Postęp niekontrolowany

Wszędzie korki. Zapchane parkingi. Chodniki na osiedlach, ba nawet pasy ruchu, i przejścia dla pieszych pozastawiane. Trawniki rozjeżdżone. Dopadło nas przekleństwo cywilizacyjne, które dostało u nas potężnego kopa w postaci odreagowania PRL-owskiej biedy.
Jak powiadał o automobilu śp. Jan Tadeusz Stanisławski „Toż to źródło smrodu i zaniku kończyn!”

Jest jeden pozytywny aspekt masowego boomu motoryzacyjnego. Malutki, ale zawsze. Samochód przestał być w Polsce głównym wyróżnikiem, i swego rodzaju firmowym znakiem życiowego sukcesu. Nie tak dawno już sam fakt posiadania automobilu, jego szczęśliwego właściciela nobilitował. I lokował wysoko w rankingu towarzyskim. Jeżeli nie społecznym tak w ogóle. Często ten obraz fałszując.

W latach słusznie minionych, rodacy często czynili absurdalne wysiłki, aby zdobyć upragnione cztery kółka. Ponieważ miało to niezwykle ważne znaczenie dla prestiżu rodziny. Hierarchia potrzeb najczęściej windowała samochód na czoło upragnionych dóbr materialnych. Razem z magnetowidem i kolorowym telewizorem.
Mniej istotne nawet było przyzwoite lokum. Kosztowne bryki rozsiadały się na pokruszonych chodnikach ponurych bokowisk z wielkiej płyty. Pawie ogony.
Teraz znormalniało. Spowszedniało. Z nieosiągalnego, przybliżyło się na odległość wyciągniętej ręki. Już nas stać!

Teraz zmieniła się jakość snobizmu. Już nie jest istotne czy jest, bo to oczywiste, ale co to jest!
Jeżeli średnia wieku automobilu wynosi w Polsce 15 lat, to na kilkaset tysięcy nowiutkich bryk zakupionych w roku, sprowadzono tyle samo trzydziestoletnich rzęchów. Statystycznie rzecz ujmując.
Fałszu już nie ma, bo marka, wiek i stan naszych pojazdów, rzeczywiście odzwierciedlają rozwarstwienie społeczne. A snobizm, cóż!
Ten rządzi się prawami, które Jędrzej Kitowicz tak trafnie przekazał w wydanym w 1840-41 dziele, co sławny do dzisiaj Opis obyczajów za panowania Augusta III.

„…Że jednak we wszystkim przeważał gust cudzoziemski, przeto zrobione w kraju powozy, by też najlepsze, traciły natychmiast swój szacunek, skoro się dowiedziano, iż były stworzeniami krajowymi. Więc żaden majster nie kładł na karecie swego imienia, tym bardziej miasta polskiego, ale położył miasto Paryż, Londyn, Berlin, Wiedeń; do tych albowiem miast panowie, zaniechawszy Gdańsk, ubiegali się po karety, tak nawet, że i gdańscy majstrowie, podprowadzając do Warszawy na szkutach dla sprzedania swoje karety, dawali im napisy angielskich, francuskich, jakoby do Gdańska z tamtych krajów morzem sprowadzonych, lubo w samej rzeczy były tworem gdańskim. Kiedy zaś przepych rozlał się po całym kraju, że karety niemal co trzy lata na inszy fason odmieniano, natenczas już nie zważano miejsca, skąd byli rodem kareta, czy z Paryża, czy z Warszawy, czy skądinąd, tylko ile celowała w modzie i w guście to sądzącym za piękniejsze, co było modniejsze. Kto z oszczędnych zażywał karety, która już z mody wyszła, ale była jeszcze mocna i wygodna, urągali się z niego modni utracjuszowie mówiąc o nim, że jeździ korabiem Noego.”

To wszystko pisze dumny posiadacz czterech kółek, zdegustowany faktem nagłej zmiany kategorii marnej osiedlowej drogi na nieformalną przelotówkę, o strategicznym znaczeniu dla dzielnicy. Gdzie skręt w lewo, dotąd zwyczajny, urasta nagle rankiem i porą popołudniową do rangi karkołomnego wyczynu.
Bo za owym motoryzacyjnym boomem nie poszedł proporcjonalny rozwój drogowej infrastruktury. I szybko się na to nie zanosi. Snobizm i postęp wzajemnie się zaklinczowały.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No boom jest,

ale to wcale nie jest takie fajne, wprawdzie chwilowo obywam się samochód, ale jak miałem, to zaparkowanie nawet w tak małym mieście jak moje w centrum czy przejechanie koło 15,16 bez korka, to nie było łatwe.
Nie wpsomnę o moich próbach parkowania w Rzeszowie, szczególnie, że choć prawko mam już prawie 5 lat, to właściwie na początku 2007 uczyłem się tak naprawdę jeździć.

P.S. A i myślę, że 30-letnie rzęchy to jednak mało kto sprowadza teraz.
Jeszcze że 15-letnie, to uwierzę, ale nie opłacałaby się podróż do Niemiec plus załatwianie formalności, by kupować samochód za kilkaset euro czy mniej.
szczególnie, że tablice + ubezpieczeniena kilka dni w takim Dortmundzie np.kosztują prawie 100 euro.


Grzesiu!

Pewnie, że trzydziestolatków nikt nie sprowadza. To taki żart ze sposobu obliczania średnich, i wyciągania wniosków w stronę odwrotną. Pewien onkolog pytany o szanse przeżycia w róznych odmianach chorób nowowtworowych powiedział, że gdy człowiek idzie z psem na spacer, to statystycznie mają po trzy nogi.

Serdecznie pozdrawiam!

tarantula


Subskrybuj zawartość