Dlaczego nie lubię Senatu

Krótko i na temat. Mamy w Polsce coś takiego jak izba wyższa. Nie wiadomo tylko, po co. Żebyśmy byli państwem federalnym, jak Niemcy albo USA, to jeszcze szłoby zrozumieć – każdy autonomiczny stan czy land ma swoją reprezentację, żeby nie dać się zjeść silniejszym. Żebyśmy mieli izbę „zasłużonych ekspertów”, jak Brytyjczycy, to jeszcze owszem – tam przynajmniej doświadczeni się nie marnują, a i na „lobbing” bardziej odporni. A u nas ?

U nas Senat to bękart Okrągłego Stołu. Jak pamiętamy (albo i nie), jednym paliło się do władzy, drudzy chcieli bezpiecznie wylądować. Po długich targach stanęło na częściowo wolnych wyborach do Sejmu (160 miejsc, czyli 35%), wyszarpano za to Senat, gdzie wybory były w pełni wolne. Co było dalej –wiemy. Nokaut strony rządowej, opozycja wygrywa 99:1. To tutaj obóz rządowy odniósł największe, bo widoczne, upokorzenie (w Sejmie mieli przecież 300 miejsc „gwarantowanych”). Cud, miód i orzeszki.

Jeśli w takim układzie Senat miał swoją rolę (uzupełniał „reżimowy” Sejm), to już w 1991 powinien zostać rozwiązany, wszak w tym roku wybory do Sejmu były już całkowicie wolne. Okazało się jednak, że politycy, raz utworzywszy 100 ciepłych posadek, wcale nie chcą ich likwidować. Pokraczna wyższa izba pozostała, trafiła do konstytucji z 1997, i trwała sobie dalej ku swojemu zadowoleniu. Gwarantowała immunitet uczciwym inaczej „biznesmenom” (Stokłosa), zapewniała turystyczne atrakcje cnotkom dewotkom (Grześkowiak), czy służyła za miejsce wygodnej emerytury odsuniętym graczom (Cimoszewicz).

Pojawił się postulat likwidacji tego niezbyt potrzebnego gremium. Bodajże SLD gromkim głosem krzyczało, że lud pracujący nie potrzebuje izby wyższej (ileż to rzeczy oni krzyczeli, coś o walce z korupcją też było, i ukróceniu kościelnych przywilejów…) Był rok 2001. Lewica wygrała wybory w wielkim stylu, wzięła Sejm i Senat, po czym … zapadła głucha cisza. No cóż, z Senatem walczyli równie dzielnie jak z korupcją. Walczyli jak Lwy.

Nadszedł czas Tuska i PO. Nie tak jeszcze dawno zbierano podpisy pod czwórką bardzo rozsądnych postulatów (jednomandatowe okręgi wyborcze, ograniczenie immunitetu, redukcja Sejmu o połowę, likwidacja Senatu). Podpisały się pod tym setki tysięcy Polaków, w tym piszący te słowa. Tusk celnie wyśmiewał „klasę próżniaczą” , i wyglądało na to, że w końcu ją przewietrzy.

I co ? I yayco. Trzeba było dwóch lat od wygranych wyborów, żeby miłościwie nam panujący Pierwszy Kibic Lechii Gdańsk przypomniał sobie o zmianach w konstytucji. (To oczywiście przypadek, że przypomniał sobie po wybuchu afery hazardowej…) Tutaj zaczynają się schody, bo PO musi dogadać się z PiS (a jak skłonna do umiaru i kompromisu jest ta druga partia, to wszyscy chyba wiemy).

Tym niemniej widać światełko w tunelu. Obie duże partie deklarują przywiązanie do „taniego państwa”, obie zgadzają się przynajmniej na redukcję parlamentu (PiS proponuje 360 posłów i 30 senatorów), i nawet PSL chce likwidacji drugiej izby (akurat zgodnie z tradycją Witosa). Wypada mieć nadzieję, że przed wyborami „tanie państwo” będzie w modzie (kto chciałby powiedzieć wyborcom – lubimy ciepłe posadki, a ty płacz i płać ?) Inaczej czekają nas kolejne 4 lata 100 zadowolonych próżniaków, bawiących się na nasz koszt.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

ano

Pino

Pan od pilskich kiełbasek dumnie wyszarpał ten jeden głos w Senacie, dobrze kojarzę?l

“I nieważne, że z wieczora, miasto dławi się w fetorach
Najważniejsze że jest żużel i kiełbasy senatora (hej Po-lo-nia !)”

co do VAT na języki, to nie skomentuję, bo musiałbym “blinami” rzucać, jak sprzedawca pirożków na dworcu…


Hm, petycja już była:)

http://pase.pl/content/view/239/1/

Nawet rząd wpadł na inny pomysł już, jest to w tym linku.


kończąc

a tak poza tym, przyszedł mi do głowy argument :

wszystkie skandynawskie państwa mają parlament 1-izbowy, i żyją ! (i to, kuźwa, nieźle żyją !)


warto rozmawiać

jak się tu zgłosi jakiś obrońca Senatu, to dopuszczam dyskusję :P

(że tak powrócę do meritum)


Panie MAWie!

MAW

Dlaczego nie lubię Senatu
Krótko i na temat. Mamy w Polsce coś takiego jak izba wyższa.

Proponuję zdefiniować termin „izba wyższa”. Normalnie przymiotnik „wyższy” oznacza coś co jest ważniejsze, więcej znaczące. Natomiast izba senatorska sejmu jest mniej ważna w naszym systemie władzy. Rozwiązanie izby senatorskiej nie powoduje rozwiązania izby poselskiej, natomiast rozwiązanie izby poselskiej powoduje rozwiązanie izby senatorskiej. Zatem Senat jest dodatkiem do izby poselskiej. Obie izby tworzą Sejm. (Zapisanie innego znaczenia słowa sejm w konstytucji nie powinno zaciemniać obrazu.)

Nie wiadomo tylko, po co. Żebyśmy byli państwem federalnym, jak Niemcy albo USA, to jeszcze szłoby zrozumieć – każdy autonomiczny stan czy land ma swoją reprezentację, żeby nie dać się zjeść silniejszym. Żebyśmy mieli izbę „zasłużonych ekspertów”, jak Brytyjczycy, to jeszcze owszem – tam przynajmniej doświadczeni się nie marnują, a i na „lobbing” bardziej odporni. A u nas ?

Normalnie izba senatorska jest skutkiem tradycji. Nie każdy może również zostać senatorem. Niektórym, mandat senatora przysługiwał z racji sprawowanego urzędu – na przykład prymas Polski. Gdyby to była izba wyższa, mająca moc odrzucania głupich pomysłów izby poselskiej byłby bardzo potrzebny.

U nas Senat to bękart Okrągłego Stołu.

Proponuję poszperać u pani Pino w podręcznikach, kiedy powstał senat, a kiedy izba poselska, oraz kto i kiedy zlikwidował izbę senatorską.

Jak pamiętamy (albo i nie), jednym paliło się do władzy, drudzy chcieli bezpiecznie wylądować. Po długich targach stanęło na częściowo wolnych wyborach do Sejmu (160 miejsc, czyli 35%), wyszarpano za to Senat, gdzie wybory były w pełni wolne. Co było dalej –wiemy. Nokaut strony rządowej, opozycja wygrywa 99:1.

Henryk Stokłosa formalnie nie reprezentował strony rządowej, więc wygrana była 99:0. Jeśli Pan wie, że był człowiekiem strony rządowej, to wskazane byłoby jakieś uzasadnienie Pańskiego poglądu.

To tutaj obóz rządowy odniósł największe, bo widoczne, upokorzenie (w Sejmie mieli przecież 300 miejsc „gwarantowanych”). Cud, miód i orzeszki.

Jeśli ktoś miał na tyle rozumu, żeby poczytać wyniki głosowania na poszczególnych kandydatów do izby poselskiej, to porażka miała podobną skalę. Tylko w jednym okręgu nie było drugiej tury i to tylko dlatego, że tam znaleziono przedstawicieli PZPR, PSL i SD, którzy uzyskali rekomendację komitetu obywatelskiego. Wszędzie indziej kandydaci KO mieli ponad 90% poparcie, a kandydaci strony rządowej nie załapali się na 50%. To była klęska ówczesnej władzuchny bez względu na skutek.

Jeśli w takim układzie Senat miał swoją rolę (uzupełniał „reżimowy” Sejm), to już w 1991 powinien zostać rozwiązany, wszak w tym roku wybory do Sejmu były już całkowicie wolne. Okazało się jednak, że politycy, raz utworzywszy 100 ciepłych posadek, wcale nie chcą ich likwidować. Pokraczna wyższa izba pozostała, trafiła do konstytucji z 1997, i trwała sobie dalej ku swojemu zadowoleniu. Gwarantowała immunitet uczciwym inaczej „biznesmenom” (Stokłosa), zapewniała turystyczne atrakcje cnotkom dewotkom (Grześkowiak), czy służyła za miejsce wygodnej emerytury odsuniętym graczom (Cimoszewicz).

Czy Pańskim zdaniem izba poselska służy czemuś innemu? Harce w telewizji, komisjach śledczych, wożenie się po świecie w ramach „współpracy międzynarodowej” to izby poselskiej nie dotyczy? Wolne żarty.

Pojawił się postulat likwidacji tego niezbyt potrzebnego gremium. Bodajże SLD gromkim głosem krzyczało, że lud pracujący nie potrzebuje izby wyższej (ileż to rzeczy oni krzyczeli, coś o walce z korupcją też było, i ukróceniu kościelnych przywilejów…) Był rok 2001. Lewica wygrała wybory w wielkim stylu, wzięła Sejm i Senat, po czym… zapadła głucha cisza. No cóż, z Senatem walczyli równie dzielnie jak z korupcją. Walczyli jak Lwy.

Proponuję nie szafować ocenami typu „niezbyt potrzebne gremium”, bo jak dotąd nie przedstawił Pan alternatywy. Izba poselska jest równie żałosna jak izba senatorska. Jeśli zatem konsekwentnie likwidować izby, to po co nam sejm?

Nadszedł czas Tuska i PO. Nie tak jeszcze dawno zbierano podpisy pod czwórką bardzo rozsądnych postulatów (jednomandatowe okręgi wyborcze, ograniczenie immunitetu, redukcja Sejmu o połowę, likwidacja Senatu). Podpisały się pod tym setki tysięcy Polaków, w tym piszący te słowa. Tusk celnie wyśmiewał „klasę próżniaczą” , i wyglądało na to, że w końcu ją przewietrzy.

Znowu te wątpliwe oceny. Postulat likwidacji izby senatorskiej i wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych trudno uznać za rozsądne. Krytyka tego drugiego zawarta jest tutaj i nie zamierzam się powtarzać.

I co? I yayco. Trzeba było dwóch lat od wygranych wyborów, żeby miłościwie nam panujący Pierwszy Kibic Lechii Gdańsk przypomniał sobie o zmianach w konstytucji. (To oczywiście przypadek, że przypomniał sobie po wybuchu afery hazardowej…) Tutaj zaczynają się schody, bo PO musi dogadać się z PiS (a jak skłonna do umiaru i kompromisu jest ta druga partia, to wszyscy chyba wiemy).

Jeszcze w starym roku Krzysztof Leski opublikował tekst jasno wykazując, że hucpa ze zmianą konstytucji w zakresie kompetencji prezydenta nie ma niczego wspólnego z realnym rozwiązywaniem jakiegokolwiek problemu.

Tym niemniej widać światełko w tunelu. Obie duże partie deklarują przywiązanie do „taniego państwa”, obie zgadzają się przynajmniej na redukcję parlamentu (PiS proponuje 360 posłów i 30 senatorów), i nawet PSL chce likwidacji drugiej izby (akurat zgodnie z tradycją Witosa). Wypada mieć nadzieję, że przed wyborami „tanie państwo” będzie w modzie (kto chciałby powiedzieć wyborcom – lubimy ciepłe posadki, a ty płacz i płać ?) Inaczej czekają nas kolejne 4 lata 100 zadowolonych próżniaków, bawiących się na nasz koszt.

Tylko naiwniak może uwierzyć po raz kolejny ekipie POPiSowej w jej szczerą troskę o państwo (tanie, drogie czy jakiekolwiek inne).

Zamiast wnioskować o zlikwidowanie Senatu, trzeba zastanowić się jak ma działać Sejm. Dlaczego powinien być dwuizbowy też można się zastanowić, ale to można zrobić mimochodem. Pewne rozwiązania są zawarte w tekście do którego odsyłam powyżej.

Przy okazji proponuję zastanowić się czy parytety płci nie są w Skandynawii skutkiem jednoizbowych sejmów w tych krajach. A jak działają parytety i jakim są absurdem, to już pisałem. :)

Pozdrawiam


Ale

to wszystko już było
Pytanie
tylko co dalej ?
Jak dalej?
z kim dalej a z kim bliżej


panie JM, znów waćpan namieszał

jerzy maciejowski

1. Proponuję zdefiniować termin „izba wyższa”. Normalnie przymiotnik „wyższy” oznacza coś co jest ważniejsze, więcej znaczące. Natomiast izba senatorska sejmu jest mniej ważna w naszym systemie władzy. Rozwiązanie izby senatorskiej nie powoduje rozwiązania izby poselskiej, natomiast rozwiązanie izby poselskiej powoduje rozwiązanie izby senatorskiej. Zatem Senat jest dodatkiem do izby poselskiej. Obie izby tworzą Sejm.

2. Normalnie izba senatorska jest skutkiem tradycji. Nie każdy może również zostać senatorem. Niektórym, mandat senatora przysługiwał z racji sprawowanego urzędu – na przykład prymas Polski. Gdyby to była izba wyższa, mająca moc odrzucania głupich pomysłów izby poselskiej byłby bardzo potrzebny.

3. Proponuję poszperać u pani Pino w podręcznikach, kiedy powstał senat, a kiedy izba poselska, oraz kto i kiedy zlikwidował izbę senatorską.

1. Że Senat jest (dużo) mniej ważny, to chyba oczywiste – dlatego m.in. powstała ta notka. Nazwa izba wyższa wywodzi się właśnie z czasów dawnych, gdy w senacie zasiadali arystokraci. Co do Sejmu, to dawniej skladał się z trzech izb (izba poselska + senat + król), obecnie w Polsce Sejm to niższa izba parlamentu, a Sejm+Senat to Zgromadzenie Narodowe. Nie mieszajmy pojęć.

2. W dawnej Polsce wszyscy bez wyjątku senatorowie zasiadali w izbie z mocy urzędu (biskupi, kasztelanowie, wojewodowie), nie zaś z wyboru. Coś jak Izba Lordów w Wielkiej Brytanii (i Senat w Kanadzie). Gdyby coś takiego wprowadzić w Polsce (bez biskupów), miałoby to więcej sensu niż niepotrzebna druga izba z wyboru.

3. Powiem panu na ucho, że w 1919-1922 mieliśmy jednoizbowy Sejm Ustawodawczy, a PPS i PSL domagały się utrwalenia tego stanu rzeczy. ND chciala na odwrót – Senatu mianowanych “lordów”. Stanął zgniły kompromis, najgorszy z możliwych – druga wybierana izba, niepotrzebnie dublująca Sejm. Zresztą konstytucja z 1921 ogólnie była gniotem.

jerzy maciejowski

4. Czy Pańskim zdaniem izba poselska służy czemuś innemu? Harce w telewizji, komisjach śledczych, wożenie się po świecie w ramach „współpracy międzynarodowej” to izby poselskiej nie dotyczy? Wolne żarty.

Proponuję nie szafować ocenami typu „niezbyt potrzebne gremium”, bo jak dotąd nie przedstawił Pan alternatywy. Izba poselska jest równie żałosna jak izba senatorska. Jeśli zatem konsekwentnie likwidować izby, to po co nam sejm?

4. Tania demagogia z tą odzywką “po co nam sejm”. Po to na przykład, że w demokracji do stanowienia prawa niezbedny jest parlament.Chyba że chcemy przejść na system dyktatorski (z Natalią Julią Nowak u władzy, powiedzmy).

Alternatywa jest – parlament jednoizbowy (jak w Szwecji czy Finlandii), albo mniejszy Senat z wyborów pośrednich (lub z nominacji, jak w Wielkiej Brytanii).

jerzy maciejowski

5. Tylko naiwniak może uwierzyć po raz kolejny ekipie POPiSowej w jej szczerą troskę o państwo (tanie, drogie czy jakiekolwiek inne).

6. Zamiast wnioskować o zlikwidowanie Senatu, trzeba zastanowić się jak ma działać Sejm. Dlaczego powinien być dwuizbowy też można się zastanowić, ale to można zrobić mimochodem. Pewne rozwiązania są zawarte w tekście do którego odsyłam powyżej.

7. Przy okazji proponuję zastanowić się czy parytety płci nie są w Skandynawii skutkiem jednoizbowych sejmów w tych krajach. A jak działają parytety i jakim są absurdem, to już pisałem. :)

5. Nie ma czegoś takiego jak “ekipa PoPiS”, to raz.

6. Jedno nie wyklucza drugiego.

7. Przejechał pospieszny do Przemyśla, umarła babcia dróżnika. Pan wybaczy, ale związek przyczynowo-skutkowy jest taki sam, jak w podanym przez pana przykładzie.
(A parytety, to owszem, głupota pierwszej wody. “Punkty za pochodzenie” po prostu.)

pozdrawiam, MAW


Panie MAWie!

Jeśli sejm jest potrzebny, bo tak chce Pan demokracji, to warto pomyśleć, dlaczego lepsze są efekty działania sejmów dwuizbowych.

Sejm to po polsku ciało prawodawcze państwa. Definiowanie znaczenia słów przez polityków (sejm jako izba niższa sejmu) jest nowomową czystej wody i należy się jej przeciwstawiać.

Wcale nie jest mniej ważna izba senatorska niż poselska jako taka. To obecny system władzy bezsensowny w zakresie każdej kompetencji utrzymuje, że Senat jest zbędny. Dlatego trzeba szukać nowego rozwiązania systemowego, a nie głosować, tak jak konstruktorzy prl-u bis panu zagrali.

Parytety są tam gdzie jednoizbowe sejmy. Pan związku nie widzi ja go podejrzewam. Potrafi Pan udowodnić, że związku nie ma?

Pozdrawiam


w odpowiedzi

jerzy maciejowski

Parytety są tam gdzie jednoizbowe sejmy. Pan związku nie widzi ja go podejrzewam. Potrafi Pan udowodnić, że związku nie ma?

Pozdrawiam

Jednoizbowe są na ten przykład : Sabor (Chorwacja), Skupsztina (Serbia), Narodno Sobranije (Bułgaria), Voulli ton Eliinon (Grecja)... opowie mi pan coś o parytetach na Bałkanach ? :D

A jak już druga izba jest tak konieczna i niezbędna (jak to waszmość głosi), to niekoniecznie musi być wybierana w identyczny sposób jak Sejm. Albo wprowadzić cenzus wykształcenia (żeby senatorami byli ludzie od doktora wzwyż), albo niech tam zasiadają dawni wysocy urzędnicy, z nominacji prezydenta.

A przede wszystkim, ograniczyć liczebność tej izby. Tyle przedsiębiorstw redukuje zatrudnienie, to i parlament powinien. Chyba że jesteśmy tak bogatym narodem, że stać nas na 100 niezbyt zarobionych dostojników.


Panie MAWie!

Ja nie wiem, gdzie są jedno-, a gdzie dwuizbowe sejmy. Nie wiem, gdzie obowiązują genialne parytety. Natomiast skojarzyłem informacje, które Pan podawał…

Pytanie pasażerów samolotu, kto ma lecieć jako pilot, nie musi się skończyć katastrofą, niemniej jest to proszenie się o nią. Ja nie oczekuję, że Pan się odniesie do mojego tekstu na temat państwa (w tym sejmu), niemniej miło by było, gdyby nie próbował Pan sprawiać wrażenia, że się w jakiejś sprawie różnimy, podczas gdy się zgadzamy.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość