Strumień

Wujek (obecnie niestety ciężko chory) swego czasu miał w kiblu półkę. Ładna, ciemna, pobejcowana. Była przeznaczona na ładunek specjalny, bowiem wuj miał to do siebie, że wychodząc za potrzebą zabierał komiks.

I czytał.

Ktoś, kto nie wiedział w czym rzecz dziwił się, jak można się śmiać z własnych, prawda efektów fizjologicznych, a to tylko komiks.

Zresztą jego syn miał masę tych komiksów. Obowiązkowym zestawem był “Kajko i Kokosz” “Tytus Romek i Atomek”, trochę niedoceniane “Kleksy”.
“Yans” “Thorgal” “Szninkiel”, jacyś “Meni”, co to jeden biegał w gumowych gaciach, inny w jakiejś koloratce, inny znowu przylepił sobie takie trójkąciki dwa go łeba i mówił, że jest krzyżówką nietoperza i człowieka, co jasno wskazuje na jakieś dewiacje seksualne, może molestowanie, albo coś.

No masa tego była.

Inny kuzyn, trochę z drugiej gałęzi rodzinnej też hodował komiksy.

Miał wszystkie “Klossy”, “Kapitany Żbiki”, jakieś sławiące jeszcze socjalizm.

Fajnie to się uzupełniało: nie miałeś jednego komiksu u kuzyna A, jechałeś do kuzyna B, by uzupełnić lukę.

Z tym, że trzeba powiedzieć, że kuzyn A miał masę książek Karola Maya. były takie zeszyciki, które mieściły w sobie “Winnetou i jego kamandę”.

A przypomniało mi się, bom wrócił do czasów gówniażerskiej komiksówki. I poszedł w ruch “Kajtek i Koko”. Potem “Kajko i Kokosz”. No i “Tytus Romek i Atomek”. No, tych ostatnich to da się odebrać nawet jako komiks edukacyjny nawet…

***

Telewizji nie chce mi się nawet oglądać.
Wiadomości nie chce mi się śledzić nawet w sieci.

Oglądam za to “CSI”.
Przyznam, że trochę tąpnął mną ostatni odcinek ósmej serii.
A pierwszy dziewiątej wzruszył i to bardzo.

Ostatnio miałem tak chyba podczas “Ostrego dyżuru”. Cholera jasna, albo człowiek starzeje się, albo moja psychika jest płytka. Albo połączenie jednego z drugim…

***

Wpis pewnie rozwinie się, bo to niedziela, a przecież i tak nic nie ma ani w telewizji, ani w radiu, ktorego nie słucham, więc skąd mogę wiedzieć, że nic tam nie ma, ani w kablu, nawet sieć pogrążona w letargu…
Takie dupa jasiu…

***

Ale jedno muszę przyznać.
Udała mu się ta płyta, cholercia.
Po pierwszym słuchaniu odrzuciło mnie, ale to jest tak, jak ma się pewne przyzwyczajenia i oczekiwania.
A tyle sobie obiecywałem, by nie czynić żadnych założeń.
To tak jak gadałem niedawno z Agnieszką, która zdziwiła się moją odpowiedzią na pytanie, jakie mam oczekiwania wobec samicy…

No i tak jest w tym przypadku.

Z każdym odsłuchaniem na nową odkrywam tę płytę.

I wsiąkam.

A takie “Sorry” to normalnie przechuj jest…

Tak, jednak warto było tyle czekać na “Chinese Democracy”.

cdn dziś.

No tak, jest ciężko, nie ma co mówić

Ale nie dlatego, że cuś albo tamtuś.
Po obiedzie.
Krokiety były, nie powiem, smaczne, ale ja to i tak jestem chyba jak świnia, raczej wszystko zjem.

No i jest mi “Better”.

Naprawdę nie spodziewałem się, że Axl stworzy taką fajną płytę.

I tylko podkurwiają mnie polskie recenzje. To zresztą przypadek w ogóle polskiego dziennikarstwa. Szybko, po łebkach, aby nastukać wymaganą liczbę znaków.

Nie trzeba znać płyty, twórców, często wystarczy przeczytać opinie z forów np. na Filmwebie itd. Że też nikt kurwa za to nie karze, gdzie są związki branżowe…

No i tak jest właśnie z nowymi GnR, choć bardziej pasowałoby mi Axl Rose Band.

Jak wspomniałem wcześniej, płyta na początku mnie odrzuciła, ale potem było już zdecydowanie lepiej. Są melodie, które naprawdę nakręcają.
Produkcyjnie jest jak zwykle, czyli pełno efektów, ale takich, które sprawiają, że dany efekt staje się niezbędnym elementem całości.

Ja wiem, przyrównałbym “ChD” do “Czasu ludzi cienia” Sweet Noise. Kto zna temat wie, o czym mówię.
Kto nie, niech nadrobi.

Powiem tak: nowy album Guns n Roses jest świetnie wyprodukowany, zmiksowany i zagrany. Jest na nim sporo ciekawych melodii i brzmień. Ma moc.
Kiedy trzeba brzmi drapieżnie, kiedy trzeba- wycisza.

Warto kupić. Kupić, podkreślam.

***

cdn bm.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

jak nie wezmę nic do czytania

to nici z wypróżnienia (u mnie w kibelku też jest koszyczek z literaturą)... u obcych ludzi czytam proszki do prania :)


To bierz do ludzi

zawsze gazetę jakąś.

Albo komiks.


ja też biore prasówkę.

jak wczoraj przeczytałem że Kwaśniewski po raz ętnasty tworzy nową lewicę to się zesrałem ze śmiechu.


niestety

żeby poczytać pudelka trzeba zabierać na klopa laptopa :)

a co do komiksów to ja też mam wszystkie Żbiki, Klossy, Podziemny front, Tytusy, Thorgale i mojego ukochanego Baranowskiego


drzewiej

Mama prenumerowała Przekrój, ale ten dawniej, dziś nie ma co czytać.
Na ostatniej stronie była stała rubryka “Z zeszytów uczniów”
i dziesiątki egzemplarzy czekały w kibelku na potrzebę skupienia…
Bywało, że ktoś na pobycie gościnnym, blokował go dłużej
Wtedy po pionie wentylacyjnym niósł się gromki śmiech :)
I fakt, etykiety na produktach chemii gospodarczej ratują nieraz sytuację.


“Z zeszytów uczniów”

raczej “Humor z zeszytów”


Anno

O “Przekroju”- o ile pamiętam- miał napisać Lorenzo, na prośbę mą uprzejmą:-)

Ja tam zawsze lubiłem siedzieć na kiblu przy “Winnetou”.

Po prostu tam było takie napięcie, że samo szło:D


Subskrybuj zawartość