Niedziela, 28 lutego 2010


 

Jak to najczęściej ze mną bywa, przypadek zdarzył, że w niedzielę o 10.30 znalazłam się w Katedrze Wawelskiej. Przed wejściem tłumek złożony z samych tuzów krakowskiego świata kultury, przemieszany z kilkunastu przypadkowymi, jak ja , osobami. Wiadomo… msza oraz koncert w związku z rozpoczęciem – właśnie na Wawelu – w starej stolicy, Roku Chopinowskiego. Jak to bywa pełny garnitur przedstawicieli Państwa, regionu, miasta, artyści, ochrona, dziennikarze, kamery, światła, kilometry kabli, gapienie się i takie tam normalne zamieszanie.

Przed 10-tą weszłam do Katedry, trochę niepewnie, dzięki towarzystwu krakowskiej kuzynki i jej szkolnej koleżanki, laureatki Konkursu Chopinowskiego, pani profesor pianistyki Krakowskiej Wyższej Szkoły Muzycznej.

Oczywiście, bez imiennego zaproszenia mogłam jedynie wybrać miejsce stojące. Tu znowu intuicja i trochę przypadek kazały mi wybrać miejsce w pobliżu wejścia Krypty Królewskiej (Zasłużonych, Wieszczów).

Tak to stałam się nie tylko uczestnikiem ciekawej i wzruszającej uroczystości, słuchaczem przepięknej muzyki mszalnej; chyba Mozarta (nie jestem wyrobiona muzycznie), lecz także koncertu fortepianowego, w znakomitym wykonaniu jednego z laureatów Konkursu Chopinowskiego, no i dyskretnym obserwatorem. A było na co patrzeć!

Katedra, wpisana od dziecka w pamięć, z niecodziennych widoków: piękny, maleńki, chyba z powodu rozległej przestrzeni, fortepian, pianista, członkowie orkiestry, chóru, krakowski aktor Jerzy Trela, no i ci Władcy! Eminencje i ekscelencje, reprezentanci Prezydenta, Premiera i dalej w dół na drabinie administracji, „szkoda” że partii politycznych!

Na marginesie; nie wszyscy reprezentanci władzy umieli przeczytać ze zrozumieniem teksty listów, jeden jakoś nie umiał sobie nawet poradzić z wymową nazwy paryskiego Cmentarza Père-Lachaise), przywoływanej ostatnio kilkanaście razy na dobę w mediach!

Ach te szybkie kariery…ani dom, ani szkoła nie zwracają uwagi na wykształcenie ogólne, kształtowanie wrażliwości, kulturę. Ale podobno dzisiaj młodzi uczą się etykiety, wystąpień publicznych, PR-u itp.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

O, jak miło:)

Odniosę się do końcówki tylko, bo późno i spać trzeba iść:

“Ach te szybkie kariery…ani dom, ani szkoła nie zwracają uwagi na wykształcenie ogólne, kształtowanie wrażliwości, kulturę. “

No i dlatego trzeba się samemu dokształcać, zwracając na to uwagę, co i młodzi niekiedy czynią:)

Pozdrawiam.


Właśnie

te szybkie kariery i sposób na nie za wszelką cenę nawet za cenę własnej śmieszności

Pozdrawiam

PS

Pani Krystyno!
za ten wpis o Mrożku szacunek wielki


Pani Krystyno,

Ani dom? Ani szkoła?:)
A nie zna Pani aktualne panujących trendów?

Nie słyszała Pani, choćby wczoraj, wypowiadających się w telewizorze dwóch najpoważniejszych kandydatów na na stanowisko prezydenta najjaśniejszej RP.

Jeden chełpił się, że wychowało go bydgoskie podwórko, a drugiego rozpierała duma gdy zapewniał, charakterystycznym językiem, że jest chłopakiem z Woly.

Skąd więc takie swojskie chłopaki mają wiedzieć jak się czyta Pere-Lachaise?
No bez przesady…

Zresztą, także wczoraj, na jubileuszowym koncercie, natknąłem się na samego pana
premiera.
Obowiązki zmusiły Jego Majestat do zadania szyku i wysłuchiwania tych nudów.
Naprawdę ciężko było patrzeć jak chłopina się męczyła.
Współczułem jej serdecznie.
Jak ona cierpiała, a przecież w domu, czekało na nią zimne piwko w lodówce.
A i w telewizorze pewnie jakiś meczyk też by się znalazł...

Po koncercie, przy szatni, spotkaliśmy z żoną, zaśmiewających się organizatorów.
Oni mieli to szczęście, że słyszeli pana premiera ze znawstwem komentującego występy pianistów.
Encyklika Rerum Novarum, zwana dawnymi czasy przez niego, lelum polelum, blaknie.:)
Wśród naszego coraz radośniejszego towarzystwa zapanowała zgodna opinia:
nasz mąż opatrznościowy to pełną gębą Dyzma, Nikodem Dyzma!

Jedynie moja żona, która zawsze w każdym znajdzie coś dobrego, stwierdziła; “ A widzicie, jednak nie kłamał, jego naprawdę wychowało podwórko”

Pozdrawiam Panią serdecznie


Yassa!

r e w e l a c j a !!!

Gęba mi się śmieje
Och gdyby nie te uszy :)

Kłaniam się najuprzejmiej jak tylko potrafię
Warto żyć, naprawdę.


Panie Marku,

pani Krystyna swoją notką nieopatrznie trafiła w moje fascynacje.:)
Młodzi rzeczywiście pasjami uczą się etykiety i PR.

Są bardzo pojętni i mają doskonałych preceptorów.:)
Pana Piotra Tymochowicza i panią Jolantę Kwaśniewską.

Pierwszy, to cwany hochsztapler kształtujący w nich postawę idealnego akwizytora.
Świetnie sportretował go Marcel Łoziński w filmie “Jak to się robi”, dając w nim obraz;
“...nadwiślańskiego modelu demokracji… portret polskiej sceny politycznej… udowodniającego, że każdego można doprowadzić na szczyty władzy.

Łoziński… pokazuje, że “rząd dusz” to jedynie parę zgrabnych socjotechnicznych tricków….opowiada o świecie, w którym cynizm i polityczna skuteczność ważą więcej niż jakiekolwiek idee, a partyjne barwy są jedynie mniej lub bardziej malowniczym dodatkiem do koloru kupionego pod okiem specjalisty od wizerunku krawatu…” (cytat za Stopklatką).

Natomiast, ex pierwsza dama W TVN-owskiej “Lekcji Stylu”, z namaszczeniem i powagą małomiasteczkowej elegantki, dopełnia tę wiedzę wielce praktycznymi radami.

Instruuje jak zjeść bezę, tak aby zbytnio się nie usmarować, oraz jaką bluzkę ubrać na byznes lancz.:)

Młodym wmawia się usilnie, a praktyka niestety ugruntowuje ich w tym przekonaniu, że zrobienie koszyczka z rąk, grymasu zafrasowania problemami świata, czy suszenie zębów w odpowiednim momencie, zastąpi im wiedzę, kulturę i wrażliwość.

Oto przykład:
Cezary Atamańczuk; młody , wykształcony i przedsiębiorczy poseł na sejm RP.
Wedle słów pana premiera Donalda Tuska “Nieoszlifowany Diament PO”:
http://www.radio.szczecin.pl/index.php?idp=29&idx=4478

Gdyby nie jedna nieszczęśliwa mała wpadka, to pewnikiem oddano by go w ręce specjalistów, nadano odpowiedni sznyt i błyszczałby on nam co najmniej tak jak jego przyjaciel Sławomir Nitras.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Yassa, z

Panie Yassa,
z niezaprogramowanym oczywiście spóźnieniem reaguję na Pana łaskawy komentarz wzbogacony pańskimi obserwacjami!

Wybór “etykiety i PR” jako antytezy wykształcenia ogólnego był głęboko osadzony w doświadczeniu. Gdyby tu jeszcze dodać, że PR rozumiany jest częściej jako manipulacja (kształtowanie opinii), niż b u d o w a n i e dobrych stosunków wewnątrz organizacji i tejże z otoczeniem zewnętrznym , to nie ma się czemu dziwić, że “cynizm i polityczna skuteczność ważą więcej niż jakiekolwiek idee..”

Ze smutkiem upatruję w tym winy “milczącej większości”, do której zresztą należę... nie uczestnicząc, niezdolni do współdziałania, skazujemy się na taki rozwój sytuacji.

Pomijam, z rozmysłem przykłady personalne, by nie przydawać im wagi komentowaniem.

Pozdrawiam jednak o p t y m i s t y c z n i e (panta rhei!)


Panie Marku, Krakowskim

Panie Marku,
Krakowskim targiem, w programie mam napisane “Krakowiance”, co biorąc pod uwagę moje ponad 30-letnie wygnanie do W-wy, miało dla mnie duże znaczenie!
Pozdrawiam z uśmiechem


Grzesiu, po prostu

Grzesiu,
po prostu serdeczności i na najbliższą przyszłość życzenia imieninowe – o ile jest Pan Grzesiem marcowym!


Subskrybuj zawartość