Złoty i euro

Nie jestem specjalnie purystą językowym, ale jednak razi mnie dość powszechne użycie w języku debaty publicznej określenia złotówka. Złotówka jest monetą, natomiast polską walutą jest złoty, i dyskutujemy o wymianie złotego na euro. Niestety, określenie złotówka usłyszałem także z ust prezesa NBP, Sławomira Skrzypka…

Lech Kaczyński pojechał do Brukseli na szczyt szefów państw Unii Europejskiej wyposażony w instrukcje od rządu polskiego. Znajduje się tam polski plan tak zwanej “mapy drogowej” (bardzo niefortunne określenie) dojścia Polski do strefy euro, a także polskiej stanowisko, stanowisko rządu, odpowiedzialnego za politykę zagraniczną, wobec ratyfikacji i wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego. Jak wiemy, zdanie Lecha Kaczyńskiego jest w tej sprawie, jak zresztą we wszystkich niemalże sprawach, odrębne od zdania rządu Donalda Tuska. Mam jednak nadzieję, że Lech Kaczyński stanie na wysokości zadania i zaprezentuje stanowisko dla Polski korzystne, czyli rządowe. Mam po prostu nadzieję, że “nie zgubi” kartki z instrukcjami. Szczyt brukselski, a właściwie roboczy lunch, ma również duże znaczenie, ponieważ jest on przygotowaniem do spotkania grupy G – 20 w Waszyngtonie.

Połączenie tych dwóch spraw, czyli wejścia do Eurolandu i ratyfikacji traktatu z Lizbony jest jak najbardziej sensowne. Nie jest to, jak by chciała pisowska opozycja i niektórzy ministrowie z Kancelarii Prezydenckiej, prowokacja wobec Lecha Kaczyńskiego, lecz tylko przypomnienie o zasadach prowadzenia polityki państwa na zewnątrz. Wręczenie tej instrukcji Lechowi Kaczyńskiemu przez ministra finansów, Jacka Rostowskiego, nie jest brakiem kindersztuby, lecz po prostu pomocą rządu dla głowy państwa (sic!). Pan prezydent pokazał w czasie swojego ostatniego wyjazdu do Brukseli, że jego maniery, szczególnie wobec kobiet, są beż zarzutu, więc nie ma mowy o jakichkolwiek niestosownych uwagach, czy pouczeniach wobec niego…

Wprowadzenie euro (i ratyfikacja TL) są dla naszego kraju korzystne. Już sam proces dojścia do daty przyjęcia ogólnoeuropejskiej waluty jest dobry dla polskiej gospodarki. Dlatego też niespodziewane ogłoszenie przez premiera Donalda Tuska, że Polska chce wejść do strefy euro w roku 2011, co zostało uczynione w połowie września, w czasie Forum Ekonomicznego w Krynicy, należy przyjąć z zadowoleniem. Za tą deklaracją, jak by nie powiedzieć, głównie polityczną, poszły konkretne działania merytoryczne. Trzeba przyznać, że tym razem prace rządu były zdecydowane i konsekwentne, co jest chyba zasługą ministra Jacka Rostowskiego. Rządowi udało się pozyskać także do swojego planu prezesa NBP, a nawet, na krótko wprawdzie, samego Lecha Kaczyńskiego. Na krótko, ponieważ szybko “telefon od przyjaciela”, czyli jego kontakty z bratem Jarosławem doprowadziły do usztywnienia stanowiska. Jednak rządowi udało się doprowadzić do powstania wspomnianej “mapy drogowej”, która jako dokument rządu może i musi być przez niego konsekwentnie realizowana.

Jak już wspomniałem wcześniej, sam proces dochodzenia do daty wejścia euro w państwie jest dla stabilizacji polskiej gospodarki korzystny. Przede wszystkim Polska daje wyraźny sygnał rynkom światowym i inwestorom, że polskie warunki finansowe i prawne są stabilne. Po drugie, co jest ważne w trackie trwającego (a może i wzrastającego) kryzysu finansowego, nasz kraj daje wyraźny sygnał, że priorytet stabilności naszej waluty i reżimu finansów państwa zostaje zachowany. Przypomnijmy, że Polska musi spełnić kilka warunków, zapisanych w traktacie z Maastricht, tak zwanych warunków konwergencji. Najważniejsze kryteria dotyczą polskiego budżetu. Deficyt budżetu nie może być większy niż 3% PKB, dług publiczny nie może przekroczyć 60% PKB, stopy procentowe nie mogą być wyższe niż 2 punkty procentowe. Ostatni warunek dotyczy inflacji, która nie może przekroczyć 1,5%. Okres trwania takich warunków makroekonomicznych musi trwać przez dwa lata.

Patrząc na te warunki, oraz na datę proponowaną przez rząd, czyli 1 stycznia 2012 roku, jest jasne, że polski rząd musi prowadzić działania już teraz, zaczynając od odpowiedniej budowy budżetu na rok 2009. Konieczne jest po pierwsze, zmniejszenie deficytu budżetowego do poziomu zbliżonego do wspomnianych 3%, a także, co wymaga konsensu z NBP, odpowiedniego sterowania stopami procentowymi przez Radę Polityki Pieniężnej, tak aby inflacja nie przekraczała założonych wartości. Najważniejsza sprawa rozegra się jednak, jak to w Polsce w sferze polityki, ponieważ do wprowadzenia euro konieczna jest nowelizacja Konstytucji RP. To jednak wymaga współpracy z opozycją, głównie Prawem i Sprawiedliwością. A to, jak wiemy, nie jest sprawą łatwą. I niestety, jak sądzę, czeka nas w tej sprawie największa zawierucha polityczna, większa, niż dyskusje na temat ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Nie wykluczone, że może to doprowadzić do przedterminowych wyborów wiosną przyszłego roku.

Jarosław Kaczyński (i za jego podpuszczeniem brat, Lech) chcą rozpisania w tej sprawie referendum. Obaj również chwytają się demagogicznych haseł o domniemanych wzrostach cen i stratach, jakie poniosą najbiedniejsi, przy wprowadzeniu waluty europejskiej (słynne już 240 złotych strat emerytów. według tajemnych, nigdy nie opublikowanych wyliczeń Jarosława Kaczyńskiego). Również Lech Kaczyński przywiózł ostatnio ze Słowenii wyliczenia o domniemanych wzrostach cen w tym kraju po wprowadzeniu euro, czego jednak Eurostat nie potwierdza. Nie jest jednoznaczne, jak pod wpływem nacisków związków zawodowych zachowa się w tej sprawie Sojusz Lewicy Demokratycznej. Wprawdzie po spotkaniu Kancelarii Rady Ministrów Grzegorz Napieralski twierdził, że jego partia i klub parlamentarny stanie po stronie rządu, ale drzewiej “głos ludu”, czyli pochody związków zawodowych, z petardami i oskardami, miały duży wpływ na decyzje polityków.

Dyskusji na temat wprowadzenia euro w Polsce nie da się jednak oddzielić od innych spraw natury ekonomicznej.

Mam nieodparte wrażenie, że intencje Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej nie są do końca szczere. Wydaje się, że zrobienie ze sprawy euro sztandarowego projektu ekonomicznego tej koalicji rządowej, ma przykryć brak pomysłów i projektów ustaw w innych dziedzinach gospodarczych. Dotyczy to nie tylko ustaw zdrowotnych, ale przede wszystkim zagadnień związanych z regulacjami prawnymi dotyczącymi ułatwienia procedur administracji państwa w dziedzinie swobody gospodarczej, braku projektów rozwoju infrastruktury państwa, w tym budowy autostrad i restrukturyzacji kolei, a także zmian (i uproszczeń) w dziedzinie podatków. Nie da się oddzielić tych tematów od sprawy wprowadzenia euro, a nie słychać, aby rząd miał pomysły i rozwiązania, dotyczące tych zagadnień, w tym także kwestii udrożnienia i pełnej komercjalizacji systemu ubezpieczeń społecznych, nie mówiąc o wiecznym temacie KRUS-u.

Wprowadzenie euro, a także ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego mają również inne kolosalne znaczenie. Polska, jak peryferia Europy jest w dalszym ciągu państwem granicznym Unii. Sytuacja geopolityczna jest napięta, i tak naprawdę wybór Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych nie wiele w niej zmienił.

Jeżeli Polska chce mieć realny wpływ na politykę bezpieczeństwa UE, także na politykę energetyczną, musi bezwzględnie doprowadzić do ściślejszej naszej integracji.

Nie byliśmy, pomimo naszych płomiennych deklaracji, nigdy strategicznym partnerem USA w naszym regionie. Tym bardziej nie staniemy się nim za rządów administracji demokratycznej.

Azrael

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Azraelu!

Wiem, że jest to tekst salonowy, ale wolę tutejszy mechanizm wprowadzania i edycji komentarzy.

Ad meritum.

Twierdzenia o ważności ratyfikacji konstytucji unijnej zwanej dla niepoznaki traktatem reformującym, a dla większego zaciemnienia sprawy traktatem lizbońskim, jest fałszywe. Brak zgody Irlandii wyklucza wprowadzenie tejże konstytucji uczciwą drogą. Chyba że Pan popiera krętactwa biurokracji brukselskiej?

Do strefy euro można wejść bez spełniania jakichkolwiek warunków wstępnych i bez rezygnacji ze złotego. Proszę się nie uśmiechać z poczuciem wyższości, tylko poczytać o prawdziwej reformie finansów przeprowadzonej przez ministra Rzeczpospolitej Polskiej w latach 20. XX w. Polska znalazła się wtedy w dolarlandzie bez pytania się Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej o zdanie.

Jak wynika z powyższego, w obu poruszanych kwestiach myli się Pan lub kłamie. Nie wiem co gorsze, choć wolę oszusta, który po zdemaskowaniu oszustwa przyzna się, niż nawiedzonego mającego trudność ze zrozumieniem rzeczywistości. :)

Niemniej pozdrawiam


Jak by tak

oddzielić emocje i sympatie polityczne od opisu sytuacji to co wychodzi?

Ano to, że?

Rząd nie ma spójnej i strategicznie zdefiniowane polityki zagraniczno-ekonomicznej.
Ma za pijarowców, którzy wrzucają kolejne kwiatki, którymi cwane media karmią durny lud.
A to PZPN, a To przedszkolaki w szkole, a to wyznaczanie daty dla euro,( co zrobił premier za plecami ministra tak jak na imieninach u cioci).

Co mam z drugiej strony?
Runda przypinania orderów i bogaojczyźnianych przemówień Lecha.
Żałosne wyrywanie sobie zabawek w postaci krzeseł, samolotów, wywiadów i bełkotliwego mamrotania pod nosem w Brukseli na jakiś temat.

To jest zabawa naszych polityków naszym życiem/losem/powodzeniem/przyszłością naszych dzieci.

Ta łobuzerka nie jest w stanie przeprowadzić żadnego planu strategicznych zmian.

Dutkiewicz?
Fakt, że jest drewniany, że Rokita to bufon kompletny i niezdolny do polityki w obecnym wydaniu.
Więc albo skaptują kogoś kto da twarz ( Buzek ? ) albo wykreują kogoś nowego albo będzie zadyma.
Krytyka Polityczna, no żałość, telewizyjni gwiazdorzy i lwy salonowe bełkoczące coś o gejach i wolnej miłości, w sam raz do studenckiego klubu.
Pozostają odmieniani we wszystkich studiach coraz bardziej żałośni Lis&Żakowski albo dla odmiany Staniszkisowa&Wildstein.
Kurczy się świat mozliwych do wyboru polityków a coraz żałośniej brzmi chórek zasilanych pod stołem propagandowych potakiwaczy&medialnych sprzedawczyków.

Ja stawiam na uliczną zadymę, kryzys dopiero się do nas skrada a te barany wyrywają sobie foremkę w piaskownicy.


Drogi Igło!

Dawno nie czytałem tak dobrego Pańskiego tekstu. Cieszę się, że jest Pan w formie.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość