Tent.io, czyli w przyszłość patrzę


 

Tak jak smartfony i tablety odsyłają obecnie pecety do lamusa, a w drodze łaski ew. do zadań specjalnych i okolicznościowych, tak wynalazek o którym więcej na stronie Tent.io może z czasem posłać do lamusa te wszystkie dzisiaj nadal popularne sposoby komunikacji, które są obciążone dziedzictwem prehistorii Internetu, a których ludzie używają tylko dlatego, że czegoś lepszego nikt jeszcze nie spopularyzował. Znowu te okropnie długie zdania złożone, no sorry, ale taki mamy klimat! ...na tym blogu.

Ale wracając do początku, co przecież lubimy, tak jak nieśmiertelną Powtórkę z Rozrywki.. a więc wracając, zadumajmy się na chwilę nad fenomenem czasu przyspieszonego, który obowiązuje w tzw. wirtualu, w odróżnieniu od tradycyjnie opóźnionych pociągów (pozdrawiam Krzysztofa Leskiego) w realu.

Ów fenomen sprawia na przykład, że ludzi, których jeszcze niedawno trzeba było przekonywać, że Twitter to coś naprawdę obiecującego, teraz trzebaby z całą stanowczością wysłać na odwyk! W tym miejscu pozdrawiam Igłę (42 tysiące ćwierknięć, jak dotąd, kopara opada!).

Tenże sam fenomen sprawił, że blogi indywidualne, podobnie jak blogi na blogowiskach, stały się kompletnym anachronizmem, niczym MySpace swego czasu (czy ktoś to w ogóle pamięta?) i tylko brak poczucia czasu lub brak orientacji w świecie sprawia, że (niezorientowani) nadal blogi prowadzą (mnie proszę nie wliczać! ja nie prowadzę, ja tylko marudzę, czasami).

Zresztą, kto ma w tych czasach czas (prawda), żeby blogować, ja się pytam. Nie wiem jak inni, ale z moich obserwacji wynika, że ludzie piszą na blogach (regularnie) albo dlatego, że na tym (cokolwiek) zarabiają, albo dlatego, że jest to dla nich metoda na przekroczenie samotności środowiskowej (Polonia, Polska Powiatowa), czyli, mówiąc po naszemu, by mieć do kogo gębę po polsku otworzyć, a nie tylko wygrażać do telewizora.

Bywają też sytuacje losowe, jak choćby w przypadku takiego Nicponia (też pozdrawiam), który jest gościem nade wszystko preferującym real, no ale akurat leżał plackiem po operacji kręgosłupa i normalnie z nudów zaczął pisać i gadać na blogach parę lat temu. Co go zresztą w końcu tak znudziło (jak już całkiem ozdrowiał), że rzucił całe to blogowanie w cholerę. Podobnie jak Wyrus, w co pewnie trudno uwierzyć, ale to fakt.

Zmierzam do tego, że ‘normalni’ ludzie nie mają na takie rzeczy czasu, ani ochoty, bo w realu jest tysiąc razy ciekawiej, a nawet jeśli nie ciekawiej, to i tak ciekawiej, choćby ze względu na czas, który płynie bardziej naturalnym rytmem, nie mówiąc o tym, że ciągle go brakuje, tak czy tak.

Czyli kogo my mamy szansę spotkać w blogosferze, no kogo? Spójrzmy prawdzie w oczy: nie licząc płatnych trolli, możemy spotkać bezrobotnych na zasiłku (zdarza się, nie czepiam się), a do tego tłumy świrów i frustratów. Ewentualnie czasowych bywalców (i tak nic innego nie mogą akurat robić) oraz ludzi, którzy są na rencie czy emeryturze, więc mają czas, a przy tym często coś ciekawego, bo kawał życia, do opowiedzenia (pozdrawiam Panie Wiki3, jeśli Pan do nas czasem zagląda zza pieca u Pana Boga).

Krótko mówiąc, blogosfera to z natury rzeczy tzw. elektorat ZUS-u, po (lwiej) większości, o czym warto pamiętać, by niepotrzebnie nie mylić tego krzywego zwierciadła społeczeństwa ze społeczeństwem w jego, prawda, ogóle.

To tyle w ramach Powtórki. Czas na szybkie podsumowanie, a następnie na spojrzenie w przyszłość.

Blogowiska, jak wiadomo z powyższej teorii oraz praktyki, są do dupy (pardą), gdyż nieuchronnie staczają się w kierunku “wojny świrów”, a niemożność stosowania demokracji tylko pogarsza sprawę, gdyż rządy silnej ręki (mniejsza o to czy bardziej mądrej czy bardziej głupiej ręki) tylko dolewają oliwy do ognia. Stąd blogowiska najchętniej kręcą się wokół własnej osi, coraz szybciej, aż do stadium czarnej dziury, która wsysa wszystko i zamienia na jedno wielkie NIC.

Blogi indywidualne to, cóż tu dużo mówić, takie tam prywatne kółeczka adoracji i teatr jednego aktora w jednym. Tylko dla smakoszy gatunku, powiedziałbym. Kręcą się zwykle siłą inercji, o której niewiele dobrego da się powiedzieć.

Facebook, Google+ i inne tego rodzaju kombajny, czy raczej PGR-y ery post-industrialnej, z czasem podzielą los MySpace (oraz rzeczonych PGR-ów). Dłużej utrzyma się moim zdaniem Twitter, chyba że przedobrzy po wejściu na giełdę i zmieni się w swoistego klona Facebooka.

Proszę zauważyć, że fenomeny typu Facebook, Twitter, a wcześniej blogowiska i MySpace łączy reguła centralizacji społeczności na dużą skalę. Nawet indywidualne blogi oparte są, wbrew pozorom, także na idei centralizacji, tyle że w mniejszej skali (autor w centrum z komentatorami dookoła). Stąd też wszystkie je łączy reguła własności miejsca. I to jest klucz do sprawy.

Reguła własności miejsca jest niedoceniana przez tych, którzy są w wirtualu nowi. Może też być ignorowana przez tych, którzy są zbyt leniwi, by tworzyć własne miejsca, przynajmniej do czasu gdy któreś ich ulubione miejsce się zepsuje, opustoszeje lub całkiem zniknie. Każdy jednak w końcu działania tej reguły doświadczy, zwykle w ramach pozbycia się złudzeń co do rodzaju ludzkiego w necie.

Tent.io jest pomyślany jak swoisty ‘Przepis na Namiot Niezależnego Nomada’, który jednak może tworzyć zdecentralizowaną sieć połączeń z innymi Namiotami. To takie moje tłumaczenie tej nazwy oraz idei, które przed chwilą mi się nasunęło.

Tent.io jest jak przepis na bardziej prawdziwy Internet, na zdecentralizowaną sieć dowolnie zrzeszających się i komunikujących wędrowców, którzy w każdej chwili mogą przenieść swoje manatki do innego “hosta”, albo nawet założyć własnego hosta, bez potrzeby budowania połączeń na nowo, mając do dyspozycji komunikację, która łączy w sobie to co najlepsze w blogach, Skype, Twitterze czy Facebooku, minus wszelkie minusy blogów, Skype, Twittera i Facebooka. Co kluczowe, minus największy minus: własność miejsca.

Obserwuję rozwój tego projektu od początku i od dawna uważam, że ma on potencjał by rozsadzić od środka te wszystkie scentralizowane większe i mniejsze PGR-y, w których Ty, niczym internetowy parobek, uprawiasz cudzy kawałek ziemi, oddając 100% plonów, a najczęściej sporo jeszcze dokładając od siebie, choć nigdy nawet udziałowcem nie będziesz, i w każdej chwili możesz zostać wyproszony z balu na ulicę bez adresu.

Co by było gdyby idee założycielskie TXT zrealizować w oparciu o ten projekt?

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Panie Sergiuszu!

Zupełnie nie rozumiem o co chodzi, ale czuję, że ma Pan coś interesującego na widoku.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Się

zobaczy..


Subskrybuj zawartość