Kolorowa Szmira i Badziewie

Jeśli ktoś jeszcze nie wiedział, że Warszafka jest polską stolicą kiczu i wszelkiego badziewnego badziewia z importu, zasadniczo, importu skądkolwiek, to już wie, o ile tylko czyta gazety, choćby na odległość, przechodząc obok kiosku.

Ekscentryczne wybryki w przestrzeni publicznej typu palma (jak w zwrocie: palma mu odbiła) czy łuk tęczy (kolorowej, a nie biało-czerwonej czy “na Legię”) nie mają prawa się zdarzyć jako obiekty trwałe. W ramach happeningu niech sobie się dzieje co chce, w ramach murali i innych dzieł kulturowej ekspresji młodego pokolenia, tak samo, niech się dzieje co chce. Ale idiotyzmy typu sztuczna palma na środku drogi, czy nachalna promocja odmienności seksualnej (bo tak jest odczytywana), znana też jako Tęcza Zbawiciela, także na środku drogi, powinny zostać zwyczajnie zdemontowane, maksimum po miesiącu czy dwóch istnienia, w każdym przytomnym estetycznie mieście.

Żeby nie było, także wszelkie reklamy większe od szyldu sklepowego, dozwolonego wyłącznie w bezpośrednim pobliżu obiektu, którego szyld dotyczy (jak każdy szyld, z definicji) również powinny zniknąć. Wszystko ponad to, to jest nieznośna szmira i badziewie, które słusznie prowokuje, by je przynajmniej okopcić, w ramach preludium do demontażu.

W końcu, gdyby doczytał do tego miejsca ktoś niekumaty, dodam dla większej dosłowności, czym chyba zrujnuję cały efekt, ale co mi tam, że ludzie dowolnej płci i seksualnej orientacji są z natury (czy woli Boga, jak ktoś wierzący) wporzo i ich lubię wszystkich tak samo. Tylko pedały i cioty, czyli tacy, którzy robią nieproszone i nachalne przedstawienie ze swojej seksualności, nie są wporzo, ale nie ze względu na swoją dowolną seksualność, tylko ze względu, że robią nieproszone i nachalne przedstawienie z tego tytułu. Nie wiem czy to jasne. Możliwe, że jasne.

W tym sensie Tęcza Zbawiciela jest, chce tego czy nie, pedałem i ciotą, a nie żadnym symbolem pokoju, końca potopu czy manifestacją tolerancji. Jakiej zresztą, cholera, tolerancji! Normalność inaczej nie potrzebuje tolerancji, tylko przyjęcia do świadomości, że jest, i kropka.

Nie jest problemem, że ciągle ktoś to badziewie podpala. Problemem jest, że to badziewie ciągle tam stoi. Każda, nawet najbardziej artystyczna instalacja tego typu, jeśli stoi dłużej niż miesiąc czy dwa, staje się zwykłym badziewiem, szpecącym przestrzeń publiczną w niemiłosierny sposób, a przez swą nieustępliwą nachalność i chętnie odczytywaną symbolikę, jest niczym but akwizytora seks-szopu w twoich drzwiach, drogi Warszawiaku!

Smacznego!

P.S. Tak, wiem, że zdaniem Dyrektora IAM, odpowiedzialnego za uczynienie okazjonalnej instalacji artystycznej uporczywym badziewiem na środku drogi, jestem kretynem (w przypadku gdyby to nie był tekst satyryczny, co niniejszym dementuję, by nie psuć Czytelnikowi zabawy). Ale co to kogo obchodzi skąd się wzięło to cudo i w jakiej intencji powstało? Cudo jest szkaradnym artystycznie (ze względu na swój wiek) pedałem i ciotą (efektywnie, ze względu na skojarzenia i deklaracje ideowe zwolenników i przeciwników), i żadne zaklęcia sprawców czy urzędników tu nie pomogą. Kropka! Mam nadzieję, że niniejszym zdewastowałem satyryczność tego tekstu doszczętnie, za co z góry i z dołu przepraszam miłych Państwa, ale zarówno kretyni jak i niekumaci mają jednak swoje prawa w wolnym kraju i trzeba o nich pamiętać.

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Serg

żałuję, że mie mam czasu pogadać o tęczy, ale masz pięć za kluczowy argument:
tak, tęcza i palma (do której się już zresztą przyzwyczaiłem) są typowymi artefaktami tymczasowymi. Każde żywe duże miasto je ma, lepsze lub gorsze, ładne lub czasem szkaradne.

Ale zawsze tymczasowe. Od-do.

Warszawie bardzo brakuje urody na co dzień. Stąd tęsknota do unieśmiertelniania tego typu instalacji.

Wracam do xcode’a sorry…


Merlocie,

Do wszystkiego (prawie) idzie się przyzwyczaić, to normalne, ale wiesz jak to straszy, gdy patrzy się na to, jak ja, z odległości liczonej w tysiącach kilometrów? Wstyd mi za warszawski brak smaku w przestrzeni publicznej. Z Warszawą jest trochę jak z Microsoftem ze znanego powiedzenia Jobsa. Brak smaku, i to nie w zwykłym sensie, brak smaku w sensie grande, że tak powiem.

Ale wracając do Xcode’a i tak dalej, przymierzasz się do nowego Maca Pro? Bo mnie trochę kusi, choć MacBook Air + Thunderbolt Display to wszystko czego mi na codzień trzeba. Kusił mnie też nowy iPad Air, ale że zatrzymałem się na dwójce bez Retiny, teraz raczej wezmę nowego Mini z Retiną.


Panie Sergiuszu, Tomku!

To, że Bufetowa natchniona przez Ducha Świętego ładuje kasę podatnika w tęczę, to nie dziwi. Natomiast te lemingi maszerujące pod tęczę całować się, to jest coś rozbrajającego…

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Niech mnie już Państwo nie męczą…

tą tęczą.

Co do Maca Pro – podziwiam, ale nie potrzebuję. Będę musiał wymiecić mojego starożytnego (2007) iMaca 21” na nowego 27”, Zbieram kasę, ale dość słabo mi to idzie, póki co.


Heh,

Kiedyś też używałem starożytnego sprzętu, jak na ten przykład Color Classica. Choć w sumie gdy go używałem, to było zaledwie 5 lat odkąd się ukazał, więc Twojego rekordu nie pobiję. Mój ostatni iMac 21-calowy kupiony latem 2011 dostał tych paskudnych “zacieków” na ekranie, więc niecały rok później wymieniłem go w trakcie gwarancji na max wypas MB Air’a 13 z osobnym monitorem 27 i tak już zostało. Do iMaca nie wrócę, bo wypasiony Air mi najlepiej pasuje w tym układzie. Musiałem tylko zwalczyć jego irytujący zwyczaj włączania się wiatraka na maxa bez żadnego powodu – znalazłem genialny programik by to opanować i mam spokój: http://www.crystalidea.com/macs-fan-control

Oczywiście, wspomniany Classic miał tęczowe jabłuszko z przodu ;)


Subskrybuj zawartość