Docencie, Madzie

Docencie, Madzie

Szłam do kina z nastawieniem, że Che jest tylko pretekstem do filmu drogi o Ameryce Południowej. Ale to nastawienie nie wytrzymało filmu i do dziś, kiedy mało co z niego pamiętam, została mi głównie wspomnienie o tym wymiarze “ideologicznym“. Może po obejrzeniu jeszcze raz dzisiaj mniej by mi się to rzuciło w oczy.
Może to też kwestia nastawienia – kiedy oglądałam Triumf woli wiedząc, że to propagadnówka, pozostało mi wrażenie, że ta Leni Riefenstahl robiła świetne filmy (oczywiście wymiar propagandowy jednego i drugiego nieporównywalny).


Inny świat By: maddog (18 komentarzy) 5 luty, 2008 - 18:54