Gabinet Osobliwości

Mówią już kasandrycznie co poniektórzy, że u nas już zwolna materializuje się świat Barei. Ekipa Premiera gwałtownie zmieniając kurs wprost od polityki miłości przechodzi do pospolitego chamstwa, budząc przy tym niechętne zdumienie nawet życzliwych i gotowych wiele wybaczyć zwolenników. To, co wyczyniało się przy okazji unijnego szczytu w Brukseli, poniekąd było szczytem wstydu dla Polaków przejętych wizerunkiem Ojczyzny i jej postrzeganiem na zewnątrz. Przy wybitnym udziale Lecha Kaczyńskiego, który chciał w Brukseli po prostu być, strojąc się przy okazji w szatę męczennika. Jednak Prezydent, zamiast iść za ciosem, i wykorzystać tę specyficzną cechę ludzkiej natury, która każe sprzyjać i współczuć pokrzywdzonym, przeszedł do iście samurajskiej ofensywy.
Ojciec Narodu grożący przy świadkach dziennikarce „że ją wykończy”, znowu wprawił w zażenowanie nie tylko swoich żarliwych wyznawców, ale i wszystkich rodaków zatroskanych ponurą wizją Polski jako dyżurnego wariata Europy.
To już nie Głowa Państwa jest, ale wątroba jakaś, z chorym żółciowym woreczkiem. Zgroza!

Ale dla pokrzepienia serc wspomnę, że współcześnie dzieją się na świecie jeszcze dziwniejsze rzeczy, które włos na głowie ze zdumienia unoszą. Mój się w każdym razie zjeżył.
Metropolita Kirył, w imieniu Patriarchy Moskwy, poświęcił wczoraj w Hawanie świeżutko pobudowaną cerkiew Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Na uroczystości byli obecni obaj bracia Castro, którzy dostali specjalne podziękowania za wybitny wkład w budowę świątyni. Uroczysta msza trwała ponad trzy godziny, co dla Kubańczyków, zahartowanych w trudach wysłuchiwania przemówień El Comendante, zdało się pewnie drobnostką. Dla mnie rzecz wymyka się już wyobraźni. Kompletnie tego nie rozumiem!

Doktryna „Socialismo e muerte!” nakazała relegowanie wszelkich irracjonalnych, i niemarksistowskich wierzeń, jeżeli już nie do morza, to z pewnością poza gorące plaże wyspy.
Oczywistym jest, że system zniewolenia, dziadostwa i biedy musi w końcu pęknąć, stąd pewnie puszczanie kaprawego oka Fidela, do przedstawicieli innych form organizowania rzeczywistości dla obywateli, ale ja oczekiwałbym raczej przyjaznego pomrukiwania w kierunku Florydy, i powrót wygnanego ongiś katolicyzmu. Który miał swój kubański odcień i specyficzną, nie znaną gdzie indziej żarliwość.
Ale to umizgiwanie się do Kacapii to curiosum jakieś jest. Jak jeszcze sobie wyobrażę czekoladową zbieraninę żegnającą się w cerkwi od lewej do prawej, i walącą pokłony przed ikonami, to moja imaginacja staje mi dęba.

W co Ruskie grają? Za te cholerną tarczę w Europie Środkowej wstawią tam radar jakiś?
I znowu będziemy mieli kolejny kubański kryzys, czy co?
Wyciągam właśnie z kredensu „Havana Club”. “Biez vodki nie razbieriosz!”

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

A Hugo tam nie było?

piękny początek i tak

prezes,traktor,redaktor


max

Wenezuela jest dopiero na początku tej drogi jaka obrał Fidel. Mają ropę, to się Kacapii podlizywać na razie nie muszą. Jak zaczną jeść trawę, to może wtedy będą organizować Patriarchat w Caracas.

Zdróweczka!

tarantula


Subskrybuj zawartość