie kryje miłości do dziarskiej dziewczyny.
Papużki nierozłączki są ? zapytuje w sklepie ZOO smutny człowiek (to nie żart, i nie chodzi wcale o jakąś spółkę bez żadnej odpowiedzialności)

- Tak proszę pana, pada odpowiedź rozpromienionej sprzedawczyni – To poproszę jedną. Zapada taka niezręczna cisza jak u Szreka prawie

Z piskiem opon, z pod polskiego banku z zagranicznym kapitałem, rusza zagraniczne auto bez tablic rejestracyjnych z polską walutą w bagażniku. Właśnie ktoś wziął kredyt na wieczne oddanie.

Oddać się można w nocy nad ranem i w dzień kiedy dzieci nie patrzą. W łóżku, na stole i pod. W windzie, komórce na szczotki, w firmie na zapleczu, w sklepie lub towarowym magazynie.

Kochać się można przez chwilę, albo nawet ciut dłużej. Bywa, że na całe życie.
________________________________________________________________
Małgorzata Sobańska & Marek Olżyński

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm,

życie,
,,optymiści łapiący słońce we włosy”- ładne, zapamiętam.

Pozdrówka


Szanowna Pani Małgorzato i Panie Marku

Chciałbym poinformować, że wtorek po powyższym tekście zaczął się zupełnie nie jak poniedziałek, a tym bardziej nie wtorek.

Pozdrawiam serdecznie

PS. A ta smutna ulica w Krakowie (i piekna w Warszawie), to wyraz czego?


WSP Grzesiu i Lorenzo

miło nam
:) (:


Subskrybuj zawartość