Takie różne pierdoły plus przepis kulinarny i dąb, pod którym zginął Podbipięta! Wpis nareszcie ukończony!

Ludzie czasami zajmują się takimi pierdołami, że aż zęby bolą. Z politowania. Co prawda każdego boli co innego, gdy widzi, z jakich bzdetów osoby publiczne robią “halo”, ale w moim przypadku są to zęby, choć za chwilę będzie pewnie brzuszek, bo opiłem się kawy.

Albo głowa, bom się jeszcze nie uczesał, a kudły aż proszą o grzebienicę.

Nie tak dawno lubiński ubermensch w dziedzinie lokalnej kultury, czyli krótko mówiąc, facet pełniący funkcję ciecia naszego domu kultury, czyli dyrektor, który uważa się za orakla i guru jął się przypierdalać jednego z internautów, że na lubińskim forum dał linka do mojego blogaska.

I zaczęła się jazda, że jak, dlaczego, taka typowa histeria dla tego gościa. Znaczy dla ciecia.

W sumie rzecz jest nieistotna, bo nawet pieniacz, histeryk i zwykły buc ma prawo istnieć i mieć pretensje o wszystko i nic. Tyle, że dziwnie się robi, gdy taki kolo zostaje dyrektorem centrum kultury.

Ale nic, jak mówię. Tylko, że facet powinien skupić się na swojej robocie, zamiast obrabiać tyłki innymi (to zresztą jego “danie dnia”- podsrywać innych).

Ale ja nie o tym (kto chce niech zajrzy na www.forum.lubin.pl i poczyta wypowiedzi towarzysza Zawadki, ciecia od kultury lubińskiej).

Dziś zdjęcia. Lubina. Taka wycieczka. Kolejna.

Gdyby ktoś nie wiedział, to jest Tygrys Lubiński, odmiana sierściuchowa, rodzina chodnikowa.

DSCN2413__640x480_.jpg

Sierściucha można zobaczyć z raniunia lub po zachodzie słońca, lecz nie jest to batman.
Sierściuch przyprowadził z sobą kumpli, dzięki czemu więcej je, ale po kolei.

Adasie, sąsiedzi z klatki zawinęli komuś kota, choć całkiem niewykluczone, że kupili go na Allegro i otrzymali go drogą internetową.
Kot jest biały w czarne ciapki, przez co wielu myli go z krową.
Z czasem w pobliże klatki zaczęło podchodzić coraz więcej tygrysów, by pogadać z nowym kumplem, a niekiedy zabrać go na foczki, pardąsik- myszki.
Nowy w ramach wkupnego załatwił u Adasiów prowiant dla tubylców, w tym dla widocznego wyżej Sierściucha.

Tygrysy są szczęśliwe, bo wiedzą, że dwa razy dziennie są dokarmiane.

He, mają jednak pecha. Bo czasem, gdy wypuszczę Snejka na dwór, ma kochana pierwsze co robi po wyjściu z klatki, wyżera tygrysi prowiant.
I tak ma być:-D

A to jest kościół. Pffff, też mi odkrycie, nie?

DSCN2472__640x480_.jpg

Kościół stoi zaraz za tym brzydalskim rynkiem, który kiedyś pokazywałem. No, ten ogrodzony, zarośnięty placyk, dobrze pamiętacie, to właśnie rynek nasz. Ryniunio normalnie.

Aby dojść do tego kościoła, który naprawdę ładnie wygląda, a i jego wnętrze jest dosyć lajtowe, to trzeba zrobić coś takiego: taksówką podjeżdżasz do rynku.
Kiedy znajdziesz się już naprzeciw wejścia do Ratusza, musisz odwrócić się w lewo i przejść jakieś 50 metrów. Następnie skręcasz w lewo i już.

No tak. Pomądrzyłem się trochę, a teraz czas coś zjeść, nie? Przerwa więc. No.

Jeszcze nie jadłem, bo dopiero wstawiłem wodę na makaron. Będzie sos. Skrócony przepis kulinarny jest taki:

wstajemy
odpalamy komputer i włączamy nową Metallikę
myjemy się
nie czeszemy się, bo i tak zakładamy czapkę, więc po co
ubieramy się
bierzemy Snejka (koniecznie Snejka, bo bez tego potrawa nie wyjdzie)
idziemy na spacer, koniecznie do najbliższego sklepu
kupujemy penne za 2.50 i słoik z sosem bylejakim za 2.99
po powrocie do domu patrzymy, kto się wpisał pod wpisem
wstawiamy wodę na kawę i kluchy
czekamy bóg wie na co
jak kluchy gotowe, odstawiamy
karmimy Snejka
gotujemy sos

podajemy np. w garnku

Smacznego!

Heh, z niejakim zdumieniem odkryłem (tytułem eksperymentu), czy nie można dokonać konsumpcji w talerzy głebokiem. Udało mi się, co każe mi z entuzjazmem podchodzić do moich kolejnych wyzwań kulinarnych!

Nooo, tu to mamy do czynienia z rozkoszą dla ekologicznych sadowników.

DSCN2530__640x480_.jpg

Co prawda jabłka są dosyć cierpkie i rosną tuż przy drodze, jednak to nie powód, by je od razu skreślać.
Jest to idealna propozycja dla tych, którzy lubią odrobinę ryzyka w piciu wina domowej roboty.

DSCN2958__640x480_.jpg

Wiem, co myślicie, jednak rozczaruję was: to nie jest moje mieszkanie. To tzw. Wzgórze Zamkowe. Czasami są wernisaże, to znaczy chyba jeszcze są, bo od kiedy galeria została zamieniona na sklepik z ceramiką (?) już tam nie chodzę.
Kiedyś było tu nawet fajnie. A teraz tylko wygląda.
A poza tym…po co komu galeria, skoro mamy handlową?

Za to jak pójdziecie trochę dalej, znaczy za moje plecy, to tam jest taki placyk, trawiutka tam rośniu i drzywa som.

Jedno to nawet tak wygląda i przysięgam na Snejka, że to nie moja robótka:

DSCN2978__640x480_.jpg

To, to nawet nie pamiętam czy pokazywałem, ale chodzi o wyjaśnienie pewnych przykrych plotek.
To z kamieni to rzecz jasna mur obronny, a raczej to, co z niego zostało, gdy Australijczycy postanowili w XIV wieku podbić Lubin, na co są niezbite dowody w postaci legend i bajek.

Nie to jest jednak przedmiotem sporów i nieczystych zagrań lub plotek, czy podśmiechujek, o nie!

Toto, to na pierwszym planie to NIE JEST PISUAR moi złociutcy, choć było kilku takich, co pod osłoną nocy i paru butelek piwa próbowali empirycznie dowieść niecnych teorii rozgłaszanych- a jakże by inaczej- przez zazdrosnych o sławę naszej wiecznego miasta mieszkańców okolicznych wsi, jak Legnica, Polkowice, czy Głogów.

DSCN2995__640x480_.jpg

Bo tym woda ścieka, kapie, leci, bucha, prycha…

No. To ja se przerwę na chwilę robię, nie.

Właśnie przypomniałem sobie na judupce kawałek, przy którym płakaliśmy z kumplami przez vhs-em.
Robiliśmy taki numer, że gdy przegrywaliśmy ludziom filmy, to przed każdym wrzucaliśmy to właśnie:

Niektórzy mówią, że odbiór tego zdjęcia zależy od perspektywy lub raczej od ilości wypitego alkoholu.
Cóż, nie można odmówić racji tej jakże śmiałej i niemal niedorzecznej teorii.
Spójrzcie sami:

DSCN3004__640x480_.jpg

No i co?

Mnie tam oczywiście to rybitwą lata, ale kiedy Boguś wypiwszy dwaaaaaaaaa piwa oparł się o mur obronny i spojrzał w górę, spytał:

- Jakim cudem leżę na chodniku?

Trawa ma to do siebie, że rośnie. Tę życiową mądrość zaczerpnąłem ze skarbnicy Paulo Coellho, który na tego typu radach zbił niezłą kasę. Widziałem go nawet w jakimś filmie dokumentalnym, jak mówił, że aby ruszyć w podróż trzeba wstać. Czy coś w tym rodzaju.

Kurwa mać- mówię do siebie. Też tak będę zbijał kasę. Tylko wymyślę sobie jakiś mdło brzmiący przydomek, czy cuś.

W każdym razie pierwsza życiowa mądrość, która was przybliży do duchowej równowagi, a mnie do kasy, brzmi:

“Życie jest jak trawa. Rośnie i nie rośnie. Trwa.”

Albo nie.

Prawda objawiona numer dwa brzmi:

“Zła przeszłość jest jak trawa. Wypalmy ją”. Pięć złotych proszę.

DSCN3185__640x480_.jpg

Stwierdziłem, że elementy sztuki tyż by się tu przydały. Jak już koeliować, to na całego. Czekajcie, zaraz to jakoś powiążę...eeee….uuuuu….yyyyyy…aaaa…mózg mi się zbytnio marszczy…eeeeeeeee…

No dobra. Heh. Nie będzie prawdy objawionej numer trzy. To jednak trzeba być Koeljo, żeby takie rzeczy na poczekaniu wymyśleć.

Ale obrazek piękny, nie?

DSCN3281__640x480_.jpg

łomatkorety! czy nie przeginamy czasem z długOŚCIĄ tytułów?

Łocywiście wpis bydzie si rozwijoł. Joł!!!

Dobra, jadymy dalij.
Bardzo lubię słonecznik, ale to bardzo. Taki w torebkach średnich za 2.50 jest pycha. Ma duże ziarna i przyjemnie się łupie.
Bardzo żałuję, że nie wyhodowano jeszcze genetyka, który wyhodowałby odmianę słonecznika, który rodziłby od razu prażone nasiona wielkości wielkiej.
Kiedy miałem działkę. Nasadziłem tych żółtych z kilkadziesiąt. Oczywiście nie w nadziei, że nagle jeden z nich będzie owocować na prażono.
Cień miał być.
A teraz kupiłem…znaczy nie teraz, ale trochę wcześniej, niż nie teraz, więc prawie teraz…nasiona słonecznik ozdobnego. Przez pewien czas musiałem go trzymać w pokoju, więc zobaczcie, jak rośnie wściekły słonecznik pokojowy:

DSCN3333__640x480_.jpg

No tak, ja tu gadu śmadu, a tu trzeba powoli kończyć wpis, co postaram się za chwilę uczynić, heh.

Jest taki aktor, na widok którego galopek dostaje wzwodu. Co prawda nie wiadomo tak naprawdę dlaczego, ale wiadomo, że niezbadane są reakcje ludzkie. Ja mam różne reakcje jak widzę Żmudę- Trzebiatowską, a zupełnie inne różne reakację, gdy widzę Ostatniego T- Rexa, pardąsik, Gosia.

Ale zaraz, wróćmy do namiętności galopka. Adam Chyra.
Uczył się w Lubinie, w I ogólniaku, podobnie jak śliczna Aleksandra Nieśpielak, która zaśpiewał na płycie “Caffe Fog” oraz dała plamę w “Reichu”.

No, a ten ogólniak to wygląda tak:

DSCN3534__640x480_.jpg

Generalnie chodziło o to, by pokazać naturę, ekologię w całej swej krasie. Zielono mi, rozumiecie. Ja nie za bardzo. Chciałem też bardzo wyrazić swój szacunek dla zielonego koloru nadziei i przywiązania do Matki Ziemi wyrażonej przez Mateńkę Ojczyznę, pani AnnoP.

To jest z kolei wieża. Przy kościele. 650 lat temu, gdy nie było jeszcze Lubina i rosło samo rżysko, siedział na tej wieży taki strażnik…wróć! Nie mógł siedzieć na wieży, jeno w wieży. No więc siedział w tej wieży i wypatrywał nadjeżdżających Mongołów z portalu Blogmedia24.pl

Na szczęście nie doczekał się. Dlatego powstał Lubin. Dlatego w ogóle coś powstało. Strażnik z rozpaczy postanowił umrzeć. A ponieważ był zbyt niski, by wdrapać się na okno i wyskoczyć przez nie metodą hop siup- wybrał śmierć ze starości. Piękna to była śmierć...

DSCN3536__640x480_.jpg

Za to na koniec należy jestem wam coś winien. Ci, którzy jeżdżą do Zbaraża w poszukiwaniu dębu, pod którym zginął Podbipięta i nie mogą go znaleźć powinni wiedzieć, że kilka lat temu, no nie tak dawno, w każdym razie w czasie Pomarańczowej Rewolucji przewieziono dąb do Polski, a konkretnie do Lubina, ze względu na niemal identyczne warunki klimatyczne.

Wtajemniczeni wiedzą, że co roku odbywają się pielgrzymki z Lubina do Zbaraża.

No. Ot i cała tajemnica.

DSCN3561__640x480_.jpg

Uch, udało się dobrnąć do końca wpisu. Powiem tak, do Pań Konfederatek- nie powiem wprost, bo Pani AnnaP nauczyła mnie owijek, co jest bardzo fajne, bo pozwala udawać pantofelka- przewrażliwienie na swoim punkcie prędzej, czy później siada na psychikę, czyli na dekiel; człowiek zamyka się w sobie i widzi wszystko jako spisek lub czarnoziem. Bez sensu. Świat mimo wszystko jest taki fajny. Choć w przeważającej części bardzo niefajny. Lepszy raczej nie będzie. Warto przynajmniej robić wszystko, by ten w najbliższym otoczeniu był choć raz na jakiś czas fajny. No, rozgadałem się, palnąłem wykład, a chciałem małostkowo dokuczyć:-D Pazdrawlaju ja was.

Ty, Admin, daj mnie na jedyyyynkę, cooooooo?

No jednak nie mogłem oprzeć się, by nie zakończyć, a raczej wrzucić peesa w postaci mocnego zakończenia:

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Kotek cudny,znaczy tygrys,

kościól też może być.
A ten link co dałeś to chodzi o to co kiedyś juz linkowałeś, znaczy pod ostatnią częścią ,,Braci” czy jakies nowe wypowiedzi ciebie rozsławiajace.
NO i weź sprecyzuj link, bo na tym forum setki tematów i komu by się to chciało przeglądać.

pzdre


nie, nie o to, bo facet przypierdala się do każdego, kto ma

odmienną wizję sposobu życia w ogóle.

To jest tak rozstrzelone po różnych wątkach, dużo tego.

Najlepiej gościa opisuje Tadeusz Stojek, koleś, kolejny człowiek, który postanowił ruszyć się działki kulturalnej. I już stał się wrogiem. Taka karma.

Zajrzyj do gościa: www.pismaczek.bloog.pl

Human Bazooka


Cieć jest cieciem

i cieciem zostanie…u mnie też takich pełno… fajny kotek, chociaż wole psy – zwłaszcza te wściekłe:)


kot

rewelacyjny!!

“So if I can shoot rabbits,
Than I can shoot fascists.”


Mieć kota...

...to w polskiem znaczyło być myszygene, co znaczyło to samo, ale po góralsku. Z gór Golan. Ale syrio, znaczy serio, to stoi przede mną dylemat – czy znowu mieć kota?

Bo już miałem i to parę razy. Trzy razy.

Raz pierworodna przeszmuglowała i w pokoiku tydzień dokarmiała chucherko, nim odkryliśmy znajdę i przysposoblili oficjalnie do rodziny. Drugim razem przylazła stara kocica pod otwarte drzwi, w których Naj rozmawiała z sąsiadką, i sama wlazła do domu bez miuknięcia, ale z miną “tu będę mieszkać”, co zostało ze zdumieniem zaakceptowane. Trzeci raz był w pełni zbiorowo rodzinnie świadomy – koleżanka miała parę maine coonów, w skrócie MC, i zaprosiła nas do zobaczenia świeżutkich kociąt. Nic nie mówiła o oddaniu w dobre ręce – wiedziała, że sami będziemy na kolanach prosić o tę łaskę!

Rodzinne szukanie imienia zakończyło się nadaniem mu Elvis. Bo miało się momentalnie kojarzyć z krajem powstania rasy, czyli z USA. Pożył z nami osiem lat i zmarł, prawdopodobnie zatruty, bo nie dopuszczam do siebie myśli, że otruty. Był wspaniałym kotem z osobowością. Jak to u MC – spokojny był, dystyngowany, leniwy w domu i błyskawiczny w polowaniu. Z charakteru wielce “psi”. Na powitanie Naj, którą najbardziej kochał, bo ona najczęściej otwierała drzwi do lodówki, wychodził daleko przed dom. Zawsze wiedział, kiedy wraca. Mnie, kierowcę, ledwie zauważał...

I teraz koleżanka ze szkolnych lat ma do oddania w dobre ręce pięć kotków rasy ogólnodachowej, z dużą domieszką perskości. Tak między 25 a 12,5 %... Kobiety już zdecydowały, że wezmą. Ja krecio wyliczam, że to koło tauzena rocznie na samo żarcie. A obsługa medyczna, szczepienia, jakieś leki czy witaminy? Na razie nie działa! Panie Redaktorze, to co ja mam robić???


Aniu

:-)

Wściekłe, jak wściekłe, a jak ci się podoba mój własny, pieczołowicie opracowany przepis na danie dnia?

Human Bazooka


Stopczyku

Tygrys zawdzięcza to Snejkowi. Jak pies go wygania, to sierściuch dzięki temu zachowuje sprawność, kondycję i dobry wygląd.

Human Bazooka


Joteszu!

Redakcja radzi:

Brać!
Nie jeść!
Kochać!

Human Bazooka


Joteszu, no jak to co brać:)

a to wy tych kotów całe 5 bierzecie czy jednego, bom nie zrozumiał do końca.

A w ogóle widzę że stronnictwo kociarzy na tXT niesłuchanie silne: leski, Docent, RRK,Ufka kiedyś, ty, Gretchen.

Ja w sumie uwielbiam i koty i piesy, więc do obu strronnictw należę.
A pisarzy to na razie chyba reprezentują Mad, Lorenzo, AnnPol.

P.S. Mad, przepis zabójczy po prostu.
I jaki wyrafinowany:)


>Mad

myślisz że takiego gryzonia

Snejk by też pogonił?? :)

“So if I can shoot rabbits,
Than I can shoot fascists.”


No co wy? Pięć???

kotki.jpg

Oczywista oczywistość, że JEDNEGO! I tak już była awanturka, jak ma się zwać. Ja po męsku, i po najmniejszej linii oporu, byłem za Elvisem. Możliwe, że z dodatkiem Drugi. Przecież nie nazwę go, za tę resztkę perskości, Ahmadinedziadem!!!


Stopczyku

łomatko, co to jest???

Human Bazooka


HM, jak Pers,

to np. Szachinszach
Albo Xerkses.
Albo Reza Phalavi:)

Ewentualnie jeszcze Shirin Ebadi.
Więcej grzechów znaczy Persów nie pamietam.

Ahmadineżad niet, bo nie zasługuje na to by być imieniem dla kota..
W sumie ci z moje listy też nie wszyscy.


Mad Dogu!

Smakowite żarcie! Tylko nie zrozumiałem, jak Grześ ilości branych kociąt, czy to dla ciebie, czy dla Snejka? A może do wspólnej miski???


Grzesiu!

Nie Ahmadineżad tylko AhmadineDZIAD, bo i wygląd ma właśnie taki…

Dodaję Dariusz, ale i tak będzie Niuniuś, niezależnie od oficjałki. Tak mają moje panie!


Niuniuś fajne jest:)

a w ogóle to mi sie stara dobra Trójka przypomina, gdzie w popołudniowych ,,zapraszamy do Trójki” słuchacze zajmowali się takimi sprawami jak wymyślanie imienia dla psa/kota, bo jakiś słuchacz nie umiał sobie poradzić czy wspomnieniami alkoholowymi czy z wojska.
Widać więc, że TXT do dobrych wzorów nawiązuje
:)

pzdr

Idem już bo praca na mnie czeka, kserówki rozłożone w cąłym pokoju, jakieś ksiązki dziwne i materiały w necie nie znalezione a ja sie kotami zajmuję, w dodatku nieswoimi.


Joteszu

No właśnie nie wiem, bo w sumie szkoda byłoby pozbawiać ojca taaaaakiego syna.
Tylko właśnie, nie wolno targać dziecka za uszy, bo wtedy nawet ubrany w futrzaną kurteczkę jest podobny do królika.

Joteszu, czy ja w ogóle za dużo głupot dziś nie gadam czasami?

:-))))

Human Bazooka


Grzesiu

Kot to kot. Nawet jak Buś się nazywa. Nie uciekaj kocim chodem:-D

Human Bazooka


Joteszu, ja to już bzdury gadam.

Oczywiście, że jedzenie dla mnie. Dla Snejka jest wyrwany ze świni ogon.

Z mięsnymi pozdrowieniami dla Stopczyka.

Human Bazooka


od wczoraj tak masz?

:))

prezes,traktor,redaktor


Polecam kluchy!

Lubella je robi. Wyglądają jak dyski, w jednym miejscu przecięte, tak jak promień koła. Trudno je kupić. Ostatnio kupiłem włoskie, nazywały się Dischi Rotondo, co by znaczyło chyba “dyski okrągłe” – widocznie u Włochów bywają dyski kwadratowe. Pewnie z tych kwadratowych jaj!

Smakowite te dyski, że hej! Sos obojętny. Mogą być tylko skwarki. Nawet wegetariańskie, czyli smażona na oleju cebulka, byle duuużo! Aprpopo – dziś podobno Dzień Wegetariaństwa…
:)


Joteszu

A śmietana może być?
Taka prosto od krowy?

Human Bazooka


Maksu

Zachowajmy powagę, młody człowieku.
To nie miejsce i czas na trywialne żarty.

Kuźwa, znowu gadam duraki.

Human Bazooka


Jotesz

to ja tak mam od…9 lat, ten dzień znaczy się

co gorsza żyję :)

prezes,traktor,redaktor


Maxie,

dłuższy czas kombinowałem, o jaki dzień ci chodzi, nim doszło do mnie, że sam napisałem o wegetarianach. To ja współczuję, choć rozumiem. W końcu przez ostatnie trzy dni wsuwałem pierogi ruskie rękoma teściowej ulepione! Oceniłem je na 50 zet za kilo! To dlatego, że kupiłem kiedyś w ostatnich paru tygodniach pierogi we wrocławskiej Pierogarni. Moja Naj chciała spróbować, bo przed lokalem zawsze coś parkuje. Mimo, że jej matka robi takie lepione dzieła sztuki! No, uległem. Były po 24 zet za kilo, co dla mnie jest takim bandytyzmem, że chciałem wyjść z tego bufetu, ale mnie Naj powstrzymała. Smaczne były, ale raptem najwyżej na 10 zetów per kilo. Teściowej pierożki PIĘĆ razy wyżej cenię!

W “Russkoj Kulinarii” znalazłem przed laty, że nasze pierogi ruskie to u nich “polskije warieniki”, co poniekąd jest prawdziwe, bo ruskie to ani chybi ukraińskie, więc Rosjanie ją słusznie z Polską, tę Ukrainę, wiążą...
:)


Mad

oki Miszczu

prezes,traktor,redaktor


nie przyjmuję wyrazów współczucia

bo nie ma czego:)

z niejednego pieca jadałem rózne potrawy także jakieś tam rozeznanie mam:))

a pierogi…

jak będzie zima to mogę Ci zamrozić żonkowe i podesłać gołębiem bo świerze w miarę dotrą, teraz za ciepło jeszcze jest

prezes,traktor,redaktor


Maxie,

wyrazy współczucia wyłącznie z powodu wyboru samoograniczenia. To żadne politowanie – prędzej podziw albo zazdrość. Ja stosuję metodę “wszystkiego po trochu, z niczym bez przesady!”
:)


Joteszu

“Były po 24 zet za kilo, co dla mnie jest takim bandytyzmem, że chciałem wyjść z tego bufetu, ale mnie Naj powstrzymała.”

Ja na studiach kupowałem i jadłem z Biedronki pierogi,znaczy z kapustą , były po 4 zeta za kilo (albo za pół, nie pamiętam) O dziwo były cąłkiem dobre:) ( i jeszcze żyję po nich)
Ruskie były cąłkiem dobre, ale jako że nigdzie lepszych ruskich nie jadłem niż u siebie w domu, robionych przez mamę, więc nawet nie próbowałem kupować:)

pzdr


Buuuu!

To ja się produkuję, cobyśta czytaliśta, a wy o żarciu!

Ale proszę bardzo, bardzo proszę wręcz.

Nie żebym zaraz miał focha strzelić, nieeeeee…

Human Bazooka


Mad Dogu,

wolisz o hot dogu? Albo lepszy byłby hot-kot?

“Takie różne pierdoły” to bardzo pojemny tytuł! Na dodatek wydaje mi się, że ten tytuł zmieniał wielokrotnie treść, choć zawsze miał pierdoły w sobie…
:)
Ale i tak White Rabbit Docenta powalił mnie na blat biurka w drgawkach śmiechu. To chyba nie White Rabbit a raczej Whale Rabbit!

Wracając do Lubina, to takie szekspirowskie miasto – miedź albo nie miedź, oto jest pytanie.


uroniłem łzę

przy stopczykowym króliku.

A w szekspirowskim mieście coraz mniej miedzi, będzie trzeba wymyśleć coś o węglu brunatnym. Oczywiście bez aluzji, bo to było kiedyś brunatne miasto, heh.

Human Bazooka


Mad Dogu, Hau!

Dopiero teraz zobaczyłem, że wątek lubiński w notce twojej też się rozpuchł jak baloon – poczytam z chęcią, ale potem, bo się dużo zrobiło…
:)


Joteszu

I tak należy zrobić!.

W ogóle ci, którzy wcześniej czytali wpis, powinni zrobić to na nowo, bo rozwinęło się. Bardzo. Nawet.

I ci obrażalscy tyż powinni.

No.

To byłem ja, Mad Dog II klasy

Human Bazooka


No ja przeczytałem

do konca, smakowite.
Acz te personalne przysrywki tu i nie tu- niepotrzebne.
Znaczy nudzi ci się chyba:)

pzdr


Nie nudzi się, ale

to było niestety niezbędne, żebym mógł spokojnie dalej pisać. I obiecywam ci Grześ, że koniec personalnych dosrywek:-)

Human Bazooka


Bardziej do tego Rambo

Raining Blood pasuje:)))

prezes,traktor,redaktor


bla bla bla

Human Bazooka


Madzie,

Lubin jawi się ciekawie w twoim opisie. Ja nawiedziłem to miasto dwa razy, ale było to kilka dekad temu i niewiele pamiętam…

Pomysł z notatką zmiennotytułową jest inspirujący i wart naśladowania. Podobnie jak z notatką rozrastającą się. Zobaczymy, czy zostaną podchwycone te twórcze sugestie.


Joteszu,

chamopole

Pomysł z notatką zmiennotytułową jest inspirujący i wart naśladowania. Podobnie jak z notatką rozrastającą się. Zobaczymy, czy zostaną podchwycone te twórcze sugestie.

No już dawno zostały podchwycone, nie chwaląc się przeze mnie:), o, a co by nie.
Luknij sobie:

http://tekstowisko.com/tecumseh/54695.html


Grzesiu,

wtedy nie zauważyłem, bo z lenistwa długie notki omijałem. Tu trafiłem na początek rozrostu oraz na zdjęcie kota, więc się przyglądałem. Stąd me gapiostwo. Ja zresztą często jestem na końcu tych, co się dowiadują...
:)


Joteszu

Dziękuję i zapraszam do Lubina.

Co prawda nie mogę Ciebie zaprosić do hotelu “Kosmos”, a obecnie “Bomabol”, który adaptowany jest obecnie na blok mieszkaniowy.

Ale moglibyśmy odwiedzić byłego “Śledzia” przemianowany na “Pozytywne wibracje”, gdzie jest ciepło, nawet sympatycznie.

:-)

Human Bazooka


Grzesiu

Inspiracja godna pochwały, gratuluję

Human Bazooka


Komunikat...

Wczoraj wieczorem, w wigilię światowego dnia zwierząt, moje panie wzięły do domu DWA kociaki, z proponowanych pięciu, przy moim bezradnym votum separatum, bo miało być oglądanie i wybieranie kotka…

Filemona i Felicjan, po wielu próbach im nadano, w zdrobnieniu Feluś i Fila.

Ktoś ma kota! Nawet podwójnego…
:)


O Joteszu, gratulacje

:)

Ale będziesz zamiesznaia w domu.
A widzisz, miałem nosa pytając czy jeden czy pięć, wprawdzie do pięciu trochę brakło, ale co tam.

pzdr


Łomatkojezumariaofakinszit!

Jak to możliwe, że ja TAKI wpis przegapiłem!

To jest najlepsza notka na TXT od 350 lat. Może nawet od 400.
Jest prawie wszystko, co lubię. Koty. Pierogi. Lubin.
No z tym Lubinem to trochę licencja. Poetika.

I wcale nie wierzę, że została ukończona. Notka znaczy.

Bajdełej – czy to nie pora na jakąś okrągłą ogólniakową imprezę? 60?
Z racji moich rozległych (rozlazłych?) znajomości pytam.


:-)))

No, Oszuście, nawet nie wiedziałem, że umiem robić prezenty:-)

Ta notka jednak skończona.

Za to będzie kolejna w tym typie.

Może być?

:-)

Human Bazooka


Mad,

Jassssne!

O Lubinie też może być. A nawet powinno. Z obrazkami. A ponieważ bywałem tam dawno, to się ucieszę, a nawet łaskawie skomentuję.

Jakbyś był w okolicy to bezczelnie poproszę następujące, mnie się kojarzące:

- śp. restauracja Stylowa (zwana również Pod trupkiem). Wiem, że już od dawna jej nie ma, ale genius loci i te sprawy…

- inna knajpa (może jeszcze żyje) Lutnia. Tam był taki wymiatający obrazek na suficie z nieco pozniekształcanymi ludzikami. Aż się jeść chciało. Odwrotnie. Pewnie już dawno zamalowali…

- Liceum (wtedy jedyne) w okazałości całej, znaczy nie wstydliwie zasłonięte drzewami.

- Remiza. Znaczy Strażak. Znaczy pijalnia piwa. Wtedy. Teraz cholera wi. Pewnie hurtownia.

- śp. kino Polonia. Zdaje się, że już pstrykałeś. Coś tam się ruszyło?

- no i ten megahipersuperduperbiggalery czyli, jak mi donoszą znajomi, budy na Skorpionie ino pozlepiane i wymurowane, dla niepoznaki oblepione szkłem.

Tak zwanego Rynku nie zamawiam, bo dziurę własnoocznie obejrzałem jakiś rok temu i do dzisiaj mam traumę. Albo katar sienny, cholera wie.

Ostatnio nie pojawiam się w okolicy zbyt często, ale kiedy będę, to porobię konkurencyjne foty. Od razu mówię, że w stylu Świat, który nie może zaginąć. A cholera powinien.


Subskrybuj zawartość