[film] "Skrzat"

Gdyby “Skrzat” powstał w Polsce, podniósłby się niemiłosierny wrzask, że znów powstał kolejny “dramat patologiczny”, którego bohaterowie nie dają się lubić, a tytułowa postać nijak nie przystaje do fabuły. Ale ponieważ mamy do czynienia z filmem czeskim, więc będziemy słyszeć i czytać o błyskotliwej i wnikliwej realizacji z elementem baśni.

A przecież tak naprawdę ten film zwraca uwagę formą. I to jedynie przez pierwszych kilkanaście minut. Banalna historia została opowiedziana w sposób sięgający do początków kina. Do burleski, slapsticku, absurdu i pastiszu. Jest to pomysłowe i intrygujące, ale jak wspomniałem przez kilkanaście minut. Ciekawe jest również zrezygnowanie z dialogu. Tyle, że w tym przypadku sięgniecie po wspomniane środki wyrazu stało się koniecznością. Kolo się zamyka.

Fabuła jest tak prosta, że aż banalna. Mamy do czynienia z posocjalistyczną rodziną rzuconą w wir nowej, kapitalistycznej rzeczywistości. Ojciec pracuje w rzeźni, w której ma kochankę. Matka jest kasjerką w hipermarkecie i rozpaczliwie próbuje odzyskać męża. Syn pali zioło, przeżywa nieszczęśliwą miłość i szlaja się z kumplami. Córka jest zbuntowana, rzecz jasna skonfliktowana z bratem i poznaje Skrzata. Tyle w skrócie.

Całość jest- mimo użycia niezwykłej formy- klasyczną i niestety nudnawą historią rodziny, w której niemal każdy jej członek “ciągnie” w swoją stronę, a jedyną osobą trzymającą stado w kupie jest Matka. Problem tego filmu tkwi w tym, że nic nie przekazuje. Na domiar złego, na kuriozum zakrawa postać Skrzata. “I choćbyś nie wiem, jak się wytężał, to nie udźwigniesz, taki to ciężar”- pisał klasyk. I jest to cytat idealnie oddający mój problem z tytułowym bohaterem; jest on zbędny. Jego pojawienie się z niczego nie wynika. W tym filmie nie ma ani jednego śladu uzasadniającego pojawienie się tego typu bohatera. Nie wpływa on ani na bohaterów, ani na akcję, nie pomaga w narracji- dzięki niemu film staje się na tyle niejasny, że uniemożliwia pozytywną ocenę.

Trzeba się odnieść do głosów podnoszących rangę “Skrzata” kosztem polskich filmów. No nie da się. W ostatnim czasie powstały w Polsce filmy, którym “Skrzat” nawet do pięt nie dorasta. Nie tylko pod względem gry aktorskiej, spójności fabuły i narracji. Ta wartość to PRZESLANIE. Aby nie szukać daleko, przypomnijmy sobie pięknego “Mojego Nikifora”; ponurego, lecz dającego nadzieję “Masz na imię Justine”; pokoleniową “Odę do radości”; chropawy w formie i przygnębiający w treści “Ugór”.

“Skrzat” nie jest filmem złym. Są tu sceny uwypuklające absurd naszych czasów (np. sceny w hipermarkecie), czy zagubienie bohaterów wrzuconych zdawałoby się na silę do nowego systemu. To zbyt mało. Od tego typu kina oczekujemy albo przesłania, albo wzruszeń. “Skrzat” tego nie daje.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

nie znam

trzeba będzie obadać ... Czesi robią ostatnio naprawdę frapujące filmy. czy to takie lekkie jak “Butelki zwrotne” czy trochę bardziej “cięższe” ;-)

polecam Ci “Reguły kłamstwa”.


Ojojoj

“Butelki…” to klasa sama w sobie.

A “Skrzat” to w sumie nie wiadomo co. Nieby dół miał być podany w lekkostrawnej formie, ale nie wyszło.

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


butelki są fajne

jak je obejrzałem to od razu chciałem jechać do Pragi :)


A widziałeś "Sex w Brnie"?

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Nuda v Brne :P

nie ale mam na oku :)


Taki tytuł dał polski dystrybutor

I to jest dopiero akcja!

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Mad

patrząc na wszechogarniający nas seks to tytuł jest nawet udany … sex=nuda …

zdrowie …właśnie piję melnika prosto z butelki i słucham ś.p. Hellacopters prosto z jutuba :P


Subskrybuj zawartość