Niech żyje wolność i szacunek dla róznorodności!

Jako, że owe hasło padło z moich rąk na jednym z blogów a u adresata to wywołało śmiech, uznałem że warto to hasło rozwinąć i zdefiniować w kontekście blogowania i dyskutowania.

Hasło w kontekście blogowania i komentowania, jest pochwałą z jednej strony wolności poglądów do jakich każdy bloger ma prawo a z drugiej szacunku dla osoby która ma odmienny punkt widzenia oraz danie mu prawa posiadania ich.

Taka jest teoria. A jaka jest praktyka?

Praktyka jest taka, że szacunek dla odmiennie myślących ma również swoje granice. A granicami tymi są te wypowiedzi które nie są odnoszeniem się ad meritum ale ad personam.

W takich sytuacjach rozmówca zamiast dyskutować z poglądami zaczyna dyskusję o osobie która te poglądy prezentuje.

Sposób dyskutowania i pewna dyscyplina w zakresie pisania ad meritum zamiast ad personam jest tym, co buduje lub burzy kulturę dyskusji. To ona właśnie jest tym, co pomaga i stwarza dobry klimat do rozmowy oraz zachęca do zaglądania tutaj bądź odwrotnie. Można to porównać do nastroju jaki się tworzy wśród osób którzy przebywają ze sobą przy jednym stoliku. A ten nastrój jest czymś wspólnym, gdyż każdy ma wpływ na jego jakość.

Brak tej kultury albo jej zaniżanie może być symptomem tego, że osoby chcę jedynie prezentować swoje poglądy i oczekują potwierdzenia ich oraz uwenerowania jako doskonałego autora.

Tak się zastanawiam czy tekstowisko ruszy z miejsca i będzie to miejsce gwarne i chętnie odwiedzane, czy li tylko będzie pełnić rolę “przystanku tramwajowego” w przesiadania się z jednego forum na inne.

Wszystko zależy od nas, tutejszych bywalców. Zarówno klimat tego miejsca będący wypadkową kultury dyskusji oraz atrakcyjność wpisów mogą zachęcić przedewszystkim nas samych do zaglądania i tutaj. Gdyż tu znajdzie coś dla siebie.

Paliwem dla dyskusji jest różnorodność punktów widzenia. Jak rozglądam się wokół, ona jest. Ale odnoszę wrażenie, ze miejsce to ma być raczej jednorodne z małymi różnicami poglądów. Piszę to na podstawie własnych wrażeń oraz tematyki jaką poruszam.

Mówiąc wprost to, od tego jaka jakość dyskusji i wpisów będzie tu prezentowana – taka będzie zdolność tekstowiska do przyciągania innych ludzi. A to dlatego, że internet pełen jest nawalanki i zgiełku a brak jest właśnie takiego miejsca gdzie można odpocząć i czuć się swobodnie – bez narażania się na podjazdy i złośliwości. A to oznacza, że atrakcyjność tekstowiska jest w ręku każdego blogera. Bo kultura dyskusji jest tym “co tygrysy lubią najbardziej” i to właśnie co lubią tygrysy może odróżniać każde inne forum od tekstowiska.

Mawia się czasem: “Z tej mąki chleba nie będzie”, można analogicznie rzec, że bez wolności i szacunku dla różnorodności nie będzie tu po co zaglądać.

Pozdrawiam.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Hm,

ja tam stwierdzam, że odpowiednia doza złośliwości, podjazdowości też jest potrzebna.

Emocje zapewnia:)

Z przesłaniem się zgadzam, ze szczegółami gorzej, bo chaotycznie bywa, tego akapitu nie rozumiem chyba do końca:

“Paliwem dla dyskusji jest różnorodność punktów widzenia. Jak rozglądam się wokół, ona jest. Ale odnoszę wrażenie, ze miejsce to ma być raczej jednorodne z małymi różnicami poglądów. Piszę to na podstawie własnych wrażeń oraz tematyki jaką poruszam.”

Co do tej różnorodności poglądów, gdy jest zbyt duża (albo gdy rozmówcy gadają innymi językami (więc w innych światach żyją), gdy inaczej definiują pojęcia i wartości, to przepaść między nimi jest zbyt duża.

No ale oczywiście mogą się spotkać przy innym temacie/pogadać se o filmach/muzyce itd, dlatego jestem wrogiem zacietrzewiania się i obrażania na kogoś z powodu jednej (a nawet i wielu dyskusji)
No chyba że już się globalnie stwierdzi, że z kimś nie warto gadać.

Swoją drogą całkiem spodobał mi się komentarz asasello u Jotesza

Pozdro i pamiętam o dwu twoich poprzednich tekstach, ale radykalnie redukuję mój udział w komentowaniu/gadaniu w necie, więc poczekają teksty:)


Grześ

Złośliwości sympatyczne są sympatyczne ale są takie złośliwości przez które bije po oczach agresją i zacietrzewieniem – o takie mi chodzi.

Czasem mówią innymi językami – w tej notce u Ciebie, co tak gorąco było, także między nami. Czasem ustala się protokół rozbieżności i zamyka się wątek. To też normalne jest. Gorzej jak ktoś nie potrafi znieść innego punktu widzenia. Ale to takie dywagowanie.

Pozdrawiam i cierpliwie czekam na obiecany koment. Może jakaś dyskusja się urodzi.
Zastanawiam się w jakiej duchowości lokuje się wierzący ateista. :-)

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

A może być wierzący agnostyk? :)


@Foxx

W sensie ścisłym nie. Ale zdarzają się nawet tacy Katolicy, którzy z jednej strony mienią się Katolikami i nawet zdjęcia z papieżem w swoich biurach, salonach mają. Ale gdy ich się przyciśnie, okazuje się, że wyznają inna naukę niż Kościół Katolicki. A niektóre tezy nauczania traktują jak agnostyk, na zasadzie skąd Kościół może to wiedzieć.. .

W przypadku Grzesia, sam kiedyś o sobie napisał wierzący ateista.. – trzeba by było więc jego zapytać.
pozdr.

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

Spytałem, bo sam się za takowego – “wierzącego agnostyka” – uważam :) Najkrócej rzecz ujmując polega to na tym, że czuję, że coś/ktoś tam jest, ale nie mam potrzeby nazywania tego, czy też wyboru z dostępnych sposobów opisu. Nieco metaforycznie, to postawa człowieka, który stoi nad brzegiem morza, patrzy w horyzont i wie, że gdzieś poza nim jest drugi brzeg. Nie rysuje jednak na piasku swoich wyobrażeń na jego temat.

Po prostu patrzy w horyzont i tęskni… I sama ta tęsknota daje moc. Tak, jak dają ją wędrówki po górach, czy gapienie się w rozgwieżdżone niebo w Puszczy Knyszyńskiej (dlatego akurat tam, że nigdzie indziej tylu gwiazd naraz nie widziałem). W sumie się cieszę, że mimo tych 4 dych na karku i kilku umiarkowanie wesołych doświadczeń, świat wciąż może doprowadzać człowieka do pionu – taka to “duchowość agnostyka” :)

Pozdrowienia.

PS


Poldku,

chrześcijański, nie wierzący.
Chrześcijański ateista.

Coś jak Hans Schnier ze “Zwierzeń clowna”, polecam swoją drogą, piekna i mądra książka Heinricha Bölla, dużo o chrześcijaństwie, religii, duchowości, katolicyzmie, miłości, życiu, nazizmie, wojnie, rozliczeniu z przeszłością, sztuce, kulturze, literaturze, moralności.
Krytyczna wobec kościoła i katolicyzmu, ale w duchu ewangeliczna i głęboko chrześcijańska.

Foxxie, ładny komentarz, no i Depesze też pasują.


Foxx

Metafora brzegu i horyzontu za którym kryje się drugi brzeg ma bardzo długą historię.
Idąc dalej tą analogią, trzeba zdać sobie sprawę, że człowiek nie jest w stanie pokonać morza bez “przygotowania” i przewodnika. Zatem – jeśli ktoś się wybiera, czy to z ciekawości, czy też w imię tego, że przebywanie na teraźniejszym brzegu w nieskończoność nie ma sensu, gdyż trzeba iść dalej.. – konieczne jest zaprzyjaźnienie z wiarygodnym i pewnym przewodnikiem, który przez tę niebezpieczną taflę potrafi bezpiecznie przeprowadzić na drugi brzeg.
Chodzi o przewodnika wiarygodnego i sprawdzonego.

Dalej już sam musisz sobie dopowiedzieć ciąg dalszy swojej historii.

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Rzymsko-katolicki ateista

przynajmniej ja tak siebie określam.

Obojętność religijna. Neutralność religijna. Szacunek dla innych religii i wierzeń. Niechęć do fanatyzmów religijnych. Niechęć do misjonarstwa i nawracania na siłę. Niechęć do Rydzyka wynikająca z poprzednich…

I tylko tyle.


Grześ

tecumseh

chrześcijański, nie wierzący.
Chrześcijański ateista.

Coś jak Hans Schnier ze “Zwierzeń clowna”, polecam swoją drogą, piekna i mądra książka Heinricha Bölla, dużo o chrześcijaństwie, religii, duchowości, katolicyzmie, miłości, życiu, nazizmie, wojnie, rozliczeniu z przeszłością, sztuce, kulturze, literaturze, moralności.
Krytyczna wobec kościoła i katolicyzmu, ale w duchu ewangeliczna i głęboko chrześcijańska.

Foxxie, ładny komentarz, no i Depesze też pasują.

Chrześcijaństwo to nie jest ideologia lub filozofia życiowa, To Jezus Chrystus. Nie pojmowany nie jako idea ale jako obecny realnie i fizycznie w Eucharystii Bóg.

Więc nawet największa krytyka tzw. administracji Kościoła czy ludzi nie umniejsza tejże obecności i nie jest w stanie jej przykryć. On jest korzeniem Kościoła. O tyle także Kościół jest Katolicki o ile trwa w Chrystusie – stąd jego żywotność i witalność przez wieki – metafora winnej latorośli jest znakomita dla niego, gdzie przycina się uschłe gałązki, a wyrastają nowe. W historii Kościoła właśnie wielokrotnie tak bywało, że momenty zawirowań bywały większe czy większe. Ale ponieważ Kł jest związany jak winna latorość z krzewem winnym( Chrystusem), tak też Kościół trwa.
W podejściu więc i patrzeniu na Kościół trza se zdać sprawę czego szukam. Czy Chrystusa, czy topowej organizacji religijnej :-)))

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Poldku,

przeczytaj kiedyś “Zwierzenia clowna”, bo trochę się mijamy znowu:)

pzdr


Joteszu,

parafrazując Flauberta “Pan Jotesz to ja”, przynajmniej ten 13.56:)


@jotesz

Rzymskokatolicki ateista

Ja myślę, że w postawie którą Pan opisał nie ma pierwiastka religijnego ale tylko kulturowy – przynajmniej to wyłania się z komentarza. Gdyby posłużyć sie analogią do sportu w określeniu swojej “religijności, można byłoby rzec, określa się Pan jako sportowiec, który nie wierzy w sens jego uprawniania.

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Grześ

tecumseh

przeczytaj kiedyś “Zwierzenia clowna”, bo trochę się mijamy znowu:)

pzdr

Czy “Zwierzenie clowna” jest Twoim adwokatem, że odsyłasz mnie do niego?

Pozdr.

************************
Kopię tunel.. .


Poldku,

nie, chodzi o to, że w tej książce jest mnóstwo ze mnie:) i że tak powiem jest to jeden z moich drogowskazów, no.
Czytałem ją z 5 razy, ale nie będę ci streszczał filozofii życiowej melancholijnego clowna w depresji, który jest sam, pije w samotności, jest chory i jak to artysta cierpi na melancholię i ból głowy i ma mnóstwo przemyśleń na tematy wazne i mniej ważne, a w większości te przemyślenia mnie sie podobają:)

Sorry, że nie na temat, ale to normalka u mnie.

P.S.

O co chodzi z tym tunelem, bo mnie się kojaqrzy jedynie z motywami ksiązkowo-filmowymi, np. “Skazani na shawshank”.

pzdr


Poldku

Myślę, że w naszej wymianie zdań kluczowe jest słowo “konieczne”. Otóż ja właśnie nie czuję potrzeby dotarcia na drugi brzeg, a więc i szukania przewodnika. Zwłaszcza, że interesując się od lat historią i psychosocjologią religii mam szereg spostrzeżeń, którymi nie chcę się tu dzielić, by nie urazić Twoich uczuć religijnych.

Wracając do mojej postawy, chrześcijański pisarz, Tolkien, w “Silmarillion” stworzył odłam elfów o nazwie Avari. W skrócie, były to te spośród tych istot, które odmówiły “podróży na Zachodni Brzeg”. Ich przeznaczeniem stała się walka ze złem, które siłą rzeczy pozostało na wschodnim, co wielu przypłaciło ulegnięciem złu. Doznało ono jednak kilku przykrych niespodzianek z ich strony ;)

I tak nie będę miał nic do gadania. Z tym również zero problemu :) Kolejny obrazek, tym razem z tekstem, to “Into The West” Annie Lennox z ekranizacji “Władcy Pierścieni”.

Lay down
Your sweet and weary head
Night is falling
You have come to journey’s end
Sleep now
And dream of the ones who came before
They are calling
From across a distant shore

Why do you weep?
What are these tears upon your face?
Soon you will see
All of your fears will pass away
Safe in my arms
You’re only sleeping

What can you see
On the horizon?
Why do the white gulls call?
Across the sea
A pale moon rises
The ships have come to carry you home

And all will turn
To silver glass
A light on the water
All Souls pass

Hope fades
Into the world of night
Through shadows falling
Out of memory and time
Don’t say
We have come now to the end
White shores are calling
You and I will meet again
And you’ll be here in my arms
Just sleeping

And all will turn
To silver glass
A light on the water
Grey ships pass
Into the West

PS Dzięki Grzesiu :)


Poldek

poldek34

Hasło w kontekście blogowania i komentowania, jest pochwałą z jednej strony wolności poglądów do jakich każdy bloger ma prawo a z drugiej szacunku dla osoby która ma odmienny punkt widzenia oraz danie mu prawa posiadania ich.

Znakomite. Takie proste, a jakże często – niewykonalne…
Miałam kiedyś przypadek w salunie: no czepił się mnie taki jeden. Proszę: Grzeczniej wyrażaj swoją opinię, nie obrażaj, spokojnie, przestań, nie przychodź, idź sobie – oczywiście stopniując prośby. Nie chciałam gościa blokować, bo chciałam poznać opinię z drugiej strony. Ale on był tak agresywny z założenia, że miałam wrożenie, że tylko o to mu chodzi, aby się pokłócić.
Ostrzegłam, że zbanuję – wylał na mnie tyle pomyi, że lekką ręką zablokowałam. A tenże wykasował wszystkie swoje wpisy u mnie, po czym notkę napisał jak to niektórzy głupi są i zrobił z tego sztandar.
STRASZNE to było. Najgorsze, że do niego rzeczywiście nic nie docierało: jak pies w ataku był.
Taka jest często praktyka :(

poldek34

Tak się zastanawiam czy tekstowisko ruszy z miejsca i będzie to miejsce gwarne i chętnie odwiedzane, czy li tylko będzie pełnić rolę “przystanku tramwajowego” w przesiadania się z jednego forum na inne.

Widzisz, coraz częściej zaczynam się o to martwić. Ja się tu dobrze czuję. Kameralność tego miejsac i atmosfera jakiejś niewytłumaczalnej dla kogoś z zewnątrz więzi odpowiada mi. Może i głupia jestem, ale ja tu czuję klimat.
Szkoda, że rzadko….

poldek34

Paliwem dla dyskusji jest różnorodność punktów widzenia. Jak rozglądam się wokół, ona jest. Ale odnoszę wrażenie, ze miejsce to ma być raczej jednorodne z małymi różnicami poglądów. Piszę to na podstawie własnych wrażeń oraz tematyki jaką poruszam.

Poruszasz niezwykle trudne tematy. Dla mnie. Ja nie lubię być przekonywana co do swoich uczuć, odczuć, gustów. Często nie mam odwagi/ochoty podejmować dyskusji z tego właśnie powodu.

poldek34

Mówiąc wprost to, od tego jaka jakość dyskusji i wpisów będzie tu prezentowana – taka będzie zdolność tekstowiska do przyciągania innych ludzi. A to dlatego, że internet pełen jest nawalanki i zgiełku a brak jest właśnie takiego miejsca gdzie można odpocząć i czuć się swobodnie – bez narażania się na podjazdy i złośliwości. A to oznacza, że atrakcyjność tekstowiska jest w ręku każdego blogera. Bo kultura dyskusji jest tym “co tygrysy lubią najbardziej” i to właśnie co lubią tygrysy może odróżniać każde inne forum od tekstowiska..

PRAWDA!!!

poldek34

Mawia się czasem: “Z tej mąki chleba nie będzie”, można analogicznie rzec, że bez wolności i szacunku dla różnorodności nie będzie tu po co zaglądać..

Też prawda.
Oby tylko nie okazała się “gówno prawda”.
Czego sobie i wszystkim, którym zależy na TXT Atrium życzę.

ściski.


Grześ

tecumseh

nie, chodzi o to, że w tej książce jest mnóstwo ze mnie:) i że tak powiem jest to jeden z moich drogowskazów, no.
Czytałem ją z 5 razy, ale nie będę ci streszczał filozofii życiowej melancholijnego clowna w depresji, który jest sam, pije w samotności, jest chory i jak to artysta cierpi na melancholię i ból głowy i ma mnóstwo przemyśleń na tematy wazne i mniej ważne, a w większości te przemyślenia mnie sie podobają:)

Sorry, że nie na temat, ale to normalka u mnie.

Depresję da się wyleczyć, przemyślenia da się spisać dla potomnych a trunki w dobrym towarzystwie popijać by lepiej smakowały i depresja lżejszą mogła być.. .
A tak naprawdę rzeczą konieczną są i depresja i gorączka i ból zęba.. . Gdyby gorączki nie było, to miast się leczyć wszyscy by umierali gdyż nie wiedzieliby, że nabyli jednostkę chorobową.. . A depresja? Być może również jest informacją o czymś, wobec czego obojętnie – jak wobec gorączki – przechodzić nie można.

O co chodzi z tym tunelem, bo mnie się kojaqrzy jedynie z motywami ksiązkowo-filmowymi, np. “Skazani na shawshank”.

“Kopanie tunelu” – to taka metafora duchowych poszukiwań.

************************
Kopię tunel.. .


Foxx

Foxx

Myślę, że w naszej wymianie zdań kluczowe jest słowo “konieczne”. Otóż ja właśnie nie czuję potrzeby dotarcia na drugi brzeg, a więc i szukania przewodnika. Zwłaszcza, że interesując się od lat historią i psychosocjologią religii mam szereg spostrzeżeń, którymi nie chcę się tu dzielić, by nie urazić Twoich uczuć religijnych.

Trochę kokietujesz w tym ostatnim zdaniu. Gdyż sugerujesz, że możesz rozmawiać o duchowości religijnej tylko w sposób który sprowadza się do deprecjonowania przekonań innych. A przecież można rozmawiać o różnicach w sposób cywilizowany i po partnersku i być nawet budując się wzajemnie.

Kwestia zauważenia i zdania sobie sprawy z istnienia drugiego brzegu jest czymś ważnym, wobec którego nie można przejść obojętnie nie zająwszy stanowiska. Nie jest on ani obowiązkiem ani przymusem. Wszak wyposażeni jesteśmy w dar wolności i my decydujemy “które drzwi otwieramy”, a obok wolności mamy też rozum, aby nie wpaść na drzwi za którymi jest “zonk”. Każdy wybór i postawa jest otwarciem jakichś drzwi i ku czemuś prowadzi.. .

Wracając do mojej postawy, chrześcijański pisarz, Tolkien, w “Silmarillion” stworzył odłam elfów o nazwie Avari. W skrócie, były to te spośród tych istot, które odmówiły “podróży na Zachodni Brzeg”. Ich przeznaczeniem stała się walka ze złem, które siłą rzeczy pozostało na wschodnim, co wielu przypłaciło ulegnięciem złu. Doznało ono jednak kilku przykrych niespodzianek z ich strony ;)

To zależy jak rozumieć to, co określiłeś jako “drugi brzeg” – ja zrozumiałem, że chodzi o to, co człowiekowi jest dane po tymże życiu.. . A więc jest to czymś nieuniknionym, tak jak nieunikniona dla gąsienicy jest zmiana bytowania w postaci motyla.. . Są różne rodzaje gąsienic i różne motyle, ale proces przez jaki przechodzą jest ten sam.. .

pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Dorciu.

dorciablee

Miałam kiedyś przypadek w salunie: no czepił się mnie taki jeden.

Ja również miałem takie przypadki, również tutaj i na salonie. W salonie jedną osobę zablokowałem za ataki ad personam – nie w stosunku do mnie ale innego gościa na moim blogu, mojego oponenta.

Tutaj zdarzyło mi się poprosić o przestanie komentowania albo zmianę stylu pisania. – przyniosło skutek.

Myślę, że poprostu należy samemu 3mać poziom i nie dać się wkręcić – to trudne, ale wykonalne i się da. :-)))

poldek34

Widzisz, coraz częściej zaczynam się o to martwić. Ja się tu dobrze czuję. Kameralność tego miejsac i atmosfera jakiejś niewytłumaczalnej dla kogoś z zewnątrz więzi odpowiada mi. Może i głupia jestem, ale ja tu czuję klimat.Szkoda, że rzadko….[/“uote]

“DObrość” tego miejsca i jego klimat zależy wprost od bezinteresowności pisania.. . ( chyba napiszę o tym notkę, bo fajne słowo).

poldek34

Poruszasz niezwykle trudne tematy. Dla mnie. Ja nie lubię być przekonywana co do swoich uczuć, odczuć, gustów. Często nie mam odwagi/ochoty podejmować dyskusji z tego właśnie powodu.

A przecież nie chodzi o przekonywanie ale rodzaj dzielenia się. To kwestia zaufania do drugiej strony – a więc prawdziwości tego, co sądzimy o o tym miejscu.

Odnoszę wrażenie, że wielu ludzi myśli stereotypami o osobach które podejmują jakiś rodzaj tematów. A przecież jednym z sensów pisania i czytania jest pragnienie wyjścia poza nie, aby widzieć rzeczy takie jakie są, a nie takie jakie są skarykaturowane przez stereotypy.

Serdecznie pozdrawiam!

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

Nie kokietuję i nie deprecjonuję przekonań innych, staram się dyskutować w granicach akceptowalnych dla stron w bardzo delikatnym wątku. Żeby nie było niedomówień, napiszę jednak wprost. Znając historię ustanawiania kanonów wiary, czy ewolucję doktryny po prostu nie wiążę jej z duchowością.

Nie o “deprecjonowanie” tu chodzi, tylko o własne przekonania, których werbalizacja może – wbrew intencjom – odebrana personalnie.

Jako osoba “poszukująca” od ponad 20 lat, odbyłem szereg rozmów z katolikami, również księżmi. Poza nielicznymi wyjątkami próbowano po prostu mnie nawracać w przekonaniu, że własny światopogląd jest tak oczywisty, że nie ma sensu “zajmowanie się” innymi. Dyskusje merytoryczne, np. o zmianie znaczeń poszczególnych fragmentów Pisma w kolejnych tłumaczeniach, czy historii chrześcijaństwa w pierwszych wiekach niezmiennie były odbierane, jako… agresywny atak. Nie dziw się więc proszę, że po tych doświadczeniach podchodzę do tego w ten, a nie inny sposób.


Foxx

Foxx

Znając historię ustanawiania kanonów wiary, czy ewolucję doktryny po prostu nie wiążę jej z duchowością.

Chętnie usłyszę Twoją opinię – o kształtowania się tzw. Magisterium Kościoła. Ba, nawet gotów jestem do potwierdzenia lub polemiki z Twoimi przekonaniami. A jeśli mowa o konkretnej historii to nie o przekonania przecież chodzi ale o fakty. A te nie są domeną wiary ale historii.

Jako osoba “poszukująca” od ponad 20 lat, odbyłem szereg rozmów z katolikami, również księżmi. Poza nielicznymi wyjątkami próbowano po prostu mnie nawracać w przekonaniu, że własny światopogląd jest tak oczywisty, że nie ma sensu “zajmowanie się” innymi.

Warto zawsze zajmować się innymi. Chociażby po to, aby wyrobić sobie zdanie i własny pogląd – podzielam więc Twój rodzaj metodologii w poszukiwaniach jako słuszny.

Dyskusje merytoryczne, np. o zmianie znaczeń poszczególnych fragmentów Pisma w kolejnych tłumaczeniach, czy historii chrześcijaństwa w pierwszych wiekach niezmiennie były odbierane, jako… agresywny atak. Nie dziw się więc proszę, że po tych doświadczeniach podchodzę do tego w ten, a nie inny sposób.

Nie wiem co masz na myśli sugerując jakieś zmiany w tłumaczeniu Biblii. Czy chodzi Ci o różnice pomiędzy przekładami czy też o jakąś spiskową teorię dziejów. Kościół Katolicki i nie tylko bazuje na kilku przekładach źródłowych są to: Septua Ginta ( tekst grecki), Biblia Jerozolimska( język hebrajski), oraz Wulgata ( łaciński przekład z greki oraz hebrajskiego, dokonany przez Św.Hieronima). Biblia Tysiąclecia była drugim tłumaczeniem Polskim Biblii po tzw. Biblii Ks. Jakuba Wujka.

Są to przekłady które istnieją, które stanowią bazę dla rozważań teologicznych w egzegezie Biblijnej zarówno dla Katolików jak i Prostentantów. Świadkowie Jehowy nawet – o dziwo – posługują się Biblią Tysiąclecia. Nigdy przez Kościół nie zostały zakwestonowane. Ba! Przez Biblistów traktowane są jako podstawowe do szukania sensu i egzegezy tekstów.

Nie wiem zatem co masz na myśli mówiąc o zmianie w tłumaczeniach Biblijnych. Czy tylko zmiany wynikające z przekadu. W każdym przekładzie są jakieś różnice. Np. w tekscie łacińskim werset z Apokalisy św. Jana:

“”“Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” (3,15n)”“

Wyraz “wyrzucić” w łacińskim byłby “wypluć”. Takich różnic jest wiele. Ale to zależy od tłumaczenia. Stąd jeśli ktoś chce mieć dosłowne znaczenie powinien znać łacinę, grekę i czytać w oryginale. Przekłady się różnią ale nie w odniesieniu do teologii przekazu ale co do użytych słów i określeń. Ja np. posługuję się dla własych “poszukiwań duchowych” dwoma tłumaczeniami: Biblią Tysiąclecia oraz przekładem Brytyjskiego Towarzystwa Biblijnego który jest bardziej dosłownym tłumaczeniem z jęz. oryginalnych niż Tysiąclatka. Jednak przewagą Tysiąclatki są odnosniki do poruszanego zagadniania, do innych księgach zarówno Starego Testamentu jak i Nowego. Tak wiec czytając o np. wskrzeszeniu Łazarza, masz w przypisach namiary na opis tego wydarzenia u innych Ewangelistów. W Brytyjce tego nie ma.

Podsumowujac Twój wątek w odniesieniu do rzetelności przekładów Biblii, jeśli chcesz ją obalić, musisz sie zmierzyć nie tylko z badaniami Katolików ale i Protestantów – to były wspólne badania i wspólne wyniki w oparciu o przesianie tekstu Biblii w oparciu o historię form literackich, historie powszechną, badania archeologicznej, dla terenów z których pochodzą księgi biblijne.
Zatem jeśli chcesz obalać tę wiedzę podpartą solidnymi interdycyplinarmymi badaniami, musiałbyś dysponować kontrbadaniami które:
a. podważają rzetelność badań interdyscyplinarych
b. podważają rzetelność przekładów – kontrbadania
c. podważają teologię biblijną katolicką -> a więc musiałbyś odnieść się do jakiś badań na ten temat. A przecież wiadomo, że teologia wykładana jest na uniwersytetach na całym Świecie nie tylko na uczelniach katolickich ale przedewszystkim( na terenach nie postkomunistycznych ) na uniwersytetach powszechnych.

Więc nie wiem co masz na myśli sugerując nierzetelność Katolickich przekładów Biblii oraz ich interpretacji. Jeśli jacyś Bibliści przeprowadzili kontr-badania i podważają Katolickie przekłady, chętnie się zapoznam z taką pracą.

Pozdrawiam..
************************
Kopię tunel.. .


Poldku

Nie chcę się wdawać w biblistykę, przytoczę jednak dwa najczęściej poruszane przykłady.

Ks. Izajasza 14:12 (“Biblia Tysiąclecia”): “Jakże to spadłeś z niebios, Jaśniejący, Synu Jutrzenki?” Co w “Wulgacie” ujęto w sposób następujący: lucifer qui mane oriebaris – “Niosący Światło, który rankiem wschodzisz”. Jednym słowem w tym przypadku mamy jedno z imion Boskiego Przeciwnika. Wynikające wprost z kontekstu lingwistycznego. Pomijam już odnoszenie tego cytatu do relacji z upadku pełnego pychy władcy Babilonu (prawdopodobnie Nabuchodonozora, lub Nabonidasa) przewijające się w różnych pracach, np. Bernard McGinn, „Antychryst; Dwa tysiące lat fascynacji człowieka złem” (Warszawa 1998).

W “Biblii Tysiąclecia” (IV) Rdz. 6:1-2 oraz 4 brzmią następująco:

“A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga (przypis), widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały.”

Redakcja tak, w przypisie, tłumaczy wątek “Synów Bożych”: “Aluzja, oparta zapewne na prastarym podaniu, nawiązuje do ujemnego wpływu małżeństw Setytów z kobietami odrzuconej linii Kainitów. Inni w “synach Bożych” upatrują mężczyzn w ogóle.”

Rdz 6:4 “A w owych czasach byli na ziemi giganci, a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach.”

Tymczasem zarówno towarzysząca księdze uznanej później za Stary Testament mitologia żydowska (np. Agady Talmudyczne), jak i chrześcijańskie apokryfy (np. Etiopska Księga Henocha) zgodnie wspominają o aniołach, które zstąpiły na Ziemię, by z ludzkimi kobietami spłodzić Nefilim – gigantów.

W domu rodziców, z którego dość dawno się wyprowadziłem, mam egzemplarz Biblii z końca lat ’50, gdzie wygląda to podobnie. Przy okazji wezmę i przytoczę.

Na koniec:

Księga Powtórzonego Prawa (32,39) – Jahwe obwieszcza: „Patrzcie teraz, że Ja jestem, Ja jeden, i nie ma ze mną żadnego boga. Ja zabijam i Ja sam ożywiam, Ja ranię i Ja sam uzdrawiam, i nikt z mojej ręki nie uwalnia” . Izajasz z kolei pisze: „Jam jest Jahwe i nie ma innego. Ja przynoszę światło i stwarzam ciemność, Ja daję zadowolenie i stwarzam zło, Ja, Jahwe, czynię to wszystko”

Księga Sędziów, 2, 1 – 2 „Powiedziałem: Nie złamię przymierza mego z wami na wieki. Jednakże wy nie wchodźcie w przymierze z mieszkańcami tej ziemi, lecz rozwalcie ich ołtarze”

Oczywiście to tylko Stary Testament. No to rzecz jedna z wielu w Nowym – św. Marek (6,11):

„A którzykolwiek by was nie przyjęli, ani was słuchali, wyszedłszy stamtąd, otrząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo im; zaprawdę powiadam wam: Lżej będzie Sodomie i Gomorze w dzień sądny, niż miastu onemu” (Biblia Gdańska)

No i, tradycyjnie, obrazek ;)

Polecam dosłuchanie do końca – kawał dobrego rocka.


@Foxx

I co z tego ma wynikać? Nie napisałeś wniosku.

Pozdrawiam.
************************
Kopię tunel.. .


Poldku

Z mojej perspektywy te cytaty nie wymagają komentarza. Duchowość jest gdzie indziej.

Pozdrawiam również.


Foxx

Foxx

Z mojej perspektywy te cytaty nie wymagają komentarza. Duchowość jest gdzie indziej.

Pozdrawiam również.

O różnicach w przekładach pisałem w odpowiedzi na Twój pierwszy post. Moge także pokazać więcej różnic – tak jak i Ty. Nawet porównując Tłumaczenie ks.Jakuba Wujka i Biblię Tysiąclecia. Więc wykazanie różnic nie jest problemem.

Ważne jest więc to, co z tego wynika i do jakich wniosków prowadzi. Wg mnie nie swiadczy to o tym, że ktoś specjalnie podmienia słowa w tłumaczeniach i wypacza celowo treść niektórych fragmentów Biblii aby robić “pranie mózgów” słuchaczom.

Jaki jest Twój wniosek?

pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Oczywiście, że generalnie nie celowo, jednak...

Wnioski są dwa.

1. Podaje się jako prawdę absolutną zmienne kanony:

- ustalane na soborach

- wynikające z różnych przekładów do tego stopnia, że w takich okolicznościach pojawiło się imię postaci tak ważnej jak Lucyfer (inna rzecz, że opisy odmiany zła zwanej lucyferyzmem, czy lucyferycznością bywają bardzo trafne, jest to więc dobry archetyp)

- wynikające czasem, podobnie jak zmieniane kanony, z celowego “uaktualnienia nauki” – vide przypadek “Synów Bożych”.

Z mojej perspektywy jest to jawnie sprzeczne z absolutyzacją kolejnych wersji Nauki. Pisałeś wcześniej o pracach katolików i protestantów nad Biblią. Warto w tym miejscu przypomnieć oś sporu między Lutrem i Watykanem.

Chrystus chodził piechotą, a papież w lektyce ze świtą składającą się z trzech – czterech tysięcy poganiaczy mułów; Chrystus umywał nogi uczniom, papież jest całowany po stopach; Chrystus zachęcał do dochowywania wiary nawet wrogowi, Papież utrzymuje, że nie należy dochowywać wiary temu, kto nie ma wiary i że obietnice dane heretykom nie są wiążące. Więcej nawet – to ich właśnie się więzi. „Lecz heretycy winni być zwalczani pismami, nie ogniem. O spójrz, Chryste, mój Panie! Niechaj dzień Twego sądu złamie i zniszczy gniazdo Szatana w Rzymie!”
Martin Luter, „List do niemieckiej szlachty” (Część nie ujęta w cudzysłów jest kompilacją myśli Lutra zawartych we fragmencie „Listu do niemieckiej szlachty” dokonaną przez Rolanda Baintona [„Tak oto stoję – Marcin Luter”, Katowice 1995]. Druga część, zawarta w cudzysłowiu jest fragmentem „Listu…” zacytowanym przez Baintona).

Zupełnie z innej perspektywy, ale z podobnymi wnioskami pisał o tym braku wierności praktykom Jezusa Nietzsche („Wyrazy europejskiego dekadentyzmu – chrześcijanizm”, Warszawa 1996):

„ C h r z e ś c i j a n i z m: naiwny zapęd do jakiegoś buddystycznego r u c h u p o k o j o w e g o spośród właściwego ogniska ressentiment… ale przez (św. – Foxx) Pawła przekręcony na jakąś pogańską naukę o misteriach, która w końcu uczy być w zgodzie z całym ustrojem państwowym… i wojny toczy, skazuje, torturuje, przysięga, nienawidzi. Paweł bierze za punkt wyjścia potrzebę misteriów, jaką ma tłum religijnie pobudzony: szuka on o f i a r y, krwawej fantasmagorii, która wstrzymuje walkę z obrazami kultów tajnych: Bóg na krzyżu, picie krwi, unio mistica z ‘ofiarą’. (...) Potrzeba mu wysunąć na plan pierwszy pojęcia w i n y i g r z e c h u, potrzeba mu n i e jakiejś nowej praktyki (jak to Jezus sam ją pokazywał i nauczał), lecz jakiegoś nowego kultu, nowej wiary, wiary w cudowne jakoby przemienienie (‘zbawienie’ przez wiarę). Zrozumiał on wielką potrzebę p o g a ń s k i e g o świata i z faktów, dotyczących życia i śmierci Chrystusa uczynił zupełnie dowolny wybór; wszystko na nowo zaakcentował, wszędzie punkt ciężkości przełożył... u n i c e s t w i ł zasadniczo chrześcijanizm pierwotny… Zamach na kapłanów i teologów zakończył się dzięki Pawłowi nowym kapłaństwem i teologią – stanem panującym, a także kościołem. (...) Jest to humorystyka, humorystyka tragiczna. Paweł wzniósł znowu w wielkim stylu to właśnie, co Chrystus przez swe życie unicestwił. W końcu, gdy kościół jest już gotów, daje on swoją sankcję bytowi państwowemu.

Mamy więc do czynienia z czynnikiem ludzkim “korygującym” Naukę czasem w przeciwność jej pierwotnego sensu.

2. Drugi wniosek wiąże się z powyższymi cytatami. Mimo postaw w rodzaju “Stary Testament się wypełnił, obowiązuje Nowy”, wciąż są czytane fragmenty, że tak to określę “militarne”, które pierwotnie jednoczyły Izraelitów w walce z wrogami. Ciekaw jestem egzegezy np. ks. Bonieckiego słów o “rozwalaniu ołtarzy”. To jednak nie wszystko. Z przytoczonego fragmentu ze św. Marka wynika wprost, że “całe miasto” może cierpieć za decyzję władcy/straży o nie wpuszczeniu niosących Słowo Boże. Jak wiemy z historii, faktycznie całe miasta cierpiały już w życiu doczesnym.

Ja w tym wszystkim śladu duchowości nie widzę, choć oczywiście widzę ją w niesamowitej historii życia Jezusa. Wobec liczby i skali volt w Nauce, nie wybieram jednak żadnej z jej wersji. Czuję jednak coś, co jeden z żydowskich mistyków nazwał “impulsem religijnym”:

Przy roztrząsaniu problemu zła szczególnie ostro rysuje się różnica między motywacjami intelektualnymi i religijnymi. Impuls intelektualny zmierza ku relatywizacji zła. Stara się zdemaskować zło jako czysty pozór, a gdy mu się to udaje, zadowolony idzie dalej w przekonaniu, że usunął je ze świata, tzn. ze świata prawdziwego bytu. Jednakże świadomość religijna domaga się rzeczywistego przezwyciężenia zła. Impuls religijny wychodzi od głębokiego przeświadczenia o rzeczywistej potędze zła. Nie może on zadowolić się choćby najbardziej finezyjnymi sztuczkami dialektycznymi maskującymi zło, jego realność jest dlań oczywista. Gershom Scholem, „Mistycyzm żydowski”, Warszawa 1997.

PS Te cytaty to żadna “popisówka”. Po prostu “w szufladzie” mam wiecznie czekający na ukończenie szkic o ewolucji pojęcia “zło”. Cytat ze Scholema stanowi motto tego szkicu.


@Foxx

Odnotowuję, że przeczytałem wpis. Ponieważ w niedzielę bywam w necie bardzo krótko, gdyż poświęcam ten czas dla rodziny, odpiszę jutro wieczorem

pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Foxx

Jak to się mówi? – Szacun!

Narobiłeś się. Cytaty są, dobrze dobrane (choć w przypadku Nietzschego nie mam pewności czy znał choćby prace Baur’a uznające za Pawłowe tylko tzw. 4 listy Wielkie).
Ja byłam bardziej “bezpośrednia”, choć niestety dopełzłam tylko do pewnego momentu opowieści. Nie dane mi było przejście do pracy Russella E. Gmirkina – Berossus And Genesis, Manetho And Exodus: Hellenistic Histories And the Date of the Pentateuch, która pięknie spina w całość prace Thompsona, Davisa oraz duetu Finkelstein & Silberman. Pracy, która ostatecznie rozkłada “na łopatki” dokumentalną hipotezę na temat ST.

Potem chciałam sobie przejść gładko do Pawła z Tarsu, który owszem powoływał się na ST ale raczej stawiając go w negatywnym świetle. Chciałam zagaić o pracach Baur’a w świetle autentyczności listów Pawła, o którym mówi się, że stworzył doktrynę, choć stworzył raptem 4, w porywach 5 listów i bynajmniej nie traktował ich, jako “objawione słowo Boże”; że kolejne listy, jakie się pojawiały miały tyle wspólnego z Pawłem, co ja z chińską cesarzową; że Ewangelie powstawały dopiero PO Pawłowych listach Wielkich i nie były jednolite pod względem treści. Potem chciałam sobie przejść do prac Macka czy Ehrmana wykazujących ewangeliczne“przeinaczanie Jezusa”. Itd.

Niestety, Poldek, pewnie w imię wolności oraz szacunku do różnorodności, postanowił nie czekać tylko bronić “świętości und objawienia” doktryny poprzez atak. Nasmarował coś tam (od czapy) o New Age, natchnionych Bogiem księgach z sugestią “zapoznania się z historią zapisaną na kartach Biblii” (och! gdybym mogła dobrnąć chociaż do Gmirkina! :) oraz jakichś rzekomych “epitetach” z mojej strony, których “nie chce pamiętać”. Można i tak. Wszystko w imię jakości rozmowy und szacunku dla różnorodności. :)

Nie wróżę Ci innej przyszłości. Choć odpowiedź, pełnego szacunku dla wolności i różnorodności Poldka, będzie może bardziej “ugrzeczniona”. :) Będzie też, jak zwykle zresztą, “ewangelizująca und misyjna”.

Naprawdę, wyrazy uszanowania, Foxxie.


Magio

Dzięki serdeczne. Myślę, że – zważywszy na swoje zainteresowania naukowe – Nietzsche raczej powinien znać dorobek Baura. Nie wiem natomiast, na ile traktował go jako jeden z przejawów sporów między szkołami teologicznymi wewnątrz chrześcijaństwa (ja tak robię). Oczywiście znając niektóre historie np. apokryfów – wspomniałem o jednej z trzech “ksiąg Henocha” – trudno wykluczyć, że podobne zamieszanie z autorstwem mogło dotyczyć również pism kanonicznych.

W kontekście Baura ciekawe dla mnie jest to, iż upatrywał on siłę chrześcijaństwa tam, gdzie Nietzsche widział stworzenie z niego kultu z misteriami nawiązującymi do pogańskich i odejście od praktyk Jezusa. W ewolucji z judeochrześcijaństwa stopniowo gubiącej elementy “judeo”, czyli de facto w tym, co zostało dokonane dzięki pismom przypisywanym św. Pawłowi.

Pozdrawiam.

PS Poldku – czekam cierpliwie.


Foxx

Może zacznijmy chronologicznie od Lutra.

Wystąpienie zakonnika czynnego( Augistiania ) odbyło się na kanwie dosyć nieciekawego okresu w historii Kościoła. A chodziło o zabobonne rozumienie praktyk religijnych, zarówno Eucharystii, sakramentów, odpustów, itd.

Fakt, że to zakonnik Augustiański a więc nie ktoś z laikatu ale osoba duchowna dokonuje tak śmiałego kroku, pokazuje, że owo zabobonne traktowanie sakramentów i odpustów, dotyczyło także osób duchownych. Luter, to czego nie rozumiał odrzucił( np. wiarę w trwałą obecność Jezusa w Eucharystii). Wprowadził języki narodowe do swojej zreformowanej liturgii co spowodowało ją zrozumiałą dla uczestników, a fundamentem Wiary uczynił Pismo święte, które również zaczęto tłumaczyć na język protestantów.

W Kościele Katolickim okres powrotu do źródeł zapoczątkowali benedyktyni z Solemnes ( don Prosper Gerangeur ), którzy poświęcili wiele wysiłków i studiów na to, by odkodować Liturgię Kościoła by uczynić ją przystępną dla wiernych. Józef Sarto, jeden z promotorów tego ruchu zostaje papieżem Piusem X, który dokonuje wielu działań by Liturgia Koscioła przestała być skarbcem zamkniętym dla wiernych, by mieli oni świadomość tego w czym uczestniczą oraz by mogli czerpać siłę i moc do wiary i dawania świadectwa. Działania zapoczątkowane przez Benedyktynów z Solesmes, reformę Piusa X, kolejnych papieży zostają uwieńczone drugim soborem watykańskim, który cały dorobek ruchu liturgicznego ukonstytuował w dokumentach soborowych. I od tego okresu następuje w całym Kosciele okres odnowy: narzędziami jej są języki narodowe, tłumaczenie ksiąg liturgicznych na te języki, przekłady BIblii na masową skalę.

Co do nauczania Kościoła. Są w Kościele kanony niezmienne oraz zmienne. Do niezmiennych należą: dogmaty. Od początku istnienia Kościoła żaden nie został zmieniony. Kwestie nauczania zwyczajnego się zmieniają co do formy: np. zmienia się układ kanonu Mszy św. przy zachowaniu elementów stałych( przeistoczenie), kwestie szczegółowe odnoszące się do życia religijnego: kalendarz liturgiczny, kwestia zasad przyjmowania Komunii św., również celibatu. Są to kwestie drugorzędne które mogą ulec zmianie. Jednak nie wszystko w Kościele może być zmienione.

Jeśli się zajmowałeś tzw. dogmatem nieomylności papieża. To pewnie wiesz, że nauczanie dzieli się na uroczyste – objęte dogmatem nieomylności, ale musi być to nauczanie ogłoszone w jedności z kolegium kardynałów. A więc papież sam z siebie nie może ogłosić niczego pod rangą dogmatu, musi być to autoryzowane przez wspólnotę.
A więc np. encykliki papieskie nie mają rangi nieomylności lecz są katechezą dla Kościoła na temat ważnych zagadnień.

Co do samej egzegezy Biblijnej, wiele zmieniło się po wszechstronnych badaniach Biblii w oparciu o zdobycze takich nauk jak: archeologia biblijna, historia form literackich, badania jezykowe, kulturowe na terenach gdzie powstawały księgi Biblijne, itp. To otworzyło nowe możliwości do tego aby odczytywać teksty biblii w kontekście kulturowym, historycznym i literackim( uwzględniając gatunek literacki w jakim zostały zbudowane ). To było ogromnym kamieniem milowym dla rozwoju egzegezy.

Podzielono Księgi wg gatunków literackich w jakich zostały napisane. Przykład: księgi historyczne, opowiadania mądrościowe, utwory poetyckie, ksiegi prorockie. I wg tego klucza je interpretuje się. Takim mocnym przykładem ogromnego przełomu był sposób podejścia do np. opowiadań o stworzeniu świata, które przez wiele wieków traktowano jako opis literalny stworzenia świata. A dzięki badaniom nad formami literackimi na bliskim wschodzie zakwalifikowano je jako utwór poetycki, który w sposób obrazowy przekazuje treści teologiczne a nie historyczne. Inaczej więc interpretuje się księgę prorocką i ma ona inną wagę niż np. psalmy Dawida czy Lamentacje Jeremiasza. Inaczej także traktuje się np. podany wiek patriarchów. Gdyż judaizm używał symboliki liczb by w ten sposób również wyrażać określone treści.

Jak ma się to do Nowego Testamentu. I dlaczego w kanon Biblii włączone są księgi, które opisują inny obraz Boga niźli ten, o jakim dał świadectwo Jezus z Nazaretu.

Istotą religijności starotestamentalnej było zachowywania Prawa. Przychodzi Jezus, czyni znaki i cuda i nie mówi, że przyszedł znieść Prawa ale, przyszedł je wypełnić: Nie myślcie, że przyszedłem znieść Prawo lub Proroków. Nie znieść przyszedłem, ale dopełnić. 18 Tak, mówię wam: zanim niebo i ziemia nie przeminie, nie zginie z Prawa nawet jedno jota, nawet jeden rożek litery, aż wszystko się spełni. 19 Kto zatem zwolni się z jednego z tych przykazań, choćby z najmniejszego, i tak będzie uczył ludzi, ten będzie nazwany najmniejszym w królestwie niebieskim. A kto spełni i [tak] będzie uczył, ten będzie nazwany wielkim w królestwie niebieskim. .

To oznacza, ze objawienie Boga, następowało etapami. Można rzec od Abrahama, przez proroków aż do pełni jaka została objawiona w Jezusie Chrystusie. I Biblia jest takim właśnie żywym zapisem dziejów tego narodu, jak ów proces objawiania się Boga następował i w jakim kontekście.

Dlaczego chrześcijanie włączają obok Ewangelii, dziejów Apostolskich, Listów Apostolskich także Księgi Starego Testamentu?

Dlatego, że sam Jezus odnosił się zarówno do bohaterów opowiadania o stworzeniu świata: Adama i Ewy, węża i do spraw ostatecznych zapisanych również w tym opowiadaniu( protoewangelia) zapowiadająca zwycięstwo nad wężem mocą pokolenia niewiasty, która ma zmiażdżyć głowę węża( sztana ). A więc sens teologiczny opowidania o stworzeniu autoryzował sam Jezus.

Drugie ważne znaczenie Ksiąg S.T. mają wszystkie informacje i konteksty mające związek z obietnicą posłania przez Ojca Mesjasza( zwanego pod różnymi określeniami w księgach prorockich), ale także miejsca w których jest mowa o tym kim będzie, narodzi się z dziewicy, będzie cierpiał, i po zmartwychpowstanie.

W tym więc sensie nieocenioną wartość dla Kościoła i jego nauczania mają obydwa Testamenty. Nowy będący pełnią Objawienia oraz Stary, będący zapowiedzią nowego oraz historyczną dokumentacją procesu realizacji tej obietnicy.

Przypatrując się historii zarówno Narodu Wybranego jak i Kościoła można rzec, że ma ona lepsze i gorsze okresy. Nauka jednak jaka płynie zarówno z Nowego Testamentu jak i Starego jest taka, że Bóg jest wierny swoim obietnicom i swojemu słowu. I nie zależnie jak czasem dają “ciała” jego wierni, On jest wierny i nie ucieka z Kościoła, ale stanowi dla niego źródło mocy i vitalności. Kościół więc o tyle będzie trwał o ile będzie zakorzeniony w Chrystusie – jak latorośl w winnym krzewie. To dotyczy każdego człowieka.

Pozwoliłem sobie FOxie, na taką analizę tematu który zapodałeś. W egzegezy szczegółowe nie wchodzę, gdyż się na tym nie znam. Nie będę więc udawał mędrca w tym zakresie. Zaś jeśli chodzi o naukę teologiczną i relację Nowego Testamentu ze starym jak najbardziej tutaj mam większą wiedzę więc w tym zakresie napisałem. Jest to oczywiście próba zarysowania szkicu i kontekstu z jakich brały początek zarówno reforma Lutra jak i ruch liturgiczny w Kościele uwieńczony soborem watykańskim II.

Jeszcze wspomniałeś o imonach szatana. Sam Jezus go określał powielokroć róznymi słowam: “oskarżyciel”, “władca tego świata”, “diabeł”, “nieprzyjaciel”, “Złym”, “Belzebub”, “zły duch”, “duche nieczysty”, “kłamca”, “ojciec kłamstwa”, “zabójca”, “Wąż”, “wąż starodawny”, “Smok”, “władca ognia piekielnego”.

Jezus mówił o władcy tego świata, a więc mówił o strukturze hierarchicznej królestwa ciemności. W S.T. uosobieniem królestwa ciemności były mocarstwa wyznające władzę w pogańskich bogów, będące szczególnie wrogie do samego Izraela. Np. Babilon i król Nabuchodonozor.

To tyle co do kwestii teologicznych. Do pozostałych w nowym komentarzu.

Pozdr.

************************
Kopię tunel.. .


Zaraz, moment

poldek34

Fakt, że to zakonnik Augustiański a więc nie ktoś z laikatu ale osoba duchowna dokonuje tak śmiałego kroku, pokazuje, że owo zabobonne traktowanie sakramentów i odpustów, dotyczyło także osób duchownych. Luter, to czego nie rozumiał odrzucił( np. wiarę w trwałą obecność Jezusa w Eucharystii). Wprowadził języki narodowe do swojej zreformowanej liturgii co spowodowało ją zrozumiałą dla uczestników, a fundamentem Wiary uczynił Pismo święte, które również zaczęto tłumaczyć na język protestantów.

W Kościele Katolickim okres powrotu do źródeł zapoczątkowali benedyktyni z Solemnes ( don Prosper Gerangeur ), którzy poświęcili wiele wysiłków i studiów na to, by odkodować Liturgię Kościoła by uczynić ją przystępną dla wiernych. Józef Sarto, jeden z promotorów tego ruchu zostaje papieżem Piusem X, który dokonuje wielu działań by Liturgia Koscioła przestała być skarbcem zamkniętym dla wiernych, by mieli oni świadomość tego w czym uczestniczą oraz by mogli czerpać siłę i moc do wiary i dawania świadectwa. Działania zapoczątkowane przez Benedyktynów z Solesmes, reformę Piusa X, kolejnych papieży zostają uwieńczone drugim soborem watykańskim, który cały dorobek ruchu liturgicznego ukonstytuował w dokumentach soborowych. I od tego okresu następuje w całym Kosciele okres odnowy: narzędziami jej są języki narodowe, tłumaczenie ksiąg liturgicznych na te języki, przekłady BIblii na masową skalę.

Skoro mamy lecieć chronologicznie, to jednak wtrącę, że pierwszy z zacytowanych akapitów odnosi się do wieku XVI, a drugi do przełomu XIX/XX, trochę duży przeskok.

Więcej się nie wcinam, będę śledzić.


Foxx. C.D.

C h r z e ś c i j a n i z m: naiwny zapęd do jakiegoś buddystycznego r u c h u p o k o j o w e g o spośród właściwego ogniska ressentiment… ale przez (św. – Foxx) Pawła przekręcony na jakąś pogańską naukę o misteriach, która w końcu uczy być w zgodzie z całym ustrojem państwowym… i wojny toczy, skazuje, torturuje, przysięga, nienawidzi. Paweł bierze za punkt wyjścia potrzebę misteriów, jaką ma tłum religijnie pobudzony: szuka on o f i a r y, krwawej fantasmagorii, która wstrzymuje walkę z obrazami kultów tajnych: Bóg na krzyżu, picie krwi, unio mistica z ‘ofiarą’. (...) Potrzeba mu wysunąć na plan pierwszy pojęcia w i n y i g r z e c h u, potrzeba mu n i e jakiejś nowej praktyki (jak to Jezus sam ją pokazywał i nauczał), lecz jakiegoś nowego kultu, nowej wiary, wiary w cudowne jakoby przemienienie (‘zbawienie’ przez wiarę). Zrozumiał on wielką potrzebę p o g a ń s k i e g o świata i z faktów, dotyczących życia i śmierci Chrystusa uczynił zupełnie dowolny wybór; wszystko na nowo zaakcentował, wszędzie punkt ciężkości przełożył... u n i c e s t w i ł zasadniczo chrześcijanizm pierwotny… Zamach na kapłanów i teologów zakończył się dzięki Pawłowi nowym kapłaństwem i teologią – stanem panującym, a także kościołem. (...) Jest to humorystyka, humorystyka tragiczna. Paweł wzniósł znowu w wielkim stylu to właśnie, co Chrystus przez swe życie unicestwił. W końcu, gdy kościół jest już gotów, daje on swoją sankcję bytowi państwowemu.

Nie wiem na czym jest zbudowana owa teoria o chrześcijaństwie( jej pierwszych wiekach a ściślej Ewangelizacji wg św.Pawła z Tarsu). Gdyż jak od podszewski były budowane wspólnoty chrześcijańskie pierwszy wieków wiadomo. Z dziejów Apostolskich, listów apostolskich a także zycie chrześcijan zostały także odnotowane u historyków rzymskich, np. Pliniusz Młodszy w Liście do cesarza Trajana. Wiemy jaką postawę chrześcijanie zajmowali wobec władzy, wiemy również, że chrześcijaństwo pierwszych wieków było atrakcyjną religią dla Konstantyna Wielkiego, który ją uczynił legalną. Upatrywał on w tej własnie wspólnocie siły na której mógłby oprzeć odbudowę zdegenerowanego cesarstwa. Własnie edykt Mediolański otwiera nowy okres w rozwoju chrześcijaństwa.

Owszem miało to i swoje złe strony, gdyż chrześcijanie zaczęli być promowani na urzędy świeckie. Np. władzę sądowniczą mogli pełnić przełożeni chrześcijańscy, i miało to rangę wiążącą. BYcie chrześcijaniem dawało szansę awansu społecznego i często tak sie stawało, ze względu na poziom moralny wg jakiego żyli. Ale z czasem chrześcijaństwo zaczęło być traktowane również jako trampolina do awansu społecznego. Więc należy brać także pod uwagę to, że przyjmowano także chrzest nie dla duchowości ale dla stanowisk jakie możnaby zdobyć lub wpływów politycznych jakie możnaby osiągnąć.
Masowa ewangelizacja jaka zaczęła się odbywać była często pozbawiona katechezy i katechumentatu, tak jak w małych wspólnotach chrześcijańskich w okresie gdy byli wspólnotami nielegalnymi.. . Ewangelizacja zaczęła się odbywać wg schematu, czyja władza, tego religia. A więc władca przyjmujący chrzest wnosił wiano w postaci chrztu jego poddanych. Nie znaczy to, że Kościół ówczesny całkiem “zszedł na psy”, gdyż następuje bardzo bogaty rozwój liturgiczny z czteterema stolicami: Jerozolima, Rzym, Antiochia i Aleksandria. Powstają piękne bazyliki i Kościoły, powstają zakony, rozwija się cywilizacja ( duże zasługi benedyktynów ). Ale nie trudno zauważyć, że od edyktu mediolańskiego mamy do czynienia z przyspieszeniem które nie zostaje opanowane. I to w ogromnym skrócie można powiedzieć, że musiało się to skonczyć kryzysem i przesileniem. Po drodze dochodzi do podziały na Kościół Wschodni i Zachodni, Reformacja i dopiero ruch liturgiczny zapoczątkowany przez benedyktynów francuskich, kontynuowany przez stolice apostolską który znajduje uwieńczenie w soborze watykańskim II, przynosi owoce w postaci otwarcia bogactwa Kościoła. Nie tylko w warstwie liturgicznej, która dzięki językom narodowym pozwala rozumieć i czerpać z Mszy św. i sakramentów wszystko co potrzebne dla osobistego uświęcenia ale także każdy Katolik sam może studiować nauki teologiczne, dzięki upadku komunizmu mamy dostęp do bogatej literatury teologicznej, duchowej, filozoficznej. Można rzec, ze żyjemy w epoce w której w pełni katolik/chrześcijanin może czerpać z pełni dostępności wiedzy, a także sakramentów ze skarbca Duchowego Koscioła.

Czy proces odnowy się zakończył i kryzysy omijają Kościół? Jak pokazuje codzienność, są i jego “bardziej żywotne latorośle” jak i mniej. To zależy na jakim terenie, jakiej części świata a także w skali mikro: jaka wspólnota parafialna, jakie duszpasterstwo, jaki duszpasterz.

Na pewno uczestniczymy w dalszym okresie odnowy, choć ostatnie pięćdziesiąt lat to niespotykany dotąd okres przyspieszenia w zakresie kulturowym i cywilizacyjnym w świecie więc i Kościół bardziej lub mniej nadąża za wyzwaniami współczesności, jak odpowiadać na znaki czasu by być światłem i przewodnikiem na wzburzonym morzu cywilizacji w jakiej przyszło nam żyć.
Po drodze pojawiły się rzesze świętych będącymi dla wierzących świadkami oraz wzorcami jak można wcielać przesłanie Jezusa w codziennym zyciu w różnych sposobach życia.

Mój wniosek końcowy, jest taki, że Kościół ma bardzo burzliwą i dramatyczną historię – może analogiczną do Izraela. Dorobek 2000 lat świadczy o tym, że Bóg jest wiernym w swoich obietnicach i żyje w Kościele pośród wiernych którzy żyją w nim w Komunii. Tak jak zapowiedział “Jestem z Wami do aż do końca świata..”. Jednak nie znaczy to, że tzw. czynnik ludzki nie zawodził i nie zawodzi nadal w jakichś obszarach. Dochodziło do zgorszeń( podziały ) i zbytnie przywiązanie się do spraw tego świata niż spraw Królestwa Bożego, afery z osobami duchownymi czy katolikami zdarzają się i będą się zdarzać. Zawsze tak było i jest – począwszy od dwunastki apostołów w której trafił się jeden “rodzynek”.

Jednak Kościół stoi na mocno na fundamencie Jezusa Chrystusa i Apostołów i taki własnie nie ma sie obawiać świata. Zmieniają się te rzeczy które mogą się zmieniać, nie zmieniają się te rzeczy które są niezmienne- żaden dogmat w Kościele nie został odwołany. Zmienia się sposób nauczani w dziedzinach szczegółowych, również dzięki postępowi naukowemu, np. w dziedzinie interpretacji Pisma św. Dzięki temu został on doprecyzowany dzięki poznaniu kontekstu historycznego i literackiemu. Jednak doprecyzowanie nie oznacza odstępstwo od przekazu teologicznego – to zasadnicza różnica, czego najbardziej spektakularnym przykładem jest teologia opowiadań o stworzeniu świata. Treść teologiczna pozostała taka sama mimo, że nie traktuje się go jako opisu fizycznego stwarzania świata, ale obrazowego, będąca refleksją teologiczną – autoryzowaną przez Jezusa z Nazaretu.

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Pino

Pino

Skoro mamy lecieć chronologicznie, to jednak wtrącę, że pierwszy z zacytowanych akapitów odnosi się do wieku XVI, a drugi do przełomu XIX/XX, trochę duży przeskok.
Więcej się nie wcinam, będę śledzić.

W pełni zamierzony przeskok. Moim zamierzeniem jest pokazanie pewnego procesu który postępował od początku chrześcijaństwa i dzieje się do dziś oraz zwrócenia uwagi na najwazniejsze wg mnie aspekty rozwoju chrześcijaństwa.

pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

W oczekiwaniu na CD, jednak nieco pogłębijmy wątek historyczny. Mam wrażenie, że zbyt lekko potraktowałeś średniowieczne spory o wierność Kościoła Jezusowi.

W latach dziewięćdziesiątych XIII wieku, w wyniku Wielkiej Schizmy, kiedy równolegle funkcjonowały dwa ośrodki papieskie: Rzym (Urban VI) i Awinion (Klemens VII), zachodnie chrześcijaństwo znalazło się w największym kryzysie od momentu swego powstania. Schizma była punktem kulminacyjnym wieloletniej praktyki Kościoła, który skupiając się na polityce, krucjatach oraz intratnej sprzedaży odpustów arystrokracji znacznie oddalił się od nauki Jezusa. W 1409 r., w Pizie zebrali się kardynałowie z obu ośrodków i wybrali wspólnego, nowego papieża, by zakończyć konflikt. Jednak papieże rzymski i awinioński nie chcieli słyszeć o ustąpieniu. Dopiero po soborze w Konstancji (1414 – 1418) papież rzymski ustąpił, a awinioński i pizański zostali usunięci z tronów.

Oksfordzki teolog, John Wycliffe (1328 – 1384) w takim Kościele ujrzał zupełne zaprzeczenie przesłania Pisma Świętego, będącego miarą prawdziwego chrześcijaństwa. Głosił on: Wiedząc, jak żył Chrystus i jak żyje papież, rozumni wierni jasno spostrzegą, że papież jest oczywistym Antychrystem, a nie tylko osobnikiem, który ustanawia więcej praw przeciw Chrystusowi. Jest nim też mnóstwo papieży z czasów obdarowywania Kościoła, a także kardynałów, biskupów i ich wspólników. Osoba Antychrysta jest potworną zbiorowością.
(Bernard McGinn, „Antychryst”, Warszawa 1998)

Takie stanowisko przyjął ruch lollardów, którego doktryna jest zawarta w traktacie “The Lantern of Light” („Latarnia Światła”) napisanym ok. 1410 r.

Z podobnych założeń wyszedł Hus (1372-1415). Nauczając na uniwersytecie praskim po 1402 roku podkreślał zło wynikające z korupcji szerzącej się w Kościele, nie uważał jednak, że urząd papieski jest z definicji siedzibą Antychrysta. Twierdził, że zdarzają się papieże antychrześcijańscy lub chrześcijańscy w zależności od ich postępowania. Gdy na soborze w Konstancji oskarżono go podzielanie poglądów Wycliffe’a, odpowiedział: Nie powiedziałem tego, lecz w istocie twierdziłem, że jeśli papież sprzedaje beneficja, jest dumny, skąpy lub w inny sposób moralnie przeciwny Chrystusowi, wówczas jest Antychrystem. Lecz absolutnie nie wynika stąd, że każdy papież jest Antychrystem…. Hus spłonął na stosie 6.07.1415 r.

15.06.1520 r. papież Leon X wydał bullę Exsurge Domine wzywającą Lutra do zjawienia się osobiście w Watykanie pod groźbą ekskomuniki, gdyż jego krytyka instytucji odpustów (w tym obietnicy Leona X złożonej krzyżowcom w 1513 r., że odpuści im wszystkie grzechy, czyli m.in. brutalne gwałty i morderstwa) stała się przyczyną potępienia go przez Rzym. Luter w swych “Dziewięćdziesięciu pięciu tezach” ujął rzecz następująco: Papieskie odpusty nie usuwają winy. Strzeżcie się tych, którzy twierdzą, że odpusty mają wpływ na pojednanie (z Bogiem – Foxx). Moc tych kluczy nie sięga skruchy. Kto jest skruszony ma całkowite odpuszczenie grzechów i kary za nie bez żadnego odpustu. Papież może zdjąć jedynie te kary, które sam nałożył na ziemi. Chrystus bowiem nie powiedział: ‘cokolwiek zwiążę w niebiesiech, możesz rozwiązać na ziemi’..., ...Tak więc twierdzę, że papież nie ma żadnej władzy nad czyśćcem. Gotów jestem odmienić ten sąd, jeśli Kościół to ogłosi. Jeśli papież posiada moc uwolnienia z czyśćca kogokolwiek, czemuż w imię miłości nie zniesie czyśćca w ogóle, uwalniając wszystkich? Jeśli za nędzną mamonę uwolnił niezliczone dusze, czemuż nie chce dla najświętszej miłości uczynić miejsca tego pustym? Twierdzenie, że dusze są uwalniane z czyśćca jest śmieszne! Twierdzenie, że dusza uwalniana jest, jak tylko zadźwięczy moneta w puszce, jest nakłanianiem do skąpstwa. Papież lepiej by uczynił, gdyby oddał wszystko bez żadnej opłaty. Jedyną władzą, jaką papież ma nad czyśćcem jest możliwość wstawiania się za duszami, a władzę tę posiada każdy ksiądz czy wikary we własnej parafii….

W dokumencie Adversus execrabilem Antichisti bullam („Przeciw ohydnej bulli Antychrysta”), będącym odpowiedzią na bullę Exsurge Domine, jeszcze zanim oficjalnie dotarła do niego w październiku 1520 r., Luter wyartykułował tożsamość Antychrysta z papieżem. ... ta bulla potępia mnie w oparciu o własne swe słowa, nie przytaczając żadnych argumentów z Pisma, gdy ja wszystkie swe twierdzenia opieram na Biblii. Zapytuję cię ciemny Antychryście, czyżbyś sądził, że swym gołosłowiem możesz rozbić zbroję Pisma?.... Informacja ta jest ciekawa, ponieważ to Rzym zawsze określał, kto jest stronnikiem Diabła i jako taki podlega eliminacji (w tym fizycznej). Nie da się tego skwitować “procesem ‘odnowy’/otwierania się Kościoła” z kulminacją w Vaticanum II. Ani anulować nieco protekcjonalnym potraktowaniem Lutra, który “zakwestionował to, czego nie rozumiał”. Jak widać z przytoczonych wyżej cytatów, nie był w tym odosobniony.

Jak możemy przeczytać u św. Mateusza (7,15-20)

15 Miejcie się na baczności przed fałszywymi prorokami. Oni przychodzą do was w przebraniu owczym, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. 16 Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z cierni lub figi z ostów. 17 Tak właśnie każde dobre drzewo rodzi dobre owoce, a drzewo zagrzybione rodzi owoce zepsute. 18 Nie może dobre drzewo rodzić zepsutych owoców ani drzewo zagrzybione rodzić dobrych owoców. 19 Każde drzewo, które nie rodzi dobrego owocu, jest wycinane i wrzucane do ognia. 20 Tak zatem poznacie ich po ich owocach.

Niestety.

Pozdrawiam.

(ponownie wykorzystałem fragmenty wzmiankowanego szkicu)

PS
Co do dogmatów zaś... ten o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny został ogłoszony w grudniu 1854, przez Piusa IX. Podtrzymujesz swoją opinię na temat ich niezmienności od początku chrześcijaństwa?


FOXX

Można by jeszcze więcej przywołać z historii Kościoła, gdyby zagłębić sie zagłębić np w seculum obscurum papiestwa . Co nie oznacza, że historia Koscioła to tylko czarne plamy.
W międzyczasie są równiez święci: piszesz o średniowieczu, a to w średniowieczy rodzi się ruch odnowy zapoczątkowany przez św. Franciszka którzy swoim świadectwem życia oraz umiłowaniem do Kościoła Chrystusowego dokonuję reewangelizacji Europy wspólnie ze św.Dominikiem. Więc nie da się zredukować rzeczywistości duchowej jaką jest Kościół do jedynie niezbyt chlubnych kart w historii czy sporów teologicznych lub walki o władzę ( także o papiestwo w okresie seculum obscurum).

A to dlatego, że Kościół Powszechny to jedność w Chrystusie a więc wspólnoty zakonne i monastyczne, zastępy świętych, męczenników oraz jednostkowych ludzi którzy w historii specjalnie widoczni nie są.

Słowa które cytujesz z Ewangelii tak samo się odnoszą zarówno do wiernych jak i hierarchii Kościelnej. Jednak grzechy hierarchii owszem są i będą, Jezus mówił: “Wielu ostatnich pierwszymi będzie a wielu pierwszych ostatnimi..”. I to także dotyczy zaróno papieża jak i każdego wyznawcę. Jest wiele cierpkich słów z ust Jezusa o wiernych, którzy znali wolę Boga a niewiele czynili. Ci co nie znali woli Boga a zło czynili otrzymają mniejszą chłostę od tych, co znali wolę Boga a nie wiele czynili.. .

To twarde i wymagające słowa, które adresowane sa przedewszystkim do chrześcijan i Katolików. Jednak przynależność do Kościoła to nie wymiar administracyjny ale duchowy i mistyczny. Gdyż wszyscy wierzący przez chrzest są zaszczepieniu w Chrystusie, jak winna latorośl w krzewie winnym. Słusznie piszesz o owocach. Jezus mówił bez ogródek, że każda latorośl nie przynosząca owoców będzie odcięta i spalona.. . Stąd wejście w relację z Jezusem to duża z jednej strony zaproszenie do wielkich rzeczy( “Nie nazywam już was sługami ale przyjaciółmi”) ale także odpowiedzialność.. .

Co do dogmatów zaś... ten o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny został ogłoszony w grudniu 1854, przez Piusa IX. Podtrzymujesz swoją opinię na temat ich niezmienności od początku chrześcijaństwa?

Historia przekonania o Niepokalanym poczęciu jest długa, już pojawiło się ono już w IV wieku( Augustyn z Hippony) jednak był to pogląd mający swoich zwolenników i przeciwników. Prawda ta była także kwestionowana min. przez św.Tomasza z Akwinu i Bernarda z Clervoux. W VII wieku w Kościele greckim, a w VIII w. w Kościele łacińskim ustanowiono święto Poczęcia Maryi.Jako dogmat ogłoszona Przez papieża Piusa IX w 1854 roku.

Warto wiedzieć, że w czasie objawień Matki Bożej w Lourdes w 1858 r. Maryja potwierdziła ogłoszony zaledwie cztery lata wcześniej dogmat, Bernardecie Soubirous – przedstawiła się mówiąc: “Jestem Niepokalane Poczęcie”.

Jak widać od przekonania do ogłoszenia dogmatu w tym przypadku długa droga. :-)))

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


FOXX

[auote]Znając historię ustanawiania kanonów wiary, czy ewolucję doktryny po prostu nie wiążę jej z duchowością.[/quote]

Duchowość jest czymś głęboko pod tym co doktryną się zwie. Analogicznie, jak prawo świeckie i jego duch. Przecież prawo zawsze trzeba interpretować wg ducha a nie wg litery. Podobnie z nauczaniem Kościoła.

Ewangelia genialnie to punktuje: Jezus – objawia Pełnię Prawa, a więc jego ducha. A to oznacza, że jest nie tylko nauczycielem ale jego personifikacją. I o duchowości chrześcijańskiej można mówić ( w sensie ścisłym ) o tyle, o ile jest ukorzeniona albo skierowana na Jego samego.

Pozdrawiam,

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

poldek34

Ewangelia genialnie to punktuje: Jezus – objawia Pełnię Prawa, a więc jego ducha. A to oznacza, że jest nie tylko nauczycielem ale jego personifikacją. I o duchowości chrześcijańskiej można mówić ( w sensie ścisłym ) o tyle, o ile jest ukorzeniona albo skierowana na Jego samego.

O, to, to. Z przytaczanych przeze mnie cytatów zdaje się wyłaniać zestawienie duchowości chrześcijańskiej w powyższym ujęciu z praktyką Koscioła. Nie – pojedynczych kapłanów, czy nawet zakonów. Całej instytucji. Ja widzę to odwrotnie, niż Ty. To nie Kościół – patrząc od najwyższych hierarchów w dół – miał lepsze i gorsze momenty, lecz wszystko, co najlepsze przychodziło “z dołu”. Charyzmatyczni kapłani, mistycy, teologowie oraz “jednostkowi ludzie którzy w historii specjalnie widoczni nie są”. Co ciekawe, wielu z nich miało epizody “trudności” z “centralą”. Jak to wyglądało, można prześledzić np. porównując okoliczności kanonizacji Franciszka i Dominika, działania ich zakonów, gdy powstawały oraz traktowanie ich przez papiestwo.

Na marginesie, zupełnie się nie zgadzam, że Sobór Watykański II “przyśpieszył odnowę”. W mojej ocenie w dużym stopniu raczej dał podwaliny do rozmycia tożsamości, zwłaszcza w sytuacji, gdy “otwarcie” staje się egzekwowane przez kręgi laickie w ten sposób, by Kościół przyjmował ich pomysły na różne sfery życia. W tym miejscu wracamy do dogmatów. No, właśnie – jaki to dogmat, gdy różni ludzie nad nim dyskutują dopiero od czwartego wieku, a kilkaset lat później w końcu znajduje się wiekszość, która go przegłosowuje? Ktoś ustanowił celibat, ktoś inny go w końcu zniesie… Toż to raczej rozporządzenie, niż dogmat…

poldek34

Jest wiele cierpkich słów z ust Jezusa o wiernych, którzy znali wolę Boga a niewiele czynili. Ci co nie znali woli Boga a zło czynili otrzymają mniejszą chłostę od tych, co znali wolę Boga a nie wiele czynili

Ale też ci, którzy czynili dobro nie wiedząc nic o woli Boga nie wejdą do Królestwa, jeżeli się nie ukorzą i nie przyjmą wiary. Jest to rodzaj duchowosci, który do mnie nie trafia. Pozostaję więc, starając się w swojej mikrej skali czynić dobro, bez potrzeby nagrody “na następnym szczeblu ewolucji”. Co ma być, to będzie, ważne by wiedzieć, że istnieje obiektywne dobro i zło, umieć rozróżniać jedno od drugiego i nie ulegać rozmyciu tych różnic w wachlarzu subiektywnych perspektyw z całą świadomością, że bywa to bardzo trudne. No, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo :)

Znów mnie naszedł Tolkien:

Nie każde złoto jasno błyszczy
Nie każdy błądzi, kto wędruje
Nie każdą siłę starość niszczy
Korzeni w głębi lód nie skuje

Pozdrawiam.


Foxx

O, to, to. Z przytaczanych przeze mnie cytatów zdaje się wyłaniać zestawienie duchowości chrześcijańskiej w powyższym ujęciu z praktyką Koscioła. Nie – pojedynczych kapłanów, czy nawet zakonów. Całej instytucji.

Pozornie tak. Ale to tylko pozór i kulawe – wg mnie – ujęcie zagadnienia. A to dlatego, że to Kościół – jako cała wspólnota wierzących a nie jedynie dykasteria watykańska jest depozytariuszem nauki Jezusa Chrystusa i Jego samego. To w ramach całej wspólnoty zachodzi odkrywanie Prawdy. Wiele prawd z nauczania Kościoła pochodzi właśnie z doświadczenia Kościoła w różnych geograficznie terenach oddalonych od Rzymu a rozpoznanych w małych wspólnotach lub nawet w indywidualnym przeżywaniu relacji z Jezusem. Np. nauka o miłosierdziu Bożym ( św.Faustyna Kowalska ). Św.Bożego Ciała i kult Euharystyczny ( Belgia ), świadectwo mistyków, stygmatyków i świętych( św.O.Pio, św.Faustyna Kowalska, Św.Franciszek, św.Teresa z Avila i Św.Teresa od dzieciątka Jezus.
Św. Franciszek, to np. tradycje budowy szopek Bożonarodzeniowych.. .
To wszystko są – mówiąc obrazowo – różne latorośle i charyzmaty biorące swoje źródło przez łączność z krzewem winnym, jakim jest Chrystus. W ramach Kościoła i dzięki Kościołowi. I jeszcze jedno należy zauważyć, ze niezależnie od okresu historycznego w Kościele byli święci – nie jest tak, że skomplikowana sytuacja w hierarchii Kościoła powodowała, że na całą wspólnotę wiernych padła ciemna kurtynai nagłe jakie zaćmienie duchowe.
Należy też zwrócić uwagę na różne podejścia do reformowania Kościoła. Luter poszedł w siną dal zakładając swój nowy Kościół a święci, przyjęli depozyt Kościoła, jako swój i dokonali wielkich rzeczy będąc dla Kościoła doktorami, którzy go “uzdrawiali” i leczyli, dzięki temu, że nie oczekiwali od innych świetości ale sami zanurzyli się w niej i to promieniowało na zewnątrz.

Ja widzę to odwrotnie, niż Ty. To nie Kościół – patrząc od najwyższych hierarchów w dół – miał lepsze i gorsze momenty, lecz wszystko, co najlepsze przychodziło “z dołu”. Charyzmatyczni kapłani, mistycy, teologowie oraz “jednostkowi ludzie którzy w historii specjalnie widoczni nie są”. Co ciekawe, wielu z nich miało epizody “trudności” z “centralą”. Jak to wyglądało, można prześledzić np. porównując okoliczności kanonizacji Franciszka i Dominika, działania ich zakonów, gdy powstawały oraz traktowanie ich przez papiestwo.

Z pozoru tak. Jednak zarówno św.Franciszek nie założył zakonu bez zgody papieża Innocentego jak i św.Dominik. Każdy od samego początku nie chciał niczego robić poza wiedzą i bez zgody papieża. Widząc w nim zwierzchnika, który ma nie tylko władzę administracyjną ale duchową. Świętych właśnie cechuje ten szczególny rys, że działają zawsze w zgodzie z papieżem a nigdy przeciw nim. Nie oznacza to, że i na „dworzanie papieża” ale też i na niższych szczeblach wszyscy “w mig”, rozumieli świętych.
Jednak ich świadectwo było tym, co było pieczęcią i „zamknięciem ust” niewiernym i sceptycznym. Po owocach poznaje się wszak świętość i Kł na te owoce zawsze czeka.
Mentalność świętych zawsze jest taka, że nic bez Chrystusa i Kościoła w którym się udziela wszystkim pragnącym wody żywej.. , jaka płynie z sakramentalnej łaski.

Na marginesie, zupełnie się nie zgadzam, że Sobór Watykański II “przyśpieszył odnowę”.

Ja nie napisałem, że przyspieszył, ale, że zwieńczył i ukoronował ruch liturgiczny. Osobiście – post factum – uważam tę reformę za zbyt późną. Gdyby uczyniono to wcześniej być może uniknięto by rozbicia w Kościele dokonanego wskutek protestantyzacji Europy. Bardziej cieszyłbym się gdyby wcześniej.

W mojej ocenie w dużym stopniu raczej dał podwaliny do rozmycia tożsamości, zwłaszcza w sytuacji, gdy “otwarcie” staje się egzekwowane przez kręgi laickie w ten sposób, by Kościół przyjmował ich pomysły na różne sfery życia.

Nie wiem co masz konkretnego na myśli pisząc o „rozmyciu tożsamości” – czyjej?
Sobór Watykański dokonał pewnego przełomu dot. Różnorodności posług w Kościele( to wynikło z procesu powrotu do źródeł Kościoła). W myśl soboru wszyscy w Kościele są równi. Zarówno ochrzczony Poldek jak i Papież. Różnią się jedynie posługami jakie pełnią we wspólnocie Kościoła – jesteśmy członkami jednego ciała mistycznego którym jest Kościół ale mamy inne zadania. Inne ma świecki, inne ksiądz, inne biskup a inne papież – z tego każdy zostanie wg odpowiedzialności rozliczony.. .

Tak więc po soborze dzięki temu zrównaniu, w sensie instytucjonalnym( bo duchowym nie było nigdy takiego problemu) dla świeckich pojawiła się przestrzeń do uczestniczeniu w życiu Kościoła, także w wymiarze instytucjonalnym. Świeccy mogą pełnić te posługi dla których nie są wymagane święcenia kapłańskie. A więc mogą studiować, wykładać, pełnić funkcje w dykasteriach i komisjach zarówno w stolicy apostolskiej jak i diecezjach, parafiach, itp. Czy to jest rozmyciem tożsamości? Wręcz przeciwnie. Jest wg mnie bardzo pozytywną zmianą, która wizualnie i realnie świadczy, że jesteśmy wspólnotą również w dziedzinie administracyjnej. Każdy działa wg swoich kompetencji i zadań – nikt nie zostaje potraktowany jako „mniej szlachetna część ciała mistycznego którym jest Kościół”.

W tym miejscu wracamy do dogmatów. No, właśnie – jaki to dogmat, gdy różni ludzie nad nim dyskutują dopiero od czwartego wieku, a kilkaset lat później w końcu znajduje się wiekszość, która go przegłosowuje? Ktoś ustanowił celibat, ktoś inny go w końcu zniesie… Toż to raczej rozporządzenie, niż dogmat…

To, że dogmat nie jest oficjalnie podany do wierzenia przez papieża nie oznacza, że nie wolno w tę prawdę wierzyć. To róznica. Papież swoim autorytetem zatwierdza daną prawdę i podaje do wierzenia całemu Kościołowi. To naturalny proces, analogiczny do kultu świętych oraz do niektórych świąt liturgicznych. Są oni np. szczególnie czczeni w niektórych terenach lokalnych( przez wspólnoty w których działali lub są cenieni). Dopiero owoce owego kultu świadczą o świętości i prawdziwości tego w co wierzy się lokalnie. Z tego, że ktoś nie jest ogłoszonym świętym nie wynika, że nie jest on świętym, można doznać cudu uzdrowienia czy innej łaski modląc się do człowieka który zmarł w opinii świętości. Właśnie świętym ogłasza się “go” po „oddolnym” a więc zweryfikowanym przez praktykę oraz kult lokalny danego świętego. Jego dorobek życiowy jest skonfrontowany z konkretnymi owocami po jego śmierci.
Z niektórymi dogmatami, świętami i prawdami teologicznymi jest podobnie. To jest ogromny plus Koscioła, gdyż nieznana osoba, która żyje na prowincji ale w swojej duchowości i świętości poprzez swoje świadectwo życia, może oddziaływać na cały Kościół.
Właśnie przez jej doświadczenie charyzmatyczne i mistyczne, może zostać ubogacona cała wspólnota Kościoła poprzez beatyfikację lub kanonizację, a jej doświadczenie mistyczne i duchowe może spowodować także ogłoszenie nowych prawd teologicznych związanym z przymiotami Boga. Zostaje to potwierdzone władzą apostolską i podane do wiadomości i do wierzenia całej wspólnocie Kościoła.

W tym punkcie ujawnia się w pełnej krasie rola „centrali”, której funkcją jest także strzeżenie czystości wiary i ochrona przed herezjami i schizmami. Żadne objawienie jeśli jest prawdziwe nie może być w opozycji do nauczania Jezusa Chrystusa.

Ale też ci, którzy czynili dobro nie wiedząc nic o woli Boga nie wejdą do Królestwa, jeżeli się nie ukorzą i nie przyjmą wiary.

Czy wiara w Jezusa Zbawiciela Wszechświata jest ukorzeniem się? Wg mnie nie. Jest ona odczytywaniem siebie w relacji i w kontekście Jego nauki będąc w Jego wspólnocie jako konsekwencji osobistej relacji z Nim.

Jest to rodzaj duchowosci, który do mnie nie trafia. Pozostaję więc, starając się w swojej mikrej skali czynić dobro, bez potrzeby nagrody “na następnym szczeblu ewolucji”.

Człowiek – wg teologii chrześcijańskiej nie jest w stanie zasłużyć sobie na cokolwiek po śmierci. Gdyby tak było, nie musiałby się fatygować na ziemię, Syn Boży.. , a człowiekowi wystarczyłaby asceza, moralne i uczciwe życie.

Gdy tymczasem, Syn Boży musiał się “pofatygować”, gdyż uczciwe życie nie starczało i nie starczy. Nie oznacza to, że tylko wierzący zostaną zbawieni ale pewność i pełnia tego, czym chce obdarować Bóg tego, kto Mu uwierzy tkwi w relacji z Nim. W relacji Wiary.

Więc pytanie, jakie należy sobie stawiam w swoim życiu dotyczy tego, czego szukam, kim jestem i do czego zmierzam.. . Niczego nie robię na siłę, jeśli coś robię to w wolności i radość( radosnego dawcę Bóg miłuje ) i konsekwentnie.

Co ma być, to będzie, ważne by wiedzieć, że istnieje obiektywne dobro i zło, umieć rozróżniać jedno od drugiego i nie ulegać rozmyciu tych różnic w wachlarzu subiektywnych perspektyw z całą świadomością, że bywa to bardzo trudne. No, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo :)

Oczywiście, że tak. Dobro samo w sobie jest metafizyczne i sprawia, że człowiek zaczyna doświadczać swojej wolność. To o ile zechce być wolny i w jakim wymiarze będzie zależało od zaangażowania się człowieka w tę „stronę mocy”. Właśnie doświadczenie wolności jest tym, co stoi za każdym dobrym czynem, myślą, pragnieniem i marzeniem. Wybierać dobro, to stawać się wolnym/potwierdzać swoją wolność. Sęk w tym, że nie zawsze dobro rozumiane subiektywnie jest Dobrem obiektywnie i tu zaczynają się schody oraz potrzeba kryterium.

O tym, że nie zawsze jawiące się dobro jest Dobrem – wg mnie – mówi także zacytowany przez Ciebie Tolkien:

Nie każde złoto jasno błyszczy
Nie każdy błądzi, kto wędruje
Nie każdą siłę starość niszczy
Korzeni w głębi lód nie skuje

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

1. Kwestia “ukorzenia się” – naprawdę mam tu przytoczyć teksty modlitw odmawianych co niedzielę? Udzielam się trochę w pewnym rodzaju działalności charytatywnej, której pobocznym elementem jest dość częsty udział w nabożeństwach… (bierny oczywiście)

2.

Człowiek – wg teologii chrześcijańskiej nie jest w stanie zasłużyć sobie na cokolwiek po śmierci.

Dlatego do mnie ta wizja nie trafia i nawet nie próbuję na cokolwiek zasłużyć “po”. Robię coś, gdy uważam, że “tak trzeba” – i wszystko. Naprawdę nie chciałbym się znaleźć w tym samym miejscu, co np. Dominik Guzman… Kolejne fragmenty wzmiankowanego skryptu…

W roku 1206 przez objęte kataryzmem południe Francji przejeżdżał przełożony zgromadzenia kanoników regularnych przy katedrze w Osmie (północno-wschodnia Hiszpania) towarzysząc biskupowi tego miasta w drodze powrotnej z Rzymu. Wpływy katarów były duże, gdyż jak powszechnie na tamtych terenach uważano, ich postawa była znacznie bliższa postawie Jezusa, niż postępowanie hierarchii kościelnej. Guzman oburzony takim stanem rzeczy utworzył grupę wędrownych mnichów, którzy mieli boso przemierzać trakty, wiodąc skromne życie na wzór pierwszych chrześcijan. Byli również oczytani – tak by mogli stawić czoła elokwencji katarów w sporach teologicznych…

Z dostępnych mi źródeł, nie wiadomo co robił Guzman gdy rozpoczęła się krucjata przeciw katarom. Wiemy tylko, że brał udział w sądzeniu wielu podejrzanych o tę herezję i wielu z nich otrzymało wyrok spalenia na stosie. Guzman nie krył, że wydawał takie wyroki. Jego bezkompromisowa postawa zaskarbiła mu przyjaźń przywódcy krucjaty, Szymona de Monfort oraz popularność wśród krzyżowców. W roku 1215 przeniósł siedzibę swojego formującego się zakonu z Carcassonne do Tuluzy. Nieoficjalny jeszcze nowy zakon otrzymał nazwę: dominikanie. W grudniu 1216 papież Honoriusz III zatwierdził jego ustanowienie. Dominikanie skupili się na doskonaleniu dwóch narzędzi poszerzania wpływów Kościoła. Były nimi studia teologiczne i zbieranie informacji o poszczególnych osobach. Drugie z nich doprowadziło do wybuchów wrogości wśród mieszkańców Carcassonne i Tuluzy.

Kolejną przełomową datę w historii zakonu stanowi 12 kwietnia 1233 roku. Nowy papież, Grzegorz IX, który wcześniej był przyjacielem Guzmana, specjalną bullą ustanawia trybunał złożony z dominikanów i nadaje mu prawo sądzenia podejrzanych o herezję bez możliwości apelacji. Bezpośrednią konsekwencją tego edyktu było umożliwienie wydawania wyroków śmierci w trybie przyśpieszonym. W ten sposób najwyższy autorytet chrześcijaństwa usankcjonował metody eksterminacji heretyków wypracowane przez Szymona de Monfort. Grzegorz IX rozpoczął również proces kanonizacyjny Dominika Guzmana.

Baigent i Leigh opisali sposób postrzegania rzeczywistości przez wczesnych inkwizytorów, który może nam przybliżyć dokument sporządzony przez dominikanina Wilhelma Pelhissona – a zachowany dzięki kopii wykonanej przez Bernarda Gui. Manuskrypt ten powstał prawdopodobnie w celu uświadomienia wiernym jak wielkie cierpienia inkwizytorzy musieli znosić za wiarę. Pierwszym przykładem, który chcę przywołać jest opis wydarzeń, które miały miejsce w 1234 roku w Albi:

Stronnicy herezji nie chcięli jednak czynić zeznań i zgodnie wszystkiemu zaprzeczali. On (legat papieski Arnold Catalan – Foxx) mimo to skazał dwóch żyjących heretyków (...) i obydwu spalono (...). Skazał także parę innych osób, już wtedy nieżywych, i nakazał, by wykopano ich z grobów, a potem spalono. Zgniewani tym ludzie z Albi zamyślali wrzucić go do rzeki Tarn, lecz dzięki uporczywym namowom niektórych spośród nich puścili go wolno, zbili go jednak, poszarpali mu na strzępy odzienie i poranili do krwi twarz (...). Wiele nieszczęść spadło na ów lud za czasów brata Ferriera, inkwizytora, co pojmał i uwięził niemało z nich, niektórych zaś nakazał spalić ku większej chwale bożej.

W grudniu 1235 konsulowie miejscy z Tuluzy wydalili siłą wszystkich dominikanów, a więc również trybunał inkwizycyjny. Natychmiast zostali ekskomunikowani. W krótkim czasie na żądanie papieża inkwizycja wróciła do miasta. Atmosferę tego powrotu oddaje kolejny opis Wilhelma Pelhissona:

W owym czasie heretyckie praktyki wielkich panów i innych ludzi, już wtedy nieżyjących, stały się jawne, ich samych zaś bracia skazywali, wykopywali z grobów i ku pohańbieniu wyrzucali precz z cmentarzy tegoż miasta, a działo się to w obecności wikariusza i jego ludzi. Kości heretyków albo też ich cuchnące truchła włóczono po mieście, a miana ich obwieszczał na głos herold, wołając: ‘Kto tak będzie czynić, niechaj tak oto przepadnie!’. Wreszcie palono szczątki owe na Pre-au-Comte ku chwale Boga, Błogosławionej Dziewicy, Jego matki i świętego Dominika, ich sługi, który szczęśliwie dokonał tego dzieła

Jak wiemy, z czasem, inkwizycja znacznie się rozwinęła, a miarę jej wpływów mogą stanowić poparte oskarżeniami o herezje ataki na instytucje bezpośrednio związane z Kościołem, jak franciszkanie, czy templariusze.

3. Bardzo ciekawe wnioski wyciągnąłeś z cytatu z Tolkiena :)

Pozdrawiam.

PS Oświadczenie odczytywane podsądnym inkwizycji odmawiającym składania zeznań:

Osądzono, iż wobec upartego zaprzeczania przez oskarżonego skazuje się na męki tak długie, jakie będzie mógł znieść, celem wyznania przezeń prawdy (...) zastrzegając, iż jeśli podczas nich zemrze, dozna upływu krwi albo uszczerbku na zdrowiu, nie nastąpi to z winy sędziów, lecz jego własnej zatwardziałości.

W takim razie odmawiam składania zeznań :) I robię swoje ;)


Foxx

Myślę, że nieustającą odpowiedzią na Twoje argumenty będzie:

Poldek

Pozornie tak. Ale to tylko pozór i kulawe – wg mnie – ujęcie zagadnienia. A to dlatego, że to Kościół – jako cała wspólnota wierzących a nie jedynie dykasteria watykańska jest depozytariuszem nauki Jezusa Chrystusa i Jego samego. To w ramach całej wspólnoty zachodzi odkrywanie Prawdy.

Te słowa to wytrych rozgrzeszający “dykasterię watykańską”. Sprytny zabieg, rozmywający odpowiedzialność za zbrodnie, motywowane patologiczną “chcicą” władzy, na “całą wspólnotę wierzących”.
A wszystko to (posługując się słowami Pelhissona) działo się podobno (fuj): “ku chwale Boga, Błogosławionej Dziewicy, Jego matki”.

Ja taką erystyczną pseudo-argumentację nazywam wprost: efektem skutecznego “prania mózgu”. Pardą.

Szacunek, Foxxie.


Foxx

Foxx

1. Kwestia “ukorzenia się” – naprawdę mam tu przytoczyć teksty modlitw odmawianych co niedzielę? Udzielam się trochę w pewnym rodzaju działalności charytatywnej, której pobocznym elementem jest dość częsty udział w nabożeństwach… (bierny oczywiście)

Chodzi Ci zapewne o akt pokuty, jeśli bywasz na Mszy świętej. W tym akcie nie uczestniczą i dystansują się do niego tylko Ci, którzy uważają, że ich życie jest nieskazitelne oraz niema wyższej instancji rozstrzygającej kwestie sprawiedliwości w osobie Boga.

Dlatego do mnie ta wizja nie trafia i nawet nie próbuję na cokolwiek zasłużyć “po”. Robię coś, gdy uważam, że “tak trzeba” – i wszystko. Naprawdę nie chciałbym się znaleźć w tym samym miejscu, co np. Dominik Guzman… Kolejne fragmenty wzmiankowanego skryptu…

Nie sądzę, byś musiał podzielać los św.Dominika. Zresztą On w sposób wolny dokonał swoich wyborów – tak jak Ty dokonujesz swoich. Dlatego nie zostałeś Dominikaninem a On założył taki zakon.
Natomiast zakon Dominikanów zajmował się także innymi dziedzinami niż te o których wspomniałeś: bracia pracowali i pracują nadal, także na innych kontynentach, są kaznodziejami głoszą relekcje i prowadzą znakomitą pracę duszpasterską. Mają także nowe powołania. Nie mają takich lęków jak Ty, bo być może może nie redukują historii swojego zakonu do epizodu na, który zwracasz uwagę – zakon ten ( podobnie jak Franciszkanie) trwa nieprzerwanie do dziś. Ty, zaś rysujesz zarówno Św.Dominika jak i ich posłannictwo w Kościele do tylko spraw związanych z zaangażowaniem w ruchy heretyckie jak i inkwizycje. A to przecież niewiele w skali ponad 800lat czynnej pracy na niwie Kościoła..
A stosunek do dziejów św. Dominika, jest – wg mnie – analogiczny do przypadku osoby znającej doskonale metody średniowiecznego leczenia przez ówczesnych medyków, która ze względu na owe średniowieczne metody odżegnuje się od wszelkiego kontaktu z jakimkolwiek przedstawicielem dzisiejszej medycyny.

Dlatego do mnie ta wizja nie trafia i nawet nie próbuję na cokolwiek zasłużyć “po”.

Podzielam Twój punkt widzenia – również uważam, że nie można sobie zasługiwać na cokolwiek “po”. O tym również pisałem.

Robię coś, gdy uważam, że “tak trzeba” – i wszystko.

Do zajmowania się filantropią, wsparciem ubogich, potrzebujących, wcale nie trzeba być wierzącym – wystarczy być człowiekiem. Dlatego, na ścieżkę wiary wchodzi się z innych pobudek niż pomoc potrzebującym.
Zwracając uwagę na to, jak skrupulatnie potrafisz pisać o przypadkach z życia Kościoła, do których zapewne nawiązywał poprzedni papież Jan Paweł II, gdy prosił publicznie Boga o wybaczenie grzechów popełnionych i popełnianych przez sługi Kościoła, jestem ciekaw czy z w Twoim skrypcie jest choćby jeden akapit o pozytywnym wkładzie Kościoła w cywilizację a także kulturę na naszym i nie tylko na naszym kontynencie. Publiczny akt prośby o wybaczenie uczyniony przez Papieża, był wydarzeniem bezprecedensowym w dziejach świata. Gdyż nie zdarzyło się, aby jakikolwiek przywódca duchowy dokonał skruchy za krzywdę z ręki jego sług. To również stanowi część historii Kościoła – mam nadzieję, że odnotowany w Twoim szczegółowym skrypcie.
Na koniec, chcę powrócić do analogii okresu średniowiecza, który próbujesz sfokusować oraz do okresu średniowiecza w medycynie. Można medycynę i Kościół wraz z jego posłannictwem zredukować do tychże jego aspektów, które będą odstraszać zarówno od Kościoła jak i medycyny. Można się posłużyć do tego nawet nie wchodząc w meandry historii ale poszukać w teraźniejszych faktach.

Jednak gdyby się skupić tylko na patologiach będzie to nieprawdziwy obraz. A to dlatego, że historia Kościoła jak i medycyny jest o wiele dłuższa niż tylko sfokusowany czasokres i jego aspekty. Więc próbowanie licytowania Kościoła za pomocą błedów od których wolny nie jest i dziś będzie budowaniem nieprawdziwego obrazu. Gdyż zmienia sie Kościół a jego historia to 2000 lat.

Aby nie być gołosłownym, to zwrócę uwagę na dziedzinę jaką się nigdy nie zajmowało Państwo a mianowicie pomocą ubogim i chorym. To nikt inny jak zgromadzenia żeńskie niosły pomoc takim osobom. I ten aspekt stał się domeną państwa już świeckiego, dzięki właśnie Kościołowi. Ale to również pewnie jest w Twoim skrypcie tylko na blogu nie ma miejsca aby się tym zająć gdyż musiały być zbyt długie posty.

Zawsze należy oceniając historię wziąć pod uwagę szerszy kontekst ówczesny a nie dzisiejszy. Pamiętając, że przyjmowano wiarę wg mechanizmu: czyja władza tego religia. A więc również kwestia odstępstw od wiary miała także wymiar polityczny. Więc w opisach tamtejszego okresy ważny jest również ten kontekst. Co oczywiście nie oznacza, że ma to być “rozgrzeszenie” gdyż nie jest. Stąd również gest Papieża Jana Pawła II, o który wspomniałem – odnoszący się do wzięcia odpowiedzialności moralnej za grzechy i zło które dopuszczają się i dopuszczali członkowie Kościoła.

Przyjmuję z pokorą to, co złego zostało uczynione, od tego się nie odżegnuję jako członek Kościoła a więc w pewnym sensie przyjmujący całe brzemię i plusów i minusów jakie ludzie Kościoła czynią.

Ale z Kościołem jak z rodziną w której się człowiek wychowuje. Jeden jest porządny, drugi średnio a trzeci tak samo tylko na odwrót. Można mieć pretensję, że Ci sami rodzice nie trafiają do wszystkich tak samo, jednakowo by oni wszyscy zbudowali swoje morale na tym, co najlepszego dostrzegli w swoich rodzicach. Jednak nigdy tak nie jest. Ot, czynnik ludzki. Biblia mówi, ze to skutek grzechu pierworodnego – mimo, że z jednego gniazda wszyscy a niektórzy jakby byli podrzuceni “przez kukułkę”.. . Trzeba umieć dostrzegać nie tylko zło, ale przede wszystkim dobro. I to nie tylko w drugim człowieku ale i obiektywnie zajmując się historią Kościoła. Mam nadzieję, że w jego historii również widzisz jakieś plusy – wkład pozytywny.

Pozdrawiam

************************
Kopię tunel.. .


Magio

Ponownie – dzięki, chociaż jak widzisz duskusja nadal trwa.

Pzdr.


Poldku

poldek34

Chodzi Ci zapewne o akt pokuty, jeśli bywasz na Mszy świętej. W tym akcie nie uczestniczą i dystansują się do niego tylko Ci, którzy uważają, że ich życie jest nieskazitelne oraz niema wyższej instancji rozstrzygającej kwestie sprawiedliwości w osobie Boga.

... a także tacy, którzy nie wiedzą, czy taka istnieje i nie mają potrzeby niczego robić “na wypadek, gdyby istniała”, do tego w formie, jaką prezentuje Kościół. Przekonanie o stopniu “skazitelności” własnego życia nie ma tu nic do rzeczy.

Nie sądzę, byś musiał podzielać los św.Dominika. (...)

Na całe szczęście – ja również nie :)

Natomiast zakon Dominikanów zajmował się także innymi dziedzinami niż te o których wspomniałeś: bracia pracowali i pracują nadal, także na innych kontynentach, są kaznodziejami głoszą relekcje i prowadzą znakomitą pracę duszpasterską. Mają także nowe powołania.

Oczywiście. Szereg organizacji, instytucji i państw w różnych okresach zajmowało się zarówno zbrodniami, jak i działalnością prospołeczną. Co nie znaczy, że jedno anuluje drugie.

Nie mają takich lęków jak Ty

:))) jakich “lęków”? Ja oczekuję postawy “tak – tak, nie – nie”, przy okazji nieakceptując kanonizacji przez kumpla.

, bo być może może nie redukują historii swojego zakonu do epizodu na, który zwracasz uwagę – zakon ten ( podobnie jak Franciszkanie) trwa nieprzerwanie do dziś. Ty, zaś rysujesz zarówno Św.Dominika jak i ich posłannictwo w Kościele do tylko spraw związanych z zaangażowaniem w ruchy heretyckie jak i inkwizycje.

Dla Ciebie tysiące torturowanych i zamordowanych to “epizod”, dla mnie jednak coś więcej. “Zaangażowanie w ruchy hereteckie…” jest integralną częścią genezy tego zakonu. Bezpośrednią przyczyną jego powstania.

A to przecież niewiele w skali ponad 800lat czynnej pracy na niwie Kościoła.

Zaiste, wszak mogliby mordować do dzisiaj.

A stosunek do dziejów św. Dominika, jest – wg mnie – analogiczny do przypadku osoby znającej doskonale metody średniowiecznego leczenia przez ówczesnych medyków, która ze względu na owe średniowieczne metody odżegnuje się od wszelkiego kontaktu z jakimkolwiek przedstawicielem dzisiejszej medycyny.

Obawiam się, że raczej taki, jak osoby znającej z historii mordy sądowe do każdego systemu, który próbuje je legitymizować.

Do zajmowania się filantropią, wsparciem ubogich, potrzebujących, wcale nie trzeba być wierzącym – wystarczy być człowiekiem. Dlatego, na ścieżkę wiary wchodzi się z innych pobudek niż pomoc potrzebującym.

Jasna sprawa.

Zwracając uwagę na to, jak skrupulatnie potrafisz pisać o przypadkach z życia Kościoła, do których zapewne nawiązywał poprzedni papież Jan Paweł II, gdy prosił publicznie Boga o wybaczenie grzechów popełnionych i popełnianych przez sługi Kościoła, jestem ciekaw czy z w Twoim skrypcie jest choćby jeden akapit o pozytywnym wkładzie Kościoła w cywilizację a także kulturę na naszym i nie tylko na naszym kontynencie.

Nie ma, bo też Kościół jest tylko jednym z wielu tematów w omówieniu instytucji, zgromadzeń, zjawisk społecznych odbieranych na różnych etapach historii jako emanacja zła. “Smakowitość” tego przykładu polega na tym, że dotyczy on instytucji, która rości sobie prawo do arbitralnego orzekania, co jest dobre, a co złe. Zdecydowana większość skryptu dotyczy różnych form czczenia demonów i samego szatana z uwzględnieniem historii satanizmu i próbą jego prezentacji pod kątem socjologicznym. Fragmencik na ten temat umiesciłem kiedyś nawet na TXT – służę linkiem, co byś się zorientował, z jakiej perspektywy podchodzę dla odmiany do “drugiej strony”:

http://txt-atrium.pl/foxx/60274.html

(...) Można medycynę i Kościół wraz z jego posłannictwem zredukować do tychże jego aspektów, które będą odstraszać zarówno od Kościoła jak i medycyny. Można się posłużyć do tego nawet nie wchodząc w meandry historii ale poszukać w teraźniejszych faktach.

Napisałem wyżej, że przykład z medycyną jest zupełnie nietrafiony. Pozostańmy przy sądownictwie :)

Aby nie być gołosłownym, to zwrócę uwagę na dziedzinę jaką się nigdy nie zajmowało Państwo a mianowicie pomocą ubogim i chorym. To nikt inny jak zgromadzenia żeńskie niosły pomoc takim osobom. I ten aspekt stał się domeną państwa już świeckiego, dzięki właśnie Kościołowi. Ale to również pewnie jest w Twoim skrypcie tylko na blogu nie ma miejsca aby się tym zająć gdyż musiały być zbyt długie posty.

Napisałem w tej dyskusji o licznych pozytywnych działaniach w Kościele. Tak się jakoś składa, że były i są one oddolne, a nie systemowe.

Zawsze należy oceniając historię wziąć pod uwagę szerszy kontekst ówczesny a nie dzisiejszy.

No właśnie.

Przyjmuję z pokorą to, co złego zostało uczynione, od tego się nie odżegnuję jako członek Kościoła a więc w pewnym sensie przyjmujący całe brzemię i plusów i minusów jakie ludzie Kościoła czynią.

Nie czynili tego “ludzie Kościoła”, tylko instytucja jako taka, zupełnie odchodząc od postawy Jezusa, co spotykało się z buntem wierzących.

Trzeba umieć dostrzegać nie tylko zło, ale przede wszystkim dobro. I to nie tylko w drugim człowieku ale i obiektywnie zajmując się historią Kościoła. Mam nadzieję, że w jego historii również widzisz jakieś plusy – wkład pozytywny.

Jeszcze raz: tak. W postaci charyzmatycznych kapłanów, mistyków, czy teologów, którzy często czynili to dobro niezależnie od “centrali” lub wbrew niej.

Pozdrawiam.


Foxx

Foxx

... a także tacy, którzy nie wiedzą, czy taka istnieje i nie mają potrzeby niczego robić “na wypadek, gdyby istniała”, do tego w formie, jaką prezentuje Kościół.

“Tacy” raczej przypadkiem znaleźli się na Liturgii Mszy św., bo chyba nie chodzi się na Mszę św. z przekonaniem, że Boga nie ma.
Poza tym, jakoś dziwnie brzmi, gdy piszesz o kimś, że “mają lub nie mają potrzeby na wypadek..”. To takie pisanie o wszystkich i o nikim. Możesz pisać co sam myślisz “na wszelki wypadek” a nie za innych.. .

Przekonanie o stopniu “skazitelności” własnego życia nie ma tu nic do rzeczy.

To zależy dla kogo.

Oczywiście. Szereg organizacji, instytucji i państw w różnych okresach zajmowało się zarówno zbrodniami, jak i działalnością prospołeczną. Co nie znaczy, że jedno anuluje drugie.

Rozumiem, że do organizacji zajmującą się zbrodniami i działalnością prospołeczną zaliczasz Dominikanów.

Dla Ciebie tysiące torturowanych i zamordowanych to “epizod”, dla mnie jednak coś więcej. “Zaangażowanie w ruchy hereteckie…” jest integralną częścią genezy tego zakonu. Bezpośrednią przyczyną jego powstania.

Mam na myśli definiowanie Zakonu i określanie jego roli oraz zaliczanie do organizacji zajmującej się zbrodniami. Zwracam uwagę, że Zakon trwa nieprzerwanie ponad 800 lat i można sobie o nim wyrobić odpowiednie zdanie analizując ten okres a to znaczy obiektywnie określić charakter Zakonu Dominikanów.
Ty zaś stosujesz mechanizm focusowania danego wydarzenia – w tym przypadku Tuluzy i ekstrapolujesz go na cały Kościół oraz Zakon Dominikanów. Tworzysz więc obraz całości za pomocą faktu jednostkowego – odnoszącego się do Tuluzy i tamtejszego zwalczania Katarów.

Obawiam się, że raczej taki, jak osoby znającej z historii mordy sądowe do każdego systemu, który próbuje je legitymizować.

Dominikanie albo Kościół legitymizuje to, co działo się w Tuluzie, czy aby dla Ciebie historia Europy, Kościoła i Dominikanów nie zatrzymała się na XIII wieku, na katarach i inkwizycji w Tuluzie? Domyślam się, że po przeczytaniu tego zdania zaraz zapodasz inne przypadki. Ale bezskuteczne to będzie, gdyż skupiasz się nad udowodnieniem swojej tezy: przeciwstawienie Kościoła rozumianego jako hierarchia Kościołowi świętych. MAsz problem, gdyż święci byli oddani Kościołowi – począwszy od papieża oraz nie zamieniali się w trybunał osądzający duchownych. Nie bawili się w “oddzielanie ziaren od plew” za pomocą “ognia” – w tym, w metodzie Ewangelizacji byli doskonalsi od swoich niektórychzwierzchników. Ale ponieważ świętość, nie bawi się w “inkwizytorów”, nie poszli w tym kierunku, by powielać błędy swoich niektórych zwierzchników.

Jest nawet scena z Ewangelii, gdy apostołowie pytają: Mistrzu! Czy chcesz, abyśmy sprowadzili ogień z nieba i spalili tę wioskę? Łk 9,54 Jezus zabronił.

To czy legitymizuje czy nie, dobitnie określa fakt jaki przypomniałem w ostatnim poście, wspominając akt skruchy papieża Jana Pawła II.

Jan Paweł II wyraził skruchę za “błędy popełnione przez tych, którzy służąc prawdzie uciekali się do nieewangelicznych metod”. Watykan 1988 rok. Konferencja poświęcona działalności inkwizycji.

Nie ma, bo też Kościół jest tylko jednym z wielu tematów w omówieniu instytucji, zgromadzeń, zjawisk społecznych odbieranych na różnych etapach historii jako emanacja zła.

Traktujesz Kościół w oderwaniu od Kościoła. To znaczy, że definiujesz Kościół nie wg jego definicji – a więc wg jego źródłowych założeń, jako wspólnota Wierzących w Chrystusa. Lecz stosujesz intelektualne wykastrowanie definicji Kościoła. Owo wykastrowanie polega na tym, że oddzielasz wszelkie dobro które w Nim mieszka i którym promieniuje na świat od tego, za co przepraszał Jan Paweł II. A więc z “Kościelne” uważasz tylko to, co było patologią, zaś to co nie było patologią, wypreparowujesz z jego dziejów. Aby być konsekwentny, musisz także “wykastrować” z jego historii świętych papieży, duchownych, biskupów, którzy byli kanonizowani, którzy zapisali się pięknie w jego historii.

Wygląda na to, że budujesz obraz Kościoła pod jakąś tezę, co do owego obrazu nie pasuje odrzucasz. Świetnie do tego obrazu pasuje inkwizycja w Tuluzie – jako robiący wrażenie. Ok. ale historia Kościoła to nie tylko inkwizycja – za którą Kościół wyraził skruchę i uznał to, za błędną metodę.

Pisząc o emanacji zła, to oczywiste, że pojawia się ono tam gdzie jest człowiek. Gdyż terenem działania zła jest człowiek. Wszak fundamentalną przyczyną działania zła jest zniewolenie człowieka i wypaczenie jego obrazu oraz powołania jakim został obdarzony przez Stwórcę. Stąd nikt wolny od wpływu zła nie jest – żaden śmiertelnik. Zatem z emanacją zła można się spotkać w każdym przypadku, choć nie musi – potwierdza to także nauka o skutkach grzechu pierwszych rodziców( pierworodnym), którego skutkiem jest tajemnica słabości człowieka. Słabości która powoduje, że człowiek miłując dobro czyni zło.. .

Napisałem wyżej, że przykład z medycyną jest zupełnie nietrafiony. Pozostańmy przy sądownictwie :)

Nie zrozumiałeś analogii. Ona dotyczy Twojej metodologii opisywania i definiowania Kościoła. A budujesz tożsamość Kościoła i Dominikanów na podstawie tego okresu ich istnienia, który sobie wybrałeś, i który ma określać istotę ich tożsamości oraz rację ich istnienia. Gdybyś tę metodologię budowania tożsamości zastosował do rozwoju medycyny i przyjął np. średniowiecze jako etap w którym zawiera się istota medycyny. To również musiałbyś zrezygnować z usług lekarzy. Miałem więc na uwadze metodologię podejścia do zagadnienia.

Napisałem w tej dyskusji o licznych pozytywnych działaniach w Kościele. Tak się jakoś składa, że były i są one oddolne, a nie systemowe.

Jak działa system napisałem Ci w poprzednim wpisie. Elementy duchowości, świętości – także te oddolne są aprobowane przez Stolicę Apostolską i proklamowane na cały Kościół. Prawdy Wiary, również teologiczne analogicznie. Kościół zarówno “odgórny” jak i “oddolny” jest jednym organizmem. Ty próbujesz izolować niektóre części tego organizmu i wykluczać go ale to błąd. Chyba, że masz prywatną definicję Kościoła.

Nasze definicje Kościoła są rozbieżne, inne więc są wnioski. Zawężasz systemowe rozwiązania w Kościele do jednego okresu historii( przykład inkwizycji ). Gdybyś miał rację, nadal Dominikanie ścigaliby heretyków we Francji, a papież sprawował kontrolę nad Jerozolimą.

Nie czynili tego “ludzie Kościoła”, tylko instytucja jako taka, zupełnie odchodząc od postawy Jezusa, co spotykało się z buntem wierzących.

BUntem była postawa Lutra w XVI wieku, który “trzasną drzwiami i powiedział pocałujcie mnie w … “. Złamał śluby uroczyste( był zakonnikiem a związał się z kobietą ), założył własny Kościół w imię świętości. Miał do tego prawo. Ale nie przeciwstawiaj postawy Lutra – buntownika, postawie świętych oraz doktorów Kościoła. Ci drudzy zamiast metody “lutra” zastosowali metodę własnej osobistej świętości. Dwie metody odrodzenia Kościoła, a jakże inne w skutkach.
Postawa wielkich świętych oraz doktorów Kościoła nie była buntem ale była świadectwem swojej wiary. A to ogromna różnica.

Pisałem Ci o akcie skruchy Papieża Jana Pawła II. Analizując historię pomijasz ważne jej elementy. Dominikanie nie byli ludźmi Kościoła? Papież który delegował na tereny Francji Dominikanów do zajęcia się Katarami nie był człowiekiem Kościoła?
Kościół to wspólnota mistyczna ale widzialna. Jedno zdanie łotra na krzyżu.. – odpowiedź: “Dziś będziesz ze Mną w raju..”. Pewnie to, co powiedział Jezus jest skandalem. Ale to sytuacja która stawia na baczność tych, którzy chcą pokazywać palcem i reglamentować zbawienie. Owszem, to działa w dwie strony, i w przypadku inkwizycji przekroczono granicę. Jednak Kościół nie ma kompleksów i nie wypiera się tego, przyjmuje za to odpowiedzialność. I to uczynili ludzie Kościoła – stąd przeprosiny oraz prośba o wybaczenie papieża. Miłosierdzie musi się opierac na prawdzie a nie na uchylaniu się od odpowiedzialności.

Poldek:

Trzeba umieć dostrzegać nie tylko zło, ale przede wszystkim dobro. I to nie tylko w drugim człowieku ale i obiektywnie zajmując się historią Kościoła. Mam nadzieję, że w jego historii również widzisz jakieś plusy – wkład pozytywny.

Foxx

Jeszcze raz: tak. W postaci charyzmatycznych kapłanów, mistyków, czy teologów, którzy często czynili to dobro niezależnie od “centrali” lub wbrew niej.
Pozdrawiam.

Czy aby na pewno? A kwestia kanonizowanych 80 świętych papieży np. Jana XXIII, Celestyna V, Pius X, Pius XII, i innych papieży, to również przejaw zepsucia “centrali”? Powielasz albo próbujesz budować stereotypy o Kościele.

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Poldku,

“Foxx

... a także tacy, którzy nie wiedzą, czy taka istnieje i nie mają potrzeby niczego robić “na wypadek, gdyby istniała”, do tego w formie, jaką prezentuje Kościół. Przekonanie o stopniu “skazitelności” własnego życia nie ma tu nic do rzeczy.

Dawanie na tzw. tacę ( kolekta ), “

przecież Foxxowi nie chodziło o tacę, a o zaimek wskazujący tacy (taki człowiek, tacy ludzie itd)

Czytasz za szybko:)


Grześ

tecumseh

“Foxx

... a także tacy, którzy nie wiedzą, czy taka istnieje i nie mają potrzeby niczego robić “na wypadek, gdyby istniała”, do tego w formie, jaką prezentuje Kościół. Przekonanie o stopniu “skazitelności” własnego życia nie ma tu nic do rzeczy.

Dawanie na tzw. tacę ( kolekta ), “

przecież Foxxowi nie chodziło o tacę, a o zaimek wskazujący tacy (taki człowiek, tacy ludzie itd)

Czytasz za szybko:)

dziękuję za zwrócenie uwagi – zupełnie nie załapałem, już zmieniam wypowiedź. Nie mam ostatnio wiele czasu na internet – trza pracować nad krajowym PKB. :-)))
CIut jeszcze zmieniłem inne odpowiedzi.

Pozdr.

************************
Kopię tunel.. .


@Foxx

dzięki za linka do swojej notki “Słowo na czwartek” – właśnie go studiuję i jestem w środku czytania. Bardzo dobry tekst-przynajmniej I połowa. :-))) Odniosę się do niego w osobnej notce.

pozdrawiam

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

Dzięki, już Ci tam odpowiedziałem.

“Tacy” raczej przypadkiem znaleźli się na Liturgii Mszy św., bo chyba nie chodzi się na Mszę św. z przekonaniem, że Boga nie ma.
Poza tym, jakoś dziwnie brzmi, gdy piszesz o kimś, że “mają lub nie mają potrzeby na wypadek..”. To takie pisanie o wszystkich i o nikim. Możesz pisać co sam myślisz “na wszelki wypadek” a nie za innych…

Jest to pewna kategoria osób, z których kilka znam. “Przypadek” jako pomysł na wskazanie przyczyny czyjejś obecności na mszy to ciekawy koncept. No więc ja w ciagu ostatniego roku conajmniej kilkakrotnie “przypadkowo” byłem obecny :)

To zależy dla kogo.

Oczywiście, że dla mnie :) Podrzucony przez Ciebie ten wątek w przypadku naszej dyskusji jest bezprzedmiotowy – zdecydowanie nie jestem przekonany o własnej “nieskazitelności”. Przeciwnie.

Rozumiem, że do organizacji zajmującą się zbrodniami i działalnością prospołeczną zaliczasz Dominikanów.

Napisałem precyzyjnie – do organizacji, która powstała po to, by “zwalczać herezję” (co robiła również w bestialski sposób), a aktualnie zajmuje się szeroko pojętą działalnością prospołeczną.

Ty zaś stosujesz mechanizm focusowania danego wydarzenia – w tym przypadku Tuluzy i ekstrapolujesz go na cały Kościół oraz Zakon Dominikanów. Tworzysz więc obraz całości za pomocą faktu jednostkowego – odnoszącego się do Tuluzy i tamtejszego zwalczania Katarów.

Czy chciałbyś przedyskutować całą wielowiekową historię inkwizycji i krucjat oraz wszelkich form “zwalczania herezji”, by zmienić pogląd, że chodzi o fakt jednostkowy?

Może np. o historii Spirytuałów? Albo coś nowszego – od kiedy członkowie masonerii mogą być chowani w poświęconej ziemi?

MAsz problem, gdyż święci byli oddani Kościołowi – począwszy od papieża oraz nie zamieniali się w trybunał osądzający duchownych.

Nie mam problemu. Po prostu, na przykładzie okoliczności kanonizacji Dominika, instytucja “świętych” jest dla mnie niewiarygodna i słabo osadzona w Piśmie.

Nasze definicje Kościoła są rozbieżne, inne więc są wnioski. Zawężasz systemowe rozwiązania w Kościele do jednego okresu historii( przykład inkwizycji ). Gdybyś miał rację, nadal Dominikanie ścigaliby heretyków we Francji, a papież sprawował kontrolę nad Jerozolimą.

Nie, no – sorry. A Leszek Miller jako premier utrzymywałby ubeckie kazamaty na Rakowieckiej, czy w Mokotowie. Wszak dzisiejsza eseldowska “lewica” jest europejska i oświecona, więc jej historia rozpoczęła się po ’89, a nawet później – by nie objąć tzw. “moskiewskiej pożyczki” :) No, dobra – przyjmijmy, że Dominikanie i cały Kościół ukonstytuowali się na Soborze Watykańskim II ;)

Postawa wielkich świętych oraz doktorów Kościoła nie była buntem ale była świadectwem swojej wiary. A to ogromna różnica.

Ale historia nie zaczęła się w średniowieczu. Mieliśmy choćby Orygenesa i jego przygodę z biskupem Demetriuszem.

Pisałem Ci o akcie skruchy Papieża Jana Pawła II. Analizując historię pomijasz ważne jej elementy. Dominikanie nie byli ludźmi Kościoła? Papież który delegował na tereny Francji Dominikanów do zajęcia się Katarami nie był człowiekiem Kościoła?

Pisałeś, co dobrze świadczy o Janie Pawle, a nie o Kościele. Sam piszesz, że to Kościół “zajął się” (uroczy eufemizm) Katarami. Dość wspomnieć, że wciąż jest wiele publikacji stronników Kościoła, również duchownych, przekonujących, że inkwizycja była OK. To też są ludzie Kościoła. A Jan Paweł, jak był, tak pozostał Janem Pawłem II.

Jednak Kościół nie ma kompleksów (...)

Mam inne wrażenie.

i nie wypiera się tego, przyjmuje za to odpowiedzialność.

No właśnie, jak wspomniałem wyżej, różnie z tym bywa.

I to uczynili ludzie Kościoła – stąd przeprosiny oraz prośba o wybaczenie papieża.

Za co MU chwała.

A kwestia kanonizowanych 80 świętych papieży (...) Celestyna V(...)

Świetny przykład. Jego współbracia potępieni przez “centralę” w 1286, w 1317 najodporniejsi na jej argumenty spłonęłi na stosie. No, ale dwa lata wcześniej został kanonizowany, więc bilans powinien się zgadzać...

Pozdrawiam.


@Foxx

Foxx

Jest to pewna kategoria osób, z których kilka znam. “Przypadek” jako pomysł na wskazanie przyczyny czyjejś obecności na mszy to ciekawy koncept. No więc ja w ciagu ostatniego roku conajmniej kilkakrotnie “przypadkowo” byłem obecny :)

Jak przypadkowo, to Twój problem co z tym zrobić. “przypadkowy” to dla mnie taki ktoś, który za bardzo nie wie co tam robi i co ma z tego wynikać.

Oczywiście, że dla mnie :) Podrzucony przez Ciebie ten wątek w przypadku naszej dyskusji jest bezprzedmiotowy – zdecydowanie nie jestem przekonany o własnej “nieskazitelności”. Przeciwnie.

W takim razie czemu dziwi Cię akt skruchy w obecności Boga – jeśli w Niego ktoś wierzy. Ty nie wierzysz ale od mojej, Twojej wiary nie zależy istnienie Boga.

Napisałem precyzyjnie – do organizacji, która powstała po to, by “zwalczać herezję” (co robiła również w bestialski sposób), a aktualnie zajmuje się szeroko pojętą działalnością prospołeczną.

Nie jesteś precyzyjny. Papież poprosił Dominikanów aby zajęli się inkwizycją. A więc już wcześniej istnieli.

Czy chciałbyś przedyskutować całą wielowiekową historię inkwizycji i krucjat oraz wszelkich form “zwalczania herezji”, by zmienić pogląd, że chodzi o fakt jednostkowy?

Domyślałem się takiej propozycji. Ale jak pisałem wcześniej historia Kościoła nie zawiera się tylko do zjawisk na jakie zwracasz uwagę oraz nie “dzieje się” tylko w tym okresie. Zaczęła się znacznie wczceśniej i dzieje się do dziś.

Nie mam problemu. Po prostu, na przykładzie okoliczności kanonizacji Dominika, instytucja “świętych” jest dla mnie niewiarygodna i słabo osadzona w Piśmie.

To prawda, że ogłaszanie świętych nie wynika z nauczania Pisma Świętego. Jest to tradycja Kościoła. Od pierwszych wieków gromadzono się na grobach męczenników i tam czczono wielkich wyznawców. Min. Bazylika św.Piotra została zbudowana na grobie św.Piotra. Od wieków więc odwiedzano szczególne miejsca za które uważano groby wielkich wyznawców i męczenników których uważano za świętych. Ten zwyczaj do dziś się odnosi zarówno do tzw. miejsc świętych( sanktuariów) jak i grobów świętych( np. Jana Pawła II). Jeśli więc w Kościele był proces kanonizacyjny to dzięki temu ruchowi( w przypadku danego świętego).

Nie, no – sorry. A Leszek Miller jako premier utrzymywałby ubeckie kazamaty na Rakowieckiej, czy w Mokotowie. Wszak dzisiejsza eseldowska “lewica” jest europejska i oświecona, więc jej historia rozpoczęła się po ’89, a nawet później – by nie objąć tzw. “moskiewskiej pożyczki” :) No, dobra – przyjmijmy, że Dominikanie i cały Kościół ukonstytuowali się na Soborze Watykańskim II ;)

Kościół to nie partia polityczna i nawet nie organizacja w takim znaczeniu jak organizacja świecka. To jeszcze inna wspólnota.

Ale historia nie zaczęła się w średniowieczu. Mieliśmy choćby Orygenesa i jego przygodę z biskupem Demetriuszem.

Owszem, i dziś zdarzają się przygody. Ale wynikają one z małości ludzkiej, która nie oszczędzała nawet papieży a co dopiero biskupów, księży czy zwykłych ludzi. Na szczęście Kosciół strzeże i przechowuje podstawowe prawdy wiary dla zbawienia. Zaś samo bycie biskupem a nawet papieżem nie daje “przepustki” do nieba. Więc mnie nie gorszy czasem kiepska postawa nawet osób ze świecznika. Moja wiara nie zależy od ich postawy.

Pisałeś, co dobrze świadczy o Janie Pawle, a nie o Kościele.

Dla Ciebie tak. Dla mnie Jan Paweł II był papieżem i powiedział, to co powiedział jako głowa Kościoła i w imieniu Koscioła. Ten fakt nie odpowiada Twojej wizji Kościoła, więc Papieża traktujesz jako osobe prywatną.

Sam piszesz, że to Kościół “zajął się” (uroczy eufemizm) Katarami. Dość wspomnieć, że wciąż jest wiele publikacji stronników Kościoła, również duchownych, przekonujących, że inkwizycja była OK. To też są ludzie Kościoła. A Jan Paweł, jak był, tak pozostał Janem Pawłem II.

Ludzie Kościoła też grzeszą. Ale nauka o inkwizycji nie zawiera się w nauczaniu Koscioła. Jest to dziedzina historii a nie wiary.

Świetny przykład. Jego współbracia potępieni przez “centralę” w 1286, w 1317 najodporniejsi na jej argumenty spłonęłi na stosie. No, ale dwa lata wcześniej został kanonizowany, więc bilans powinien się zgadzać...

Ta.

**************************************

Foxx. Wyczuwam, że doszliśmy do takiego momentu, że dalsza wymiana zdań jest zbyteczna.

1. Przyjmuję do wiadomości to, że stosujesz własną definicję Kościoła. I dokonujesz jego “kastracji” wg swoich tez. Np. Papież Jan Paweł II dokonuje aktu skruchy w imieniu Kościoła, a Ty traktujesz go jak osobę prywatną a nie głowę Kościoła. Innymi słowy, postawa tego papieża zaprzecza temu co na temat Kościoła próbujesz pisać. Więc przyjmuję do wiadomości ale nie podziem tej metodologii – uważam ją za błędną, tendencyjną i nieobiektywną.

2. DOchodzę do wniosku, że Twój obraz Kościoła – ten idealny – bo przecież skoro “potępiasz” ten realny, to musisz mieć obraz idealnego – ten Twój obraz idelany nigdy nie będzie realny, gdyż ludzie sa grzeszni. I od tej przypadłości nie jest wolny nikt. Sekty sobie z tym radzą w ten sposób, że jeśli zgrzeszysz to mówią Ci “wypad z baru”. Np. Świadkowie Jehowy, nie tolerują alkocholu i palenia papierosów. Jeśli przekraczasz inne zasady regulujące ich życie poprostu dziękują i wyrzucają delikwenta. W Kosciele zaś, karą dla grzesznika jest przedewszystkim to, że staje się odcięty od Chrystusa – popadając w grzech ciężki, traci stan przyjaźni z Bogiem. To jest największa kara i samobójstwo duchowe.
Owszem sa kary Kościelne czy kanoniczne.
Jednak nie wyrzuca się z Kościoła nikogo. Każdy ma prawo się nawrócić, za przykładem dobrego łotra ze sceny ukrzyżowania.. .

3. Cieszyłbym się, gdybyś potrafił spojrzeć na Kościół jako całość. A więc ludzi zyjących i prowadzących bardzo różne style życia w ramach Kościoła i posługi. Np. Zakonnicy, terecjarze( III zakon św. Franciszka i Św.Dominika) Zakonnice pracujące w szpitalach, domach samotnej matki, ośrodkach dla patologicznej młodzieży, domach dziecka, Stowarzyszenia Księży, Zakonnicy i Zakonnice bezhabitowe o których nikt nie wie, a także wiele osób anonimowych, chorych i zdorwych którzy swoją modlitwą wspierają ten świat, oddając wiele swoich cierpień i modlitw właśnie za grzeszników i tych, którzy zbłądzili.

To mniej więcej główne wspólnoty tworzące całość Kościoła Katolickiego. Ty skupiasz się tylko na pewnych obszarach i pewnych ludziach. Ale nie jest to obraz całości. Czasem jest tak z osobami ze świecznika jak ze znakiem drogowym wskazującym drogę do miasta. On stoi aby pokazywać drogę lecz sam nie wchodzi do niego.
Czasem i tak bywa, że ktoś kto jest mądry i wielu ludziom pomaga poprzez swoją mądrość ale sam sobie nie jest w stanie pomóc i błądzi.. -tak też bywa.

Więc rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż ją próbujesz przedstawić. Obraz Kościoła jest inny niż to próbujesz malować. I wreszcie definicja Kościoła jest zupełnie inna niż próbujesz go zdefiniować. Kościół ma oprócz “ciała” także “duszę”. Ty zaś skupiasz się na części jego ciała, nie biorąc pod uwagę nawet tego, że może mieć “duszę”. Kościoła nie da się ani zdefiniować ani objąć i ogranąć – pomimo jego historii, pomijając JEzusa Chrystusa Eucharystycznego mieszkającego w centrum tej wspólnoty.
Jeśli pominiesz Jego, nie zrozumiesz nic z rzeczywistości Kościoła oraz nie poznasz ani nie ujrzysz go takim jakim jest naprawdę. Kościół ma głęboką duchowość która być może nie była “topowa” we wszystkich jego okresach istnienia. Ale tę duchowość łatwo odkryć i mieć jej świadomość. Tylko, że Ty duchowość Kościoła “kastrujesz” i traktujesz jako coś spoza Kościoła. A więc popełniasz błąd w założeniu. Zakładasz, że ona nie istnieje w Kościele i nie przyjmujesz tego do wiadomości – tak jak nie przyjmujesz do wiadomośći, że Jan Paweł II był głową Koscioła, że wypowiadał się jako głowa Kościoła i jako głowa Kościoła dokonał aktu skruchy za błędy Kościoła. A przecież, tak siedzisz w historii Kościoła. Dlaczego więc “kastrujesz” z jego historii papieża i jego osiągnięcia.

Myślę, że chyba na tym zakończymy. Chyba, że coś chcesz dodać albo jeszcze widzisz jakąś “nić” do poruszenia. Natomiast te kwestie które poruszyliśmy chyba trzeba uznać za ustalone – jest to zarysowany protokół rozbieżności.

Dziękuję za wysoką kulturę dyskusji. Z przyjemnością pogadam także na inne tematy: duchowości, wolności z pogranicza metafizyki.

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


OK

Pozostańmy przy protokole rozbieżności, chociaż nie zgadzam się z Twoim podsumowaniem, jednak różnice przewijają się w moich wczesniejszych komentarzach.

Również dziękuję i pozdrawiam.


Foxx

Foxx

Pozostańmy przy protokole rozbieżności, chociaż nie zgadzam się z Twoim podsumowaniem, jednak różnice przewijają się w moich wczesniejszych komentarzach.
.

Pociągnij więc wątek podsumowania. Może jeszcze znajdziemy jakiś kompromis albo pole do dyskusji.

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

Podstawowa różnica polega na tym, że – przeciwnie, niż piszesz – ja Kościół oceniam właśnie przez pryzmat Jezusa. Gdybym tego nie robił, moja krytyka byłaby bezzasadna. Wielokrotnie w tej dyskusji porównywałem praktyki Jezusa i Kościoła. Tyle, że Ty dodajesz jeszcze słowo “Eucharystyczny”. Tu problem polega na tym, że jest to dzieło ludzkie, jak wspomnieliśmy, przypisane św. Pawłowi. Dzieło znacznie odbiegające od czynów samego Jezusa (np. zakwestionowania ówczesnych kapłanów i “ludzi uczonych w Piśmie” dokładnie z tych pozycji, z których czyniło to wielu przewijających się w tej wymianie zdań krytyków poczynań ludzi Kościoła).

Reasumując, mamy organizację mającą wszelkie wady innych ludzkich organizacji, jednak dającą samej sobie glejt na reprezentowanie Stwórcy na Ziemi. Skoro tak, standardy jakie powinna spełniać są wyśrubowane znacznie bardziej, niż w przypadku “zwykłych” wspólnot. Tymczasem na przestrzeni całej jego historii potraktowanej zbiorczo, prezentuje się to raczej słabo i wbrew temu, co piszesz dotyczy raczej większego, niż mniejszego okresu jego istnienia.

Kwestia Jana Pawła II. Właśnie znając historię Kościoła wiemy, że z jednej strony papieżami zdarzali się ludzie tego formatu, a z drugiej np. z rodziny Borgiów. Patrzę więc na to wszystko, jako na continuum, w którym Jan Paweł jest jednym z bardzo wielu punktów. Wystarczy, że za jakiś czas, w wyniku reakcji na tempo laicyzacji z jednej strony i ekspansji Islamu z drugiej, papieżem zostanie jakiś ultrakonserwatysta o poglądach bliskich lefebrystom i wyda bullę potwierdzającą wcześniejsze zbiorowe rozgrzeszenia krzyżowców, czy inkwizytorów… Również w tamtej chwili będzie reprezentował Kościół jako całość – tylko co to by wniosło do naszej dyskusji? I gdzie w tych kolejnych voltach Jezus Eucharystyczny?

Pozdrawiam.


@FOxx

Foxx

Podstawowa różnica polega na tym, że – przeciwnie, niż piszesz – ja Kościół oceniam właśnie przez pryzmat Jezusa. Gdybym tego nie robił, moja krytyka byłaby bezzasadna. Wielokrotnie w tej dyskusji porównywałem praktyki Jezusa i Kościoła.

Tak, porównujesz decyzję oraz metody papieża i jego sług z Jezusem. Ale nie porównujesz jeszcze Kościoła – przynajmniej w takim rozumieniu, jakim on jest a nie w rozumieniu jakie Ty przedstawiasz, zawężając go do tychże przedstawicieli za których akurat postępowanie trzeba chylić czoło i prosić o przeznaczenie.

”Tyle, że Ty dodajesz jeszcze słowo “Eucharystyczny”. Tu problem polega na tym, że jest to dzieło ludzkie, jak wspomnieliśmy, przypisane św. Pawłowi.””

Ejże, od św.Pawła nie zaczyna się historia Kościoła ani chrześcijańskie Łamanie Chleba. A Eucharystia jest sakramentem ustanowiony podczas ostatniej wieczerzy przez Jezusa a nie św.Pawła.

Dzieło znacznie odbiegające od czynów samego Jezusa (np. zakwestionowania ówczesnych kapłanów i “ludzi uczonych w Piśmie” dokładnie z tych pozycji, z których czyniło to wielu przewijających się w tej wymianie zdań krytyków poczynań ludzi Kościoła).

Jezus – jak sam o sobie powiedział: Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. (18) Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.``
A więc ani nie zakwestionował Prawa , którego uczyli kapłani i uczeni w Piśmie ani ich kapłaństwa. To, co uczynił to szorstkie upomnienie za to, że nie zachowywali nauk, które głosili. Więc nie jest tak jak piszesz.

Reasumując, mamy organizację mającą wszelkie wady innych ludzkich organizacji, jednak dającą samej sobie glejt na reprezentowanie Stwórcy na Ziemi.

Upraszczasz. Kościół sam sobie żadnego glejtu na reprezentowanie Stwórcy nie przypisał. Kościół reprezentuje Boga który objawił się najpierw Abrachamowi, prorokom, złożył obietnicę konkretnemu Narodowi, wypełnił ją oraz przekazał Mu( Wspólnocie wierzących Apostołów posługę głoszenia Jezusa, Zmartwuchwstania Jego, Wyrzucania złych Duchów, odpuszczania grzechów i udzielania Ducha Świetego). Kościół jest więc Apostolski i ma swoją ciągłość.

{quote]Skoro tak, standardy jakie powinna spełniać są wyśrubowane znacznie bardziej, niż w przypadku “zwykłych” wspólnot. Tymczasem na przestrzeni całej jego historii potraktowanej zbiorczo, prezentuje się to raczej słabo i wbrew temu, co piszesz dotyczy raczej większego, niż mniejszego okresu jego istnienia.

Masz jakieś wątpliwości do nauczania Kościoła i Teologii jaką głosi? Jeśliby tak było, że Kościół głosi zupełnie coś innego niż zapisano w Biblii, to musiałbym Ci przyznać rację. To, zaś, że niektórzy ludzie Kościoła popełniają błędy nie oznacza, że nauka, którą głoszą jest nieprawdziwa.

Rozumiem, że nie podoba Ci się świadectwo osobiste niektórych wierzących(zaliczam do nich także biskupów i niektórych papieży oraz metody, za które przepraszał Jan Paweł II.

Być w Kościele oznacza przede wszystkim być z Chrystusem we wszystkich wymiarach życia. Wspólnota Kościoła jest wspólnotą zaszczepionych w Chrystusa przez chrzest święty. W tej wspólnocie każdy ma swoją rolę i zadania. Są one służebne wobec wspólnoty: papież, biskup, kapłan, ministrant, kościelny, organista, każdy wierny.. . Każdy ma swoje miejsce i każdy wobec Chrystusa jest równy.

Kwestia Jana Pawła II. Właśnie znając historię Kościoła wiemy, że z jednej strony papieżami zdarzali się ludzie tego formatu, a z drugiej np. z rodziny Borgiów.

Kościół to nie papieże, ale Chrystus oraz jego nauczanie strzeżone i przekazywane z pokolenia na pokolenie. Grzechy ludzi Kościoła nie przekreślają prawdziwości nauki jaką Kościół głosi. A sama wspólnota Koscioła obejmuje jedność wiernych i świętych tutaj na ziemi oraz tych, którzy już są wokół Tronu Baranka i wielbią go „dniem i nocą”. Liturgia Mszy św. jest takim centrum wszechświata, gdy wokół Jezusa gromadzi się zarówno Kościół niebieski jak i ziemski. Nawet jeśliby Mszę sprawował kapłan w grzechu ciężkim, Bóg przychodzi podczas konsekracji na Ołtarz. To oznacza, że nie kapłan przy ołtarzu jest najważniejszy ale Bóg który przychodzi – bo jest wierny. Bóg jest wierny mimo, że człowiek czasem zawodzi.. .

Patrzę więc na to wszystko, jako na continuum, w którym Jan Paweł jest jednym z bardzo wielu punktów. Wystarczy, że za jakiś czas, w wyniku reakcji na tempo laicyzacji z jednej strony i ekspansji Islamu z drugiej, papieżem zostanie jakiś ultrakonserwatysta o poglądach bliskich lefebrystom i wyda bullę potwierdzającą wcześniejsze zbiorowe rozgrzeszenia krzyżowców, czy inkwizytorów…

To niemożliwe.

Również w tamtej chwili będzie reprezentował Kościół jako całość – tylko co to by wniosło do naszej dyskusji? I gdzie w tych kolejnych voltach Jezus Eucharystyczny?Pozdrawiam.

Nie wiem czy znasz życiorys św.Franciszka i jego historię nawrócenia. Jeśli tak, to zapewne pamiętasz scenę gdy nawrócony Franciszek modli się w ruinach Kościoła w San Damiano przed słynnym Krzyżem i pyta, Panie co chcesz abym czynił:

Podczas tej modlitwy słyszy głos: “Franciszku, odbuduj mój Kościół.

Jeśli więc pytasz gdzie jest Jezus Eucharystyczny, to odpowiadam w Kościele. Ta scena z San Damiano oznacza, że sam Jezus troszczy się o Kościół, zwłaszcza wtedy, gdy jest w „opałach”. W Opałach oznacza, że słudzy Jego “dają ciała”.

Ważne co dzieje się dalej:

1. Franciszek, obiera to dosłownie i zaczyna odbudowywać tę zapomnianą kaplicę w San Damiano: zbiera kamienie, materiały aby ją odbudować. W tym czasie zaczynają się do niego przyłączać pierwsi bracia, którzy chcą podjąć ten sam sposób życia co on: zyć w ubóstwie i zachowywać literalnie Ewangelię.

2. Gdy Franciszek “otrzymuje braci”, idzie do papieża po zgodę i błogosławieństwo dla takiego stylu życia. Otrzymuje je i rozpoczyna się piękna historia Zakonu św. Franciszka. Nie oznacza to, że usłana różami, gdyż tam gdzie jest “miód jest i odrobina dźiegciu”. Również Zakon św.Franciszka nie był nigdy jednolity, gdyż nie wszyscy chcieli być tak radykalni jak Franciszek.

3. Franciszek głosi swoim życiem jak i słowem Ewangelię naśladując Jezusa, w Kościele, w łonie Kościoła i za zgodą Papieża. Nie robi tego przeciwko komuś, ale realizuje to, co usłyszał w Kościele w San Damiano. Jest człowiekiem Kościoła Katolickiego, gdyż o nim mówił Jezus w mistycznej wizji.

Masz więc odpowiedź gdzie jest Jezus.

Pozdrówki.

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

“Prawo i Prorocy” to powszechne określenie Starego Testamentu. W przytoczonym przez Ciebie fragmencie, Jezus po raz kolejny podkreśla swój związek z tradycją mojżeszową. Postawę tą “skoryguje” później św. Paweł, jako “apostoł pogan”, by otworzyć chrześcijaństwo na ludzi wychowanych w innych tradycjach. Opowie więc – on lub autor za niego uważany – historię Jezusa w nieco inny sposób, akcentując zbawienie poprzez wiarę, a nie “dobre uczynki” prowadzące do Boga i sprawiedliwy ich osąd oraz wprowadzi rytuał jako publiczny element kultu religijnego. W tym miejscu pojawia się Jezus Eucharystyczny. Wracają więc kapłani w znaczeniu antycznym – wyniesieni ponad resztę ludzi jako boscy namiestnicy. Pojawia się celebra. Magisterium to później tylko rozwinęło, co przez całą historię chrześcijaństwa jest kontestowane przez kolejne ruchy religijne, teologów i mistyków. Warto też przypomnieć, że – jako Szaweł – Paweł wcześniej był faryzeuszem.

O podejściu Jezusa do współczesnych mu kapłanów czytamy gdzie indziej: Mateusz 23:1-39

Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami. Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą. Ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę? Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim leży. A kto przysięga na przybytek, przysięga na niego i na Tego, który w nim mieszka. A kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży i na Tego, który na nim zasiada. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych, i mówicie: Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków. Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków. Dopełnijcie i wy miary waszych przodków! Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle? Dlatego oto Ja posyłam do was proroków, mędrców i uczonych. Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie; innych będziecie biczować w swych synagogach i przepędzać z miasta do miasta. Tak spadnie na was wszystka krew niewinna, przelana na ziemi, począwszy od krwi Abla sprawiedliwego aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza, którego zamordowaliście między przybytkiem a ołtarzem. Zaprawdę, powiadam wam: Przyjdzie to wszystko na to pokolenie. Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto wasz dom zostanie wam pusty. Albowiem powiadam wam: Nie ujrzycie Mnie odtąd, aż powiecie: Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie.

Czy słowa te nie przypominają innych cytatów z naszej dyskusji?... Fragment podkreślony jest istotą mojej krytyki Kościoła. Jeszcze z Mateusza:

6:5 A gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy, gdyż oni lubią modlić się, stojąc w synagogach i na rogach ulic, aby pokazać się ludziom; zaprawdę powiadam wam: Otrzymali zapłatę swoją.
6:6 Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie.
6:7 A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani.
6:8 Nie bądźcie do nich podobni, gdyż wie Bóg, Ojciec wasz, czego potrzebujecie, przedtem zanim go poprosicie.

Na wzmiankę o ewentualnej następnej volcie w sprawie krzyżowców i inkwizycji piszesz “To niemożliwe.”. Napiszę Ci tak – skoro przez wieki językiem liturgicznym była łacina (co jest zupełnie niezrozumiałe w świetle życia i nauki Jezusa) i można było przegłosować odprawianie liturgii w językach narodowych – wcześniej skazując na śmierć autorów podobnych postulatów jako heretyków – możliwe jest wszystko.

Pzdr.


FOXX

Foxx

“Prawo i Prorocy” to powszechne określenie Starego Testamentu. W przytoczonym przez Ciebie fragmencie, Jezus po raz kolejny podkreśla swój związek z tradycją mojżeszową. Postawę tą “skoryguje” później św. Paweł, jako “apostoł pogan”, by otworzyć chrześcijaństwo na ludzi wychowanych w innych tradycjach.
Opowie więc – on lub autor za niego uważany – historię Jezusa w nieco inny sposób, akcentując zbawienie poprzez wiarę, a nie “dobre uczynki” prowadzące do Boga i sprawiedliwy ich osąd oraz wprowadzi rytuał jako publiczny element kultu religijnego.

Nie tylko związek, ale określa tożsamość tej tradycji i jej źródło. Zaś co do pojęcie zbawienia przed i po Jezusie. Oczywistością jest, że Jezus przyszedł do Żydów. A więc należy Jego naukę odczytywać przedewszystkim w kontekście zarówno tejże tradycji oraz tegoż prawa. Przecież doszło do przymierza na Synaju i usankcjonowania Dekalogu jako fundamentu prawa Określającego wierność Bogu. Przyjście Jezusa tego prawa nie znosi ale wkłada w nie jeszcze większą treść i odkrywa jej źródło.

Ty odnosisz się do św.Pawła a ja do Jezusa:

I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!

Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony;

a kto nie uwierzy, będzie potępiony.

Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami
mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby, co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić.

Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie.”

Mk 16,15-18.

Co do obecności Jezusa pod postaciami Chleba i Wina. Zaglądnijmy do Ewangelii św. Jana:

“Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: “Jak On może nam dać swoje ciało do spożycia?”. Rzekł do nich Jezus: “Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”. (J 6,51-58)

Tyle na temat Jezusa Eucharystycznego oraz miejsca Komunii św. w zyciu chrześcijanina.

Wszelka posługa apostolska wynikająca z apostołowania, wynika z “czynienia pamiątki Męki i Zmartwychwstania” – a więc Łamania Chleba,

Więc proponuję św.Pawła pozostawić na boku a skupić się na Jezusie.

Wracają więc kapłani w znaczeniu antycznym – wyniesieni ponad resztę ludzi jako boscy namiestnicy. Pojawia się celebra. Magisterium to później tylko rozwinęło, co przez całą historię chrześcijaństwa jest kontestowane przez kolejne ruchy religijne, teologów i mistyków. Warto też przypomnieć, że – jako Szaweł – Paweł wcześniej był faryzeuszem.

Próbujesz budować koślawe analogie a sprawa jest bardzo prosta. Posługa apostołów i ich następców była bardzo wyraźnie zarysowana: posługa głoszenia słowa Bożego( nauczania wszystkich narodów), udzielania chrztu, udzielania Ciała i Krwi Pana Jezusa. Trzy podstawowe rzeczy.
Kapłaństwo nowotestamentowe wypływa nie z motywacji starotestamentowej ale z posługi do jakiej Jezus ich wybrał. Posługi: słowa, chleba i chrztu.

Jeśli szukasz analogii pomiędzy kapłaństwem Starotestamentalnym, to musisz przyjąć, że Jezus był najwyższym kapłanem – złożył Bogu ofiarę doskonałą i już innej nie trzeba. A więc w takim znaczeniu( Starotestamentowym-antycznym kapłaństwo już nie istnieje. BA! Nawet u samych Żydów( co ciekawe).
W takim znaczeniu Jezus był Najwyższym Kapłanem, że złożył jednorazowo ofiarę doskonałą, wystarczającą, pełną i inne już nie trzeba.

Czy słowa te nie przypominają innych cytatów z naszej dyskusji?... Fragment podkreślony jest istotą mojej krytyki Kościoła.

Krytyka Kapłanów S.T. jest bolesna i totalna – zapominasz o jednej podstawowej kwestii: Jezus przyszedł do nich a oni Go potraktowali jak “nawiedzonego podburzacza tłumów”. To tragiczna sytuacja, gdy przychodzi oczekiwany setkami lat Mesjasz, a swoi “spuszczaja po nim wodę”. Ale równiez ta krytyka nie podważa Prawa MOjżeszowego lecz jest otwartym tekstem krytyki tychże z Izraela, którzy Boga( Jezusa) odrzucają.

Gdyby Twoja analogia krytyki zatwardziałych Kapłanów była adekwatna do Kościoła, Jezus musiałby zakwestionować to, czym była cala religia judaistyczna. Ty zaś kwestionujesz Kościół a nie jednostki, którym się “metody pomyliły” – a Jezus adresował słowo konkretnym kapłanom a nie w ogóle Kapłanom. Wszak byli i sprawiedliwi Kapłani. Np. Józef z Arymatei który “załatwił” grób dla Jezusa – był faryzeuszem ( członkiem rady Sanhedrynu) a potem uczniem Jezusa.

Na wzmiankę o ewentualnej następnej volcie w sprawie krzyżowców i inkwizycji piszesz “To niemożliwe.”. Napiszę Ci tak – skoro przez wieki językiem liturgicznym była łacina (co jest zupełnie niezrozumiałe w świetle życia i nauki Jezusa) i można było przegłosować odprawianie liturgii w językach narodowych – wcześniej skazując na śmierć autorów podobnych postulatów jako heretyków – możliwe jest wszystko.

Językiem pierwszych chrześijan była greka. Potem na skutek ekspansji cesarstwa rzymskiego łacina. Obecnie mamy języki narodowe. Nie jest wykluczone, że gdy ( załóżmy, że się tak stanie ) agielski będzie tak powszechny jak kiedyś łacina, to pewnie angielski zostanie liturgicznym.

Język pełni rolę pomocniczą wobec Ewangelizacji więc nie ma znaczenia dogmatycznego. Jezus mówił podczas ostatniej wieczerzy po hebrajsku, więc logicznym byłoby aby liturgicznym językiem był hebrajskim. :-))))
Więc porównanie nieadekwatne. Teologiczne Prawdy Wiary raz ogłoszone dogmatem są niezmienne i nie podlegają zmianom. Podlega zmianom to, co służy jej skuteczniejszemu głoszeniu i dostosowaniu jej głoszenia co do formy jak i jej uszczegółowienia do wyzwań jakie niesie ze sobą rozwój cywilizacji.

Na wzmiankę o ewentualnej następnej volcie w sprawie krzyżowców i inkwizycji piszesz “To niemożliwe.”. Napiszę Ci tak – skoro przez wieki językiem liturgicznym była łacina (co jest zupełnie niezrozumiałe w świetle życia i nauki Jezusa) i można było przegłosować odprawianie liturgii w językach narodowych – wcześniej skazując na śmierć autorów podobnych postulatów jako heretyków – możliwe jest wszystko.

Więc jeśli sugerujesz, że Kościół może – teoretycznie – zacząć nawracać “mieczem”, to się mylisz. Kościół nie ma armii, nie ma żołnierzy i nie ma Państwa w znaczeniu militarnym. Nic nie wskazuje na to, że miałby budować Państwo Kościelne. Sugerowanie powrotu do inkwizycji można porównać do zawracania medycyny do leczenia metodą średniowieczną. Analogia świadoma z mojej stront, gdyż sprowadza się do stosowania metody w celu osiągnięcia konkretnego celu. Zarówno Kościół jako wspólnota głosząca orędzie Jezusa o zbawieniu, jak i współczesna medycyna chce osiągaa cele innymi metodami dziś, niż miało to miejsce w historii. Chociaż cel jest cały czas ten sam.
Jeśli sugerujesz powrót, to wg mnie jest to objaw złej woli dla mojej wspólnoty Wiary.

Pozdrawiam.

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

Niczego nie “próbuję budować”. Ewangelia św. Jana uważana jest za najpóźniejszą, więc siłą rzeczy nawiązywała do wcześniejszych, chociaż do listów Pawła nie w takim stopniu, jak do Ewangelii Synoptycznych.

Dalej – nie odnoszę wrażenia, że w przytoczonych fragmentach z Mateusza, Jezus zwraca się do jakichś “pojedynczych” kapłanów. Trudno jednostki nazwać “plemieniem”. To raz. Dwa – z tych fragmentów wprost wynika, że Kościół i kapłani w rozumieniu przypisywanym Pawłowi raczej nie prezentują się spójnie z rzeczywistością i ich rolami, które znajdujemy u Mateusza.

Więc porównanie nieadekwatne. Teologiczne Prawdy Wiary są niezmienne i nie podlegają zmianom. Podlega zmianom to, co służy jej skuteczniejszemu głoszeniu.

Tak, przerabialiśmy to już na przykładzie “rodzenia się” poszczególnych kanonów. Przykładowo, nasz stan wiedzy o Eucharystii w pierwszych wiekach oddaje np. Ks. Maciej Zachara MIC:

Najstarszy znany opis Eucharystii w Rzymie pochodzi z Apologii św. Justyna męczennika (ok. 150). O rozwoju obrzędów Mszy świętej w ciągu następnych wieków wiemy bardzo mało, gdyż jedynym źródłem informacji są nieliczne wzmianki w różnych pismach z okresu IV – VII wieku. Kolejnym, niezwykle cennym dokumentem, dającym nam wyobrażenie o rzymskiej liturgii Mszy świętej, jest Ordo Romanus I z końca siódmego stulecia. Ordo było swego rodzaju przewodnikiem dla celebransa i pozostałych osób pełniących różne funkcje w liturgii. Do każdej czynności liturgicznej (liturgia Eucharystii, obrzędy Wielkiego Tygodnia, katechumenat, chrzest, oficjum, pogrzeb itd.) redagowano oddzielne ordo, z których kilkadziesiąt zachowało się do naszych czasów. (...)

http://www.caeremonialeromanum.com/2010/07/ks-maciej-zachara-mic-obrzedy...

Nie znamy więc ani jednego opisu Eucharystii jako aktu powstałego przed działalnością Pawła. Znamy Ewangelie napisane już później. Zadziwiająco długo klarował się porządek liturgiczny, jak na coś, co jest efektem objawienia. Swoją drogą, co tu napisać, skoro już ok. roku 49, na Soborze Jerozolimskim dwa odłamy chrześcijan (Żydzi i nawróceni poganie) dywagowały, czy tradycja wywodząca się z judaizmu ma być obowiązująca w chrześcijaństwie. Oczywiście zwyciężyła opcja forsowana przez Pawła. W drodze dyskusji.

Na koniec, nigdzie nie sugeruję możliwości powrotu do “nawracania mieczem”. Napisałem wyraźnie, że mam na myśli powrót do stanowiska Kościoła rozgrzeszającego działania krzyżowców i inkwizycji. Nie dość, że ustawiasz mnie na pozycji, której nie zająłem, to jeszcze na tą fikcyjną pozycję wyprowadzasz atak, jako na przejaw złej woli. Ciekawy gambit ;)

Pozdrawiam.


Foxx

Foxx

Niczego nie “próbuję budować”. Ewangelia św. Jana uważana jest za najpóźniejszą, więc siłą rzeczy nawiązywała do wcześniejszych, chociaż do listów Pawła nie w takim stopniu, jak do Ewangelii Synoptycznych.

Ewangelia Janowa powstała rzeczywiście najpóźniej i pod względem głębi teologicznej wyróżnia się od przekazu Ewangelii synoptycznych. Ewangelista, stawia sobie za cel przekazać wszystkie informacje i wydarzenia które są wystarczające do uwierzenia w Jezusa aby zostać zbawionym. Stąd treść Janowa jest niejako zebraniem wszystkich istotnych kwestii, które zawierają się w nauczaniu Jezusa – na podstawie konkretnych wydarzeń i dialogów JEzusa. Czy powołuje sie na Pawła? Powołuje się na Jezusa, gdyż opisuje go z perspektywy bardzo bliskiej, oraz wgłębia się mocno – w odróżnieniu – od pozostałych Ewangelistów w teologię przekazu Jezusa. Paweł nie był żadnym źródłem dla Ewangelisty. Jeśli jednak nauka św.Pawła jest zbieżna z Ewangelią Jana to chyba dobrze świadczy o Pawle. :-))

Dalej – nie odnoszę wrażenia, że w przytoczonych fragmentach z Mateusza, Jezus zwraca się do jakichś “pojedynczych” kapłanów. Trudno jednostki nazwać “plemieniem”. To raz. Dwa – z tych fragmentów wprost wynika, że Kościół i kapłani w rozumieniu przypisywanym Pawłowi raczej nie prezentują się spójnie z rzeczywistością i ich rolami, które znajdujemy u Mateusza.

Biblia pełna jest podobnych upomnień oraz ostrych słów nie tylko do pojedyńczych postaci np. Królów ( Dawid który zgrzeszył z Batszebą i zostaje srogo skarcony przez proroka Natana). Są też inni prorocy przepowiadający cierpienia i wygnanie całego narodu( Balilon, Egipt) jednak owe skarcenia oraz wygnania nigdy nie były świadectwem porzucenia przez BOga swojego ludu ale były wytknięcięm poważnych nadużyć oraz metodą ich powrotu do pierwotnej gorliwości. Ty z faktu upomnienia wyciągasz niepuprawniony wniosek, że Jezus kasuje kapłaństwo starego przymierza. A to dlatego, że ocena Jezusa musiała być mocna. Z uwagi na to, że niektórzy arcykapłani najzwyczajniej w świecie w imię Prawa nastawali na zycie Tego, który jest doskonałym, spersonifikowanym Jego wypełnieniem. I Jezus za konkrety gani tychże.. .
Więc Jezus nie tyle kwestionował ich kapłaństwo i ich posługę ale ich zaprzaństwo wynikające z zatwardziałości na Jego Słowo. Jednak nie wszyscy arcykapłani byli tacy. Więc nie do wszystkich te uwagi się odnosiły.

Tak, przerabialiśmy to już na przykładzie “rodzenia się” poszczególnych kanonów. Przykładowo, nasz stan wiedzy o Eucharystii w pierwszych wiekach oddaje np. Ks. Maciej Zachara MIC:

Cytat z Ks. Macieja odnosi się do historii liturgi rzymskiej. A przecież wiadomo, że najstarszą liturgią jest liturgia Jerozolimska. Mało tego, obok liturgii Jerozolimskiej i Rzymskiej wyodrębniły się jeszcze dwie rodziny liturgiczne: Antiocheńska i Aleksandryjska. Wszystkie miały swój obrządek, kalendarz świąt oraz formę.
A więc liturgia Kościoła pierwszych wieków nie była jednolita i nie była scentralizowana – rozwijała się spontanicznie. Elementem wspólnym tych liturgii było: łamanie chleba, czytanie listów apostolskich oraz śpiewanie psalmów i hymnów które powstały w póxniejszym okresie. Dopiero reforma Gregoriańska była próbą scentralizowania kompetencji do określania jednego porządku liturgicznego, co nie udało się do końca. Dopiero sobór trydencki zaprowadził porządek rubrycystyczno-prawny w liturgii. Zaprowadził jeden ryt w Kościele, jeden obrządek, a liturgie lokalne zostały odstawione na “boczny tor”.

Nie znamy więc ani jednego opisu Eucharystii jako aktu powstałego przed działalnością Pawła. Znamy Ewangelie napisane już później. Zadziwiająco długo klarował się porządek liturgiczny, jak na coś, co jest efektem objawienia. Swoją drogą, co tu napisać, skoro już ok. roku 49, na Soborze Jerozolimskim dwa odłamy chrześcijan (Żydzi i nawróceni poganie) dywagowały, czy tradycja wywodząca się z judaizmu ma być obowiązująca w chrześcijaństwie. Oczywiście zwyciężyła opcja forsowana przez Pawła. W drodze dyskusji.

To zależy co masz na myśli pisząc o porządku liturgicznym. W sensie prawnym został zaprowadzony stosunkowo późno. Natomiast nie oznacza to, że od samego początku chrześcijanie nie gromadzili się wspólnie. I jakie elementy miała owa liturgia. WYżej conieco napisałem. Potrzeba ujmowania zagadnień liturgicznych oraz prawd wiary w kanony wyniknęła z tego, że z czasem pojawiały się spory teologiczne, mnożyły się sekty, więc zaistniała potrzeba ujmowania prawd wiary w kanony. Tę fukcję brały na siebie sobory i potem stolica apostolska.

Na koniec, nigdzie nie sugeruję możliwości powrotu do “nawracania mieczem”. Napisałem wyraźnie, że mam na myśli powrót do stanowiska Kościoła rozgrzeszającego działania krzyżowców i inkwizycji. Nie dość, że ustawiasz mnie na pozycji, której nie zająłem, to jeszcze na tą fikcyjną pozycję wyprowadzasz atak, jako na przejaw złej woli. Ciekawy gambit ;)

Zrozumiałem Cię w ten własnie sposób, że boisz się o powrót czasów inkwizycji – więc rzeczywiście, przestrzeliłem.
Poprawiam się: nie ma możliwości aby Kościół na nowo przywrócił ten porządek co metody. za który już przepraszał. Ewolucja idzie w jednym kierunku.

Pozdrawiam

************************
Kopię tunel.. .


Poldku

Skupię się na trzech kwestiach, bo mam wrażenie, że nam się dyskusja nieco rozmywa.

1. Celowo nawiązałem do liturgii rzymskiej, jako głównego rytu nomen-omen rzymskiego katolicyzmu. Oczywiście, że we wszystkich innych przewijały się elementy mszy w Wieczerniku. Zmiana wprowadzona przez Pawła polega na zmianie ich znaczenia poprzez wprowadzenie rzeczywistej obecności Jezusa w substancji hostii i wina przez przeistoczenie podczas Eucharystii. O tym, że dla wczesnych – i nieco późniejszych – chrześcijan nie było to oczywiste świadczy fakt, że wszelkie dyskusje na ten temat zostały ucięte dopiero na Soborze Laterańskim IV w 1215 roku (!). Nieprzypadkowo na tym samym Soborze potępiono prace Joachima z Fiore, jednego z głównych “ideologów” katarów i waldensów zarzucających Kościołowi sprzeniewierzenie się Nauce Jezusa (w sposób bardzo podobny do zaprezentowanego przez Mateusza w kontekście faryzeuszy i Boga Ojca). Działo się ;)

“Ewolucja” nie szła wcale “w jednym kierunku”. Po prostu wobec narastających niepokojów religijnych, zebrało się odpowiednie grono i przegłosowało aktualną wykładnię. Wykładnię bardzo wzmacniającą pozycję kapłana sprawującego Eucharystię. Sami badacze liturgii – np. abp Antoni J. Nowowiejski – twierdzą, że nie można odtworzyć jej historii z pierwszych trzech wieków chrześcijaństwa. Skoro nie można, oznacza to, że uznają Ewangelie za źródła posiadające zbyt szeroki margines interpretacji, by w tej sprawie oprzeć się wyłącznie na nich.

2. Ostre słowa w Piśmie. Jasne, że jest ich wiele – wspominaliśmy już o tym. Tyle, że powyższy fragment z Mateusza nie zawiera najczęściej występującego zastrzeżenia “...ci, którzy…”. Jest on opisem “uczonych w Piśmie” i faryzeuszy z instrukcją dla wiernych, by wypełniali ich polecenia jako kapłanów, ale mieli świadomość, że status wszystkich jest równy. Bardzo ważny jest fragment o tym, że nikt nie może uzurpować sobie prawa, by nazywać go ojciem, bo zgodnie z Nauką – Ojciec jest tylko jeden. A co na to – znów: nomen-omen – “ojciec Mateusz”? ;) Dobrze to koresponduje z również przytoczonym opisem modlitwy jako intymnego aktu relacji człowieka z Bogiem, w kontrze do ostentacyjnych sytuacji publicznych. Jest to jedno z miejsc, w których bardzo się uwidacznia różnica między praktykami postulowanymi przez chrześcijan wywodzących się z narodu żydowskiego i nawróconych pogan. To, co ci pierwsi z judaizmu odrzucili, drudzy przyjęli, twórczo rozwijając.

3. Wątek “ewolucji”. Pomijam już zaskakujący motyw, jakim jest “zastosowanie teorii Darwina w kształtowaniu się doktryny Koscioła rzymskokatolickiego” ;) Po prostu najzwyczajniej nie masz racji w opisie mechanizmu ewolucji. Nie polega ona na prostym rozwoju “od pantofelka do anioła”. Jest sposobem, w jaki podmiot przystosowuje się do zmian warunków do życia. Najlepszym dowodem na to jest np. fakt, iż młodzież przed 60-ma laty generalnie była znacznie bardziej wytrzymała fizycznie, niż dzisiaj, a przed 20-ma, zdaniem wszystkich znajomych pracowników akademickich, bardziej sprawna intelektualnie. Ludzkość raczej zmierza do stanu, który Nietzsche okreslił “ostatnim człowiekiem”. Pisał tak:

Patrzcie! Wskazuję wam ostatniego człowieka.
„Czem jest miłość? Czem jest twórczość? Czem tęsknota? Czem gwiazda?” — tak pyta ostatni człowiek i mruży wzgardliwie oczy.
Ziemia się skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia. Rodzaj jego jest nie do wytępienia, jako pchła ziemna; ostatni człowiek żyje najdłużej.
„Myśmy szczęście wynaleźli” — mówią ostami ludzie i mrużą niedbale oczy.
Opuścili okolice, gdzie życie twarde było: gdyż ciepła potrzeba. Kocha się jeszcze sąsiada i trze się o niego — gdyż ciepła potrzeba!
Cierpienie i nieufność uchodzą za rzeczy grzeszne; ostatni człowiek baczy troskliwie na siebie. Głupiec chyba tylko potyka się jeszcze o kamienie i o ludzi!
Nieco trucizny kiedy niekiedy: to darzy słodkimi snami. A w końcu — dużo trucizny, aby mile zemrzeć.
Pracuje się jeszcze, gdyż praca jest rozrywką. Dba się jednak o to, by ta rozrywka nie stała się zbyt uciążliwą.
Nikt już nie jest bogatym ani biednym: jedno i drugie jest zbyt uciążliwe. Któż by jeszcze chciał panować? Któż podlegać? To zbyt uciążliwe.
Żadnego pasterza, sama trzoda! Każdy jest równy, każdy chce działu równego. Kto inaczej czuje, idzie dobrowolnie do domu obłąkanych.
„Dawniej cały świat był obłędny” — mówią najsubtelniejsi i mrużą mądrze oczy.
Jest się mądrym i wie się wszystko, co się zdarzyło, więc w wydrwiwaniu wszystkiego nie zna się miary. Sprzeczają się jeszcze, lecz godzą się niebawem, gdyż niezgoda psuje żołądek.
Ma się swą przyjemnostkę na dzień i swą przyjemnostkę na czas nocy; lecz zdrowie ceni się nade wszystko.
„Myśmy szczęście wynaleźli” — mówią ostatni ludzie i mrużą oczy.

Obawiam się niestety, że – przynajmniej jeżeli chodzi o aktualne tendencje – trafił w dziesiątkę (pomijając kwestie bogactwa i biedy). Tyle o człowieku.

Wróćmy jednak do Kościoła. Jak w każdej wspólnocie hierarchicznej, punkty zwrotne zależą najczęściej od tego, gdzie i kiedy pojawi się postać charyzmatyczna, czy też posiadająca wpływ na bieg wydarzeń. Być może bez prac Pseudo-Dionizego Areopagity, który jako pierwszy uzasadnił istnienie hierarchii kościelnej w, mniej-więcej, aktualnej formie strukturalnej (wcześniej chrześcijanie czekali na rychły koniec świata, więc nie była ona im potrzebna), po prostu by jej nie było. Chyba, że w odpowiednim miejscu i czasie znalazłby się ktoś inny i zaserwował podobne koncepcje. A Sobór je przegłosował.

Dobrym przykładem na brak spójnej drogi “ewolucji” Kościoła jest również wzmiankowany w dyskusji Celestyn V. Jako skromny pustelnik, miał być “odtrutką” na materialne i polityczne “rozbujanie” Kościoła. Był więc krokiem “do przodu”. Wytrzymał pół roku (1294).

Pozdrawiam.


Foxx

Foxx

Celowo nawiązałem do liturgii rzymskiej, jako głównego rytu nomen-omen rzymskiego katolicyzmu. Oczywiście, że we wszystkich innych przewijały się elementy mszy w Wieczerniku.

Proponuję abyś sprawdził co oznacza słowo ryt. To ułatwi Ci zrozumienie na czym polegały różnice liturgiczne w Kościele katolickim. Nie oznaczały różnic dogmatycznych lecz różne formy sprawowania tej samej liturgii. Poza tym, fakt niekodyfikowania prawd wiary nie oznacza ich nieobowiązywania.

“Ewolucja” nie szła wcale “w jednym kierunku”. Po prostu wobec narastających niepokojów religijnych, zebrało się odpowiednie grono i przegłosowało aktualną wykładnię. Wykładnię bardzo wzmacniającą pozycję kapłana sprawującego Eucharystię.

:-))) Ta, przegłosowali, że to Kapłan przewodzi Eucharystii a nie “organista..” . Pan ten ma duże poczucie humoru.

Sami badacze liturgii – np. abp Antoni J. Nowowiejski – twierdzą, że nie można odtworzyć jej historii z pierwszych trzech wieków chrześcijaństwa. Skoro nie można, oznacza to, że uznają Ewangelie za źródła posiadające zbyt szeroki margines interpretacji, by w tej sprawie oprzeć się wyłącznie na nich.

A skąd w ogóle pomysł ewolucji? W odniesieniu do form liturgicznych nie zmieniała sie istota, a zmieniała się forma. A to zasadnicza różnica. I znowu podstawowe pytanie, co abp. Nowowiejski ma na myśli? To, znaczy, że nie wiadomo co robiono w liturgii pierwszych wieków? Nawet Pliniusz Młodszy w liście do cesarza Trajana pisze o liturgii pierwszych Chrześcijan. Ciekaw jestem w jakim kontekście ów abp mówi, to, co cytujesz. Podane zdanie bez kontekstu jest zbyt wieloznaczne i daje duże pole do interpretacji.

Każda liturgia ma swoje źródła. Liturgia zaś rzymska była pod ogromnym wpływem liturgii Jerozolimskiej – min. innymi pap. Grzegorz Wielki wprowadził wiele elementów z Liturgii Jerozolimskiej do Liturgii Rzymskiej. źródła liturgii jerozolimskiej: Pamietniki Egerii – pobożnej niewiasty z Akwitanii.

Ostre słowa w Piśmie. Jasne, że jest ich wiele – wspominaliśmy już o tym. Tyle, że powyższy fragment z Mateusza nie zawiera najczęściej występującego zastrzeżenia “...ci, którzy…”. Jest on opisem “uczonych w Piśmie” i faryzeuszy z instrukcją dla wiernych, by wypełniali ich polecenia jako kapłanów, ale mieli świadomość, że status wszystkich jest równy. Bardzo ważny jest fragment o tym, że nikt nie może uzurpować sobie prawa, by nazywać go ojciem, bo zgodnie z Nauką – Ojciec jest tylko jeden. A co na to – znów: nomen-omen – “ojciec Mateusz”? ;) Dobrze to koresponduje z również przytoczonym opisem modlitwy jako intymnego aktu relacji człowieka z Bogiem, w kontrze do ostentacyjnych sytuacji publicznych. Jest to jedno z miejsc, w których bardzo się uwidacznia różnica między praktykami postulowanymi przez chrześcijan wywodzących się z narodu żydowskiego i nawróconych pogan. To, co ci pierwsi z judaizmu odrzucili, drudzy przyjęli, twórczo rozwijając.

W tej kwestii pozostaję jednak przy zdaniu jakie wyraziłem poprzednio.

2. Werbalnie nie zakwestionował posługi kapłańskiej lecz oczekiwał przyjęcia go jako oczekiwanego Syna Bożego. Niestety “hierarchia” Żydowska skazała Go na śmierć, odrzuciła i “pozostała” w swoim świecie. Samo przez się więc wyznawcy Jezusa ( spośród Żydów) musieli odłączyć się z czasem od Synagogi ale to nie było konsekwencją kwestionowania Kapłaństwa starego przymierza ale odrzuceniem Mesjasz w osobie Jezusa. Nawróceni Zydzi musieli odłączyć się od synagogi. Pozostaję więc przy swoim zdaniu.

4.Wróćmy jednak do Kościoła. Jak w każdej wspólnocie hierarchicznej, punkty zwrotne zależą najczęściej od tego, gdzie i kiedy pojawi się postać charyzmatyczna, czy też posiadająca wpływ na bieg wydarzeń. Być może bez prac Pseudo-Dionizego Areopagity, który jako pierwszy uzasadnił istnienie hierarchii kościelnej w, mniej-więcej, aktualnej formie strukturalnej (wcześniej chrześcijanie czekali na rychły koniec świata, więc nie była ona im potrzebna), po prostu by jej nie było. Chyba, że w odpowiednim miejscu i czasie znalazłby się ktoś inny i zaserwował podobne koncepcje. A Sobór je przegłosował.
Dobrym przykładem na brak spójnej drogi “ewolucji” Kościoła jest również wzmiankowany w dyskusji Celestyn V. Jako skromny pustelnik, miał być “odtrutką” na materialne i polityczne “rozbujanie” Kościoła. Był więc krokiem “do przodu”. Wytrzymał pół roku (1294).
Pozdrawiam.

3. Kwestią ewolucji się nie zajmuję.Jeśli miałbym cokolwiek z tego punktu widzenia napisać, to możnaby taką analogię zastosować do zmiennych form liturgicznych i duszpasterskich które rzeczywiście się zmieniają. Ale czy ewoluują? CHyba nie, lecz dostosowują się w zakresie do formy aby istota była bardziej zrozumiała dla człowieka żyjacego w danej “teraźniejszości”. A więc inna forma dla dzieci, inna dla młodzieży inna dla dorosłych a jeszcze inna dla duchownych, itp. Jednak istota taka sama, niezmienna i prawdziwa.

Już pisałem o tym, że są w nauczaniu Kościoła kwestie niezmienne oraz zmienne. Niezmienna jest istota, zmienna jest forma. Co do punktów zwrotnych w Kościele, ważne że są gdyż dzięki nim – a ściślej mówiąc, dzięki Duchowi Świętemu który może działać w Kościele przez otwarte na Niego dusze, one przychodzą i dokonują “świeżego powiewu” i wylewu łaski na cały Kościół. To się odbywało się i odbywa do dziś, zarówno w Starym Testamencie – za pośrednictwem Proroków, jak i dziś przez świętych, mistyków i wielkie postacie w Kościele. W Nowym Testamencie również działają prorocy: sa to zarówno święci, mistycy jak i ludzie obdarzeni charyzmatami dzięki którym odnawia sie życie w Kościele. Ty – metodycznie – tychże ludzi stawiasz poza nawias Koscioła gdyż silisz się na odzdzielanie tychże proroków od Kościoła. Jednak oni działali, działaja i będą działać w Kościele, dla Kościoła w Chrystusie – będąc darem dla Kościoła.

Kwestie ustalania autorytarnie prawd teologicznych i dogmatycznych przez sobory, wiązało się z ustaleniem stanowiska Kościoła wobec różnych poglądów i prawd głoszonych przez sekty i wspólnot głoszących rózne poglądy teologiczne i dogmatyczne. Więc zaistniała potrzeba dochodzenia do jednolitego stanowiska Kościoła w danej kwestii( służą temu sobory). Zaś to, że jakaś prawda nie była jeszcze skodyfikowana przez Kościół nie została ogłoszona soborem, nie oznacza, że nie funcjonowała dotąd w życiu religijnym chrześcijan.

Kodyfikowano je w związku z niebezpieczeństwem rozmywania nauki, wskutek pojawiania się różnych błędów i sekt. Kodyfikowanie nauczania miało na celu jasne określenie nauki wspólnoty Kościoła. Co w mentalności rzymskiej było rzeczą oczywistą.

W tymże celu pisano Ewangelię, apostołowie pisali listy oraz zwoływano sobory. Musiała w Kościele funkcjonować jedność, zarówno w warsytwie widzialnej jak i duchowej. W widzialnej różnie się to udawało o czym świadczy bolesny podział na Kł Wschodni i Zachodni. Ale w warstwie niewidzialnej – duchowej on istnieje w Chrystusie – sakramenty udzielane w tychże Kościołach są ważne.

Pozdr.

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

Wiem dobrze, co oznacza słowo “ryt” i w niczym to nie zmienia sensu tego, co napisałem :)

:-))) Ta, przegłosowali, że to Kapłan przewodzi Eucharystii a nie “organista..” . Pan ten ma duże poczucie humoru.

Znów w celu polemiki parafrazujesz moje opinie, by było je łatwiej odrzucić :). Tymczasem napisałem wyraźnie, że Sobór Laterański IV uchwalił (a więc przegłosował) usankcjonowanie przeistoczenia w czasie Eucharystii. Orzeczono więc, że nie może być ona już rozumiana jako “czynione na pamiątkę” Wieczornika symboliczne łamanie chleba i spożywanie wina, tylko – za Pawłem – że następuje mistyczny kontakt z obecnym osobowo Jezusem dokładnie w tej, a nie innej chwili. Wzmocnienie pozycji kapłana polegało na tym, że tylko on stał się predysponowany do takiego rodzaju kontaktu, co – zwłaszcza w wiekach ciemnych – musiało robić wrażenie, na identycznych zasadach, jak w obrzędach pogańskich i zupełnie niezgodnie z tym, co pisał Mateusz.

Mamy więc ewolucję istoty liturgii – z rozmaicie rozłożonych akcentów w zależności od rytu – bynajmniej nie wszystkie uznawały przeistoczenie – do “centralnego” jego usankcjonowania.

Identycznie, jak po wspomnianym “mistycznym” uzasadnieniu tworzenia struktury Kościoła przez Pseudo-Dionizego (ziemskie odwzorowanie chórów anielskich), które stało się podstawą zmian wolnych wspólnot połączonych wiarą w scentralizowaną polityczną organizację. Jest to ewolucja, bynajmniej nie dotycząca formy, gdyż cele tej organizacji stały się (bardzo) doczesne, a działania wielu kolejnych papieży pozostawały w dość luźnym związku z Nauką.

Ty – metodycznie – tychże ludzi stawiasz poza nawias Koscioła gdyż silisz się na odzdzielanie tychże proroków od Kościoła. Jednak oni działali, działaja i będą działać w Kościele, dla Kościoła w Chrystusie – będąc darem dla Kościoła.

Znowu parafrazujesz ;) Pisałem wielokrotnie, ale mogę powtórzyć :) Niewątpliwie ci ludzie sa darem dla Kościoła, gdyż bez nich w jego historii pozostałoby to, co stanowi zdecydowaną wiekszość na przestrzeni wieków. Czysta polityka, często bardzo bezwzględna. W skali “centrali” ludzie ci pojawiają się, wnoszą bardzo wiele i znikają. Z perspektywy czasu wtapiając się w historię.

Całe szczęście, że – jak równiez pisałem – wiele pozytywnych rzeczy robione jest “na dole” przez wartościowych ludzi Kościola. Tyle, że o działaniach tych“centrala” bardzo często nie wie. Zresztą wystarczy sprawdzić nawet w skali ostatnich kilkudziesięciu lat, ilu spośród polskich purpuratów gromadziło wokół siebie wspólnoty. Mi do głowy przychodzi tylko Jan Paweł II i kardynał Wyszyński. Reszta spośród duchownych skupiających wokół swoich działań, czy osobowości ludzi nie zajmowała istotnego miejsca w hierarchii. Poza wyjątkami więc, dobro z Kościoła płynie tam, gdzie działają wspólnoty, a nie tam, gdzie głos należy do hierarchii.

Abp Antoni J. Nowowiejski pisze po prostu o tym, że nie można dokładnie odtworzyć liturgii z pierwszych trzech wieków, używa sformułowania – piszę z pamięci – że “okrywa je mistyczna tajemnica”. Nie chodzi tu więc np. o kolejne czynności, gdyż te znamy z wielu źródeł, z Ewangeliami na czele, lecz o ich mistyczne znaczenie, o które spory późniejsi katolicy wiedli przez dobre kilka wieków, a chrześcijanie wiodą do dzisiaj.

Kwestie ustalania autorytarnie prawd teologicznych i dogmatycznych przez sobory, wiązało się z ustaleniem stanowiska Kościoła wobec różnych poglądów i prawd głoszonych przez sekty i wspólnot głoszących rózne poglądy teologiczne i dogmatyczne.

To jasne, tyle że gdyby kwestia istoty – a nie tylko formy, jak np. w przypadku przyjmowania komunii do ręki – była jasna i niezmienna, Kościół nie musiałby “ustalać” swojego stanowiska. Po raz kolejny zwraca uwagę, że “ustalanie” to miało (i ma) miejsce w dyskusjach kolejnych pokoleń “uczonych w Piśmie”.

W tymże celu pisano Ewangelię, apostołowie pisali listy oraz zwoływano sobory. Musiała w Kościele funkcjonować jedność, zarówno w warsytwie widzialnej jak i duchowej.

Ewangelii nie “pisano”, tylko spośród wielu dostępnych pism wybrano te, które uznano za kanoniczne, odrzucając inne – apokryfy. W tym kontekście ciekawie wygląda tu wybór dokonany wśród apokaliptyk. Apokalipsę św. Jana znacznie więcej łączy z innymi dziełami tego gatunku – np. przytaczanymi Księgami Henocha – niż z Ewangeliami i Listami. Intrygująca sprawa.

Chyba, że przez “pisanie Ewangelii” rozumiesz zmienianie znaczeń poszczególnych ich fragmentów w celu dostosowania do aktualnych czasów (dyskutowany już przykład aniołów obcujących z ludzkimi kobietami).

W widzialnej różnie się to udawało o czym świadczy bolesny podział na Kł Wschodni i Zachodni. Ale w warstwie niewidzialnej – duchowej on istnieje w Chrystusie – sakramenty udzielane w tychże Kościołach są ważne.

Mam wrażenie, że różnice w doktrynie znacznie wykraczają poza sferę widzialną...

Pozdrawiam.


FOxx

Znów w celu polemiki parafrazujesz moje opinie, by było je łatwiej odrzucić :). Tymczasem napisałem wyraźnie, że Sobór Laterański IV uchwalił (a więc przegłosował) usankcjonowanie przeistoczenia w czasie Eucharystii. Orzeczono więc, że nie może być ona już rozumiana jako “czynione na pamiątkę” Wieczornika symboliczne łamanie chleba i spożywanie wina, tylko – za Pawłem – że następuje mistyczny kontakt z obecnym osobowo Jezusem dokładnie w tej, a nie innej chwili. Wzmocnienie pozycji kapłana polegało na tym, że tylko on stał się predysponowany do takiego rodzaju kontaktu, co – zwłaszcza w wiekach ciemnych – musiało robić wrażenie, na identycznych zasadach, jak w obrzędach pogańskich i zupełnie niezgodnie z tym, co pisał Mateusz.

Ja z Tobą nie polemikuję, jedynie dorzucam komentarz. Z kontekstu -może Cię źle zrozumiałem, wynika jakoby nauka Kościoła podlegała ewolucji. A więc na poszczególnych etapach historii Kościoła jakby “wymyślano nowe prawdy Wiary”. Może z pozoru tak to wyglądać ale każda prawda wiary ma swoje osadzenie w nauczaniu w Ewangelii. I niektóre elementy są rozwijane szczegółowo w danych epokach i eksponowane w treściach Wiary i duchowości. Wynika to z rozwoju cywilizacji i wyzwań jakie ona niesie. Dla mnie takim mocnym przykładem rozwoju jest kwestia MIłosierdzia Bożego, które zostało uwypuklone za pośrednictwem mistyczki św.Faustyny Kowalskiej. Wprowadzono w Kościele święto w II niedzielę po WIelkanocy i głosi się MIlosierdzie w świecie w którym wydaje się, że grzech jest “trendy”.

Mamy więc ewolucję istoty liturgii – z rozmaicie rozłożonych akcentów w zależności od rytu – bynajmniej nie wszystkie uznawały przeistoczenie – do “centralnego” jego usankcjonowania.

Centralnego jej wyrażenia, podkreślenia oraz zapisania aby był to funadament Wiary dla całego Kościoła wobec różnych teorii, dyskusji oraz herezji jakie toczyły się w Kościele oraz poza nim.

Całe szczęście, że – jak równiez pisałem – wiele pozytywnych rzeczy robione jest “na dole” przez wartościowych ludzi Kościola. Tyle, że o działaniach tych“centrala” bardzo często nie wie. Zresztą wystarczy sprawdzić nawet w skali ostatnich kilkudziesięciu lat, ilu spośród polskich purpuratów gromadziło wokół siebie wspólnoty. Mi do głowy przychodzi tylko Jan Paweł II i kardynał Wyszyński. Reszta spośród duchownych skupiających wokół swoich działań, czy osobowości ludzi nie zajmowała istotnego miejsca w hierarchii. Poza wyjątkami więc, dobro z Kościoła płynie tam, gdzie działają wspólnoty, a nie tam, gdzie głos należy do hierarchii.

Inne zadania ma centrala a inne doły. Wszyscy tworzą jedną wspólnotę pomimo różnej posługi jaką pełnią.

Abp Antoni J. Nowowiejski pisze po prostu o tym, że nie można dokładnie odtworzyć liturgii z pierwszych trzech wieków, używa sformułowania – piszę z pamięci – że “okrywa je mistyczna tajemnica”. Nie chodzi tu więc np. o kolejne czynności, gdyż te znamy z wielu źródeł, z Ewangeliami na czele, lecz o ich mistyczne znaczenie, o które spory późniejsi katolicy wiedli przez dobre kilka wieków, a chrześcijanie wiodą do dzisiaj.

To jest oczywiste, że wraz z tworzeniem się wspólnot chrześcijańskich – zwłaszcza po uzyskaniu przez nie wolności, następuje nie tylko rozwój samej liturgii i formacja w ich ramach. Właśnie najpóźniejsza Ewangelia św.Jana jest właśnie takim tekstem w którym obok faktów z życia Jezusa pojawia się głęboka ich teologiczna rzeczywistość. Co właśnie stanowi jeden z fundamentów na którym rozwija się zarówno teologia jak i nadaje samym wspólnotom chrzescijańskim oraz samej ich Liturgii nie tyle nowych treści co je pogłębia. Na pewno również wpływa na ich rozumienie.
Przecież w początkowym okresie chrześcijaństwa bardzo zywe jest przekonanie, że Chrystus przyjdzie niebawem. A więc mocnym elementem religijności jest żywe oczekiwanie na Tego, który przyjdzie. Rozwój chrześcijaństwa oraz to, że “Chrystus nie przychodzi” powtórnie, implikuje także kierunek rozwoju katechezy i duchowości chrześcijańskiej. To bardzo ciekawy proces.

To jasne, tyle że gdyby kwestia istoty – a nie tylko formy, jak np. w przypadku przyjmowania komunii do ręki – była jasna i niezmienna, Kościół nie musiałby “ustalać” swojego stanowiska. Po raz kolejny zwraca uwagę, że “ustalanie” to miało (i ma) miejsce w dyskusjach kolejnych pokoleń “uczonych w Piśmie”.

Można rzec, że każdy naukowiec na katedrze, poseł w sejmie, nauczyciel w szkole, pedagog, psycholog jest wg Twojej definicji “uczonym w piśmie”. To normalne i oczywiste we wspólnotach nie tylko religijnych ale państwowych, także w nauce na katedrach, i w wielu dziedzinach świeckich, są ludzie którym deleguje się wg różnych kluczy władzę do określania zasad, porządku, przepisów-także prawa, których obdarza sie zaufaniem i którzy określają i przystosowują pewną “materię” do wymogów obecnej cywilizacji. Nic w tym złego, a nawet jest to wskazane i porzyteczne.

Ewangelii nie “pisano”, tylko spośród wielu dostępnych pism wybrano te, które uznano za kanoniczne, odrzucając inne – apokryfy. W tym kontekście ciekawie wygląda tu wybór dokonany wśród apokaliptyk. Apokalipsę św. Jana znacznie więcej łączy z innymi dziełami tego gatunku – np. przytaczanymi Księgami Henocha – niż z Ewangeliami i Listami. Intrygująca sprawa.

No pewnie, że tak. Zresztą każda z Ksiąg Biblii ma swój osobny proces powstawania oraz historię włączenia do kanonu. Ale to dla Ciebie oczywiste, więc pisze ogólnie.
Nie wiem czy Apokalipsa miała “konkurencję” czy były inne apokalipsy. Znaczenie ogromne tejże, ma nawiązywanie tej Księgo do Starego Testamentu jak i do wspólnot Kościoła w Azjii Mniejszej. Zresztą Apokalipsa jest księgą pisaną ku “pokrzepieniu serc”, której tezą jest to, że nawet najbardziej ciężkie prześladowania kończąc się tryumfem Chrystusa. Zaś powstawała ona za czasów panowania bardzo delikatnie mówią “niechetnych” chrześcijanom cesarzy takich, jak Neron i Domicjan. A więc jest księgą mówiącą o rzeczywistości Kościoła uciskanego oraz o ostatecznym tryumfie Baranka. Jest to więc nie tylko zachęta ale prawda o powołaniu chrześcijanina do dawania świadectwa w trudnym realiach życia. Zapewne pisana aby umacniać wiarę wobec prześladowań ale również jest aktualna w każdym czasie. Gdyż “jesteśmy w drodze” i przed powtórnym przyjściem i ostatecznym tryumfem Chrystusa. Zresztą kanoniczność każdej księgi domaga się zgodności teologicznej z nauczaniem Jezusa oraz tymi tekstami ksiąg starego testamentu które zawierają przekaz Mesjański jak i odnoszący się do końca czasów. Na tym przykładzie świetnie widać, jak potrzebne sa księgi starego testamentu do odczytywania oraz rozpoznawania kanoniczności nowszych ksiąg.

Mam wrażenie, że różnice w doktrynie znacznie wykraczają poza sferę widzialną...

To zależy w jakich kwestiach. W kwestiach liturgicznych, np. liturgia prawosławną jest cały czas liturgią z V/VI wieku. Niezreformowaną cały czas tą samą. Zresztą Kościół Wschodni nie zaprowadził takiego porządku w swojej strukturze jak Kł zachodni. Nie ma tam jednego zwierzchnika – odpowiednika papieża, który jest widzialnym znakiem jedności Kościoła WSchodniego. Są patryarchaty, które są autonomiczne pomiedzy sobą, tzw. “Kościoły siostrzane”. To rodzi konsekwencje zarówno liturgiczne jak i teologiczne i róznice także między tymi Kościołami. Więc oczywistymi są różnice. Ale sakramenty są te same. Ale rdzeń jest ten sam.
Papież Jan Paweł II, określał te różnice obrazowo, jako dwa płuca tego samego Kościoła. Myślę, że wiele możemy wziąść z bogactwa duchowości Kościołów wschodnich. W Kosciele zachodnim był nacisk na prawo i jego zachowywanie zaś we wschodnim, bardziej duchowość wyrażała się w całym bogactwie jakie wyraża osobowość człowieka. Zresztą świetnie to widać w kulturze wschodu i zachodu.

Pozdrawiam.

p.s.
Moje parafrazy pokazują sposób w jaki rozumiem, to co piszesz. Jeśli niezgodnie z Twoimi intencjami je rozumiem, to poprawiaj mnie – biorę poprawkę na to, że mogę coś źle zrozumieć.. .

************************
Drążę tunel.. .


Tydzień minął

Myślę, że można znowu się wtrącić.

poldek34

Z kontekstu -może Cię źle zrozumiałem, wynika jakoby nauka Kościoła podlegała ewolucji.

1. http://www.dzienkobiet.swieta.biz/kosciolokobiecie.php (starożytność/średniowiecze)

2. http://www.rodzinakatolicka.pl/index.php/publicystyka/5-komentarze/3939-... (przełom XIX/XX)

3. Współcześnie – nie bardzo się orientuję, ale tak bezczelni jak w dwóch pierwszych podpunktach z pewnością być przestali.


@Pino

Brawo!!! :-)))

To, jak rozumiano kobiecość na przestrzeni różnych epok nie stanowiło prawdy Wiary do wierzenia. A mówiąc o nauce Kościoła, mamy na myśli Prawdy Wiary.

Pozdrawiam.
************************
Drążę tunel.. .


wygodne

;)

Wszystko inne się zmienia, ale Prawdy Wiary trwają. Jeśli któryś papież coś palnie, to potem się okazuje, że nie był w łączności z Kościołem (a propos, Syllabus Piusa IX dalej się liczy, czy już go skasowali? przecież od 1870 mamy dogmat o nieomylności papieża?). Prawdy ustala się niekiedy w drodze burzliwych sporów (o ile pamiętam, na soborze w Nicei dochodziło do okładania się pastorałami). Zaiste, umysł ludzki nie jest w stanie tego ogarnąć, jak powiedział król Dezmod, zaglądając do nocnika.

Edit. Prawosławną liturgię zmienił Nikon w XVII wieku. Stąd staroobrzędowcy. Ale spoko, prawosławna zakonnica w Garbarce też kiedyś mi wmawiała, że nic takiego nie miało miejsca, a rozłamy to tylko u katolików.


PIno

Pino

;)Wszystko inne się zmienia, ale Prawdy Wiary trwają. Jeśli któryś papież coś palnie, to potem się okazuje, że nie był w łączności z Kościołem (a propos, Syllabus Piusa IX dalej się liczy, czy już go skasowali? przecież od 1870 mamy dogmat o nieomylności papieża?). Prawdy ustala się niekiedy w drodze burzliwych sporów (o ile pamiętam, na soborze w Nicei dochodziło do okładania się pastorałami). Zaiste, umysł ludzki nie jest w stanie tego ogarnąć, jak powiedział król Dezmod, zaglądając do nocnika

.

Nauczanie Kościoła ( uroczyste ) ogłaszane w ramach dogmatu nieomylności również uciera się w kolegialnie w którym papiez ma jeden głos. Zaś inne nauczanie: katechezy, encykliki nie mają rangi nieomylności. Nie wiem, czy ucieranie się odbywa się za pomocą okładania pastorałami. Forma jest zmienna – jak pisałem już do Foxxa – najwazniejsza jest efekt końcowy. :-)))

Edit. Prawosławną liturgię zmienił Nikon w XVII wieku. Stąd staroobrzędowcy. Ale spoko, prawosławna zakonnica w Garbarce też kiedyś mi wmawiała, że nic takiego nie miało miejsca, a rozłamy to tylko u katolików.

Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach, Liturgię w prawosławiu odprawia się wg różnych niezreformowancych rytów do dziś:

- św.Jana Zlotoustego( V wiek) ( sprawowana w większość dni w roku kościelnego ) – św.Bazylego(min. w wigilię Bożego Narodzenia oraz Epifanii ) – nawet papieża Grzegorza Wielkiego( w niektóre dni Wielkiego Postu ) – św.Jakuba( odprawiana w św.Świętego Jakuba w Katedrach ) – św.Marka( Liturgia sprawowana przez prawosławnych Koptów).

W Kościele zachodnim sam obrządek Liturgiczny kształtował się i podlegał zmianom. Pierwsza próbą zaprowadzenia jednolitości była reforma gregoriańska która się nie udała. Udało się natomiast na SOborze Trydenckim i ostatecznie dokonano ujednolicenia liturgii w całym Kościele – Roma lucuta cusa finita.

Pozdr.

************************
Drążę tunel.. .


Na razie w kwestii apokaliptyk

Z “Przewodnika Katolickiego”:

Apokaliptyka

autor: Abp Gianfranco Ravasi

Do gatunku określanego terminem “apokaliptyka” zalicza się literaturę i wizję świata oraz historii, które były szeroko rozpowszechnione między 200 r. przed Chr. a 200 r. po Chr., zarówno w judaizmie, jak i w chrześcijaństwie. Ten kierunek odradzał się sporadycznie w kolejnych epokach historycznych i nawet w naszych czasach możemy obserwować jego “revival” w niektórych ruchach religijnych o charakterze integralistycznym czy fundamentalistycznym, zwłaszcza pochodzących z protestantyzmu (mamy tu na myśli świadków Jehowy). Pojęcie to odwołuje się do greckiego apokálypsis, czyli “objawienie” i rozumiane jest jako odsłanianie głębokiej struktury losu człowieka i jego przyszłego ostatecznego portu.

Chcielibyśmy uczynić dwie zasadnicze uwagi, które pozwolą zdefiniować to raczej złożone zjawisko i jego niekiedy niepokojąco ezoteryczne. Przede wszystkim powiemy o koncepcji historii w ujęciu apokalipycznym. Jest ona praktycznie dualistyczna: w nieustannej walce przeciwstawiają się sobie dobro i zło. Bóg ze swymi aniołami, świętymi i wybranymi przeciw szatanowi, demonom i niegodziwcom. Zepsuta, przewrotna doczesność i jej możni przeciw transcendentnej i odkupionej przyszłości. Ziemia, siedlisko zła przeciw niebu, ostatecznemu, zbawczemu celowi. Mamy tu więc do czynienia z odrzuceniem historii i gorączkowym oczekiwaniem “rzeczy ostatecznych” (technicznym odpowiednikiem tego terminu jest “eschatologia” lub “novissimi”).

Do tego ostatecznego celu – prawdziwego i właściwego końca historycznego świata, po którym nastanie brzask królestwa Bożego (według niektórych pism poprzedzony tysiącletnim panowaniem Mesjasza na ziemi) dochodzi się w trudnej walce, straszliwej i krwawej. Obejmuje ona katastroficzne unicestwienie tego świata, by na jego popiołach zakwitło i zatryumfowało królestwo dobra i sprawiedliwości, źródło wyzwolenia i uwielbienia sprawiedliwych, którzy teraz są prześladowani. Bardziej radykalne formy apokaliptyki cechuje głęboka nieufność wobec historii i wielka nadzieja związana z transcendentnymi zaświatami. Jest to zerwanie z chrześcijańską wizją Wcielenia, która mówi nam, iż “tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał [...] nie [...] aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 16-17).

Druga uwaga, którą chcemy zaproponować, dotyczy natomiast wymiaru literackiego apokaliptyki. Ma ona swój własny, oryginalny styl, operujący jaskrawymi obrazami, frenetyczną symboliką, specyficznym językiem, tajemniczymi objawieniami i wizjami interpretowanymi przez aniołów. Jednym z jej źródeł historycznych są prorocy: Ezechiel (zwłaszcza jego symboliczne czynności i rozdziały 40-48) i Zachariasz (szczególnie wizje z rozdziałów 1-6). Najbardziej naznaczonym apokaliptyką tekstem starotestamentalnym jest Księga Daniela, zaś w Nowym Testamencie oczywiście Apokalipsa św. Jana, aczkolwiek ta ostatnia jest “apokaliptyczna” bardziej z powodu swego języka niż treści. Jej celem jest bowiem umocnienie ufności chrześcijan przeżywających kryzys, by nadal działali w doczesności, patrząc nie na koniec świata, lecz na cel historii zgodny z Bożym planem.

Uczeni zastanawiają się, czy biblijna apokaliptyka jest rodzajem prorokowania czy owocem starożytnej mądrości. Pewne jest, że wywarła ona wielki wpływ i pozostawiła po sobie dziedzictwo literackie z szerokim wachlarzem apokryfów judaistycznych i chrześcijańskich, które choć nie weszły do kanonu Pisma Świętego, to cieszą się wielką popularnością, jak: Księga Enocha, Testamenty Dwunastu Patriarchów, Wniebowzięcie Mojżesza, Przepowiednie sybillińskie, Apokalipsa Barucha, Cztery Księgi Ezdrasza, Apokalipsy Piotra, Pawła, Tomasza.

PS Jak wrócę do domu, wrzucę fragment z mojego skryptu na ten, moim zdaniem ciekawy, temat.


Foxx

Foxx

Uczeni zastanawiają się, czy biblijna apokaliptyka jest rodzajem prorokowania czy owocem starożytnej mądrości. Pewne jest, że wywarła ona wielki wpływ i pozostawiła po sobie dziedzictwo literackie z szerokim wachlarzem apokryfów judaistycznych i chrześcijańskich, które choć nie weszły do kanonu Pisma Świętego, to cieszą się wielką popularnością, jak: Księga Enocha, Testamenty Dwunastu Patriarchów, Wniebowzięcie Mojżesza, Przepowiednie sybillińskie, Apokalipsa Barucha, Cztery Księgi Ezdrasza, Apokalipsy Piotra, Pawła, Tomasza.

Dziękuję za ten artykuł. Przyznam, że nie wiedziałem, że apokaliptyka była aż tak popularna. Jakoś nie wchodziłem nigdy w tajniki apokalipsy: jej historii oraz szczegółowych interpretacji. To najtrudniejsza Księga z kanonu Ksiąg N.T.

Pozdrawiam.

p.s.
Ja właśnie zaraz wychodze z domu.
Późnym wieczorem zaglądnę.

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

Okej, widzę, że jesteś biegły w liturgice, ale to nie zmienia faktu, że mieli tam ostrą schizmę, z jakiegoś powodu ci starowierzy uciekli do Wojnowa. :)

Nauczanie Kościoła ( uroczyste ) ogłaszane w ramach dogmatu nieomylności również uciera się w kolegialnie w którym papiez ma jeden głos. Zaś inne nauczanie: katechezy, encykliki nie mają rangi nieomylności. Nie wiem, czy ucieranie się odbywa się za pomocą okładania pastorałami. Forma jest zmienna – jak pisałem już do Foxxa – najwazniejsza jest efekt końcowy. :-)))

No przecież mówię, że to cudowne jest :D


Pino, tak sobie myślę,

że gdybym Hasbenda skasowała miałabym szanse na 60 %


Zgodnie z zapowiedzią

Niektóre, wyrwane z kontekstu, się przewinęły. Tu – większa całość:

Pierwsze wizje Szatana – apokaliptyka żydowska i chrześcijańska

W najwcześniejszych fragmentach Biblii hebrajskiej Bóg jest odpowiedzialny zarówno za dobro, jak i zło. Bernard McGinn w swojej znaczącej pracy , „Antychryst; Dwa tysiące lat fascynacji człowieka złem” (Warszawa 1998) prezentującej historię wizji Antychrysta i Szatana w kulturze i teologii wskazuje dwa bardzo wyraziste cytaty. W Księdze Powtórzonego Prawa (32,39) Jahwe obwieszcza: „Patrzcie teraz, że Ja jestem, Ja jeden, i nie ma ze mną żadnego boga. Ja zabijam i Ja sam ożywiam, Ja ranię i Ja sam uzdrawiam, i nikt z mojej ręki nie uwalnia” . Izajasz z kolei pisze: „Jam jest Jahwe i nie ma innego. Ja przynoszę światło i stwarzam ciemność, Ja daję zadowolenie i stwarzam zło, Ja, Jahwe, czynię to wszystko”. Elementy świadczące o istnieniu boskiego przeciwnika pojawiają się stopniowo w późniejszych tekstach – np. w postaci Lewiatana (m.in. w Psalmach 3,8, czy 7,12). Biblijna geneza postaci Szatana opiera się na żydowskim micie o aniele, który w imieniu Jahwe miał oskarżać ludzi i wymierzać im kary za grzechy. Jak pamiętamy – hebrajski czasownik „satan” znaczy „sprzeciwiać się”. Słowo to w formie rzeczownikowej oznacza w Biblii boskiego przeciwnika – może nim być zarówno człowiek jak i anioł. Należy zwrócić uwagę na fakt, że w Księdze Hioba (np. 1,6) Szatan należy do dworu Jahwe. Dopiero kolejne teksty wskazują na postępujące jego uniezależnianie się od Boga. Aż do momentu, gdy jako jego niebiański przeciwnik łączy się w jedno ze swoimi ludzkimi odpowiednikami, których Żydzi widzieli w kolejnych prześladujących ich władcach m.in. Rzymu i Babilonu, co później przejmą chrześcijanie.

Wprowadzili oni istotny nowy element. Postać anty – Mesjasza, czyli Antychrysta. Miał to być człowiek, w którego Szatan tchnie swą moc w sposób przedrzeźniający błogosławieństwo Syna Człowieczego. Apokaliptyka chrześcijańska rozwija tę wizję w latach 200 – 500 n.e.

Gdy w 587 r. p.n.e. Babilończycy zdobywając Jerozolimę zniszczyli Świątynię Salomona i wielu z pozostałych przy życiu Żydów deportowali do Babilonu – wszystko wskazywało na koniec narodu żydowskiego. Jednak, kiedy Jerozolima przeszła pod władanie tolerancyjnych Persów wygnańcy wrócili i zbudowali Drugą Świątynię (ok. 536 – 515 p.n.e.). Była ona ośrodkiem judaizmu do momentu wkroczenia Rzymian i zniszczenia Jerozolimy (70 r. n.e.).

Wcześniej jednak nastąpił podbój Persji przez Aleksandra Wielkiego (356 – 323 p.n.e.), co zrewolucjonizowało żydowską myśl religijną. Znalezienie się w helleńskiej strefie kulturalnej zaowocowało wymieszaniem się tradycji żydowskiej z helleńską. Jedną z form reakcji judaizmu na postępującą hellenizację był rozkwit nowej formy literatury religijnej. Pojawiły się „apokalipsy” (apokalipsa – „objawienie”). Są to teksty niosące przesłanie z „boskiego świata” kierowane do wierzącej społeczności. Jest to forma literacka charakterystyczna do świata hellenistycznego. Żydzi nadali jej jednak swój, specyficzny charakter. Przejawia się on w mieszaniu legend i prawdziwej historii opartemu na symbolice archetypowej. Przykładowo – rządy władców babilońskich, mediańskich, perskich i hellenistycznych zaowocowały wizją czterech bestii w siódmym rozdzale jednej z najważniejszych apokalips – Księdze Daniela. Królestwo Greków jest tam (Księga Daniela – 7,7 i 19,20) ukazane pod postacią Smoka Chaosu. Z czasem wizja ta nabrała znaczenia symbolicznego – oderwanego od doczesności. Dzięki temu walka społeczności Izraela z prześladowcami otrzymała fundametalne znaczenie – stając się elementem wiecznych zmagań dobra ze złem. Stopniowo też krystalizował się obraz postaci Szatana.

Mc Ginn przytacza przykład tego procesu zestawiając konkretne fakty zawarte w Drugiej Księdze Samuela oraz w późniejszej Pierwszej Księdze Kronik. Opisana w dwudziestym czwartym rozdziale Drugiej Ksiegi Samuela decyzja Dawida o przeprowadzeniu spisu Izraelitów była po prostu ciężkim grzechem. W Pierwszej Księdze Kronik (21,1 – 17) czytamy jednak m.in: „Powstał szatan przeciwko Izraelowi i pobudził Dawida, żeby policzył lud Izraela”. Jest to najwcześniejszy (ok. 400 r. p.n.e.) fragment Biblii hebrajskiej przedstawiający Szatana, jako byt niezależny od Jahwe. Motyw postaci boskiego przeciwnika zyskuje bardzo plastyczne kształty w kolejnych apokalipsach – począwszy od uznanej za najstarszy przykład tej formy literackiej I Księgi Henocha napisanej prawdopodobnie w połowie III w. p.n.e. Bardziej szczegółowo – w kontekście znaczenia Henocha dla doktryny Kościoła Szatana – zaprezentuję ją w części „Magia La Veya – Klucze Henochiańskie”.

Wielki wpływ na kształtowanie się wizji Szatana mają wierzenia tzw. społeczności Qumran powstałej na pustyni judejskiej w pobliżu Morza Martwego. Pomiędzy 1947 i 1956 rokiem archeologowie odkryli zwoje, które mieszkańcy Qumran ukryli przed Rzymianami w jaskiniach prawdopodobnie ok. 68 r n.e. Społeczność ta składała się z esseńczyków, którzy w II w. p.n.e. zrywając z hierarchią Świątyni w Jerozolimie udali się na pustynię pod wodzą człowieka, którego zwali Nauczycielem Prawości. Esseńczycy byli przekonani, że kapłani ulegli demoralizacji. Do takiej postawy skłoniło ich prawdopodobnie zabójstwo kapłana Oniasza III (ok. 170 r. p.n.e) oraz postępujący proces hellenizacji Żydów. Ze znalezionych zwojów wynika, że przeciwnikiem Nauczyciela Prawości był Nauczyciel Kłamstwa, a później Nieprawy Kapłan (McGinn przypuszcza, że są to postaci historyczne). Mieszkańcy Qumran rozwinęli motyw związku między rywalizacją „dobrych” i „złych” przywódców, a dualizmem etycznym i metafizycznym. Historia jest w takim ujęciu nieustanną walką między siłami dobra – tak ludźmi, jak i aniołami, a ludzkimi i anielskimi przestawicielami zła dowodzonymi przez Beliala, Księcia Demonów. Esseńczycy wierzyli, że wśród „Synów Beliala” są również ludzie – będący apokaliptycznymi wrogami Jahwe i posiadający cechy „antymesjaszy”.

Również wizje ludzkich i niebiańskich przeciwników Jahwe obecne we właściwym judaiźmie wciąż nabierały charakteru stanowiącego fundament późniejszej legendy Szatana i Antychrysta. Podobnie, jak wcześniej – wydarzenia historyczne zyskiwały znaczenie mistyczne. W czternastym rozdziale swej księgi (14,12 – 13) Izajasz pisze o królu Babilonu (prawdopodobnie Nabuchodonozorze, lub Nabonidasie), który chciał za życia wstąpić w niebiosa: „Jakże to spadłeś z niebios, Jaśniejący, Synu Jutrzenki (hehel ben-szahar)? Jakże runąłeś na ziemię, ty, który podbijałeś narody? Ty, który mówiłeś w swym sercu: ‘Wstąpię na niebiosa, powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron‘”. Ten pełen pychy władca w przekładzie Wulgaty otrzymał imię Lucyfer, które chrześcijanie odnieśli do postaci Szatana uznając powyższy opis za mistyczną wizję anielskiego upadku.

Pozdrawiam.


@Foxx

Takie analizy do mnie nie trafiają, a to dlatego, że w zupełności nie odzwierciedlają teologii Biblii( zarówno STarego jak i Nowego Testamentu) na temat zła.

Natomiast dla mnie o wiele treściwsze jest to, co kryje się za przekazem o istocie zła, jej relacji do Boga, człowieka i świata. Analiza tego w ogóle nie uwzględnia. A zacząć należałoby od Księgi Rodzaju i opowiadania o grzechu pierwszych rodziców. Właśnie tam ukazane jest personalne zło, skierowane przeciw Bogu i człowiekowi. Jest tam również mowa o zwycięstwie nad nim.

Nie wiem dlaczego rozważania o antychryście wyjąłeś z kontekstu Księgi Rodzaju. A przecież jest to podstawowa teza Biblii.

Jak dla mnie owo opracowanie jest powierzchowne i pomija rzecz najistotniejszą: relacje pomiędzy diabłem a człowiekiem, diabłem a Bogiem, oraz to, co z tego wynika dla człowieka, dla świata i dla Boga. Jeśli opierając sie na Biblii ktoś chce opisać zagadnienie zła i szatana powinien ując całość Biblii a nie tylko jej część. A więc nie przedstawia całego obrazu. A katecheza Biblijna o złu jest pełna gdy uwzględni się pod tym kątem całość Biblii, a więc Stary oraz Nowy Testament łącznie.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

A nie masz przypadkiem wrażenia, że o Księdze Rodzaju pisałem wcześniej, natomiast w tym miejscu zapowiadałem fragment dotyczący apokaliptyki, jako gatunku literackiego?

A że Szatan jako personifikacja zła pojawia się po raz pierwszy w miejscach innych, niż Księga Rodzaju… naprawdę nie poczuwam się do roli adresata tej uwagi.

Pozdrawiam.


FOXX

Twój tekst nie jest li tylko o gatunku literackim ale jest próbą zdefiniowania zła oraz namalowaniem relacji pomiędzy nim a Bogiem. Przecież w pierwszych zdaniach zaczynasz od księgi powtórzonego prawa, które apokaliptyką nie jest. Natomiast rysujesz tezę, że zarówno dobro jak i zło pochodzą od Boga, opierając na autorze podpierającym się konkretnymi cytatami.

Zaś nie uwzględniasz w ogóle KSięgo rodzaju próbując pisać o tak fundamentalnej rzeczywistości która jest punktem wyjścia dla w ogóle całego Objawienia. A to dlatego, że relacja Zła w stosunku do Boga i człowieka jest przyczyną obietnicy jaka pada w Księdze Rodzaju i jest podtrzymywana i realizowana przez proroków.

A że Szatan jako personifikacja zła pojawia się po raz pierwszy w miejscach innych, niż Księga Rodzaju… naprawdę nie poczuwam się do roli adresata tej uwagi.

Masz na myśli, okres w którym powstały księgi( Powtórzonego Prawa) czy ich układ chronologiczny w Biblii? Bo nie wiem wg jakiego kryterium chcesz datować “po raz pierwszy” umiejscowienie prawdy o osobowym charakterze zła.
Twój tekst zaczyna się od tezy:

W najwcześniejszych fragmentach Biblii hebrajskiej Bóg jest odpowiedzialny zarówno za dobro, jak i zło.

Teza jest tak ryzykowna i karkołomna. Tak karkołomna jak taka, że Piotr Apostoł był szatanem – co wynika ze słów samego JEzusa skierowanych literalnie do Piotra: “Zejdź mi z oczu szatanie” Mt 8,33.

KSięga Powtórzonego Prawa od której zaczyna się dowodzenie jest stosunkową młodą księgą – młodszą niż opowiadanie o stworzeniu świata. Jeśli więc autor chce obiektywnie przedstawić problem ujmowania osobowego zła w Biblii w sposób chronologiczny ( od najstarczych ksiąg do najmłodszych) powinien uwzględnić cały przekaz i rzeczywiście byc wierny temu zalożeniu. Podczas gdy nie jest wierny. A skoro tak, jego tezy są nieobiektywne i nie wynikają z Biblii ale są jedynie – wg mnie – podpierane cytatami Biblii wg metodologii która odnosi sie do prezentowania jako szatana Św.Piotra.

Pozdrawiam.

p.s.
Próbkę o dochodzeniu do sensu z uwzględnieniem tradycji pogańskiej można znaleźć tu:

http://txt-atrium.pl/poldek34/51267.html

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

W przytoczonym fragmencie piszę, w którym momencie i w jakich okolicznościach absolut zła kultury judeochrześcijańskiej pojawia się expresis-verbis jako Szatan. To jest jeden wątek.

Drugi to kwestia bynajmniej nie karkołomna, że w Starym Testamencie Szatan jako ta konkretna postać – anioł, który upadł – po raz pierwszy pojawił się w tych, a nie innych miejscach i kontekstach. Być może powinienem dać większy fragment z części poprzedzającej tekst o Apokaliptykach, wtedy moja myśl byłaby jaśniejsza. Masz w tym miejscu (1,3)

http://www.polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=172...

Wspominam tam oczywiście o pojawieniu się tego absulutu już w Księdze Rodzaju, jednocześnie podaję jego ścisłą definicję, nie zawierająca imienia.

Pozdrawiam.

PS Myslę, że rzecz jak najbardziej pasująca:


Foxie

Szatan, to jedno z wielu określeń w Starym Testamencie, jeśli mowa o judoechrześcijańskim ujęciu szatana, to również trzeba byłoby uwzględnić to, co na jego temat mówi Jezus. A On, odwoływał się do konkretnych wersetów Starego Testamentu.

Jeśli więc ktoś chce, napisać o szatanie winien, uwzględniać całość – wszystkie konteksty w których występuje szatan – a zwłaszcza te, które stanowią bezpośrednie odniesienia Nowego Testamentu ze Starym( wypowiedzi Jezusa ).
Tego dotyczyła moja uwaga.

Jeśli pominie się ważne cytaty z Biblii a jedynie zawęzi się do np. jednego imienia “szatan”, to wnioski mogą wyjść bardzo karkołomne.

A przecież imiona szatana podobnie jak imiona Boga są różne. Różne gdyż w różnych tradycjach i w różnych kontekstach różnych używano. Np. Jahwe i Elohim. Nie można pisać pracy o dwóch Bogach ze względu na inne imiona, tak jak nie można pisać o kilku szatanach ze względy na imiona. Bóg jest jeden, podobnie jak szatan jest jeden.
Tu chodzi o metodologię. A jak metodologia kiepska to i wynik końcowy błędny.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Ejże

Gdzieś* czytałam, że Jahwe faktycznie zlał się w jedno z różnych bliskowschodnich bóstw. To by nieźle tłumaczyło sprzeczność Jego rozmaitych przymiotów.

  • Józef i jego bracia, ale to beletrystyka, nie wiem, co czytał Mann.

Poldku

Przeczytaj jednak proszę tekst z wzuconego przeze mnie linka.

Pzdr.


@Foxx

Tekst przeczytałem w polis. Pełen szacun za pracę jaką wykonałeś.

Mam dwie uwagi do niego:

1. Napisałeś:

Niemal w każdej( religie judeochrześcijanskie) z nich Szatana uznaje się za byt marginalny, stworzony przez „dobrego Boga”, od którego woli zależy jego istnienie.

Nie jestem ekspertem w innych religiach więc nie znam ujęcia zła w ich rozumieniu. Jednak w ujęciu Chrześcijańskim szatan nie jest bytem marginalnym. Wręcz przeciwnie. To ON determinuje całą historię zbawienia jaką dokumentuje BIblia. A to dlatego, że jego istnienie domaga się ingerencji Boga w dzieje człowieka, by naprawić to, co szatan zepsuł – robiąc taki a nie inny użytek ze swojej woli.

W tym kontekście Twoje zdanie o tym, że Szatan jest stworzony przez Boga jest kłamstwem. A to dlatego, że byt ten( niemarginalny ) został stworzony nie jako szatan, ale jak każdy inny byt stworzony przez Boga, obdarzony wolną wolą. Zatem w istocie, szatan – jako zły, nie został stworzony jako zły – co sugerujesz w zacytowanym zdaniu. Ale tak jak każdy inny byt obdarzony wolną wolą.
Każdy byt może stać się naśladowcą szatanem, korzystając ze swojej woli tak jak on, ale nie musi. Nawet jeśli skorzysta ze swojej woli na wzór szatana, nie będzie to oznaczało, że Bóg stworzył go jako złego.. .

Powszechnie przyjmuje się aksjomat, że nie trzeba udowadniać materialistycznej wizji świata, jednak brak informacji w tej sferze dotyczy w równym stopniu ateistów i mistyków. W związku z tym trudno traktować któreś z tych podejść jako empiryczne.

Nie do końca jest tak. A to dlatego, ze doświadczenie mistyczne również można badać i opisywać, i jest ono doświadczeniem empirycznym, gdyż inaczej nie byłoby możliwe do doświadczenia.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Pino

Pino

Gdzieś* czytałam, że Jahwe faktycznie zlał się w jedno z różnych bliskowschodnich bóstw. To by nieźle tłumaczyło sprzeczność Jego rozmaitych przymiotów.

  • Józef i jego bracia, ale to beletrystyka, nie wiem, co czytał Mann.

Nie wiem czy znalazło się u jakichś bliskowschodnich bóstw. Jednak Żydzi mówiąc o Bogu, zawsze dodawali: Bóg ABrachama, Izaaka, Jakuba itd. Więc nie tylko go identyfikowali przez Nazwę: JAHWE, ADONAI, ELOHIM.

Jahwe to najpowszechniej używane w Biblii Hebrajskiej. Właściwe znaczenie imienia Jahwe podaje 2 Mż 3,14: “Jestem który jestem”. Według tej etymologii słowo “Jahwe” pochodzi od czasownika hājāh – być, znajdować się; nie chodzi tu przy tym o bycie w sensie abstrakcyjnym, lecz o skuteczną, zbawczą obecność Boga w historii Izraela. Imię Jahwe zostaje objawione Mojżeszowi w kontekście zapowiedzi wyzwolenia Izraelitów z niewoli egipskiej. Bóg jest obecny okazując swoją moc i zbawiając swój lud. Do objawienia danego Mojżeszowi na górze Horeb nawiązuje też Jezus, mówiąc o sobie w Ewangelii Jana: “Ja jestem” (J 8, 58).

Sami Izraelici bali się wymawiać tego imienia, gdyż w uważali, że niegodne wymawianie może się źle skończyć. Stąd też wobec Boga częściej używano imienia: Anonaj( PAN ) i Elohim ( BÓG ).

Pozdrawiam.
************************
Drążę tunel.. .


Poldek

“Nie wiem czy znalazło się u jakichś bliskowschodnich bóstw.”

A ja nie wiem, co znaczy to zdanie.


Pino

Pino

Gdzieś* czytałam, że Jahwe faktycznie zlał się w jedno z różnych bliskowschodnich bóstw. To by nieźle tłumaczyło sprzeczność Jego rozmaitych przymiotów.

  • Józef i jego bracia, ale to beletrystyka, nie wiem, co czytał Mann.

Co to znaczy “zlał się”?
Potraktowałem Twoją wypowiedź jako sugestię, że mogłoby się pojawić – “zlane/zalane/używane..” . Czego nie wiem ani nie wpadłem nigdy na coś takiego.

pozdr.

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

Zlać – inaczej scalić się. Taki synkretyzm religijny.


Poldku

Uwielbiam, gdy pod notką o takim przekazie, a nie innym, autor w komentarzu zarzuca rozmówcy kłamstwo, czyli świadome wprowadzanie w błąd :)

Ale jako byt – czasem – pokorny i nieświadomy kto go stworzył, śpieszę z wyjaśnieniem ;)

Marginalność Szatana to wymysł nie mój, tylko katolickich teologów jako reakcja na koncepcje gnostyckie, w których często występowała symetria między absolutami dobra i zła. Aby potkreślić, że w ujęciu rzymskim tej symetrii nie ma właśnie dlatego, że Szatan, jako anioł, został stworzony przez Boga, a nie powstał sam z siebie. Pojęcie jego marginalności odnosi się więc do porównania jego mistycznego znaczenia i mocy z Bogiem Ojcem. Ciekawe, że myśl, iż Bóg mógł stworzyć coś złego spowodowała takie chwilowe obniżenie poziomu dyskusji, skoro przewinęły się w niej już fragmenty Starego Testamentu, w których Jahwe sam deklaruje, że całe dobro i zło pochodzi od niego. Stąd w przytoczonym przez Ciebie cytacie “dobry Bóg” jest w cudzysłowiu.

Co do Szatana zaś, sam na samym początku fragmentu dotyczącego jego definicji piszę, za ekspertem Soboru Watykańskiego II i członkiem Papieskiej Akademii Teologicznej (Laurentinem), iż przed upadkiem był “Najwspanialszym Aniołem”. Nie rozumiem więc Twoich uwag. Zwłaszcza, że jest to news umiarkowanie świeży ;)

To ON determinuje całą historię zbawienia jaką dokumentuje BIblia.

O, coś takiego mógłby powiedzieć La Vey. Ja tam zawsze byłem przekonany, że historię zbawienia determinuje Jezus Chrystus.

A to dlatego, że jego istnienie domaga się ingerencji Boga w dzieje człowieka, by naprawić to, co szatan zepsuł – robiąc taki a nie inny użytek ze swojej woli.

No, rzeczywiście. Nieźle to widać np. w Księdze Hioba… Twoje podejście jest niekonsekwentne, gdyż akurat w sprawie Szatana wybitnie przedsoborowe. Nauka posoborowa zdecydowanie akcentuje relacje człowieka z Bogiem, jako istotę katolicyzmu. O istocie zła cytowany przeze mnie Laurentin pisze przecież tak:

Zło jest właściwie niczym, ponieważ ściśle biorąc jest pozbawieniem czegoś, brakiem, niewydolnością bytu stworzonego przez Boga, który ze swej istoty jest dobrem.

Kwestia owej marginalności zupełnie inaczej się prezentuje w kulturze. Tu rzeczywiście mamy niemal symetrię. Dlatego w mojej definicji Szatan to absolut zła właśnie kultury. W religii nie ma on cech absolutu jako byt niższy i, jak sam piszesz, jedna z wielu istot stworzonych przez Boga.

Pozdrawiam.


Foxxie

Foxx

Ciekawe, że myśl, iż Bóg mógł stworzyć coś złego spowodowała takie chwilowe obniżenie poziomu dyskusji, skoro przewinęły się w niej już fragmenty Starego Testamentu, w których Jahwe sam deklaruje, że całe dobro i zło pochodzi od niego. Stąd w przytoczonym przez Ciebie cytacie “dobry Bóg” jest w cudzysłowiu.

Na taką metodologię (egzegezę) jaką zaprezentowałeś, sugerujęc, że Bóg uczynił zło zgody nie ma. Gdyż na takiej samej zasadzie można powiedzieć, że Szatanem był także św.Piotr. Jeśli więc chcesz definiować dzieło Boga i szatana przyjrzyj się całości przekazu Biblii w tym zakresie i wyciągnij wniosek. Ty, wybierasz sobie cytat i wyciagasz wniosek na temat całości. A interpretacja tekstu Biblijnego rządzi się innymi prawami.

Co do Szatana zaś, sam na samym początku fragmentu dotyczącego jego definicji piszę, za ekspertem Soboru Watykańskiego II i członkiem Papieskiej Akademii Teologicznej (Laurentinem), iż przed upadkiem był “Najwspanialszym Aniołem”. Nie rozumiem więc Twoich uwag. Zwłaszcza, że jest to news umiarkowanie świeży ;)

Twoja teza jest kłamliwa – gdyż nie wynika z Biblii. Wiec jeśli głosisz taki pogląd, to opiera się na innych źródłach – na pewno nie Biblijnych. Odnosisz się do innych ksiąg, np. Hioba a pomijasz zupełnie naukę Jezusa Chrystusa. Nie wiem dlaczego tak wybiórczo podchodzisz do zagadnienia. Biorąc pod uwagę wybiórcze podejscie do rzeczywistości Koscioła i mechanizm izolacji wszystkiego co dobre z jego definicji, zauważam ten samą metodą w podejściu do opisu szatana. Znowu, pomijasz te teksty w Biblii które przeczą tezie, że dobry Bóg(w cuydzysłowiu) stworzył szatana. Owszem podajesz takze inne opienie. Ale ponieważ rozmawiamy ze sobą, ja przedewszystkim odnoszę się do Twoich.

O, coś takiego mógłby powiedzieć La Vey. Ja tam zawsze byłem przekonany, że historię zbawienia determinuje Jezus Chrystus.

Jezus jest elementem koniecznym tejże historii zbawienia ale nie jedynym. Gdyż elementem historii jest także Abraham, i wszyscy “po kolei”, którzy w niej uczestniczą, aż do Jezusa, potem Kościół( a więc wierzących w Chrystusa) aż po każdego człowieka dobrej woli, którzy miłuje uczynki światłości, a wiec prawe życie a odraca się od uczynków ciemności.
Ta historia rozpoczyna się już w Księdze rodzaju i nie kończy się bynajmniej na Jezusie ale dzieje się aż do paruzji a więc do powtórnego przyjścia Jezusa w chwale aby na zawsze odzdzielić królestwo Diabła od Królestwa Światła. To jest całość historii zbawienia zawartej w Biblii obejmującej STiNT.

Twoje podejście jest niekonsekwentne, gdyż akurat w sprawie Szatana wybitnie przedsoborowe. Nauka posoborowa zdecydowanie akcentuje relacje człowieka z Bogiem, jako istotę katolicyzmu.

Chyba mało mnie czytasz. Wiara wg mnie to relacja z Bogiem, dodam jeszcze ściślej( w ujęciu chrześcijańskim): relacja w Chrystusie. Więc nie rozumiem za bardzo z czego wyciągasz wniosek o mojej definicji, że wara wg mnie nie jest relacją albo jest czymś innym niż relacją. Ale być może nie czytałeś wielu moich wpisów, więc nie wiesz jak definiuję wiarę.

Zło jest właściwie niczym, ponieważ ściśle biorąc jest pozbawieniem czegoś, brakiem, niewydolnością bytu stworzonego przez Boga, który ze swej istoty jest dobrem.

Różne są definicje zła, Jeśli zaś mówimy o złu w kontekście Biblijnym, mówimy o dwóch rzeczywistościach. Są to dwa Królestwa: Boże i Diabelskie( zdefiniowane w Księdze Rodzaju). Mówimy o władcy zarówno królestwa Bożego jak i Diabelskiego. Mówimy o przyczynie zła. A Ty w powyższym cytacie opisujesz jego skutki. Szatan do zła rozumianego jako braku dobra jest w relacji przyczynowo-skutkowej. Racją jego istnienia jest czynienie zła, a więc robienie wszystkiego aby to, co przygotował Bóg tym, którzy Go miłują nie stało się udziałem człowieka.
A to dlatego, że człowiek jest istotą w perspektywie rozwoju.. – ku Bogu. Szatan zaś chce tę perspektywę odwrócić aby zmienić kierunek rozwoju człowieka i ludzkości. Zmieniając ten kierunek czyni istotą tragiczną człowieka. Gdyż jeśli udaje mu się odwrócić ów kierunek w taki sposób, że człowiek nazywa go “dobrym”, dokonuje podwójnego zła: – dokonuje oszukania człowieka – dokonuje zatracenia w człowieku tego, co go odróżnia od zwierząt i czyni go osobą:

Mt 10, 28: I nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.

Kwestia owej marginalności zupełnie inaczej się prezentuje w kulturze. Tu rzeczywiście mamy niemal symetrię. Dlatego w mojej definicji Szatan to absolut zła właśnie kultury. W religii nie ma on cech absolutu jako byt niższy i, jak sam piszesz, jedna z wielu istot stworzonych przez Boga.

W ogóle znaczenie kulturowe zła mnie nie zajmuje. A to dlatego, że zło jako element kultury jest tylko pochodną tego, co jest jej przyczyną. Kultura jest czymś wtórnym, a więc jest pewnego rodzaju wypadkową działania człowieka który może tworzyć ją wg ducha światłości lub ciemności. Tak jak św.Piotr mógł myśleć wg Ducha Swiatłości lub ciemności – co jednoznacznie określił w jednej sytuacji Jezus.

Wspomniałeś po drodze o Hiobie. Księgi Biblijne S.T. mają różną rangę. Inna ma księga psalmów, inną Hioba, inną Królewska, itd. I nie chodzi o to aby umniejszać im. Wcześniej zaznaczyłem, że kryterium natchnienia Biblii jest zgodność Nowego Testamentu ze Starym. A więc nauka Jezusa jest lustrem i pełnią której elementy znajdując się w Starym Testamencie. Zatem jeśli chcesz badać naturę Boga w świetle Biblii i naturę szatana w świetle Biblii musisz metodologicznie podejść do tekstów tak, aby wizja Boga i Szatana nie była sprzeczna z nauką Jezusa Chrystusa. W przeciwnym wypadku zanegowałbyś część Objawienia.

Gdyby S.T, w pełni objawiał Boga, nie potrzebny byłoby objawienie Jego przez Jezus Chrystus. A Jezus mówił:

„Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”, a na te słowa Jezus daje następującą odpowiedź: już „tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14, 8 n.)

„Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu a Ojciec we Mnie” – mówi Jezus już nie tylko do Filipa, ale do tych wszystkich, którzy uwierzą (tamże, 14.11).

I przeciwnie: „Kto Mnie nienawidzi, ten i Ojca mego nienawidzi” (tamże, 15,23)

Ja i Ojciec jedno jesteśmy

Odnoszę wrażenie, ze z Chrześcijaństwa robisz religię Mojżeszową. Jeśli piszesz o chrześcijaństwie musisz uwzględnić nauczanie i świadectwo Jezusa. Inaczej będziesz się poruszał po religii judaistycznej a nie chrześcijańskiej. Chyba, że takie założenie metodologiczne przyjąłeś.

Pozdrawiam.

p.s.
Będę w ten weekend nieczęsto w necie. Wiec proszę o cierpliwość gdybym nie odpowiadał.

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

Widzę, że pozostajemy w konwencji “twoja teza jest kłamliwa”, zamiast np. “nie masz racji”/“mylisz się” :) Ze mną, jak z dzieckiem, zawsze się mogę dostosować, zwłaszcza w komentach pod tak zacną notką.

Po pierwsze, wystarczy przejrzeć naszą dyskusję, by stwierdzić, że to raczej Ty “oszczędnie gospodarujesz prawdą”, przypisując mi poruszanie się wyłącznie po Starym Testamencie i jednoczesne celowe pomijanie postaci Jezusa. Wyjątkowo uroczo to wygląda zwłaszcza w obszernym wątku dotyczącym różnic w postrzeganiu roli kapłanów i charakteru modlitwy między ewangelistami wywodzącymi się z tradycji mojżeszowej (Mateusz) i pogańskiej (Paweł) :)))

Po drugie – równie zabawny jest zabieg kwitowania niewygodnych elementów ze ST w powyższy sposób, ograniczania się w takich sytuacjach do wybranych fragmentów NT przy jednoczesnym przypisywaniu rozmówcy postawy symetrycznie przeciwnej. Ciekawa jest też parafraza definicji zła eksperta Vaticanum II w tej materii :)

Niczego nie redukuję do religii mojżeszowej. W tym kontekście dyskutujemy na dwóch poziomach. Pierwszy to taki, że Pismo z Jahwe jako, często sadystyczną, über-istotą, również w oparciu o cytaty z NT (“lżej będzie Sodomie i Gomorze…”) – dało pretekst rozmaitym dewiantom, by przez całe wieki znęcali się nad ludźmi, po czym wzajemnie się kanonizowali. No, ale przecież znalazła się postać formatu Jana Pawła II, który “wyraził skruchę”. No i wszystko jest git.

Zespół Laibach poczynił coś w rodzaju współczesnej apokaliptyki (tłumaczenie moje)

„Bóg to Bóg”

Ujrzysz Piekło na niebie
Ujrzysz ciemność
Zobaczysz dobro i zło
Mury miast obrócone w pył
Bóg jest Bogiem
Bóg to Bóg
Bóg

Ujrzysz Pana życia i śmierci
Zobaczysz Piekło i Raj
Aż oślepiony światłem
Poznasz ciemność
Bóg to Bóg

Zobaczysz skruszone mury
Zbudowane z cierpienia
Pośród ludzkich krzyków i płaczu
Słuchaj głosu mówiącego:
Jam jest Alfa i Omega
Początek i koniec
Jam jest Pierwszy
i Ostatni
Bóg to Bóg

Zobaczysz Piekło
Ujrzysz zło
Ujrzysz ciemność
Smutek, Śmierć
Ujrzysz Boga

Drugi poziom dyskusji w nawiązaniu do dziedzictwa mojżeszowego, to cały wątek rozrzucenia przez Pawła koralików i świecidełek przed poganami, by ich zachęcić do dołączenia do czegoś, co już znają z obrzędowości pogańskiej. No i skutek, o którym pisaliśmy – ubrana w sukienki hierarchia, siedząca w pozłacanych komnatach i co kilkadziesiąt lat uchwalająca nowy kanon. Gdy w tym samym czasie “posługa” reszty jest “inna”. Żyjąc skromnie, wielu z tych ludzi często bardzo pomaga innym i po prostu z nimi jest. Najważniejsze jest to, że żadne świecidełka im nie przesłaniają świata. I tak się właśnie jakoś dzieje, że to oni są “na dole”. Być może jest to realizacja zamysłu “ostatni będą pierwszymi…”. Cóż, życie.

Pozdrawiam.


.

Pismo z Jahwe jako, często sadystyczną, über-istotą, również w oparciu o cytaty z NT (“lżej będzie Sodomie i Gomorze…”) – dało pretekst rozmaitym dewiantom, by przez całe wieki znęcali się nad ludźmi, po czym wzajemnie się kanonizowali. No, ale przecież znalazła się postać formatu Jana Pawła II, który “wyraził skruchę”. No i wszystko jest git.

Świetne podsumowanie.


A propos papieży,

mimo całej niechęci do KK, dosyć lubię Benedykta, ale niestety w tak idiotycznej strukturze papież nie czyni wiosny, nieprawdaż.


A ja mam tylko pytanie,

kiedy ja te wszystkie wasze dyskusje przeczytam?


Polecam,

ta jest fajna. :) Btw, chory jesteś i masz ferie, nie opieprzaj się.


Nie opieprzam,

słucham dyskusji o śmierci (listopadowe Kluby Trójki), przeczytałem wczoraj “Zieloną Milę”, myślę co dalej:)


Foxx

Foxx

Widzę, że pozostajemy w konwencji “twoja teza jest kłamliwa”, zamiast np. “nie masz racji”/“mylisz się” :) Ze mną, jak z dzieckiem, zawsze się mogę dostosować, zwłaszcza w komentach pod tak zacną notką.

Uzasadniłem dlaczego. Moze polemizuje z moim uzasadnieniem zamiast wprowadzać nowy sposób rozmowy.

Po pierwsze, wystarczy przejrzeć naszą dyskusję, by stwierdzić, że to raczej Ty “oszczędnie gospodarujesz prawdą”, przypisując mi poruszanie się wyłącznie po Starym Testamencie i jednoczesne celowe pomijanie postaci Jezusa. Wyjątkowo uroczo to wygląda zwłaszcza w obszernym wątku dotyczącym różnic w postrzeganiu roli kapłanów i charakteru modlitwy między ewangelistami wywodzącymi się z tradycji mojżeszowej (Mateusz) i pogańskiej (Paweł) :)))

Ewangelie są świadectwem o Jezusie a nie o tradycjach. Zarówno św.Paweł jak i Piotr składają świadectwo o Jezusie a nie o tradycjach. Jeśli chodzi o stosunek Jezusa do uczonych w Pismie – rozmawialiśmy o tym. Pozostaję jednak przy swoim zdaniu.

Po drugie – równie zabawny jest zabieg kwitowania niewygodnych elementów ze ST w powyższy sposób, ograniczania się w takich sytuacjach do wybranych fragmentów NT przy jednoczesnym przypisywaniu rozmówcy postawy symetrycznie przeciwnej. Ciekawa jest też parafraza definicji zła eksperta Vaticanum II w tej materii :)

MOje uwago odnoszą sie do Twojej metodologii, która podejmuje temat tylko w oparciu o te cytaty które potwierdzają tezę jaką przedstawiasz. Opierasz się albo na Nowym Testamencie ( kwestia kapłanów ) pomijając stary, albo na Starym ( kwestia stworzenia szatana ) pomiając nowy. A kierunek egzegezy jest od Nowego Testamentu do Starego – wg pełni jaką Objawia Jezus-Bóg-Człowiek. Jeśli więc chcesz podważać egzegezę chrześcijańską musisz najpierw rozprawić się z jego metodologią egzegezy biblijnej.

Niczego nie redukuję do religii mojżeszowej. W tym kontekście dyskutujemy na dwóch poziomach. Pierwszy to taki, że Pismo z Jahwe jako, często sadystyczną, über-istotą, również w oparciu o cytaty z NT (“lżej będzie Sodomie i Gomorze…”) – dało pretekst rozmaitym dewiantom, by przez całe wieki znęcali się nad ludźmi, po czym wzajemnie się kanonizowali. No, ale przecież znalazła się postać formatu Jana Pawła II, który “wyraził skruchę”. No i wszystko jest git.

Mówisz o dewiantach? Masz jakieś badania psychologiczne, ankiety na których opierasz swoje wnioski czy też znowu ukułeś kolejną tezę którą chcesz za wszelką cenę udowodnić.
Sprawiedliwość wymierza Bóg i to do Niego należy oddać każdemu wg jego czynów. Rozumiem, że dla Ciebie jeśli Kośćiół nie przeprasza to jest do kitu, a jak przeprasza to jeszcze bardziej.

Bardzo łacno przychodzi Ci etykietowanie ludzi i ocenianie intencji chrześcijan które zwerbalizował Jan Paweł II. Ale to tylko Twoje subiektywne wyobrażenie o rzeczywistości, gdyż nie jesteś w stanie czytać ludziom w sercach i duszach.

Drugi poziom dyskusji w nawiązaniu do dziedzictwa mojżeszowego, to cały wątek rozrzucenia przez Pawła koralików i świecidełek przed poganami, by ich zachęcić do dołączenia do czegoś, co już znają z obrzędowości pogańskiej. No i skutek, o którym pisaliśmy – ubrana w sukienki hierarchia, siedząca w pozłacanych komnatach i co kilkadziesiąt lat uchwalająca nowy kanon. Gdy w tym samym czasie “posługa” reszty jest “inna”. Żyjąc skromnie, wielu z tych ludzi często bardzo pomaga innym i po prostu z nimi jest. Najważniejsze jest to, że żadne świecidełka im nie przesłaniają świata. I tak się właśnie jakoś dzieje, że to oni są “na dole”. Być może jest to realizacja zamysłu “ostatni będą pierwszymi…”. Cóż, życie.

Nie piszesz nic nowego. NIe akceptujesz władzy Kościoła jaka jest przekazywana przez sukcesję apostolską, którą wyraża Jezus mówiąc do św.Piotra: “

Ty jesteś Piotr Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego, cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie

Tu masz wszystko o hierarchii Kościoła, o sukcesji apostolskiej oraz o tym, że Jezus dał Kościołowi władzę nad złymi duchami, odpuszczania grzechów i gwarancję Mocy jaka będzie mu towarzyszyć i chronić przed bramami piekielnymi. To kwestia wiary. Nie ma nikt obowiązku wierzyć. A jeśli sam nie wierzy nie świadczy to o tym, że to niemożliwe albo nieprawda.

Skoro tak zależy Ci na definicji szatana proponuję zaglądnąć do Katechizmu Koscioła Katolickiego stanowiącą jego wykładnię”

“Szatan, czyli diabeł, i inne demony są upadłymi aniołami, którzy w sposób wolny odrzucili służbę Bogu i Jego zamysłowi. Ich wybór przeciw Bogu jest ostateczny. Usiłują oni przyłączyć człowieka do swego buntu przeciw Bogu.” (KKK 414)

Czy Bóg stworzył złe duchy?

Wszystko, co Bóg stwarza, jest dobre. Zło ma swoje źródło w złej woli stworzeń. Taka zła wola ujawniła się w części istot duchowych. “Szatan, czyli diabeł, i inne demony są upadłymi aniołami, którzy w sposób wolny odrzucili służbę Bogu i Jego zamysłowi. Ich wybór przeciw Bogu jest ostateczny. Usiłują oni przyłączyć człowieka do swego buntu przeciw Bogu.” (KKK 414)

Tajemnica wolności ujawnia się w tym, że nawet przy wielkiej inteligencji – takiej, jaką odznaczają się istoty duchowe – może się opowiedzieć po stronie zła. Tak stało się z częścią aniołów, do których zaliczał się szatan. “Kościół naucza, że był on najpierw dobrym aniołem stworzonym przez Boga: Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali” – Diabeł bowiem i inne złe duchy zostały stworzone przez Boga jako dobre z natury, ale same uczyniły się złymi” (Sobór Laterański IV (1215): DS 800.) (KKK 391)

Na czym polegał bunt aniołów”

Każda stworzona wolna istota może wybrać porządek, jakiego pragnie Bóg, lub go odrzucić. Królestwo Boże to właśnie ten ład pośród stworzeń, którego pragnie Bóg, to porządek, którego fundamentem jest dobro, sprawiedliwość, miłość. Część stworzonych przez Boga duchów zbuntowała się przeciwko takiemu porządkowi i odrzuciła tym samym Boga. “Ich “upadek” polega na wolnym wyborze dokonanym przez te duchy stworzone, które radykalnie i nieodwołalnie odrzuciły Boga i Jego Królestwo. Odbicie tego buntu znajdujemy w słowach kusiciela skierowanych do naszych pierwszych rodziców: “tak jak Bóg będziecie” (Rdz 3, 5). Diabeł “trwa w grzechu od początku” (1 J 3, 8) i jest “ojcem kłamstwa” (J 8, 44).” (KKK 392)

Tajemnica wolności ujawnia się w tym, że nawet przy wielkiej inteligencji – takiej, jaką odznaczają się istoty duchowe – może się opowiedzieć po stronie zła. Tak stało się z częścią aniołów, do których zaliczał się szatan. “Kościół naucza, że był on najpierw dobrym aniołem stworzonym przez Boga: Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali” – Diabeł bowiem i inne złe duchy zostały stworzone przez Boga jako dobre z natury, ale same uczyniły się złymi” (Sobór Laterański IV (1215): DS 800.) (KKK 391)

Pozdrawiam.

Skrótowe ujęcie nauki także w innych kwestiach jest dostępne na www.teologia.pl. zanim się postawi tezę, warto ją skonfrontować z nauczaniem Kościoła a nie z hipotezami teologicznymi, które ranki nauczania Kościoła nie mają.

************************
Drążę tunel.. .


Foxx

Pozwolisz, że w jednej kwestii Cię wyręczę?

Mówisz o dewiantach? Masz jakieś badania psychologiczne, ankiety na których opierasz swoje wnioski czy też znowu ukułeś kolejną tezę którą chcesz za wszelką cenę udowodnić.

Żadnych ankiet ani badań, odrobina znajomości historii.

Wspomniany wcześniej Dominik Guzman, Szymon de Montfort, Torquemada, Cesar Borgia, sporo papieży (rzymska pornokracja w X wieku, Aleksander VI, Juliusz II). Zapewniam – mogę tak ciągnąć jeszcze dosyć długo.


Pino

Dzięki. Mogę tylko przypomnieć – Mateusz 7:

15 Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami 7. 16 Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? 17 Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. 18 Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. 19 Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. 20 A więc: poznacie ich po ich owocach.

No więc, poznaliśmy i możemy je odpowiednio ocenić, również w oparciu o Pismo. Podobnie jak samo “drzewo”.


Poldku

Uzasadniłem dlaczego. Moze polemizuje z moim uzasadnieniem zamiast wprowadzać nowy sposób rozmowy.

Jak mam polemizować z uzasadnieniem tezy, że kłamię, skoro sam najlepiej wiem, że tak nie jest? :)

Ewangelie są świadectwem o Jezusie a nie o tradycjach. Zarówno św.Paweł jak i Piotr składają świadectwo o Jezusie a nie o tradycjach. Jeśli chodzi o stosunek Jezusa do uczonych w Pismie – rozmawialiśmy o tym. Pozostaję jednak przy swoim zdaniu.

Ale pozostają oparte o poszczególne tradycje, co – jako “oczywistą oczywistość” – uznaje teologia rzymskokatolicka. Nieprzypadkowo Mateusz miejsc związanych z sacrum nie nazywa inaczej, niż synagogami, a Paweł całe zagadnienie związane z tą sferą opisuje zupełnie inaczej. Ich świadectwa o Jezusie również się różnią. Jak wspomniałem wcześniej różnice wywodzące się z tych dwóch tradycji były tak duże, że trzeba było aż zwołać Sobór Jerozolimski, by przegłosować, co będzie brane z jednej, a co z drugiej.

MOje uwago odnoszą sie do Twojej metodologii, która podejmuje temat tylko w oparciu o te cytaty które potwierdzają tezę jaką przedstawiasz. Opierasz się albo na Nowym Testamencie ( kwestia kapłanów ) pomijając stary, albo na Starym ( kwestia stworzenia szatana ) pomiając nowy.

Powody są oczywiste. To w starym jest opis stworzenia świata uznawany jako prawdziwy przez Kościół. Jeżeli chcemy dyskutować o wierności Kościoła z doktryną Pawła Jezusowi, musimy odnieść się do jego słów na temat kapłanów. Oczywiście mógłbym poszukać ich w Starym Testamencie, ale nie przyszło mi to do głowy.

A kierunek egzegezy jest od Nowego Testamentu do Starego – wg pełni jaką Objawia Jezus-Bóg-Człowiek. Jeśli więc chcesz podważać egzegezę chrześcijańską musisz najpierw rozprawić się z jego metodologią egzegezy biblijnej.

Niepotrzebne mi militarne podejście, więc nie zamierzam się z niczym “rozprawiać” – to nie krucjata :)

Posługuję się logiką, czyli najpierw chronologia, a później kontekst w jakim NT osadza Prawo i Proroków i w jakim stopniu go koryguje. Wklejasz ustalenia Soboru Laterańskiego IV na temat genezy zła. To ja w tej sprawie pozostaję przy Piśmie. Jak już wspomniałem, podobne ustalenia uważam za czynnik czysto ludzki.

Pozdrawiam.


@Foxx

Foxx

Dzięki. Mogę tylko przypomnieć – Mateusz 7:

15 Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami 7. 16 Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? 17 Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. 18 Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. 19 Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. 20 A więc: poznacie ich po ich owocach.

No więc, poznaliśmy i możemy je odpowiednio ocenić, również w oparciu o Pismo. Podobnie jak samo “drzewo”.

Kryteria jak najbardziej dobre. Wszystko zależy od ich stosowania. Piotr zaparł się trzykrotnie.. . A został obdarowany kluczami do Królestwa Bożego. Skoro posługiwać się tym kryterium, musisz się dokładnie przypatrzeć Jezusowi. Gdyż ten, mimo złych owoców czasem nie skreślał człowieka a przeciwnie, obdarzał go zaufaniem. Dotyczyło to także, sytuacji łotra ukrzyżowanego po jego prawej stronie( o ile pamiętam stronę ). Więc tymże kryterium trzeba umieć się posługiwać i najlepiej podpatrzeć u samego Zbawiciela.

p.s.
Co do podważania kapłaństwa starego przymierza. W ostatnią niedzielę w całym Kościele była czytana Ewangelia o uzdrowieniu trędowatego. Jezus uzdrawiając trędowatego, każe mu iść do Kapłana:

Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich.Mk 1,44

.

************************
Drążę tunel.. .


Proponuję

w ramach dodatkowej lektury Braci Karamazow, konkretnie rozdział o inkwizytorze.


Foxx

Foxx

Jak mam polemizować z uzasadnieniem tezy, że kłamię, skoro sam najlepiej wiem, że tak nie jest? :)

Wiesz, że Twoja teza nie jest nieprawdziwa – jednak nie wynika ona bynajmniej z Biblii. Ja piszę, że w świetle Biblii Twoja teza jest nieprawdziwa. Jeśli ją podtrzymujesz, to:
1. opierasz się na innych źródłach niż Biblia
2 nierzetelnie analizujesz teksty Biblijne.

Z Biblii to nie wynika – a więc albo jesteś nierzetelny, albo szukasz w Biblii tego czego tam nie ma. Skoro tak, to korzystasz z innych źródeł. Nie ma innej możliwości.

Ale pozostają oparte o poszczególne tradycje

Nie, nie są oparte na tradycjach. Są opisem dziejów dotyczących Jezusa z Nazaretu – tych najważniejszych( wg autorów), pod kątem przekazania Jego nauki, znaków jakie czynił, które: – pokazują, że był Mesjaszem przepowiedzianym przez proroków – pokazują znaki które to potwierdzały – przekazują opis jego męki oraz potwierdzają fakt zmartychwstania.

Zatem pomimo różnic opisowych – nie wynikających z tradycji, zbyt krótko powstały po śmierci Jezusa aby takie w ogólne mogły powstać – przekazują jedną Prawdę. To jest piękne w Biblii. :-)))

Sobory powstawały i będą powstawać ale nie po to aby definiować nauczanie Jezusa ale po to aby ustalić formę działania Kościoła tak, aby mógł on skuteczniej Ewangelizować w ówczesnym świecie. Stanowisko Kościoła od zawsze było ustalane kolegialnie do dziś w kwestiach niezdefiniowanych wprost przez Jezusa Chrystusa. Ale jest definiowane w świetle Jego nauki.

I min. tego dotyczył wspomniany przez Ciebie Sobór Jerozolimski, który ustalił w jakim zakresie ma obowiązywać chrześcijan to, co dotyczyło wyznawców judaizmu w zakresie ubowiązków wyniakających z kultu strotestamentalnego. Było to spowodowane różnymi czynnikami, np. tym, że chrześcijanie nie Żydzi nie mogli uczęszczać do synagogi by się tam modlić. A także pytanie o to, czy chrześcijanie mają być obrzezani oraz mają stosować się do prawa Mojżeszowego. Przecież sam Jezus był obrzezany, uczęszczał do synagogi, i stosował się do Prawa. Rodziło to więc pytania o to, jak wobec religii starotestemntalnej mają zachować się chrześcijanie nie wywodzący się z kultu Starego Przymierza. Dziwisz się więc, że zaistniała potrzeba ustalenia jednolitego stanowiska i jednolitej strategii Ewangelizacji oraz wtajemniczenie w Wiarę w Jezusa?

BYł to naturalny proces kształcenia się nowej wspólnoty wyznawców Chrystusa, nowej Liturgii której centrum bł ON sam oraz nowego Kościoła zbudowanego nie na fundamencie świątyni Jerozolimskiej, która była centrum judaizmu ale wokół Chrystusa. Ale nalezy dodać, że nie dlatego, “porzucono synagogę”( ze względy na Chrystusa ) ale dlatego, że chrześcijanie bylu prześladowani także przez Żydów i z czasem nie mieli wstępu do synagogi.

Zostało wszystko przedefiniowane w tej wspólnocie, zarówno to, w jaki sposób wyznawcy Chrystusa mają odnosić się do judaizmu jak i również posługa apostołów a potem ich pomocników( diakonów, akolitów ) którzy służyli całej wspólnocie Kościoła wg tego, do czego zostali powołani.

Powody są oczywiste. To w starym jest opis stworzenia świata uznawany jako prawdziwy przez Kościół.

Opis stworzenia świata( jest ich dwa, pochodzą z różnych tradycji). Obydwa uważane są za natchnione. Tak też uważa cały chrześcijański świat.

Jeżeli chcemy dyskutować o wierności Kościoła z doktryną Pawła Jezusowi, musimy odnieść się do jego słów na temat kapłanów. Oczywiście mógłbym poszukać ich w Starym Testamencie, ale nie przyszło mi to do głowy.

Nie tylko słów wobec kapłanów ale wszystkim słowom i czynom wobec nich jakie zostały wypowiedziane. Wtedy można poznać to, co sądził on o nich. Ty, wyrywasz z Jego słów to, co Ci pasuje do tezy. Ja Ci pokazuję inne cytaty, które to podważają. WYkazuję Ci wybiórczość co do tekstów Ewangelii, gdyż pomijasz inne mówiący na temat na jaki się wypowiadasz.

Niepotrzebne mi militarne podejście, więc nie zamierzam się z niczym “rozprawiać” – to nie krucjata :)

:-))

Posługuję się logiką, czyli najpierw chronologia, a później kontekst w jakim NT osadza Prawo i Proroków i w jakim stopniu go koryguje.

Jeśli w kategoriach logiki, to wciągasz wniosek pomijając ważne przesłanki. To podstawowy błąd w przeprowadzaniu wniosku logicznego. Nie stosujesz ani logiki( pomijasz ważne przesłanki) ani chronologii( nie bierzesz calosci nauczania Biblii na temat jaki się wypowiadasz, ale wycinek jego nauczani)

chceszWklejasz ustalenia Soboru Laterańskiego IV na temat genezy zła. To ja w tej sprawie pozostaję przy Piśmie. Jak już wspomniałem, podobne ustalenia uważam za czynnik czysto ludzki.

Nie zupełnie piszesz zgodnie ze stanem faktyczym, że pozostajesz przy Piśmie. A to dlatego, że przywoływałem Ci na temat szatana teksty z Księgi Rodzaju jak i z Ewangelii( wypowiedzi Jezusa ). Podobnie odnoszące się do Kapłaństwa Staroterstamentalnego i relacji Jezusa do niego. Więc Twój akapit jest bardziej delkaracją niż sposobem przedstawiania stanowiska Biblii w tej materii.

Wiele energii poświęcasz na promowanie wniosków które z Biblią nie mają wiele wspólnego z uwagi na bardzo wybiórcze traktowanie tekstów Biblijnych. A wolałbym abyś więcej energii poświęcił na dotarcie do wszystkich tekstów ( zwłaszcza Nowego Testamentu ) które odnoszą sie do danego zagadnienia i na ich podstawie wyciągał wnioski. Wtedy to ma sens.

W przekładach Katolickich są przypisy. To bardzo pomocna rzecz, gdyż czytając fragment na jakiś temat mamy na dole odnośniki to innych miejsc( zarówno Starego jak i Nowego Testementu) z sugestią “por”( porównaj ), z innymi wersetami.
To daje tę korzyść, że można na dane zagadnienie spojrzeć w kilku kontekstach i wtedy wyciągnąć obiektywny wniosek. Ty preferujesz metodę, bazowania na jednym urywku, nie zadając sobie trudu na przestudiowanie co na ten temat mówią: inni Ewangeliści, inne Księgo Pisma Świętego. To metoda donikąd.

Pozdrawiam

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

Wiesz, że Twoja teza nie jest nieprawdziwa – jednak nie wynika ona bynajmniej z Biblii. Ja piszę, że w świetle Biblii Twoja teza jest nieprawdziwa. Jeśli ją podtrzymujesz, to:
1. opierasz się na innych źródłach niż Biblia
2 nierzetelnie analizujesz teksty Biblijne.

Spośród “źródeł niebiblijnych” sam wymieniasz Księgę Hioba :) Poza tym starotestamentalny Jahwe jest opisany tak, a nie inaczej i w NT Jezus w żadnym miejscu nie podważa Prawa i Proroków. Przeciwnie (sam zresztą wrzuciłeś odpowiedni cytat), więc Twoje “na to, że Bóg czynił zło zgody nie ma” w tym świetle jest istotnym oświadczeniem, ale słabo umocowanym w Piśmie – niezależnie od tego, jaką ustanowisz gradację Ksiąg.

Zatem jeśli chcesz badać naturę Boga w świetle Biblii i naturę szatana w świetle Biblii musisz metodologicznie podejść do tekstów tak, aby wizja Boga i Szatana nie była sprzeczna z nauką Jezusa Chrystusa. W przeciwnym wypadku zanegowałbyś część Objawienia.

Ależ ja nic nie muszę :) To chrześcijanie muszą sobie poradzić z jawną sprzecznością między wizją Jahwe ze Starego Testamentu, a kultem miłosierdzia z Nowego (aczkolwiek “lżej będzie Sodomie…”). Ja mam przed sobą Pismo i je czytam. Jego kolejne wersje, włącznie z najbardziej oświeconą BT opowiadają tą samą historię z tą samą über-istotą w roli głównej.

Nie, nie są oparte na tradycjach. Są opisem dziejów dotyczących Jezusa z Nazaretu – tych najważniejszych( wg autorów), pod kątem przekazania Jego nauki, znaków jakie czynił, które: – pokazują, że był Mesjaszem przepowiedzianym przez proroków – pokazują znaki które to potwierdzały – przekazują opis jego męki oraz potwierdzają fakt zmartychwstania.

Acha. Co więc było powodem i tematem obrad Soboru Jerozolimskiego?

Zatem pomimo różnic opisowych – nie wynikających z tradycji, zbyt krótko powstały po śmierci Jezusa aby takie w ogólne mogły powstać – przekazują jedną Prawdę. To jest piękne w Biblii. :-)))

Oczywiście :) Bez cienia wątpienia Mateusz i Paweł przedstawiają jedną prawdę np. w kwestii ostentacyjnego okazywania pobożności, czy też uprzywilejowanego statusu kapłanów w porównaniu z wiernymi :) Podobnie, jak ten wciskany mi w brzuch św. Piotr jako szatan (mimo, iż w ogóle nie poruszałem tego wątku, wrzuciłeś go conajmniej dwukrotnie). Jak wiemy, w hebrajskim słowo to oznacza mo.in kogos, kto się komuś innemu/czemuś sprzeciwa, a cytat dotyczący Piotra znajdujemy u nieopierającego się o tradycję mojżeszową Mateusza :)

Nie tylko słów wobec kapłanów ale wszystkim słowom i czynom wobec nich jakie zostały wypowiedziane. Wtedy można poznać to, co sądził on o nich. Ty, wyrywasz z Jego słów to, co Ci pasuje do tezy. Ja Ci pokazuję inne cytaty, które to podważają. WYkazuję Ci wybiórczość co do tekstów Ewangelii, gdyż pomijasz inne mówiący na temat na jaki się wypowiadasz.

Tyle, że na konkretne cytaty odnoszące się do kapłanów, Ty odpowiadasz ogólnymi, odnoszącymi się do wszystkich ludzi.

Jeśli w kategoriach logiki, to wciągasz wniosek pomijając ważne przesłanki. To podstawowy błąd w przeprowadzaniu wniosku logicznego. Nie stosujesz ani logiki( pomijasz ważne przesłanki) ani chronologii( nie bierzesz calosci nauczania Biblii na temat jaki się wypowiadasz, ale wycinek jego nauczani)

Dyskutując o konkretach nie wchodzę w generalizacje. Natomiast stwierdzenie, że chronologia ma coś wspólnego z “całością nauczania” to już pewna ekstrawagancja. Przytaczam konkretne fragmenty Pisma, które Kościół uznaje za kanoniczne. Stosuję przy tym porządek chronologiczny (ST, później NT). “Całość nauczania” ma m.in. za cel zatarcie ostrej niespójności dotyczącej Jahwe i Jezusa, o której wspomniałem wyżej, chociaż słowa drugiego z nich w kontekście miłosierdzia również nie zawsze są spójne. Tymczasem mnie interesuje to, co jest w Bibli. To nie ja wrzucałem tu fragmenty Katechizmu z ustaleniami Soboru Laterańskiego IV ;)

Nie zupełnie piszesz zgodnie ze stanem faktyczym, że pozostajesz przy Piśmie. A to dlatego, że przywoływałem Ci na temat szatana teksty z Księgi Rodzaju jak i z Ewangelii( wypowiedzi Jezusa ). Podobnie odnoszące się do Kapłaństwa Staroterstamentalnego i relacji Jezusa do niego. Więc Twój akapit jest bardziej delkaracją niż sposobem przedstawiania stanowiska Biblii w tej materii.

Nie ma czegoś takiego, jak “stanowisko Biblii”. Jest ona skrajnie niespójna, stąd fragmenty przeczące sobie wzajemnie nie anulują swoich treści. Cytat inaczej rozkładający akcenty niczego nie zmienia w przedmiocie dyskusji, gdyż te przywołane przeze mnie wciąż w Piśmie figurują.

W przekładach Katolickich są przypisy. To bardzo pomocna rzecz, gdyż czytając fragment na jakiś temat mamy na dole odnośniki to innych miejsc( zarówno Starego jak i Nowego Testementu) z sugestią “por”( porównaj ), z innymi wersetami.

Naprawdę? :)

Ty preferujesz metodę, bazowania na jednym urywku, nie zadając sobie trudu na przestudiowanie co na ten temat mówią: inni Ewangeliści, inne Księgo Pisma Świętego. To metoda donikąd.

Przejrzyj proszę tą naszą dyskusję i policz te “jedne urywki”, które w niej przytoczyłem. Może się znajdą chociaż dwa? ;)

Pozdrawiam.


Poldku

mam prośbę, bo zawsze broniłeś kościoła, spytaj się o mechanizm urabiania osoby normalnej na homoseksualistę poprzez wysyłanie sygnałów podniecenia na widok osoby tej samej płci, a wręcz, podstawiania osób i osaczania. Gdy dochodzi do zbliżenia robi się materiał dowodowy i człowiek umoczony czasem jednorazowo, czasem męczy się latami. To samo z pedofilią, nekrofilią etc. Jak?
Wysyłanie odpowiednich fal radiowych do mózgu, trochę chemii, manipulacji podsłuchiwanie myśli. Time to spike, not slowly


Podstawowa metoda,

kiedy niedowiarek mówi “jest napisane”, polega na odpowiedzi “lecz jest również napisane” i cytowaniu takiego fragmentu Pisma, który będzie potwierdzał naszą tezę. Taki sposób dyskusji zalecał kiedyś pewien protestant i jest to dokładnie ta zabawa, którą uprawia Poldek. Może ona trwać do końca świata, gdyż:

Nie ma czegoś takiego, jak “stanowisko Biblii”. Jest ona skrajnie niespójna, stąd fragmenty przeczące sobie wzajemnie nie anulują swoich treści.


AnnaP

I część przygód Funky Kovala. to by się zgadzało. hr hr


Pino

Pino

kiedy niedowiarek mówi “jest napisane”, polega na odpowiedzi “lecz jest również napisane” i cytowaniu takiego fragmentu Pisma, który będzie potwierdzał naszą tezę. Taki sposób dyskusji zalecał kiedyś pewien protestant i jest to dokładnie ta zabawa, którą uprawia Poldek. Może ona trwać do końca świata, gdyż:

Nie ma czegoś takiego, jak “stanowisko Biblii”. Jest ona skrajnie niespójna, stąd fragmenty przeczące sobie wzajemnie nie anulują swoich treści.

Dotykasz sedna, które sprowadza się do innego podejścia do tekstów Biblijnych.

Foxx, postępuje wg zasady, że na bazie dowolnej sytuacji albo kilku sytuacji życiowych można sobie wyrobić pełny obraz danej osoby – tak właśnie traktuje Biblię.

Poldek zaś, twierdzi, że to jest nieobiektywna metoda. Gdyż, aby wyrobić sobie zdanie na temat owej osoby, należy się jej głębiej jej przypatrzeć skoro są ku temu możliwości. A dostępność Biblii właśnie taką możliwość stwarza, zatem należy zbadać dane zagadnienie całościowo a nie wg wybranych fragmentów – akurat pasujących do jakiejś tezy autora. A pomijających inne, które tę tezę obalają.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

Chyba jednak nie to chciałam powiedzieć.

“Matematycy* to gatunek Francuzów: mówisz coś do nich, a oni przekładają to na swój język i proszę: robi się z tego coś zupełnie innego.”
Johann Wolfgang von Goethe

*Teologowie też, jak widać.


"kilka sytuacji życiowych"...

Patrzcie teraz, że Ja jestem, Ja jeden, i nie ma ze mną żadnego boga. Ja zabijam i Ja sam ożywiam, Ja ranię i Ja sam uzdrawiam, i nikt z mojej ręki nie uwalnia

Jam jest Jahwe i nie ma innego. Ja przynoszę światło i stwarzam ciemność, Ja daję zadowolenie i stwarzam zło, Ja, Jahwe, czynię to wszystko

Faktycznie.

Pozdrawiam.


AnnaP

AnnaP

mam prośbę, bo zawsze broniłeś kościoła, spytaj się o mechanizm urabiania osoby normalnej na homoseksualistę poprzez wysyłanie sygnałów podniecenia na widok osoby tej samej płci, a wręcz, podstawiania osób i osaczania. Gdy dochodzi do zbliżenia robi się materiał dowodowy i człowiek umoczony czasem jednorazowo, czasem męczy się latami. To samo z pedofilią, nekrofilią etc. Jak?
Wysyłanie odpowiednich fal radiowych do mózgu, trochę chemii, manipulacji podsłuchiwanie myśli. Time to spike, not slowly

Nie bardzo rozumiem Twój komentarz w kontekście tematu jaki jest poruszany. Czy możesz prościej?

Pozdrawiam.
************************
Drążę tunel.. .


Foxx

Foxx

Patrzcie teraz, że Ja jestem, Ja jeden, i nie ma ze mną żadnego boga. Ja zabijam i Ja sam ożywiam, Ja ranię i Ja sam uzdrawiam, i nikt z mojej ręki nie uwalnia

To tekst z księgi Powtórzonego Prawa. Polecam sprawdzić kontekst historyczny w jakim została zredagowana ta księga. A dotyczy ona tego co związane jest konsekwencjami niewoli Egipskiej oraz wydarzeniami po wyjściu Izraela do ziemi obiecanej – po śmierci Mojżesza. Więc te słowa odnoszą się do tego, co przeżył Izrael w niewoli: – padł łupem niewoli Egipskiej będącej skutkiem odejścia od Boga – w związku z tą karą, padł ofiarą Egipcjan, padło ofiarą wiele ludzkich istnień( ze strony Izraela ) – faktem jest, że wyszli oni z Egiptu nie własną siłą i przebiegłością ale mocą Boga – faktem jest, że ów Bóg wyzwalający po wyjściu z Egiptu, na górze Horeb dał Dekalog. – Księga ta pokazuje w jaki sposób Bóg przywraca swój naród ku posłuszeństwu z niewiernosci i bezprawia.

Zatem to, co ciemne związane jest z karą ( w tym kontekście niewolą egipską) a więc widziane jako konsekwencja odejścia Izraela z wierności drogom Pańskim. Zatem owe zdanie jakie zaprezentowałeś należy odnosić do tego, z czym spotkał sie Izrael jako konsekwencja swojego odejścia od Boga: niewola, ciemność, śmierć najbliższych.

Wziąwszy pod uwagę to, że niewola Egipska jest dla Izraela Katechezą, więc przekaz dla nich jest taki: – Bóg zsyła dolę i niedolę ( zsyła na wygnanie i klęskę, zabija i ożywia gdyż niewola Egipska pochłonęła ofiary, zadaje rany i uzdrawia – konsekwencją odejscia od Boga jest “pójście w tarniny” w tym wypadku niewola Egipska będąca klęską i obiektywną stratą, niedolą, utratą zarówno żyć ludzkich, stabilności materialnej i każdej innej.
Ale morał z tej historii jest taki, że Bóg: mimo, że zabija – to jednak ozywia, mimo tego, że rani, to uzdrawia. Ale na koniec nauka mocna. Z ręki Boga nikt nie jest w stanie uwolnić tego, kogo On pochwyci. A więc, jeśli ktoś chroni się w cieniu BOga, nikt nie jest w stanie wyrwać Go z Jego serca. Jeśli ktoś w BOgu szuka schronienia, nic mu nie grozi.

Różni się moje podejście do tego samego tekstu od Twojego?

Zapodałem Ci przykład bardzo ubogiej analizy tekstu Biblijnego uwzględniającego kontekst w jakim napisano dany tekst biblijny.
Ty, zaś chcesz traktować dany urywek jak “wyrocznię”. Nie! Słowo Boże jest mocne, ale wypowiadane jest zawsze w pewnym kontekście. I tego kontekstu pomijać nie można. Gdyż wtedy, gdy pominiesz kontekst Słowa: Piotr Apostoł stanie się szatanem a Bóg Abrahama bogiem satanistów.

Pozdrawiam.

p.s.
nie jestem bardzo aktywny w necie z uwagi na dosyć napięty czas w pracy. Jednak sukcesywnie będę się dopisywał.

************************
Drążę tunel.. .


o rany

Katechezy to mi się kojarzą, no wiesz, z wyjazdami w liceum na rekolekcje, a nie z przymusowym uwięzieniem i niewolniczą pracą.


Poldku

Znowu ten Piotr? :) I dlaczego nie odniosłeś się do obu cytatów? “Wyrocznia”? Nie. Zwyczajnie “tak – tak; nie – nie”. “Wszystko” znaczy wszystko, a “nikt” – nikt. Proste.

Pozdrawiam.


Poldku

od 50 lat conajmniej jak nie od 100 kościół po badaniach na ludziach odkrył zasadę działania ludzkiego mózgu, przebieg impulsów, odpowaiadających za ruchy, pracę organów, mowę, myśli. Przetłumaczył to na impulsy 0 1 zakodował najpierw w falach radiowych, obecnie w komputerach i instalując ludziom przekaźniki (bez ich wiedzy oczywiście), ja mam takie dwa, może wpływać na ich stan zdrowia, działania, to co myślą, mówią, czują. Inwigilacja myśli jest faktem. Skoro do użytku cywilnego oddano komputer działający od mrugania powiekami, to od ilu lat działanie odwrotne wdrożone jest w służbach wojskowych? opanowanych przez agenturę kościelną, bo to w historii kościół przodował zawsze w nauce, dlaczego? dążąc do władzy absolutnej nie wzdrygał się przed metodami, których stosowania sam zakazywał.
Dowody? jestem żywym dowodem, oczywiście obowiązuje wszystkich tajemnica, jedynie parę osób odważyło się ze mną na ten temat poważnie porozmawiać, przyznając rację, reszta każe się leczyć psychicznie, za zgłoszenie takiego zjawiska, automatycznie masz diagnozowaną schizofrenię, może być bezobjawowa, zamykany jesteś w psychiku bez prawa do pojawienia się w sądzie. Stąd piszę, może jacyś mi podobni to przeczytają.Ponadto władze wobec takich danych w necie nie mogą za długo pozostać bezkarne. Siedząc przed kompem jesteś obserwowany przez mikrokamerę w ekranie, który potrafi odczytać pracę Twojego mózgu, zeskanuje emocje, stan zdrowia, praktycznie wszystko. A jak masz jedno z tych magicznych urządzeń co ja, to wie również co myślisz.


AnnaP

jakiej chemii używasz?


AnnaP

idź do lekarza


:)

witam kościółkowych


docent

już kiedyś nabijałeś się ze mnie, igła się spytał delikatnie, czy miałeś kiedyś pistolet przy skroni, mój jedyny problem i szczęście zarazem, nie mam zmiennika, a powinnam mieć boota by mnie na ulicy nie popychali


kościółkowych?

Z tej strony buddysta i niepraktykująca protestantka.


Jest Moc

:)


"czy miałeś kiedyś pistolet przy skroni"

nie mogę odpowiedzieć, bo właśnie zapaliła się kamerka w moim elsidi


dobra

nie mam nic do koscioła/kosciołów

religia jest ok.

ateizm jest ok.

#funkykoval


Foxx

Foxx

Jam jest Jahwe i nie ma innego. Ja przynoszę światło i stwarzam ciemność, Ja daję zadowolenie i stwarzam zło, Ja, Jahwe, czynię to wszystko

Księga Izajasza dzieli się na trzy części:
I Księga gróźb do 39 rozdziału ( przeciw Judzie i samarii )
II Księga Pocieszenia, do 55 rdz
III Księga Tryumfu od56 do końca( będącą częścią Mesjańską )

Jaki jest kontekst historyczny. Izrael po okresie swietności za króla Salomona, po jego smierci chyli się ku upadkowi. Jedno Królestwo zostaje podzielone na pół, pomiędzy jego dwóch synów Roboama i Jeroboama. Obydwaj nie należeli do tak rozsądnych i mądrych jak ich ojciec Salomon. Nie byli rówinez zbyt wierni Jahwe.
Niewierność zawsze dla Izraela kończyła się tragicznie.

Cóż się stało tym razem? Królestwo pólnocne ze stolicą w Samarii zostało najechane i zdobyte przez Asyryjczyków. Ok. 30 000 Izraelitów deportowano do Asyrii, zaś na ich miejsce osiedliła się tam nacja asyryjska zaszczepiając tam kultem pogański.

Podobny los spotkał za niedługo, także państwo południowe z losu Babilończyków( Nabuchodonozora II ). On podbił państwo południowe, podobnie jak w przypadku Samarii, deportował mieszkańców południowego Izraela i znowu Izrael znalazł się w niewoli.

Izajasz przepowiada pomiędzy deportacją Samarii a najazdem Nabuhodonozora. W takich okolicznościach przepowiada Izraelowi prawdę w imieniu Boga prorok Izajasz. Aby rozumieć jego przekaz trzeba znać okoliczności w jakich Bóg posyła go “więzionego Izraela” przez asyryjczyków oraz nieuchronną porsoektywę niewoli południa.
To wszystko jest konsekwencją braku wierności Jahwe, mieszaniem się z poganami, zawieraniem z nimi przymierzy i układów politycznych, co doprowadziło do klęski. Zresztą zaczęło się to jeszcze za Salomona, który brał sobie za żony księżniczki pogańskie i stawiał ich bożkom ołtarze w Izraelu – to było początek zepsucia Salomona, który dojrzał za jego synów.

Jakie więc przekaz płynie z Izajasza?

1. Bóg każde niewierność swojego narodu: niewola asyryjska, babilońska
2. Bóg karze za tę niewierność ale też skruszonemu narodowi przychodzi z pomocą – zapowiada czasy mocnego państwa Izraelskiego, wyzwolenia z ręki Jahwe. Zapewnienia, że to Bóg rządzi losami Izraela a nie bogowie pogańscy.
3. Pomoc niechybnie nadejdzie i Izrael będzie Królestwem niezwyciężonym za sprawą przedziwnego władcy( mesjasza), którego zapowiada prorok Izajasz.

Przekaz Proroka Izajasza więc odnosi się do tego, że to Bóg rani ale uzdrawia, oddaje w niewolę i z niej wyprowadza, wierność wynagradza a niewierność karze. W tym więc sensie Bóg zsyła zarówno dobro jak i zło, bez jego woli nic się nie dzieje, co spotyka Izraela. A przecież Izrael zawsze uważał, że Bóg wierność nagradza a niewierność każde.
Jahwe jest BOgiem absolutnym w którego ręku są losy świata. Ale każdemu oddaje wg jego uczynków. Zło jest pojmowane przez Izraela jako kara a dobro i błogosławieństwo za nagrodę. Wynika to z przymierza z Abrachemem:

„Staniesz się ojcem wielu narodów. Nie będziesz już odtąd nazywał się Abram, lecz imię twoje będzie Abraham, gdyż ustanowiłem cię ojcem mnóstwa narodów. Rozmnożę więc ciebie nad miarę i wywiodę z ciebie narody, i królowie pochodzić będą od ciebie. I ustanowię przymierze moje między mną a tobą i potomkami twoimi po tobie według pokoleń ich jako przymierze wieczne, abym był Bogiem twoim i potomstwa twego po tobie. Ziemię, na której przebywasz jako przychodzień, całą ziemię kanaanejską dam tobie i potomstwu twemu po tobie na wieczne posiadanie i będę Bogiem ich.” (Rodz. 17:4-8, BW*)

Można jeszcze przywołać przymierze z MOjżeszem i Dawidem:

MOjżesz: Tam Jahwe zstąpił w obłoku i wołał: Jahwe, Jahwe, Bóg miłościwy i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysięczne pokolenia przebaczający niegodziwość, grzech, lecz niepozostający go bez ukarania. Powiedział też, że jest Bogiem Zazdrosnym, domagający się wyłącznego oddania, miłości wzajemnej od swego ludu, a nie dopuszcza do tego, by lud cudzołożył, czyli oddawał się bałwochwalstwu przez oddawaniu czci innym bogom, gdyż cześć i miłość należą się tylko Jemu – Bogu prawdziwemu. Jahwe przedstawia warunki swego przymierza, a Mojżesz je spisuje. (Wj 34,28

Dawid: „I trwać będzie twój dom i twoje królestwo na wieki przede mną; tron twój też utwierdzony będzie na wieki.” (2 Sam.7:16)

Przysiągłem na siebie samego, mówi Pan: Ponieważ to uczyniłeś i nie wzbraniałeś się ofiarować mi jedynego syna swego, będę ci błogosławił obficie i rozmnożę tak licznie potomstwo twoje jak gwiazdy na niebie i jak piasek na brzegu morza, a potomkowie twoi zdobędą grody nieprzyjaciół swoi

Religia Izraela to religia przymierza zawartego z Bogiem. Błogosławieństwo za wierność i przekleństwo za niewierność. Sęk w tym, ze Bóg okazał sie bardziej wierny od Izraela, dlatego Prorok Izajasz przepowiada pomimo że wcześniej zapowiada klęskę i niewolę Babilońską widząc niewolę asysyjską. Jedna maluje taki oto obraz mesjański:

„Potężna będzie władza i pokój bez końca na tronie Dawida i w jego królestwie, gdyż utrwali ją i oprze na prawie i sprawiedliwości, odtąd aż na wieki. Dokona tego żarliwość Pana Zastępów” (Izaj. 9:6, BW).

Wracając do Twojej insynuacji, że Izajasz mowi o “ojcostwie Boga” – ojcostwie odnoszącego sie do zła uniwersalnego w całym świecie. Niczego takiego u Izajasza nie znajdziesz, gdyż jego posłannictwo odnosi się do konretnych wydarzeń historycznych IZraela – bardzo trudnych czasów będących skutkiem głupoty potomków Salomona.
Zło w tym kontekście odnosi się do tego, czego Izrael musi doświadczyć wskutek głupich rządów swoich władców. Ale same proroctwa Izajasza zmierzają do pocieszenia i wlania nadziei do resztki wiernych Bogu Izraelitów ( tych z pokolenia Jakuba ), że z jego klanu wyjdzie władca wieczny, potężny, a jego władza będzie wieczna. Zatem Izajasz zachęca do wierności Jahwe gdyż ON jest wierny w swoich zapowiedziach.

Izajasz nie zajmuje się problem pochodzenia zła w znaczeniu Księgi Rodzaju, ale mówi o konsekwencjach niezachowywania przymierza z Bogiem narodu Izraelskiego, oraz o tym, że Bóg jest bardziej wierny od Izraela. Dlatego o dotrzyma swojej obietnicy.

************

Każdą księgę STarego Testamentu należy interpretować w kontekście historycznym. Gdyż ze wzgledu na ów kontekst jest wysyłany prorok, aby upomniał naród bądź spełnił wolę Boga i przepowiadał. Dlatego też, fascynująca jest historia Izraela, jeśli się nią nałoży na przekaz Starego Testamentu i przesłanie proroków.

Jak widzisz, każdy fragment da się osadzić w kontekście historycznym i na tym tle zinterpretować w tym właśnie kontekście – gdyż w tym kontekście dany prorok zostaje wysyłany do przepowiadania. Wyrywanie słów z kontekstu w jakim padają narażają na błędy i sprzeczności.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

“Niewierność zawsze dla Izraela kończyła się tragicznie.”

Za to wierność tragicznie kończyła się dla innych. Opowiedz nam o Sychem.


@Pino

Konsekwencje głupoty dotykają każdego, nie tylko Izraela ale także narodów pogańskich.

pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


@Pino

Konsekwencje głupoty dotykają każdego, nie tylko Izraela ale także narodów pogańskich. Można rzec, jeszcze mocniej.
KOnsekwencje bezbożności i głupoty nie tylko dotykają wierzących ale także niewierzących. Gdyż normy moralne są uniwersalne i są zasadą porządkującą i gwarantującą pokój między ludźmi i między narodami. Zawsze ich naruszenie rodzi nieszczęście, przemoc, agresję i wojny.

pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


konsekwencje głupoty dotykają wszystkich

ale to są konsekwencje ich głupich akcji, a nie widzimisię Wielkiego Mzimu na chmurce.


@Stopczyk

Prowokujesz czy też testujesz czy na głupotę zareaguje… ?

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

“Konsekwencje głupoty dotykają każdego, nie tylko Izraela ale także narodów pogańskich. Można rzec, jeszcze mocniej.”

Chciałeś powiedzieć: konsekwencje zbrodniczej, wcale niegłupiej działalności Izraela.


Pino

Pino

“Konsekwencje głupoty dotykają każdego, nie tylko Izraela ale także narodów pogańskich. Można rzec, jeszcze mocniej.”

Chciałeś powiedzieć: konsekwencje zbrodniczej, wcale niegłupiej działalności Izraela.

Izrael żył i działał tak jak każde inne Państwo. Z dzisiejszej perspektywy nie zamierzam bawić się w trybunał oceniający jego sposób istnienia i działania.
Mówiąc o głupocie mam na myśli nie zachowywanie przymierza z Bogiem a więc nieprzestrzeganie dekalogu. Owo przymierze zobowiązywało zarówno ich jak i Boga do konkretnych konsekwencji.

NIe przestrzeganie dekalogu, nawet pominąwszy warstwę religijną odnoszącą się do dwóch pierwszych przykazań sprowadza nieszczescie także na niewierzących. Gdyż życie w sposób zdemoralizowany nie przynosi ani chluby, ani nie stwarza perspektyw do rozwoju, itd.
O tym wiedziano już za MOjzesza.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

“Izrael żył i działał tak jak każde inne Państwo. Z dzisiejszej perspektywy nie zamierzam bawić się w trybunał oceniający jego sposób istnienia i działania.”

Poniekąd słusznie, to byłby ahistoryzm. Oh wait. Teraz z kolei jako ahistoryzm musimy też zakwalifikować różne Twoje gadki w stylu “niewola egipska była katechezą”.

“Mówiąc o głupocie mam na myśli nie zachowywanie przymierza z Bogiem a więc nieprzestrzeganie dekalogu. Owo przymierze zobowiązywało zarówno ich jak i Boga do konkretnych konsekwencji.”

Poldku, ale zrozum, że w dyskusji (prowadzonej z zachowaniem szacunku dla różnorodności) istotne jest nie tylko to, co Ty masz na myśli, ale również to, co mają na myśli Twoi rozmówcy. I nieprzekręcanie ich słów.

“NIe przestrzeganie dekalogu, nawet pominąwszy warstwę religijną odnoszącą się do dwóch pierwszych przykazań sprowadza nieszczescie także na niewierzących. Gdyż życie w sposób zdemoralizowany nie przynosi ani chluby, ani nie stwarza perspektyw do rozwoju, itd.”

Po pierwsze to do trzech, po drugie cały ST jest niemoralny jak jasna cholera…


Bóg opisany w Starym Testamencie

też sporo narobił niefajnych rzeczy i też za to poniesie konsekwencje. o ile to prawda co tam jest napisane.


Pino

Pino

Twoje gadki w stylu “niewola egipska była katechezą”.

Chyba coś pomieszałaś.

Poldku, ale zrozum, że w dyskusji (prowadzonej z zachowaniem szacunku dla różnorodności) istotne jest nie tylko to, co Ty masz na myśli, ale również to, co mają na myśli Twoi rozmówcy. I nieprzekręcanie ich słów.

Jeśli masz na myśli jeden komentarz Docenta, zaznaczam, że ów szacunek obowiązuje w obydwie strony.

cały ST jest niemoralny jak jasna cholera…

Zwłaszcza Pieśń nad piesniami, Księga Psalmów oraz Księga Rodzaju, no i jeszcze ten Mojzesz i dekalog – to już szczyt niemoralności. Pino, widzisz tylko to, co chcesz widzieć. Gdyż twoje stwierdzenie jest kompromitujące Cię. Chyba,że nie znaszStarego testamentu, a jedynie powielasz stereotypy.

************************
Drążę tunel.. .


Oh well...

Mnie jest raczej trudno skompromitować, to po pierwsze. :)

Po drugie, taka uwaga podjeżdża już pod personałki i jeśli już, to prędzej Ty się kompromitujesz jako autor tego pięknego manifestu, pod którym dyskutujemy.

Miałam na myśli swoje własne komentarze, nie Docenta.

Jeśli coś pomieszałam, to wypadałoby to udowodnić, no nie?

Księga Rodzaju – bingo! Sodoma i Gomora, kazirodztwo Lota, zniszczenie miasta Sychem – to było właśnie tam, prawda?

Pozdrawiam w pełni swej kompromitacji. :)


Stopczyk

W Starym Testamencie dowiedzieć się można, że zło weszło na świat przez nieposłuszeństwo człowieka i ma owo nieposłuszeństwo daleko idące konsekwencję – proponuje lekturę fragmentu o kuszeniu w raju.

Bóg ze względu na owo nieposłuszeństwo nie odrzucił człowieka ale postanowił mu pomóc.. . Zatem cała historia z kart starego testamentu jak i nowego jest działaniem Boga w tym celu aby naprawić świat.

Zatem: – naród wybrany: nie należy go rozumieć jako narodu niepokalanie poczętego, gdyż jest to naród, jak każdy inny w owym czasie. I do końca pozostanie tajemnicą, dlaczego właśnie ten a nie inny sobie upodobał.

- to Bóg przychodzi do grzesznego człowieka: Abrahama, Jakuba, Izaaka, itp. i pomimo ich grzeszności zawiera z nimi przymierze. Nie oczekuje od nich tego, że zmienią nagle swoje życie, sposób uprawiania polityki wobec krajów ościennych. Oczekuje wierności jaka była treścią zawieranych przymierzy.

Zbyt wielu ludzi przykłada doskonałość Ewangelii na Stary Testament nie pamiętając o tym, że ów Stary Testament jest zapowiedzią tego co zostanie kiedyś w pełni objawione.

Wracając do Twojego stwierdzenia, że narobił niefajnych rzeczy.. – to rzeczywiście, stworzył świat i dał ludziom oraz swoim stworzeniom wolną wolę. To istotnie przegięcie. Moglibyśmy być niewolnikami i wtedy byłby porządek:

Ordnung muss sein

A jemu się wolność zamarzyła.. .

************************
Drążę tunel.. .


PINO

Pino: cały ST jest niemoralny jak jasna cholera…

Ja się nie zgadzam. Twój wniosek jest kuriozalny.

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

Nie, nie jest.

I co teraz?


Popieram Pino

Ordnung muss sein

To jest raczej hasło Jahwe z ST, a nie jakaś “wolność”... (cytaty parokrotnie wrzucone)


Foxx

Foxx

Ordnung muss sein

To jest raczej hasło Jahwe z ST, a nie jakaś “wolność”... (cytaty parokrotnie wrzucone)

Na szczęście normy moralne nie zależą od poparcia/niepoparcia ludzkiego. A one zaprowadzają ład, umożliwiający współistnienie
obok siebie wolnych ludzi.
Jeśli więc normy moralne – wynikające z dekalogu ( Była to treść przymierza Jahwe z Izraelem za pośrednictwem Mojżesza), są niemoralne, to ja gratuluję wniosku. A właśnie Pino określiła S.T. jako niemoralny.

Zaś Foxxie z cytatów nic nie wynika jeśli są one oderwane od kontekstu. Więc one nic nie znaczą w Twoim zestawieniu. Posługujesz się nimi jak “maczugą” która przede wszystkim Ciebie uderza, gdyż nie szukasz kontekstu a dorabiasz do nich swój kontekst.

Ale to już Twój problem.

pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

Dekalog =/= Stary Testament


Poldku

Jam jest Jahwe i nie ma innego. Ja przynoszę światło i stwarzam ciemność, Ja daję zadowolenie i stwarzam zło, Ja, Jahwe, czynię to wszystko

To nie jest mój problem.

Pozdrawiam.


no cóż ludzie sągrzeszni i niedoskonali

ale od Boga powinno wymagać się więcej. no chyba, że z założenia jest złym bogiem, jak niejaka Kali na ten przykład. łorewa.

“to Bóg przychodzi do grzesznego człowieka: Abrahama, Jakuba, Izaaka, itp. i pomimo ich grzeszności zawiera z nimi przymierze. Nie oczekuje od nich tego, że zmienią nagle swoje życie, sposób uprawiania polityki wobec krajów ościennych. Oczekuje wierności jaka była treścią zawieranych przymierzy.”

oczekuje wierności i dlatego każe im mordować bez litości, tak?

“Z woli Bożej opanowali miasto i urządzili nieopisaną rzeź do tego stopnia, że leżące obok jezioro, szerokie na dwa stadia, wydawało się pełne krwi, która tam spłynęła. “ (2 Mch 12, 16)

jako literatura ST jest fajnym czytadłem. w sumie dziś niewielu ludzi bierze to na poważnie, ale tam takich kwiatków jest na pęczki. tu mordzik, tam podpalonko, mała rzeź, duża rzeź, pan zssyła niedźwiedzie które rozszarpują dzieci, bo nabijały się z kaleki (okrutne, ale kara dość surowa, c’nie?) wszystko z woli bożej i w imię boże.

Jezus był fajnym facetem, hipisem i pacyfistą, którego raz poniosło w świątyni, ale generalnie był pokojowo nastawiony do świata i ludzi. ale nie zastosował się do wskazania “Przeklęty ten, który swój miecz powstrzymuje od krwi” (Jer. 48, 10) i skończył marnie, a Paweł, konkretny neofita, dorobił do tego niezłe ideolo pod nazwą chrześcijaństwo, które jest pełne znakomitych idei i pięknych założeń, ale ludziom to czasami słabo wychodziło, bo nie za bardzo potrafili swoje miecze “powstrzymać od krwi”.

no, ale to było dawno i w sumie dziś to jest tylko bajka o żelaznym wilku. teraz mamy pluralizm i nie ma powodu uważać, że jedna droga duchowego rozwoju jest lepsza od drugiej. no oczywiście pod warunkiem, że to nie czarna magia i krwawe kulty.

#herbata


Pino

Pino

Dekalog =/= Stary Testament

A serce = człowiek?

************************
Drążę tunel.. .


Fox

Foxx

Jam jest Jahwe i nie ma innego. Ja przynoszę światło i stwarzam ciemność, Ja daję zadowolenie i stwarzam zło, Ja, Jahwe, czynię to wszystko

To nie jest mój problem.

Pozdrawiam.

Właśnie masz problem, gdyż już po raz kolejny przytaczasz ten cytat. Mimo, że przedstawiłem Ci jego znaczenie uwzglęniając zarówno kontekst historyczny jak i religijny. Czego więc oczekujesz jeszcze.

Nie akceptujesz metodologii którą się posługuję? Uważasz ją za błędną? Czy też wygodnie Ci wyrywać zdania z kontekstu i nadawać wg swojej woli znaczenia, na jakie masz ochotę.

Samo podanie cytatu znaczy tylko tyle, że on istnieje – w tym wypadku.

Pozdr.

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

Nie.


Docent

Ihsahn

ale od Boga powinno wymagać się więcej. no chyba, że z założenia jest złym bogiem, jak niejaka Kali na ten przykład. łorewa.

“to Bóg przychodzi do grzesznego człowieka: Abrahama, Jakuba, Izaaka, itp. i pomimo ich grzeszności zawiera z nimi przymierze. Nie oczekuje od nich tego, że zmienią nagle swoje życie, sposób uprawiania polityki wobec krajów ościennych. Oczekuje wierności jaka była treścią zawieranych przymierzy.”

Wskaż na jakiekolwiek przymierze z Bogiem: Abracham-Bóg, Mojżesz-Bóg, Dawid-Bóg, i podeprzyj swoją tezę treścią owego przymierza.

“Z woli Bożej opanowali miasto i urządzili nieopisaną rzeź do tego stopnia, że leżące obok jezioro, szerokie na dwa stadia, wydawało się pełne krwi, która tam spłynęła. “ (2 Mch 12, 16)

Z woli Bożej w Bitwie Warszawskiej Polacy pod wodzą Marszałka Józefa Piłsudłskiego odparli atak Rosjan. Pomimo, morza krwi, zadanych ran, itp.itd.. .

jako literatura ST jest fajnym czytadłem. w sumie dziś niewielu ludzi bierze to na poważnie, ale tam takich kwiatków jest na pęczki. tu mordzik, tam podpalonko, mała rzeź, duża rzeź, pan zssyła niedźwiedzie które rozszarpują dzieci, bo nabijały się z kaleki (okrutne, ale kara dość surowa, c’nie?) wszystko z woli bożej i w imię boże.

To prawda. Dlatego – co staram się tłumaczyć – zanim cokolwiek za pomocą tychże tekstów chcesz Ty, czy Foxx, czy każdy inny czytelnik prezentować, należałoby się zapoznać z kontekstem księgi. To jest minimum do jakiejkolwiek dyskusji o Biblii.

Wielu krytyków S.T. ma pretencsę, że Bóg nie postawił takich żądań wobec człowieka, jakie przyniósł Jezus Chrystus. Oceniając właśnie bohaterów historii Izraela z poziomu nauki Jezusa Chrystusa. A ponieważ Jezus Chrystus to ostatnie 2 tysiące lat, należy owe księgi czytać nie z punktu widzenia Jezusa Chrystusa ale wg kontekstu takiego, jaki był wówczas.

Jezus był fajnym facetem, hipisem i pacyfistą, którego raz poniosło w świątyni, ale generalnie był pokojowo nastawiony do świata i ludzi. ale nie zastosował się do wskazania “Przeklęty ten, który swój miecz powstrzymuje od krwi” (Jer. 48, 10) i skończył marnie, a Paweł, konkretny neofita, dorobił do tego niezłe ideolo pod nazwą chrześcijaństwo, które jest pełne znakomitych idei i pięknych założeń, ale ludziom to czasami słabo wychodziło, bo nie za bardzo potrafili swoje miecze “powstrzymać od krwi”.

Jeśli uważasz, że Jezus cokolwiek przyszedł znosić, to musisz się rozczarować. A to dlatego, że w kontekście prawa mojżeszowego rzekł:

Nie myślcie, że przyszedłem znieść Prawo lub Proroków. Nie znieść przyszedłem, ale dopełnić. 18 Tak, mówię wam: zanim niebo i ziemia nie przeminie, nie zginie z Prawa nawet jedno jota, nawet jeden rożek litery, aż wszystko się spełni. 19 Kto zatem zwolni się z jednego z tych przykazań, choćby z najmniejszego, i tak będzie uczył ludzi, ten będzie nazwany najmniejszym w królestwie niebieskim. A kto spełni i [tak] będzie uczył, ten będzie nazwany wielkim w królestwie niebieskim.

Co więc na to powiesz?
Jeśli będziemy się ślizgać po cytatach jak na lodowisku wkłądając im swoje rozumienie – pomijając konteksty – w samym nauczaniu Jezusa wyjdą sprzeczności.

no, ale to było dawno i w sumie dziś to jest tylko bajka o żelaznym wilku. teraz mamy pluralizm i nie ma powodu uważać, że jedna droga duchowego rozwoju jest lepsza od drugiej. no oczywiście pod warunkiem, że to nie czarna magia i krwawe kulty.

Człowiek ma podążać za tym, co uważa za słuszne. NIe dawno mój kolega opowiadał o tym, jak udał się do jednego z wielkich buddystów, który był w Europie. aby skorzystać z możliwości zadania na spotkaniu jednego pytania. Było to dosyć dawno. Spośród wielu obecnych z całego świata “pytających” przyszła kolej na niego. Zapytał tak: – Co robić, aby stać się dobrym chrześcijanninem? – odpowiedział: – a co mówi o tym Twój mistrz?
Kolega powiedział: – nie wiem.
Mistrz Buddyjski odpowiedział: – dowiedz się, co mówi o tym Twój mistrz i postępuj tak jak mówi.

jaki z tego morał? Religia nie jest dla wszystkich, ani duchowość nie jest dla wszystkich. Są to dziedziny dla ludzi którzy mają wewnętrzne pragnienie życia wg czegoś więcej niźli tylko tzw doczesność.. . Czy jedna religia lepsza od drugiej? Człowiek powinien szukać i znaleźć sobie drogę.. . Jeśli będzie postępował wg owego pragnienia wytrwale i uczciwie, znajdzie Prawdę. Więc warto szukać. Ów kolega przed tym pytaniem przewiną się przez wiele sekt protestanckich aż wylądował – po wizycie Buddy – w Kościele Katolickim. Wg niego Wiara polega na posłuszeństwie Mistrzowi.

NAwiązując do narodu wybranego ze S.T., miał on największe problemy z tą wiernością. Mimo, ze Bóg nie oczekiwał od niego miłości nieprzyjaciół, miłowania każdego bliźniego jak siebie samego, ale swoich braci w wierze. Było to mało – to nawet gorszy dzisiejszych, którzy uważają S.T. za niemoralny.. .
Żyjemy 2 tysiące lat już po Chrystusie i nasz świat wcale nie jest lepszy od tego w S.T. – patrząc na niego globalnie. Są miejsca i wspólnoty doskonałe – wierne Bogu i miłości bliźniego i są na odwyrtkę.

Ale wszystko zależy od tego, co my z tym zrobimy.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Pino

Pino

Nie.

Nie jest, ale jest jego ważną częścią, bez której człowieka nie ma. Dekalog jest czymś na wzór serca dla S.T.

pozdr.
************************
Drążę tunel.. .


Poldek

Przepraszam, ale już mnie bolą oczy: AbraHam, nie Abracham.

How about ogólnie popsuty człowiek ze zdrowym sercem?

Edit: BŁAGAM. Poszli do Moskwy czynić rzeź, czy odpierali atak pod własną stolicą?!


ale po co kolega

chrześcijanin ze swoimi wątpliwościami poszedł do buddysty?

jak mnie boli noga to nie idę do laryngologa.

jest takie fajne przysłowie – palcem można pokazać księżyc, ale najważniejsze jest to, żeby nie mylić palca z księżycem. koniec końców każdy musi odkryć prawdę sam, żaden mistrz mu tego do głowy nie załaduje.

oddanie, wierność i poświęcenie to piękne cnoty, ale zbyt często prowadzą do fanatyzmu, głupoty i zaślepienia.

a co do ST to ja mam nadzieję, ze to tylko takie baje ku przestrodze, żeby się nie staczać, takie starożytne kino akcji z morałem. tylko, że główny bohater często przeginał.


Zgoda z Docentem

Howgh.


PINO

Pino

Przepraszam, ale już mnie bolą oczy: AbraHam, nie Abracham.

How about ogólnie popsuty człowiek ze zdrowym sercem?

Edit: BŁAGAM. Poszli do Moskwy czynić rzeź, czy odpierali atak pod własną stolicą?!

Rozumiem, że kwalifikujesz moralnie z dzisiejszego punku widzenia prowadzenie wojen przez Izraela. To juz musisz mieć pretensję do Jahwe, że zbratał się z takim narodem i jeszcze nie żądał takiego poziomu moralnego jak Jezus przedstawił w Ewangelii.

Pozdr.

************************
Drążę tunel.. .


DOcent

Ihsahn

chrześcijanin ze swoimi wątpliwościami poszedł do buddysty?

A dlaczego nie? Można się urodzić jako Chrześcijanin ale osobistą decyzję o wyborze swojej drogi duchowej wybiera się już samemu. Ów kolega przeszedł długą drogę od ochrzconego katolika, przez różne inne wspólnoty ewangelickie, przez Buddyzm wrócił do Katolicyzmu.

jest takie fajne przysłowie – palcem można pokazać księżyc, ale najważniejsze jest to, żeby nie mylić palca z księżycem. koniec końców każdy musi odkryć prawdę sam, żaden mistrz mu tego do głowy nie załaduje.

Rola mistrza jest pomocnicza, bo cała robota należy do adepta. Np. mistrz może mi powiedzieć jak wyjśc na jakiś szczyt górski, przygotować mnie, potrenować. Ale już na ów szczyt muszę wychodzić sam – nikt mnie nie wyręczy.

oddanie, wierność i poświęcenie to piękne cnoty, ale zbyt często prowadzą do fanatyzmu, głupoty i zaślepienia.

Oddanie, wierność i poświęcenie mogą być używane także w złej sprawie. Więc same w sobie sa tylko narzędziami do realizacji celów jakie chce realizować człowiek.

a co do ST to ja mam nadzieję, ze to tylko takie baje ku przestrodze, żeby się nie staczać, takie starożytne kino akcji z morałem. tylko, że główny bohater często przeginał.

Stary Testament jest historią. Gdyby się mu przyjżeć bliżej nie jest on historią doskonałego moralnie narodu, ale jest historią wkroczenia Boga w historię niezbyt doskonałego narodu w konkretnym celu, naprawy tego, co zepsuł pierwszy człowiek przez swoje nieposłuszeństwo. Ów Bóg mógł machnąć ręką wielokrotnie na ten naród, który doświadczając Jego wielkiej opieki, skłaniał się do “metod pogańskich” układania sobie życia religijnego, społecznego i politycznego. Jednak ów Bóg, okazał się wierny niewiernemu narodowi i swojej obietnicy nie cofnął.
Kto więc przeginał? Obawiam się, że ten, który w okresie świetności zapominał o tym, kto jest jego Bogiem.

Pozdr.

************************
Drążę tunel.. .


@AnnaP

Tak, masz rację. CHodzę do ks.Proboszcza do pokoju zwierzeń: zakłada mi na głowe takie rózne elektrody i czyta mi wszystko w mojej głowie i duszy. Cały zapis jest zapisywany i wysyłany do biskupa. On zaś decyduje, czy moge byc Katolikiem czy nie – na podstawie tego zapisu.

Piszesz fantastykę podobną do tej w powyższym akapicie.. .

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


FOxx

Foxx

Spośród “źródeł niebiblijnych” sam wymieniasz Księgę Hioba :) Poza tym starotestamentalny Jahwe jest opisany tak, a nie inaczej i w NT Jezus w żadnym miejscu nie podważa Prawa i Proroków. Przeciwnie (sam zresztą wrzuciłeś odpowiedni cytat), więc Twoje “na to, że Bóg czynił zło zgody nie ma” w tym świetle jest istotnym oświadczeniem, ale słabo umocowanym w Piśmie – niezależnie od tego, jaką ustanowisz gradację Ksiąg.

Foxx, nie chodzi o jakieś wartościowanie( gradację ) ksiąg ale o rozczytanie sensu literackiego. Np.KSięga Hioba jest opowiadaniem mądrościowym, odnoszącym się do tematów takich jak cierpienie. Jest to o tyle ważna księga, że Izraelu uważał cierpienie za karę za grzechy. KSięga Hioba zaś pokazuje cierpienie człowieka sprawiedliwego a więc sytuację która nie mieści się w rozumowaniu Izraela.

KSięga prorocka ma zupełnie inny wymiar. Są to zupełnie “gatunkowo” różne teologicznie księgi. Inna jeszcze wartość teologiczną będą mieć psalmy czy lamentacje Jeremiasza albo pieśń nad pieśniami. Tak jak czym innym jest piosenka lub wiersz o poldku a czym innym życiorys poldka. Stąd zanim weźmiesz na warsztat jakąkolwiek księgę, poczytaj o okolicznościach jej powstania, formie literackiej w jakiej została zredagowana oraz w jaki sposób nawiązuje do innych ksiąg( patrz przypisy ). Wnioski wyciągniesz sam, ale zastosuj pewną metodykę. Wyrywanie zdań z każdej księgi rodzi sprzeczności.

Acha. Co więc było powodem i tematem obrad Soboru Jerozolimskiego?

Nie rozumiem – przecież pisałeś o tym, ja równiez nawiązywałem do tego soboru.

Oczywiście :) Bez cienia wątpienia Mateusz i Paweł przedstawiają jedną prawdę np. w kwestii ostentacyjnego okazywania pobożności, czy też uprzywilejowanego statusu kapłanów w porównaniu z wiernymi :) Podobnie, jak ten wciskany mi w brzuch św. Piotr jako szatan (mimo, iż w ogóle nie poruszałem tego wątku, wrzuciłeś go conajmniej dwukrotnie). Jak wiemy, w hebrajskim słowo to oznacza mo.in kogos, kto się komuś innemu/czemuś sprzeciwa, a cytat dotyczący Piotra znajdujemy u nieopierającego się o tradycję mojżeszową Mateusza :)

1. Owszem pokazują ostentacyjne pokazywanie pobożności ale w konretnym kontekście. Chodzi o konkretnych ludzi, którzy afiszują się z pobożnością, nie realizując jej w praktyce – wiemy o kogo chodzi.

2. Skoro “sobie czytasz”, to pewnie znasz słowa Jezusa: “Kto Mnie wyzna przed ludźmi, tego Ja wyznam przed Ojcem”. Więc uwagi Jezusa nie odnoszą się do wszelkiego wyznawania swojej religijności, i owo wszelkie wyznawanie i manifestowanie nie jest czymś złym. Jezus mówił to w kontekście konkretnych faryzeuszów którzy byli zwykłymi hipokrytami. I to do nich sa skierowane te słowa. Kłania się więc Foxxie, czytanie ze zrozumieniem a więc uwzględniając kontekst wypowiedzi – na co zwracam w każdym poście uwagę.

Jak ważny jest kontekst świadczy o orzekaniu winy moralnej. To samo słowo wypowiedziane w dwu różnych okolicznościach ma zupełnie inny ciężar moralny. Podobnie ze słowami na kartach Pisma Św. Jeśli pominiesz kontekst, wyrywasz słowo i urabiasz go jak glinę wg własnego “widzimisię”. A Słowo Boga nie jest “dla własnego widzimisię”.

“Całość nauczania” ma m.in. za cel zatarcie ostrej niespójności dotyczącej Jahwe i Jezusa, o której wspomniałem wyżej, chociaż słowa drugiego z nich w kontekście miłosierdzia również nie zawsze są spójne.

Już raz pisałem o tym więc powtórzę: Chrześcijaństwo nie jest Judaizmem aby uznawać księgo starego testentu literalnie ( Prawo MOjżeszowe ) i stosować je w życiu w warstwie przepisów religijnych. Chrześcijaństwo jest wyznawaniem Jezusa Chrystusa, Mesjasza przepowiadanego przez proroków S.T. WObec tego sposób życia chrześcijan jest chrystologiczny a nie judaistyczny.
Celem egzegezy BIblijnej S.T. nie jest godzenie czegololwiek ale rozpoznawanie sensu przekazów biblijnych w oparciu o dotarcie do kontekstu ksiąg w jakich powstawały. Tak naprawdę do wiary w Jezusa nie trzeba Starego Testamentu. Więc gdyby ktoś chciał manipulować sensem ksiąg S.T. poprostu wyrzuciłby je z kanonu ksiąg natchnionych i Foxxa miałby z głowy. Ale nie uczyniono tego, ze względu na ciągłość: – Jezus jest obietnicą złożoną w odległych czasach i realizowaną w konkretnych czasach i historii. Włączono więc owo doświadczenie Boga do kanonu ksiąg. Po to aby znać historię obietnicy i jej realizację.
Owszem, możesz podchodzić do tych ksiąg, tak jak podchodzisz – wolno Ci.
Ja podchodzę zupełnie inaczej – pokazuję metodologię wg której rozumiem ją tak jak rozumiem.

Co ma z tego wynikać? Nie wiem. Ja wogołe nie chcę Ci dawać gotowej odpowiedzi. WIdząc Twój zapał do analizowania i pracy z tekstem wolę Ci pokazać jak pracuje się z tekstem – pokazałem Ci jak dokonuje się egzegezy dwóch akapitów: z Izajasza i Powtórzonego Prawa. Jeśli CI taka metoda odpowiada, szukaj sensu tak właśnie.
Jeśli nie, buduj dla siebie własny system religijny, własne pojęcie o Bogu i Kościele – możesz jak najbardziej.

Tymczasem mnie interesuje to, co jest w Bibli. To nie ja wrzucałem tu fragmenty Katechizmu z ustaleniami Soboru Laterańskiego IV ;)

Foxxie, a przypomnij sobie kto odnosi się w naszym wątków do: tradycji Pawłowej, soboru Jerozolimskiego, i Lateranejskiego. Przecież Ty, nie ja. Jeśli wrzuciłem kilka zdań o soborze Jerozolimskim to tylko po to, aby CI przypomnieć co było przedmiotem jego ustaleń, oraz przypomnienia nauczania KK co do szatana. Gdyż prezentowałeś definicje które nie są nauczaniem Kościoła – powołując się na definicję opisową jakiegoś teologa. Proszę więc abyś zwracał uwagę na kontekst moich wypowiedzi w jakim padają.

Nie ma czegoś takiego, jak “stanowisko Biblii”. Jest ona skrajnie niespójna, stąd fragmenty przeczące sobie wzajemnie nie anulują swoich treści. Cytat inaczej rozkładający akcenty niczego nie zmienia w przedmiocie dyskusji, gdyż te przywołane przeze mnie wciąż w Piśmie figurują.

Przeczą sobie, tylko wtedy gdy traktujesz jego urywki bez odniesienia do kontekstu w jakim padły – zwracam Ci na to uwagę w każdym poście. Przykład Szatan-Piotr, Piotr-Głowa Kościoła. Czy Jezus był wewnętrznie sprzeczny?

Przejrzyj proszę tą naszą dyskusję i policz te “jedne urywki”, które w niej przytoczyłem. Może się znajdą chociaż dwa? ;)

Odnośnie pochodzenia zła, powołujesz się na Izajasza a w ogóle pomijasz np. księgę Rodzaju, wypowiedzi N.T.
Odnośnie definicji szatana podobnie.

Pzdr.

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

Gdy znajdę chwilę, może odpowiem obszerniej. Męczące są jednak te Twoje parafrazy moich wypowiedzi. Wyjeżdżasz po raz trzeci z tym Piotrem i szatanem zarzucając mi nie branie pod uwagę kontekstu w odpowiedzi na mój komentarz zawierający m.in. taki fragment:

(...) Podobnie, jak ten wciskany mi w brzuch św. Piotr jako szatan (mimo, iż w ogóle nie poruszałem tego wątku, wrzuciłeś go conajmniej dwukrotnie). Jak wiemy, w hebrajskim słowo to oznacza m.in kogoś, kto się komuś innemu/czemuś sprzeciwa, a cytat dotyczący Piotra znajdujemy u nieopierającego się o tradycję mojżeszową Mateusza :)

Kończysz w ten sposób:

Odnośnie pochodzenia zła, powołujesz się na Izajasza a w ogóle pomijasz np. księgę Rodzaju, wypowiedzi N.T.
Odnośnie definicji szatana podobnie.

Oczywiście mógę po raz kolejny podać link do Polis, gdzie w definicji satanizmu piszę:

Sektę, ruch lub kult możemy uznać za satanistyczne, gdy spełniają trzy warunki. Pierwszy: wychodzą z założenia, że istnieją dwie przeciwstawne sobie, absolutne, spersonifikowane siły: dobro i zło. Drugi: druga z nich, rozumiana jako byt występujący w Starym Testamencie (pierwszy raz: Księga Rodzaju, 3, 1-24, Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, „Biblia Tysiąclecia”, Poznań 1990, s. 26.
), jest obiektem uwagi i afirmacji, wyrażanych w formie zorganizowanej. Trzeci: nie należą ani nie są częścią innej sekty, ani kultu (np. afirmujących złe demony, które jednak nie mają cech absolutu – będąc istotami „niższymi”).

Mogę oczywiście po raz kolejny przypomnieć wątek Lucyfera związany z językowym KONTEKSTEM, tym razem Wulgaty, czyli jak najbardziej tradycji łacińskiej, a nie mojżeszowej. Mógłbym powtórzyć prezentację stanowiska Kościoła w sprawie genezy zła przez eksperta Soboru Watykańskiego II, w której odnosi się on i do Księgi Rodzaju i do Nowego Testamentu. Mógłbym przypomnieć cały społeczny KONTEKST powstania apokaliptyki jako gatunku literackiego. Mógłbym w końcu przypomnieć komentarze, w których robię rozróżnienie między wizją objawienia się zła po raz pierwszy na stronach Biblii (Księga Rodzaju), a wystąpienia pod imieniem Szatana rozumianego jako upadły anioł, pierwotnie pełniący rolę Oskarżyciela, by stać się Przeciwnikiem.

Tylko po co, skoro czeka je kolejna parafraza?


Poldku

Mam wrażenie (tylko wrażenie), że Ty czytając to, co ludzie piszą wybierasz z tego jedynie to, co pozwala Ci (z godnym podziwu uporem, chylę czoła) utrzymać się na “z góry upatrzonej pozycji”.
Czasami nie jest to zła taktyka, jeśli ktoś jest w stanie operować sensownymi argumentami w dyskusji. Twoje, nie za Twoją przyczyną, są mało sensowne, bowiem uczepiłeś się “hipotezy dokumentalnej” odnośnie ST.

Tymczasem hipoteza dokumentalna ST:
1) powstała na określone zapotrzebowanie, wynikające z niezbyt chwalebnej motywacji
2) nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym; badania za zakresu archeologii biblijnej, starożytnej lingwistyki, analizy krytycznej i historii zaprzeczają tej hipotezie.

Próbowałam dać Ci to pod rozwagę, do zastanowienia, już parę tygodni temu, pod inną Twoją notką. Próbowałam i pod tą (29 stycznia). Próbują Foxx, Pino i Docent. A Ty dalej swoje: kontekst historyczno-kulturowy to, kontekst historyczno-kulturowy siamto.

Ten kontekst nie istnieje. Nie ma go. Nigdy nie było.
Nawet Exodusu z Niewoli Egipskiej nie było.
To “meta-narracja” stworzona na określony użytek.
Rozumiesz?


bez yay

“A dlaczego nie? Można się urodzić jako Chrześcijanin ale osobistą decyzję o wyborze swojej drogi duchowej wybiera się już samemu. Ów kolega przeszedł długą drogę od ochrzconego katolika, przez różne inne wspólnoty ewangelickie, przez Buddyzm wrócił do Katolicyzmu.”

jaki jest sens zadawać pytanie np Dalajlamie, albo Karmapie, albo jakiemuś roshiemu “Jak być dobrym chrześcijaninem?” i oczekiwać rady w tym względzie. takie pytanie można zadać księdzu, albo biskupowi, papieżowi. no kaman. buddyzm w niektórych punktach jest dość zbieżny z chrześcijańskim punktem widzenia, ale w większości raczej nie. głównie chodzi o teologię i eschatologię. np w kwestia boga stwórcy. dla buddysty taka koncepcja jest nie do przyjęcia. wielu buddystów żywi wielki szacunek dla chrześcijaństwa. np Tenga Rinpocze wielokrotnie z wielkim szacunkiem mówił o Jezusie (czytał nawet NT). ostatnio Czamtrul Rinpocze kilkakrotnie podkreślał, że buddysta powinien szanować inne tradycje. ale nie sądzę, że obaj ci lamowie chcieliby na takie pytanie odpowiedzieć. właśnie ze względu na szacunek jaki wobec chrześcijaństwa mają.


@ Docent

To moja interpretacja. Nie odpowiadam za Poldka.

Opowieść Poldka o jego koledze, który:

udał się do jednego z wielkich buddystów, który był w Europie. aby skorzystać z możliwości zadania na spotkaniu jednego pytania. Było to dosyć dawno. Spośród wielu obecnych z całego świata “pytających” przyszła kolej na niego. Zapytał tak: – Co robić, aby stać się dobrym chrześcijanninem? – odpowiedział: – a co mówi o tym Twój mistrz?
Kolega powiedział: – nie wiem.
Mistrz Buddyjski odpowiedział: – dowiedz się, co mówi o tym Twój mistrz i postępuj tak jak mówi.

jako żywo (do złudzenia!) przypomina spotkanie Thomasa Mertona z hinduskim mnichem (imienia i nazwiska nie jestem w stanie spamiętać, przepraszam), który poradził mu, szukanie właściwej ścieżki duchowej “wokół siebie”, (konkretnie, zalecił mu poczytanie “Wyznań” św. Augustyna i czegoś tam jeszcze, skleroza). Merton napisał o tym spotkaniu, które miało miejsce latem 1938, w swojej duchowej autobiografii “Siedem pięter”. To pod wpływem tego mnicha i polecanej przez niego lektury Merton… przyjął chrzest. :)

Smarowałam już o tym wcześniej Poldkowi, że Merton uznawał podporządkowanie się naukom Mistrza za warunek sine qua non powodzenia rozwoju duchowego, jednakże (to już moje zdanie) nie w sensie ślepego posłuszeństwa (jak nakazuje tradycja monastyczna Zachodu) lecz raczej wszechstronnego czerpania z nauk Mistrza (mentora) na wzór tradycji Wschodu.

W tym sensie (jak ja rozumiem to, co napisał Poldek w zapodanym przez Ciebie cytacie) faktycznie można taką drogę przejść by odnaleźć sobie właściwą ścieżkę duchową.

Jakoś tak. ;)


Foxxie

To moze uporządkujmy. Ja w ogóle nie zajmuję się satanizmem. Wypowiadam się o szatanie wg teologii biblijnej – w tym kontekście.

(...) Podobnie, jak ten wciskany mi w brzuch św. Piotr jako szatan (mimo, iż w ogóle nie poruszałem tego wątku, wrzuciłeś go conajmniej dwukrotnie). Jak wiemy, w hebrajskim słowo to oznacza m.in kogoś, kto się komuś innemu/czemuś sprzeciwa, a cytat dotyczący Piotra znajdujemy u nieopierającego się o tradycję mojżeszową Mateusza :)

Przykład Piotr-Sztan, z mojej strony jest ilustracją a to, że zbyt lekkie podejście do fragmentu Pisma św. moze prowadzić do absurdu. Nic więcej. Bo przecież w sprawie “ojcostwa Boga” co do zła, wyrywasz cytat z Izajasza i wyciągasz wniosek.

Mogę oczywiście po raz kolejny przypomnieć wątek Lucyfera związany z językowym KONTEKSTEM, tym razem Wulgaty, czyli jak najbardziej tradycji łacińskiej, a nie mojżeszowej. Mógłbym powtórzyć prezentację stanowiska Kościoła w sprawie genezy zła przez eksperta Soboru Watykańskiego II, w której odnosi się on i do Księgi Rodzaju i do Nowego Testamentu. Mógłbym przypomnieć cały społeczny KONTEKST powstania apokaliptyki jako gatunku literackiego. Mógłbym w końcu przypomnieć komentarze, w których robię rozróżnienie między wizją objawienia się zła po raz pierwszy na stronach Biblii (Księga Rodzaju), a wystąpienia pod imieniem Szatana rozumianego jako upadły anioł, pierwotnie pełniący rolę Oskarżyciela, by stać się Przeciwnikiem.
Tylko po co, skoro czeka je kolejna parafraza?

Możesz tylko po co. Wszak o szatanie rozmawialiśmy w kontekście tego, że Ty twierdzisz, jakoby Bóg był Ojcem zła – co ma niby wynikać z Izajasza. Ja powołuję się na Jezusa i Księgę rodzaju – domagając się od Ciebie konsekwencji w rozumowaniu.
Zaś jeśli chodzi o genezę zła, nie interesują mnie spekulacje teologiczne – takich było i jest wiele dziś. Lecz są jedynie spekulacjami wykraczającymi poza teologię biblijną. Mnie interesuje jedynie takie ujęcie Szatana które wypływa z Biblii – potwierdzone przez Ewangelię, zaś w spekulacje nie. A to dlatego, że będzie ich tyle ilu myślicieli.

pozdr.

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

1. Twierdziłeś, niezgodnie ze stanem faktycznym, że w definicji Szatana nie odwołuję się do Księgi Rodzaju

2. Twierdziłeś, że redukuję chrześcijaństwo do tradycji mojżeszowej, bo to pasuje do moich poglądów

3. Twierdziłeś, że do zbitki Piotr-szatan się nie odniosłem i nie brałem pod uwagę kontekstu, w jakim to słowo padło

4. “Uroczyste nauczanie Kościoła”, jak tu wielokrotnie padło, jest bezpośrednią konsekwencją kolejnych ustaleń konkretnych osób. Reszta bywa szczerym poszukiwaniem prawdy.

Pozdrawiam.


@Magia

“Zapytał tak: – Co robić, aby stać się dobrym chrześcijanninem?”

wielu znanych mi nauczycieli buddyjskich nie odpowiedziało by “co zrobić”, bo to była by z ich strony arogancja.

“– odpowiedział: – a co mówi o tym Twój mistrz?”

bardzo dobre i mądre wybrnięcie z sytuacji.

“Kolega powiedział: – nie wiem. Mistrz Buddyjski odpowiedział: – dowiedz się, co mówi o tym Twój mistrz i postępuj tak jak mówi.”

super, bo co miał mu innego powiedzieć? w tej sytuacji facet naprostował koledze drogę. szacun.

zastanawia mnie inna kwestia. jaki mistrz, skoro “Ów kolega przed tym pytaniem przewiną się przez wiele sekt protestanckich aż wylądował – po wizycie Buddy – w Kościele Katolickim”. newermajnd.


@ Docent

Zgadzam się z Twoimi wątpliwościami. Po prostu zachciało mi się “wczuć” w tok rozumowania Poldka, a że Merton się nawinął, to jakoś to poszło.

Mnie, oprócz dziwacznego pytania kolegi Poldka, uderza (negatywnie) wyrażanie się samego Poldka o innych wyznaniach chrześcijańskich per “sekty”. W tym wypadku “sekty protestanckie”. To, wbrew pozorom, wiele mówi o autorze takich słów. No cóż...


Hm

Poldek siedzi na Kremlu, a my wszyscy w Meksyku.

#przenosnia


#sekty

słowo sekta zostało spejoratywizowane przez katolicyzm. pamiętam jak pierwszy raz czytałem jakiś esej o zen i tam często padało słowo sekta jako określenie na szkole zen. sekta, czyli odłam, bez nacechowania negatywnym znaczeniem.

i co to są te sekty protestanckie? czy Kalwini to sekta, czy już awansowali wyżej w hierarchii. a Lutrzy? bo Świadkowie Jehowy to sekta na bank. :)


Foxx

Foxx

1. Twierdziłeś, niezgodnie ze stanem faktycznym, że w definicji Szatana nie odwołuję się do Księgi Rodzaju

Tak, w kontekście tego, że uważasz Boga za stwórcę zła. W odniesieniu do księgi rodzaju autorstwo zła jest jasno określona oraz relacja BOga w stosunku do szatana i zła. Mało tego, księga rodzaju przyczynę zła określa jako nieposłuszeństwo wobec Boga.

Twierdziłeś, że redukuję chrześcijaństwo do tradycji mojżeszowej, bo to pasuje do moich poglądów

Tak, w odniesieniu do Twojej metodologii definiowania Koscioła jak i ustalania “ojcostwa zła”.

Twierdziłeś, że do zbitki Piotr-szatan się nie odniosłem i nie brałem pod uwagę kontekstu, w jakim to słowo padło

Już pisałem, w jakim celu przywołuję Piotra nazwanego przez Jezusa szatanem. W tym celu, aby pokazać, że nie zawsze literalne znaczenie danej wypowiedzi należy brać dosłownie – tak własnie postępujesz powołując sie na Izajasza oraz Powtórzonego Prawa.

“Uroczyste nauczanie Kościoła”, jak tu wielokrotnie padło, jest bezpośrednią konsekwencją kolejnych ustaleń konkretnych osób. Reszta bywa szczerym poszukiwaniem prawdy.

Uroczyste nauczanie KOścioła jest potwierdzane i ogłaszane przez Kościół kolegialnie a nie indywidualnie. KOlegium składa się z konretnych osób. Ale ustalenie musi obejmowąć wspólne stanowisko. Zaś poglądy jakiegoś teologa – niezależnie jak wysoko umocowanego nie mają rangi nauczania Kościoła, tzw uroczystego w znaczeniu nieomylności.

Pozdro.
************************
Drążę tunel.. .


WItam Magię, :-)))

goofina

Mam wrażenie (tylko wrażenie), że Ty czytając to, co ludzie piszą wybierasz z tego jedynie to, co pozwala Ci (z godnym podziwu uporem, chylę czoła) utrzymać się na “z góry upatrzonej pozycji”.
Czasami nie jest to zła taktyka, jeśli ktoś jest w stanie operować sensownymi argumentami w dyskusji. Twoje, nie za Twoją przyczyną, są mało sensowne, bowiem uczepiłeś się “hipotezy dokumentalnej” odnośnie ST.

rzeczywiście może to tak być odebrane. Ale uogólniam świadomie z tego względu, że udowadnianie tego co mówię zajęło by trochę czasu oraz przestrzeni. Wszak analiza S.T. musi być oparta na kontekście historycznym każdego proroka. Gdyż był ona posłany do odbiorcy w konkretnym celu, kontekście, i w tym kontekście należy jego słowa rozumieć.

Tymczasem hipoteza dokumentalna ST:
1) powstała na określone zapotrzebowanie, wynikające z niezbyt chwalebnej motywacji

To jest interpretacja. W dodatku oparta na insynuacji.

nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym; badania za zakresu archeologii biblijnej, starożytnej lingwistyki, analizy krytycznej i historii zaprzeczają tej hipotezie.

Tu musisz się zwrócić do braci Żydów i reklamować ich Historię powszechną. Nie jestem adresatem tego akapitu. Musisz więc przeczytać Historię Izraela i porównać ją z przekazami Ksiąg historycznych z Biblii.

Próbowałam dać Ci to pod rozwagę, do zastanowienia, już parę tygodni temu, pod inną Twoją notką. Próbowałam i pod tą (29 stycznia). Próbują Foxx, Pino i Docent. A Ty dalej swoje: kontekst historyczno-kulturowy to, kontekst historyczno-kulturowy siamto.

Jest on jak tabliczka mnożenia dla matematyka. Dlatego, STary Testament( również nowy) badano 3ma metodami. GDyż zwrócono uwagę na etapowośc powstawania Ksiąg Pisma Świętego( Szkoła Juliusa Welhausena ).

Historia form literackich Starego Testamentu – Formgeschichte

Historia tradycji – Traditionsgeschichte

Historia Redakcji – Redaktiongeschichte

One stanowią podstawowe narzędzie do odkrywania kontekstu oraz znaczenia słów w różnych tradycjach. W Biblii widać to dosyć wyraźnie. Np. w opowiadaniu o stworzeniu świata, będącym połączeniem dwóch opowiadań z dwu tradycji. Tradycji Jahwistycznej i Elohistycznej. Wchodzimy w meandry dotyczące historii powstawania źródeł. Ale takie podejście jest podstawą w badaniu tekstów biblijnych.

************************
Drążę tunel.. .


Docent.

Ihsahn

jaki jest sens zadawać pytanie np Dalajlamie, albo Karmapie, albo jakiemuś roshiemu “Jak być dobrym chrześcijaninem?” i oczekiwać rady w tym względzie. takie pytanie można zadać księdzu, albo biskupowi, papieżowi. no kaman. buddyzm w niektórych punktach jest dość zbieżny z chrześcijańskim punktem widzenia, ale w większości raczej nie. głównie chodzi o teologię i eschatologię. np w kwestia boga stwórcy. dla buddysty taka koncepcja jest nie do przyjęcia. wielu buddystów żywi wielki szacunek dla chrześcijaństwa. np Tenga Rinpocze wielokrotnie z wielkim szacunkiem mówił o Jezusie (czytał nawet NT). ostatnio Czamtrul Rinpocze kilkakrotnie podkreślał, że buddysta powinien szanować inne tradycje. ale nie sądzę, że obaj ci lamowie chcieliby na takie pytanie odpowiedzieć. właśnie ze względu na szacunek jaki wobec chrześcijaństwa mają.

Dla Ciebie to bezsensu a dla niego nie. Pytałem go dlaczego właśnie zadał takie, a nie inne pytanie – dla mnie to również dziwne. Lecz on nie potrafił powiedzieć, dlaczego właśnie to pytanie zadał.

Jednak dla niego odpowiedź była niezwykła.

Z tego wynikałoby, że BUddyzm jest filozofią życia a nie religią. Właśnie to wynikałoby ze sposoby odpowiedzi na to pytanie.

************************
Drążę tunel.. .


Magia

goofina

Mnie, oprócz dziwacznego pytania kolegi Poldka, uderza (negatywnie) wyrażanie się samego Poldka o innych wyznaniach chrześcijańskich per “sekty”. W tym wypadku “sekty protestanckie”. To, wbrew pozorom, wiele mówi o autorze takich słów. No cóż...

Nie każda wspólnota Protestancka jest sektą. Wiec proszę nie uogólniać i nie startować z insynuacjami pod moim adresem. A ponieważ nie wiesz nawet przez jakie wspólnoty przeszedł, nie możesz rzetelnie nic o jego drodze powiedzieć ani o owych wspólnotach. Chyba, że masz dar jasnowidzenia.

************************
Drążę tunel.. .


Zdziwisz się, Poldku

Ja:
“Tymczasem hipoteza dokumentalna ST:
1) powstała na określone zapotrzebowanie, wynikające z niezbyt chwalebnej motywacji

Ty: To jest interpretacja. W dodatku oparta na insynuacji.

Ja:
2) nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym; badania za zakresu archeologii biblijnej, starożytnej lingwistyki, analizy krytycznej i historii zaprzeczają tej hipotezie.

Ty: Tu musisz się zwrócić do braci Żydów i reklamować ich Historię powszechną. Nie jestem adresatem tego akapitu. Musisz więc przeczytać Historię Izraela i porównać ją z przekazami Ksiąg historycznych z Biblii.

Zdziwisz się, bo Twoje odpowiedzi świadczą jedynie o (niepotrzebne skreślić):
1) Twojej niewiedzy
2) Twojej ślepej wierze w określone autorytety teologiczne
3) gigantycznym dysonansie poznawczym, jaki wywołują wszelkie zdania odmienne od Twoich “wzorców myślowych”.

Uświadom sobie, że to nie są insynuacje. Uświadom sobie, że nie muszę zwracać się do “braci żydów” (co to jest za określenie? – tak przy okazji) i nie muszę reklamować ich historii powszechnej.
Swoją wiedzę w zakresie ST zwykłam uzupełniać czytając książki i opracowania naukowe nie byle-kogoś-tam lecz właśnie izraelskich żydów. Żydowskich historyków, żydowskich archeologów biblijnych, żydowskich znawców języków starożytnych, żydowskich biblistów. Ale nie teologów.
Czujesz czaczę, Poldku? Czy też może zbyt wiele spada na Twą biedną, fałszywie reklamującą “wolność i różnorodność” głowę?


Magia

goofina

Ja:
“Tymczasem hipoteza dokumentalna ST:
1) powstała na określone zapotrzebowanie, wynikające z niezbyt chwalebnej motywacji

Ty: To jest interpretacja. W dodatku oparta na insynuacji.

Ja:
2) nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym; badania za zakresu archeologii biblijnej, starożytnej lingwistyki, analizy krytycznej i historii zaprzeczają tej hipotezie.

Ty: Tu musisz się zwrócić do braci Żydów i reklamować ich Historię powszechną. Nie jestem adresatem tego akapitu. Musisz więc przeczytać Historię Izraela i porównać ją z przekazami Ksiąg historycznych z Biblii.

Zdziwisz się, bo Twoje odpowiedzi świadczą jedynie o (niepotrzebne skreślić):
1) Twojej niewiedzy
2) Twojej ślepej wierze w określone autorytety teologiczne

3) gigantycznym dysonansie poznawczym, jaki wywołują wszelkie zdania odmienne od Twoich “wzorców myślowych”.

Uświadom sobie, że to nie są insynuacje. Uświadom sobie, że nie muszę zwracać się do “braci żydów” (co to jest za określenie? – tak przy okazji) i nie muszę reklamować ich historii powszechnej.
Swoją wiedzę w zakresie ST zwykłam uzupełniać czytając książki i opracowania naukowe nie byle-kogoś-tam lecz właśnie izraelskich żydów. Żydowskich historyków, żydowskich archeologów biblijnych, żydowskich znawców języków starożytnych, żydowskich biblistów. Ale już nie żydowskich i katolickich teologów.
Czujesz czaczę, Poldku? Czy też może zbyt wiele spada na Twą biedną, fałszywie reklamującą “wolność i różnorodność” głowę?

Wbrew pozorom w mojej odpowiedzi do Ciebie niczego nie rostszygam. Uważam, że sensowne jest – uczyniono już to – skonfrontowanie ksiag historycznych S.T. z historia powszechną Izraela.

Po drugie, przecież Ksiego Starego Testamentu powstawały w Tradycji Narodu Wybranego na przestrzeni wielu wieków. Więc adresatem owej uwagi, “Pisania pod zapotrzebowanie” co jest jest wg mnie brzydką insynuacją – są rabini Żydowscy.

Chrześcijaństwo nie jest Judaizmem ale włączyło wiele ksiąg z tradycji Judaistycznej do kanonu Nowego Testamentu. Zatem najlepiej abyś w celu rostryzgnięcia tego, czy księgi będące fundamentem Judaizmu były pisane pod potrzeby czy też są spisaniem żywej historii Narodu Wybranego w kontekście teologicznym,adresowała do tych którzy uważają ją za świętą. Udaj się do szkoły rabinackiej i pytaj – zalecam to po to, gdyż Tora MOjżeszowa to ich własność. Idź więc do adresata skoro nie wierzysz chrześcijanom.

Mam nadzieję, że podzielisz się tutaj zasłyszaną odpowiedzią.

pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Nie, nie nie, Poldku!

Dla mnie dalsza dyskusja jest już zbędna. Ty nie czytasz tego, co napisane. Ty czytasz to, co chcesz przeczytać.
Ty nawet nie próbujesz zrozumieć, że istnieją inne stanowiska niż Twoje własne und innych TEOLOGÓW.

Tak, tę konfrontację zrobiono i wypada ona na zdecydowaną niekorzyść hipotezy dokumentalnej ST.

Ty nie jesteś w stanie zrozumieć, że wielu naukowców z w/w przeze mnie dziedzin nie znajduje (choćby chcieli się rozpęknąć) ŻADNYCH dowodów na prawdziwość hipotezy dokumentalnej ST.

Tę hipotezę (i to ją można nazwać insynuacją, bo jest pozbawiona jakichkolwiek materialnych podstaw) powielają tylko ci, którzy uwierzą we wszystko, bo ich wiara zawładnęła ich umysłami. Jest ŚLEPA.

Tobie nawet trudno jest się pogodzić z myślą, że krytycznie o hipotezie dokumentalnej ST mogą wypowiadać się tacy naukowcy, jak Israel Finkelstein, Neil Asher Silberman czy Shlomo Sand. Żydzi. Obywatele państwa Izrael.

Nic nie rozumiesz. Niczego nie chcesz rozumieć. Niczego nie chcesz się dowiedzieć ponad to, co wydaje Ci się, że wiesz.
Powtarzasz tylko w kółko to, co wbiłeś sobie (wbito Ci) do głowy.

Masz do tego prawo. Ale, na Boga!, nie wypisuj swoich wiedzeń pod sztandarem “wolności i szacunku dla różnorodności”. Ty nie masz i nie chcesz mieć pojęcia o jakichkolwiek zapatrywaniach, ustaleniach, poglądach, innych niż Twoje.

Ty już skostniałeś. Przestałeś przyswajać nowe. Przestałeś się uczyć. Przestałeś ewoluować. Wolno Ci. To Twój wybór i ja to szanuję. Nie mam innego wyjścia.
Zatem – wychodzę.


Magio

ja zdaję sobie sprawę zarówno z istnienia innych teologów jak i innych spekulantów w tej dziedzinie. Jestem również swiadom tego, że wiele opisów w S.T. jest refleksją teologiczną o wydarzeniach które miały miejsce. Ale refleksją post factum. O tym wiele napisano. Polecam mojego ulubionego autora o.Juliusza Synowca, który dokonał niezwykłej pracy, gdyż zebrał stan badań nad S.T. w swoich opracowaniach. A prezentuje pracę różnych naukowców( nie tylko chrześcijańskich).

Piszesz, że nie zdaję sobie sprawy z istnienia innych teologów, a zapytałaś mnie o to? :-)))

... nie wypisuj swoich wiedzeń pod sztandarem “wolności i szacunku dla różnorodności”. Ty nie masz i nie chcesz mieć pojęcia o jakichkolwiek zapatrywaniach, ustaleniach, poglądach, innych niż Twoje.

Z tego, że piszę o swoim punkcie widzenia nie wynika, że nie znam innych. Ty zaś dokonujesz założeń apriori i piszesz głupoty o mnie:

Ty już skostniałeś. Przestałeś przyswajać nowe. Przestałeś się uczyć. Przestałeś ewoluować. Wolno Ci.

Historii form literackich Starego Testamentu – Formgeschichte

Historii tradycji – Traditionsgeschichte

Historii Redakcji – Redaktiongeschichte

Myślałem, że w pył rozniesiesz metodologię powyższych trzech filarów badania tekstów Biblii. A Ty zamiast krytyki metodologicznej skupiłaś się na mnie, który je zapodał.

Właściwie pochlebia mi Twoja reakcja, gdyż atak ad personam świadczy o tym, że nie masz nic do zaoferowania w tej dziedzinie. Nie wytrzymałaś “ciśnienia” i poszłaś w opisywanie “urody” poldka.

Miłego wieczoru.

************************
Drążę tunel.. .


#buddyzm

“Z tego wynikałoby, że BUddyzm jest filozofią życia a nie religią. Właśnie to wynikałoby ze sposoby odpowiedzi na to pytanie.”

ale gdyby zapytał “jak być dobrym buddystą” to zapewne dostałby konkretną i wyczerpującą odpowiedź. i co wtedy? czy z tego wynikałoby, że buddyzm jest jednak religią?

ten człowiek udzielił takiej odpowiedzi, żeby nie zbyć kolegi, a jednocześnie nie wchodzić w kompetencje zupełnie innego systemu filozoficzno-religijnego.

jak do mnie przychodzi żona i mówi “słuchaj, coś piszczy w aucie pod maską” to ja jej mówię. “jedź do mechanika”, a nie wymądrzam się i spekuluję dlaczego piszczy, co piszczy i gdzie tak naprawdę piszczy.

z tej odpowiedzi wynika, że ów mistrz był dobrze wychowany i pełen empatii. tylko tyle i aż tyle. wyciąganie wniosków z tego lakonicznego dialogu i snucie projekcji co do całego niezwykle zróżnicowanego systemu jest niepoważne.

taki cytat:

‎“Bez względu na płeć, rasę, wyznanie, itd., życzę każdemu, by mógł cieszyć się doskonałym spokojem i harmonią. Robię co w mojej mocy, by promować pogląd, medytację i postępowanie wolne od przemocy, które jest niezastąpionym źródłem rozwoju i wzrostu spokoju umysłu.” — Chamtrul Lobsang Gyatso

te słowa Rinpocze kieruje do takich ludzi jak ów kolega. nie epatuje buddyjską terminologią, jakimś “wewnętrznym żargonem”. na takim samym poziomie odpowiedział “mistrz” koledze i Hindus Mertonowi. to jest typowe podejście dla buddyzmu, który nie jest misyjny. przekonywanie kogoś do niego, nakłanianie jest wbrew naukom Buddy.


Nie bądź taki hop do przodu, Poldku.

Po raz kolejny potwierdziłeś moją hipotezę, że “Ty czytając to, co ludzie piszą wybierasz z tego jedynie to, co pozwala Ci (z godnym podziwu uporem, chylę czoła) utrzymać się na “z góry upatrzonej pozycji”, którą powtórzyłam w bardziej dosadnej formie słowami: “Ty nie czytasz tego, co napisane. Ty czytasz to, co chcesz przeczytać.”

Dowód (jeden z wielu):
Ja:
“Swoją wiedzę w zakresie ST zwykłam uzupełniać czytając książki i opracowania naukowe nie byle-kogoś-tam lecz właśnie izraelskich żydów. Żydowskich historyków, żydowskich archeologów biblijnych, żydowskich znawców języków starożytnych, żydowskich biblistów. Ale nie teologów.”

Ty: (wytłuszczenia moje):
“ja zdaję sobie sprawę zarówno z istnienia innych teologów jak i innych spekulantów w tej dziedzinie. Jestem również swiadom tego, że wiele opisów w S.T. jest refleksją teologiczną o wydarzeniach które miały miejsce. Ale refleksją post factum.”

To miłe, że naukowców o innej specjalizacji niż Twoja ulubiona nazywasz “spekulantami” nie znając ich prac.
To miłe, że kiedy ja piszę o nie teologach, Ty piszesz o innych teologach lub spekulantach.

Foxx nazywa to (wielce eufemistycznie) parafrazowaniem.

Równie łagodnie można to spuentować powiedzonkiem o rozmowie dziada z obrazem.

Uściskaj się z Yassą. Wart Pac pałaca a pałac Paca.

Z dziadowskim pozdrowieniem —


Docent

Ihsahn

ale gdyby zapytał “jak być dobrym buddystą” to zapewne dostałby konkretną i wyczerpującą odpowiedź. i co wtedy? czy z tego wynikałoby, że buddyzm jest jednak religią?

Nie wiem jaka padłaby odpowiedź.

Przeczytałem: Celem buddyzmu jest całkowite odkrycie wrodzonych możliwości ciała, mowy i umysłu, właściwych każdej czującej istocie.

Odkrycie dzięki medytacji. Buddyzm sposobem odkrycia owych możliwości za pomocą medytacji. Czym jest owo odkrycie? Oświeceniem, ale ono jest tak indywidualnym doświadczeniem, że żaden Buddysta na pytanie czym owo doświadczenie jest nie opisze go, ale będzie kazał mi usiąść i medytować.

Nie roszczę sobie prawa do rostrzygania tego, czy rzeczywiście Buddyzm jest filozofią życia czy religią – zbyt mało wiem o Buddyźmie. Moja uwaga odnosiła się tylko do tej jednej przesłanki – odpowiedzi jaka padła. Więc jest nieobiektywna.

ten człowiek udzielił takiej odpowiedzi, żeby nie zbyć kolegi, a jednocześnie nie wchodzić w kompetencje zupełnie innego systemu filozoficzno-religijnego.

Być może.

jak do mnie przychodzi żona i mówi “słuchaj, coś piszczy w aucie pod maską” to ja jej mówię. “jedź do mechanika”, a nie wymądrzam się i spekuluję dlaczego piszczy, co piszczy i gdzie tak naprawdę piszczy.

ODpowiadasz jak mistrz Buddyjski. :-)))

z tej odpowiedzi wynika, że ów mistrz był dobrze wychowany i pełen empatii. tylko tyle i aż tyle. wyciąganie wniosków z tego lakonicznego dialogu i snucie projekcji co do całego niezwykle zróżnicowanego systemu jest niepoważne.

Ja nie odebrałem tej wypowiedzi jako kurtuazja wynikająca z dobrego wychowania ale jako wyraz pewnej filozofii i mądrości owego nauczyciela. Uważam, że człowiek powinien starać się usłyszeć w sobie “głos” i za nim podążać. Innymi słowy trzeba być czemuś wiernym – czemuś, co uznaje się za święte: jakieś zasady, poglądy, czy też prawdy religijne czy Bóg.
Jeśli będzie konsekwentny, to ów głos zaprowadzi go do prawdy.. . Jezus mówił również w tym kontekście: szukajcie, a znajdziecie. Pukajcie a otworzą wam.. . A więc jak “buddysta”. :-))

“Bez względu na płeć, rasę, wyznanie, itd., życzę każdemu, by mógł cieszyć się doskonałym spokojem i harmonią. Robię co w mojej mocy, by promować pogląd, medytację i postępowanie wolne od przemocy, które jest niezastąpionym źródłem rozwoju i wzrostu spokoju umysłu.” — Chamtrul Lobsang Gyatso

te słowa Rinpocze kieruje do takich ludzi jak ów kolega. nie epatuje buddyjską terminologią, jakimś “wewnętrznym żargonem”. na takim samym poziomie odpowiedział “mistrz” koledze i Hindus Mertonowi. to jest typowe podejście dla buddyzmu, który nie jest misyjny. przekonywanie kogoś do niego, nakłanianie jest wbrew naukom Buddy.

I dlatego ś.p. Jan Paweł II, zaprosił do Asyżu przywódców wielkich wspólnot religijnych by modlić się o pokój. Właśnie to był gest jedności z ludźmi dobrej woli.. . Gest nie mający precedensu w żadnej religii świata.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Magia

Zastanawiam się czy w ogóle z Tobą podejmować dyskusję. Przyznam, że nie sprawia mi przyjemności boksowanie się z Twoimi insynuacjami i uwagami ad personam. To nie forum onetu ani inne miejsce w sieci, gdzie należy podejmować ryzyko tego stylu dyskusji.

Budujesz na podstawie szczątkowej wiedzy generalizujące wnioski. Już Ci to raz napisałem.

“Swoją wiedzę w zakresie ST zwykłam uzupełniać czytając książki i opracowania naukowe nie byle-kogoś-tam lecz właśnie izraelskich żydów. Żydowskich historyków, żydowskich archeologów biblijnych, żydowskich znawców języków starożytnych, żydowskich biblistów. Ale nie teologów.”

Ty: (wytłuszczenia moje):
“ja zdaję sobie sprawę zarówno z istnienia innych teologów jak i innych spekulantów w tej dziedzinie. Jestem również swiadom tego, że wiele opisów w S.T. jest refleksją teologiczną o wydarzeniach które miały miejsce. Ale refleksją post factum.”

Magio, powyższe metody które Ci wymieniłem nie są metodami teologów ale badaczy których wyniki służą teologom do dokonania odczytania właściwego sensu słów ksiąg S.T. wg owych trzech kryteriów.
To oczywiste, że teologia jako nauka bazuje z na badaniach innych nauk: archeologii biblijnej, historii, itp. I to one dostarczają im przesłanek do wyciągania wniosków.
Dlatego też można powiedzieć, że wiele z treści Biblii – np. opowidanie o stworzeniu świata, jest refleksją “post factum”, refleksją teologiczną o tym co zaszło na poczatku. Więc mówi o “ pochodzeniu świata, o stworzeniu człowieka, przyczynach wejścia zła na świat oraz przepowiada również czasy ostateczne. To jeden z przykładów.

To miłe, że naukowców o innej specjalizacji niż Twoja ulubiona nazywasz “spekulantami” nie znając ich prac. To miłe, że kiedy ja piszę o nie teologach, Ty piszesz o innych teologach lub spekulantach.

Mogłabyś zapytać kogo mam na myśli mówiąc “spekulant”, ale tego nie zrobiłaś zakładając, że wiesz. Ale nie wiesz. Skoro nie wiesz to, wniosek do kosza.

Foxx nazywa to (wielce eufemistycznie) parafrazowaniem.

Co do parafrazy, jest bardzo dobrym narzędziem w dyskusji, gdyż rozmówcy przedstawia się sposób w jaki sposób rozumie się jego wypowiedź a następnie na nią odpowiada. Rozmówca wie zatem czy został dobrze zrozumiany – jeśli nie, może doprecyzować. Ma to bardzo dobry wpływ na jakość dyskusji gdyż pozwala ustalić wspólne znaczenie pojęć .

Równie łagodnie można to spuentować powiedzonkiem o rozmowie dziada z obrazem.Uściskaj się z Yassą. Wart Pac pałaca a pałac Paca.Z dziadowskim pozdrowieniem

NIe rozumiem Magio, po co wpadasz do mnie na blok by sobie poużywać – Yassa, nie udziela się w tym wątku więc wkraczasz w sposób pisania który nazywa się trollowaniem.
Mimo tego, że szczycisz się czytaniem wielu wartościowych książek, a odnosze wrażenie, że brakuje Ci jeszcze jednej: o kulturze osobistej oraz o kulturze dyskusji.

Pozdrawiam.
************************
Drążę tunel.. .


Magia

Easy, merytorycznie. Wszystkie atuty po Twojej stronie, więc zrób to na czysto.


Ja się zastanawiam, czy to ciągnąć...

Zestawiam więc swoje podejście do tematu bez parafraz.

1. Zgadzam się tymi krytykami Kościoła, którzy upatrują we wszystkich elementach wzmacniających jego moc na Ziemi motyw odejścia od tego, co głosił i praktykował Jezus. Odwołuję się przy tym do mojżeszowej tradycji w Biblii, gdyż do niej Jezus się bezpośrednio odnosił i funkicjonował w jej uwarunkowaniach. Fakt, że Paweł w celu budowania ziemskiej siły Kościoła poprzez pisma i przeforsowanie swojego stanowiska na Soborze Jerozolimskim “poprzekładał akcenty” – niczego nie zmienia. Zawsze wśród ludzi Kościoła byli jednak tacy, którzy starali się naśladować Jezusa, ale dziwnym trafem niemal nigdy nie byli hierarchami – przeciwnie, bardzo często kontestowali praktyki hierarchii, która przez większą część historii Kościoła zachowywała się – parafrazując – jak “książęta tego świata”...

2. Stary Testament jest niespójny, o czym najlepiej świadczy to, że Poldek szuka genezy zła tylko w jego częściach zgodnych z Nauką, marginalizując np. tego nieszczęsnego Izajasza. Ale on nadal jest w kanonie i w tej kwestii powyższa marginalizacja oczywiście niczego nie zmienia. Tak jak próby parafrazy Pisma, by je dostosować do współczesnych realiów. Tu pozostanę przy przykładzie z pożyciem aniołów z ludźmi, które kiedyś było przedstawiane jako przyczyna jak najbardziej prawdziwego Potopu, a dzisiaj pozostało tylko przedmiotem dywagacji redaktorów kolejnej edycji Biblii na temat konfliktu między przedstawicielami różnych rodów. Mam wrażenie, że “Romeo i Julia” pojawili się w literaturze nieco wcześniej, niż ta parafraza. Tylko w takiej wersji Jahwe znowu wychodzi na miłosiernego inaczej.

3. Wątek Piotra-szatana najlepiej ilustruje, że są przykłady, gdy w oparciu o znajomość kontekstu można konkretne sformułowania interpretować w sposób z dużym prawdopodobieństwem zgodny z intencją autora wypowiedzi/tekstu. Nie oznacza jednak, że można wybrać interpretacje wszystkich pojawiających się w Piśmie wypowiedzi nie w kontekście, w jakim padają, a w tym, który na przestrzeni wieków w kolejnych głosowaniach dorobili w drodze uchwał hierarchowie. I tu wracamy do tradycji mojżeszowej i pogańskiej. Przed uchwałą Soboru Jerozolimskiego, a więc chronologicznie wcześniej, obowiązywała pierwsza z nich – do tego stopnia, że przedmiotem dyskusji soborowych była nawet propozycja usankcjonowania dla chrześcijan przejęcia od Żydów zwyczaju obrzezania. Cała reszta pojawiła się z Pawłem, który ufundował gmach dla wspomnianych wyżej “książąt tego świata” (zakładając, że jest faktycznym autorem wszystkich przypisywanych mu pism, ale to bez znaczenia, gdy przedrostek “pseudo” nie przeszkadzał hierarchii w powoływaniu się na Dionizego przy uzasadnieniach “konieczności” budowy Kościoła jako organizacji strukturalnej w modelu feudalnym).

Pozdrowienia.


Foxx

Foxx

1. Zgadzam się tymi krytykami Kościoła, którzy upatrują we wszystkich elementach wzmacniających jego moc na Ziemi motyw odejścia od tego, co głosił i praktykował Jezus. Odwołuję się przy tym do mojżeszowej tradycji w Biblii, gdyż do niej Jezus się bezpośrednio odnosił i funkicjonował w jej uwarunkowaniach.

Tutaj bym Cie prosił o doprecyzowanie – wytłuściłem, na wszelki wypadek – co masz na myśli: pamiętając o tym, że Kościół to wspólnota wierzących, to oznacza, że czy odeszła cała wspólnota, czy też jakaś jej grupa, lub osoby. Jak to dookreślisz odniosę się do tego akapitu.

Fakt, że Paweł w celu budowania ziemskiej siły Kościoła poprzez pisma i przeforsowanie swojego stanowiska na Soborze Jerozolimskim “poprzekładał akcenty” – niczego nie zmienia. Zawsze wśród ludzi Kościoła byli jednak tacy, którzy starali się naśladować Jezusa, ale dziwnym trafem niemal nigdy nie byli hierarchami – przeciwnie, bardzo często kontestowali praktyki hierarchii, która przez większą część historii Kościoła zachowywała się – parafrazując – jak “książęta tego świata”...

Kwestia sobory Jerozolimskiego, bo o tym mowa. Apostołowie byli powołani przez JEzusa do głoszenia Ewangelii wszelkiemu stworzeniu, więc zarówno stanowisko Pawła jak i Piotra w tym zakresie się nie mogło różnić. Pojawiły się kwestie szczegółowe które musiały byc dookreślone. A rzecz dotyczyła tego, czy nawróceni chrześcijanie mają i w jakim zakresie przestrzegać zwyczajów żydowskich. Tutaj były dwa stanowiska ale je uzgodniono. Rzecz więc nie dotyczyła spraw dogmatycznych ale spraw szczegółowych i powiedziałbym odnoszących się do kwestii zwyczajowych: obrzezanie ale też innych zwyczajów z Prawa MOjżeszowego.
Ty nazywasz to kontestacją a ja nazywam to uzgodnieniem wspólnego stanowiska. Co tak naprawdę w Kościele ma dosyć często miejsce. Zarówno na poziomie lokalnym porzez synody, jak i centralnym poprzez SObory. Jest to wyraz demokracji w Kościele w sprawach które podlegają ustaleniom przełożonych Kościołów. Które nie są w Ewangeliach jednoznacznie określone, a więc dotyczą tego, co Jezus miał na myśli mówiąc: “Cokolwiek zwiążecie na ziemi będzie związane w niebie a co.. .”. Przecież zarówno obrzezani chrześcijanie jak i nieobrzezani będą zbawieni. Jednak zostało to sformułowane jako oficjalne stanowisko Kościoła z I wieku i regulowało ważną kwestię a także relację przepisów religijnych Starego Przymierza do organizacji zycia religijnego i sakramentalnego Kościoła Nowego Przymierza.

2. Stary Testament jest niespójny, o czym najlepiej świadczy to, że Poldek szuka genezy zła tylko w jego częściach zgodnych z Nauką, marginalizując np. tego nieszczęsnego Izajasza.

Spójność S.T. zależy od tego, na ile traktujesz tekst z intencja autora a na ile nie – przykład Piotra. Jeśli dla Ciebie intencje autora nie mają znaczenia, cała Twoja egzegeza nie ma żadnego znaczenia.

Ja nie marginalizuję Izajasza – przedstawiłem CI egzegezę fragmentów które przytoczyłeś. Ja stoję zdecydowanie na stanowisku, aby nie szukać w niektórych wypowiedziach – nawet proroków – treści i tematów na które się wypowiadają, a należy szukać intencji autora. A nie da się określić intencji autora, jeśli pomija się kontekst historyczny oraz religijny w jakim te słowa padają. Piszę celowo kontekst religijny, gdyż przekaz S.T. nie jest jednolity i pochodzi z więcej niż jednej tradycji.
I naciskam na kontekst wypowiedzi jakie padają z ich ust. Dlatego jeśli wypowiadać się o sprawach podstawowych: zło, dobro, szatan, Bóg, czlowiek, grzech, należy sięgać do tekstów które wprost o tym mówią. Stąd fundamentalny jest w tej dziedzinie tekst z Księgi rodzaju a nie wypowiedzi Izajasza w kontekście niewoli Asyryjskiej oraz przyszłej Babilońskiej, w których wypowida się o tym, że Bóg zsyła na Izraela zarówno zło – gdy on oddala się od niego, jak i dobro – gdy do niego powraca. Ty zaś szukasz w tych wypowiedziach mowy o szatanie, który jest na usługach Boga i wygania Izraela do Babilonu i Asyrii. Prorok mówi o pedagogii Bożej. W religijności Starego Przymierza wątek: grzech-kara, wierność-nagroda jest fundamentalny. Wszak przymierze z Bogiem jest redagowane jako umowa prawna. Gdzie każda ze stron ma konkretne obowiązki.

Ale on nadal jest w kanonie i w tej kwestii powyższa marginalizacja oczywiście niczego nie zmienia. Tak jak próby parafrazy Pisma, by je dostosować do współczesnych realiów.

Oczywiście, że jest nadal, ale nie znaczy, że Twoja wykładnia znaczenia tychże fragmentów jest rzetelna i zgodna ze sztuką egzegezy biblijnej. Mamy tu inne stanowiska. Akceptuję to, chociaż nie rozumiem, w świetle kryteriów jakie muszą być spełnione aby była rzetelna.

Tu pozostanę przy przykładzie z pożyciem aniołów z ludźmi, które kiedyś było przedstawiane jako przyczyna jak najbardziej prawdziwego Potopu, a dzisiaj pozostało tylko przedmiotem dywagacji redaktorów kolejnej edycji Biblii na temat konfliktu między przedstawicielami różnych rodów. Mam wrażenie, że “Romeo i Julia” pojawili się w literaturze nieco wcześniej, niż ta parafraza. Tylko w takiej wersji Jahwe znowu wychodzi na miłosiernego inaczej.

Gdybyś zapodał fragment z Biblii, to bym się do niego odniósł – poszperałbym tu i ówdzie na ten temat. W tej postaci nie za bardzo rozumiem ten akapit.

Wątek Piotra-szatana najlepiej ilustruje, że są przykłady, gdy w oparciu o znajomość kontekstu można konkretne sformułowania interpretować w sposób z dużym prawdopodobieństwem zgodny z intencją autora wypowiedzi/tekstu.

Bingo! Jest przykładem na to, że wyrwaną z kontekstu wypowiedź można bardzo łatwo zmanipulować i nadać jej zupełnie inne znaczenie niż kontekst w jakim została użyta. Dlatego ją kilkukrotnie przytaczam. W taki właśnie sposób posługujesz się wg mnie urywkiem z Izajasza jak i Powtórzonego Prawa – co uzasadniłem przedstawiając Ci egzegezę tych dwóch akapitów. Szukasz w nich odpowiedzi na to, na co owe dwa fragmenty nie odpowiadają. Ergo: mówią o złu, jakie spotyka Izraela za niewierność, a nie o złu w kontekście tego, co wydarzyło się w Księdze rodzaju a więc o szatanie. Bo wiemy, że ten dżentelmen tam kryje się za obrazem węża.

Nie oznacza jednak, że można wybrać interpretacje wszystkich pojawiających się w Piśmie wypowiedzi nie w kontekście, w jakim padają, a w tym, który na przestrzeni wieków w kolejnych głosowaniach dorobili w drodze uchwał hierarchowie

Egzegeza Biblijna nie jest ustalana na głosowaniach ale oparta jest na przesłankach które dostarczają badania naukowe z innych dziedzin. Prawdą oczywiście jest fakt, ze owe badania zostały przeprowadzone dosyć niedawno, gdyż to w gruncie rzeczy miniony wiek.
Dopiero te badania pozwoliły na dotarcie do właściwych kontekstów Biblii. Do tego czasu, bardzo trudno było określić ich znaczenie. Przecież wiemy doskonale o tym, że samo podejście do kluczowego tekstu Księgi Rodzaju( o stworzeniu świata ) wiązało się z ogromnymi problemami. Traktowano je przecież jako opis fizycznego stwarzania świata. Dopiero rozwój nauk szczegółowych pomógł zweryfikować ten fragment i inne także. I wskutek czego, nie uważa się owego opisu jako opis realnego stwarzania świata, a traktuje się go jako refleksję teologiczną o początkach świata i człowieka. Ba! Historia form literackich pozwoliła zakwalifikować owo opowiadanie do pieśni/hymnu z powtarzającym się refrenem. Tak więc jesteśmy zupełnie w innym miejscu jeśli chodzi o egzegezę biblijną niż 200 lat temu. Przywołuję przykład opowiadania o stworzeniu gdyż jest najbardziej kontrowersyjny, jeśli chodzi o odkrywanie jego sensu na przestrzeni wieków. To samo dotyczy także innych urywków, nawet Ksiąg.

I tu wracamy do tradycji mojżeszowej i pogańskiej. Przed uchwałą Soboru Jerozolimskiego, a więc chronologicznie wcześniej, obowiązywała pierwsza z nich – do tego stopnia, że przedmiotem dyskusji soborowych była nawet propozycja usankcjonowania dla chrześcijan przejęcia od Żydów zwyczaju obrzezania.

Odpowiedziałem wyżej.

Cała reszta pojawiła się z Pawłem, który ufundował gmach dla wspomnianych wyżej “książąt tego świata” (zakładając, że jest faktycznym autorem wszystkich przypisywanych mu pism, ale to bez znaczenia, gdy przedrostek “pseudo” nie przeszkadzał hierarchii w powoływaniu się na Dionizego przy uzasadnieniach “konieczności” budowy Kościoła jako organizacji strukturalnej w modelu feudalnym).

a. Św. Paweł w odniesieniu do kontynuowania zwyczajów religijnych akurat był zwolennikiem tego, by nowo-nawróconych chrześcijan nie wiązać nimi. Był w Kościele, miał swoje stanowisko jako członek i wielki apostoł owego Kościoła. Jego stanowisko było ważne i wzięto je pod uwagę i przyjęto jako oficjalne stanowisko Kościoła. Tak jak w każdej innej sytuacji: synodzie, soborze, gdyż w Kościele obowiązuje zasada kolegialności w ustalaniu oficjalnego stanowiska. Sobór Jerozolimski świadczy akurat o tym, że jest zdolny do podejmowania decyzji w kwestiach szczegółowych i to decyzji mądrych.

b. Kwestia tego, co nazywasz “budowy Kościoła jako organizacji strukturalnej w modelu feudalnym”, jest nieco bardziej skomplikowana i zaczyna się tak naprawdę od edyktu mediolańskiego, a więc w III wieku – to oznacza, że daleko za św.Pawłem i za czasami apostolskimi. A związane to było min. z tym, że cesarz KOnstantyn mając przekonanie co do treści i zasad moralnych wg jakich zyją chrzescijanie, pragnął oprzeć na nich odnowę swojego cesarstwa. To przekonaie związane było z cudownym dojściem do władzy za pomocą Boga którego ryngraf ( HiRo ) który ujrzał w widzeniu. To od niego zaczyna sie wolność dla chrzescijan oraz możliwość pełnienia stanowisk publicznych, to on daje biskupom otrzymują władze sądowniczą oraz prederuje chrzescijaństwo. To właśnie tutaj upatruję początki budowania struktury, gdy na bazie administracji cesarskiej buduje się strukturę Kościelną. Wówczas dochodzi do mieszania się tego, co cesarskie z tym co Boskie dlatego, że bycie chrześcijaniem zaczyna być trendy i daje ogromną szansę awansu społecznego. Ale to bardzo interesujący temat i na inny zupełnie wpis, gdyż domyślam się, że bardzo elektryzujący dla wielu czytelników.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Foxx

Też myślę, że na linii Ty-Poldek już wiele się nie da dołożyć. Bardzo dobrze się to wszystko czytało, zwłaszcza że w gruncie rzeczy guzik wiem o Biblii (ale nie aż taki guzik, jak uprzejmie insynuował Gospodarz).

Natomiast liczę, że Magii się będzie chciało napisać o hipotezie dokumentalnej.

Z mojej strony takie podsumowanie: jak już mówiłam, Kreml i Meksyk. Ofkors komunizm był czystym złem, katolicyzm nie jest, ale idzie mi o te rzeczy, które się dzieją/działy z rozwojem doktryny. Ja może nawet kiedyś o tym notkę, bo to ciekawa rzecz, przynajmniej moim zdaniem…

Edit, aha, notkę, bloga mam zablokowanego #zapomnialam


Pino

Pino

Też myślę, że na linii Ty-Poldek już wiele się nie da dołożyć. Bardzo dobrze się to wszystko czytało, zwłaszcza że w gruncie rzeczy guzik wiem o Biblii (ale nie aż taki guzik, jak uprzejmie insynuował Gospodarz).

Nie rozumiem dlaczego sobie dorabiasz martylologię na moim blogu, jakoby tutajszy gospodaż “prześladował Cię” ze względu na jej zakres. Nie przypominam sobie abym wypowiadał się o Twojej wiedzy o Kościoła, poza jednym z akapitów ale nie dotyczył on Kościoła ale Starego testamentu o którym wypowiedziałaś się jako “cały niemoralny”. Nawet nie oceniałem Twojej wiedzy lecz pokazałem Ci, że się mylisz, wymieniając kilka ksiąg które napewno z niemoralnością – nawet gdyby ktoś złosliwy chciał wyrwać z kontekstu jakieś zdania, by to potwierdzić – nie ma żadnych szans. Ot zaprotestowałem przeciw generalizujacemu wnioskowi.

Poza tym, wiedzę historyczną pewnie masz większą z historii powszechnej niż ja – przyznaję. Ja nie byłem fanem uczenia się historii. Jesli już się uczyłem, to w związku z jakimiś zagadnieniami które mnie interesowały i potrzebne było spojżenie własnie z tej perspektywy – by( jak mówi klasych – odnaleźć kontekst historyczny całego zdarzenia.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Poldku

Ale jaką martyrologię, bez przesady.

Przecież nie napisałam, że Twoim zdaniem nic nie wiem o Kościele, tylko o Biblii, jest różnica. Napisałeś, że się kompromituję, mocne słowa jak na trzydziestoczterolatka.

No właśnie nie pokazałeś, że się mylę. Pewnie, że trochę przesadziłam, ale Twoje przykłady niczego nie wykazały, raczej odwrotnie (Księga Rodzaju! hi hi).

Pozdrawiam


Foxx

Zgadzam się tymi krytykami Kościoła, którzy upatrują we wszystkich elementach wzmacniających jego moc na Ziemi motyw odejścia od tego, co głosił i praktykował Jezus. Odwołuję się przy tym do mojżeszowej tradycji w Biblii, gdyż do niej Jezus się bezpośrednio odnosił i funkicjonował w jej uwarunkowaniach. Fakt, że Paweł w celu budowania ziemskiej siły Kościoła poprzez pisma i przeforsowanie swojego stanowiska na Soborze Jerozolimskim “poprzekładał akcenty” – niczego nie zmienia. Zawsze wśród ludzi Kościoła byli jednak tacy, którzy starali się naśladować Jezusa, ale dziwnym trafem niemal nigdy nie byli hierarchami – przeciwnie, bardzo często kontestowali praktyki hierarchii, która przez większą część historii Kościoła zachowywała się – parafrazując – jak “książęta tego świata”...

Czytałeś może trylogię husycką? “Psiakrew, za cud uważam, że nie spalili Poverella, Franciszka Biedaczyny!”


Pino

Pino

Ale jaką martyrologię, bez przesady.
Przecież nie napisałam, że Twoim zdaniem nic nie wiem o Kościele, tylko o Biblii, jest różnica. Napisałeś, że się kompromituję, mocne słowa jak na trzydziestoczterolatka.

No właśnie nie pokazałeś, że się mylę. Pewnie, że trochę przesadziłam, ale Twoje przykłady niczego nie wykazały, raczej odwrotnie (Księga Rodzaju! hi hi).

A nie kompromituje? Serwowanie generalizujących opinii na temat KSięgi którą za świętą uznają Żydzi i Chrześcijanie ale nie dlatego napisałem, że Cię kompromituje, ale ze względu na treść owych Ksiąg. Gdyż chyba nie jest tajemnicą, że w skład ksiąg S.T. wchodzą zarówno Psalmy, Księgi Mądrościowe, Treny Jeremiasza czy przepiękna Pieśń nad Pieśniami.

Dokonałaś korekty, więc nie ma sprawy. Dziwi mnie zas to, że powracasz do tematu i próbujesz bronić swojego stanowiska które( wg Ciebie) trochę było przesadzone a trochę nie. Ciekaw jestem Twojej gradacji jaka część jest niemoralna a jaka jest moralna. Bo, gdyby iść tym torem, trzeba byłoby powiedzieć, że autorzy oraz propagatorzy tychże ksiąg są równie niemoralni jak księgi które promują. Zatem należałoby wyciągnąć dwa wnioski:

- Judaizm jest religią niemoralną, gdyż niemorlane księgi propaguje i nazywa je świętymi

- Chrześcijaństwo jest równie niemoralnym, choć tylko “trochę” gdyż dorzuca do tych ksiąg nauki Jezusa z NAzaretu oraz apostołów.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Wiesz co Poldek,

Ty jesteś delikatny, ale jednak manipulant.

Co my tu mamy: przemycone posądzenie o antysemityzm, sugestię pieniactwa, dalej motyw kompromitacji (słusznie, niesłusznie, przecież to zwyczajnie było niegrzeczne), pomijanie wątków, których obronić się nie da…

Ja nie jestem Foxx, ja mam naprawdę dosyć. Spadam.

(Twoje zarzuty w stronę Magii, poniekąd słuszne, zaczynają wyglądać idiotycznie, beleczka i ździebełko.)


Pino

Pino

Ty jesteś delikatny, ale jednak manipulant.

Co my tu mamy: przemycone posądzenie o antysemityzm, sugestię pieniactwa, dalej motyw kompromitacji (słusznie, niesłusznie, przecież to zwyczajnie było niegrzeczne), pomijanie wątków, których obronić się nie da…

Ja nie jestem Foxx, ja mam naprawdę dosyć. Spadam.

(Twoje zarzuty w stronę Magii, poniekąd słuszne, zaczynają wyglądać idiotycznie, beleczka i ździebełko.)

Nic nie piszę o antysemityźmie i nic nie sugeruję, odnoszę się tylko do Twoich słów. Nie bagatelizuję ich znaczenia ale biorę je tak jak je piszesz. Czy można je rozumieć bardzo szeroko?Można. Zawęziłaś ich znaczenie, ale czy można nadal je tak rozumieć, w węższym zakresie? Można.

Dlaczego więc się wkurzasz skoro otwierasz sama możliwość do takich interpretacji jakie wymieniłaś.

Pozdrawiam.
************************
Drążę tunel.. .


Przepraszam Poldku, za offtopiczny wtręt,

ale wydaje mi się, że problem bierze się nie tyle z braku kultury , co z nadmiaru testosteronu.:)

Już podczas poprzedniej gali zauważyłem, że u nas, to raczej dziewczyny mają jaja. Nic dziwnego więc, ze swoje blogowanie traktują niczym walkę na ringu.

Zwróć uwagę na doping płynący z narożnika; „Masz go! Tylko nie bij poniżej pasa, a wszystko będzie Ok! Dawaj…. wal czarnego!!

Zaś moje zaistnienie w komentarzu, to tylko próba odreagowania niedawnej porażki. Nic nowego w tym sporcie.

Taka kurka japonka ledwie trzymająca się na nogach zawsze znajdzie resztkę sił, żeby wznieść ramiona. W geście zwycięstwa, rzecz jasna…
Tym bardziej, gdy poprzednio wyraźnie przegrywając na punkty, dała drapaka. Czym chytrze uniknęła nieuchronnego KO.:)

To wiedza elementarna. Każdy sekundant ją zna, nawet wymiękający:))

Pozdrawiam serdecznie


Bardzo śmieszne,

zważywszy, że miłośnikiem ringów i napierdalanek jesteś raczej ty (choć jaj nie masz, to akurat prawda).


Yassa, Pino

Proponuję 3mać się wątku, gdyż schodzenie na poboczne kieruje dyskusję na manowce.

Yassa, nie chcę tego analizować – jak mówią na mojej wsi rodzinnej: “co było a nie jest nie pisze się w rejestr”, nie chcę być pamiętliwy, choć fakt, że Magia powraca do Ciebie oznacza, że pamięta.. .

Pino, Yassa został wywołany i ma prawo do riposty. Ale skoro chcesz o Yassie więcej napisać, najlepiej załóż nowy wątek. Będzie to przedyskutowane i przeanalizowane dogłębnie przez znawców tematu. Twój komentarz o Yassie niepotrzebnie może rozkręcić dyskusję w kierunku w jakim gospodarz bloga by nie chciał.

Ukłony.

************************
Drążę tunel.. .


Yassa

scroll

ale wydaje mi się, że problem bierze się nie tyle z braku kultury , co z nadmiaru testosteronu.:)

Czasami mam podobne wrażenie. A precyzując, wydaje się, że czasem zdarza się nam blogerom szybciej pisać niż myśleć.. . Czasem również mi się coś takiego przydaża – Grześ mnie przyłapał na tym, że odpowiedziałem na posta którego sens był zgola inny. Na szczęście nie jest to zbyt częste i nie muszę się czerwienić. A poza tym, są pozytywni blogerzy i podpowiedzą szturchnięciem, że coś nie gra.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

poldek34

Pino, Yassa został wywołany i ma prawo do riposty.

WYWOŁANY PRZEZE MNIE #napewno

Ja chcę o nim pisać? Zwariowałeś chyba.


Pino & Poldku,

Pino; prawda, że śmieszne?
Mnie też bardzo bawi buddystka w amoku miotająca gromami!
Niezłe jaja… bardzo żałuję, że ja takich nie mam.:))

Poldku; rozumiem i przepraszam jeszcze raz, ale odezwałem się tylko przez grzeczność. Nie wypada ignorować damę.

Każdemu zdarza się napisać jakieś głupstwo, nie jesteśmy maszynami. Nie robiłbym z tego tragedii; errare humanum est, perseverare autem diabolicum.:))

Ściskam Was mocno


Szanowna Pani Mecenas Pino,

a gdzież to Moja Uczona Koleżanka dojrzała, że to Pani mnie wywołała.
Wywołała mnie Pani klientka!
Pełnomocnictwo tego nie obejmuje?

Z poważaniem


yassa

Wywołała cię Magia, nie ja. Twój komć w sporej części odnosił się do mnie. Poldek napisał tak, jakbym to ja cię wywołała (zależałoby mi na tym, jak się domyślasz, wprost szalenie) i jeszcze wydumał, że mam pisać post poświęcony twej fascynującej osobie.

#prawnicysadaremni


Pino

czyśby Ci się przytrafił przypadek o którym pisałem oraz o którym napomknął Yassa? Mianowicie, szybciej piszesz niż czytasz.

Moja odpowiedź do Ciebie była podyktowana nie tym, abym Cię o cokolwiek posądzał( gdzieżbym śmiał), ale tym, że odpowiedziałaś na posta adresowanego nie do Ciebie i nie o Tobie.
Zaś ta odpowiedź była – na wywołanie – Magii, która to o Yassie pamięta jak o wiernym kompanie, którego musi wspomnieć przeżywając każdą miłą chwilę spędzoną na blogu poldka.

W dodatku zabrzmiało to tak, jakbyś była pełnomocnikiem tejże osoby, która skutecznie wywołała Yassę.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


@Yassa

Na Teutatesa! Yasso! A gdzieżeś Ty bywał, że dopiero na wywołanie Magii, zostałeś przywrócony na tekstowiskowe łono?

Pozdrawiam !

************************
Drążę tunel.. .


Poldek

Macie jakąś obsesję z tym pełnomocnictwem. :)

“nie do Ciebie i nie o Tobie.”

Akurat. Nie widzę nic dziwnego w tym, że nie umiesz czytać yassy, to rzecz dla amatorów, no ale się mylisz. Do mnie i o mnie, Twój blog jest tutaj czystym pretekstem i zaręczam, że yassa by się tu nie pojawił, gdyby nie było tu Magii i mnie, a tylko Twoja dyskusja z Foxxem, powiedzmy.


Poldku,

duchem jestem tu nieustannie, ale od czasu, gdy poległem w sporze z pewnym uczonym lefebrystą teologię sobie odpuściłem.

A zjawiłem się tylko po to, aby zadać kłam twierdzeniom racjonalistów, że wywoływanie duchów to jakaś bzdura…;))

Pozdrawiam serdecznie


Pino, jak wyjaśniłem Poldkowi.

w rzeczy samej; przede wszyskim jestem tu dla Was.

Niemniej napisanie postu o jakiejkolwiek fascynującej osobie ma sens.
Polecam…

Tym bardziej, że akurat w postulowanym przypadku pewnie spotkałoby się to z rewanżem w postaci trzynastozgłoskowego sonetu.
Klasycznego; 14 wersowego z dystychem!
A to dla naszych intelektualistów stanowiłoby nie lada gratkę!

Przemyśl to…

Parapurupuru

#niedeptacprawników


yassa

Szaleństwo, zrobiłeś się niemalże miły #bardzopodejrzane

Dupa, żadnych sonetów nie będzie, jak musisz, to sam pisz. Życzę ci łaskawie, żebyś prześcignął w kunszcie poetyckim Wencla.

(śliczny tag!)


Pino, Yassa

Wy tu sobie tak gadu gadu, a mnie zeżarło w kompie sprawozdania z czterech ostatnich miesięcy. A własnie dziś zamykałem rok. Tak se zamknąłem, że własnie odtworzyłem dopiero wrzesień.

Yassa, gdyby udało się wywołać – tak jak Ciebie – te trzy miesiące, to byłby sukces spirytusowy.. . :-))) Znaczy, nawet bym trunku przedniego na tę okoliczność nie pożałował.

Pozdro.

************************
Drążę tunel.. .


@Yassa

Lefebrystra na tekstowisku? O! Jakże mogłem cos podobnego przeoczyć. Jak ja lubię z nimi gadać.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


Z tym testosteronem,

macie błędne wrażenia, z powodu moja kreacja netowa. W żeczywistości jestem bardzo łagodnym człowiekiem, nawet Gretchen w porównaniu ze mną jest wściekłą cholerą.


Pino

Pino

macie błędne wrażenia, z powodu moja kreacja netowa. W żeczywistości jestem bardzo łagodnym człowiekiem, nawet Gretchen w porównaniu ze mną jest wściekłą cholerą.

Tereferekuku. Ja w relalu jestem Blondynem, Bondem i Buddystą – bo lubię wszystko na“B”, Tutaj, nie przypadkiem kreuję się na zacietrzewionego Katola, bo bycie nim, przecież jest “be”.. . :-))

Pozdr

p.s.
To oznaczałoby, że im kto agresywniejszy w necie, tym łagodniejszy w realu. To Grześ jest chyba najbardziej “testosteronowy” w realu.

************************
Drążę tunel.. .


Nie,

kreacja grzesia jest akurat spójna, ale wyjątek. (chyba, że za testosteron uznać jego wybitnie męską urodę)

“Tutaj, nie przypadkiem kreuję się na zacietrzewionego Katola, bo bycie nim, przecież jest “be””

Jeśli obracasz się także w mało pobożnych środowiskach, to sądzę, że jesteś dużo potulniejszy…


#sprawozdania

“mnie zeżarło w kompie sprawozdania z czterech ostatnich miesięcy.”

jest takie magiczne słowo BACKUP


@Docent

Ihsahn

“mnie zeżarło w kompie sprawozdania z czterech ostatnich miesięcy.”

jest takie magiczne słowo BACKUP

Uradowany zakończoną pracą, zamiast kliknąć “utwórz kopię bezpieczeństwa” wcisnąłem “odtwórz kopię bezpieczenstwa” i tym sposobem zamiast zapisać.. odtworzyłem poprzednią kopię.

Pozdr.

************************
Drążę tunel.. .


Pino

Pino

kreacja grzesia jest akurat spójna, ale wyjątek. (chyba, że za testosteron uznać jego wybitnie męską urodę)

“Tutaj, nie przypadkiem kreuję się na zacietrzewionego Katola, bo bycie nim, przecież jest “be””

Jeśli obracasz się także w mało pobożnych środowiskach, to sądzę, że jesteś dużo potulniejszy…

Tutaj jest właśnie mało pobożne środowisko, a poza tym jakoś nie dzielę środowisk na pobożne i niepobożne. Racze na przyjazne w którym można byc sobą i nieprzyjazne w których się czuję nieswojo. Ale generalnie odnajduję się w każdym – zawsze znajdzie się jakaś bratnia dusza.

Pozdrawiam.

************************
Drążę tunel.. .


#backup

czyli przez 3 miesiące backup nie był robiony. tak czy siak #shame


Subskrybuj zawartość