EUROPA POD LUPĄ

Nowy felieton Marka Baterowicza dla Niepoprawnych

Nie można podważyć wielkich zasług prof.Normana Daviesa dla popularyzacji w świecie dziejów Polski, choć wspaniałe dzieło „God’s Playground” doczekało się pewnych zastrzeżeń ze strony historyków. Dziś jednak zajmiemy się innym dziełem profesora, a jest nim „Europe” ( Oxford University Press, 1996), wznowionym w r.1997 z poprawkami przez Random House w Londynie oraz w filiach tego wydawnictwa w Sydney, Auckland i w Południowej Afryce. Ten opasły tom liczy 1363 strony, stanowi też ambitną próbę przedstawienia historii Europy od czasów najdawniejszych do rozpadu imperium sowieckiego. Książka zawiera liczne mapy, ilustracje, przypisy, oczywiście indeks oraz cenne „capsules” czyli 1-2 stronicowe kapsułki wiedzy na wybrane tematy. Miłą niespodzianką są tu polskie kapsułki o cmentarzu łyczakowskim i o Katyniu, a Davies przyznaje nawet, że „The Katyn Massacre presented a major embarrassment for British policy” z racji sojuszu Anglii ze Stalinem. Kiedy jednak zajrzymy głębiej w tom, ujawniają się różne mankamenty tej publikacji. I tak, dla przykładu wojna Batorego z Iwanem Groźnym jest tu prawie białą plamą, ograniczona do krótkiego zdania,a w dodatku jakże nieścisłego : „His successful war against Ivan the Terrible in 1578-82 brought possession of Livonia” ( str.556). W istocie Inflanty w r a c a ł y do Rzeczypospolitej po zajęciu ich przez Iwana Groźnego, który w 1577 najechał je bez wypowiedzenia wojny. O tym, że to car rozpoczął konflikt Davies w ogóle nie wspomina, natomiast nieco dalej pisze skwapliwie, że za panowania syna Iwana, cara Fiodora, „...the country was invaded by Swedes, Poles and Tartars” ( str.557). A zatem ukrywa agresję Iwana Groźnego, natomiast z nas robi notorycznych najeźdźców w książce przeznaczonej dla czytelników całej planety! Nie wspomina też Davies, że w 1576 Iwan Groźny zawarł antypolski układ z cesarzem Maksymilianem II, który zakładał rozbiór Rzeczypospolitej: Litwę miał zająć Iwan, a Polska miała się dostać pod berło Habsburga. Zgon cesarza jesienią 1576 r. układ ten na szczęście unieważnił. Wszystkie powyższe opuszczenia sugerują wyraźną prorosyjskość brytyjskiego historyka, gdy omawia on relacje pomiędzy Polską a Rosją, zaś takie stanowisko bywa określane w języku angielskim jako „biased, partial”. A kiedy Davies wspomina wyprawę hetmana Czarneckiego przeciwko Szwedom w Danii, nazwę tego kraju zastępuje nazwą półwyspu…Jutland ( str.556), być może by się nie narazić Duńczykom w książce dla całego świata, iż kiedyś korzystali z naszej pomocy, zresztą na mocy wzajemnego traktatu. Pomija tu zarazem zasięg polskich możliwości militarnych, bo wielu czytelników nie skojarzy Jutlandii z Danią, a zatem prof. Davies kluczy w sposób wyrafinowany. Na tej samej stronie pomija też rolę Czarneckiego w kampaniach w latach 1660 przeciwko Moskwie, która nękała ziemie Rzeczypospolitej.

Od historyka tego formatu co prof. Davies można także oczekiwać skrupulatności informacji, tymczasem według niego Zygmunt Waza był Szwedem ( str.555). Europejczycy – adresaci tego dzieła – mogą zrozumieć więc, że Polska znajdowała się pod szwedzką dominacją. Davies ostentacyjnie pomija to, że matką Zygmunta była Katarzyna Jagiellonka i że ten fakt zdecydował o elekcji, ponieważ szlachta była rozmiłowana w tradycji jagiellońskiej. Z kolei Stefan Batory jest „Transylvanian” ( str.555) tak jakby jego tytuł księcia Siedmiogrodu decydował o pochodzeniu etnicznym. Zaskakuje też, że uczony tej rangi co Davies czasem opacznie interpretuje fakty. Oto król Stanisław Leszczyński nazwany został jako „leader of the pro-Swedish faction” ( str.653), podczas gdy w rzeczywistości Leszczyński kierował się polską racją stanu, natomiast to Karol XII upodobał go sobie na polskim tronie, zwalczając Augusta Sasa, protegowanego przez Rosjan. Leszczyński pragnął ujrzeć na polskim tronie jednego z synów króla Jana, lecz Sasi w r.1704 internowali obu Sobieskich na trzy lata w twierdzy Koenigstein. Podczas rozmów z Karolem XII Leszczyński nadal popierał kandydaturę Sobieskich, lecz swoją osobowością wywarł na Szwedzie tak wielkie wrażenie, że ten wręcz narzucił mu koronę. Czy w tej sytuacji można nazwać Leszczyńskiego liderem szwedzkiego stronnictwa ? Był on po prostu kandydatem i faworytem władcy Szwecji. Polskie sprawy rozgrywano ponad nami, to przemożna sympatia Karola XII do wojewody poznańskiego uczyniła go królem. Na polu elekcyjnym w 1705 r. nie zabrakło szwedzkich pułków. Leszczyński był zwolennikiem reformy Rzeczypospolitej, ale nie zdążył jej dokonać, bowiem Karol XII w cztery lata później poniósł klęskę pod Połtawą. Bitwa ta zdecydowała o losach Europy, otwierając Rosji wrota do ekspansji, a nam odebrała polskiego suwerena. August II szybko odzyskal tron z pomocą cara Piotra, gdy Leszczyńskiemu zabrakło zbrojnej opieki Karola XII.
Prof. Davies w „Bożym Igrzysku” trafniej ujął ten okres dziejów: „Panowanie Stanisława Leszczyńskiego, króla elekcyjnego pod protektoratem szwedzkim” ( t.I, str.622), podając jednak mylnie datę jego koronacji, rok 1704, podczas gdy dopiero 4 października 1705 namaszczono Stanisława w Warszawie.

Niezbyt ściśle przedstawia też Davies epizod powtórnej elekcji Leszczyńskiego w r.1733 : „ Stanislaw Leszczynski, twice elected king and twice driven out by Russians, took refuge in France. Having married his daughter to Louis XV he was given the Duchy of Lorraine…” ( str.659). Po pierwsze, pechowy nasz monarcha we Francji schronił się już po pierwszej abdykacji ( pomijając pobyt w Niemczech ), a córkę wydał za Ludwika XV dużo wcześniej, bo w r.1725. I to na prośbę swego zięcia wyruszył do Warszawy, by na kilka miesięcy zostać ponownie królem Polski. Rosyjska interwencja zmusiła go do powrotu do Francji, nie było to zesłanie jak czytamy w „Bożym Igrzysku” ( str.557). A o spaleniu przez Rosjan Gdyni i Sopotu w 1734, by uniemożliwić lądowanie Francuzów, Davies nawet nie wspomina. Pomija ten fakt również w „Europie” zapewne by europejski czytelnik nie myślał źle o „braciach Lechitów”.

Takie przemilczenia – podobnie jak we wzmiance o wojnie z Iwanem Groźnym – wskazują, że prof. Davies dba o reputację Rosjan naszym kosztem. I oto historyk, który posiada imponującą wiedzę o naszych dziejach, pozwala sobie na „białe plamy”, kiedy omawia relacje polsko-rosyjskie. Ale prorosyjskość jest od dawna „angielską chorobą”, można przytoczyć wiele jej przykładów, oczywiście w osobnym felietonie. Tłumaczy ona też beztroską wycieczkę Daviesa z Tuskiem 7 kwietnia 2010, by w Smoleńsku spotkać się z carem Putinem. A już wtedy można było dostrzec, że w obu państwach trwa kurs na reanimację „systemu” ze szkodą dla demokracji i że Platforma jest nie dla obywateli, lecz dla oligarchów. Niestety, wystarczy przymknąć oczy na te sprawy, na korupcję czy na „katastrofę” i na skandaliczne „śledztwo” , a można wtedy zostać nawet doradcą premiera, który rozdaje smoleńskie srebrniki.

Czyżby prof.Davies należał do owej sekty ślepców, która – zdaniem argentyńskiego pisarza Ernesto Sabato – rządzi światem ?

Nie da się w jednym felietonie obejrzeć pod lupą opasłego tomu „Europy”, nawet w kontekście wzmianek o Polsce. A na przykład wojna polsko-bolszewicka z lat 1919/20 w ujęciu Daviesa prosi o glosę w innym terminie, najlepiej z okazji z sierpniowej rocznicy zwycięstwa pod Warszawą. Cenię wysoko olbrzymią wiedzę prof.Daviesa i jego dążenie do obiektywności, jednak nie można przejść obojętnie obok pewnych jego manipulacji czy nieoczekiwanych zatuszowań historycznej prawdy. A szczególnie robi się smutno, kiedy polskie dzieje traktuje po macoszemu właśnie w takim dziele ( skądinąd imponującym ) jak „Europe”, bo przeznaczonym dla odbiorców rozsianych po całym świecie.

Marek Baterowicz

Średnia ocena
(głosy: 1)
Subskrybuj zawartość