ŁGARZ 2002

Czas zawarty w punkcie, czyli: ile waży cień?

Zaraz potem jak wyskoczyłem z rozpakowanego zipowskiego pliku o nazwie Jung-Froid, byłem gotów rozpocząć wszystko od nowa. Czułem w sobie niespożyte zasoby energii, to zapewne przemożny wpływ skondensowanego światła słonecznego, które udało mi się w sposób całkowicie profesjonalny doprowadzić do skoncentrowania w mikro kapsułkę energetyczną.

Jej sprzedaż dawała mi olbrzymie zyski, i co ważne całkowicie była zwolniona z opodatkowania, a sam zwrot VAT-u był bliski budżetowi całej EUROLANDI
Wszedłem do swojego luksusowego mieszkania; wpierw się rozejrzałem – wszystko stało na swoim miejscu. Zarządziłem puszczenie mojego ulubionego kawałka jazzu – popu i rapu o wdzięczniej nazwie „bura suka i jej małe peerelki” Wnet rozległy się znajome dźwięki i zapachy towarzyszące temu kawałkowi.

Jednak już po chwili zrobiło mi się dość przynudnawo. Postanowiłem resztę wieczora spędzić w obecności jednej z moich bliższych przyjaciółek. W tym celu udałem się do stojącej w rogu wysokiej lodówki, lekko ją odsunąłem w bok wprawnymi ruchami zdemontowałem tylną ściankę o smukłych i wdzięcznych kształtach dojrzałej kobiety. Włączyłem odpowiedni program o nazwie „Zatańcz z mną dziś choć raz” i w tym momencie wyłoniła się przepiękna moja kobieta, która wypełniła moją chwilową pustkę i samotność.

Po wielu wspaniałych chwilach, i dość swawolnych igraszkach, wyłączyłem program
i odesłałem ją na jej miejsce. Lodówka znowu stała się zamkniętym sezamem.
Nagle poczułem zmęczenie, naszła mnie ochota na sen. W tym celu udałem się do sypialni na 14 piętrze mojego skromnego mieszkania w suterenie przedwojennej kamienicy. Łyknąłem jakiś kolorowy płyn i zasnąłem.

Kiedy już się obudziłem stwierdziłem, że znowu leżę pod tym samym, co zawsze, mostem kolejowym na jednej z szyn. która uwierała mnie w czoło pozostawiając tam znaczne wgniecenie? Nie zmartwiłem się tym wcale. Do odzyskania gładzi na czole użyłem specyfiku o nazwie: „ODGN10T 1001”, połknąłem dwie szesnastokątne pastylki i czoło prawie natychmiast stało się gładkie i lśniące jak przedtem.

Dużo czasu zajęło mi odszukanie odpowiedniej kombinacji, aby spod mostu dostać się na powrót do domu. Ułatwił mi to nadjeżdżający z ogromną prędkością pociąg; po prostu przeniknął przeze mnie – i już pędziłem znaną mi trasą do siebie.

W ogromnym pośpiechu wskoczyłem w swój ulubiony wirtualny program relaksujący “KOMBINEJSZEN”. Umówiłem się na kilka randek równocześnie, a dwie wcześniej umówione skonsumowałem z wielką starannością i zadowoleniem. Po wyjściu z programu stwierdziłem, że z mojego mieszkania serwisanci zabierają moją lodówkę do naprawy, gdyż system gwarancyjny zgłosił jej zalanie poprzez niewłaściwe użytkowanie. Zapłaciłem karę poprzez intern kosmiczną agencję ubezpieczeniową żądając w zamian dostarczenia zamiennika z pakietu gwarancyjnego.

Udałem się na rozmówki towarzyskie: na żywo udzieliłem kilku ciekawych wywiadów, przeprowadziłem interesującą konwersację na temat: „Nowe spojrzenie wstecz” z Stevie Wonderem, który rzucił sugestię, iż mój strój wygląda niezwykle gustownie, a ja sam wyglądam jakbym został wypluty przez pędzący pociąg, co poniekąd, zwarzywszy iż z tej komunikacji chwilę wcześniej korzystałem, było i prawdą.

Po dniu pełnym wrażeń udałem się, do stojącej w rogu obszernego pomieszczenia, szatki, aby wziąć klucz do mojego 14 piętrowego luksusowego mieszkania w suterenie z poziomo funkcjonująca windą. Jednak zdziwiłem się bardzo, gdy zamiast pani w białym kitlu i czepku- wydającej do tej pory klucze stał sam prowadzący ten biznes, którego wołali doktor Psyche.

Zaproponował mi wymianę kluczy do naszych mieszkań. Jego propozycja wydała mi się bardzo normalna, albowiem od dawna dr Psyche zazdrościł mi mojego mieszkania, a zwłaszcza mojej niezwykle chłodnej partnerki, z czym w ogóle się nie krył podczas naszych dość licznych osobistych i osobliwych rozmów.

Otrzymałem klucz z wygrawerowanym napisem „Śnij słodko”, dał mi swój biały fartuch i ostrzegł abym się tylko nie spóźnił, gdyż żona będzie znowu zła.

On z kolei sięgnął po dwie małe kolorowe pigułki, które leżały przygotowane na tacce z napisem KLUCZE, połknął je i popił wodą.
Ściskając moją rękę mrugnął tylko porozumiewawczo i natychmiast odjechał pośpiechem, który wyniknął zeń z ogromną prędkością i łoskotem. Pojechał do mnie.
Ja udałem się na spacer, na którym subtelnie dotykałem… poręczy łóżek.

„... kiedy wiesz, że jesteś dobry daj sobie spokój z moralistyką, gdyż ona dobra nie czyni…”

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

jak to czytałem, przypomniał mi się:

“Vanilla sky” z Tomeme Cruisem
“12 małp” z Willisem i Pitem
“K-Pax” z Kevinem Spacy

polecam i pozdrawiam

kułak i spekulant


Panie Marku!

Nie tylko nie jesteł ałtorytetem moralnym, ale również literackim. Nie wiem co powiedzieć o tym tekście w warstwie denotacyjnej, implikacyjnej, literackiej, alegorycznej i temu podobne. Wiem, że jak przeczytałem ten Pański kawałek, co rzadko się zdarza, to pomyślałem sobie, że życie jest jednak piękne, a przede wszystkim skomplikowane, i że nie tylko z polityki jest utkane.
Serdecznie pozdrawiam…


WSP Andrzeju

z tej polityki to wychodzę od kilku miesięcy. Tylko niekiedy wracam aby powiedzieć coś jeszcze.
Jedni powiadają, że dobrze komentuję wydarzenia polityczne
Inni abym sobie dał spokój bo na innym polu lepiej mi to wychodzi a w polityce się rozdrabniam tylko.
Kto ma rację? Sam nie wiem
Ważne jest to, ze Pan wie, że życie jednak jest piękne. I ja tak uważam
Z uśmiechem pozdrawiam

PS
Mam już “bilet”, wkrótce udaję się w drogę, w nieznane w nowe.
Być może w tym ‘nieznanym’i ‘nowym’ się odszukam lub zatracę całkowicie?


Subskrybuj zawartość