Cień - część I

We wrześniu 2006 roku, na przełomie przemian, w chwilowym zamieszaniu, jakie przyniosła „Rzeczpospolitej” zmiana właściciela pakietu większościowego udziałów w firmie Presspublica, które „przeszły” z Orkla Media do funduszu Mecom – ukazał się artykuł, którego treść dziś bardziej niż wtedy staje się aktualna, rodząc proste pytania, na które wiele odpowiedzi skrywa mroczny cień.

Zanim jednak o artykule – najpierw o firmie Orkla i jej dziwnej działalności w Polsce.

Działalności, która na przykładzie rynku medialnego pokazuje dość dobrze drogę przejmowania także innych branż narodowego przemysłu i całej polskiej gospodarki.

Począwszy od zagadkowych, personalnych układów roku 1990 , które wprowadzały „bocznymi drzwiami” na polski rynek różne dziwne firmy, poprzez późniejsze zacieranie śladów tworzeniem firm-córek, firm-wnuczek i całkiem bocznych firm-pociotków przejmowały polski majątek, a poprzez kontakty personalne z polskimi instytucjami wspierały się polskimi pieniędzmi by na koniec z twarzą szacownych biznesmenów startować na światowych giełdach.

Oczywiście z „własnym” majątkiem, który już polskim nie jest.

Norweska firma Orkla pojawiła się na polskim rynku mediów w tym samym czasie, kiedy Jarosław Kaczyński uwłaszczając się na części jednej z największych polskich firm „RSW Prasa Książka Ruch”, przejmował i następnie odsprzedawał szwajcarskiej firmie Marquard „Express Wieczorny”, dając tym samym firmie Marquard klucz do Sezamu.

I podobnie jak firma Marquard, Orkla przejmowała wiele polskich tytułów, dokonując wykupu części, lub nawet 100% ich udziałów. Większość tych tytułów w krótkim czasie znikła z polskiego rynku prasy.

Głównym biznesem Orkli w Polsce było, że działając poprzez przeróżne firmy-córki (Orkla Media, Orkla Media Newspapers, Orkla Media Poland, Orkla Press Polska itp) sprowadzała po roku 1991 do Polski używane maszyny drukarskie i tworzyła sieć drukarni, stając się dla polskich drukarni konkurencją, z która nie były w stanie podjąć rywalizacji.

Działalność Orkli zaczyna się w roku 1990, kiedy zawarła umowę z dolnośląskim zarządem regionu NSZZ „Solidarność” na wydawanie gazety codziennej – i przyjęła nazwę Norpol-Press spółka z o.o.Wniesionym wkładem, aportem Orkli w ową spółkę była używana sfatygowana i zużyta maszyna drukarska typu offsetowego, pochodząca z jednej z własnych drukarni Orkli w norweskim mieście Moss. Pieniądze na budowę drukarni, pozostałe wyposażenie, a także na opłacanie redakcji „Dziennika Dolnośląskiego”, bo taki był tytuł owej gazety codziennej, dla której powstało owo wspólne przedsięwzięcie – wyłożyła dolnośląska „Solidarność”. Był to na owe czasy dla polskiego podmiotu gigantyczny wysiłek finansowy. „Dziennik Dolnośląski” ukazał się we wrześniu 1990 roku a już w następnym roku przestał się ukazywać, dzieląc los wielu innych tytułów, które „ratowały” takie firmy, jak Marquad i Orkla.

Ciekawostką jest, że ostatnim redaktorem naczelnym „Dziennika Dolnośląskiego” był ostatni spektakularny nabytek „Prawa i Sprawiedliwości”, niedoszły prezes PZPN, człowiek, który w jednej minucie potrafi mówić bez zająknięcia „moja partia” o Samoobronie by w następnej już wymieniać „Prawo i Sprawiedliwość” a wyrazami najwyższego szacunku obdarzać równie chętnie i gorliwie „Pana Przewodniczącego Wicepremiera Andrzeja Leppera” co i „Pana Prezesa Premiera Jarosława Kaczyńskiego”, wstępujący do każdej kolejnej partii, jeśli tylko wywęszył jakieś korzyści – Ryszard Czarnecki.

Orkla swoje udziały w spółce Norpol-Press sprzedała drobnym inwestorom, ale zanim to uczyniła, mogła już legalnie kupować udziały w innych tytułach na polskim rynku, Zaopatrzona w doskonały aparat prawny i ogromne środki finansowe, wykorzystując luki w polskim prawie, z których wiele nosiło znamiona słynnego przypadku „i czasopisma” – Orkla bez skrupułów, na granicy prawa, a nawet prawo jawnie naruszając, prowadziła działalność przejmując polskie tytuły prasowe – be obaw o przegraną w ewentualnych procesach ze słabymi polskimi podmiotami.

Od gazet lokalnych poprzez ogólnopolskie dzienniki aż po „Przekrój”, „Słowo Polskie”, „Filipinkę” aż po sztandarowy zakup 51% udziałów w „Rzeczpospolitej”

Swoją działalność, w miarę pozbywania się tytułów, które utrzymały się na rynku, jednakże zmieniły dość zasadniczo swój profil – Orkla zaczęła rozszerzać na wschód, dokonując na Litwie i Ukrainie podobnych, jak w Polsce „podbojów”.

Pozostańmy jednak przy sprawach polskich.

Analizując stan posiadania Orkli – w lipcu 2006 roku, kiedy to Orkla wraz z owymi tytułami zostaje wchłonięta przez Mecom Group – łatwo można zauważyć cel, jaki osiągnęła Orkla.Tym celem jest przejęcie władzy nad tytułami, które mają niebagatelne znaczenie dla codziennego wpływania na opinię publiczną.

Nie tylko poprzez dziennik o zasięgu ogólnopolskim, ale także poprzez gazety lokalne, które służyć mają potwierdzaniu punktu widzenia „Rzeczpospolitej”

Gazeta Pomorska, Głos Pomorza, Głos Szczeciński, Kurier Poranny, Dziennik Wschodni, Echo Dnia, Gazeta Lubuska, Nowa Trybuna Opolska, Nowiny,Gazeta Współczesna, Głos Koszaliński/Słupski ,Słowo Ludu, Tygodnik Ostrołęcki, Rzeczpospolita, MM Moje Miasto

Mecom Group plc – to mało znany brytyjski fundusz inwestycyjny z Londynu, działający na rynku mediów.

Przejmując firmę Orkla praktycznie opiera się na jej stanie posiadania, ponieważ większość z 35 tytułów to tytuły przejęte wraz z przejęciem całej Orkli. W Polsce działa pod nazwą: „Media Regionalne” z siedzibą w Warszawie przy ul.Prostej 51. Jest właścicielem czterech lokalnych rozgłośni radiowych, sześciu drukarni, agencji reklamowej “Gra” oraz dziewięciu bezpłatnych tygodników – w Szczecinie, w Lublinie, w Koszalinie, w Słupsku, w Gorzowie, w Toruniu, w Białymstoku, w Rzeszowie i w Radomiu. Każdy z regionalnych tytułów posiada własny portal internetowy. W ramach grupy działa Centrum Usług Księgowych (z siedzibą w Bydgoszczy) – nowoczesna organizacja obsługująca wszystkie spółki wydawnicze.

Mecom Group plc, rozbudowana w Mecom Europe – sama jest notowana na londyńskiej giełdzie w jej niszowej części, jaką jest Alternative Investment Market – dopiero, co należy podkreślić od 2005 roku. AIM jest przeznaczony dla firm o niepewnym i niestabilnym działaniu o charakterze międzynarodowym, i posiadającym niejasne zabezpieczenia finansowe.

Z faktu, że tak znaczna i kształtująca opinię publiczną, część polskich mediów znajduje się w rękach bliżej nieznanej, niewiadomego pochodzenia grupy inwestycyjnej, której majątek będąc w znacznej mierze oparty na przejętych polskich podmiotach, gwałtownie wzrósł również na skutek spekulacji polskimi mediami, całkiem niedawno – wynikają pytania:

Kim byli ludzie Orkli i z kim zawierali swój układ, który pozwalał im przy minimalnym nakładzie własnym, wykorzystać brak orientacji, ludzką naiwność, dobrą wolę i pieniądze „Solidarności” na zbudowanie swojej prywatnej potęgi gospodarczej, rujnując i doprowadzając do upadku polskie firmy a samą „Solidarność” wystawiając do wiatru, a także na staranne omijanie płacenia w Polsce podatków?

W jaki sposób i z czyjej inicjatywy tworzono polskie prawo, które zawierało świadomie do niego wprowadzane „boczne drzwi” dla tego typu przedsięwzięć?

Czyj cień kładzie się na owym 1990 roku, kiedy to z bezprzykładną bezwzględnością i pazernością zagrabiano polski majątek narodowy, co później przyjęło nazwę „uwłaszczenia się nomenklatury?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Duża część przejęć na polskim rynku prasowym

odbywała się wg. schematu

RSW -> tytuł na zasadach preferencyjnych kupuje spółdzielnia lub spółka dziennikarska -> nasza spółka to firma niemal rodzinna, wszyscy się lubią i robią co chcą -> prezes kupuje nowy dom, zaczyna brakować kasy na wypłaty dla dziennikarzy -> pojawia się inwestor krajowy który płaci za tytuł jak za zboże, bo słyszał, że media do dobry biznes. Większość kasy trafia do kieszeni prezesa, który zupełnym przypadkiem jest większościowym udziałowcem w spółce -> tytuł kupuje Orkla albo Polskapresse po czym łączy go z dwoma lub trzema konkurującymi na stale zmniejszającym się lokalnym rynku.


Rafal K

Otóż owi inwestorzy , tacy jak Marquard czy Orkla – bynajmniej nie placili “jak za zboże” – Dla nich to były “psie pieniądze”, niewielkie inwestycje. Dla opisanych przez Pana polskich spółek to był spory zastrzyk finansowy, ale przecież nie dla wszystkich.

Najkorzystniej wychpodzili na tych inwestycjach owi prezesi i właśnie “cienie”.

Zdarzało sie także, że te “fundacje prasowe” i spółdzilnie czy spółki dziennikarskie – powstawaly po to by całkiem spory majątek związany z tytułem przejąć za niewielkie pieniądze i szybciutko znaleźć “inwestora strategicznego”, którego aportem wniesiony złom wyceniano bardzo wysoko – co dawało mu natychmist pakiet większościowy.
Czy polscy uczestnicy takich “okazji” byli i jak wynagradzani przez owych inwestorów przejmującycj tym sposobem przecież i wielkie przedsiębiorstwa ze wszystkicjh innych branż gospodarki i ziemię i nieruchomości – pozostaje pytaniem otwartym i jak najbardziej aktualnym.
No i oczywiście kim byli “cienie”, naganicze owych “inwestorów”?


Subskrybuj zawartość