Przypadki chodzą po ludziach czyli jak Grzesia codzienność drzaźni, tekst w ramach autoterapii.

Grześ jak wiadomo jest człekiem, któremu najdrobniejsze rzeczy sprawiają trudność i go wyprowadzają z równowagi (o ile w moim przypadku można mówić o jakiejkolwiek równowadze), ostatnio (a właściwie dziś i nie tylko zdarza mi się jakoś mnóstwo drażniących szczegółów, które mnie drzaźnią, otaczają, czyhają na mnie, by tylko mnie dopaść.

Jak znam życie, to czarna, niefortunna seria zaczęła się od spotkania z siostrą zakonną i panią dyrektor, która mnie przesłuchiwała w sprawie pracy.
Jako żem był naiwny, to ustawiłem se plan w innej szkole pod “katolika” (który mnie potem olał i nawet o tym nie powiadomił, choć siostra obiecywała się odezwać, hm, ciekawe co na to 8 przykazanie:)), co poskutkowało tym, że teraz choć będę miał pewnie poniedziałki i piątki wolne, to w pozostałych 3 dniach będę miał problem jak pogodzić godziny we wszelkich szkołach.

Dalej, odezwała się kolejna szkoła do Grzesia, gdzie szukają kogos akurat tylko na 4 godziny, fajnie by było, zawsze więcej kasy i doświadczeń, otóż okazało się, że oni chcą akurat we wtorek kogoś na tej godzinie, kiedy ja pracuję w innej szkole, jakby nie mogło to być godzinę później:(

Wczoraj z kolei zadebiutowałem jako nauczyciel na kursach popołudniowych, oczywiście , choć uczę 3 lata, to nie wiedzieć czemu, bez powodu byłem zestresowany, w dodatku 5 minut szukałem płyty, która leżała na biurku (no a wczesniej przygotowując się do zajęć wziąłem pierwszą z brzegu, nie patrząc, że album do książki dwupłytowy jest, oczywiście nie trzeba wspominać, że wziąłem tę złą?)

No nie wiem, pewnie wywarłem wrażenie nie dość, że gupka to jeszcze zamotanego, ciekawe czy ktoś z tej grupy uwierzył, że ja jestem w stanie ich nauczyć niemieckiego?

Ale to było wczoraj, spoko, wróciłem bez większych przygód do domu (poza tym, że prawie skończyła mi się kasa i nie miałbym kasy na busa, no nic to), wieczór upłynął pod znakiem TXT, na którym wczoraj, o dziwo, duży ruch był, nie to co dziś.

Zacząła się środa i się zaczęło, oczywiście wstałem zaspany i zmęczony z trudem około 10, udało mi się cuś zjeść, popatrzeć co tam na necie i około 11.30 doszedłem do mojego dawnego (a i obecnego, acz nie wiadomo jak długo) miejsca pracy, właściwie bez przeszkód udało mi się nawet książkę pożyczyć, co mi jutro do szkoły innej potrzebna, nie wiedzieć czemu zajrzałem też do pokoju nauczycielskiego, gdzie zaskoczył mnie niemiło fakt, że dyrekcja se wymyśliła we wrześniu co dzień prezentować listę obecności, na którą trza się wpisywać. Nie dość, że strata papieru, to i pewnie podpadnę, bo 2 dni pracuję w tygodniu przecież gdzie indziej, no a poza tym motywacja do łażenia do pracy po to by pić kawę czy czytać gazety to słaba motywacja. A we wrześniu (prawie) nic poza tym w szkole, w której nauka zaczyna się od października, do roboty jednak nie ma.

Okej, ze szkoły wyszedłem, udałem się gdzieś tam, później udałem się na zakupy, zakupy skończyły się tym, że poza straceniem 30 zeta na pierdoły, zgubiłem kartę bankomatową, więc najpierw musiałem zablokować, później jeszcze udać się do banku, by wystarać się o nową.
No ale jest i plus tego, prawie 2 tygodnie nie będę mógł wybierać kasy, więc jakaś to oszczędność, bo komu by się do banku chciało łazić.

Wróciłem do domu, zrobiłem w miarę dobry obiad i przeciętną sałatkę , jedzonko wpradzie z resztek i pozostałości różnych, ale spoko w miarę.
No i chciałem się napić kawy, przyszedłem do pokoju, patrzę na telefon, dostałem sms, z którego wynika, że zostałem olany i nie mam z kim iść na wesele do kumpla we wrześniu.

No cóż, przyjąłem to olanie po męsku, znaczy postanowiłem napić się kawy i przegryźć batonikiem, no i kurwa, kawa okazała się (i okazuje dalej) syfiasta, bo mleko, które kupiłem, tam gdzie kartę zgubiłem, okazało się już skwaśniałe. A piszą na opakowaniu że świeże. Nie dość, że mnie jedni olewają, to drudzy oszukują:)

A nie wiem czy w ogóle warto wspominać, że oczywiście rano skaleczyłem się w palca:), ale w moim zyciu to normalka, aż dziwne, że dziś jeszczo nic nie wylałem ni nie rozbiłem.

Jakby tego mało, jutro na 8 do pracy i to trochę kilometrów tam mam, więc przed 6 muszę wstać.

Eh…

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

>grzesiu

jogibabu, biedny miś :P



Grzesiu

Turlam sie, to w jedna to w druga…zajebiste!


No Biały miś,

to smutny jest:)

A wykonanie genialne jest, no:)

P.S. A wiesz moż egdzie znaleźć cover “Paint it black” śpiewany przez Grabaża na koncertach przez Pidżamę czy Strachy, bo pobieżnie popatrzyłem po necie i nie ma, a bardzo bym go z chęcią tu wrzucił albo chociaż posłuchał.

pzdr


>grzesiu

nie mam pojęcia :)



Grzesiu,

Nic tylko

By pamiętać, że w końcu i tak


Borsuku, e tam, takie sobie,

chyba że mówisz o “Biały misiu” i scenie filmowej, co je Docynt wrzucił.


Docencie, to niedobrze:(

no ale cóż, przezyję.

A mam do tiebie jeszcze jedną sprawę, weź tam kiedy pogadaj z Sergiem, by przywrócić twój dawny blog (bo chyba się da?), z chęcią bym poczytał tamn czasem dla odprężenia różne teksty twoje dawne, choćby o muzyce.

nawet jak cie znowu stąd źli ludzie wyrzucą, to chociaż teksty se poczytam ja.

No chyba że nie chcesz.


Oszuście, właśnie zabieram się za słuchanie, bo

pierwszego utworku nie znam chyba.

A poza tym to chciałem ci powiedzieć, że ty to mnie też zdraźniłeś, ale wczesniej, że teksty wykasowałeś tutejsze.

No cóż, wszyscy się sprzysięgli przeciwko mnie, tylko się upić.
A nie ma czym:(, poza tym postanowiłem wpaść w abstynencję


Grzesiu nie mowie o Bialym Misiu i scenie filmowej

Tylko o tekscie. Twoim tekscie. Zajebisty! O! Jestem tez swiezo po lekturze pamietnikow Maciejem20. Dobrze, ze takie teksty sie tu pojawiaja.


Borsuku, e tam,

znaczy maciejem20 jest wartością samą w sobie, lubie takie pisanie strumieniem świadomości, jak on zapodaje, nawet literówki i błędy mi nie przeszkadzają i pisanie wszystkiego z małych liter.

Ja w sumie, by tak pisać, musiałbym się spostarać nieźle.

A ten tekst mój, czy ja wiem, n ie najgorszy ale i nie za dobry, nawet miałem go nie pisać, bo kto to widział powazny portal takimi pierdołami zaśmiecać:)


Grzesiu,

Nie znalazłem oryginału “Wyobraźni” w wykonaniu Kaczmarka. A szkoda, bo on to śpiewał z takim poczuciem beznadziei, że się człowiek chciał pochlastać, a w końcu dochodziło się i tak do wniosku, że nie jest tak źle.

Moje stare teksty były stare, zakurzone i nikomu tutaj do niczego niepotrzebne. To po co miały zajmować miejsce? Trzeba recyklować megabajty. Ekologia, rozumiesz.

Pozdrawiam optymistycznie


Oszuście,

w sprawie teksów odpowiem ci jednoznacznie: pitolisz, znaczy pierdu srajdu:), ale your choice.

P.S. Do listy moich niepowodzeń dzisiejszych należy dodać, że właśnie mi się spierdoliła drukarka i ksero w niej i nie skopiuję czegoś, co mi potrzebne:(

eh…


Grzesiu,

Znalazłem oryginał, lepszy od covera

A drukarkę wyłącz, włącz, wyłącz i wyrzuć. Pomaga.


Grzesiu

ja to mam lepiej. O niebo mam lepiej i nic to, że wstaję przed szóstą rano co dnia! Ale za to mam tak:
Od prawie dwóch miesięcy spędzam sobie czas na świeżym powietrzu: jest słońce, czyste powietrze, piasek i jest woda.

Z boku przygrywa mi moja nowa ulubiona stacja zapodając, a to wiadomości, a to ciekawostki przeplatane muzyczką lepszą i troszkę (czasem bardziej niż troszkę) mniej lepszą.

Fajnie prawda?
Tylko dlaczego do tego wszystkiego cement i betoniarka?

Pozdrówka :)


Oszuście,

zajobiste to jest:)
genialne znaczy.
Bo chyba tego jeszcze nie napisałem.
I oryginał i cover mi się spodobały.

Pozdrówka serdeczne i dzięki za podrzucenie takiego utworku fajnego:)


Marku, no, no, plaża i woda i piasek,

fajnie:)

A cement i betoniarka?

Te plażę to masz chyba na budowie:), widać.


Grzesiu

Piękny tekst.

Właśnie powróciłam z koncertu, na którym nie byłam więc łączę się w bólu.

Jak zejdą mi z ust obelżywe słowa, które na nich obecnie się znajdują, to może o tym napiszę.

Nie, no ludzie! Co sobie przypomnę...!

Pfffffffff!


Nudny i nic nie wart komentarz.

tecumseh

wieczór upłynął pod znakiem TXT, na którym wczoraj, o dziwo, duży ruch był, nie to co dziś

Zawsze się polecam :-D

tecumseh

ciekawe co na to 8 przykazanie

8 przykazanie mówi Nie będziesz składał fałszywego świadectwa przeciw bleźniemu swemu

A zatem mówi, aby nie świadczyć fałszywie, przeciw bliźniemu.

Chodzi o świadczenie np. przed sądem.

tecumseh

dyrekcja se wymyśliła we wrześniu co dzień prezentować listę obecności, na którą trza się wpisywać

Tak to już jest w szkole. Wyobraź sobie, że ja też codziennie jestem sprawdzany, czy jestem, czy nie…

Pozdrawiam szkolnie

PS. A w ogóle to zdawałoby się, że Grześ taki mondry, a tu proszę. Musi skubaniec do szkoły chodzić!


:)

No to się nadaje do prasy!


Albo do kroniki

Kryminalniej :-D
Pozdrawiam


Gre,

e tam piekny to niezbyt, zwyczajny:) raczej.

A nie wiem, o co chodzi, ale czekam na tekst, może byc i z obelżywymi słowy:)

pzdr


Jachoo,

e tam to nie tylko twoja zasługa, w ogóle jakos od kilku dni w sumie TXT z letargu wakacyjnego sie wyrywa:)
Miejmy nadzieję więc, że jesień będzie nasza, no.

Z przykazaniem to pewnie masz racje, ale ja to interpretuje po swojemu, zresztą przeciw to jako wobec można traktować w sumie.

ad 3. Ty się tu ze mnie nie wyśmiewaj, bo ja się tam za tobą po salonach, znaczy u ciebie w blogu wstawiam:)
łażenie do szkoły we wrzesniu codziennie jak rok szkolny/akademicki zaczyna się w październiku to wcale nie jest takie potrzebne.


Dymitrze,

takie złe cyz takie dobre:)?

A w sumie może zacznę jakie cotygodniowe kroniki pisać coś w stylu “Żywoty Grzesia, pechowca, marudy i ciamajdy”

:)


...

Co?

Ja już śpię.

Odpiszę jutro, co?

Ale nadal cię lubie…

I tak sobie myślę, coby tak u mnie był taki ruch…

UWAGAAA!!!

Teraz wszyscy się odwracają, znaczy w tył zwrot robią i do mnie na bloga idą, udawać, że go czytają!

Raz Raz.

Na przód marsz, drużyna ŚPIEeEW!
Pozdrawiam… z zamkniętymi oczami. Już śpię...
Hrrrrrrr… Fffiuuuuu… Hrrrrrrr… Fffiuuuuu…


>grzesiu

ja myślę, że ta karta bankomatowa nie zginęła Ci przypadkiem. są na świecie ludzie i organizacje, którym bardzo zależy na tym by mieć Cię pod kontrolą. jak myślisz dlaczego JarKacz nie miał tyle czasu konta w banku? o wie kto ciągnie za sznurki całym finansowym imperium… ale i on uległ przed przemocą.

lepiej wyrzuć tego plastikowego demona i chowaj kasiorę w skarpecie, bo pewnego dnia obudzisz się w Roswell i będzie za późno.

czuj duch



Dzięki za takie wstawianie się.

Wstawiaj się, i owszem. ALE NIE PRZED LAINE/LAURĄ!

Znowu będzie awantura!
Mam nadzieję, że ty się na mnie nie obrazisz za komenty tam, utrzymane w takim dość ostrym tonie. Jak by były tak utrzymane tylko w obec Laine, to by się dopiero awanturowała.

A że w istocie to ty odpowiadasz na jej komentarze, to ja muszę niestety. To jest chyba jedyny sposób na pozbycie się jej…
Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
Pozdro.Jachoo


Docencie

Taaak. Coś w tym jest. Ja myślę, że Młodszy Bliźniak chce się pozbyć konkurencji, w posiadaniu konta…

Tylko, co to jest to Roswell?
Pozdrawiam


Jachoo

Rowell to słowo klucz. klucz do zrozumienia pewnych umysłów. poszukaj w googlach a na pewno rozjaśni Ci sie i zobaczysz, zę jeśli dziś czwartek – to jesteśmy w Roswell :)



Grześ

w sumie to pozytywna wiadomośc takie przejścia. No bo cóż może się stać “gorszego..” ??? Teraz tylko lepiej, :-))))

p.s.
Współczuję wrażeń.

Pozdr.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Docencie.

Jachoo, nie Jahoo.

Grzesiu! Udało się!
Pozdrawiam wieczornie


ok ok ok



Wszyscy,

odpowiem kiedyś.

Na razie cierpię na przeszywający ból głowy, chce mi się rzygać, wszystko mnie wkurwia i w ogóle to wszystko nie tak, nie tak, erzac, cholera nie życie

Idem chyba spać, kurde, a chciałem przetestować wynalazek merlota, no cóż, tak bywa.


Grzesiu

Trzymaj się.

Jutro też jest dzień.
Nowy dzień, to nowe światełko.


Grześ

..bywaj, bywaj…!

p.s.
Wynalzaek Merlota? Hmm. A ja dziś sciągam wino: z wiśni i jabłek papierówek z których nie robi się ponoć wina. Powiem, niezłe, :)))) Nie zawiera siarczynów, :-)))

Zażyj conieco, a jutro z rana najlepiej kefirek.

Pozdro!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Jachoo,

zamilkne już w sprawie komentarzy tamtej pani, okej?
Znam niektóre nie tylko z tojego bloga i delikatnie mówiąc, czasem uważam je za słabe.


Poldku, zawsze może byc gorzej,

no
:)

pzdr


Poldku po raz drugi,

wynalazek merlota jest tu:

http://tekstowisko.com/merlot/60104.html

szkoda, że nie wpadłeś, może dziś też knajpa będzie otwarta.
Ciekawe tematy były, choćby Docynt podawał przepis na gruszkówkę, gadalismy o trendach w wyglądzie młodziezy męskiej w technikum:), knajpach i takich tam.

A ja jak zwykle smęciłem.


Poldku 3

wino z wiśni i z papierówek?
Napiłbym się z chęcią:)

Papierówki (choc ich jakos nigdy zbyt nie lubiłem) strasznie mi się pozytywnie kojarzą, z dzieciństwem, z babcią i takie tam.

pzdr


Gre, spoko,

nowy dzień nastał, spałem 12 godzin prawie:), wstałem zmęczony, ale po kawie i sniadaniu już jakoś ożyłem, w sumie dziś tylko 2 godziny pracy i to dpiero po 16 więc w porównaniu do wczoraj jest okej.


Grzesia przygód ciąg dalszy

Dzis zapowiadał się piękny, leniwy dzień, dopiero 16.30 miałem znaleźć się w pracy na 2 godziny lekcyjne, czyli 1,5 godziny zegarowej, luzik i lajcik.
Wyszedłem więc z domu odpowiednio wczesniej, bo do pracy jakieś 16 km (tak mi się w tym roku składa, że swoim mieście nie pracuję na razie).
Więc 15.39 miałem mieć autobus, oczywiście wyszedłem odpowiednio wcześniej, bo manię mam, że sie spóźnię, zdarzyło się tak, że zdążyłem na autobus o 15. 18, jako że był jednak zatłoczony niemiłosiernie, to stwierdziłem, że poczekam.
Koło 15. 38 przyjechał bus, o to sobie myślę, fajnie, luzik, będę szybciej, 20 minut czy cuś.
Wsiadłem więc zadowolony, jade, jadę, jadę.
jestem już niedaleko, nagle bus zwalnia i się zatrzymuje, korek, korek, korek widze ogromny.
Mija 5, 10, 15, 20 min, jest gdzieś 16. 15, mnie od Sandomierza dzieli juz niewiele ale stoimy dalej, myślę więc, trza zadzwonić do szkoły, oczywiście numeru nie mam, dzwonię do domu, mama znajduje mi numer, dzownię, nikt nie odbiera, dzwonię na drugi, ktoś odbiera, ale nie gada nic albo ja nie słysze, dzwonię znowu na pierwszy, odbiera szef, który urzęduje gdzieś daleko.
Mówię, że chwilę się spóxnię, bo korek.
Gości mnie opierdala i prawi kazanie.
Oki, oki.
Wkurwiony żem już masakrycznie.
Numeru do sekretaratu w S. dalej nie mam, ale on ma zadzwonić.
dzwoni telefon, dzwoni kursant, że się spóźni, bo stoi w korku, ja mu na to że ja też:)
W sumie więc wyłaże z busa i idem do przodu, by znaleźć osobę z mojej grupy, jestem więc jakieś 5 samochodów do przodu, niewiele to daje, bo do S. docieram o 17. 30
Trasa przejechania około 4, 5 kilometrów zajęła nam prawie 2 godziny.
Podobno robili asfalt.
Bo przecież lepszej godziny niz godziny szczytu, 15 w piątek nie ma.
A to Polska właśnie.
zajęcia musze odrabiać, w dodatku podpadłem już w pierwszym tyg. pracy, masakra, ciekawe co się jeszczo zdarzy.
I jak tu się nie upić?

Dedykuję rządzącym,wszelkim władzom i drogowcom tyż, nie ma to jak utrudnianie życia obywatelom:(


Nie pij towarzyszu.

Przykład dawaj.

A u mnie z kolei pierwszy tydzień bardzo miło…
Jadę na obóz.
Po powrocie notka. Przypomnij się, bo mam pomysł na notkę dla ciebie.
Pozdrawiam.Jachoo.


na notkę czekam,

przypomnę więc:)

Ja muszem o Kofty piosenkach w koncu napisać, no i o clownie, no i o edukacji, nie wiem czy to wyjdzie.

Zaraz idem do ciebie napisać o kumplach, co nie zdali kiedyś:), bo obiecałem.

A w ogóle chyba trza mi wyjechac w jakie Bieszczady dla nabrania oddechu i dystansu, no cóż, może sie akurat uda niezadługo.

Pozdro.


P.S.

Z tym niepiciem to za późno już, bo z abstynenci dziś wypadłem.

Pozdro.


Aby nie za bardzo.

Bo ja to wyznaję zasadę, że napić się watro, ale czy warto się upić, to wcale nie jestem taki pewien…
Pozdrawiam


Jachoo,

jakby to powiedział Dziadek Jacek Poszepszyński:
jedno nie przeszkadza drugiemu:)

pzdr


No i trzask prask, panie, i po wszystkim...

Hrrr…

Tak. Wlasnie dzisiaj sobie z ojcem słuchaliśmy, przy okazji jazdy na zakupy :-D

Maurycy. Obudź dziadka!
Pozdrawiam…


Jachoo, no toś mnie zaskoczył,

to teraz to już w ogóle mas zu mnie plus duży:), nawet jak będzies głupoty wypisywał straszne.
Drugi tekst w mojej blogowej karierze nosił tytuł “Oczekiwanie na Dziadka Jacka”

http://www.yourplanet.name/poland/s24/tecumseh.salon24.pl/4151,index.htm...

A o Poszepszyńskich i pełnowartościowy tekst napisałem, polecam i tekst i komentarze:

http://www.yourplanet.name/poland/s24/tecumseh.salon24.pl/20456,index.ht...

Poprawiłeś mi humor:)

Muchomory z dżemem, palce lizać, Marylko:)

W pamiętnym roku 1904, w Mandżurii


Tylko nie mogę sobie przypomnieć,

Jak się nazywała owa Iga, aktorka Teatrzyku Ananas…
Pozdrawiam poobozowo.

Maurycy! Mówiłem przecież! Nie budź dziadka!


Iga Korczyńska,

tancerka tetarzyku ananas grała w sztuce “Figi Igi”, sztuce niemal pornograficznej (Maurycy, nie słuchaj (wtręt Marylki))

Zacharias Dorożyński zaprzysiągł mi zaś zemstę:0

Ale i tak najlepszy był kapral Jedzieniak.

W pamiętnym roku 1904, mój bezposredni przełożony kapral Jedzieniak ….

P.S. O 22.45 dziś w Trójce, słuchaj:)


P.P.S. Pamiętasz o obiecanej notce?

Bo ja pamiętam:)

A w ogóle mam pomysł na notke z dedykacją dla ciebie:)

Nastąpi niebawem.

Notka i dedykacja.


Zaczniemy od pojednania,

a skonczymy na mordobiciu:)

“ja bym chciał dostać jakiś prezent.

A nie wystarczy ci że dostanies zpo mordzie”

“Nie stary, tylko niedorozwinięty”

:)

To tylko kilka wycinków z dzisiejszych Poszepszyńskich.


Niestety nie słuchałem...

Poszedłem spać. Po obozie integracyjnym (vol.2) jestem tak zmęczony, że szok…

A myślałem, że ta notka o niemieckim jest dla mnie :-D
Pozdrawiam po polsku.


Nie, nie,

notka o niemieckim jest dla wszystkich, będzie niedługo (może nawet dziś) bardziej konkretna jak się uczyć języków.
Ale dla ciebie to o muzyce ma być.

A ty w tej nowej starej klasie to dalej masz niemiecki czy już nie?


O wałaśnie to jest najlepsze!

Zawaliłem niemiecki, więc powtarzam klasę, w której nie uczę się niemca!

Ale za to mam angielski rozszerzony… I hiszpański od podstaw!
Fajne nie?


Grüss Gott

Na ja, also wir sind langsam zu Hause, unserer Grzes hat sich als Deutsch -Berufs-Lehrer erwiesen.
Gut und schön, kannst du Grzesiu uns sagen, ob Du wirklich ein Germanist bist und entsprechenden
Uni-Abschluss hast ? Wenn ja, werde ich dir Genuge tun und große Anerkennung zollen.

Aus tiefen Herzen und Seele -verbleibend in deinen Händen

wasylzly


Jachoo,

to ironia losu:) w sumie, nie zdać niemca, by się go póxniej nie musieć uczyć?

Dziwne to:)

Wasylzły, no a jak mógłbym uczyć w szkole nie mając wykształcenia kierunkowego?
Tak jestem germanistą.

P.S. Pisz po polsku lepiej, ciekawsze masz wtedy komenty, te po niemiecku juz tej fanatazji nie mają


deutsche Leitkultur

no to ja chcialem u ciebie popraktykowac -przeca mialo byc o nauce niemieckiego, lecisz w matke kurke ? Tak sobie nawet pomyslalem, ze napiszesz cos auf deutsch, a moj jakos skorygujesz.
Troche sie zawiodlem -w sumie to bylybby fajny temat -zycie germanisty w Polsce -jakie jest na codzien, co go wlasciwie emocjonalnie wiaze z 2000 letnia historia Wielkich Niemiec, co go motywowalo aby podjac taki kierunek studiow, kiedy ostatnio byl wlasciwie w Niemczech ?

Tja, daremne zale….te Grzes nie wisz przypadkiem cos ie stalo z Bin Ladenem ?

tschüsss
-wz


Wasylu, po niemiecku już kiedys pisałem

http://www.yourplanet.name/poland/s24/tecumseh.salon24.pl/10980,index.ht...

na razie nie mam nastroju ni weny na pisanie auf deutsch.

Życie germanisty?

ja każdego, o swoim zyciu piszę już odkąd bloguję, więc przejrzyj stare teksty:)

Ostatnio w Niemczech byłem w sierpniu, ale nie umiałem tego pobytu przełożyć na tekst i dalej nie umiem.

pzdr

:)


Subskrybuj zawartość