Post PC

Jak się człowiek do czegoś solidnie przyzwyczai, to zwykle trzyma się tego jak jakiś uparty rzep, i musi stać się coś naprawdę znaczącego, żeby się człowiek od tego przyzwyczajenia odczepił – zwykle po to, by zamienić je na nowe.

Tak jest z nałogami, znajomymi, z którymi nic nas, jak przychodzi co do czego, nie łączy tak naprawdę, z ulubioną lub znienawidzoną partią polityczną czy gazetą, pracą, dietą, oraz, oczywiście, komputerami.

Z komputerami jest o tyle ciekawie, że tutaj zmiany zachodzą znacznie szybciej, niż ludzie są w stanie mentalnie nadążyć. Jasne, dzieci i młodzież nadążają bez problemu, ale tak po 30-stce to już człowiek ma pokaźną kolekcję przyzwyczajeń i sentymentów, z którymi z wiekem coraz trudniej się rozstać – co ma swoją wartość tak w ogóle, ale w komputerowym kontekście to już nie bardzo.

Nowy rodzaj komputerów zwanych tabletami jest jednak zdecydowanie nową jakością, nawet w tak szybko zmieniającej się branży, jaką są komputery.

Wraz z pojawieniem się tabletów zmienia się wiele, ale na potrzeby tej sobotniej refleksji wymienię tylko dwie sprawy, które wydają mi się najważniejsze.

Pierwsza to zastąpienie myszy i klawiatury przez dotyk, gesty i głos. Oto znika nienaturalna bariera, dotąd wymagająca używania jednocześnie trzech urządzeń – klawiatury, myszy i ekranu. Teraz wystarczy tylko ekran. Co zaskakujące, okazuje się, że nawet ludzie zawodowo zajmujący się pisaniem, wyłączając może jedynie programistów, mogą z powodzeniem używać tabletu zamiast tradycyjnego peceta czy laptopa do realizacji ponad 80% codziennych zadań.

A co dopiero powiedzieć o innych, dla których komputer to głównie konsola do gier oraz narzędzie do przeglądania Internetu, oglądania filmów, słuchania muzyki i gadania ze znajomymi? Tutaj tradycyjny pecet po prostu wypada z gry, bo w zestawieniu z tabletem jest jak ruska ciężarówka, która pali jak smok, hałasuje jak fabryka i zajmuje cały parking, podczas gdy tablet, nie dość, że śmiga bezszmerowo cały dzień po jednym naładowaniu baterii, to zajmuje tyle samo miejsca co zeszyt stukartkowy i waży mniej niż niejeden kolorowy magazyn.

I tak przechodzimy do drugiej kluczowej sprawy – mobilności. Nagle znika zupełnie ta zawalidroga, dotąd przykuwająca człowieka do biurka. Owszem, laptop też jest mobilny, ale żywotność jego baterii jest tak słaba, że trzeba nosić ze sobą zasilacz i nerwowo szukać wolnego gniazdka, a i używanie go na kolanie, bez biurka/stołu, nie bardzo się sprawdza, bo zaraz gotów się spocić i przegrzać, zatem to taka mobilność trochę na niby.

To jest zresztą najmniej doceniana zaleta post pecetowej rzeczywistości.

Czy ktoś policzył ile czasu dzieciaki tkwią przy swoich ruskich ciężarówkach podczas niekończących się podejść/etapów najnowszej gry, ze szkodą dla zdrowia na resztę życia? Dorośli zresztą nie lepsi. Jak się przysiądą do tego pecetowego złomu, to zapominają nie tylko o właściwej postawie, ale i tracą poczucie czasu.

To wszystko staje się nieaktualne i za kilka lat wspominane będzie z sentymentem należnym dziełom Lenina.

Nie dość, że komputer nie będzie już przykuwał dzieciaków na godziny do swojej bazy, to całej rodzinie pozwoli na spędzanie więcej czasu razem, bo bez ‘konieczności’ komputerowego odosobnienia. To są takie pośrednie, drobne korzyści z tych technologicznych nowinek, które, jak się tak dobrze zastanowić, mogą mieć na nasze życie większy i bardziej pozytywny wpływ, niż to wygląda na pierwszy rzut oka.

Są przyzwyczajenia, z którymi naprawdę warto się rozstać, by wpuścić do swojego życia więcej świeżego powietrza i z radością wypatrywać dni, które wciąż przed nami.

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Panie Sergiuszu!

Nie podzielam Pańskiego zachwytu tabletami, ale generalnie ma Pan rację. Świat się zmienia…

Pozdrawiam


@SERG

E tam, jestem właścicielem tableta – specjalnie kupiłem 10 calowego z dużym ekranem aby był trochę “laptopem” ale był mniejszy, lżejszy i wygodniejszy niż laptop.

Powiem szczerze, ciężko się przyzwyczaić. Jednak przyzwyczajenie do klawiatury miast ekranu dotykowego, pada zamiast myszki androida, swoje robi. Tu jest zabawka i gadżet a nie komputer osobisty.. .

Nie wiem, czy się na niego przesiądę jako “głowne” narzędzie łączności z “matrixem”.. .

Tak, na pierwszy rzut okaz – po doswiadczeniu zabawy nim wydaje mi się, ze prędzej wymyślą coś innego niż tablet.. . Jest to substytut laptopa a nie zastępcza i równorzędna maszyna. Przynajmniej dla mnie i wg mnie.

pozdrawiam

************************
Drążę tunel.. .


Panie Jerzy,

Akurat ja się nie zachwycam, bo też nie mam specjalnie powodu, jako ten, praktykujący, prawda, programista. Pierwszy tablet i pierwszy smartfon kupiłem dopiero na jesieni zeszłego roku, i tylko dlatego, że muszę testować na obu jakieś tam rzeczy, przy których pracuję na codzień.

Do dziś używam tabletu tylko do czytania książek, czasopism i sprawdzania poczty, ale już nie pisania, bo to nie dla mnie takie dziubdzianie na ekranie, jako że wstrętu do pisania w mobilnych urządzeniach nabrałem dawno temu.

Natomiast smartfon bardzo mi się przydaje do sprawdzania poczty i robienia zdalnie różnych potrzebnych mi rzeczy przy pomocy dostępnych aplikacji, choć wcale tego się po nim nie spodziewałem, będąc solidnie uzależnionym od klawiatury nieodwołalnie, jako ten programista.

Widzę jednak co się dzieje dookoła, jak ludzie tego używają. To nie są zabawki. Nazywanie tabletów czy smartfonów gadżetami (w sensie: fanaberiami lanserów i rozwydrzonej dzieciarni/młodzieży), świadczy o braku orientacji w rzeczywistości, w sposób oczywisty. Równie dobrze można ciepłą wodę w kranie nazwać fanaberią. W końcu co to za fatyga pójść zimą o poranku do studni, nieprawdaż? Samo zdrowie! I tak dalej.

Moje spostrzeżenia powyżej wynikają z obserwacji innych, bo przecież z mojej osobistej perspektywy to są niemal bezużyteczne nowinki.


Poldku,

To samo co do Pana Jerzego, plus jeszcze słówko.

To jest etap przejściowy, bo docelowy to jest pełna obsługa głosowa – bez potrzeby używania wirtualnej klawiaturki. Dopiero wtedy zarówno smartfony jak i tablety nabiorą (dla mnie i mi podobnych) sensu użytkowego. Takie wynalazki jak Siri czy chociaż dyktafon, który potrafi zastąpić klawiaturę, już działają w paru językach, ale to dopiero beta-początki. Moje refleksje dotyczą tylko cześciowo chwili obecnej. Piszę raczej o perspektywie kilku następnych lat.


Panie Sergiuszu!

Mam mojego ogryzka przenośnego i pewnie od lata będę miał iphona, bo Motorola związała się z Androidem. Nie trawię wymuszania na mnie używania ekranu dotykowego, szczególnie wiedząc jak zawodne jest to urządzenie. Jako rozwiązanie alternatywne, może być. W Milestone’ie (telefon Motoroli) mogę używać klawiatury ekranowej, lub rozsunąć telefon i korzystać z klawiatury fizycznej. Takie rozwiązanie jest całkiem niezłe. Natomiast ekran wyłącznie dotykowy, to ciężkie doświadczenie dla mnie.

Pozdrawiam


Sergiuszu, wszystko racja,

jednakże z tą rosnacą więzią z dziećmi to odrobinę przesadziłeś.
Piszę, bo mam w tej materii spore doświadczenie.:))

Kilka lat temu, kiedy jeszcze moje chłopaki chciały jeżdzić ze mną na wakacje, wybraliśmy się na wielotygodniowy tour po Skandynawii.

Wygladało to tak; ja co chwila pokrzykiwałem zza kierownicy; patrzcie, na lewo… fiord!
Co oni, nie odruwając wzroku od swoich mobilnych konsolet, beznamiętnie kwitowali; ahaaa…
Ja; o tu… osada! jak z bajki… domy z drewnianych bali z dachami porośniętymi trawą!
Oni; achaaa…
Ja; na drugiej łoś! Na piątej stado reniferów!
Oni; ahaaa…ahaaa….

Jedynym urozmaiceniem tej monotonii był moment w którym towarzyszący nam cherubinek z zaprzyjaznionej, wielce kulturalnej rodziny na moje: uwaga! a teraz wjezdzamy na największy lodowiec w Europie! przerywając na moment grę wypalił; jaaa pieeeerrrdolę!!!
Wzbudzając tym, rzecz jasna, ogólną wesołość.

A on musiał chyba za oknem samochodu zobaczyć coś bardziej fascynującgo niż miał monitorku.:))

Pozdrawiam serdecznie


Panie Jerzy,

Dla mnie takoż. Urządzenia mobilne muszą dać możliwość głosowego wprowadzania tekstu (z korektą). Inaczej to jest lipa straszna.


Panie Yasso!

To jest rażący brak dyscypliny! Urządzenia mobilne wydaje się nieletnim wyłącznie podczas nudnych postojów typu stacja benzynowa (tylko jeśli jest długa kolejka, czyli prawie nigdy) oraz po zaparkowaniu na nocleg :)


@Serg

chyba poczekam więc na “coś” co przebije fukcjonalność laptopa. Jednak chyba to nie nastąpi szybko – bo sterowanie głosem jest do niczego. Np. siedząc w pociągu, samolocie musiałbym gadać do tego uzdrojstwa aby było posłuszne. Wyobraźmy sobie przedział w którym 6 osób gada do uzdrojstwa..?

Jeśli już by mnie coś zachęciło do zmiany przyzwyczajeń, to sterowanie urządzeniem za pomocą myśli. To byłoby coś i biorę w ciemno.

Zaś do czytania poczty, ebooków, tekstowiska, itp, w zupełności wystarcza. Ale to nadal gadżet a nie poważne urządzenie więc czekajmy.. .

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Sergiuszu, to nie jest takie proste.

W czasie tankowania, dzieciaki zazwyczaj opychały się lodami.
Zaś czas po zaparkowaniu na nocleg wykorzystywały na obijanie piłką autochtońskich przyczep kempingowych.
Opcjonalnie; za pomocą tego samego narzędzia, rozpirzanie ichnich grilów.

Zabranie mobilnych konsoli, to był autorski pomysł, praktycznej do bólu, yassowej.

Dowodem na jej pragmatyzm była sytuacja, kiedy najmłodszy po opchnięciu na stacji Statoil sporej paczki słonych orzeszków, w chwilę póżniej, w równie błyskawicznym tempie, orzeszki te zaczął zwracać.
“Podstawcie mu durszlak” – spokojnie nakazała moja rozważna żona.:))

Pozdrawiam


Jeździcie autem

z durszlakiem? Brawo!

Wspólny blog I & J


Moowaa... na kemping zawsze wybieramy się z durszlakiem,

jakby inaczej! I wozimy go autem.
Aczkolwiek rzeczywiście wygodniej byłoby wysyłać go przez kuriera. Niech się on z nim użera…

Zresztę ten durszlak okazał się hitem wyjazdu.
Nie dość, że na każdym zakręcie latał po całym samochodzie, a gdy pewnego razu dla świętego spokoju wsadziłem go sobie na głowę, to miałem stosunek z suchą, jak wiór policjantką, która kazała mi dmuchać. A nic to przyjemnego, mimo, że tylko w w alkomat…

Nie pomogło moje skomlenie, najżałośniejsze z możliwych; takie tu macie kręte drogi…to dla bezpieczeństwa Pani Oficer, słowo skauta…)


Panie od durszlaka!

Niestety, Pański odsyłacz nie działa…

Pozdrawiam


Yassa

DUrszlag na orzeszki? Tak mi moja wyobraźnia podpowiada, że ów przemiot nie jest adekwatnym narzędziem do “wyłapywania orzeszków” z uwagi na otwory.. .

:-)

************************
Drążę tunel.. .


Chłe, chłe, chłe drogi Panie Jerzy,

niestety nie działa, bo pewnie odsyła do obrazka przedstawiającego kierowcę z durszlakiem na głowie oddającego się perwersji z wyschniętą na wiór drogówką.

Cenzura i zamordyzm Panie! Zamordyzm i cenzura!:))

Ukłony


Poldku, coś podejrzanie nic Wam nie pasuje...

darmowy hosting obrazków

Zawzieliście się z Jackiem na mnie, czy co?:))


Panie Yasso!

Proszę pozdrowić Panią Yassową zatem! Od razu widać, że ma podejście do dzieciarni, nie to co rozpuszczający dziatwę Pan Yassa ;)


Poldku,

Jasne, że obsługa głosowa w przedziale kolejowym to byłby absurd. A jeszcze większym absurdem wychodzenie z przedziału by coś podyktować tabletowi na osobności :) Ale już obsługa głosowa w domu czy w samochodzie? Jak najbardziej.

Zauważ tylko, że moim zdaniem tablety będą z większości domów wypierać stacjonarne pecety, co uważam za korzystne wszechstronnie. Innym urządzeniom mobilnym nie zagrażają tak bardzo, bo się nie nadają na ich całkowity zamiennik. Zresztą o to pewnie chodziło i stąd hasło “Post PC”, a nie “Post Laptop” czy jeszcze inaczej.


Bat dziękuje za pozdrowienia

właśnie mu je marchewka przekazała…:))


@SERG

Być może będzie jak piszesz. Ale mi to raczej nie grozi. Ja nie zmieniam sprzętu, komórki, kompa, itd. dla nowego modelu jeśli mi dobrze działa. WIęc zapewne pozostanę w swoim zaścianku elektronicznym i o tyle będę coś zmieniał o ile będzie mi to rozwiązywać jakiś problem.
Potrzeb wielkich nie mam.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Subskrybuj zawartość