Staroć. Przysięga"

Zauważyłem, że każda polska premiera tego typu filmów ujawnia tabuny specjalistów od azjatyckiego kina „kopanego”. I choć owe „kopanki” powstają od lat dziwi, że specjaliści ujawnili się stosunkowo niedawno. Czy należy winić za to modę na ten gatunek? A może sympatia do kina kopanego nie jest już obciachem?

I nie przekona mnie ten, kto powie, że taśmowa produkcja azjatów, zawiera się w prostym waleniu po gębie, że w „klanach ninja”, „Shaolinach” itd. nie było krzty filozofii, że bzdura i kretynizm. Nie, kochani. Jedyne, co odróżnia tamte filmy (rzekomo siermiężne i kiczowate) to budżet. Poza tym nic się nie zmieniło. Ta sama filozofia, to samo szukanie równowagi, ta sama tradycja i szacunek dla kultury przodków. Dlatego prośba do „znawców” azjatyckiego kina kopanego: nie traktujmy widzów jak idiotów.

Przepraszam za ten ton, ale zrobiło mi się zwyczajnie przykro, gdy przeczytałem recenzje filmu „Przysięga”, który został rozjechany przez polską krytykę filmową. Mimo, że jest w tym filmie wiele słabości i potknięć (paradoksalnie jest to siła tego gatunku), warto go bronić.

Baśń to gatunek, któremu wybaczamy wiele, jeśli nie wszystko. O ile oczywiście zostanie dobrze opowiedziana. Chodzi rzecz jasna o tę nieuchwytną „mgiełkę”, która urzecze tak, poddać się urokowi opowieści. Wtedy widz przymknie oko na każde potknięcie twórców filmu. Jeśli chodzi o mnie, Chen Kaige- scenarzysta i reżyser- otrzymuje ode mnie rozgrzeszenie za kiepskie dialogi, patos, zgiełk i chaos. Dlaczego? Bo uwiódł mnie. Proste. Sprawił, że w cyniku odezwało się dziecko, a wiele scen przekładałem wprost na poezję (bardzo proszę, już można się śmiać).

Trzy tysiące lat temu gdzieś, gdzie dziś leżą Chiny istniało Królestwo zapełnione bogami, wojownikami, magią, niewolnikami, odległymi krainami, księżniczkami, generałami. Świat, który choć odległy był podobny do naszego; ta sama żądza władzy, zazdrość, zdrada, podstęp, pragnienie akceptacji i chęć zmiany. I oczywiście potrzeba miłości. Jednocześnie świat brutalny, zdominowany walką o władzę; targany nieustannymi wojnami; świat, w którym szlachetnie urodzony mógł wszystko, a kto miał mniej szczęścia, stawał się niewolnikiem.

Poznajemy bohaterkę, Qingcheng jako dziewczynkę, która przemierza pobojowisko usiane trupami, w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Qingcheng jest córką wieśniaków, bez szans na lepsze życie. Chęć godniejszej przyszłości okazuje się marzeniem, które wpłynie na dalsze losy bohaterki. Wykorzystuje to Bogini, która nieoczekiwanie składa dziewczynce propozycję: może być wiecznie piękna. Jej śpiewny, urzekający, jakby unoszący głos połączony z marzeniami dziewczynki sprawia, że Qingcheng przyjmuje propozycję, nie zdając sobie sprawy z warunku, jaki kryje się za słowami Bogini: każdy, kto pokocha Qingcheng zginie. Po latach, gdy bohaterka jest już piękną kobietą okazuje się, że to, co miało być przywilejem stało się przekleństwem. Na swoje nieszczęście zakochuje się w Rycerzu w Złotej Masce, który ratuje ją przed podstępnym Księciem. Nie wie, że ten, który ją ocalił jest niewolnikiem zastępującym swego pana, Wielkiego Generała rannego w potyczce z nasłanym na niego mordercą. Zdarzenie to powoduje nieoczekiwany splot walki o honor, zazdrość, siłę przeznaczenia, zdradę i odkupienie.

„Przysięga” urzeka. Jak każda dobrze opowiedziana baśń. Mamy tu naiwną szlachetność, naiwny gniew. Wszystko jest tu nieco przerysowane, ale przecież tego wymaga gatunek. Jeśli nie przyjmiemy konwencji, jaką oferują nam tego typu filmy, jeśli nie podejdziemy do filmu Kaige`a z otwartym umysłem, z taką trochę dziecięcą ciekawością- w narzekaniach dojdziemy do ściany. A przecież są tu piękne zdjęcia, ładnie oświetlona scenografia. Znajdziemy sceny, które swym rytmem, kostiumami, choreografią i muzyką urzekają: może być to jedna z początkowych scen, gdy bohaterka, jeszcze jako dziewczynka spotyka Boginię, czy uwolnienie Qingcheng przez niewolnika.

„Przysięga” byłaby nic nie wartą „kopanką”, gdyby nie tradycyjna warstwa filozofii. Oczywiście wszystko w odpowiednich proporcjach, przecież to film głównie rozrywkowy.

Jednak w kraju, w którym twórczość Paulo Coellho robi zawrotną karierę, wartości poruszane w „Przysiędze” mogą rozjaśnić ponurą rzeczywistość III/IV/III Rzeczpospolitej. Choć są to prawdy do bólu banalne- przeznaczenie i jego kształtowanie, wewnętrzna równowaga, wierność ideałom, pragnienie miłości oraz potrzeba akceptacji- zawsze lubimy, by wciąż przypominano nam, jak są ważne.

Nie chcę teoretyzować, analizować, porównywać. Chcę tylko powiedzieć, że ten, kto szuka oddechu, czeka na odrobinę piękna, może i prostego w formie, ale zawsze piękna, powinien obejrzeć ten film. Ten film urzeka.

Dajcie się uwieść.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Meszuga kelew

Uwiodles mnie tym opisem. Podobnie jak przed laty “Przyczajony tygrys, ukryty smok”
Pozdrawiam serdecznie i musze Cie powiadomic, ze w tym tygodniu obejrzalem “Krolestwo” Petera Berga oraz “Ostatni legion” Douga Lefrera…mniam


Krytyka to ścierwo

nie wierzę krytykom …

“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”


:)

Amen…mnie np Kung fu hussle rozjechało i padałem ze śmiechu :)

Pamiętam jako 6cio latek już myłem Brucem Lee i fikalem koziołki na tapczanie…

...a teraz uciekam do bambusowego gaju ćwiczyć moje kungfu przez 4 lata

adzia!

;)


Mam coś dla Ciebie

pzdr

[ost. Jaśminowa dziewczyna]


Borsuku

Jak widac, jest to inny film, niz “...Tygrys…”
I powtorze, choc wiele w nim slabosci, urzekl mnie.

It`s good to be a (un)hater!


Docent

Dostalem kiedys taka rade od jednek ze scierw wlasnie. Szlo to mniej wiecej tak: musisz pisac, tak jakbys byl madrzejszy od widza. Niewiele, ale ten, co cie czyta, musi wiedziec, ze jestes skarbnica wiedzy filmowej- krotko mowiac, dawaj dobre rady, i wymadrzaj sie, tak na caly ryj.

Juz wiecej nie spotkalem sie z tym krytykiem.

Za to przeczytalem jego recenzje “Hi-Waya”- filmu, ktorego producentem jest przyjaciel krytyka.

It`s good to be a (un)hater!


Lachu!

Jak to jest myć sie Brucem Lee?
I czy to nieco nie jedzie pedalskim sweterkiem????????????????

:-D

It`s good to be a (un)hater!


Futrzak

Czytałem, jędza jesteś!

It`s good to be a (un)hater!


Mad Dogu

bo to jest właśnie “krytyka” ... wazelina, klika i kupa gówna … taki Kałużyński był znienawidzony przez to towarzystwo, często się z nim nie zgadzałem, ale on właśnie był skarbnicą wiedzy o filmie … zresztą identycznie jest w przypadku muzyki …

100 razy wolę recenzje na forach niż jakieś wysrane opinie profesjonalnych krytyków

“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”


doc

To aby cie wkurwic powiem ci jeszcze, ze bywa i tak, ze krytyk pisze recenzje na podstawie opinii z forow.

A teraz gratis kolejny powod do wkurwienia- krytyk “Polityki” napisal recenzje “Nienasycenia” choc wyszedl z pokazu przedpremierowego dlugo przez zakonczeniem.

It`s good to be a (un)hater!


Meszuga kelew

Chyba sie nie zrozumielismy.;-) Uwiodles mnie tym opisem, bardzo plastycznym zreszta i tak, pozwolilem sobie to, porownac do “...Tygrysa…” ktory mi sie bardzo, ale to, bardzo podobal.


Meszuga kelew

Co oznacza, ze film “Przysiega” musze zobaczyc!


krytyk “Polityki”

Pietrasik? Wróblewski?

“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”


S.

Wykresl Pietrasika.

It`s good to be a (un)hater!


>Mad Dog

już dawno go wykreśliłem :P

“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”


Docent

A tego drugiego buca?
Co to wlasnie te recenzje wysmazyl?

It`s good to be a (un)hater!


Madzie

No, nie dam się uwieść. Bardzo mi przykro. Jak widzę skoki na odległość 300 metrów, to mnie skręca. Tak wiem, że to bajka, a w bajkach wszystko zdarzyć się może, ale kopane bajki azjatyckie nie mogą się do mnie przebić.
Powiem Ci tak. Jeśli film mi się nie podoba to wychodzę z kina. Z “Tygryso-smokiem” było jednak inaczej. Ten film mnie tak strasznie znudził (a to gorsze jest IMHO), że usnęłam. :)


Magio

Tak czy siak odpoczęłaś w trakcie seansu.
A to też jakiś plus.

:-D

It`s good to be a (un)hater!


co do drugiego buca

to ja go w ogóle nie brałem pod uwagę jako wiarygodne źródło informacji … nigdy

“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”


wiesz

trudno mi się odnieść bo nie widziałem tego filmu :|

“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”


ale mi chodzi o styl pisania

It`s good to be a (un)hater!


styl jak dla mnie nijaki

taki :P

“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”


a tyle sie chlop napisal, co?

It`s good to be a (un)hater!


rajt

tylko, że w sumie o samym filmie prawie nic nie napisał he he he musi chyba go nie oglądał :P

“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”


Subskrybuj zawartość