Mohorcie, ch... dzisiejszy ch... niegdysiejszemu nierówny

Mohorcie, ch... dzisiejszy ch... niegdysiejszemu nierówny

Dymitrze, tak to jest epidemia. Tylko, że to nie jest epidemia medialna. To jest epidemia społeczna (może ktoś podpowie lepszy i bardziej adekwatny przymiotnik).
Wg mnie te wszystkie “łacinopodworkowe” wpadki w telewizjach i radiach to tylko/aż wyciekanie zalewającego nas zewsząd od kilku-nastu/-dziesięciu lat braku wychowania, chamstwa pospolitego i niepospolitego, upowszechnienia i spowszednienia przekleństw rodem z rynsztoka używanych co dnia jako przecinki przez wszystkich niezaleznie od stanu i wykształcenia. Tego dawniej nie bywało.
Dla mnie podkreślenie wypowiedzi słowem niecenzuralnym przez, przywołanych przez Pana, ks.Tischnera, kapelana o.Wacława jest zupełnie czym innym niż zgryw czternastolatka, któremu się zdaje, że szczytem humoru jest lekceważące nazwanie poważnego pana dziadkiem okraszone przekleństwem. Tak, bo to było zachowanie niedojrzałego nastolatka. Smutne, że towarzyszące osoby to rozśmieszyło, bo to powinno być bulwersujące u dorosłego człowieka niezaleznie czy dzieje się na telewizyjnej antenie czy nie.
To tylko skutki tego, że dzisiaj nikogo (prawie) nie poruszają dzieci z podstawówki, które klną gorzej niż niegdysiejsi robotnicy na budowie ani dziewczynki gimnazjalne wyglądające, zachowujące się i wyrażające się jak dawniej panie profesjonalistki. Dziś małe dziewczynki palą papierosy i klną lepiej od starych chłopów. Dawniej “na budowie” obecność kobiety peszyła robotników, bo przy niej nie dało się zakląć po robociarsku. Właśnie, kiedyś tak się mówiło “po robociarsku”, a dziś klniemy bez przerwy będąc profesorami, dziennikarzami, prawnikami, lekarzami, nauczycielami (sic!) – brak wychowania stał się powszechny i co gorsza akceptowany.
Wychowanie nie istnieje dzisiaj, ludzie nie umieją się zachować, a dobre wychowanie od zawsze było po to, by ułatwić ludziom współżycie i zapewnić im umiejętność odpowiedniego zachowania w każdej sytuacji. Człowiek niewychowany nie umie się zachować. Jest jak słoń w składzie porcelany.

Gdzie ci dżentelmeni starej daty, którzy mieli opory by przekląć przy kobiecie, a którzy perfekcyjnie umieli podkreślić wypowiedź nawet bluźnięciem, gdy BYŁO TRZEBA?
A gdy im się coś wypsnęło to wylewnie przepraszali naprawdę zawstydzeni.
Wiem oni zostali wybici w czasie wojny, a ostanie niedobitki właśnie wymierają. Jednostkowe przypadki takich dzentelmenów można jeszcze spotkać wsród panów powyżej piećdziesiątki, bo te roczniki były wychowywane przez rodziców z przedwojennego materiału.

Mamo, przepraszam, że ja też klnę za dużo, za często, za lekko.


Jeszcze o Ziemkiewiczu By: KriSzu (23 komentarzy) 11 czerwiec, 2009 - 21:41