Moje miasto. Doświadczenie i kara

Kiedy zajrzysz szanowny czytelniku w annały poświecone temu miastu (Starogard Gdański) napotkasz na rys historyczny z okresu powstania Fary z XIV wieku i murów obronnych. Gdzieś zapewne natrafisz na wzmiankę zaledwie, o Moście Chojnickim, o Cejnowie, o kawalerii szwoleżerów Rokitniańskich. Natrafisz na wzmianki historyczne z czasów zaborów, kiedy Pomorze było pod panowaniem pruskim.

Przechodząc najstraszniejszy czas – okres okupacji hitlerowskiej na naszych polskich ziemiach, nie sposób nie odnieść się do mordu jakiego dokonano na bezbronnej ludności z terenów Kociewia i spoza jego granic.
Miejsce męczeńskiej martyrologii: Szpęgawsk, i dziesiątki bezimiennych mogił ponumerowanych od I do XXXIX. Tysiące pomordowanych bezbronnych niewinnych osób, w tym najwybitniejszego kwiatu tej pięknej kociewskiej ziemi.
Rozsypane i zapomniane mogiły w: Rokicinie, Kocborowie, i gdzieś tam hen na skrajach Borów Tucholskich w Świeciu, Szlachcie, Pogódkach, Czarnej Wodzie… A też liczne bezimienne – pojedyncze mogiły rozsiane po całej przepięknej kociewskiej ziemi nasączonej niewinną krwią barbarzyńsko zakatowanych ofiar. Te coraz częściej zaniedbywane i zapomniane znikają wraz z upływem czasu.

Już jako kilkunastolatek doświadczałem tamtej tragedii uważnie czytając książkę „Mord w lesie kociewskim”, Goszczurnego (Stanisław Goszczurny, Warszawa 1973).
Kiedy poznawałem tamtą historię mojej ziemi, mojego miasta, a był to okres innych doświadczeń – równie okrutnych – totalitaryzmu policyjnego państwa czasu Gomółki, Gierka i Jaruzelskiego – nie przypuszczałem ani przez chwilę, że ta historia zostanie sprana z detali i faktów historycznych.

Do głowy mi nie przychodziło, że ktoś może zagrać fałszywymi kartami nucąc przy tym inną, wrogą dla narodu polskiego, nutę...
Na zawsze w mojej pamięci pozostanie wiernie oddany przez Goszczurnego opis trasy z Tczewa do Starogardu: za każdym razem, kiedy pokonuję tę trasę, moja pamięć przywołuje tamte tragiczne zdarzenia, przywołuje czas dokonywanych przez Niemców mordów na Kociewiakach.
Oczyma wyobraźni widzę i tych, którzy kolaborowali z Niemcami. Autor (Goszczurny – przyp. red.), aby dokonać tych ustaleń przyjechał na naszą przepiękną ziemię z Warszawy. Jak dotąd żadna publikacja piszących na kociewskiej ziemi nie dorównała, tak opisowi jak precyzji oddanej w tej niezwykłej książeczce.

Moje rozmowy o historii
Pamiętam dokładnie opowiadania świadków z tamtego okresu, którzy głosem pozbawionym emocji wracali do tych zdarzeń. W ich relacjach najczęściej oczy, te które patrzyły na te zbrodnie, odzwierciedlały doznane przeżycia ukazywały niezwykłe piętno cierpienia i bezsilność wobec aktów bestialskich mordów. Pamiętam strach jaki panował wokół tego tematu i pamiętam dokładnie wypowiadane nazwiska kolaborantów, którzy wpierw kolaborowali z Niemcami, a później z równie bezwzględną, jak Hitlera, władzą Bieruta. Ale ponad wszelką wątpliwość informacje o masowych grobach ofiar nazistowskich Niemiec były prawdziwe i nikt nie miał wątpliwości, co do określenia, kto był sprawcą tych mordów. Był to fakt ponad wszelką wątpliwość sprawdzony. Nikt nie miał też wątpliwości kto zbudował KL Stutthof i kto był jego gospodarzem. Nikt nie miał też nawet cienia wątpliwości, co do innych obozów koncentracyjnych w Polsce zakładanych przez hitlerowskie Niemcy, które prowadziły eksterminacje narodu polskiego i innych nacji w tym Cyganów i Żydów.

Język nieprawdy
W obliczu narastającego potoku kłamstwa na temat historii okresu II WŚ oraz coraz to liczniejszych roszczeń Niemców względem Polski – Erika Stainbach i Niemiecki Związek Wypędzonych z Centrum w Berlinie – postanowiłem raz jeszcze przyjrzeć się mojemu miastu…

(...)
Z okresu mojego dzieciństwa i mojej młodości pamiętam tchórzliwego nauczyciela historii, który ani wiedział ani chciał wiedzieć cokolwiek na temat zdarzeń z 17 września 1945r. Nie wiedział nic? – ani też nic nie mówił na temat Katynia, Charkowa, Miednoje.
Nie wiedział nic o akcji Wisła o eksterminacji Łemków ani o banderowcach i bandach Upa. Kiedy usłyszał choćby słowo na ten temat zamieniał się nagle w głuchy pień. Potem były tajemnicze wezwania rodziców niepokornego ucznia.

Dziś, ów tamten przestraszony pan od historii, nierzadko bierze udział w uroczystościach organizowanych na cześć upamiętnienia dat 1 i 17 września. Przemawia. I, jak wtedy nie miał wiele do powiedzenia, tak dziś u boku dawnych towarzyszy wzmocniony ich wsparciem mówi dużo. Doszukałem się nawet jego publikacji.
Historią powinni zajmować się ludzie z powołania, nie z nadania czy wskazania. Powinni to być przede wszystkim autorytety moralne nie skalane współpracą z totalitarnym państwem, i nie daj Boże z okupantem niemieckim, czy sowieckim.
...

W tym czasie moim robotniczym miastem rządzili wszechobecni sekretarze PZPR, od struktur POP po: międzywydziałowe, gminne, powiatowe i wojewódzkie. W tym czasie nad porządkiem w granicach PRL panowało Ministerstwo Bezpieczeństwa później Urząd Bezpieczeństwa i Służba Bezpieczeństwa. Kto w nich zasiadał, jak wrogą przeciw polskiemu narodowi realizował politykę, wiadomo i często przy takich okazjach wspomina się Żydów kierujących tymi akcjami. Prowokacje jedna za drugą były pretekstem aby likwidować najdzielniejszych synów polskiego narodu. Liczne mordy dokonane na polecenie prokuratorów MB i UB odcisnęły prawdziwe piętno na wzajemnych relacjach pomiędzy doświadczanymi narodami polskim i żydowskim.

Kiedy przeglądam karty historii mojego miasta (niektóre napisane rękoma agentów bezpieki i konfidentów, a też oprawców) nie natrafiam na kolejne daty robotniczych zrywów. Nie ma w nich dat marca, sierpnia.
Starogard Gdański miasto robotnicze. Tu pracę znajdowali licznie zjeżdżający z pobliskich miejscowości zatrudniani w: „Polfie”, „dajmonie”, „hucie szkła”, „meblach”, „spirytusach”, „bombkach”, „zakładach naprawczych”, „ruchu”, „ZDZ”, „Cechu rzemiosł”, licznych kółkach rolniczych, na kolei. Zatrudnienie było dla ponad 20 tysięcznej rzeszy ludzi pracy. Patrząc w karty historii można by rzec- wyjątkowo ugodowa społeczność. Najwidoczniej warunki pracy i płacy w tym miejscu były wyjątkowe i nigdy nie było powodów do niepokojenia władzy, która mogła rękoma towarzyszy sekretarzy (mogła i dokonywała) metodycznego wyniszczania kraju od wewnątrz.

Dziwne bezpieczeństwo
W tym miejscu, nad tym faktem warto się na chwilę zatrzymać. Aby dokonać oglądu sytuacji i zadać pytanie zasadnicze – dlaczego przy tak liczebnej armii zatrudnionych robotników ich masa krytyczna była martwa? Czy było to efektem wielkiej zbiorowości obcych sobie ludzi spędzanych do pracy z rozległego obszaru pobliskiego regionu, których wzajemna nieufność do siebie nakazywała siedzieć cicho? Czy może bardziej to, że pośród tej licznie skupionej zbiorowości wzorcowo działały wspomniane wcześniej komórki organizacji partyjnych? Starogard zawsze czuł się (pod względem niepokojów społecznych) bezpiecznie. Był oazą tego „bezpieczeństwa”.

Niewielka powiatowa komenda policji mogła, dla zabezpieczenia odwodów w terenie, wysyłać większą część swojej obsady do: Tczewa, Pruszcza Gdańskiego, Gdańska bez ryzyka, że niepokoje społeczne, sprzeciw robotniczy wobec władzy ludowej przeniesie się na teren stolicy Kociewia.(?) Konkludując całą tą sytuację dochodzę do smutnego wniosku. Lata komunizmu od roku 1945 do 1989 na starogardzkiej ziemi to okres zacofania historycznego, bezkrytycznemu poddaniu się władzy reżymu policyjnego państwa. Kolaboracji z tamtą władzą.

Tekst pochodzi z fragmentu książki (pod tym samym tytułem “Moje miasto. Doświadczenie i kara”), która czeka na wydanie

A oto miejsce gdzie znajdują się masowe mogiły z tamtego mrocznego okresu http://www.platformakociewie.pl/show.php?p=film/film&id=6

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Szanowny Panie Marku

Dzięki za ten text. Każdy z nas powinien zbierać i przekazywać te informacje o swoich miastach. Fahrenheit nr…

Pozdrawiam serdecznie


Panie Marku

Proszę napisać coś więcej o tym mordzie.

dawniej KriSzu


Dobrze Szanowny Panie

postaram się napisać więcej, a w zasadzie odszukać to co już napisałem
Ukłony


Subskrybuj zawartość