Maliny pachną miętą czyli życie istnieje (też) poza internetem

Miętowe maliny.
Maliny pachną miętą.
Mięta w malinach:)
Miętowo i malinowo jest u mnie na działce, lubię zbierac maliny, bo zrywając je i jedząc czuję mocny zapach mięty, poza tym jak jeszcze na skórze czuć prażące słońce a wokół latają różne brzęczące pszczoły czy inne trzmiele, w skórę zaś zaś poza słońcem wgryzają się komary, to jest juz pełnia doznań.
Dzisiaj zbierając maliny i wdychając miętę (ale bez słońca prażącego acz momentami przygrzewało delikatnie i bez latających owadów i bez komarów) pomyślałem o internecie.
Często zdarza mi się w realu myśleć o necie, o rozmowach tu, dyskusjach, osobach stąd itd
Pewnie to już najwyższy stopień uzależnienia.

Więc sobie tak myślałem i myślałem, do specjalnie odkrywczych wniosków nie doszedłem.
Doszedłem do tego, co zwykle.
Że za dużo tu spędzam czasu, że się wypaliłem, że nie chce mi się pisać.
Że nie umiem.
Że nie mam gdzie pisać.
Że nie mam o czym.
Że polityka mnie nudzi, w kulturze jestem za cienki, a pisanie o niczym straciło swój urok.

I że trza się wyrwać, że te miętowe maliny, zachody słońca, Bieszczady, filmy, książki, rozmowy, uśmiechy, stresy realne i przyjemności, wkurwienia i radości są zbyt ważne, by marnować je dla siedzenia przed komputrem, które psuje wzrok, potęguje ból głowy, a melancholia jak nie znikała, tak nie znika.
A pustka trwa dalej i dobrze jej ze mną, gorzej zaś mi zaś z nią.

Jak to napisałem, to mi się fragment z Beksińskiego przypomniał (eh, jaki ja jestem, kurwa, przewidywalny, masakra, poniekąd)

“ A sam tytuł felietonu nawiązywał niedwuznacznie do pierwszego przeboju Petera Gabriela, dla którego wspinaczka na Solsbury Hill była symbolem wolności. Ja też chciałem zerwać z przeszłością. Niestety, nie do końca mi się to udało, gdyż moje życie porównać można do wysiłków psa uwiązanego do budy gumowym sznurem: im dalej ucieknie, tym szybciej wraca. “

No ale nieważne, bo nie na temat jak zwykle się wywodzę i rozwodzę, zawodzę pewnie też, zwodzę, zwodzony to jest most, autorze szanowny, most, o mosty, mosty trza budować między ludźmi.
Mosty są dobre, nie ma po co ich palić, acz w sumie z mostu można spaść w przepaść albo do wody, a nie każdy umie pływać.
Jacek Jarecki dziś mosty zaczął budować, w pierwszym komencie swoim u niego podałem przykład mostu, który moim zdaniem zbudować warto i się da, udało się rok temu, w tym można zrobic cuś podobnego w większym wymiarze.

Mosty są dobre, trendy są, do mostów trza rozmowy, rozmawiać znaczy trza.
Rozmowa w necie to będzie jednak zawsze erzac (acz są osoby, z którymi w sumie w necie gadało mi się ciekawiej niż później w realu), wiadomo że erzac, bo brak uśmiechu, brak spojrzenia porozumiewawczego , brak głosu, a może ten, na którego w necie się wkurwiamy ma cudownie kojący głos, na ten przykład:)

Referent sensownie napisał o rozmowie i rozmawianiu, zauważył też coś, nad czym nieraz się zastanawiałem, że w necie w sumie gadamy o rzeczach, o których w realu prawie nie gadamy, bo ile razy w realu np. zdarzało mi się gadac z kims o eutanazji czy zwiążkach homoseksualnych? Nie pamiętam czy w ogóle:), w necie już dziesiątki.

Tylko co z tego gadania wynika?
I czy w ogóle coś ma i coś może wynikać?
Nie mam pojęcia, zadaje pytania, lubię zadawać pytania, pytania są łatwe i podobno nie ma głupich pytań, więc fajnie jest.

O co właściwie mi chodzi?Ktoś wie, ja nie, wy pewnie też nie, ale czy to ma jakieś znaczenie? Pewnie nie.

Jak układałem sobie w głowie ten tekst, to myślałem, że napiszę o tym, że mi się już pisać nie chce i że robię przerwę, ale chyba sam w to nie wierzę właściwie.
A i że nie zamierzam pisać gdziekolwiek.

No właśnie, to pisanie, te blogi całe.
Co tym się osiąga? Czy z tego wynika jakaś działalność wymierna, czy jest jakiś pożytek.
No i właściwie czy ma być, bo może to tylko sztuka dla sztuki i rozrywka dla zabicia czasu znudzonych nudziarzy (jak nieoceniony Yassa dziś o mnie zawyrokował, rację ma, tyle że to nie tyle nuda, co uzależnienie prędzej, bo na nudę to lepiej film obejrzeć czy ksiązkę przeczytać)
No więc uzależnienie plus brak. Brak czego?

A może chodzi tylko o pisanie, w sumie tak mnie się wydawało zawsze, że mi o to chodzi, o pisanie, ale z drugiej strony po co mi to pisanie, moge pisać dla siebie tylko.

W strumień świadomości wpadłbym z chęcią i już w nim został:)
Pełnia jest, dziwne myśli więc człowiekowi do głowy przychodzą, poza tym zimno się robi.
Jesień idzie, nie ma na to rady.
Jesień, więc czas na klimatyczne teksty, z których nic nie wynika?
Może, kto wie?
A może czas na przerwę w sumie?

Z chęcią bym ją sobie zapodał.

To tyle.
Więcej nie będzie:)
Przynajmniej nie w następnych 3 dniach:), chyba że cuś/ktoś mnie sprowokuje bałdzo.

Eh, jak ja lubię tę piosenkę.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

E tam Grześ, smęcisz.

.. bo czasem pisze się bo człowieka co najdzie a czasem pisze się bo człowiek czuje, że trzeba.

A pisanie terapeutyczne jest – jest jak lustro… .

No. Ale jak czujesz, że Ci przerwy trza, to se zrób – znaczy, że Ci potrzebna. A jak wrócisz to pewnikiem z nowym tekstem, :-))))

Pisanie i czytaie odskocznią jest i musi być z przyjemnością związane – jak picie kawy, słuchanie muzyki, itp – mi się zdaje.

A teraz idę spać i tyle.

Pozdrawiam!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Grzesiu

Smaczne, potwierdzam, choć gorzkie. Właściwie i to potwierdzić mogę.

Najpierw mosty.
Jak mówi przysłowie palić ich nie trza, ale jestem głęboko przekonana, że są i takie, które jak najbardziej spalić trzeba. Żeby nie być jak ten pies u Beksińskiego. Choćby po to.
To znaczy, że trzeba być czujnym jak ważka. :)
Zwłaszcza w sieci, która przynosząc bursztyny, i zdechłe glony przyniesie.

O rozmowie.
Moje życie polega na rozmowie, zawodowe, jak wiesz. Pochlebiam sobie, że w rozmawianiu jestem dość wyrobiona, żeby to tak brzydko ująć.
Rozmowa jest piękną sprawą. Pozwala poznać, zrozumieć, zbliżyć się.
Lecz są rozmowy i Rozmowy. Nigdy nie wiadomo, która z którą na literki się zamieni.
Żaden temat w sieci nie jest mnie w stanie zaskoczyć. Nieustannie rozmawiam z ludźmi o sprawach, o których średnio przeciętny rozmawia raz na dwadzieścia lat, albo wcale.

O pisaniu.
Czy to ma sens obiektywny, wątpię. Sens subiektywny natomiast, jest dla mnie niezaprzeczalny.
Tyle, że albo się to czuje, albo nie.
Chcesz pisać, pisz. Nie chcesz, nie pisz.
Ty decyduj, nie inni.
Znam kogoś, kto mi mówi, że moje pisanie jest zgeneralizowanym bzdetem.
Kim to ja już w sieci nie byłam.
Ty też.
I co?
Właśnie nico.
Robisz swoje, ja robię swoje, oboje robimy to, co lubimy (czasem może nas to wkurzać).

Blogi są tylko jedną z form komunikowania się. Ułomną, ale pokaż mi jakąś formę, która ułomna nie jest.
Pięknie jest słyszeć czyjś głos, wtedy lepiej się czyta, to fakt.
No, ale nie można mieć wszystkiego.

Poznałam osobiście… czekaj… czekaj…
Biankę, Magię, Borsuka, Griszqa, Igłę, JackaKa (obecnie PNG), Merlota, Odysa, Penelopę, Pino, Yayco znałam wcześniej, więc się nie lczy.

Wiele z tego wynika, nie byłoby szansy wyniknięcia, gdyby nie sieć.
Część z nich jest jak slajd z przeszłości.
Część jest żywą teraźniejszością.

Na wszelkie pytania musimy jednak sobie odpowiadać indywidualnie.

Życie, Grzesiu. Życie.

Jakże zaskakujące.


Uwielbiam Twoje smędzenie

Tak jak w tytule, uwielbiam Twoje smędzenie, pisanie o niczym. Ono tylko jest pozornie “o niczym”. Ale pozwól na kilka uwag ze swojej strony (ja też przeżywam kryzysy, a u mnie jest gorzej, bo ja nie umiem tak pisać jak Ty w takich chwilach):
1. prowadzenie blogu. Tutaj są dwa aspekty – przyjemność go prowadzenia i odzew. Dla mnie prowadzenie blogu było spełnieniem młodzieńczego marzenia prowadzenia pisma kulturalnego. Jeżeli chodzi o odzew to słusznie w chwili mojego doła napisał Wachmistrz – “dopóki jedna osoba Cię czyta – warto pisać”.
2. Czas. Grzesiu, tak jak we wszystkim potrzeba samokontroli, ja poświęcam na blogi normalnie dwa razy po 30 – 45 minut dziennie, czasami jak siedzę przy komputerze i piszę, to zaglądam do swojego blogu i na bieżąco komentuję. Trochę inaczej wygląda sprawa moich notek, one są bardziej pracochłonne i wymagają 1 – 1,5 godziny, ale już nabrałem wprawy i umiem potrzebne rzeczy od razu po znalezieniu wsadzać na odpowiednie miejsce, to mi później mniej czasu to zajmuje.
3. Grzesiu! Nie gniewaj się, w tym jest Twój cały urok, Ty przeżywasz kryzys permanentny i w tym jest Twoja siła.


Grzesiu

wiele w tym prawdy. W zasadzie samą prawdę zawarłeś w swoim wpisie.
Każdy (chyba każdy) musi dojść do swojej ściany niemocy i z nią się zderzyć, aby zadać sobie proste pytanie opierające się na szkielecie totalnej rezygnacji.
Skąd to znam? :)
Wiesz. Komunikator, jakim jest blog, wyciąga z nas myśli – głównie dlatego, że nie widzimy oczu rozmówcy, który też nie przerywa nam w prowadzeniu wywodu. Dlatego, jak ktoś ma łatwość pisania, to nawet niezły efekt osiąga.
jaki efekt osiągają Twoje wpisy wystarczy klkinąć tu i tam – jest Ciebie pełno :)
Teraz zadaj sobie pytanie w drugą stronę. Z kim podzielisz się przemyślaniami o przeczytanej książce, o zauważanych na stawie kaczkach i innych

Myślę, że w pewnym sensie pisanie na blugu/blogach to rodzaj choroby, która przechodzi jak grypa aby potem zacząć od nowa.
Nie matrw się, siem da jakoś ;)

Opróżnij puszkę aluminium, a wnet dojdziesz do przekonania, że już za kilka dni, za dni parę...

Serdecznie


Tak, to prawda, obiektywna

Gretchen

Blogi są tylko jedną z form komunikowania się. Ułomną, ale pokaż mi jakąś formę, która ułomna nie jest.
Pięknie jest słyszeć czyjś głos, wtedy lepiej się czyta, to fakt.
No, ale nie można mieć wszystkiego.

Życie, Grzesiu. Życie.
Jakże zaskakujące.

Noo :)

Serdeczności


Grześ

..no i jeszce jedno. Kto będzie komentował moje wpisy jak się “zurlopujesz”.

Pozdrawiam niedzielnie!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku,

keine Panik:)

Kto powiedział, że ja się od komentowania wymigiwać będę?

A ty znowu tak często nie piszesz, bym nie wyobił się z komentowaniem twoich tekstów, no.
Więc pisz jak najlepiej:)
Bo ci chyba kiedyś wspominałem, że twoje teksty to ja z przyjemnością często czytam.

Jeszcze jakby Bianka wróciła, której teksty miały mnoc terapeutyczna wobec mnie jak mało kogo teksty.
No ale nie można mieć wszystkiego, widać.


Marku,

nooooo

:)


Marku,

“Myślę, że w pewnym sensie pisanie na blugu/blogach to rodzaj choroby, która przechodzi jak grypa aby potem zacząć od nowa.”

No własnie chyba się zgadzamy w sumie z tym, rodzaj choroby, któr aczasem męczy, ale wraca i wraca i się pisze i pisze.

pzdr


Torlinie,

ad 1.
O, to u mnie bardziej o chodizło o spełnienie marzenia pracy jako radiowiec:) (no i stąd masa tych youtubków, które niektórych tak drzaźnią)
No i marzenie o pisaniu, takim profesjonalnym.
Bo w sumie jedyne co ja w zyciu robię tak naprawdę, to czytam, piszę i gadam (za to trzecie jeszcze mi płacą w sumie:))
Reszta to ozdobniki tylko.

Więc jak przestane pisać to tak jedna trzecia mojej aktywności z ostatnich 3 lat zaniknie:) i wtedy to dopiero pustka będzie:)

ad 2 Samokontrola, dobre to jest, brak mi tego.
Muszę pomyśleć o tym.
Pomyślę o tym jutro:), ale dzięki za wskazówki:)

ad 3.

Coś w tym jest.

Pozdro.


Gre,

o tych mostach jak pewnie zauważyłaś, troche ironicznie jest, miało byc bardziej i złosliwie, ale mnie się odechciało.
No nieważne, i tak to nie moja sprawa.

Ja tam raczej na wyspie jestem, z której żaden most nie prowadzi ani do której nie dochodzi:)

Co do rozmowy, fakt różne są, trochę jest takich, że sie póxniej żałuje, że sie rozmawiało, ale globalnie to jest dobrze, nie trza psuć:)

A co do pisania, piszę dotąd aż się wypiszę:)


Poldku,

ano przyjemnością, ale przyjemności też trzeba dawkować.
U mnie to troche to pisanie i gadanie w necie juz nałogiem od dawna jest.

A realne nałogi jakby bardziej kuszące, niektóre przynajmniej:)

Znaczy mam wrażenie że to erzac, cholera, nie życie, no.
Sztuczny miód czasem.


Grześ

powiem szczerze, że pisanie i rozmawianie w necie to trochę jak “macanie się przez ścianę”, :-))))

Życie musi mieć swój zapach i smak a netowisko ? Jakieś płaskie. Więc dodatkiem ci ono jest – a więc jednym z wymiarów życia. Fajnym i dobrym.

Pozdr.

p.s.
Muszę więcej pisać by Cię w necie “przytrzymać”, :-))

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku, pisz, pisz,

a że dodatek, fakt, oczywista rzecz, choć czasem patrzę na to jak niektórzy poważnie traktują blogowanie i wszystko co w internecie się dzieje, to nie wiem, czy taki dodatek.

pzdr


Każdemu urlop przysluguje

Każdy ma prawo pomarudzić. Kazdy ma swoje wlasne powody żeby pomędzić. Nawet, jezęli nikt z boku nie zglosi sie żeby potrzymac za raczkę, bo duże chlopaki przecież jesteśmy. Aje jesteśmy dziewczyny, to chlopaki i tak do końca nie wiedzą o czym mówimy. Tępe one są. Ty na działkę na maliny, a ja dziś pól dnia w moim lasoogrodzie wycinałem co zbędne i zbyt rozrosle, wedle wskazań mojej dizwczyny. Przeważnie kolczaste to bylo. Ale pogoda sliczna, to sie chce mieć takie sielskie zajęcie. Ale o tej porze? TV oglądać? I co w niej? Polityków czy pilkarzy? To juz lepiej poczytać co nowego u Grzesia. Albo u Jareckiego. Albo u Igly. Milsze. A pomysł z urlopem jest niezły. Pojutrze sobie wyjeżdżam na całe cztery dni. Zjazd naszej klasy mam. Znowu zobaczę ślicznotki z tamtych lat!


Witam,

chyba pierwszy wpis u mnie w blogu?
Albo nie pamietam.
Więc tym bardziej serdecznie witam (nie dlatego, że nie pamiętam, tylko dlatego,że pierwszy raz:)

Acz muszę sprostować, ja nie marudzę, ja smęcę:), top nie to samo, wbrew pozorom.

Co do TV, w TV tylko filmy oglądać trza, na resztę skzoda czasu.

Pomysł z urlopem , fakt, dobry, ja dopiero za dwa tygodnie się oderwę na 2, 3 dni od pracy,właściwie za trzy.

MIłego zjazdu życzę i pozdrowienia dla slicznotek:)


maliny miętą pachnące?

miętowe maliny? to bardziej pachnie GMO i podejrzaną żywnością.

temat dla Magii. ewidentnie! :) :P i ciekawe co na to Szczęsny z drugiej strony barricady? he he he



Docent, no zaraz się obrażę:)

u mnie maliny sa ekologiczne, no:0
Be żadnych GMO< dodatków czy innych badziewi.

A widzę, że ty nawet z malin temat chcesz polityczny zrobić.

A swoją drogą, że ja zapomniałem o ilustracji muzycznej pewnej i poetyckiej:)


Subskrybuj zawartość